Kinga i więzień
14 lipca 2023
Szacowany czas lektury: 4 min
Jestem czterdziestoletnią kobietą, mam długie kruczoczarne włosy oraz duży biust. Pracuję w więzieniu jako strażniczka. Zakładam białą bluzkę i minispódniczkę, po czym wychodzę z mieszkania. Wsiadam do białego BMW i odjeżdżam.
Po dwudziestu minutach zatrzymuję się na więziennym parkingu. W lusterku poprawiam makijaż, po czym ruszam w stronę drzwi służbowych.
Strażnik stojący na warcie mi je otwiera.
— Część Piotrek.
— Cześć Kinga, co słychać?
— Wszystko po staremu.
Udaję się do szatni, gdzie się przebieram w mundur, stamtąd do gabinetu szeryfa. Za biurkiem siedzi zabójczo przystojny mężczyzna.
— Chciał mnie pan widzieć?
— Tak dziś ma zostać do nas przywieziony nowy więzień. Chcę, żebyś tego przypilnowała.
— Ale, dlaczego ja?
— Bo jesteś atrakcyjna i na pewno sobie z łatwością poradzisz.
— Dziękuję.
— Tu są dokumenty tego więźnia.
Biorę od szefa teczkę i wychodzę. W strażniczym pokoju siadam przed komputerem i zaczynam przeglądać akta. Moją uwagę przykuwa fotografia włożona między kartki.
Niezły z niego przystojniak – myślę.
Nagle słyszę hałasy dobiegające z dworu. Wybiegam z więzienia i na dziedzińcu zastaję jedno wielkie zamieszanie.
— Co tu się dzieje?
— Ach Kinga daj spokój wstyd się przyznać, ale więzień nam zwiał.
— Co takiego ten groźny przestępca, co miał dziś do nas przyjechać Wam uciekł?
— No tak ten sam.
Poszukiwania zbiegłego przestępcy trwały cały dzień i nie odnoszą żadnego skutku. Bandyta przepadł, jak kamień w wodę.
Nic tu po mnie — myślę.
Udaję się do pokoju dla strażników, który mieści się w wieży. Wchodząc po schodach, zauważam jakiś ruch. Wyciągam pistolet z kabury i ruszam w tym kierunku.
Co się ze mną dzieje – zastanawiam się.
Obchodzę całe więzienie, ale nic nie znajduję. Już mam wyjść z pomieszczenia, gdy nagle odnoszę wrażenie, że nie jestem sama.
Gwałtownie się odwracam i widzę przed sobą faceta ze zdjęcia, który z lubieżnym uśmiechem się we mnie wpatruje. Stoję jak sparaliżowana z pistoletem w garści.
Mężczyzna powoli idzie w moją stronę, a ja w dalszym ciągu stoję, jak w zamurowana.
Nie strzelisz, bo mnie pragniesz – mówi do mnie w myślach bandyta.
Do diabła Kinga weź się w garść – rugam sama siebie w duchu.
— Nie ruszaj się ani kroku! – krzyczę.
— Ha, ha, ha mogę się założyć, że masz mokre majtki – mówi;
— Za kogo Ty się uważasz, żeby tak do mnie mówić! A teraz ręce do góry i na kolana i bez żadnych sztuczek!
Bandyta posłusznie wykonuje moje polecenie. Zachodzę go od tyłu, ale on gwałtownie wstaje i patrzy mi prosto w oczy.
— Ładnie mnie stąd wyprowadzisz – szepcze mi do ucha.
— Ale jak ja niby mam to zrobić znajdujemy się we więzieniu, gdzie roi się od strażników.
— Nie wiem niech pani strażniczka coś wymyśli.
Chodzę po sali w tę i z powrotem, zastanawiając się jak wybrnąć z tego.
— Już wiem pójdę do komendanta i powiem, że źle się czuję.
Wychodzę z pokoju i udaję się na rozmowę z szefem. Godzinę później wracam do skazańca, którego jestem zakładnikiem. Wręczam mu ubranie, a on się przebiera, po czym dyskretnie wychodzimy. Czterdzieści minut później jesteśmy w moim mieszkaniu.
— Prześpisz się w salonie na kanapie.
W czasie, gdy ja mu ścielę posłanie on bierze kąpiel w łazience. Spoglądam w stronę drzwi, bo zdaje mi się, że coś słyszę, a tam stoi mój gość kompletnie goły. Mierzę go z góry na dół, ale mój wzrok zatrzymuje się na całkiem okazałym przyrodzeniu. Czuję jak po moim ciele rozlewa się fala dzikiego pożądania.
— Jak Ci na imię, bo zapomniałam zapytać.
— Marcin, a tobie?
— Kinga.
— Chcę Ci podziękować za pomoc w ucieczce.
— Później to zrobisz.
Po tych słowach Marcin rozpina guziki mojej bluzki, zostawiając mnie w samym koronkowym staniku. Potem dłonią jeździ po moich plecach, w pewnym momencie czuję, jak odpina mi stanik, który ze mnie spada.
Nagle popycha mnie w stronę stołu spódnicę zadziera do góry, a majtki ściąga. Daje mi solidnego klapsa w pośladki potem przystawia członka do szparki łapie za biodra i nabija. I wolno nim w środku poruszając kołysze biodrami, jakby tańczył.
Potem bierze moją rękę i prowadzi do sypialni. Tam dokańczamy nasze igraszki, a gdy jest po wszystkim zasypiamy w swoich objęciach.
Rano, kiedy mój kochanek jeszcze śpi, ja jadę do szefa i składam wypowiedzenie z pracy
Po powrocie do mieszkania pakuję rzeczy łapię Marcinka za rękę i wychodzimy. Wsiadamy do auta i ruszamy przed siebie.