Ilustracja: Ava Sol

Kanapa Małgorzaty

5 grudnia 2011

Szacowany czas lektury: 21 min

Wszelkie podobieństwo osób, nazwisk i sytuacji jest zupełnie przypadkowe!

Kornel miał wielu kolegów. Nie byli to raczej intelektualiści, profesorowie filozofii, nauczyciele matematyki czy poeci. Grono znajomych Kornela wywodziło się spośród kolegów z wojska, z klubu sportowego, kolegów z którymi grał kiedyś w kosza oraz znajomych i przyjaciół królika. Jednym z takich znajomych jest Marcel, którego Kornel poznał na imprezie agencji ochrony SEKURA. Innym, bliskim kolegą, bliskim, bo trudno mówić o przyjaźni, jest Włodarczak, który po zamknięciu dotychczasowej firmy zajął się organizacją przeprowadzek.

W firmie Włodarczaka zdarzało się Kornelowi dorabiać, kiedy kasa kończyła się a widmo śmierci głodowej zaglądało mu w oczy. Wiadomo, w życiu bywają lepsze i gorsze chwile. To, co zarabiał, to nie były żadne kokosy finansowe, ale też praca nie była skomplikowana - wynieść kartony z klamotami, przynieść inne, ustawić we wskazanym miejscu i najważniejsze - pobrać wynagrodzenie i przehulać. To wszystko. Samochód - spora ciężarówka należał do Włodarczaka, a kasa dzielona była sprawiedliwie na pół. Szybkie pieniądze, czysty układ.

Tego dnia, a była to środa 30 listopada, Kornel odebrał z magazynu kanapę HURON i wiózł ją na drugi koniec miasta, do pani Małgorzaty. Tym razem był sam, bo nadszedł już wieczór i chłopakom śpieszyło się na imprezę andrzejkową. Wniesienie jednej kanapy i to w częściach, nie stanowiło przecież problemu. Nie takie rzeczy już robił. Odnalazł dom, w którym czekała na niego klientka i nacisnął przycisk dzwonka.

Z zaskoczeniem ujrzał gospodynię. Była to osoba powszechnie znana z telewizji, z kolorowych tygodników, pierwszych stron tabloidów. Atrakcyjna blondynka, w kusym czerwonym szlafroczku. Przypomniał sobie, jak niedawno czytał w tygodniku "Wprost", o preferencjach seksualnych Polaków i ta właśnie pani znalazła się w pierwszej piątce kobiet, z którymi mężczyźni najchętniej poszli by do łóżka. Kornel poczuł dumę, że przywozi kanapę do takiej właśnie osoby.

Proszę, niech pan wejdzie - uśmiechnęła się Małgorzata do Kornela. Tę nową kanapę postawimy tutaj - wskazała miejsce w narożniku. Czy będzie pan tak miły i zabierze gdzieś tę starą... Oczywiście pokryję koszty... zapłacę... zmieniła szybko wypowiedź widząc błysk w oku Kornela, kiedy w powietrzu zadźwięczało słowo "pokryję". Prawdziwy samiec.

Ale... ale przecież ona jest prawie nowa - zdziwił się Kornel wskazując dotychczasowy mebel. Czy na pewno pani chce się jej pozbyć?

Za dużo widziała - uśmiechnęła się blondynka, ta kanapa musi zniknąć!!!

OK! Kornel udał, że rozumie, chociaż zupełnie nie wiedział, co takiego mogła widzieć kanapa pani Małgorzaty. Zdjął marynarkę, rozpiął koszulę i... zawahał się. Czy stosownym będzie jak zdejmie również koszulę? A, co tam - przecież jest w pracy. Zdjął... Stał przed kanapą półnagi, w samych spodniach. Tak najlepiej mu się pracowało. Czuł na sobie pełne zachwytu spojrzenie gospodyni. Miał świadomość bycia rasowym samcem, co akurat w pracy nie miało specjalnego znaczenia. Nie pytał, czy przeszkadza klientce jego półnagość, zresztą, jeśli jej to przeszkadza, to ona ma problem i niech ona pędzi do psychologa.

- Czy da pan sobie sam radę? Ja niewiele będę mogła pomóc... - powiedziała. Nie mam tyle siły.

- Jasne. Poczęstuje mnie pani herbatą.

- Oczywiście, a może woli pan kawę?

O tym nawet nie marzyłem - tak, proszę, czarną! Gospodyni wyszła a Kornel zabrał się za rozkręcanie starej kanapy. Szło dobrze. Po kilku minutach pięć części - dwie mniejsze, dwie większe i metalowy mechanizm, były gotowe do wyniesienia. Wyniósł je po kolei przed dom, postawił obok auta a w drodze powrotnej wniósł do pokoju wielkie pakunki z częściami nowej kanapy.

Małgorzata obserwowała go z zainteresowaniem. Podobał się jej taki silny prawdziwie męski facet, świetnie radzący sobie z pakunkami, trzy razy większymi od niego. Ukradkiem podziwiała jego mięśnie, patrzyła jak prężą się pod jego skórą, kiedy zmaga się z ciężarem...

Niech pan zaczeka... Ojej - jak tu brudno. Muszę umyć podłogę. Niech pan odpocznie i wypije kawę, a ja szybciutko posprzątam. Małgorzata zniknęła. Za chwilę usłyszał chlupot wody i kroki. Weszła do pokoju z wiaderkiem pełnym wody. Była ubrana w krótki niebieski kitel. Nawet bardzo krótki - sięgał zaledwie kilka centymetrów za pupę.

Postawiła wiadro, pochyliła się i zabrała za mycie podłogi. Nie, nie klęczała, a pochylała się na wyprostowanych nogach. Kornel udawał, że nie patrzy w jej kierunku, ale nie potrafił oderwać oczu. Jego zmysły pobudzone tak atrakcyjnym obrazem nie pozwalały przełknąć kawy. Ręka, dotąd zawsze spokojna stała się jakby obca... Siłą woli zmuszał ją, aby trafiała kubkiem do ust. Musiał go odstawić, bo jeszcze chwila i wyleje kawę na spodnie.

Małgorzata czuła jego wstrzymany oddech i skrywane spojrzenia. Przypadek, czy prowokacja - myślał? Może to zemsta za jego półnagość? A może ona chce wypróbować z nim tę nową kanapę? Przez głowę Kornela przemykały scenariusze ewentualnych wydarzeń... We wszystkich był taki sam finał... Naga Małgorzata prosi go o to, aby nie przestawał, a on Kornel udowadnia jej, że zakup nowej kanapy był dobrym pomysłem, bo jest solidna i wytrzymała...

No, już jest czysto... Halo... proszę pana, można stawiać kanapę... jest czysto, powiedziałam... Co się panu stało? ¬le się pan czuje? Może to przez te ciężary... Sam jeden nie powinien pan dźwigać tak ciężkich rzeczy. Pomogę panu.

Kornel wrócił z dalekiej krainy... Tak, skłamał - chyba serce mi odmawia posłuszeństwa. Pozwoli pani, że jeszcze chwile odpocznę... słabo mi troszkę. Zaraz przejdzie. Potrzebuję kilku minut.

Oczywiście - to ja pana przeproszę na chwilę. Pójdę się umyć. Może kieliszek koniaku postawi pana na nogi? Małgorzata postawiła przed nim butelkę i dwa (!) kieliszki a następnie zniknęła. Kornel usłyszał plusk prysznica... Dlaczego dwa kieliszki?

Wypił kawę i zabrał się do pracy. Kiedy Małgorzata wyszła z łazienki, kanapa już stała w narożniku.

- Tu się podnosi i wtedy jest rozłożona, zresztą po co ja pani to mówię, przecież to standardowe rozwiązanie...

- Wypijmy, żeby się dobrze sprawowała - uśmiechnął się do Małgorzaty. Kornel nalał sobie troszkę, a większą porcję wlał do drugiego kieliszka. Nie protestowała.

- No to, zdrowie kanapy - uśmiechnęła się, wypiła spory łyk i odstawiła kieliszek.

- A może pan chce się umyć? Dotknęła spoconego bicepsa. Zmęczył się pan, prawda?

- Tak, chętnie..

- Tam jest łazienka - proszę bardzo. Ręcznik czeka na pana - taki czerwony.

Kornel wszedł do łazienki. Ręcznik czekał na wieszaku. Rozebrał się i odkręcił zawór prysznica. Mydło pachniało jaśminem. Nie lubił takich zapachów, ale co zrobić.

Wydawało mu się, że drzwi łazienki uchyliły się. Ktoś wszedł do wnętrza i obserwował go przez szybę kabiny. Nie, to niemożliwe, pomyślał. Mył się... Zdziwił się dopiero kiedy wyszedł. Nie było ciuchów, znikł ręcznik. W łazience nie było niczego do okrycia.

- Co to za żarty - wysunął głowę z łazienki. Czy pani zabrała ręcznik - zapytał?

Małgorzata siedziała w fotelu. Spośród fałd rozchylonego szlafroczka wyłaniała się jej nagość, odziana w skromny czarny staniczek i stringi. W pokoju panował półmrok, rozjaśniany płomieniami trzech świec... Na stole kusiła butelka wina i dwa kieliszki...

Panie nieznajomy, nie, niech pan teraz nie mówi swojego imienia - tak jest lepiej. Ja jestem Małgorzata i chcę teraz wypić z nieznajomym lampkę wina. Proszę, niech pan wejdzie - wskazała dłonią miejsce przed sobą. Proszę otworzyć butelkę i podać mi wino.

- Ale... ale może ja się ubiorę - Kornel był zupełnie zaskoczony sytuacją.

- Nie, proszę wejść - proszę, niech pan tyle nie gada...

Kornel podszedł do stolika i poradził sobie z korkociągiem. Napełnił kieliszki i podał jeden Małgorzacie. Usiadł na krześle, które wskazała dłonią. Krzesło stało naprzeciw niej, miało skórzane siedzisko, a jakiś kolec kuł go boleśnie w pośladek. Kornel wiercił się przez chwilę aż znalazł optymalne położenie.

- Niech pan teraz wstanie i wzniesie toast, proszę...

Spełnił prośbę. Wstał i... co on ma powiedzieć... Za spotkanie... powiedział.

Wypili. Znów rozlał do kieliszków czerwony płyn.

Małgorzata nacisnęła na zielony przycisk na pilocie i w pomieszczeniu rozdźwięczała muzyka. Było to "Since I’ve been loving you".

- Zatańczmy - powiedziała.

Kornel pochwycił ją i poprowadził. Wydawała się tak bardzo małą w jego ramionach. Zawsze sądził, ze jest to kawałek baby, ale telewizja jak zwykle kłamała... Niby przypadkiem zsunął jej szlafroczek... Nie protestowała. Opadł bezszelestnie na podłogę.... Była cieplutka i... Oręż Kornela niestety podnosił się... Usiłował powstrzymać go siłą woli, bo to wstyd przecież i oznaka słabości, ale był bezradny... O kurczę... ona położyła dłoń na tym rosnącym organie. Spojrzał na nią, ale ich oczy nie spotkały się. Miała zamknięte oczy... Delikatnie rozpiął zapięcie jej stanika i zsunął go przez ramiona...

W drzwiach zazgrzytał klucz. Kornel spojrzał z przerażeniem na Małgorzatę, ale ona spokojnie przytulała się do niego.

Do pokoju wszedł... Kornel i jego znał z plakatów najnowszych filmów, wchodzących właśnie na ekrany kin. To był on!!! Znany AKTOR.

Aktor włączył światło. Spojrzał na Kornela i jego podniesioną fujarę, wyraźnie zaskoczony. - Co ten pan tu robi i do tego goły? - zapytał. Może mi to wyjaśnisz? Był wyraźnie zaskoczony i zirytowany. Co to ma znaczyć?

- Siadaj Misiu - Małgorzata wskazała mu krzesło ze szpikulcem. Aktor usiadł zaskoczony sytuacją i wiercił się z wiadomego powodu. Może mnie przedstawisz swojemu znajomemu. Co, do cholery, robi goły facet ze stercząca fujarą, w domu mojej dziewczyny? Małgorzata podeszła do krzesła i owinęła oparcie razem z aktorem pierwszym zwojem przezroczystej folii do pakowania. Za chwilę się dowiesz, Misiu, mówiła i nadal owijała... krążyła wokół krzesła a kiedy aktor już zaczął protestować, wyrywać się, było za późno. Został unieruchomiony na krześle. Małgorzata pochyliła się i powolnym ruchem owiązała jeszcze jego nogi.

- Co robisz. Gośka - odwiąż to. Porozmawiajmy. Aktor szamotał się zawinięty coraz szczelniej w folię.

Niech pan mi pomoże - zwrócił się do Kornela. To wariatka - krzyczał aktor, nie słuchaj jej!!! Wariatka!!! Kornel wstał. Wspólnie z Małgorzatą pochwycili krzesło i przenieśli w kierunku kanapy. Ustawili aktora twarzą do kanapy.

Teraz mój drogi, odezwała się Małgorzata do Aktora, teraz zobaczysz w akcji prawdziwego mężczyznę. Nie znam tego pana, ale powiem ci, że jest to super ciacho, które właśnie przywiozło mi nową kanapę... Zresztą, jakikolwiek by nie był w te klocki, będzie lepszy od ciebie. Przetestuję z panem ten mebel, za który zapłaciłam twoją kartą BPH. Patrz, jak ulatują w przeszłość twoje marzenia i ucz się od pana, jak zabiera się do tego prawdziwy samiec. Z nami koniec, Misiu!

- Proszę mnie rozebrać do końca - zwróciła się do Kornela. Kornel był zaszokowany. Nie potrafił wykonać ruchu. Mam jeszcze majteczki... Czy powinnam pana specjalnie ośmielić? Proszę je zdjąć!

- Dlaczego mi to robisz? - aktor był bliski płaczu. - Gośka, przecież ja cię kocham!!!

- Jesteś świnia! Wiesz dobrze, dlaczego...! To moja zemsta!!! Facet, który kocha nie jeździ z dziwkami do hotelu Gołębiewski.

- Skąd wiesz? To nieprawda!!! To nie jest tak...

- Wiem dużo więcej... I powiem ci jeszcze, że ta twoja Martyna powiedziała, że jesteś cienki Bolek. Też tak zawsze uważałam... Zawsze! Kochałam cię i zawiodłeś mnie.

Małgosia zgięła kolana i opadła na podłogę przed Kornelem. Ujęła ustami jego instrument i powolnymi ruchami doprowadzała do sztywności a Kornela do szału. - Chodź - pociągnęła Kornela na kanapę. Pociągnęła go właśnie za instrument. Kornel, zawsze pewny siebie, czuł się tym razem dyskomfortowo. Robić to na oczach Aktora z jego dziewczyną. Męska solidarność nie pozwalała mu na coś podobnego, ale z drugiej strony, Małgorzata była tak niezwykle atrakcyjnym kąskiem.

- Powiedz tygrysie, zwróciła się do niego - jak lubisz najbardziej?

Kornel nadal nic nie mówił. Sytuacja go przerosła. Aktor krzyczał - zostaw ją ty bydlaku, słyszysz. Masz ją zostawić.

Gdyby ładnie poprosił, Kornel być może wysłuchałby jego prośby. Obelgi spowodowały, że w Kornelu pojawiła się niechęć do tego typa.

Pochwycił stringi Małgorzaty i rozerwał jednym ruchem. Wezbrała w nim potężna moc. Fujara urosła i wyprężyła się... Pochwycił Małgorzatę za kark, poprowadził pochyloną dwa kroki przed siebie i pchnął ją delikatnie na nową kanapę. Leżała na wznak z dłońmi na piersiach. Czekała.

- Ty niedobry zwierzaku... - powiedziała. Mam na ciebie ochotę... Płonę... Weź mnie...

Ugięła nogi w kolanach i kolistymi ruchami masowała piersi... No, chodź wreszcie do mnie. - Pragnę ciebie nieznajomy mężczyzno...

Kornel, zawsze zdecydowany, tym razem stracił rezon. Jego oręż był co prawda gotowy do czynu, ale nadal coś mu nie pasowało...

- Spadaj bydlaku - krzyczał aktor. Zostaw... Ona jest moja!!! Rozumiesz. MOJA!!!

- Nie jestem twoja i nigdy nie będę!!! - Małgorzata przestała masować piersi. Nie chcę ciebie znać. Wolę pieprzyć się z każdym, niż z tobą. Może teraz to zrozumiesz! - No, proszę pana, odezwała się do Kornela... Niech pan to wreszcie zrobi... Miejmy chociaż początek za sobą.

- Nie tak, zaraz mała, Kornel wreszcie odzyskał głos. Mamy przecież czas, zabawimy się.

Pochylił się nad Małgorzatą i pieścił dłońmi jej ciało. Było jędrne i pachnące. Nadgryzł delikatnie jej sutek, później drugi... Czuł jak prężą się w jego ustach.... Przesunął się w kierunku jej brzucha i językiem doprowadzał ja do coraz większego podniecenia... Ach - krzyczała, ach... proszę... proszę... Chodź... słyszysz, kurcze, chodź... nie wytrzymam dłużej... Weź mnie...

Aktor zamilkł na chwilę i znów rozpoczął miotanie obelgami. Kornel czuł coraz większą irytację. Zaczekaj - powiedział do Małgorzaty. Wstał na chwilę, zdjął ze stołu obrus i zarzucił aktorowi na głowę.

- Niech pan to zdejmie. Natychmiast!!! Małgorzata zdecydowanie protestowała. On ma to widzieć.

- Mała - Kornel wydawał się wyraźnie zirytowany sytuacją. Teraz ja tu rządzę i nie obchodzi mnie, czy się to tobie podoba, czy nie...

Spod obrusa dobiegły kolejne obelgi. - Chamie, prostaku, zostaw moją dziewczynę...

Małgorzata spojrzała na Kornela zdziwiona. - Na co pan sobie pozwala. To ja wyznaczam granice. Myślę, że wystarczy tej zabawy. Proszę, niech pan już idzie... wystarczy, powiedziałam. Zostaw mnie... Ty...

Aktor szalał pod obrusem.

Kornel odzyskiwał dawną pewność siebie. - Ręce przy sobie, panienko!!!

- Zostaw mnie.

- Mała - koniec tych głupot. Ręce nad głowę! Kornel pochwycił ramiona Małgorzaty i przeniósł je obok jej głowy. Przytrzymał. Patrzyła na niego z coraz większymi znakami zapytania w oczach, ale trochę drwiąco... Nie odważysz się... - powiedziała, nie zrobi pan tego...

Rozsunął kolanem jej uda... Założysz się mała? Zapytał - o trzy stówy?

- Tak!

- No to przegrałaś... Kornel wsunął instrument w jej trzewia... Była naprawdę zaskoczona, że zrobił to tak, bez jej zgody. Podnieciło ją to nawet... bardzo... Poczuła się najprawdziwszą samiczką... Wzięła głęboki wdech i długo nie mogła pozbyć się tego powietrza z płuc... Jej oczy były pełne znaków zapytania...

Kornel powolutku wykonywał męską robotę... - A teraz mała, pokażę tobie prawdziwy kosmos - nie taki na obrazkach w Murziłce, ale taki, jakiego jeszcze nie widziałaś...

Spod obrusa dobiegało pełne wściekłości charczenie... Dopadnę cię... Znajdę na końcu świata...

- Może się tam spotkacie, bo pani też właśnie udaje się na koniec świata - Kornel przyśpieszył... pracował jak młot parowy i po kilkunastu głębokich pchnięciach przystopował. Przestał.

Małgorzata otworzyła oczy. Były zamglone...

- Dlaczego... Wyszeptała - jeszcze... Chcę jeszcze... Rób to!

- Mała - powiedział Kornel - naucz się nie odzywać nieproszona! Przestałem, bo widocznie miałem taką ochotę, a teraz powiem ci, że mam ochotę na coś innego. Powiem tylko hasło: HAU HAU!!! Wiesz, co masz robić!!! No, dalej. Ruszaj się.

Małgorzata przewróciła się na brzuch i uniosła pupę ku górze... Kornel wymierzył jej klapsa a następnie wykonał kilka zgodnych z psim rytuałem ruchów. Ciężarem ciała docisnął jej brzuch do kanapy. Leżąc na niej poruszał się nieznacznie, penetrując dokładnie, głęboko, ale niezbyt szybkimi ruchami.

Dziewczyna odpływała - tak, tak, jeszcze, jak dobrze - krzyczała... Obrus milczał...

Kornel znów przestał. Przewrócił Małgorzatę na plecy... Spojrzał w jej oczy. Jej źrenice były rozszerzone, usta rozchylone... Zarzuciła mu dłonie na ramiona...

- Mężczyzno - wyszeptała - nie przeżyłam jeszcze czegoś takiego.

- Masz jakieś życzenia? - zapytał Kornel - jestem twoją złotą rybka i jedno spełnię.

- Przeleć jego - wskazała Aktora palcem wskazującym.

- Później się za niego zabiorę - Kornel powiedział to poważnie a obrus zamarł w bezruchu. - Zaczekaj - Małgorzata wstała i stanęła obok kanapy. Pociągnęła za obrus i zerwała go z głowy aktora. Teraz, teraz mnie weź - proszę - powiedziała do Kornela. Chcę, żeby to widział... On to ma zobaczyć. Wskoczyła na kanapę i rozłożyła się na niej w pozycji całkowitego oddania. - Chodź. Teraz.

Kornel wysłuchał jej prośby. Nie miał skrupułów. Przyciągnął jej kolana ku sobie i wszedł z impetem. Małgorzata rytmicznie poruszała biodrami, kontrując jego ruchy, dyszała głęboko i co chwila z jej ust dobywał się nieartykułowany krzyk - coś pośredniego między ach i jeszcze... Oboje dolatywali do kresu ludzkiego podniecenia... w szalonym tańcu dwojga splecionych ciał osiągnęli cel, odległy cel w kosmosie... Ciałem Małgorzaty targnął spazm... Unosiła się ku górze i opadała... Kornel nie widział jeszcze czegoś takiego... Zamarł w bezruchu... Jego oręż pulsował w jej targanym spazmami wnętrzu...

Małgorzata pogrążyła się we śnie... Z trudem wracała do rzeczywistości...

- Odwiążcie mnie - aktor domagał się uwolnienia... Natychmiast.

- Zaczekaj - na pewno masz ochotę na powtórkę. Małgorzata głaskała dłonią pierś Kornela. Kornel spojrzał wzrokiem, wyrażającym aprobatę.

- Nie, nie... Szeptał aktor

- Idę do łazienki - niech pan go uwolni i niech znika stąd i z mojego życia. NA ZAWSZE! Małgorzata wstała i za chwilę z otwartych drzwi dobiegł się plusk wody.

Kornel wyjął z kieszeni swoich spodni nóż i rozciął folię. Aktor wstał i bez słowa wyszedł.

Małgorzata wyszła z łazienki po kilku minutach. Była uczesana i odziana w czerwony szlafroczek.

- Dziękuję panu za przywiezienie kanapy - powiedziała. A tu proszę - trzy stówy, które pan wygrał.

- Dzięki - Kornel czuł się znów nieswojo. Ja już pójdę... A pieniądze niech pani przekaże na biedne dzieci.

- Może pan kiedyś wleci na herbatę. Przyjemnie pogadać ze starymi znajomymi, prawda. Małgorzata odprowadziła go do drzwi. Do zobaczenia - dodała.

Kornel wyszedł przed dom. Samochód stał w dawnym miejscu. Był porysowany gwoździem.

Nigdy nie przyszedł do niej na herbatę.

***

I to jest ta stara kanapa pani Małgorzaty - wskazał Matyldzie mebel, stojący w narożniku pokoju. Matylda to koleżanka z pracy, nowa, pracuje od niedawna. Matylda na polecenie Marcela przyniosła Kornelowi pismo, wypowiadające umowę o pracę. Dopiero przed chwilą Matylda dowiedziała się, że to taki żart Marcela, bo wypowiedzenia wręcza prezes, a nie pracownik ochrony, a poza tym Kornel nie jest pracownikiem agencji, więc tym bardziej nie można go zwolnić. Miałem tą kanapę wyrzucić - kontynuował Kornel, ale jest przecież jeszcze całkiem dobra. Ten mebel zna historię Pani Małgorzaty a ja, przyznam się, też dopisałem do niej kilka interesujących rozdziałów. Skoro tu przyszłaś Matyldo, to dopiszemy razem kolejny. Nie, nie wypuszczę ciebie, Żadna dziewczyna nie wyszła z tego domu bez mojej zgody, a ty takiej zgody nie otrzymasz do rana.

- Podejdź tu do mnie, mała... Lubisz tańczyć?

Pokój wypełniła muzyka. Było to "Since I’ve been loving you". Kornel pochwycił Matyldę i prowadził w tańcu. - Muszę iść - szeptała bez przekonania. Jeden taniec i sam ciebie odprowadzę... Nie była pewna, czy chce z nim tańczyć... Jeden krótki taniec jeszcze nikomu nie zaszkodził - tak twierdził Kornel. Jego umysł był zajęty analizowaniem położenia jej guziczków i zapięć... Kornel tylko nieznacznie minął się z prawdą. Naprawdę ją odprowadzi, ale niedaleko - tylko do kanapy. A rankiem zrobi nożem na skrzyni kanapy kolejną głęboką rysę.

Często tak jest, że ludzie znają różne prawdy na ten sam temat ale tylko jedna jest najprawdziwsza.

Ten tekst odnotował 49,495 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.92/10 (35 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (6)

0
-1
inspirujące gratulacje🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Bardzo mi się podoba 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
świetne. czekam na kolejne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Za Zeppelinów podwyższyłam swoją ocenę z siódemki na ósemkę, bardzo fajne opowiadanie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dziękuję w imieniu własnym i Roberta Planta!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Parafrazując nieco mój ulubiony film...

Numernabis: W przyszłość patrzę. Zechce pan machnąć opowiadanie – proszę, nie ma sprawy, bo fabuła już przewidziana... A te literki mucha nie siada! Palenerkus, pozwól no. Powiedz, mucha siada czy nie siada?
Palenerkus: Nie siada...
Numernabis: Nie siada!

Naturalne, pobudzające wyobraźnię opowieść. Świetna robota.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.