Jak zostałam dyrektorem (I)
13 marca 2013
Jak zostałam dyrektorem
Szacowany czas lektury: 8 min
Jak nudne, to dajcie cynk i nie będzie ciągu dalszego ;)
"Mam dosyć! Nie będę dłużej mieszkać w tym domu z tymi ludźmi. Matka wiecznie niezadowolona, ojciec pijany, siostra przyprowadza bez przerwy nowych narzeczonych, a moje studia i tak wiszą na włosku, bo w takich warunkach nie mam ani możliwości, ani chęci do nauki. Odłożyć na mieszkanie się nie da, bo rodzice umieją tylko ciągnąć ode mnie pieniądze, każdą zarobioną dorywczo złotówkę mi odbierają. Gdybym jeszcze miała faceta, to mogłabym do niego uciec. Sama czuję się bezradna. Wprawdzie mam zaoszczędzone tysiąc złotych, starczy mi na utrzymanie się miesiąc, ale co potem? Jeśli nie znajdę natychmiast pracy, to wrócę do domu z podkulonym ogonem?"
Znalazłam ten fragment mojego pamiętnika po dwóch latach i uśmiechnęłam się z pobłażaniem na myśl o tej naiwnej dziewczynie. Tak bardzo obawiałam się przyszłości a okazało się wkrótce, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Gdyby wtedy ktoś powiedział mi jak będzie wyglądać moje życie za niedługo, nigdy bym nie uwierzyła!
Postanowiłam wyprowadzić się z domu już następnego dnia po tym, jak o wyprowadzce pomyślałam. Zdecydowałam, że musi to byś jak najdalej od mojego miejsca zamieszkania. Zastanawiałam się – Gdańsk, Lublin, a może Łódź? Najpierw postanowiłam obdzwonić ogłoszeniodawców i wybrać miasto, które zaoferuje mi najtańszy pokój. Gdy w końcu telefonicznie dobiłam targu z jednym z właścicieli, spakowałam się, wsiadłam w pociąg i ruszyłam w nieznane.
Właścicielką okazała się dziewczyna niewiele starsza ode mnie, miała około 25 lat, nazywała się Daria. Tak jak ja była niska i szczupła, jednak mogła pochwalić się o wiele większym biustem. Miała dziwny styl ubierania się. Nosiła tylko długie spódnice do kostek, czego nie rozumiałam, bo wydawało się, że miała naprawdę fajną figurę. Zastanawiałam się czy za tym kryje się jakaś większa tajemnica. Nie rozmawiałyśmy za wiele, ona całymi dniami ukrywała się w swoim pokoju, a ja w swoim. Na początku usiłowałam się z nią zaprzyjaźnić, jednak bezskutecznie. Po jakimś czasie poznałam nowych znajomych i nie dążyłam do kontaktu z Darią.
Wraz z nowym miejscem zamieszkania usiłowałam znaleźć pracę, jednak bezskutecznie. Miałam dorywcze fuchy, ale wiedziałam, że długo w ten sposób nie pociągnę. Po jednej z zakrapianych imprez ze znajomymi, wracałam do domu chwiejnym krokiem, łkając wniebogłosy, gdyż zdałam sobie sprawę, że znalazłam się w beznadziejnej sytuacji. Weszłam do mieszkania i po prostu usiadłam w przedpokoju na podłodze i ryczałam. Daria wyszła z pokoju zaspana, oczywiście w długiej koszuli nocnej.
- Stało się coś? – zapytała
- Tak, jestem nieszczęśliwa!
- I dlatego musiałaś mnie obudzić? Nie możesz być nieszczęśliwa trochę ciszej? – odparła Daria chamsko i wróciła do swojego pokoju.
Zebrałam się z podłogi i poszłam do siebie. Ale tak mnie ta małpa zza ściany wkurzyła, że koniecznie chciałam jej się zrewanżować. Poszłam pod jej pokój i zapukałam.
- Jeśli nie pali się mieszkanie, nie zalewają nas sąsiedzi, ani nie ulatnia się gaz, to daj mi spać! – krzyknęła przez drzwi.
- Wstawaj, musimy porozmawiać! – wybełkotałam
- Rano!
- Teraz!
Usłyszałam szuranie kapci i parę przekleństw, po czym Daria otworzyła drzwi.
- Czego? – warknęła
W zasadzie to nie wiedziałam po co do niej przyszłam i zapytałam tylko:
- Dlaczego nosisz zawsze długie spódnice?
- Bo nie mam nóg kretynko, a jeśli teraz nie pójdziesz spać, to jutro zerwę z Tobą umowę najmu.
Ta groźba powstrzymała mnie od dalszej konwersacji, poszłam do łóżka i wstałam dopiero popołudniu.
Gdy tylko się przebudziłam starałam się przypomnieć wydarzenia z poprzedniego wieczoru, jednak z marnym rezultatem. Pamiętam początek imprezy, powrót gorzej, ale w głowie miałam jedno zdanie "nie mam nóg, kretynko". Uświadomiłam sobie, że rzeczywiście jestem kretynką, bo byłam nietaktowna w stosunku do niepełnosprawnej osoby. Słyszałam, że Daria coś pichci w kuchni i nie chciałam tam iść, bo było mi wstyd, ale jednak kac zwyciężył i zwlokłam się z wyra. Daria nie odezwała się słowem, ja wzięłam piwo i już miałam wychodzić z kuchni, ale postanowiłam przeprosić.
- Sorry Daria, za wczoraj.
Cisza.
- Przepraszam, jeśli uraziło cię moje pytanie.
Cisza. Niezbyt gadatliwa ta moja współlokatorka.
Wykąpałam się i poszłam do mojej twierdzy. Mówi się, że na kaca najlepszy jest klin. Owszem, nie suszyło, ale po dwóch browarach byłam znowu wstawiona. Lubię ten stan, ale nie w okresie bezrobocia, gdy kasy brak, a alkohol wpędza w doła. Miałam ochotę na więcej, ruszyłam do lodówki w poszukiwaniu jakiegoś trunku. Była tam wódka, ale niestety nie należała do mnie. Znowu poszłam truć tyłek Darii. Zapukałam.
- Wejdź.
Oho. Daria chyba też coś wypiła, skoro wpuściła mnie do swojego pokoju.
- Nie chcę przeszkadzać – powiedziałam - chciałam zapytać tylko czy mogę wypić twoją wódkę z lodówki, a jutro ci ją odkupię.
- I znowu będziesz odstawiać cyrki? Nie ma mowy. Zresztą ja też miałam na nią ochotę.
- To może wypijemy ją razem? – zapytałam bez nadziei.
Cisza. Daria jest w tym dobra.
- Ok – odparła po chwili.
Poszłam po flaszkę i colę. Piłyśmy, a ja co chwilę rzucałam jakieś krótkie zdania, aby przerwać ciszę. Na szczęście po paru kieliszkach Daria zaczęła zachowywać się jak człowiek i opowiadała skąd pochodzi, gdzie pracuje i tak dalej. Następnie ja opowiadałam swoje żale i położyłam się jej na kolanach.
- Ej, przecież protezy powinny być twarde! - rzekłam
- Jakie protezy? – zapytała Daria
- No mówiłaś, że nie masz nóg.
- Powiedziałam to, żebyś się odczepiła.
- Niedługo odczepię się na zawsze, bo nie będzie mnie stać na wynajmowanie od ciebie pokoju.
Tak minął wieczór. Dzięki niemu nasze stosunki się poprawiły i można rzec, że byłyśmy koleżankami. Upływały dni, aż wreszcie nadszedł moment, którego się tak obawiałam. Dzień zapłacenia za czynsz. Miałam na to pieniądze, ale nie wiedziałam za co będę żyła, a pracy dalej brak. Udałam się do Darii poprosić, aby rozłożyła mi kwotę na raty. Powiedziała, że porozmawiamy później. Wieczorem przyszła z butelką szampana, prawie pustą.
- Jak tak dalej pójdzie, to będziemy obie musiały iść na odwyk – zażartowałam.
- Ja już byłam.
Hmm... kolejna tajemnica Darii. Ok, nie wnikam.
- Słuchaj, mówiłaś, że nie masz kasy na czynsz. Pomogę ci – powiedziała
- Byłoby super. Oddam ci jak tylko znajdę pracę.
- Nie musisz mi oddawać.
- Ale jak to? – jej słowa były dla mnie podejrzane.
- Zawrzemy układ.
- Jaki? - zapytałam. Daria mnie chyba nigdy nie przestanie zadziwiać.
- Jestem lesbijką. Nie miałam baby od studiów. Będziesz mi się tylko dawała dotykać.
Zatkało mnie. Takiej bezpośredniości się nie spodziewałam.
- Ty chyba zwariowałaś?? – wrzasnęłam. W głowie miałam milion myśli, ale jedna była najważniejsza - Daria to czubek.
- Mówię poważnie. Co to za różnica, kto cię maca? Mnie nie musisz sprawiać przyjemności, ja będę dawała ją tobie. Zamkniesz oczy i pomyślisz sobie o jakimś przystojniaku. Brad Pitt jest w modzie, tak? To udasz, że bzyka cię Brad i wszyscy będziemy zadowoleni - ja, Ty i Brad.
- Nie ma mowy! – krzyknęłam ponownie.
Daria westchnęła, odłożyła butelkę i zbliżyła się do mnie.
- Słuchaj, zróbmy eksperyment. Przecież ja nie chcę cię gwałcić, bo nie jestem zwyrodnialcem. Sprawdzimy po prostu jak się będziesz czuła, gdy cię dotknę tu i ówdzie. Jeśli niekomfortowo, to po prostu pożyczę ci tę kasę i udajemy, że nie było rozmowy.
Daria nie czekała na moją odpowiedź i rozszerzyła moje nogi. Bałam się cokolwiek odezwać i czekałam po prostu na rozwój wydarzeń. Myślałam, że od razu ściągnie mi majtki i będzie wkładała mi palce, wibrator lub nogę od stołu, ale ona kazała mi się położyć i sama położyła się obok mnie, po czym zaczęła mnie po prostu głaskać TAM przez dół od piżamy. Ku mojemu zaskoczeniu było to bardzo przyjemne uczucie. Daria miała zamknięte oczy, więc postanowiłam zrobić to samo.
- Tak się opierałaś, a cieknie z ciebie jak z kranu – stwierdziła Daria
I miała rację. Czułam, że pływam we własnych sokach. Rzeczywiście to było cholernie przyjemne, a ja nie pamiętałam już intymnych pieszczot.
- No i zgadzasz się na propozycję? - zapytała
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. To było przyjemne, a ja nie miałam kasy, ale nie chciałam być dziwką. A to byłoby zwykłe puszczanie się. Nie wiedziałam co zrobić.
Daria w tym momencie włożyła mi rękę w majtki. Zbliżyła palec do mojej dziurki, aby go nawilżyć, po czym wróciła do łechtaczki i bawiła się nią. Boże, jak mi było dobrze! Drażniła ją, a ja rzucałam się po łóżku jak szalona. Wstydziłam się swojej reakcji, ale nie umiałam zachować spokoju. Po chwili moja współlokatorka przestała, mając w nosie, że jestem napalona jak kotka w rui i powiedziała, że boli ją łeb i idzie spać. No tak, w końcu wychlała butelkę szampana. Postanowiłam dokończyć zabawę sama i w trzydzieści sekund szczytowałam.
Następnego dnia nie wychodziłam cały dzień z pokoju. Wysyłałam CV, pisałam maile do firm, dzwoniłam do ogłaszających się pracodawców. Wieczorem przyszła Daria:
- Zdecydowałaś się?
- Nie wiem co mam o tym myśleć - powiedziałam nieśmiało
- Tu nie ma nad czym myśleć. Decyduj się, bo są chętni na ten pokój.
Powiało chłodem. Była stanowcza i cóż... niemiła. Mając przed sobą wizję powrotu do patologicznego domu, odrzekłam:
- Ok. Ale powiedz mi dlaczego nosisz spódnice do kostek.
Daria westchnęła.
- Umyj się, przyjdę za godzinę i ci powiem.
CDN...