Ewa - nowa praca, nowe początki
27 czerwca 2021
Szacowany czas lektury: 14 min
Pierwsza część przygód Ewy i jej nowego życia.
Niby coś wiedziała, niby coś przeczuwała, jednak problemy i rodzinne, i finansowe, które ją dopadły, przytłoczyły ją. Miała wrażenie, że węzeł coraz mocniej zaciska się wokół niej. Długi, wierzyciele, ale przede wszystkim zawiedzione zaufanie. To bolało najbardziej. Jak mogła być tak ślepa. Owszem były jakieś symptomy, teraz – patrząc na to z perspektywy czasu – niezmiernie wyraźne. Jednak wówczas ich nie dostrzegała, a może po prostu nie chciała dostrzegać, wierząc, że wszystko jest dobrze. Przecież w końcu jej się udało. Co prawda pochodziła z tak zwanego dobrego domu, jednak domu, w którym frustracje rodziców topiły się w alkoholu i kolejnych awanturach. Uciekała stamtąd, jak tylko zdała na studia, poobijana emocjonalnie, niewierząca w siebie. Wszystko zmieniło się po zrobieniu licencjatu. Na magisterskich dołączył do nich Robert. Na początku nie zwróciła na niego specjalnej uwagi. O dość przeciętnej urodzie, chociaż ciemnych, głębokich oczach – i musiała to przyznać – fajnym tyłeczku może nie był typem faceta, na którego widok uginałyby się dziewczynom nogi, ale mógł się podobać. Nadrabiał pewną przebojowością, którą wówczas wzięła za inteligencje, dzisiaj zaś widziała w niej raczej mieszankę arogancji i cwaniactwa, które maskowały jego głupotę. Niewątpliwie jednak pomagały w zdobywaniu tak dziewczyn, jak i pozycji. Potrafił znaleźć pracę, potrafił awansować, ale chyba doszedł do granicy swoich możliwości, może nawet ciut za daleko. Wylądował na stanowisku, które nie dało się już tak całkiem braku kompetencji przykryć nonszalancją. Musiała w nim narastać frustracja, którą wyładowywał w nie najlepszy sposób. Trochę więcej zaczął pić, ale przede wszystkim – jak się później okazało – grać. Szybkie wygrane pozwalały zapewne sprawiały, że mógł poczuć się dobrze, poczuć, że znowu świat do niego należy. Jednak nie należał, długi spłacane kolejnymi długami. Kredyty, chwilówki, a najgorsze, że udawało mu się to przed nią ukryć. Nie wie, jak to jest możliwe, że uzyskiwał te pożyczki bez jej podpisu, bez jej zgody, ale udawało mu się. Jeden czy drugi wierzyciel się pojawili, ale łatwo to wytłumaczył, pomyłką, tym, że zapomniał zapłacić raty kredytu za mieszkanie. Trochę ją tylko dziwiło, że chociaż ich samochód zaczynał się coraz częściej starzeć i psuć, nie chciał wziąć kredytu na nowy. W końcu jednak sprawa się wydała. Przypadkiem. Jej własny wuj, zapytał jak tam nowy samochód. Była zaskoczona. Robert pożyczył od niego 17.000, bo brakowało mu do tego, żeby kupić nowy, bez kredytu. Miał oddać w kilka miesięcy, lepsze to niż prowizje dla banku. Tylko samochodu nie było. Zaczęła pytać, drążyć, okazało się, że takich mniejszych i większych pożyczek jest więcej. W sumie przynajmniej około 600.000 złotych. Rozwód podział majątku, a raczej długów i brak perspektyw. Owszem miała pracę, ale szybko rosnące procenty, upominający się wierzyciele, kredyt za mieszkanie, sytuacja była jasna. Musi podjąć drugą pracę. Nie da rady na cały etat, ale dorywczą. Zaczęła od udzielania korepetycji z angielskiego, ale brakowało jej doświadczenia, a napięcie związane z sytuacją, spowodowało, że była zbyt nerwowa. Klienci szybko się wykruszali, pojawiły się negatywne opinie. To jej nie pomogło, a raczej jeszcze bardziej podkopało wiarę w swoje możliwości. Dwie gwiazdki na pięć, to niezbyt dużo. Opiekunka do dzieci to też nie był najlepszy pomysł. Poza tym na rynku raczej szukano osób gotowych przyjmować zlecenia w godzinach pracy.
W czasach prosperity zatrudniali pomoc do domu. Panią, która przychodziła, sprzątała, prasowała. Pomimo dość sporej konkurencji udało jej się znaleźć kilku klientów. Z dnia na dzień była tylko coraz bardziej zmęczona. Wiedziała, że dłużej tak nie pociągnie, z drugiej strony nie bardzo miała wyjście. Część ofert, które dostawała miała charakter bardziej seksualny niż związany ze sprzątaniem. Te odrzucała grzecznie, ale stanowczo – nie, nie będzie sprzątać nago, nie zrobi loda na zakończenie. Dlatego też dość ostrożnie podeszła do kolejnej oferty. Facet, któremu się poszczęściło, przynajmniej w biznesie. Sporo zarobił, ale kosztem rodziny, żona odeszła, dzieci nie miał, właściwie poza inwestycjami i pewnym kapitałem miał jeszcze 55 lat na karku. Po odejściu żony dopadł go kryzys. Wyprowadził się, kupił nowy dom, spieniężył część interesów inwestując m.in. w mieszkania pod wynajem i restaurację. Zatrudnił ludzi do prowadzenia tych interesów. Mógł sobie pozwolić na ograniczenie zawodowej aktywności i zajęcie się własnym życiem. Ewa oczywiście o tym wszystkim nie wiedziała, miała tylko informację, że dość bogaty facet kupił dom w okolicy i szuka kobiety, która będzie przychodziła, żeby go ogarnąć, ponoć miał nieźle płacić. Zadzwoniła, powiedział, że ma już kilka kandydatek, ale jeszcze nie podjął decyzji, może więc przyjść na rozmowę kwalifikacyjną.
Dom był spory, zwłaszcza jak dla jednej osoby, naprawdę ładny. Właściciel zaś okazał się uroczym i sympatycznym człowiekiem. Oprowadził ją po rezydencji, pokazał, co należałoby do jej obowiązków. Zaproponował jej kawę i traktował z prawdziwym szacunkiem, była zaskoczona, podczas takich spotkań często właściciele starali się pokazać, kto tu rządzi i gdzie jest jej miejsce. Tutaj miała wrażenie, że to on stara się o nią. Pozostawała jednak czujna. Propozycja była konkretna. Potrzebna jest osoba, która nie tylko będzie u niego sprzątała, ale też będzie ogarniała kilka z jego mieszkań pod wynajem krótkoterminowy. Co prawda, ze względów czasowych, wydało jej się to nierealne, ale postanowiła wysłuchać propozycji do końca. Zaoferował zresztą całkiem przyzwoite wynagrodzenie. Tylko musiałaby zrezygnować z dotychczasowej pracy. I to był problem, jeżeli jej się nie uda, zostanie na lodzie. Postawiła sprawę jasno, on zamilkł na chwilę, właściwie rozmowa wydała jej się zakończona, przecież nie przedstawi oferty o zdecydowanie lepszych warunkach. A jednak – powiedział, że ma dla niej jeszcze drugą propozycję, potrzebuje asystentki do pomocy przy prowadzeniu jego biznesowych i osobistych spraw. Miałaby ciągłość pracy, stanowisko dające szansę na znalezienie w razie czego nowej pracy i pensję, której kwota zwaliła ją z nóg – 10.000 zł na rękę. To zdecydowanie więcej niż mogła się spodziewać. Jednak jest pewien szczegół – tego się obawiała – będzie musiała być dyspozycyjna przez niemal cały czas, przeprowadzić się tutaj i mocno ograniczyć swoje życie prywatne. Jednak, jak podkreślił, nie musi się niczego obawiać, nie wymaga od niej żadnych dodatkowych obowiązków, wiadomo jakich – dodał – przynajmniej, jeżeli nie będziesz miała na to ochoty. Ta ostatnia uwaga mimo wszystko trochę ją zaniepokoiła, ale perspektywa była kusząca. Będzie miała do dyspozycji dwa pokoje w niewielkim, sąsiadującym z rezydencją pawilonie, z własną kuchnią i łazienką. To – jak szybko się zastanowiła – pozwoliłoby wynająć mieszkanie, kredyt by się spłacał, a tak wysoka pensja pozwoliłaby jej w perspektywie jakichś 3 lat wyjść na prostą. Zacząć od nowa. Poczuła, że to jest jej szansa. Dostała dwa dni do namysłu i potem miała wziąć urlop w swojej pracy i przyjść na tydzień na okres próbny.
Praca okazała się w gruncie rzeczy niezbyt obciążająca i dobrze sobie z nią radziła. Łączyła pomoc w sprawach biznesowych z pomocą w pracach domowych, organizowała zajęcia osoby sprzątającej, robiła zamówienia, prowadziła korespondencję, umawiała spotkania. Ze względu na ograniczoną aktywność zawodową pana Andrzeja nie było tego jednak zbyt wiele. Sprawdziła się i dostała propozycję podpisania umowy na pół roku, z zapowiedzią, że oczywiście zostanie ona przedłużona.
Pan Andrzej w jakimś stopniu jej imponował, inteligentny, oczytany i co najważniejsze traktujący ją z szacunkiem. Czuła się prawie jak jego biznesowa partnerka. Słuchał jej zdania, rozmawiał z nią, chociaż oczywiście wszelkie decyzje należały do niego. W każdym razie dobrze dochodzili do porozumienia, zaczął jej coraz więcej opowiadać o sobie, budowała się między nimi nić porozumienia. Trochę z nią flirtował, wiedziała, że jako kobieta mu się podoba i miło ją to łechtało, ale też nigdy nie przekraczał pewnej granicy. Traktowała go więc trochę jak erotomana gawędziarza, chociaż gdzieś tam było jej miło, że wzbudzała jego zainteresowanie. Zwłaszcza że od czasu rozwodu była samotna, jeżeli nie liczyć dwu przypadkowych przygód. Dokąd trał rozwód, musiała uważać, aby nie było dowodów, że się z kimś związała, potem zbyt pochłonęły ją osobiste problemy i nie bardzo miała i czas, i ochotę na jakieś trwalsze związki. Wystarczać musiał sztuczny przyjaciel. Do domu wracała zresztą późno, wstawała wcześniej, jedynie w niedziele miała trochę czasu dla siebie. Teraz jednak zaczynała odzyskiwać swoją kobiecość. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy jeżeli kogoś pozna, to czy mogłaby go tutaj przyprowadzić.
Sama przed sobą musiała jednak przede wszystkim przyznać, że polubiła swoje nowe życie i zależało jej na tej pracy. Wszystko mogło popsuć się jednak jednego dnia, Andrzej gdzieś wyjechał – jak zapowiedział – na kilka godzin. Została sama – jak się spodziewała na całe popołudnie. Dość szybko poradziła sobie z obowiązkami i postanowiła trochę się zrelaksować. Wolno było jej wchodzić również do części prywatnej, poszła więc skorzystać z tego i włączyła film na wypasionym telewizorze gospodarza. Cóż, relaksujący nastrój, kieliszek wina i otaczający luksus, a też i seksowne sceny w filmie zrobiły swoje. Poczuła lekkie podniecenie. Zaczęła się delikatnie dotykać, rozpięła spodnie i zaczęła się masować. Podniecenie stawało się coraz silniejsze. Dość szybko zaczęła odpływać, pobyła się niepotrzebnych części garderoby i już bez skrępowania intensywnie się zaspokajała. Odpłynęła na tyle, że nie usłyszała wracającego szefa. Ten, gdy wszedł do pokoju, zdawał się zaskoczony i stanął, patrząc na rozgrywającą się scenę. Dostrzegła go kątem oka, przerażona próbowała się nakryć, a później wybiegła z pokoju, zamknęła się u siebie. Była przerażona, zawstydzona, ale też zatrwożona tym, że teraz wszystko się skończy. Andrzej dał jej godzinę, na ochłonięcie. Poszedł pod jej drzwi, zapukał, a kiedy nie otworzyła, powiedział, że rozumie, ale nie musi się wstydzić, bo przecież wszyscy takie rzeczy robimy i żeby się tym nie przejmowała, a jak będzie gotowa, to proszę niech przyjdzie porozmawiać.
Wiedziała, że nie może zostać w pokoju wiecznie. Najchętniej by się spakowała i uciekła po cichu, ale nie może – ma podpisaną umowę, obowiązuje ją wypowiedzenie, nie ma też za bardzo, dokąd uciec. Była wściekła na siebie, ale też zrozumiała, że musi sprostać tej sytuacji. Zawstydzona po jakimś czasie wróciła do rezydencji. Andrzej wykazał się taktem i nie zaprosił jej do tamtego pokoju, ale poszli do gabinetu. Podał jej kieliszek wina, mówiąc, że to na rozluźnienie atmosfery. Przy trzecim mogli już zacząć rozmawiać. Przeprosił ją, że tak nagle wszedł, nie chciał jej zaskoczyć ani zrobić jej przykrości.
- Zwolnisz mnie – zapytała cichym głosem.
- Zwolnić Ciebie? Nie, ani mi to w głowie, rozumiem, jak będziesz chciała odejść. Pozwolę Ci na to i dam świetne referencje, bo jesteś bardzo dobrą asystentką i fantastyczną dziewczyną. Możemy też zamknąć ten temat i do niego nie wracać, za jakiś czas pewnie zejdzie na dalszy plan.
Była mu wdzięczna za takie podejście, ale też czuła, że nie będzie umieć tak po prostu przejść nad tym do porządku.
- Mam jednak jeszcze jeden pomysł, który może nam wyjść wszystkim na dobre. Widziałem cię, co prawda przypadkowo, ale w sytuacji intymnej. Nie chcę byś cokolwiek robiła wbrew sobie, ale wiesz, jestem samotnym, już nieco starszym człowiekiem. Ten widok mnie nie tylko zaskoczył, ale nie będę tego przed tobą ukrywał, też niezwykle spodobał mi się. Widzę, że jesteś naprawdę namiętną kobietą, co jest wspaniałe. Możemy na tym obydwoje skorzystać, nie chcę jednak abyś robiła cokolwiek wbrew sobie czy czuła się do czegoś zmuszona. Przemyśl moją nową propozycję, jeżeli ją zaakceptujesz i będziesz na nią gotowa to wtedy i tylko wtedy ma ona sens. Jeszcze raz to podkreślam chcę, abyś czuła się całkowicie wolna przy podejmowaniu tej decyzji, ale Ewo, nie ukrywam byłoby dla mnie wspaniałe móc cię tak częściej oglądać. Wiem, że się wstydzisz, dlatego nie proszę cię o to, żebyś mi robiła takie pokazy – przynajmniej jeszcze nie teraz. Ale chciałbym, żebyś została moją seksowną asystentką. Nie musisz nic ze mną robić, nie bój się. Wystarczy mi, że będziesz przychodziła do pracy seksownie i wyzywająco ubrana, że czasem przyjdziesz bez staniczka w prześwitującej bluzeczce, a czasem może z odkrytymi piesiami. Wszystko zależy od Ciebie, im dalej się jednak posuniesz – tym wyższa będzie twoja gratyfikacja.
Była zaskoczona, poczuła się oburzona tą propozycją, ale sposób, w jaki ją przedstawił i nić sympatii, jaka między nimi dotąd powstała, sprawiły, że nie zareagowała gwałtowanie. Przeciwnie opanowanym, ale jak jej się zdawało stanowczym tonem powiedziała:
- Andrzej, ja nie mogę, przepraszam, ale nigdy się na takie rzeczy nie godziłam.
- Spokojnie, nie musisz odpowiadać dzisiaj. Weź sobie dwa dni wolnego, spokojnie przemyśl moją propozycję.
To były dwa trudne dni. Jej na nowo uporządkowany świat zaczął się walić, ale – sama musiała to przyznać – po części z jej winy. Gdyby tego nie zrobiła, gdyby go nie sprowokowała, nic by się nie stało. To w końcu tylko facet, trudno go nawet winić. Podobam mu się, ale przecież nie dam rady tak przed nim stanąć. Z drugiej strony wizja utraty tej pracy, a obawiała się, że tym może się to skończyć, ją paraliżowała. W końcu dałaby tylko trochę dodatkowej przyjemności starszemu mężczyźnie, któremu przecież wiele zawdzięcza. Wyobraźnia zaczynała robić swoje, widziała, jak staje przed nim naga, jak ją ogląda, próbowała odrzucić ten obraz, ale musiała przyznać, że gdzieś tam w środku rodziło się pożądanie. Rozsądek i wpojona przyzwoitość kazały jej rzucić to miejsce natychmiast, jedna natura i chłodna analiza sytuacji mówiły jej, żeby spróbować.
Drugi dzień minął nieubłaganie. Musiała zdecydować, wahała się do ostatniej chwili, ale w środę wiedziała co ma zrobić. Włożyła – jakby to było najnormalniejszą rzeczą na świecie – cienką białą bluzkę bez staniczka, mocno rozpięła dekolt. Jej piesi nie były całkiem na wierzchu, ale też bez problemu można było je dostrzec. Pamiętała o zasadzie – jak pokazujesz więcej z góry, to mniej z dołu, tym razem jednak czuła, że nie chce być grzeczna. Włożyła dość krótką spódniczkę, sięgającą jej do połowy ud. Na stopy założyła szpilki. Po chwili wahania ściągnęła majtki. Jakby to było najnormalniejszą rzeczą na świcie poszła do swojego biurka i usiadła przed komputerem. Andrzej pojawił się po około pół godzinie. Uśmiechnął się i powiedział, że cieszy się, że się zdecydowała. Ewa zaś przez ten czas oczekiwania na jego przyjście poczuła prawdziwe podniecenie. To, że siedziała i czekała, kiedy on przyjdzie, że wjedzie i po prostu będzie mógł ją zobaczyć prawie nagą. To było krępujące, dziwne, ale ekscytujące. Tak ekscytujące, że poczuła lekką wilgoć. Musiała to sama przed sobą przyznać, chciała tego. Naprawdę tego chciała.
To była dziwna sytuacja dla nich obojga, krępująca, trudno było nad nią przejść tak po prostu do porządku dziennego.
- Jesteś piękna – wyszeptał.
Jeżeli nie chce utknąć w martwym punkcie, poczuła, że musi coś zrobić dalej, poczuła, że cholernie chce zrobić coś więcej. Powoli, patrząc na Andrzej rozpięła bluzeczkę i pozwoliła wydobyć się swoim piersiom. Przesunęła po nich lekko dłonią. Zaczęła się robić naprawdę napalona. Potrzebowała zaspokojenia, potrzebowała kutasa. Wielkiego twardego kutasa. Och! Jęknęła i powoli odwróciła się na fotelu w jego stronę. Rozsunęła nóżki. Boże co ja robię przebiegło jej przez głowę, ale już nie mogła tego zatrzymać. Uniosła je lekko pokazując swoją cipkę. Tak, chciała, żeby ją widział, żeby widział jaka jest podniecona, żeby się podniecał patrząc na nią. I się nie zawiodła. Andrzej był wyraźnie pobudzony. Zaczął też masować się przez spodnie. Jej cipka zrobiła się już naprawdę nabrzmiała, nie myślała racjonalnie, owładnął ją wewnętrzny ogień, żądza gaszona przez miesiące upadku małżeństwa, rozwodu i tych niezbyt satysfakcjonujących przypadkowych seksualnych zabaw. Teraz mogła być sobą. Mogła przed nim się zaspokajać, nie dlatego, że on tego chciał, a przynajmniej nie tylko dlatego, ale dlatego, że ona tego pragnęła. Nie potrafiliby powiedzieć, ile trwał ten ich wspólny seans, ona z nogami rozłożonymi po bokach fotela, a on z już wyciągniętym członkiem zaspokajali się parząc na siebie. Przeżyła naprawdę intensywny orgazm, po chwili zobaczyła też jak dochodzi Andrzej. To było coś zupełnie nowego, odkryła w sobie zupełnie nowe nuty. Jednak czuła, że chce więcej, że to początek. Teraz już bez zbędnych słów zdjęła z siebie bluzkę i spódniczkę. Została cała nago. Tego pragnęła. Andrzej przyglądał się jej – jesteś niesamowita, proszę już zawsze chcę cię taką oglądać. Musimy ustalić chyba nowe zasady naszej współpracy.
Tym razem zaprowadził ją na kanapę, na której wszystko się zaczęło. Wyjął butelkę wina, pierwszy kieliszek pozwolił przełamać skrępowanie, przy kolejnych wspólnie ustalili nowe zasady. W końcu Ewa była w pracy i nawet jeżeli nieformalnie to trzeba było je precyzyjnie określić. Przede wszystkim więc musi na terenie rezydencji chodzić nago lub półnago. Poza czasem, kiedy będzie miała okres, nawet jeżeli coś będzie miała na sobie, to na życzenie będzie musiała to zdjąć i pokazać się. Nie wolno jej się przy tym zakrywać ani niepotrzebnie zasłaniać. Wtedy, kiedy Andrzej będzie się jej przyglądać, powinna rozkładać szeroko nóżki, żeby miał w nią pełny wgląd. Może wówczas zacząć się masować, za co będzie dostawać dodatkową premię. Andrzej dał jej podwyżkę, dodatkowe 5.000 zł i obiecał premię, jeżeli uzna, że dobrze się stara. Kolejne dni i tygodnie mijały im na pracy i wspólnych seansach. Ewa powoli oswajała się ze swoją nagością, z tym, że jest oglądana i że – co by nie było jednak obcy mężczyzną – ją obserwuje i bez skrępowania korzysta z tego, co mu pokazuje. To było dla niej nowe doświadczenie. Coraz bardziej naturalne i coraz lepiej odnajdywała się w tej roli. Andrzej z zadowoleniem obserwował jej przemianę. Wiedział, że to dopiero początek jej nowej drogi…