Ilustracja: Ronin

MILF Story - Obsesja

9 czerwca 2023

Szacowany czas lektury: 23 min

Miłej lektury.

Planowała to już od dłuższego czasu. Nie. Nie planowała, a o tym myślała. Wiedziała, że na tym musi się to skończyć – tylko na myśleniu o koledze syna, nic więcej. Nic! Plany powinny mieć realną szansę na realizacji, w tym przypadku nie mogło być o tym mowy. A w myślach przecież mogła wszystko. Nikomu nie musiała się do tego przyznawać.

W zasadzie od kiedy jej Radek i Sebastian się polubili, kolega syna ją czymś przyciągał. To był niezdefiniowany magnetyzm. Ten tajemniczy młodzieniec chodził wtedy z jej synem do pierwszej klasy liceum. I już wtedy, w chwilach doskwierającej samotności, wspomagała się fantazjami o tym przystojniaku. Kiedy pierwszy raz pomyślała o nim jak o kochanku, zadziałało – rozkosz bardzo szybko rozlała się w jej ciele z siłą tsunami. Sebastian zagościł wtedy w jej intymnym życiu na dobre. To nie było do niej w ogóle podobne, ale kiedyś wiele rzeczy nie było, na szczęście świat się zmieniał. Jej intymny również. Z czasem wyobrażenia stawały się śmielsze i zamieniały się w fantazje, pieszczoty odważniejsze, aż, w dalszej konsekwencji niedosytu, wyobrażenia zmieniły się w pragnienia, którym nie była w stanie postawić tamy. Sebastian stał się jej obsesją. Często miała do siebie pretensje, że wciąż karmi się erotycznymi fantazjami o nastolatku, ale tylko to dawało jej ulgę, a pieszczoty zmieniało w istny taniec ze zmysłami. Nawet jeśli wiedziała, że postępuje źle. A może właśnie dlatego? Na szczęście nikt poza nią nie znał tych nieprzyzwoitych myśli, za które z pewnością powinna pójść do piekła. Czasem sama uznawała to za zbyt daleko idącą perwersję, jednak pocieszała się, że jest na tyle dojrzała i rozsądna, że nie dopuści do tego, by jakaś pochopna decyzja, głupota, zburzyły porządek i ustalony rytm jej życia. Lubiła marzyć i na marzeniach miało się to wszystko skończyć.

Nie potrafiła sobie wytłumaczyć, co zdecydowało, że to Sebastian wdarł się w jej myśli, a nie inni koledzy syna. Wielu było roślejszych, przystojniejszych, bardziej zabawnych. Ona jednak przykleiła się myślami do tego spokojnego młodzieńca. Jej paluszki szybko stały się tymi wyimaginowanymi przyjaciela syna, a od pewnego czasu, kupiony w tajemnicy przed mężem wibrator, często nazywała właśnie imieniem najlepszego kolegi Radka. Nie za każdym razem, ale często.

Wciąż musiała udawać, że chłopak był jej obojętny. Nie było to łatwe, bo Sebastian był częstym gościem w jej domu. Radek go zapraszał po szkole, zdarzało się, że w soboty jadał z nimi wspólne obiady. Na szczęście nie wiedział, co ona sobie o nim wtedy myślała.

Wszyscy przywykli do obecności Sebastiana. Rodzice Radka cieszyli się, że syn ma takiego towarzysza. Adam (pan domu) doceniał wspólną pasję chłopaków, nie wartościując jej, choć granie na konsoli, nie było czymś, czym można się było chwalić. Uważał jednak, że dzięki temu taka kumplowska relacja się cementuje. Janina doceniała charakter i sposób bycia częstego gościa, bo ten był skromny, kulturalny i ogólnie dobrze wychowany. To pozytywnie wpływało na zachowanie jej syna. Może Sebastian nie był przebojowy, ale wystarczyło, że Radek nadrabiał za nich dwóch. Cieszyła się, że syn napotkał na swojej drodze nad wyraz dojrzałego, mądrego i rozsądnego rówieśnika.

Odkąd po jednym wakacyjnym grillu (po zakończeniu pierwszej klasy liceum) Sebastian odprowadził jej pijanego syna do domu (choć reszta grupy w ogóle się nie przejęła śpiącym na leżaku Radkiem i „zwinęła się” na miasto), doceniła, najpierw jego poświęcenie, a po wszystkim koleżeńską lojalność. Znowu Sebastian okazał się bardzo odpowiedzialnym młodzieńcem.

To chyba wtedy pierwszy raz spojrzała na Sebastiana jak na mężczyznę, nie krnąbrnego nastolatka. Zaimponował jej opanowaniem i tą deficytową wśród jego rówieśników odpowiedzialnością. Ponadto spowodowała to sama niecodzienna sytuacja, która zmuszała do refleksji. Radek spał już jak zabity w swoim pokoju (oczywiście to Sebastian go tam zatargał), a ona zdenerwowana stała w kuchni, nie wiedząc, co zrobić – zadzwonić do męża i go poinformować o wybryku syna, czy zachować to w tajemnicy. Nie zauważyła, że Sebastian stoi i czeka na colę, którą mu obiecała podać z lodówki, bo po tak trudnej nocnej podróży przez pół miasta, nie dość, że padał ze zmęczenia, był spragniony jak Beduin na pustyni. Widząc ją zafrasowaną, nie upomniał się o napój. Z tego całego zamieszania dopiero wtedy zwróciła uwagę, że przemyka po kuchni w samej piżamce, przez którą (o zgrozo) przebijało wszystko, co przed innym niż mąż facetem powinno być ukryte. Ale udała, że to nic nadzwyczajnego, że ją to nie peszy. Głupio było iść do sypialni i nagle wrócić przebraną, gdy wcześniej paradowała w erotycznej piżamce. Nikt poza nią nie wiedział, dlaczego dziś założyła na siebie tę “mgiełkę”. Adam przecież był na służbowym wyjeździe, Radek miał spać u Sebastiana, więc ona… zaplanowała sobie czas po swojemu. Niestety nieodpowiedzialna postawa syna zmieniła wszystko. Teraz wolała, by kolega Radka myślał, że taki strój do spania to u niej norma. To odwróci podejrzenia. I wtedy ta świadomość bycia prawie nagą (przecież sama nagle zaczęła dostrzegać, że jej cycki się kołyszą, a sutki przebijają koronkę), uruchomiła całą lawinę myśli. Wtedy też pomyślała, jakie Sebastian miałby o niej zdanie, gdyby usiadł na sofie i przypadkowo podniósł beżową poduszkę. Tę po prawej stronie siedziska. Tam, kiedy zaalarmowana pukaniem do drzwi i panikując, poprawiała ubiór, szybko ukryła wibrator. Miała nadzieję, że chociaż go wyłączyła. Musiało tak być, bo nie słyszała charakterystycznych odgłosów wibracji. Gdyby było inaczej, nie mogłaby się wytłumaczyć, że to wyciszony telefon, bo ten leżał teraz obok niej na blacie kuchennych mebli. 

To tamtej nocy pierwszy raz pojawiła się myśl, że okoliczności sprzyjają… Kiedy to w myślach nazwała, przeszyły ją fale podniecenia i dziwnego strachu, że myśli o czymś tak niedorzecznym, ale w zasadzie możliwym. I w odganianiu sprośnych wizji, nie pomagały jej ukradkowe spojrzenia zawstydzonego, ale jakże zdeterminowanego do przyglądania się kobiecemu ciału Sebastiana. Robił to na tyle „grzecznie” i prawie dyskretnie, że udawała nieświadomą, że pokazuje za dużo. Ignorowała zachowanie młodziana, które normalnie powinna zganić. Momentami czuła dumę, że przyciąga oczy nastolatka. Piersi wciąż miała niezłe, a brodawki urocze – o małej średnicy i barwie kawy latte. O futerko poniżej pępka też bardzo dbała i sama uznała, że wąski paseczek włosków wygląda bardzo estetycznie, wręcz dziewczęco. A nawet na nieco pulchny tyłeczek nie mogła narzekać, bo nie było na nim śladu pomarańczowej skórki. Był ładnie zaokrąglony i jędrny. Nie miała się czego wstydzić, a nawet mogła się chwalić.

Gdyby chociaż czasem jej Adam tak na nią patrzył, jak wtedy ten zawstydzony małolat, jej małżeństwo wciąż by kwitło.

Nie, nie. Wtedy nawet ekstremalnie podniecona, nie wyobrażała sobie, by cokolwiek się mogło wydarzyć. Nawet jeżeli od kilku lat nie układało im się z mężem najlepiej, a kryzys przyjął formę obojętnego codziennego mijania się. Może nie było źle, ale płomień namiętności ich związku przygasiła rutyna. Przyzwyczaili się do siebie.

Ona czytała dużo książek. W fikcyjnym świecie miłość bohaterów często wkraczała w zupełnie inny wymiar – ten przez nią upragniony. Marzyła o takim w swoim związku. Choć raz na jakiś czas pragnęła emocji, namiętności, poczuć się tą najważniejszą na całym świecie. Ostatnio w jej małżeństwie emocje się pojawiały, ale głównie w trakcie sporów i kłótni. Namiętność (w zasadzie jakaś jej pochodna niższego rzędu) wkraczała do łóżka, ale zazwyczaj na warunkach męża. A ważna czuła się tylko w trakcie seksu (czasem chwilę przed, kiedy mąż zmierzał do wiadomego). Kiedy tylko Adam się spuszczał, zainteresowanie nią znikało. Zazwyczaj do następnego razu – kilka dni później. Od pewnego czasu liczyła to w tygodniach. Była tym stanem rzeczy zmęczona. Lubiła seks, raczej go nie odmawiała mężowi, ale on co raz rzadziej korzystał z jej przychylności. Ona sama próbowała wprowadzić do alkowy trochę ognia, ale po kilku wykrętach męża zrezygnowała z inicjowania zbliżeń, bo czuła się upokorzona odmowami. Przecież wiedziała, że w związkach koleżanek i przyjaciółek to faceci proszą się o bzykanie i jakieś łóżkowe nowinki, nie odwrotnie.

To życie zmusiło ją do powrotu do alternatywnych sposobów radzenia sobie z seksualnym napięciem. Już kiedyś nie były jej obce, ale uznała, że w małżeństwie nie ma na to miejsca, że od zaspokajania potrzeb jest mąż, a nie własne dłonie i zabawki. Masturbację uznawała za oszukiwanie drugiej strony. Tak sobie wmówiła, bo nikt jej niczego przecież nie zabraniał. Adam nawet kilka razy prosił, by zrobiła to przy nim. Po latach wróciła jednak do samodzielnych pieszczot, które nie dość, że dawały jej ulgę, to wręcz ją pobudzały do życia. Po każdej intymnej sesji czuła, że jej zblokowane czakry się udrożniają, że energia zaczyna w niej krążyć jak należy, że rozkwita. Miała nadzieję, że ta „samodzielna dbałość o zdrowie psychiczne” (tak sobie to tłumaczyła) uwolni ją od częstych myśli o seksie, jednak szybko okazało się, że było odwrotnie. Łatwość z jaką mogła rozładowywać napięcie, doprowadzała do tego, że początkowo pieściła się kilka razy w tygodniu. Z czasem częstotliwość malała, ale pieściła się w miarę regularnie, według potrzeb i nastroju.

Niestety na męża wciąż nie mogła specjalnie liczyć. Odkrywała więc na nowo świat kobiecych możliwości i technik. Przysługiwały się takiemu rozwiązaniu częste wyjazdy męża i wieczna nieobecność w domu nastoletniego syna. Z czasem intymne zabawy wpisały się w styl jej życia, jak jazda na rowerze, spacery, czy pielęgnowanie roślin na balkonie.


 



 

– Przestań, tak się nie robi – szeptał Sebastian. Sam nie wiedział, dlaczego mówił tak konspiracyjnie, przecież byli w mieszkaniu tylko on i Radek.

– Ty przestań. Zobaczysz, spodoba ci się – namawiał prowodyr przedsięwzięcia. – Tylko nikomu nie mów – zastrzegł. Lubił, kiedy coś się działo, a Sebastianowi ufał jak nikomu innemu. Nie obawiał się, że ten komuś opowie, co widział. Dziś chciał się popisać, zaimponować koledze.

– Radek!, dajmy spokój.

Niestety Radek go nie słuchał i już wchodził do sypialni rodziców.

– Pokażę ci coś, ale… u ciebie też zrobimy małe przeszukanie – postawił warunek Radek. Nie chciał zdradzać, że mama przyjaciela od pewnego czasu go kręci i chciałby pomyszkować w jej szufladzie z bielizną. – Adrenalina zawsze mi przy tym skacze – uśmiechnął się.

– Nie, nie potrzebuję… szperać w czyichś rzeczach – próbował stawiać się Sebastian.

– Zaraz będziesz mówił inaczej. Ja tam czasem… lubię… powęszyć tu i tam. – Radek wysunął szufladę białej komody, zanurzył w niej rękę i spośród licznych fatałaszków wyjął delikatną i bardzo skąpą czarną koronkę.

– Twoja mama takie coś nosi? – zdziwił się Sebastian, ukrywając wzbierającą w nim ekscytację. Materiał bielizny nie dość, że przypominał folię (tak był przezroczysty), to składał się głównie ze sznureczków. Sebastian denerwował się tym przeszukaniem, bo przecież łamali ważne społeczne zasady.

– Takie, i takie… – Rozbawiony Radek przez chwilę coś szukał, po chwili wyjmował kolejne szmatki i rzucił je na miejsce, jakby bielizna mamy nie była dla niego czymś szczególnie interesującym. – Ciekawsze ciuszki trzyma na najniżej półce w szafie. Z tyłu za ubraniami – zakomunikował. – Pewnie zakłada je, kiedy zabawiają się z tatą. Ale… tam nie będziemy szperać – stwierdził.

Sebastian w ostatniej chwili ugryzł się w język, bo wręcz chciał przekonać kumpla, by jednak tam zajrzeli. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie chciał się przyznać, ale tak go zaintrygowały tajemnice pani Janiny, że przez chwilę był gotów znosić siarkę, smołę, a nawet płomienie.

– Twoja mama też nieźle wygląda – stwierdził Radek. – Pewnie nosi pod sukienką podobne, co? – zaśmiał się.

– Nie wiem. Nie szperam w jej rzeczach.

– Porządniś – skomentował ironicznie Radek. – Ale pewnie chodzi czasem w samej bieliźnie po domu. Moja tak robi. W staniku i majtkach. To przecież normalne. No nie w takich – roześmiał się, kołysząc zawieszonymi na palcu wskazującym czerwonymi stringami. – Te pewnie też zakłada tylko dla ojca. – Po chwili wrzucił szmatkę, a w zasadzie splecione ze sobą sznureczki do szuflady.

– Moja się bardzo pilnuje. Kilka razy ją widziałem, ale… to było przypadkiem. Wiesz, że moi starsi są… inni od twoich – tłumaczył Sebastian.

– No – potwierdził Radek. – Inni od wszystkich – dodał zabawnie. – Czasem mogliby kije z tyłków wyjąć. Dobrze by im to zrobiło – zaśmiał się, bo rzeczywiście rodzice przyjaciela byli sztywniakami – do bólu poprawni, zawsze nienagannie ubrani, idealni. Inteligenci bez skazy, ludzie jak z obrazka.

Sebastian nie lubił, jak ktoś mówił tak o jego rodzicach, mocno wpojono mu szacunek do nich, ale nie chciał upominać Radka, by samemu nie wyjść na sztywniaka. Sam uważał, że jego rodzice mają sporo wad, ale nie trąbił o tym na lewo i prawo. Nawet Radkowi mówił tylko to, co uznawał za małoistotne.

– Dobra, chodźmy już – namawiał kolegę wciąż zmieszany Sebastian. Był podniecony sytuacją i tym, co widział, ale sumienie wciąż go alarmowało, że nie powinien tu być.

– Chcesz zobaczyć coś ciekawszego? Spodoba ci się. Zapewniam – zarechotał inicjator przeszukiwań. – Ale jak komuś powiesz, to po tobie – powiedział poważnie.

– Nie wiem, czy chcę. – Sebastian odpowiadając, niby obojętnie wzruszył ramionami i rozejrzał się po sypialni. W jego domu nie do pomyślenia byłoby pozostawienie łóżka w takim stanie. Rozburzona pościel, na niej leżała jakaś sukienka, obok pusty wieszak. Pewnie pozostałości porannego niezdecydowania pani Janiny, co na siebie włożyć.

W tym czasie Radek otworzył drzwi ogromnej szafy, klęknął na podłodze i wcisnął rękę głębiej. Po chwili wyciągnął niedużą damską czerwoną torebkę.

– To teraz patrz, co kiedyś odkryłem – śmiał się cwaniacko, po czym odpiął zatrzask i z wnętrza wyjął wibrator. Sporej długości obiekt wiernie odwzorowywał kształt penisa. Nawet kolor sztucznej skóry wyglądał bardzo naturalnie.

Oczy Sebastiana nie tyle się powiększyły, co zapłonęły ciekawością, a podniecenie uderzyło w niego jak kilkumetrowa morska fala.


 



 

Jakie to, kurwa, upokarzające! – powtarzała w myślach Janina i choć widziała, co działo się między jej udami, nie potrafiła powstrzymać dłoni, która co chwilę robiła sobie wycieczki pod majteczki tylko po to, by kilka razy trącić wrażliwą grudkę. Pączuszek, który na każde muśnięcie reagował dyskretnymi drgawkami całego ciała, błagał o więcej. Nie irytowało ją to, że się masturbuje. Irytowało ją to, że robi to jak gówniara. Siedziała na muszli klozetowej w pracowniczej toalecie z odgarniętymi na bok majteczkami i pilnując, by z ust nie wydobył się choćby jeden podejrzany dźwięk, dyskretnie pocierała szczyt warg sromowych. Te prześlizgiwały się pod jej paluszkami, jakby chciały uciec. Śluz wypływał ze szczelinki jakby biło z niej leśne źródełko.

Dziś odpuściła Sebastianowi. Ułożyła bardziej realistyczną fantazję. Dyrektor finansowy od dawna jej się podobał, w dodatku sam się wprosił do udziału w jej fantazji, kiedy wcześniej wpadł do jej gabinetu. Biurowe fiku-miku z szefem? Czemu nie – pomyślała, gdy wyszedł i sama prawie pobiegła do toalety, by odnaleźć przestrzeń, gdzie będzie mogła się na chwilę zapomnieć, nie ryzykując, że ktoś znowu otworzy drzwi. 

Dziś po prostu nie wytrzymała.

Przygoda, jak w dwóch wcześniejszych przypadkach, zaczęła się w jej gabinecie. Tyle że poprzednie tam się skończyły, dzisiejsza nie. Na szczęście miała własne biuro, gdzie czuła się na tyle pewnie, że pozwoliła sobie na pewne szaleństwo. Dziś dłoń zniknęła więc pod biurkiem (podobnie jak poprzednio), zjechała po udzie do krocza, gdzie błyskawicznie pojawiła się wilgoć. Teraz sobie dziękowała, że nie walczyła z szefem do upadłego i nie przypadł jej większy nowocześniejszy gabinet. Tamten był cały przeszklony i żaden ruch w fotelu, nie umknąłby oczom reszty zespołu. Nie miałaby szansy na coś takiego, jak teraz. Dziś znowu odważyła się trochę popieścić w pracy. To miała być tylko chwilka zabawy, chwila zapomnienia. Nawet taki plan poprzedziła długa walka z samą sobą, przez co jeszcze bardziej wzrosło podniecenie. Miała też przecież świeże wspomnienia. Pierwszy raz (w poprzednią środę) był pełen nerwów, a orgazm przyszedł nie tyle niespodziewanie, co błyskawicznie. Za drugim razem było podobnie. Ale był wtedy piątek i pustki w biurze i aż się prosiło skorzystać z okazji. Niestety dzisiaj (wtorek), w dniu sporego zamieszania, napadła ją natrętna potrzeba ulżenia swoim potrzebom. Wszystkiemu było winne ciągnące się za nią od samego rana wspomnienie erotycznego snu. Tak jak było poprzednio, denerwowała się, wręcz bała, że ktoś wejdzie i ją przyłapie. To byłaby katastrofa, bo biurowe kanały plotkarskie nie znały litości, nie oszczędzały nikogo. W firmie zdarzało się, że sprawy były tak naglące, że pracownicy zapominali o pukaniu. Zresztą, po co by mieli? W biurze nie było miejsca na uzurpowanie sobie prawa do prywatnej przestrzeni. Łatwo więc mógł ją ktoś przyłapać.

I prawie się tak stało. Asystentka szefa, Magda – zadufana karierowiczka, wpadła do jej biura jak do siebie. Na szczęście, zanim Magda wyłoniła się zza drzwi, ktoś ją zatrzymał na korytarzu jakimś pytaniem. Te trzy sekundy, kiedy opieprzała szeregowego pracownika za niekompetencję i zawracanie głowy, pozwoliły przerażonej Janinie zebrać się w sobie. Niezauważenie zjechała wcześniej podwiniętą na biodra spódniczką do kolan, wytarła dłoń w koszulę, a zaczerwienienie na twarzy wytłumaczyła skokiem ciśnienia po drugim tego dnia espresso. Miała tylko nadzieję, że po gabinecie nie rozchodzi się intymna woń, która mogłaby budzić podejrzenia.

Dlatego po wyjściu Magdy, Janina zarzekała się, że już nie spróbuje ponownie. I dobrze, że walczyła ze słabościami, bo kilka minut później, również bez pukania, wpadł do niej dyrektor finansowy, by przekazać informacje w sprawie Tex-budu.

Janina jednak przegrała – nie wytrzymała dłużej niż pół godziny. Wszystko przez to, że nie potrafiła się na dłużej skupić, a projekt tego wymagał. Poza tym nieustannie była wilgotna, wierciła się na fotelu, pocierała kolanami, co doprowadzało ją do szału. Wpadła więc na wyjątkowo głupi pomysł.

Później opuszczając firmę, nie wierzyła, że dopuściła się takiej szalonej akcji. Przecież kiedy się pieściła, do toalety wchodziły, i z niej wychodziły, kolejne osoby. Mogły ją usłyszeć. Nie było sporego ruchu, ale jakiś był. A szczytując, zagryzała ściśniętą w pięć dłoń, by ryzyko jęku, czy pomruku, zminimalizować do granic możliwości. Ale czy to się udało? Na szczęście nie było wtedy w pomieszczeniu nikogo poza nią. Przynajmniej tak jej się zdawało. Po wszystkim, nie wyszła, a wyfrunęła z kabiny. Myjąc dłonie i patrząc sobie w lustrze w oczy, śmiała się do siebie jak wariatka. Ty masz męża i prawie dorosłego syna! Co ty wyprawiasz!? – powtarzała w myślach, wciąż czując błogi efekt „swojej pracy”.

Siedząc wieczorem w domu przed telewizorem i wspominając szalony wybryk, dostrzegła zagrożenia, jakie niosły ze sobą jej nieprzemyślane zachcianki i pierwotne (również nieprzemyślane) reakcje. Patrząc na to na trzeźwo, uznała, że to mogło wiele zmienić w jej życiu. Wystarczyło, że ktoś by ją usłyszał. Obiecała sobie, że będzie się bardzo, ale to bardzo pilnować, a najlepiej tego typu “pracę” przynosić do domu.

Przez kolejne miesiące naprawdę dobrze się pilnowała, choć zdarzyło jej się jeszcze kilka razy ulec pewnym podszeptom.


 



 

Sebastian patrząc ukradkiem, na szykującą kolację mamę Radka, dostrzegał kolejne cechy, które przekonywały go, że pani Janina jest naprawdę atrakcyjną kobietą. Nie tylko dlatego, że będąc w takim wieku, „trzymała się” się całkiem nieźle. Figura miła dla oka, kobiece atuty wyraźnie zaznaczone giętymi liniami, ubiór zawsze stylowy i smaczny. Bardzo dbała o siebie. I wiedział, że nie robiła tego dla męża, a dla własnej satysfakcji. Do pracy nosiła kreacje pełne szyku, modne; ubiór domowy to casualowa wygoda z nutką umiarkowanego seksapilu. Sebastian uwielbiał panią Janinę w szortach i zwykłej bawełnianej koszulce. Często ją taką widywał. O dziwo świetnie wyglądała też w bluzie z kapturem. A w sportowych spódniczkach to już w ogóle cud-miód.

W spojrzeniu na mamę kumpla wiele zmieniła wycieczka do jej sypialni, kiedy to poznał nie tylko jej intymną garderobę, ale też kobiecy sekret. Niby wiedział, że kobiety korzystają z takich zabawek, ale żeby pani Janina? Nie mieściło mu się w głowie, że robi to osoba, z którą on często rozmawia. Ale nie to było najważniejsze, choć wciąż przebijało się do głównego nurtu myśli młodzieńca. Ważne było, że pani Janina zazwyczaj była pogodna, ciepła, emanowała sympatią. To go przyciągało. Dużo się uśmiechała i była typową troskliwą mamą, ale nie nadopiekuńczą. Idealny balans. Dbała o Radka, zasypywała go pytaniami o szkołę, kolegów, o życie nastolatka. Zupełne przeciwieństwo jego mamy – chłodnej, powściągliwej i wiecznie zapracowanej.

Teraz spoglądając na panią Janinę i dziękując jej za umyte jabłko, na samą myśl, że ta kobieta wsuwa w pochwę sztucznego członka (musiało tak być, bo przecież po coś go miała), którego on widział, ba, nawet dotykał, przyprawiała go teraz o palpitacje serca. Dyskretnie opuścił oczy i sprawdził, czy wzwód jest dobrze maskowany przez jego jeansy. Na szczęście tak.

Schodząc później po stopniach klatki schodowej, nie rozumiał, jak mógł tak przedmiotowo myśleć o pani Janinie. Dawała mu tyle sympatii, tyle dobra, a on prowadząc z nią rozmowę o bieżącym repertuarze kina, nawet przy jej synu, rozbierał ją w myślach i wyobrażał sobie, co mógłby z nią zrobić, gdyby byli tylko we dwoje. Wciąż nie potrafił pozbyć się z otoczenia woni jej perfum Dolce i Gabbana „The One”. Pani Janina ubrana w ten zapach, właśnie taka dla niego była – jedna-jedyna. Nie wyobrażał sobie, by mógł spróbować posunąć się choć krok dalej niż marzenia o…, ale wiedział, że dzieje się z nim coś, na co nie był gotowy, z czym sobie nie radził. A nie zwierzy się przecież Radkowi, że pociąga go jego mama.


 



 

Drzwi do mieszkania Radka otworzyły się powoli. Sebastiana jednak nikt nie przywitał. Zajrzał więc do środka. Janina rozmawiała przez telefon i gestem ręki dała znak gościowi, by ten wszedł.

– Dzień dobry – przywitał się kulturalnie Sebastian, skinął też szarmancko głową. – Przyszedłem do… – uciął, bo pani Janina pokazała, by nic nie mówił, bo jej to przeszkadza w rozmowie.

– Dzień dobry – przywitała go po chwili uśmiechem. – Wiem. Radek zaraz będzie – dodała, po czym obróciła się plecami i wytłumaczyła znajdującemu się na linii rozmówcy, że nie mówiła do niego. – Wejdź. Napijesz się czegoś? – zapytała kurtuazyjnie, na ułamek chwili zasłaniając mikrofon telefonu, dociskając go do lewej piersi. – Tam masz colę. Częstuj się – kiwnęła głową w stronę kuchni. – Przepraszam, ale to ważne – spojrzała na trzymany w dłoni telefon, po czym szybko wróciła do przerwanej rozmowy.

Chłopak patrzył, jak pani Janina chodzi po pokoju dziennym, jak pewnie, a zarazem kobieco stawia kroki, jak kręci biodrami. Nie miała świadomości, że jej pupa zmysłowo się kołysze i przyciąga wzrok gościa, a on widział w tym może nie zmysłową perfekcję, ale niezwykle podniecający obraz. Dałby wiele, by zobaczyć te pośladki opięte koronkową bielizną. Za poznanie kryjących się między udam tajemnic, mógłby umrzeć. 

Ciekawe, który model majteczek ma dziś na sobie? – dywagował. Po chwili, dzięki wyraźnie odznaczającym się na opinającej pośladki spódniczce krawędziom bielizny, wiedział, że dziś nosiła ten bardziej skąpy. Żałował, że kiedy Radek pokazywał mu fatałaszki mamy, nie przyjrzał się im dobrze. Ostatnio już nawet był blisko zaproponowania kolejnej wizyty w szufladzie, może nawet wyciągnęliby „skarby” z szafy, ale było mu głupio się o to upominać. Bał się, co Radek o nim pomyśli. A tak bardzo pragnął dotknąć te delikatne artefakty. Może ukradkiem udałoby mu się je powąchać? Sam się dziwił, że tego chce.

„Siema! Jestem! Przyszedł Seba!?” – W przedpokoju najpierw rozbrzmiał głos Radka, a dopiero chwilę po nim trzask energicznie zamykanych drzwi.

Radek wszedł do kuchni i zabierając ze sobą czerwoną puszkę napoju, kiwnął głową w stronę swojego pokoju. Sebastian podążył za przyjacielem, przysłuchując się dźwięcznemu głosowi pani Janiny. Zanim młodzian zniknął za ścianą korytarza, obciął jeszcze tyłeczek mamy kumpla. Przymknął oczy, bo jakaś niewidzialna dłoń jakby ścisnęła mu jądra.

 

– Dziś gramy u mnie, mamo – zakomunikował Radek. – Zrobisz nam jakąś szamkę?

– Tak, kochanie.

– A może zamówisz nam pizzę, co?

– O nie, nie ma mowy. Przygotuję wam coś zdrowego – oznajmiła.

Po dziesięciu minutach gospodyni zaniosła do pokoju syna dwa talerze z kanapkami. Warzywne kompozycje były godne uwiecznienia aparatem profesjonalnego fotografa i zamieszczenia zdjęć na kulinarnych blogach.

Rozmawiając przez chwilę z graczami, zauważyła, że Sebastian dziwnie jej się przygląda. Nie pamiętała, by kiedykolwiek miał w oczach podobne emocje. Ależ on jest tajemniczy! Ależ on mnie kręci! – skomentowała w myślach, po czym z niewinnym uśmiechem na ustach, zapytała, czy czegoś jeszcze potrzebują.

Wróciła do kuchni, by posprzątać bałagan i schować część produktów do lodówki. Wciąż nie dawało jej spokoju to specyficzne spojrzenie Sebastiana. Męczyło ją to. Chciała wiedzieć, co znaczyło.

Nie!, nawet mi nie mów! Nawet nie próbuj! – broniła się przed samą sobą, bo na samą myśl o koledze Radka i wspomnieniu chwili, kiedy dziś przez kilka minut byli w mieszkaniu tylko we dwoje, wyobraźnia dopisywała scenariusze, na które nie mogła być fizjologicznie obojętna. Jej szparka właśnie samoistnie ożywała. Tego nie dało się powstrzymać. Zresztą krótko próbowała.

Ukrzyżują cię za to! Spłoniesz na stosie! – mruczała do siebie, kiedy dłoń właśnie wślizgiwała się z góry pod spódniczkę i majteczki. Tam palce szybko zaczęły tańczyć na wilgotniejącej cipce.

Stała, jedną ręką opierała się o blat, drugą rytmicznie poruszała. Szybko wprowadziła udogodnienie, bo choć zdenerwowana ryzykiem i podniecona tym, co robiła, odważyła się zdjąć bieliznę. Co tam ryzyko. W razie czego wystarczy, że wyszarpnie dłoń, a spódniczka i tak wszystko zasłaniała. Szybko schowała koronkową szmatkę do szuflady z bawełnianymi ściereczkami. Teraz mogła zabawiać się śmielej, bo nie musiała poprawiać bielizny, nic nie ograniczało jej ruchów. Nic poza przyzwoitością. Świadomość tego, że ktoś jest w tym czasie w domu, że nieopodal w pokoju na konsoli grało dwóch młodzieńców, że siedział tam Sebastian, o którym teraz myślała, wprawiło ją w taki stan, że nie kontrolowała palców. Teraz wiła się wężowato, tańczyło chyba całe jej ciało. Była jak egzotyczna tancerka. A w środku paliło ją pożądanie, jakiego dawno nie pamiętała. Co on ze mną robi!? Co ja robię!? – miała do siebie pretensje, bo to co się teraz działo w kuchni, zdawało się być absurdem, a na pewno graniczyło z szaleństwem. Wkładała w siebie palce tak szybko, że przestała nad tym panować. Miała wrażenie, że w pochwie chlupie i mlaska, ale kiedy próbowała zmusić się do świadomego nasłuchiwania, okazywało się, że jednak palcuje się bardzo dyskretnie. Nie mogła już dłużej trwać w tym stanie. Lęk, strach, obawy, versus pożar w jej wnętrzu, chuć, chcica. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Instynktownie docisnęła palcem łechtaczkę, i, by nie przedłużać kłopotliwej akcji, skupiła się na wrażliwym koraliku. Szczytowała po kilkunastu sekundach precyzyjnego polerowania nabrzmiałej grudki. Orgazm wymruczała w naprędce pochwyconą białą kuchenną szmatkę, którą gryzła z siłą imadła.

Jesteś… – wpatrzona w niekształtne odbicie jej postaci na froncie kuchennej szafki, próbowała znaleźć określenie na swoje szaleństwo. Zrezygnowała jednak z krytyki, przecież wszystko się udało. Było cudownie – westchnęła, spoglądając teraz jakby na jaśniejszą kuchnię. Meble też połyskiwały intensywniej, a chaos po przygotowanej dla chłopców kolacji, zdawał się być bardziej niż wcześniej uporządkowany. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo miękną jej nogi, usłyszała głośne oddechy, zauważyła nienaturalną pozycję ciała. Nie pamiętała też, by zakasywała spódniczkę tak wysoko na talię, a przecież patrzyła z góry i widziała wzgórek łonowy, bruzdki sromu i uda. Spojrzała też za siebie na bladą skórę tyłeczka i zagłębienie przedziałka. Boże!, gdyby teraz któryś wszedł!?

Szybko doprowadziła się do porządku. Zakładając majteczki, przestała myśleć o tym, co jej groziło, a wspominała rozkosz, która wciąż w niej krążyła.
 

 

Puk!, puk! – Janina uderzyła kostką palca w drzwi, które powoli uchyliła. Nie musiała czekać na odpowiedź Radka, od razu zajrzała do pokoju. Miała nadzieję, że wypieki na twarzy już zeszły.

– Dalej gracie? Przynieść wam coś? – zapytała ciepłym troskliwym głosem. Próbowała nie skupiać uwagi na Sebastianie, ale oczy same go odnalazły. Szybko się do niego uśmiechnęła, by ukryć zainteresowanie jego osobą. Nie powstrzymała jednak ręki, która zaczęła bawić się włosami. To była ta sama dłoń, która… – zauważyła i szybko pokręciła na boki głową, by odgonić kosmate myśli. Jeszcze przed kilkoma minutami Sebastian obracał ją w kuchni jak zwierz, a teraz patrzyła na niego, jak się wczuwa w grę.

– Nie, dzięki – rzucił skupiony na grze Radek.

– A… ty? – spojrzała prosto w oczy kolegi syna.

– Ja też pani bardzo dziękuję. Pyszne kanapki – dodał słowa uznania, jak uczyli go rodzice. Zdążył w ostatniej chwili, zanim pani Janina wycofała się z pokoju.

Kobieta zamknęła drzwi i na chwilę zastygła. Boże!, nawet podnieca mnie to, jak zwraca się do mnie: „per pani”. I to, że jest taki… grzeczny, dżentelmeński. I to jak… patrzy. Cały jest, do cholery, cudny!

Przez kilka kolejnych minut nie opuszczało ją przekonanie, że gdyby była teraz sam na sam z Sebastianem, bez względu na konsekwencje, rzuciłaby się na niego, uchyliła mu skrawek raju, odkryła świat, o którym nie miał pojęcia. Tak, zaryzykowałaby. Przeraziło ją to, że znowu robi się wilgotna. Musiała coś z tym zrobić. 

I zrobiła. Kwadrans później przemierzała park na rowerze.  Aktywność fizyczna czasem pomagała jej w trudnych momentach.

 

Ten tekst odnotował 30,854 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.68/10 (64 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (7)

0
-3
Będzie coś?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-6
Jak na pokatne.pl to zadziwiająco niewiele błędów. (5 int., 2 dial., 3 gram., 1 fraz., 1 ort.). Jak zwykle wspomnę, że brakuje mi wcięć akapitowych.
Doceniam składne prowadzenie narracji i przyjemne zakończenie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
-1
@Tomp liczyłeś sam czy wykorzystałeś do tego program...?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-3
Doskonałe! Oczywiście ode mnie 10.
Czy planujesz kolejną część?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
Tak, historyczka, planuję kolejną część. Zdradzę, że plan obejmuje trzy. Nie jestem w stanie określić, kiedy nastąpi publikacja. Ale nastąpi.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Fajne, chociaż w środku trochę oklepanych rzeczy. Oby w kolejnych częściach znalazło się coś świeższego.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
...fajnie, że można oceniać. Jestem tu od niedawna... Na razie OK. Ja lubię bardziej... wulgarne treści... to mnie jara.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.