Diabelski plan wściekłego informatyka czyli biurowe romanse
14 czerwca 2019
Szacowany czas lektury: 26 min
Proszę informatyków o nieatakowanie mnie personalnie, co najwyżej opowiadanie :)
Janek rozejrzał się ponad ściankami boksu. Widział zaledwie szczyty głów, ale nie miał problemu z identyfikacją osób. Pracował na tyle długo, że z zamkniętymi oczami mógł wskazać, gdzie siedziała koleżanka czy kolega. Bardzo przydatna umiejętność, jeśli chciało się znaleźć konkretną osobę w miarę szybko. Właśnie na czasie zależało mu najbardziej.
Jego stanu nie można było nazwać inaczej niż zwierzęcą chucią. Gdyby nie społeczne normy i przede wszystkim prawo, rzuciłby się na pierwszą lepszą koleżankę i zgwałcił ją przy świadkach. Jednak nie mógł, więc kombinował.
Skakał wzrokiem po czubkach głów, przypisując je do osoby, a potem określając szanse. „Ta ma męża, ta mnie nie lubi, ta… Kasia!” – wyliczał w głowie. Prawie klasnął z radości, gdy zatrzymał się na blondynce o nienagannie uczesanych, prostych włosach. Była w jego wieku, czyli dwadzieścia osiem lat, zgrabna, co prawda z płaską dupą, ale za to można było za co chwycić wyżej. Przede wszystkim jednak od dawna nie miała nikogo, a był pewien, że jest hetero. Do tego ostatnio zagadywała o jakiejś imprezie, że chciała poszaleć. Czemu nie mogłaby z nim? Teraz?
Włączył aparat w telefonie i krytycznie przyjrzał się swojemu obrazowi. Płeć piękna raczej była zgodna co do jego atrakcyjności. Przycięte, pokryte żelem czarne włosy błyszczały. Nosił dwudniowy zarost, który w połączeniu z mocnymi rysami szczęki nadawał mu lekko drapieżny wygląd. Jednak to głębokie, niebieskie oczy były jego największą bronią. Wystarczyło uformować wypracowaną przez lata minę i niemal każda była jego. Sprawdził jeszcze oddech, rozpiął dwa górne guziki koszuli i ruszył na łowy.
- Cześć, Kasiu.
- O, cześć, co tam?
Kasia od razu obdarzyła go uśmiechem i pomimo że nad nią górował, podparła brodę na splecionych dłoniach, okazując najwyższe zainteresowanie. Janek wyobraził sobie, jak wypełnia jej różowe usta przyrodzeniem. Jej podłużna twarz, mały nosek i wąskie oczy podkreślone ciemną kreską aż się prosiły o zbezczeszczenie.
- Chciałem z tobą porozmawiać.
- A o czym?
Janek przypomniał sobie o jej językowym upośledzeniu poprzedzającym umysłowe. Zaczynała każde zdanie od samogłoski, co już krążyło w firmie jako żart, ale tym razem zignorował jej zachowanie. Wkrótce Kasia miała mówić wyłącznie samogłoskami.
- Chodź ze mną.
Uśmiechnął się w wyuczony sposób. To był w zasadzie test. Jego mina miała dać jasno do zrozumienia, jakiego typu rozmowę mają odbyć, więc jeśli zamierzała się stawiać, od razu mógł szukać kolejnej ofiary.
- Okej. – Przeciągnęła słowo z lekkim wahaniem, ale wstała i ruszyła za nim.
Nie odwrócił się ani razu, dopóki nie stanęli przed serwerownią. Nikt jej nie zamykał, a informatyk wpadał rzadko, więc nie musiał martwić się o prywatność. Odwrócił się do niej przodem, podszedł zbyt blisko, żeby jeszcze mogła mieć wątpliwości co do jego zamiarów i wyszeptał najbardziej zmysłowo:
- Mam na ciebie ochotę.
- Aha.
Zwątpił. Kasia wciąż się uśmiechała, nie cofnęła ani o krok, ale jednocześnie jej odpowiedź niczego nie wyjaśniała. To był moment, w którym rozsądek powinien wziąć górę nad pożądaniem, przedstawiając wszystkie potencjalne skutki tego, co właśnie zamierzał zrobić. Jednak wcale nie słuchał głosu rozsądku, tylko pochwycił dziewczynę za biodra i przyciągnął do siebie. Nie stawiła oporu.
Delektował się smakiem jej języka, samemu wijąc się w jej ustach. Objęła go za szyję, przyklejając się jeszcze mocniej. Na ślepo wybadał klamkę i otwarł drzwi, momentalnie znikając w serwerowni. Było zimno, ale ani jedno, ani drugie się tym nie przejęło. Rozbierali się na szybko, prawie się przewracając. Kasia chichotała, Janek dyszał z podniecenia. Oboje znieruchomieli na chwilę, gdy zostali wyłącznie w bieliźnie. Dziewczyna miała ładną figurę i najwyraźniej podobnie myślała o nim, gdyż zagryzła usta z podniecenia.
Chwycił ją za rękę i pociągnął w dół, zmuszając do klęknięcia. Rozumieli się bez słów, więc kiedy opuścił majtki, dziewczyna nie zastanawiała się wcale, tylko chwyciła rosnącego kutasa. Oblizała usta trochę jak dziecko chwilę przed tym, gdy się zabierało do manualnej czynności wymagającej pełnego skupienia. Jęczała bez przerwy, może trochę na pokaz, gdy ssała penis. Objął jej głowę, ograniczając ruch, samemu jednocześnie poruszając biodrami. To nie był film porno, nie mógł oczekiwać głębokiego gardła i kilkuminutowego penetrowania migdałków Kasi, ale mimo wszystko te parę chwil, zanim zaczęła się dławić, dostarczyły mu oczekiwanego zadowolenia. Zaczerwieniona, z zaślinioną brodą już przestała się uśmiechać, a zaczęła patrzeć z najgłębszym pożądaniem. Nie zamierzał jej zawieść.
Podniosła się, zrzucając biustonosz i majtki. Nie wiedział, czy sutki sterczą jej z podniecenia, czy od chłodu, ale sterczały zachęcająco, więc pochwycił je z wprawą. Dziewczyna syczała, gdy masował jej piersi, podszczypując co jakiś czas, ale ta zabawa również szybko mu się znudziła. Odwrócił ją i pchnął na proste biurko z komputerem. Pupę niestety miała płaską, jak przewidział, ale żądza była w nim silna, żeby przestać doszukiwać się problemów. Obślinił członek i wszedł gładko.
Jęknął głośno, jakby w tym samym momencie doszedł. Kasia nawet przez chwilę musiała tak pomyśleć, ale zanim zareagowała, wykonał pierwsze pchnięcie. Potem drugie i następne, za każdym razem przyśpieszając. Cudowne ciepło jej wnętrza kontrastowało z chłodem serwerowni. Czuł, że ma ciarki na całym ciele. Tylko przez chwilę zawahał się – gdy Kasia zamiast serii samogłosek, zaczęła wydawać dziwny bulgot, jakby jakiś mały, rasowy piesek zbierał się do warczenia. Jednak on już dawno zakleszczył się w niej, żeby miało go to zniechęcić. Posuwał Kasię z całym pożądaniem, klepiąc płaskie pośladki dla dodania sobie animuszu. Kątem oka dostrzegł, że jedna ręka dziewczyny powędrowała w dół. „Nie pozwolę ci na to!”, krzyknął gniewnie w myślach i przyparł dziewczynę do blatu. Cały stolik drżał, a monitor groził przewróceniem, ale Janek tylko zwiększył wysiłek. Nie zamierzał dopuścić, żeby Kasia pomogła sobie dojść.
Klapnięcia na przemian z westchnieniami rozcinały ciche brzęczenie serwerów. Gdzieś zaświeciła się czerwona dioda, ale zignorował ją. Chwilę później doszedł. Kiedy odzyskał trochę świadomości, z zadowoleniem zobaczył, że Kasia mimowolnie drży na całym ciele. Najwyraźniej doszła w tym samym momencie. Wysunął się i stanął na środku pomieszczenia. W zasadzie niczego już nie oczekiwał, ale i tak koleżanka go przyjemnie zaskoczyła. Klęknęła przed nim i zmysłowo wyczyściła kutasa. Połknęła wszystko do kropelki. Obdarzyła uśmiechem i się ubrała.
- I było fajnie – podsumowała ich małe tete-a-tete.
Uświadomił sobie, gdzie jest i w jakim stanie się znajduje, dopiero gdy kochanka wyszła z pokoju. Ubrał się szybko i zadowolony jak nigdy opuścił serwerownię. W korytarzu prawie zderzył się z informatykiem. Przywitał się zakłopotany, coś tam odburknął na zaczepki chudego i niskiego jegomościa, ale szybko się zmył, dziękując w duchu, że zdążyli przed jego przybyciem.
Albert uśmiechnął się szeroko do Janka, rzucił coś w stylu pytania-żartu, ale nie dostał sensownej odpowiedzi. Nie oczekiwał jej jednak. Od razu skierował się do swojego zimnego pokoiku i rozłożył laptop obok firmowego komputera. Nie złorzeczył, że ktoś tutaj majstrował i zostawił bałagan. Jedynie przetarł blat chusteczkami, zanim zaczął pracę.
- Zobaczmy, jakie gołąbeczki dzisiaj wpadły.
Spojrzał tylko na chwilę za siebie, na czarną kostkę przytwierdzoną do jednego z serwerów i się uśmiechnął. Potem włączył nagranie z niepozornej kamerki. Rozsiadł się wygodnie, wyjmując batona i podziwiając harce Kasi i Janka. Gdy filmik dobiegł końca, zadzwonił do kolegi, zajmującego się serwerami w innej firmie.
- Zbyszek? Wygrałem! Tak, ci dwoje wreszcie się spiknęli. Nic mnie to nie obchodzi! Pokażę ci nagranie, a ty szykuj stówę. Ha!
Dzień zapowiadał się wspaniale z dwóch powodów. Właśnie zarobił sto złotych, a jeśli dobrze to rozegra, mógł spędzić przyjemny dzień w pracy. Bardzo przyjemny.
Wstał, poruszał się kilka razy w quasi-ćwiczeniach i przybrał maskę usłużności oraz troski. Skierował się do biurka Kasi, przy którym siedziała rozmarzona, nieświadoma aktorka jego nagrania. Dopiero gdy chrząknął, uświadomiła sobie, że istnieje jakiś świat poza jej umysłem.
- O, cześć, co tam? – Odchyliła się w krześle, zwiększając przestrzeń między nimi.
- Jest problem z twoim komputerem.
- A co się dzieje?
- Nie może nawiązać połączenia z serwerem. Czy mogłabyś pójść ze mną? Musisz wpisać hasło w głównym komputerze, inaczej nic nie zdziałam.
- Och, ok.
Nie zawiodła go. Spodziewał się idiotki, która nie ma pojęcia o komputerach. Mógłby powiedzieć, że różowe krasnoludki przestały pedałować w głównym serwerze i pewnie tak samo by rozumiała, co do niej mówił. Jednak nie na jej umyśle zależało Albertowi.
Gdy znaleźli się w środku, usiadł przy komputerze, obserwując Kasię. Była zmieszana, doskonale pamiętała swoją niedawną wizytę. Trochę gryzł się na myśl, co zamierzał zrobić, ale z drugiej strony, mogła nie pieprzyć kolegi w serwerowni.
- Kasiu, okłamałem cię.
- Ooo. – Zaplotła ręce pod biustem, żeby trochę się ogrzać.
- Ściągnąłem cię tutaj, żeby nie robić afery. Obawiam się, że kamera ochrony nagrała coś niepokojącego.
Nie czekając na reakcję, a może, żeby właśnie jej uniknąć, włączył filmik. Kasia kolejny raz go nie zawiodła. Nie spojrzała za siebie, gdy zobaczyła siebie na filmiku, tylko coraz szerzej otwierała usta, nabierając purpurowej barwy.
- Rozumiem, że jesteście ludźmi, w ogóle nie robiłbym z tego afery, ale mam związane ręce. Spoczywa na mnie odpowiedzialność i muszę to zgłosić.
- O nie! Czekaj, może coś wymyślimy?
- Naprawdę nie wiem, co innego mógłbym zrobić w tej sytuacji.
- Ale jesteś tym, no, informatykiem. Nie możesz skasować tego nagrania jakoś? – spojrzała błagalnie.
Na razie plan przebiegał zgodnie z oczekiwaniami Alberta, ale nie okazał po sobie nawet grama emocji, poza bezbrzeżnym smutkiem i konsternacją.
- Może i mógłbym, ale to jest bardzo duże ryzyko. Grozi mi za to więzienie, nie wspominając o utracie pracy.
- Oj, błagam cię! Nie możemy się dogadać?
Albert czekał na ten moment. Bardzo długo ćwiczył odpowiednią minę na taki scenariusz. Była to mieszanina zamyślenia i wątpliwości. Dla rozwiania wątpliwości rozsiadł się wygodnie, rozkładając nogi.
- Co masz na myśli? – dodał odpowiednią nutkę sugestii do głosu.
Chociaż miał Kasię za piękną idiotkę, zaskoczyła go intuicją i czytaniem między wierszami.
- Oj, no wiesz. Pewnie przydałby ci się jakiś relaks. Co?
- Faktycznie jestem ostatnio zestresowany.
- A tam! Zaraz ci pomogę.
Uśmiechnęła się, chociaż nie tak samo jak do Janka. Była to mieszanka wstydu i zagubienia, nieudanie ukrytych pod sztuczną pewnością siebie. Jednak Albert nie miał do niej o to żalu. Rozpiął spodnie i wraz z majtkami spuścił je do kolan.
Klęknęła niemal w tym samym miejscu, co poprzednio. Nie garnęła się do jego kutasa z takim samym zapałem, ale walczyła ze wstrętem. Oplótł jej długie, jasne włosy wokół ręki i przyciągnął bliżej, nie zważając na jęknięcia z bólu. Uśmiechał się z lubością, gdy pochłaniała jego kutasa. Informatyk poczuł, że zbliża się kulminacyjny moment, dlatego odepchnął Kasię.
- Czas na finał.
- A co to ma znaczyć?
- To znaczy, że jeśli chcesz, żeby nagranie nie ujrzało światła dziennego, wypniesz zaraz tę swoją dupcię. I nie piśniesz nawet słówkiem.
Maska uprzejmości i chęci współpracy się roztrzaskała. Okazał jej swoją największą pogardę i pragnienie w jednym. Zrozumiała, że wpakowała się w niezłe gówno, z którego nie było ratunku. Z niejakim oporem wstała, podciągnęła spódnicę i opuściła majtki. Drżała.
Albert w tym czasie rozpakował prezerwatywę i uzbroił kutasa. W przeciwieństwie do Janka nie miał dobrego zdania o dziewczynie i jej czystości. Miał ochotę się zabawić, ale nie kosztem zdrowia. Nie bawił się w pieszczoty, nawet nie splunął na błyszczącego na pomarańczowo kutasa, tylko wszedł głęboko. W odbyt.
- Aaaaa!
- Zamknij się, zdziro! Chcesz, żeby ktoś tu przyleciał i nas nakrył?
Nie czekał na odpowiedź, tylko zaczął się poruszać. Kasia była cudownie ciasna, więc już po minucie spuścił się w niej, mrucząc głośno, jak objedzony kot.
- Dobra, spierdalaj – rzucił w jej stronę, nie racząc spojrzeć nawet raz.
- A…
- Aaaaa, jesteś bezpieczna. Lepiej jednak, żebym już cię nie przyłapał.
Gdy zniknęła, ubrał się i wyciągnął e-papierosa. Delektował się nim oraz świadomością kolejnej zwycięskiej bitwy nad płcią przeciwną. Wreszcie mógł zemścić się za poniżenia i pośmiewisko, jakie z niego robiono w szkole i na studiach.
„Myślałyście, że jesteście górą, ale ja wam jeszcze wszystkim pokażę, wy kurwy chędożone”, aż go otrzepało na tę myśl. Świadomość swej władzy była cudowna, działała jak narkotyk. Nagle zadzwonił telefon.
- Tak, pani prezes? Już idę.
Dokończył dymka i potarł ręce, jakby dobił wspaniałego interesu. Właśnie jego zarobek urósł niebotycznie. Chwycił laptopa i pognał do biura pani prezes.
Grażyna wpatrywała się w papiery. Zwęziła usta do cienkiej linii, próbując nie wybuchnąć. W głowie klęła jak szewc na swojego wkrótce byłego męża. Lista jego oszczerstw i wymagań przekraczała ludzkie pojęcie. „Skoro chcesz wojny, to ją dostaniesz!”. Walnęła w blat jeden raz i drugi, ale nie poczuła żadnej ulgi. Potrzebowała wyrzucić z siebie cały gniew i bezradność. Wiedziała, że ma poważny problem. Mąż przyłapał ją na zdradzie, co gorsza chwalił się jakimś nagraniem, a nawet bez tego mógł znaleźć pierwszego lepszego fagasa, który za pieniądze przyzna się do współżycia z nią. Szczególnie że kochanków nie traktowała zbyt ludzko.
Wybrała numer, a kiedy po drugiej stronie usłyszała pytanie, rzuciła zimno do słuchawki.
- Przyjdź do mnie.
Zanim informatyk zapukał nieśmiało, zdążyła się przygotować. Poprawiła makijaż i włosy. Tylko na chwilę znieruchomiała, gdy spojrzała w lustro na ścianie. Czas coraz mniej życzliwie się z nią obchodził. Kremy i botoks nie potrafiły zamaskować wszystkich zmarszczek. Nabrała też niechcianej masy w kilku nieodpowiednich miejscach. Tylko spory biust i nie mniejsze pośladki prezentowały się dobrze, ale wyłącznie za zasługą implantów. Rozpuściła farbowane na miedź włosy, rozpięła żakiet i czekała. Ktoś dzisiaj zrobi jej dobrze, mówiło jej spojrzenie.
- Wejść! – wydała rozkaz jak generał.
Albert nie prezentował się zachęcająco. Niski, szczupły o okrągłej twarzy, której nie pamiętało się pięć minut po rozmowie. Nie miał praktycznie żadnej fryzury, włosy układały się pod czapki, które często nosił. Jednakże do zadania potrzebny był jego język, a nie aparycja, na nią nie musiała i nie zamierzała patrzeć.
- dzień dobry, pani prezes.
- Rozbieraj się.
Rzuciła stanowczo, czym kompletnie go zaskoczyła. Gapił się oniemiały, stojąc w miejscu. Zaczynał ją drażnić.
- Zależy ci na pracy? Więc lepiej rób, co każę.
- Czy mogę coś zaproponować? Pewien układ?
Ostatnie słowo zadziałało na nią jak płachta na byka. Nienawidziła, kiedy ktoś z nią dyskutował, a tym bardziej nie zamierzała wysłuchiwać żadnych ofert od mężczyzn.
- Nie wykonałeś polecenia. Zabieraj…
- Mogę pani wystawić Janka.
Zszokował ją. Nie wiedziała tylko, czy bardziej swoją bezczelnością, ośmielając się jej przerywać, czy propozycją. Pogrzebała w pamięci, szukając twarzy odpowiedniej do imienia. Gdy znalazła, odprężyła się.
- Co masz na myśli?
Nic nie powiedział, tylko położył przed nią laptop i włączył nagranie. Z każdą chwilą jej frustracja ustępowała satysfakcji. Marzyła, żeby Janek ją przeleciał, ale wszystkie „uczciwe” metody zawiodły, a miała już dość problemów, żeby go przymuszać. Teraz miała dźwignię, którą zmusi go do wszystkiego. Zwilgotniała.
- Nagrywasz swoich kolegów?
- Nie o to…
- Złamałeś właśnie prawo! – Walnęła w stół. – Powinnam wezwać policję i zwolnić całą waszą trójkę.
Zadowolona obserwowała, jak Albert blednie. „Dobrze tak tej małej szui”. Jednakże nie byłaby dzisiaj prezesem firmy, gdyby nie umiała wykorzystać okazji.
- Tym razem jednak odpuszczę. Błądzić, rzecz ludzka, ale posłuchaj mnie uważnie. Masz mi zgłaszać wszystkie takie przypadki. Zrozumiano?!
- Tajes! – Krzyknął bez oddechu.
Albert niemal stanął na baczność, aż Grażyna prychnęła.
- Odmaszerować! I przyślij do mnie Janka w te pędy. Zostaw laptop, na miłość boską!
Informatyk wycofał się rakiem w głębokim ukłonie. Pozostały czas pani prezesowa postanowiła wykorzystać na przygotowanie się. Zdjęła majtki i rozsiadła się wygodnie, pieszcząc łechtaczkę.
Janek rozglądał się nerwowo. Gdy Albert przybiegł cały blady i zdyszany, karząc mu czym prędzej udać się do prezesowej, wiedział, że szykuje się coś złego. Nie wiedział tylko co i chyba to go najbardziej przerażało.
Zanim zapukał, poprawił koszulę i zapiął wszystkie guziki. Gdy usłyszał zachrypnięte „wejść!”, wzdrygnął się, ale przyjął minę profesjonalisty, który radzi sobie z każdym kłopotem.
Siedziała za wielkim biurkiem, niezwykle dla niej rozluźniona. Opierała się o wysoki, skórzany fotel, siedząc bokiem i spoglądając na niego spod przymrużonych oczu. Instynkt kazał mu uciekać, ale nie potrafił wytłumaczyć dlaczego. Obróciła do niego jakiś laptop z lecącym nagraniem.
Chociaż nie powiedziała ani słowa, domyślił się, że ma podejść i zobaczyć co leciało. Gdy w rozmazanym obrazie bez dźwięku rozpoznał siebie i Kasię w miłosnym uniesieniu, zbladł. Teraz mogło wydarzyć się wszystko, ale na pewno nic dobrego. Zaczął się wiercić i rozglądać, jakby na ścianach miało znaleźć się rozwiązanie jego gigantycznego kłopotu.
- Wiesz, co to oznacza? – Grażyna zapytała spokojnie, miękko, bez typowej dla niej furii.
- Ja…
- Propozycja jest następująca.
Przerwała mu w pół zdania, co już nie odbiegało od normy. Coś innego zaczęło niepokoić Janka.
- Mogłabym zniszczyć ci życie i karierę tym nagraniem. „Pogwałciłeś” wszystkie możliwe przepisy i artykuły. Nie wspomnę o twojej koleżance, która również mogłaby wnieść sprawę do sądu.
- Mogę zapewnić, że jej do niczego…
- Nie interesują mnie twoje wymówki!
Już wiedział, co go niepokoiło. Wciąż siedziała do niego bokiem, ale widział tylko jedną rękę. Druga, pod stołem, drżała.
- Zrobisz dosłownie wszystko, co każę bez szemrania. Nawet nie piśniesz, tylko uśmiechniesz się, gdy dostaniesz polecenie. Czy to jest jasne?
- Jak słońce.
Co miał powiedzieć? Musiał ratować karierę i reputację.
- Podejdź do mnie. – Jej głos znów zrobił się spokojny, trochę rozmarzony.
Kiedy okrążył biurko, wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Głos i zachowanie Grażyny, jej ręka, nagranie, ale przede wszystkim warunki układu. Uśmiechnął się sztucznie, przełykając ślinę.
- Klękaj.
Posłusznie upadł na wykładzinę i za gestem ręki, zbliżył się do rozkraczonej szefowej. Nawet na chwilę nie przerwała masażu cipki, teraz zaczerwienionej i wilgotnej. Gdy oderwała dłoń, wiedział, co musi robić.
Od razu rozpoznał dzieło chirurga. Taką gładką i zadbaną cipkę oglądał sporadycznie nawet u dwudziestolatek, a przecież kobieta przed nim była po pięćdziesiątce. Pocieszył się obserwacją oraz myślą, że prezesowa jest całkiem atrakcyjna jak na swój wiek. Powtarzał to sobie bez przerwy, kiedy zatopił się w gładkich, muślinowych fałdkach. Czuł woń spoconego ciała, a nos zalewał mu śluz, ale przemógł się, od tego zależała jego przyszłość. Problem zaczął się, gdy chwyciła go za włosy i szarpiąc gwałtownie, przyciskała do ciała z całą siłą. Powoli tracił oddech, ale na tyle, ile potrafił, zaspokajał kobietę sprawnym językiem. Słyszał, jak jęczy, a wraz z rosnącą głośnością wydawanych dźwięków zwalniała ucisk. Wykorzystał ten moment, by się oderwać i nabrać powietrza. Włożył dwa palce w rozgrzaną szparkę, kciukiem masując łechtaczkę. Technika nie była prosta, ale w obecnej sytuacji nie zamierzał narzekać. Walcząc z bólem ręki, przyśpieszał, wyczekując z nadzieją kulminacyjnego momentu. Grażyna wiła się w wielkim fotelu, trzymając ręce na poręczach, zamknąwszy oczy. Wreszcie krzyknęła krótko i sflaczała. To było odpowiednie słowo, gdyż przez moment Janek pomyślał, że straciła przytomność. Zamierzał odejść cichcem, ale mu nie pozwoliła.
- Dokąd się wybierasz?
- Myślałem…
- Nie jesteś od myślenia, tylko od wykonywania poleceń! Ściągaj spodnie.
Rozejrzał się spanikowany, ale nie miał wyjścia. Nie bał się obnażyć przed kobietą, szczególnie że godzinę wcześniej obracał Kasię, ale właśnie konsekwencji tamtego numerku się obawiał. Mimo wszystko prezesowa nie była jego ideałem piękna, a już zdążył spuścić parę. Lekko drżąc, ściągnął spodnie i majtki.
- Nie podniecam cię?
Serce prawie wyskoczyło mu przez gardło, gdy panicznie szukał najlepszej odpowiedzi, ale najwyraźniej pytanie było retoryczne, gdyż nagle pochyliła się i chwyciła go za przyrodzenie.
- Ładny. Duży? Zaraz sprawdzimy.
Grażyna nie znała słowa „delikatny”. Szarpała nim, naciągała, zgniatała, a Janek mógł jedynie zaciskać zęby i modlić się, żeby kutas zesztywniał.
- Co jest? Nie chcesz zerżnąć swojej szefowej? Nie masz ochoty spróbować jej dupci? Nie chcesz zeszmacić kobiety, która traktuje ciebie jak śmiecia?
O dziwo jej słowa przyniosły rezultat. Świntuszenie plus jej pożądliwa mina przyniosły rezultat i Jankowy interes zaczął pęcznieć.
- Duży i twardy. Będzie dobrze ruchać. Słyszysz? Masz mnie wyruchać, tak jak mnie nienawidzisz. Mam krzyczeć! Mam rzucać kurwami!
Grażyna musiała być wiedźmą, która właśnie rzuciła zaklęcie, ponieważ Janek poczuł, jak wzbiera w nim gniew wymieszany z pożądaniem. Porzucając rolę posłusznego pachołka, wyrwał się z jej uścisku, pociągnął z fotela i zmusił do wypięcia się w pozycji klęczącej na dywanie.
Ignorując jej warczenie i wyzwiska, podciągnął spódnicę wyżej i wbił się w pośladki, ignorując ból i pieczenie. Tym razem nie bawił się w czułości, tylko od razu przystąpił do destrukcji. Nienawidził jej i zamierzał zadać maksymalny ból. Dlatego jego biodra pracowały jak szalone, a dłonie chlastały wielkie pośladki.
- Tak, tak, tak! Zerżnij mnie, pizdo! Jesteś ciulem z małym fajfusem! Zerżnij mnie jak facet!
Pot skapywał mu po twarzy, oddech był płytki, a płuca paliły, ale nie ustępował. Zaciskał tylko mocniej zęby i palce na skórze prezesowej. Powoli uwalniał krzyk z gardła, a kiedy stał się najgłośniejszy, kobieta znów zwiotczała. Sam przyklęknął, wyczerpany i otumaniony. Ledwie przytomny, obserwował drżenie Grażyny. Wciąż był sztywny, a gniew nie zelżał nawet na chwilę.
Rozstąpił spocone i zaczerwienione pośladki i bez ostrzeżenia wbił się w odbyt szefowej.
- Co jest, kurwa?
Próbowała się szarpać, ale była zbyt osłabiona wcześniejszymi harcami, a Janek przycisnął ją mocno i zaczął pieprzyć w odbyt. Wrażenie było spotęgowane autentycznym przerażeniem kobiety. Jednak o ile był w stanie stwierdzić, nie przeszkadzał jej sam akt, a jego wymuszenie.
- Wyjebię cię na zbity pysk! Skończysz w kryminale! – darła się na całe gardło.
Jednak chwile upływały, a opór zelżał wraz z oburzeniem.
- Nie masz nic do powiedzenia, stara prukwo?
- Zniszcz… zniszczę… ooo!
- Zaraz ci pokażę prawdziwego faceta. Nie usiądziesz na dupie przez miesiąc.
Zbierając resztki tych sił, jakie się ostały, przyśpieszył. Kobieta już nie miała siły nic mówić, tylko uniosła lekko biodra, żeby zmienić kąt penetracji. Wreszcie bolesny, ale i potężny orgazm przeszył jego ciało. Nie zważając na ubranie i siebie, klapnął obok kobiety, opierając się o biurko i znacząc szlak nasieniem. Półprzytomnie starł pot z czoła, oddychał ciężko. Nie zarejestrował, kiedy prezesowa wstała i się ubrała. Dopiero jej zimny głos, przywrócił go do świata żywych.
- Wypierdalaj.
Nie patrzyła na niego. Leżała w fotelu, próbując zebrać siły jak on. Mimo nienawiści w głosie Janek poczuł, że na razie jest bezpieczny. Ogarnął się, tak jak potrafił i wyszedł z biura. Uśmiechnął się do sekretarki, która zszokowana odprowadziła go wzrokiem.
Kasi zrobiło się niedobrze, kiedy obok przemknął Albert. Chwilę wcześniej obiecała sobie, że jeśli jeszcze raz ten pokurcz spróbuje ją wykorzystać, zabije siebie, albo jego, ale nie da się tknąć. Z trudem powstrzymała płacz, kiedy rozmyślała nad obecną sytuacją. Z tyłu głowy usłyszała kpiący głos matki: „Po co ci edukacja? Znajdź sobie bogatego faceta i korzystaj z życia!”. Chciała być inna. Patrzyła na koleżanki w szkole, słuchała ich marzeń i planów, myśląc, że też tak może. Zignorowała podśmiechiwanie się matki, która zawsze jej powtarzała, że Pan Bóg obdarzył ją urodą, a nie rozumem.
Dopięła swego, skończyła szkołę i znalazła pracę, tylko co jej z tego przyszło? Pracowała za marne pieniądze bez szans na awans, do tego pozostawała singielką. Jakby tego było mało, właśnie uświadomiła sobie, że Janek się w niej spuścił. Kolejny dowód, że rozumem nie grzeszyła.
Skryła twarz w dłoniach, łkając cicho. Nie tego chciała i właśnie zaczęła żałować swojego uporu. Chwyciła za torebkę i wyszła z biura. Nerwowo przeczesywała wnętrze, by wreszcie zakląć. Damska torebka postanowiła zawalczyć o jej płuca, utrudniając znalezienie papierosów, ale w końcu musiała skapitulować. Zaciągnęła się cienkim mentolem, obserwując ulicę.
Pod drzwi podjechał czarny, lśniący mercedes. Wiedziała, do kogo należał i z ciekawością obserwowała właściciela. Był nim Filip, prezes firmy i, jeśli plotki się potwierdzą, wkrótce były mąż Grażyny. Przyjrzała mu się bliżej. Był wysoki i szczupły, nosił się modnie, tylko ten szalik wokół szyi w słoneczny dzień zniewieściał go odrobinę. Uznała jednak, że ktoś tak bogaty może pozwolić sobie na ekstrawagancję. Poruszał się śmiało, pewny siebie. Nie był ciachem. Miał trochę za dużą głowę w stosunku do ciała, a siwe i ułożone blisko skóry włosy nadawały jej kulisty kształt. Lizak, pomyślała Kasia i się zaśmiała.
- Dzień dobry, skarbie.
Zesztywniała, gdy zwrócił się do niej. Uśmiechnął się blado, ale i tak nie odegnał pochmurnego nastroju z twarzy. Nie dziwiła się, biorąc pod uwagę, co słyszała o prezesowej. Podobno zdradzała go na każdym kroku i szykował się bardzo krwawy rozwód. Na bank jego wizyta skończy się kolejną kłótnią, gdy te dwie siły się spotkają.
- Dzień dobry, prezesie.
- Poczęstujesz mnie papierosem?
- Pewnie.
Tym razem szybciej odnalazła paczkę i wręczyła ją Filipowi. Nie odezwała się słowem i patrzyła w ziemię.
- Co się stało, słoneczko?
- A nic panie prezesie, po prostu ciężki dzień w pracy…
Nie planowała tego, a i tak szloch wyrwał jej się z gardła.
- Kotusiu, co ci leży na sercu?
Położył jej rękę na plecach, tuż nad pupą. Może nie była inteligentna, ale odziedziczyła po matce dwa dary. Po pierwsze wyglądała jak niewinna anielica wiecznie poszukująca pomocy. Właśnie uświadomiła sobie, że lata obserwowania matki wyrobiły w niej nawyki, o których nie zdawała sobie dotąd sprawy. Zgarbiła się, zaczęła przebierać nogami i skubać naskórek wokół paznokci. Drugim darem była intuicja do mężczyzn. Chociaż dzisiaj trochę ją zawiodła, w przypadku Filipa nie miała najmniejszych wątpliwości. To, co inni mogli zinterpretować jako czułość ojca do córki, było tak naprawdę podszyte olbrzymim napięciem seksualnym. Kasia poczuła gęsią skórkę, kiedy ją objął w niby przyjacielskim geście.
To był ten moment. Mogła pozostać przy swoich wyborach, cierpiąc w samotności, ciułając każdy grosz i próbując zagłuszyć rechot matki w głowie. Albo pierwszy raz w życiu posłuchać i skorzystać z jej mądrości.
- A bo… Chodzi o to, że już nie wyrabiam. Chciałam być samodzielna, pomóc matce. Koledzy nie współpracują, a pani prezesowa…
Zasłoniła usta, udając, że pozwoliła sobie na zbyt dużo. Filip zareagował prawidłowo.
- Nie dziwię się, że cierpisz. Przy tej… Przy Grażynie ciężko wytrzymać. Nie powinienem tego mówić, ale mogę ci obiecać, że zrobię wszystko, żeby to babsko więcej cię nie dręczyło.
Pochylił się bardzo blisko, tak że mogła poczuć świeży oddech i mocne perfumy. Może nie był piękny jak Janek, ale miał coś o wiele bardziej atrakcyjnego od kolegi. Całą górę pieniędzy.
- Och, dziękuję, prezesie.
- Mów mi Filip. – Nawet na chwilę się od niej nie odkleił.
- Kasia. – Podała mu dłoń i uśmiechnęła się wdzięcznie. – Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? Jakoś pomóc?
Na chwilę mina zrzedła prezesowi. Zmagał się z wielkim problemem, co doskonale rozumiała.
- Obawiam się, że nie. Teraz działają prawnicy. I detektyw… - Ostatnie dodał pod nosem, ale i tak to usłyszała.
- A gdybyś porozmawiał z naszym informatykiem?
Z trudem przyszło jej wypowiedzieć funkcję „kolegi”, ale robiła to dla większego dobra. Dla swojego dobra.
- Nie rozumiem.
- Albert ma dostęp do kamer w firmie. Może coś się nagrało.
Zamrugała niewinnie, patrząc głęboko w oczy Filipa. Zalśniły.
- Prowadź.
Wparowali do serwerowni bez pukania, zaskakując Alberta, który nerwowo zgasił po chwili monitor. Kasi wydało się, że chłopak może za chwilę dostać zawału, co nie byłoby akurat takie złe.
- Podobno masz dostęp do monitoringu. – Filip okazał wyższość, zachowując przy tym spokój i opanowanie.
- Nie, panie prezesie, to nieprawda. Tylko ochrona ma dostęp.
- Nie kłam.
Kasia zebrała w sobie całą nienawiść do pokurcza i spojrzała na niego, przewiercając jego ciało i duszę. Przełknął ślinę, gdy zrozumiał niemą groźbę.
- Co pana dokładnie interesuje?
- Prezesowa – odpowiedział chłodno.
Ku ich zaskoczeniu Albert nic nie powiedział, tylko podrapał się po głowie i uśmiechnął nieśmiało. I włączył monitor.
Stanęli po obu stronach i w milczeniu gapili się w krzywy obraz. Dopiero po chwili rozpoznali fragment biura, krzesło, a na nim rozmemłaną Grażynę. Przed nią stał nagusieńki Janek, ale tylko przez chwilę. Później już niewiele było widać, ale gdy odczekali parę minut, znów zamajaczyły postaci. Obraz skończył się widokiem wściekłej miny pracownika, który robił coś z zaciekłością nad Grażyną, której nie było widać.
Kasia ukradkiem dostrzegła, jak zmienia się Filip. Chociaż milczał, zacisnął pięści, a jego twarz spowiły chmury burzowe. To był człowiek władczy, zrozumiała, i właśnie zamierzał to udowodnić.
- Czy to się nagrywa?
- Tak.
- Dobrze. Prześlij film na mój komputer. – Gdy Albert skończył, dodał: - Masz na dzisiaj wolne.
Informatyk przez chwilę nie wiedział, jak ma się zachować, ale na swoje szczęście szybko się opamiętał i wybiegł z serwerowni.
- Dobrze się czujesz? – Kasia zapytała czule.
- Tak. Ciężko na to patrzeć, chociaż od dawna wiedziałem o jej zdradach. Teraz, dzięki tobie, mam dowód i mogę zrobić wszystko, co planowałem. Jestem twoim dłużnikiem.
- Zrobiłam to dla firmy… i dla ciebie.
Spuściła głowę, spoglądając nieśmiało na niego. Splotła dłonie i przebierała nimi nerwowo.
- Doceniam twoją lojalność. Naprawdę.
Zbliżył się i chwycił delikatnie za jej podbródek.
- Wkrótce będę wolny, ale w moim wieku samotność jest bardzo męcząca. Poza tym będę potrzebować pomocy w firmie.
- Jestem do pełnej dyspozycji – Kasia mówiła cicho, unosząc głos.
- Oczekuję pełnego zaangażowania. Jeśli wykonasz wszystkie moje polecenia, czeka cię świetlana przyszłość, słoneczko.
- Czy jest coś, co mogę zrobić w tej chwili?
- Możesz przede mną klęknąć.
Już zamierzała to zrobić, gdy nagle znieruchomiała i spojrzała przestraszona na prezesa.
- Tutaj jest zamontowana kamera.
Rozglądali się chwilę, aż wreszcie Filip zlokalizował elektronicznego szpiega. Rzucił na niego szmatę i uśmiechnął się szeroko, gdy zobaczył, że Kasia klęczy.
- Co mogę dla ciebie zrobić… tatusiu?
Filip aż westchnął głośno i oblizał usta. Kasia miała niesamowitą intuicję.
- Byłaś grzeczna, córeczko?
- Nie byłam, tatusiu. Bardzo, ale to bardzo nabroiłam.
- Wiesz, co to oznacza? Muszę cię ukarać.
- Tak, tatusiu. Bardzo surowo.
- Rozbierz się i oprzyj o blat.
Wykonała polecenie i czekała. Spróbowała spojrzeć za siebie, ale zabronił jej. Potem poczuła jego dłoń, jak krąży po jej pośladkach. Delikatnie i zmysłowo, czasem tylko zagłębiała się niżej. Wzdrygnęła się tylko przy pierwszym klapsie.
- Byłaś niegrzeczną dziewczynką, Kasiu. – Klaps. – Zasłużyłaś na karę. – Klaps. – Nauczę cię pokory. – Klaps, klaps.
Uderzał coraz mocniej, ale tylko do pewnego stopnia. Wkrótce ciosy zmieniły się jednak w miętoszenie ciała. Płaska pupa się do tego nie nadawała, dlatego Filip rozkazał jej klęknąć. Spuściła głowę, udając wielki wstyd, a on tymczasem bawił się jej cyckami.
- Kasiu, masz wspaniałe piersi. Pozwolisz tatusiowi się nimi pobawić.
- O tak. Z wielką chęcią. – Spojrzała na niego i przygryzła usta.
Prezes spuścił spodnie, odsłaniając sterczącego kutasa. Był nawet spory, co przyjęła z zadowoleniem. Jednak, gdy próbowała go pochwycić, uderzył ją po dłoniach.
- Nie dotykaj! Ściśnij piersi.
Filip włożył kutasa między piersi i zaczął się poruszać, imitując stosunek. Splunęła dla ułatwienia zadania. Prezes patrzył na nią, głaszcząc jej twarz i wkładając palce do ust. Sapał z rozkoszy i powtarzał:
- Grzeczna dziewczynka, grzeczna…
Wreszcie Filip doszedł, spryskując sowicie piersi i szyję Kasi. Pozwolił się wyczyścić, po czym się ubrał. Usiadł na krześle informatyka i z zadowoleniem obserwował, jak Kasia ściera spermę chusteczkami i ubiera się po wszystkim.
- Do której pracujesz?
- Aż do piątej.
- Przyjadę po ciebie.
Ścisnął jej piersi na odchodnym i wyszedł. Kasia spojrzała w sufit i bezdźwięcznie podziękowała mamie za jej nauki.
Albert wsiadł do samochodu i sięgnął po telefon. Wstukał coś na nim i chwilę później oglądał film. Patrzył z zadowoleniem, jak prezes zabawia się z Kasią. Jak ją bije, a potem odstawia pełnego Hiszpana. Uśmiechnął się na głupotę Filipa, ale przede wszystkim Kasi.
- Ty skończona idiotko i kurwo! Myśleliście, że mam tylko jedną kamerę? A tej na monitorze to nie widzicie? Ha!
Pewne napięcie właśnie zeszło z Alberta. Bóg świadkiem, że od lat rósł w nim gniew na wszystkich i na wszystko. Lecz wreszcie nadszedł dzień sądu. Nie zależało mu jednak na karaniu kogokolwiek. Pragnął władzy i pieniędzy, a wszystkie filmiki, jakie nagrał, gwarantowały mu to. Nie obchodzili go ludzie ani firma, chociaż wiedział, że ją zniszczy. Wiedział, że dowody na zdradę będą potrzebne obu stronom i obie wyłożą każde pieniądze, żeby to osiągnąć. Dopiecze każdemu bez wyjątku – Jankowi, który się z niego nabijał, Kasi, bo to kobieta i kurwa, Grażynie z tego samego powodu tylko bardziej i wreszcie Filipowi, który miał czelność taktować go z góry jak robaka.
Teraz wszystkim pokaże!