Beztroska noc

15 marca 2003

Szacowany czas lektury: 12 min

To były pierwsze dni września, pamiętam to jakby to wszystko miało miejsce wczoraj: rozpoczęcie roku szkolnego. To była III klasa liceum. Nasza klasa zamiast zaczynać naukę właśnie wybierała się na wycieczkę. Cały tydzień nad morzem, cały tydzień bez nauki. Nie można było sobie wyobrazić nic bardziej przyjemnego.

W pokoju zamieszkałyśmy we trójkę: Ja, Kasia i Marzena. Z Marzeną znałam się już wcześniej, a Kaśkę poznałyśmy dopiero w liceum, od razu przypadła nam do gustu. Od tego czasu stanowiłyśmy w trójkę tzw. zgraną paczkę. Zawsze razem chodziłyśmy do kina, na spacery i oczywiście razem wymieniałyśmy nasze spostrzeżenia na temat chłopaków, którzy nam się podobali.

Ta wycieczka była dla nas wszystkich niczym przedłużenie wakacji. Jeżeli chodzi o mnie, to szczególnie na nią czekałam gdyż prawie całe wakacje przesiedziałam w domu, od czasu do czasu pomagając mojemu wujkowi w jego sklepie. Nie miałam okazji za dużo wypocząć przez te dwa miesiące. Ten niesamowity tydzień w Kołobrzegu miał mi to wszystko wynagrodzić. Wszystko zapowiadało się cudownie: ja, moje dwie najlepsze koleżanki oraz kilkunastu kolegów, którzy od jakiegoś już czasu próbowali się ze mną bezskutecznie umówić. Tym razem z Kaśką i Marzeną wspólnie ustaliłyśmy, że tym razem naprawdę zaszalejemy. W końcu miałyśmy wtedy już po osiemnaście lat i cały świat stał przed nami otworem.

Już następnego dnia odwiedził nas Krzysiek, który zapowiedział, że wraz z kolegami ze swojego pokoju tj. Markiem i Patrykiem, odwiedzą nas następnej nocy i kto wie może urządzimy jakąś niewielką imprezkę. Prawdę mówiąc, to byłam bardzo zadowolona gdyż już od jakiegoś czasu Krzysiek bardzo mi się podobał, ale nigdy nie dawałam o tym po sobie poznać. Teraz nadawała się wyjątkowa okazja żeby poznać się trochę bliżej. Moje koleżanki też nie miały nic przeciwko tej niewinnej imprezie, co więcej wszystkie trzy od razu rozpoczęłyśmy przygotowania: jak się ubrać, jakiej muzyki będziemy słuchać i co robić przez całą noc?

Aby w wielkim skrócie przybliżyć atmosferę, która wtedy panowała, pokrótce opiszę wam siebie i moje dwie urocze koleżanki.

Jeżeli chodzi o mnie, to muszę przyznać iż nie jestem zbyt wysoką osobą. Jak mówią moje politycznie poprawne koleżanki jestem wysoka inaczej, a w każdym razie podobno "na innych polach" nadrabiam mój niski wzrost, jak to kiedyś bardzo ładnie określiła moja starsza siostra. Niebieskie oczy, szczupła talia oraz krótkie, ale nie zbyt krótkie blond włosy nieźle pasowały do białego golfu, który bardzo fajnie uwydatniał tzw. "inne pole", na którym zdecydowanie nadrabiałam mój wzrost. Do tego zabrałam ze sobą krótką, czarną spódniczkę oraz matowe, czarne rajtki, gdyż trzeba wam wiedzieć, że moimi ulubionymi kolorami były wtedy biały i czarny. Wiem, mało oryginalne, ale taka wtedy była moda.

Marzena w przeciwieństwie do mnie jest wysoką brunetką o bardzo długich nogach, których zawsze jej bardzo z Kaśką zazdrościłyśmy. W ogóle Marzena wygląda jak modelka: bardzo chuda i wysoka, co czasami trochę onieśmiela niższych chłopców. A to ona sama była bardzo nieśmiała. Ale choć była bardzo szczupła, to miała fioła na punkcie odchudzania. Jak sama mówi modelką chyba nigdy nie zostanie, gdyż cytuję: "wolę pracować głową, a nie pupą", kropka. A tak poza tym to ma ładne brązowe oczy i raczej długie kręcone włosy. Na naszą imprezę ubrała się wtedy w granatowe dżinsy i biały podkoszulek. Trochę na przekór wszystkim Marzena zawsze stara się nie prowokować swoim wyglądem i ubraniem, za co przede wszystkim ją cenię, ale przyznaję, że przynajmniej tego wieczora mogła założyć coś bardziej podkreślającego jej nieprzeciętną urodę.

Z Kasią znamy się już od dwóch lat, ale wciąż nie przestaje nas zaskakiwać. Tego wieczora wystroiła się w czerwoną mini spódnisię i białą bluzeczkę na ramiączkach, która odsłaniała jej niebrzydki pępuszek. Taka już była Kaśka, lubiła szokować. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się niczym szczególnym, ale po głębszym poznaniu ujawniał się jej bardzo ciekawy charakterek. Bardzo ją za to lubiłyśmy, zawsze wiedziała czego chce i zawsze potrafiła postawić na swoim, już taki uparciuszek z niej był. A co do wyglądu, to podobnie jak ja była niezbyt wysoka, miała farbowane, proste blond włosy i bardzo szczupłą sylwetkę. Jak by to powiedziała moja mama była filigranowa i może właśnie dlatego lubiła zwracać na siebie uwagę reszty świata, a już szczególnie tej męskiej części świata.

Po całodniowych przygotowaniach do wcześniej wspomnianej imprezy wszystkie trzy położyłyśmy się na łóżkach i czekałyśmy na naszych kolegów z klasy. Przykryte po szyję kołdrami modliłyśmy się, żeby czasem żaden z opiekunów nie zawitał do naszego pokoju i nie sprawdził czy już jesteśmy gotowe do spania. Tym razem miałyśmy szczęście, ale przez to czekania trochę przysnęłyśmy. Gdy około północy ktoś lekko zapukał do naszych drzwi tylko jedna z nas zareagowała:

- Hej, dziewczyny - wyszeptała Kaśka - Chyba ktoś jest pod drzwiami. Hej Marzena, Ewka obudźcie się, ktoś puka. Kaśka szybko wyskoczyła spod kołdry i zaczęła potrząsać nami. Gdy już obydwie byłyśmy przytomne Kasia na palcach doskoczyła do drzwi i lekko je uchyliła. Za drzwiami stały trzy niewyraźne postacie, które szybciutko wepchały się do środka. To Marek, Krzysiek i Patryk.

- No ..., już myśleliśmy, że śpicie - powiedział Marek.

- Nie skąd cały czas czekałyśmy, już myślałam, że nie przyjdziecie - odpowiedziała Kaśka - Co nie dziewczyny?

- Oczywiście - ze wstydem odpowiedziałyśmy razem z Marzeną.

I tak to się zaczęło. Jak się tego można było spodziewać chłopcy przynieśli ze sobą kilka piw i wino. Jak zabawa to zabawa - jak mawia mój kolega. Tak więc wybudzone z płytkiego snu, w trochę wymiętych ubraniach zaczęłyśmy się o dziwo dobrze bawić.

Z początku zabawa zbytnio się nie kleiła, ale po kilku piwach języki zwykle się rozwiązują i znika wszelkie onieśmielenie, nawet u Marzeny. Co prawda o słuchaniu głośnej muzyki nie było mowy, ale w tle cichutko brzmiała najnowsza płyta Celine Dion.

Chłopcy opowiadali o swoich różnych ciekawych przygodach z wakacji. Ku mojemu zdziwieniu Patryk okazał się szczególnie ciekawym rozmówcą. Opowiadał jak wraz ze swoimi kolegami z osiedla zaangażował się w działalność Amnesty International, jak pomagali w zbiórce na szczytny cel, jakim jest ochrona praw ludzkich i w ogóle. Muszę przyznać, że po tej krótkiej rozmowie podobał mi się nawet bardziej niż Krzysiek, na którego alkohol wpływał trochę negatywnie.

Chłopcy przynieśli też ze sobą grę planszową, co wywołało w nas niepohamowany śmiech.

- Co, chcecie grać w rozbierany monopol? - pokładając się ze śmiechu zapytała Kaśka. Wszystkie trzy byłyśmy już lekko wstawione.

- Nie, mamy coś lepszego, zobaczycie - powiedział Krzysiek - mój brat przywiózł ją ze Stanów. Gra przypomina trochę grę "w butelkę", tylko że jest trochę bardziej ... rozbudowana. - Gdy wyciągnął plansze z ruchomą wskazówką, przypominającą nieco zegar ścienny, wszystkie trzy przysunęłyśmy się z zainteresowaniem.

- A co można wygrać? - z nutką ironii i zaciekawienia sama zapytałam.

- Zobaczysz - tajemniczo odpowiedział Patryk.

Na planszy znajdowały się angielskojęzyczne napisy. Kręcąc wskazówką niczym w Kole Fortuny można było wylosować tajemniczo brzmiące pola: Dotknij Mnie, Pocałuj Mnie oraz Powiedz Mi.

Chłopcy w wielkim skrócie wytłumaczyli nam o co chodzi. Najpierw za pomocą zwykłej butelki losowało się dwie osoby: dziewczynę i chłopaka, a później za pomocą wcześniej opisanej przeze mnie planszy losowało się zadanie dla owej pary. Gra sprawiała wrażenie ciekawej, szczególnie dla niezaspokojonych nastolatek po kilku piwach.

- To jak gramy? - zapytał Marek.

Wymieniłyśmy spojrzenia z dziewczynami. Postanowiłam sobie, że gdy Kasia i Marzena nie będą miały nic przeciwko tej grze to i ja się zgadzam. Kaśka miała minę jakby nic przyjemniejszego nie spotkało ją w całym jej życiu, natomiast Marzena trochę się wahała, widać było, że nie jest pewna tego czy chce czy nie. Po chwili namysłu i ona zdecydowała się spróbować. I tak byłyśmy tam wszystkie trzy gotowe na wszystko (no ... prawie na wszystko).

Przy pierwszym losowaniu miałam straszną tremę, gdyż oczywiście szyjka butelki jako pierwszą wskazała na mnie, a zawsze wiadomo jak to jest gdy trzeba przecierać szlaki. Na szczęście partnerem mojej niedoli został Patryk. Zachwycona pokręciłam wskazówką gry. Gdy wskazówka przestała wirować okazało się, że wylosowaliśmy pole: Pocałuj Mnie.

Pokój wypełnił się oklaskami oraz pogwizdywaniem, co prawdopodobnie miało nas zdopingować do prawidłowego wypełnienia naszego zadania. Patryk gwałtownym ruchem ręki uciszył swoich kolegów, po czym lekko nachylił się i pocałował mnie ... w policzek.

- Nie, tego nie możemy uznać - powiedział Marek - Nie jesteśmy przecież w przedszkolu. Chyba nie muszę wam pokazywać jak się to robi.

W końcu wspólnie ustaliliśmy pewne żelazne reguły, których wszyscy musieliśmy przestrzegać. Jeśli chodzi: po pierwsze o pocałunki, to tylko w usta i nie mogą być krótsze niż 10 sekund, po drugie co do dotykania, to wszędzie, no chyba, że druga osoba nie wyrazi na to zgody oraz postanowiliśmy, że będziemy to robić tylko za prześcieradłem, które rozwiesiliśmy w rogu naszego pokoju i specjalnie podświetliliśmy nocną lampką, tak że widać było tylko cień osób, które znajdowały się za prześcieradłem.

W drugim losowaniu ślepy los wybrał Kaśkę i Krzyśka. A zadanie? Znowu Pocałuj Mnie. Kaśka oczywiście przebierała nogami z radości. Pocałunek był bardzo namiętny i bezspornie przekroczył wymagane 10 sekund.

Podczas następnego losowania znów padło na mnie. Moim partnerem znowu okazał się nieco onieśmielony całą tą sytuacją Patryk. Przy wyborze zadania dla nas okazało się, że mieliśmy się dotykać przez całą minutę. Zdenerwowanie odebrało mi mowę. Nie wiedziałam co mam robić. Jeszcze nigdy żaden chłopak nigdy nie dotykał mnie ... w takim sensie, oczywiście nie chodziło tu o zwykłe dotykanie jak przy podawaniu sobie ręki, ale o coś bardziej zmysłowego. Patryk zbliżył się do mnie i drżącymi rękoma delikatnie objął mnie. Z jednej strony nie było w tym nic zdrożnego, ale z drugiej strony zza prześcieradła wciąż słyszałam tylko głupi chichot chłopców i szeptanie, które jeszcze bardziej mnie onieśmielało. Patryk z wielkim wyczuciem pieścił moje plecy. Jego ręce początkowo przeplatały się z moimi włosami by później delikatnie przesuwać się po moim ciele zaczynając czule głaskać moją pupę. Moje całe ciało przeszły ciarki. Poczułam, że temperatura mojego ciała nagle się podnosi. Skrycie pragnęłam żeby nie przestawał, choć z oczywistych powodów nie dawałam mu tego do poznania po sobie. Jak na takiego młokosa to całkiem nieźle sobie radził. Ja miałam może nieco mniej doświadczenia od niego, ale starałam się jak mogłam. W moich pieszczotach skupiłam się głównie na jego włosach i twarzy, które tego wieczora po raz pierwszy tak mnie zafascynowały. Nasze ubrania nie pozwalały nam na wiele lecz Patryk był najwyraźniej usatysfakcjonowany moimi pieszczotami. Po minucie skończyliśmy i wróciliśmy na plac gry. Wszelkie chichotania ucichły a ja z wypiekami na twarzy usiadłam pomiędzy Kaśką i Marzeną, które w tym momencie jakby nie mogły uwierzyć, że zrobiłam coś tak niespodziewanego. Obserwowały wszystko przez prześcieradło i przecież musiały widzieć, że ani przez chwilę nie udawałam.

W kolejnym losowaniu przyszedł wreszcie czas na Marzenę, która na początku trochę wzbraniała się od całej tej gry, ale teraz ze spokojem przyjęła wybór swojego partnera, szczególnie że był nim Marek, co prawdę mówiąc ani trochę nie zdziwiło mnie. Im, podobnie jak i mnie i Patrykowi dane było cieszyć się swoim wzajemnym dotykiem. Z tego co mogłam zauważyć przyglądając się z drugiej strony prześcieradła, to nieźle im poszło. Marzena początkowo uciekała przed dotykiem Marka lecz po kilkunastu sekundach jego władcze, jak na ten wiek dłonie zwarły się z jej wątłym ciałkiem.

W następnym losowaniu los znów wybrał Kaśkę, która tym razem musiała powiedzieć nam coś ciekawego. Coś, czego ja nigdy bym się nie odważyła powiedzieć w towarzystwie chłopców. Pytanie brzmiało następująco: Jak często sama się zaspokajasz?. Już po samym pytaniu wiedziałam, że Kaśka na pewno nikomu nie odpowie na to pytanie, lecz ku ogólnemu zdziwieniu Kaśka szybko powiedziała:

- Codziennie wieczorem a w weekendy to nawet częściej - powiedziała z przekonaniem Kaśka.

Chłopcom języki opadły prawie do samej podłogi. Jeśli chodzi o mnie to tylko modliłam się żeby nie dostać takiego głupiego pytania.

Po kilku lampkach wina zabawa przestała być zabawna jak na samym początku. Szczególnie, że bardzo rzadko trafiało się na osobę, z którą naprawdę chciało się całować lub dotykać. W pewnym momencie Patryk, który już od jakiegoś czasu siedział przytulony do mnie autorytatywnie powiedział:

- Ja i Ewa mamy już dość. Jak chcecie grać dalej, to grajcie sobie sami - powiedziawszy to wstał i pociągnął mnie za rękę. Ruszyłam za nim w kierunku naszej łazienki, gdzie przy zgaszonym świetle zaczęliśmy się namiętnie całować. Z pokoju dochodziły milknące z czasem głosy reszty naszej paczki.

Siedziałam Patrykowi na kolanach nie przestając głaskać jego krótkich, ciemnych włosów. Na jego ustach czułam jeszcze smak wiśniowego wina, które tego wieczoru wspólnie piliśmy. Przypominało to trochę ssanie owocowego cukierka niż prawdziwy pocałunek. Pulsujące w żyłach wino rozluźniło nieco nasze morale. Zależało mi tylko na tym żeby pozostać w jego ramionach. W każdym razie nie zamierzałam tego z nim robić przynajmniej nie tej nocy, choć Patryk okazał się być bardzo wyrozumiały, to jego pieszczoty nie ustawały, wręcz przeciwnie starał się coraz bardziej doprowadzić mnie do wewnętrznego wrzenia. Jego rozszalałe dłonie wtargnęły pod mój biały golfik i delikatnie pieściły najskrytsze owoce mojej kobiecości. Za niewątpliwą przyjemność jaką swym zachowaniem sprawiał mi Patryk postanowiłam zrewanżować się z nawiązką - ściągnęłam moje czarne rajstopy i skierowałam jego rękę w odpowiednie miejsce pod moją spódniczką. Przez dłuższą chwilę Patryk nie mógł uwierzyć swojemu szczęściu i w moich oczach oczekiwał jakby potwierdzenia mojej decyzji. Dostał pozwolenie, "wejściówkę" do ogrodu rozkoszy. Skorzystał z niej prawie natychmiast, usiadłam wygodnie ma dywaniku, który znajdował się w naszej łazience i lekko rozchyliłam nogi, tak aby Patryk mógł swobodnie pieścić przez bawełniane majteczki moją wąską, wilgotną szparkę. W pewnym momencie poczułam, że Patryk ominął ochronę, jaką stanowiły przed jego palcami moje majteczki. Delikatny dotyk jego ciepłych dłoni poczułam natychmiast, a fala przyjemności przy bezpośrednim zetknięciu z jego skórą znów zalewała nawet te najbardziej oddalone zakątki mojego ciała. Nie można było tego porównać z niczym innym. Gdy skończył zsunęłam mu jego spodnie i majtki. Moim oczom ukazał się naprężony do granic możliwości (przynajmniej tak mi się wydawało) czerwony rumak. Niczym Izabella Łęcka, której ciekawość nakazywała złapać rysia za ucho, tak ja nie mogłam powstrzymać się od pochwycenia tego rączego rumaka. Patryk pokazał mi jak mam poruszać ręką aby sprawić mu jak największą przyjemność. Z początku wychodziło mi to trochę niezręcznie, lecz z upływem czasu nabrałam tempa. Podczas gdy moja dłoń "dusiła" dzikiego rumaka, Patryk wodził swoją w okolicach moich ust. Po chwili poznałam, że Patryk zaraz eksploduje, gdyż jego ciało zamarło niczym ugodzone kulą z pistoletu. Jego rumak wytrysnął i obsypał moje nogi białym deszczem, łaskocząc mnie przy tym okropnie. Gdy skończyliśmy naszą zabawę Patryk pocałował mnie i przytulił się do mnie, po czym razem zasnęliśmy na podłodze naszej łazienki. Tylko na tyle mogłam mu pozwolić tego dnia. Czasami trochę żałuję, że nie zdecydowałam się wtedy na więcej, ale to i tak znaczyło dla mnie bardzo dużo. Miałam wtedy osiemnaście lat i wszystko jeszcze było przede mną.

Następnego ranka obudziłam się w swoim łóżku sama, dziewczyny leżały na swoich łóżkach nie mając pojęcia o tym co wydarzyło się ubiegłej nocy w naszej łazience. A może bardzo dobrze wiedziały co się tam stało, może same przeżyły coś równie niesamowitego tej nocy, ale to już zupełnie inna historia.

KONIEC

Ten tekst odnotował 52,686 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.88/10 (34 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (4)

0
-1
Erudycyjne przytoczenie Izabeli, jednak sama postać nie pasuje do klimatu opowiadania, bo jest kojarzy mi się z wyjątkowo zimną suką :]
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
🙂 hmmm, to opowiadanie to stare dzieje (6 lat chyba minęło🙂 ee tam erudycyjnie??!! rozbawiło mnie, że ktoś to wychwycił, dzięki
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Musze przyznać, że smakowite opowiadanie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Sympatyczna opowieść. Przeczytałem z uśmiechem i przyjemnością 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.