Ilustracja: v2osk

Aurora Borealis

12 maja 2024

Szacowany czas lektury: 8 min

Zauważmy, że właśnie mieliśmy noc z efektami. Zorza polarna się pojawiła. Aurora borealis...

Na Słońcu doszło do kilku rozbłysków, niektóre z nich osiągnęły najwyższą klasę X. Wiele z tych rozbłysków wygenerowało koronalne wyrzuty masy, zmierzające w stronę Ziemi. Amerykańska Narodowa Służba Oceaniczna i Atmosferyczna podała, że możliwe jest wystąpienie burzy magnetycznej kategorii G4, czyli bardzo silnej. To właśnie ona najbliższej nocy może spowodować pojawienie się na polskim niebie zorzy polarnej.

 

Wyłączył radio. Odstawił szklaneczkę ze złocistym płynem i wyszedł do ogrodu. Spojrzał w górę. Miliardy punkcików błyszczały na bezchmurnym, czarnym niebie. Delikatny podmuch wiatru pogłaskał go po twarzy.

To tylko złudzenie… – pomyślał, choć wyraźnie poczuł dotyk wypielęgnowanych dłoni. Wrócił do salonu. Podniósł szklankę. Przez moment obserwował, jak płomyk świecy tańczy i załamuje się w krysztale szlifowanym w stylu z dawnych lat. Dziś takich już nie produkują. Whisky zapiekła przełyk. Położył się na kanapie. Miękki dotyk koca przywołał Morfeusza szybciej niż zwykle.

 


 

Obudził się w środku nocy. Wstał i podszedł do okna. Ogród nabrał surrealistycznej barwy. Niebo jarzyło się zielonkawą poświatą. Otworzył drzwi tarasowe i zachwycony podziwiał kosmiczny spektakl. Za plecami usłyszał szmer. Odwrócił się.

To tylko firanka – pomyślał.

Kolejny szmer dobiegł z tarasu. Potarł zapałkę o draskę i przytknął ją do knota stojącej na małym stoliczku świecy.

– Beata?! – krzyknął na widok siedzącej na bujanym fotelu postaci.

– Zaskoczyłam cię? – usłyszał cichy szept. – Stęskniłam się…

Zachwiał się. Oparł ramię o futrynę.

– Powiedz, że mi się to nie śni. Przecież rozstaliśmy się już dawno temu. Jak tu weszłaś?

Wstała z fotela.

– Nie zmieniłeś zamków w drzwiach. A ja mam wciąż klucze… Do twojego serca też mam?

Starał się zapanować nad łomotaniem w klatce piersiowej.

– Dlaczego dziś? – zapytał. – Dlaczego dopiero dziś?

– Spójrz w niebo. Wszystko zrozumiesz.

Gdy się przytuliła, poczuł dreszcz pożądania.

– Opuściłaś mnie. Odeszłaś bez słowa. Wyjaśnisz mi wreszcie, dlaczego? Przecież niczego złego wtedy nie zrobiłem! Za co mnie to spotkało?!

Zadrżała.

– Ty nie. To wszystko jego wina. Tego faceta…

– Tego w czarnym bmw?

– Przecież wiesz… Kochasz mnie wciąż, pomimo wszystko?

– Jak możesz w to wątpić!

– I pragniesz mnie, jak kiedyś?

– Tak!

– Bez względu na to, co się stało… wtedy? Wybaczysz mi? Wybaczysz, że nie przewidziałam skutków mojej samotnej wycieczki na naszą działkę?

– Wszystko ci wybaczę! Chcesz, żeby wszystko wróciło?

– Chcę. A teraz chcę się z tobą kochać. Tak jak wtedy, gdy to zrobiliśmy po raz pierwszy… Rozłóż koc w ogrodzie…

 

Pobiegł do salonu. Gdy wrócił, kobieta stała obok krzewu rododendrona. Jej ubranie gdzieś zniknęło. Zorza pieściła zielonością długie włosy, niewielkie piersi i smukłe uda.

– Też się rozbierz – usłyszał. – Przecież noc jest upalna. Nie zmarzniemy – zaśmiała się.

– Pamiętasz, jak to robiliśmy pierwszy raz? Naprawdę? – zapytał zawstydzony.

– Nigdy tego nie zapomniałam. Byłeś taki… nieśmiały i delikatny… Jakbyś nigdy wcześniej nie miał kobiety…

– Przecież wiesz, że miałem.

– Przecież wiesz, że ja też miałam facetów przed tobą…

– Nigdy nie powiedziałaś, ilu. Nie interesowało mnie to. A… teraz powiesz?

Pogłaskała go po włosach.

– Dwóch. Mamy dziś noc szczerości? Dlaczego chcesz to wiedzieć?

Zamyślił się, szukając rozsądnego wyjaśnienia. Nie znalazł.

– I tak wiem – szepnęła. – Od pewnego czasu wiele wiem.

– O mnie?

– O tobie, o sobie… o wszystkim. A teraz zrób to. Powtórz tamten pierwszy raz. Proszę… Potrafisz?

Niebieskie oczy błyszczały w świetle zorzy. Pogłaskał swoją byłą żonę po szyi. Jak nastolatek, niepewnie musnął ustami jej wargi. Rozchyliły się wyczekująco. Wysunął język. Ona zrobiła to samo. Łaskotali się nimi przez prawie pięć minut. Potem odważył się pogłaskać ją po szyi. Dłoń wędrowała coraz niżej. Gdy palce trafiły na wyprężone brodawki, jęknęła i zamknęła oczy.

– Możesz ze mną zrobić, co chcesz – zamruczała, dodając mu odwagi.

Kontynuował peregrynację. Pieścił płaski brzuch, a potem musnął dłonią wewnętrzną stronę ud. Rozchyliła je, ułatwiając dostęp do najwrażliwszych miejsc.

– Jesteś mokra… – wybełkotał, paradoksalnie speszony.

– Wykorzystaj to…

Jego palec wskazujący wśliznął się do gorącego wnętrza. Wsunął go głęboko. Kobieta uniosła biodra, jednocześnie sięgając do męskiego krocza.

– Jesteś taki, jak kiedyś… Ogromny… – wyjęczała. – Wejdź we mnie! Tylko powoli… O tak… A teraz nie ruszaj się. Chcę po prostu cię tam czuć. Nic nie rób…

– A mogę ci patrzeć w oczy? – zapytał.

– Tak… Tak jak wtedy… Przecież wiesz, że to mi wystarczy. Zaraz będę miała orgazm… Nawet, gdy nie ruszasz biodrami…

– Ja też! – prawie krzyknął, zatapiając wzrok w niebieskich oczach, które dziś nabrały zielonkawej poświaty. Siedząca nieopodal sowa odleciała, spłoszona podwójnym okrzykiem rozkoszy.

 


 

Świt zastał go leżącego w ogrodzie. Chłód poranka powodował dreszcze. Kobieta zniknęła. Szukał jej po całym domu. Bezskutecznie. Potem rzeczywistość wróciła. Patrząc na ścienny kalendarz, zamyślił się. Wypił filiżankę mocnej kawy i podjął decyzję. Wsiadł do samochodu i ruszył. Obudzony ze snu drobny żwirek trysnął strumieniem spod opon.

 


 

Odgarnął kosmyk siwiejących włosów, który opadł mu na czoło i spojrzał kobiecie w oczy.

– Widzisz, pamiętałem – uśmiechnął się, odwijając z cienkiego papieru bukiecik drobnych różyczek.

Przez moment zawahał się, jakby oczekując reakcji. Panującą ciszę przerywało jedynie nieregularne kukanie kukułki, ukrytej gdzieś w gęstwinie pobliskich drzew.

Cofnął się o krok i usiadł na metalowej ławeczce, kładąc bukiecik obok siebie. Powolnym ruchem rozpiął górny guzik koszuli i rozejrzał się dookoła.

– Zawsze lubiłaś tę porę roku. Taką intensywną, wszechobecną zieleń i spacery wśród szpalerów kwitnących kasztanowców…

Przerwał nagle. Zamrugał powiekami i przypomniał sobie upalny maj sprzed lat. Seria obrazów przeleciała przez jego głowę jak sekwencja błyskawic i poczuł skurcz w gardle.

Wieczór, gdy wracał z treningu przez park i usłyszał stłumione wołanie o pomoc. Dwie duże, ciemne sylwetki szamoczące się z trzecią. Leżąca obok torebka i podarta sukienka. Kilkanaście susów w sprinterskim tempie. Zaskoczenie i złość w przepitych oczach. Kto ośmiela się tygrysom odbierać zdobycz? Stłuczona butelka o centymetry od brzucha. Furia. Trzask łamanej kości, krew ze zmiażdżonego nosa na dłoni i dwa bezwładne ciała na ziemi. Wielkie błękitne oczy patrzące z przerażeniem i wdzięcznością. Niebieskie światła radiowozu i karetki pogotowia. Potem setki głupich pytań w małym pokoju z godłem państwowym na ścianie. Pani prokurator z dysleksją. Młoda sędzia. Uniewinnienie.

I znowu błękitne oczy, błękit nieba, pierwsza rocznica, pierwsze wspólne wakacje. Wszystko było tak bardzo pierwsze, jakby wcześniej nie było nic.

Lekki podmuch wiatru zaszeleścił opakowaniem małych róż. Papier zsunął się z ławeczki i miękko, jak jesienny liść, opadł na trawę. Mężczyzna otworzył oczy i spojrzał na kobietę. Wciąż milczała, patrząc na niego z lekkim, choć smutnym uśmiechem.

– Wiesz… Kiedy odeszłaś, najpierw poczułem potworną pustkę. Zamykałem się w domu i wychodziłem tylko po to, żeby kupić coś do jedzenia i picia. Zwłaszcza picia. Kiedy traciłem kontakt z tą rzeczywistością, otwierały się drzwi do innej, do innego świata. W tamtym świecie było dużo błękitu… Niestety za szybko wracałem, więc próbowałem innych środków. Nowy dyrektor szpitala okazał się moim kolegą ze studiów, wysłał mnie na bezterminowy urlop, ale miałem przecież sposoby, żeby zaopatrywać się w odpowiednie substancje. Odtąd peregrynacje do tamtego świata trwały znacznie dłużej i były znacznie intensywniejsze. Znowu byłaś w naszym domu. Czułem twój zapach, twój dotyk. Znowu mogłem cię przytulić. Jedliśmy śniadania na tarasie, potem długo spacerowaliśmy, czytaliśmy książki, a wieczorem kładliśmy się do łóżka i kochaliśmy się namiętnie tak jak kiedyś. Wyjeżdżaliśmy na weekendy do naszej chatki a nocami patrzyliśmy w gwiazdy i chociaż cały czas milczałaś, to ja mówiłem do ciebie i to mi wystarczało. Nie wiem kiedy przestałem brać prochy. To dziwne, ale i bez nich nadal żyłem w tamtym świecie. Z tobą. Konto bankowe topniało i jakaś rozsądna cząstka mojej jaźni spowodowała, że zacząłem ukrywać przed otoczeniem ten drugi świat. W końcu i tak on był tylko mój. Kilka rozmów z dyrektorem i paroma specjalistami pozwoliło mi wrócić do pracy. Na wszelki wypadek odsunięto mnie tylko na jakiś czas od sali operacyjnej i skalpela. Czułem się początkowo jak świnia, jak zdrajca. Wyparłem się przecież czegoś, co tak pracowicie tworzyłem w bezsenne noce. W dodatku cały czas tam wracałem, gdy nikt nie widział. Byłem nie tylko zdrajcą, ale i oszustem. Później wyrzuty sumienia zniknęły. Przywykłem.

Przerwał i oddychał ciężko jak po długim biegu. Kukułka zakukała trzy razy, a z drzewa rosnącego przy masywnym, metalowym parkanie zeskoczyła wiewiórka i zamarła na chwilę w bezruchu, obserwując coś, co zauważyła za plecami mężczyzny.

– Dziś jest nasza rocznica. Wiem. Powinienem dać ci spokój. Tym bardziej, że nie było mnie tu tyle lat… Uwierz, że nie było mi łatwo przyjść. Przecież w tamtym moim świecie jesteś wciąż ze mną. Nie wiem jak sobie z tym poradzę… Nic już nie wiem…

 
Na czole pojawiły się kropelki potu. Z kieszeni wyjął okulary, włożył je, jakby chciał coś przeczytać, ale po chwili schował z powrotem nieporadnym ruchem. Wziął do ręki bukiecik róż, wstał i wyciągnął kwiatki przed siebie.

– Tak bardzo bym chciał, żebyś wróciła…

Przez moment miał wrażenie, że milcząca dotąd, otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Zapatrzony w błękitne oczy, nie zwrócił uwagi na szmer za plecami.

Poczuł silny ból w tyle głowy i osunął się powoli na nagrzaną słońcem płytę nagrobka. Czerwone różyczki rozsypały się pod porcelanowym zdjęciem smutno uśmiechającej się młodej kobiety, kontrastując krwistą barwą płatków z ciemnym marmurem. Jak przez ścianę usłyszał krzyk, potem odgłos krótkiej szamotaniny, jakiś głos brzmiący jakby z głębokiej studni i tupot nóg uciekającego człowieka. W gęstniejącej mgle zobaczył nachylającą się nad nim nieziemskiej wielkości postać w długiej czarnej szacie. Potem zapadła ciemność.

Ten tekst odnotował 9,407 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.18/10 (21 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (2)

+2
-2
@SENSEIH, wyobraziłem sobie Autora, który pod wpływem widoku rzadkiego na naszym niebie zjawiska zasiadł do klawiatury w towarzystwie szklaneczki ze złocistym płynem. Jeśli faktycznie tak inspirujący był wspomniany widok, to zazdroszczę. Piękne i trochę smutne opowiadanie, czyli to co lubię.

U mnie niebo tamtej nocy było zasnute chmurami. Za to dzisiejszy poranek przywitał nasze miasto widokiem słupa dymu nad centrum handlowym. Czy to mogłaby być jakaś inspiracja do napisania opowiadania? Może tak, ale chyba mniej byłoby w nim erotyki, a więcej tego, co można znaleźć choćby w Twoim „Awansie”.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-5
Jak zwykle świetnie napisane.
Pozdrawiam i powodzenia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.