Storm
17 czerwca 2013
Szacowany czas lektury: 12 min
To moje pierwsze opowiadanie. Napiszcie proszę, czy warto dalej pisać. Chętnie też przeczytam uwagi, sugestie, spostrzeżenia.
Ubierała się na czarno. Uwielbiała ten kolor. Nie dlatego, że "podobno wyszczuplał". Nie dlatego, że jest "sexy". I nie dlatego, że mówili, że jej w nim "do twarzy". Owszem, mówili. Ale ona nie zwracała na to uwagi. Ubierała się na czarno. Robiła to jednak na tyle gustownie, że nikt nie wołał za nią "emo!". Gdzieżby ktoś śmiał! Natychmiast w dość oszczędnych i ostrych słowach wyprowadziłaby go z błędu! Poza tym – reszta jej wyglądu nie pozostawiała wątpliwości, że do tej "subkultury" nie należy. Włosy długie, ciemne, spływające kaskadami po jej ramionach. Makijaż delikatny, podkreślający nieprzeciętną urodę. Szminka – czerwona, ale zdecydowanie nie zbyt jaskrawa. Oczy...
Oczy miała fiołkowe. Bardzo rzadka cecha. Bardzo wyróżniająca. Ale przede wszystkim pasująca do niej i dodająca magicznego uroku. Jej prywatnym zdaniem – łapanie ciekawskich spojrzeń powodowanych zainteresowaniem tą cechą wyglądu było czasami męczące. Ale zawstydzeni amatorzy szybko spuszczali wzrok. A ci którzy przetrwali wstępną selekcję, zwykle okazywali się ludźmi godnymi jej uwagi. Zwykle. Bo wielu z nich nigdy nie odważyło się zrobić pierwszego kroku. A ona nie miała zamiaru ułatwiać im sprawy. Nie przejmowała inicjatywy.
To był pierwszy raz.
Był środek lata. Siedziała wieczorem w klubie Greely Wook. Była ubrana w seksowną czarną sukienkę. Za ladą barman uwijał się pośpiesznie przygotowując drinki dla gości lokalu. Sypał lód do szklanek, nalewał wódki, dopełniał sokiem, często uprzednio wstrząsając mieszankę w mikserze.
W klubie było też sporo miłośników piwa, co można było zaobserwować po zawartości plastikowych kubków wielu gości. Ona do nich nie należała. Lubiła mocniejsze, a już na pewno słodsze trunki. Goryczka piwa sprawiała, że chciało jej się wymiotować. Zresztą wcale nie czuła się jakby coś traciła. Gdy chciała mogła się przecież bawić przy większych procentach, omijając doświadczenia odruchu wymiotnego czy przykrego zapachu z ust.
Była średniego wzrostu, niższa od większości mężczyzn - ale nieznacznie. Dlatego siedziała przy wysokich krzesłach barowych – dzięki temu miała dobry widok na większość klubu. Jej dwudziestotrzyletnie oczy prześlizgiwały się po klientach lokalu.
Lubiła tu przychodzić. Nie po to by się napić. Nie po to by potańczyć, czy spotkać się ze znajomymi. Przychodziła się tu "zabawić". Jednak w jej przypadku – była to zupełnie inna "zabawa. Ona przyszła na polowanie.
Pociągnęła łyk wódki z colą przez słomkę. Drink był dobry i w szklance została już mniej niż połowa płynu. Mimo wysokiej ceny – nie żałowała. Chwyciła w palce słomkę i zaczęła się nią bawić grzechocząc na wpół roztopionymi kostkami lodu w szklance.
I wtedy pojawił się on.
Młody, zapewne dwudziestoparoletni. Brunet. Krótkie włosy, koszulka Pink Floydów, dżinsy i ciężkie trepy. Wszedł w otoczeniu grupki rozchichotanych koleżanek. Każda z nich śliniła się do niego, a on jakby udając niewiniątko mimochodem odrzucał ich zaloty. Widać było, że gdyby chciał – mógłby z każdą z nich spędzić dzisiaj upojną noc. Ale wydawał się wcale nie być zainteresowany taką opcją.
Zafascynował ją. Wyglądał na młodego rockmana. Większość takich facetów myśli w kategoriach "sex, alk & rock’n’roll". On jednak nie dawał się wpisać w ten stereotyp. Zbiło ją to z tropu, ale przez to wydał się jeszcze bardziej atrakcyjny. Obiecała sobie sprowadzić go na ciemną stronę mocy. Pokazać jakie uroki może zaoferować inna – niecnotliwa droga życia.
Zanim się obejrzała już szła w stronę stolika, na którym rozsiadł się rockman z koleżankami. Zostawiła niedokończony drink na barze, ale zupełnie się tym nie przejmowała. Wydawało jej się, że panuje nad sobą, choć musiała przyznać, że gdyby nie promile w jej żyłach – pewnie nigdy nie odważyłaby się wkraczać w taką sytuację. Dziś jednak nie miała ochoty na celibat.
- Można? – zapytała trochę nieśmiało. Jednak po sekundzie namysłu nie czekając na odpowiedź bezczelnie wśliznęła się na jedno puste miejsce przy jego stoliku. Siedział w środku między dwoma dziewczynami, więc nie mogła się dostać do niego bliżej. Usiadła więc po przeciwnej stronie stolika, na skraju – obok dwóch dziewczyn. Teraz miała go prawie na wprost siebie.
Facet popatrzył wrogo na nowego gościa.
- Czekamy na kogoś. – rzucił chłodno w przestrzeń.
- Ona chyba już nie przyjdzie... - rzuciła jedna z dziewczyn – ta po jego prawej stronie.
- Nie licz na Alex. – poparła przedmówczynię dziewczyna siedząca pośrodku naprzeciwko rockmana. – Wygląda na to, że straciłeś dziewczynę. – zachichotała.
Rockman się wkurzył. Wyglądał przez chwilę jakby chciał uderzyć rozchichotaną dziewczynę, ale po chwili się rozchmurzył.
- Możemy głosować. Kto jest za tym, by nasza tajemnicza nieznajoma dołączyła do nas? – gościu wyraźnie liczył na to, że zrzuci na resztę ciężar odpowiedzialności wyproszenia nieznajomej.
- Jestem za! – odezwała się dziewczyna siedząca po przeciwnej stronie faceta.
- Ja również! – odezwała się druga dziewczyna siedząca na tej samej ławce.
- Przeciw! – rzuciła szybko, jakby nieco obrażona dziewczyna po lewej stronie rockmana.
Druga z nich szybko rzuciła okiem na minę rockmana i wyczytała odpowiedź jaką chciał usłyszeć.
- Przeciw! Oczywiście że przeciw! – popatrzyła na niego jakby czekała na pochwałę.
- Wychodzi na to, że to ja muszę decydować. – odezwał się jegomość. Wyraźnie można było wyczytać z jego twarzy, że nie uśmiecha mu się towarzystwo nieznajomej i wynik głosowania jest przesądzony. – Tak więc...
Wtedy przypuściła atak. Uniosła wzrok, do tej pory wlepiony w blat, odgarnęła włosy z twarzy i zaczęła się bezczelnie wpatrywać w jego brązowe oczy.
Facet się jakby zachłysnął. Próbował nieudolnie udawać, że się zamyślił, ale było to oczywiście kłamstwo. Zrobił głęboki wydech.
- OK. Zostajesz.
- Demokracja to piękny wynalazek. – uśmiechnęła się. – A skoro już spędzimy ze sobą trochę czasu proponuję się przedstawić.
- W takim razie zacznijmy od ciebie. – zaproponował.
- Storm.
Zapadła chwila ciszy. Oczywiście żadnej z obecnych osób nie chciało się wierzyć, że dziewczyna naprawdę się tak nazywa. Ale żadnej z nich nie przyszło na myśl drwić, czy poddawać w wątpliwość prawdomówność nieznajomej. Przynajmniej nie na głos. Oprócz faceta.
- Naprawdę? - spytał opryskliwie - Nie chce mi się wierzyć.
- Nie obchodzi mnie to, czy w to wierzysz czy nie.
Już otwierał usta żeby się jakoś odgryźć, ale jedna z dziewczyn mu przerwała.
- Daj już spokój. – poprosiła. – Wiesz... musisz mu wybaczyć – chyba stracił dzisiaj dziewczynę. – zwróciła się do Storm.
- No dobra – ja jestem Marek. – podał jej dłoń prawie wywracając przy tym swoje piwo stojące na stole.
- Angelika. – dziewczyna po lewej stronie Marka.
- Wiktoria. – po prawej stronie.
- Paula. – dziewczyna siedząca obok Storm.
- Natalia. – siedząca obok Pauli.
Dziewczyny wymieniły uściski dłoni.
- Przykro mi z powodu twojej dziewczyny. – odezwała się Storm. – Co się stało?
- Nie twoja sprawa. - Marek dalej był niemiły.
- W takim razie... mam pomysł!
Plan Storm był prosty i wkrótce przedstawiła go paczce. Zakładała, że kiedy już dopiją to co zamówili, przeniosą się do innego – ciekawszego lokalu. Obiecała, że tam będą się bawili sto razy lepiej niż tu.
Chcąc nie chcąc paczka zgodziła się na propozycję Storm. Skoro już zgodzili się na przyjęcie jej do grona imprezowiczów, skoro nie mieli innych planów na wieczór, szkoda by było zaprzepaścić szansę na dobrą zabawę.
Niecały kwadrans później opuścili lokal. Była ciepła lipcowa noc. Towarzystwo lekko zataczając się i głośno rozmawiając ruszyło za Storm w stronę obrzeży miasta. Minęli kilka uliczek i wyszli z centrum.
- Hej! – zawołał Marek. – Daleko jeszcze?
- Tuż za rogiem. – Storm wyczuła zniecierpliwienie w głosie Marka. Ale była pewna, że zwierzyna jest już upolowana. Wystarczy tylko rozpalić ogień, by zacząć ucztę.
Weszła w małą uliczkę z kamienicami po obu stronach ulicy.
- Storm! – w głosie Pauli słychać było niepokój. – Trochę się źle czuję. Chyba muszę wracać do domu.
- Odprowadzę cię – zaproponowała Natalia.
- Naprawdę - nie trzeba.
- Ja też średnio się czuję. Pojedziemy razem, ok.? – Widać było, że Natalia też chce się urwać z imprezy. Poza tym obie dziewczyny trzymały się razem i wydawało się, że nie wpasowują się w klimat reszty grupy.
- Jak dla mnie – nie ma sprawy. – Storm wiedziała, że dziewczyny się boją, ale nie miała im tego za złe.
Dziewczyny odłączyły się i skierowały w stronę najbliższego przystanku, który mijali po drodze.
Storm podeszła do bramy jednej z kamienic.
- Hej! Mówiłaś o jakimś barze! – Marek dał się ponieść atmosferze niepokoju. – Nie pisałem się na włóczenie się nie wiadomo gdzie.
Storm uśmiechnęła się przekręcając klucz w zamku.
- To mój lokal. Nie bójcie się – zapraszam do środka!
Marek się wahał, ale jego towarzyszki nieco bardziej wstawione, zdecydowały za niego, pchając się w ciemną bramę.
- No chodź! – zawołała Angelika. – Nie bój się!
Marek wypędził resztki zdrowego rozsądku z zakamarków umysłu i wszedł w bramę.
Storm zaprowadziła ich na pierwsze piętro i zachęciła by weszli do mieszkania.
Weszli i zastali całkiem wygodne i ładnie urządzony lokal. Na wprost znajdowała się kuchnia, po lewej salon a po prawej łazienka i dwa pokoje. Storm podeszła do wieży w salonie i puściła klubową składankę. Dźwięki muzyki popłynęły z głośnika i wszyscy się rozluźnili. Rozłożyli się na kanapie. Cała trójka wiedziała, że nie powinna przyjmować zaproszenia od nieznajomych, wiedziała że na pewno nie powinni wchodzić mieszkania obcej osoby. Ale ich umysły były przytłumione alkoholem, a ryzyko wyśmiania swoich obaw przez resztę grupy jeszcze bardziej pogłębiało ich chęć pozostania na miejscu.
- Zrobię drinki a wy się rozgośćcie! – zawołała z kuchni Storm.
Chwilę później przyniosła napoje i postawiła przed każdym szklankę na szklanym stoliku.
- Mojito? – Angelika zdziwiła się, ale była to przyjemna niespodzianka. – Uwielbiam je!
- A kto nie lubi mojito? – zaśmiała się Storm.
- No Paula i Natalia nie przepadają za nim. – Marek wziął do ręki szklankę i pociągnął łyk napoju przez słomkę.
Storm ledwo powstrzymała się przed okrzykiem szczęścia. Fakt – są osoby, pojedyncze jednostki, które nie lubią tego drinka. Ale fakt, że dokładnie te dwie osoby samoczynnie odpadły z grupy był jej bardzo na rękę.
- Marek? Czego słuchasz? – Storm rzuciła zdawkowo.
- A nie widać? – Zaśmiał się, wskazując na logo na swojej koszulce.
Angelika i Wiktoria siedzące obok siebie, oparły się o siebie wzajemnie.
- Hmm... Chciałabym ci pokazać coś, co ci się spodoba... - to mówiąc Storm podniosła się i skierowała do drugiego pokoju – po przeciwnej stronie mieszkania. Zaciekawiony Marek podążył za nią, zostawiając towarzyszki leżące na kanapie z lekko błędnym wzrokiem.
- Co chciałaś mi pokazać? – zapytał stojąc na progu pokoju.
Była już noc, a w pomieszczeniu nie paliło się światło, więc nie widział dobrze wyposażenia. Światło z korytarza padało na łóżko, widział też szafę koło łóżka i jeszcze jedną po drugiej stronie pokoju.
Storm nie odezwała się. Stała przy oknie, odwrócona do niego plecami. Jedną ręką powoli, jakby z namaszczeniem zsunęła jedno prawe ramiączko sukni. Marek był zdezorientowany. Wtedy zrobiła to samo z drugim ramiączkiem. Chwyciła zamek na plecach i powoli go rozsunęła. A potem zsunęła z siebie suknię i odwróciła się do niego, prezentując się w pełnej okazałości.
- Co?! – Marek nie wiedział jak zareagować. – Co ty do cholery wyrabiasz?!
Cofnął się o jeden krok, ale widok go zachwycił tak, że zaniemówił.
Storm miała na sobie tylko jasnoróżowe figi, ale za to jej nagie piersi były po prostu piękne. Storm miała bladą karnację, więc ciemne sutki wyraźnie zaznaczały się na tle jasnych, jędrnych piersi. Dziewczyna była bardzo podniecona, bo sutki już zaczynały twardnieć. Marek poczuł zwykłe, niczym nietłumione, niemal zwierzęce pożądanie. Zaraz się jednak skarcił w myślach i spróbował przywołać do rozsądku. Nic to nie dało.
- A... a... Angelika? Wiktoria? – wyjąkał szeptem, jakby nie chciał zepsuć tej magicznej chwili.
- Spokojnie głuptasie! Śpią! – Storm zrobiła krok w jego stronę.
Marek dopiero teraz pomyślał, że dziewczyna nie tylko ma piękne rysy twarzy i seksowne ciało ale także bardzo zmysłowy, pociągający głos.
- Ś... ś... pią? – wyszeptał, znowu się jąkając.
- Tabletki gwałtu. Nic im nie będzie. Obudzą się rano – z mocnym bólem głowy. – Storm zrobiła drugi krok w jego stronę i była już na wyciągnięcie ręki.
Marek poczuł się bezpiecznie i intymnie. Uleciała i znikła gdzieś daleko jego nieśmiałość. Nie chciał już się kontrolować. Jednym szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie i od razu wplótł palce w jej włosy z tyłu głowy. Zaczął ją całować i jego oddech gwałtownie przyspieszył z podniecenia. Jej usta smakowały tak słodko! Rozchylił językiem jej wargi i wdarł się do jej ust. Ona odpowiedziała tym samym. Jej język tańczył razem z jego. Przerwał tę pieszczotę i zaczął całować jej wargi, podbródek i szyję. Pochylił się i zaczął całować jej lewą pierś, prawą chwytając w dłoń i masując. Najpierw jeździł językiem po piersi a potem wziął twardy, sztywny sutek do ust. Potem zmienił piersi. Storm westchnęła. Była już naprawdę bliska osiągnięcia orgazmu. Marek klęknął przed nią. Ucałował jej pępek, wbijając się językiem w tę niewielką wklęsłość jej ciała. Potem powoli jechał językiem w dół, jednocześnie delikatnie zsuwając figi. Odsłonił jej kobiecość i zaczął ją całować obejmując rękami za pośladki. Storm rozchyliła uda by ułatwić mu zadanie i dyszała z podniecenia. Jej soki spływały mu do ust, gdy stymulował językiem łechtaczkę. Już nie dyszała. Jęczała czując zbliżający się orgazm, by po chwili krzyknąć i złapać go za włosy gdy doszła.
Może dlatego, że był inny od reszty, nie chciała tylko własnej przyjemności. Gdyby Marek był jakąkolwiek z jej poprzednich ofiar zadowoliłaby się własnym orgazmem. Ale nie dziś. Chciała poczuć go w sobie. Chciała by wypełnił ją od środka, chciała sprawić mu przyjemność, chciała by w niej doszedł.
Teraz przyszła kolej na nią przy przejęciu inicjatywy. Choć była zdyszana po osiągnięciu orgazmu, postanowiła nie kończyć i przypuszczała, że może to nie być dzisiaj jedyna przyjemność dla niej. Najpierw zaczęła go znowu pobudzać krótszym, ale równie ognistym pocałunkiem. Sam chętnie zrzucił koszulkę. Nie miał kaloryfera. Ale był szczupły i mięśnie klatki piersiowej oraz brzucha wyraźnie odznaczały się na jego torsie. Teraz to ona uklęknęła a on powstał. Zaczęła wodzić palcami po jego brzuchu, co jakiś czas wsuwając jeden palec za spodnie. Jej ruchy były bardzo podniecające i wkrótce mogła na własne oczy zobaczyć jego reakcję. Chwyciła jego pasek i rozpięła go. Rozpięła guzik jego spodni, ale nim rozsunęła rozporek, przejechała po nim językiem. Zsunęła spodnie razem ze slipami, a to co zobaczyła bardzo jej się spodobało. Podnieciła się znowu. Delikatnie wzięła go w usta, jedną ręką przesuwając po trzonie aż do jąder. Marek dyszał. Podniecała go palcami.
- Nie dochodź... - wyszeptała. – Nie dochodź...
Chciała dać mu więcej. Pchnęła go na łóżko i usiadła na nim. Szybkimi ruchami bioder doprowadziła go do stanu czerwoności. Jej kolejny orgazm też był już blisko. Byli tak rozpaleni! Poruszała biodrami coraz szybciej i szybciej, aż oboje zaczęli dyszeć. W końcu jęknął zagryzając wargi, a ona wciąż mając go w sobie położyła się na jego ciele i pozwoliła reszcie jego jęku zginąć w jej ustach. Doszli jednocześnie. Spełnili się. Nasycili się sobą.