Żywiciel

20 października 2015

Szacowany czas lektury: 31 min

Dzielnica domków jednorodzinnych znajdowała się zaledwie kilkanaście minut od centrum miasta. Karol zatrzymał samochód na podjeździe, wysiadł i rozejrzał się dookoła. Podobało mu się tutaj. Było zielono i cicho. Wyjął z samochodu jedną z walizek i wszedł do środka. Kiedy miesiąc temu prawnik przekazał mu dokumenty spadkowe, nie mógł w to uwierzyć. Wujek, o którego istnieniu nie miał pojęcia, zostawił mu w spadku duży dom i sto tysięcy złotych. Jak się dowiedział, był jeden haczyk. Wuj wynajmował pokój jakiejś kobiecie, której nie mogli eksmitować, ponieważ opiekuje się sparaliżowanym bratem. Początkowo chciał odmówić spadku. Po co miałby się użerać z jakąś obcą kobietą? Jednak dom miał wartość pół miliona, sto tysięcy leżało na koncie, a jemu nigdy się nie przelewało.

Prawnik przekonał go tłumacząc, że eksmisja nie jest niemożliwa tylko trudna. Ważne było, że trudna znaczy – wykonalna. Rozejrzał się po przedpokoju. Czuł napływ emocji. Z jednej strony była radość, ale z drugiej obawa przed mieszkającą tutaj kobietą. Kim jest? Jak wygląda? Dotarł do dużego pokoju. Meble, które zostały w mieszkaniu nie były pierwszej świeżości, ale w swoim wynajmowanym domu miał niewiele lepsze. Postawił walizkę przy dużej meblościance w kolorze orzecha. Nagle usłyszał czyjeś kroki na schodach. „Puk, puk”, usłyszał damski głos. Odwrócił się i zobaczył swoją nadprogramową lokatorkę. „Jestem Ramona”, kobieta podeszła i wyciągnęła do niego dłoń obwieszoną bransoletkami. „Karol”, uścisnął jej dłoń, która wydała mu się niezwykle delikatna jakby utkana z wiatru i mgły. Nigdy by nie przypuszczał, że będzie mieszkał z cyganką.

Chwilę stali patrząc na siebie w zakłopotaniu. „Pewnie nie byłeś zadowolony, kiedy się o mnie dowiedziałeś”, bardziej stwierdziła niż zapytała. „Nie, skąd”, był na siebie zły, że nie zdobył się na szczerość. „Kłamiesz jak dżentelmen”, uśmiechnęła się. „Słuchaj, może zrobię ci herbatę? Masz ochotę?”, patrzyła na niego czarnymi oczami, a on zawiesił się, jego myśli rozpierzchły się jak stado spłoszonych wron. „Halo, ziemia do Karola”, pomachała do niego ręką. „A, tak. Jasne. Napiję się”. Ramona ruszyła do kuchni. Nagle poczuł potrzebę wyjścia stąd na świeże powietrze. Ruszył po walizki.

Ta cyganka. Była taka dziwna. Dlaczego tak trudno było mu się przy niej skupić? Ramona emanowała zadziwiającą aurą. Do tego jej wygląd. Mogła mieć góra trzydzieści lat. Nie spodziewał się, że będzie cyganką. Miała długie kręcone czarne włosy, które nieco zmatowiały. Duże czarne oczy, nieco zbyt duży nos i trochę za wąskie usta. Ale nie to było najbardziej rzucające się w oczy. Ramona była bardzo szczupła. Miała na sobie sukienkę z poliestru, który przylegał do jej ciała. Sukienka była krótka, a między jej szczupłymi udami mógłby zmieścić własną nogę. Do tego te wszystkie bransoletki i wisiorki. Wywarła na nim dziwne wrażenie. Było w niej coś jeszcze, ale za nic nie potrafił sprecyzować co takiego.

Kuchnia okazała się duża. Na stole stały już dwa białe kubki z parującą herbatą. Karol podszedł do stołu. „Znałeś swojego wuja?”, zapytała niespodziewanie. Zaprzeczył energicznym ruchem głowy. „To był wspaniały człowiek”, podsunęła mu cukier. „Słuchaj, to trochę dziwna sytuacja”, zaczął czując potworne skrępowanie. „Wiem, ale chciałam cię zapewnić, że nie będę dla ciebie balastem”. Spróbował herbaty chcąc zyskać trochę czasu. „Rozumiem, ale chyba wiesz, że dom teraz należy do mnie i nie możesz tutaj mieszkać?”, serce tłukło mu się w piersi, a w żyłach popłynęła adrenalina. „Karol, mogę ci tak mówić? Tak? Karol?”, zaczął panikować, że Ramona za chwilę zrobi jakąś łzawą scenę. „Bardzo cię proszę, Karol. Pozwól mi tutaj zostać. Ja ze swojej strony zrobię wszystko. Karol, naprawdę wszystko, żebyś był zadowolony”. Nie był pewny czy dobrze ją rozumie, ale złapał się na tym, że gdyby Ramona była ładna, pewnie pozwoliłby jej mieszkać w domu.

Przez chwilę milczeli pijąc herbatę. „To naprawdę trudne, ale nie sądzę, żebyś mogła ze mną zostać. Przykro mi”. Patrzyła na niego, a on miał wrażenie, że jej oczy stają się coraz większe. Zupełnie jakby pochłonął go mrok, który się z nich sączył. Po raz kolejny jego uwaga uległa rozproszeniu. „Karol, wszystko z tobą w porządku?”, jej słowa dobiegły do niego jakby była w drugim pokoju. Zamrugał i wszystko minęło. „Tak, dzięki. Wszystko gra”. Trzymał w dłoni kubek, a ona położyła na niej swoją dłoń. Jej skóra naprawdę była niesłychanie delikatna. Przeszył go dreszcz. „Więc jak, pozwolisz mi tutaj zostać choćby tylko po to, żeby się przekonać, że mogę być przydatna?”, nabrał powietrza w płuca i z zaskoczeniem stwierdził, że odmawianie jej przychodziło mu z coraz większą trudnością. Wypuścił powietrze z sykiem. „Będę prała, sprzątała i gotowała. Uwierz mi, będę jak duch. Niezauważalna”. Przesunęła opuszkami palców po jego dłoni, a on poczuł erekcję, która nawet dla niego była zaskoczeniem. Zupełnie jakby przeszył go delikatny prąd. „Na jakiś czas”, usłyszał nagle swój własny głos. Czy to naprawdę on powiedział? Był zdezorientowany i ciężko mu się oddychało.

Powoli rozpakowywał swoje rzeczy. Chciał zająć pokój tuż przy schodach, ale uświadomił sobie, że tuż obok mieszka Ramona i odruchowo zajął najdalszy pokój. Co się ze mną dzieje? Zastanawiał się nad swoim zachowaniem. Co było z tą kobietą nie tak? Nie był pewny, ale z pewnością była dziwna. Raczej nieatrakcyjna i chuda, ale emanowało z niej coś takiego... nie mógł znaleźć właściwego słowa. Jakieś feromony, czy coś w tym stylu? „Karol, pozwolisz na chwilę?”, stała w drzwiach do pokoju. W prześwicie pomiędzy jej nogami widział tapetę w korytarzu. Poszedł za nią. Zaprowadziła go do swojego pokoju. Było w nim dość ciemno i duszno. „Witek nie znosi zbyt dobrze ostrego światła”, wskazała na postać leżącą na łóżku w drugim kącie pokoju. Spod koca wystawała tylko głowa. „Chcesz zobaczyć go z bliska?”, położyła dłoń na jego ramieniu, a on znowu poczuł dreszcz, którego nie potrafił zaklasyfikować czy był przyjemny, czy wręcz przeciwnie. „Nie dziękuję”, zrobił krok w tył. „To my ci dziękujemy Karol. Ja i Witek”, machnął ręką, na znak, że nie ma sprawy i wrócił do swojego pokoju.

*

Do końca dnia nie widział jej ani razu. Zastanawiał się, czy faktycznie jest jak duch, czy tylko chce mu coś udowodnić. Jak można spędzić tyle czasu w zatęchłym niewietrzonym pokoju, do którego w dodatku nie dociera światło? Odsunął od siebie te posępne myśli i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Woda jak zawsze podziałała na niego odprężająco i relaksująco. Kiedy skończył myć zęby dostrzegł coś na pralce, tuż obok umywalki. Podszedł i przyjrzał się. Leżała tam cienka haleczka, z pewnością należąca do Ramony, ale na niej było coś jeszcze. Sięgnął ręką. To były jej majtki. Czarne koronkowe szory. Złapał je palcami i poczuł ten sam dreszcz, jak wtedy gdy dotknęła go ta dziwaczna cyganka. Zacisnął na nich pięść i podsunął pod oczy. Po co to robił? Nie miał pojęcia. To był potężny impuls.

Odniósł zadziwiające wrażenie, że ten skrawek materiału jest przesiąknięty Ramoną, jej aurą i jej zdumiewającym zwierzęcym seksapilem. Miał wrażenie, że traci kontrolę nad swoim ciałem. W żyłach na całym ciele poczuł mrowienie. To ten zapach. To było silniejsze od niego. Przysunął majtki pod nos i poczuł zapach jej cipki. Intensywny aromat jej seksualności. Wciągnął powietrze nosem czując, że niemal kręci mu się w głowie. Miał potężną erekcję. Przyciskał majtki do twarzy delektując się zapachem, a jego druga ręka sięgnęła do jego bokserek. Zaczął się masturbować. Ostry intensywny zapach cyganki był odurzający, działał jak afrodyzjak, jak narkotyk. Wreszcie odsunął jej szorty z buzi i owinął nimi swojego penisa. Robił sobie dobrze używając jej majtek, którymi pocierał żołądź. „Nie marnuj nasienia na majtki”, usłyszał wyraźnie jej szept tuż za sobą i niemal podskoczył przerażony. Odwrócił się, ale jej nie było. W tym momencie spuścił się na jej majtki. Spojrzał na swoje dzieło pełen wstydu, lęku, ale też potwornej satysfakcji. Kiedy się otrząsnął umył je pod bieżącą wodą i poszedł do siebie.

Rano, kiedy zszedł do kuchni, Ramona przywitała go uśmiechem. „Cieszę się, że wstałeś Karol. Na co masz ochotę?”, nie był pewny czy ona budowała zdania w prowokujący sposób, czy to z nim coś jest nie tak i od kiedy tutaj zamieszkał czuł nadmierne libido. „Jajecznicę?”, nie miał pojęcia, jaki ma wybór. Błyskawicznie postawiła patelnię na gazie, wrzuciła trochę smalcu i po chwili smażyła dla niego jajecznicę. W tym czasie podała mu herbatę. „Dobrze spałeś?”, krzątała się po kuchni niczym gospodyni we własnym domu. „Bo ja wiem? Po prostu spałem”, podrapał się po głowie i poczuł głód, kiedy zapach smażonej cebulki rozszedł się po kuchni. „Karol”, powiedziała z udawanym wyrzutem, „Człowiek nigdy nie śpi tak po prostu, zawsze coś mu się śni”. Nie rozumiał, po co rozwija ten temat. Na szczęście po chwili postawiła przed nim jajecznicę.

Kiedy zjadł śniadanie, umył zęby ubrał się i pojechał do pracy. Doznał dziwnego uczucia, że w miarę jak oddalał się od domu, stawał się coraz bardziej odprężony i spokojny. Dzień w biurze minął bez interesujących epizodów. Pracował w telefonicznym biurze obsługi klienta w firmie, która była operatorem komórkowym. „Jak tam twój spadek?”, zagadnęła go Bogna, koleżanka siedząca biurko obok. „Spoko, można powiedzieć, że się nachapałem”, musiał odebrać kolejne połączenie. Po kilku godzinach ciągłych rozmów telefonicznych niemal zapomniał o Ramonie i domu. O szesnastej wylogował się z telefonu i odetchnął z ulgą. Miał już dość rozwrzeszczanych klientów. W drodze na parking spotkał Bognę, „Nie zapomnij zrobić parapetówki”, pomachała mu na pożegnanie. Po chwili wsiadł do samochodu i odjechał.

Po drodze myślał o tym, co powiedziała Bogna. Parapetówka? Jak miałby ją zrobić w obecności Ramony? Żeby inni śmiali się z niego, że mieszka z takim dziwolągiem? Czy miałby wtedy szanse u którejkolwiek z koleżanek? Cholera, za miesiąc czekają go dwudzieste szóste urodziny, co wtedy zrobi? Zawsze mógł zorganizować coś w pubie. Korek, który utworzył się przed nim rozładował się wreszcie.

W domu czekał na niego obiad. „Skąd wiedziałaś, że wrócę właśnie o tej porze?”, był zaskoczony ciepłym posiłkiem. „Po prostu tak się złożyło”, podała mu sztućce. „Ty nie jesz?”, Ramona siedziała przy stole, ale nie miała talerza. „Już zjadłam”, ucięła. Obiad bardzo mu smakował. Nie przypuszczał, że taka z niej kucharka. Chciał odstawić talerz do zlewu, ale stanął za blisko pieca i niechcący dotknął ręką gorącego garnka. „Kurwa!”, wrzasnął z bólu. Kobieta podeszła do niego. „Oparzyłem się”, trzymał rękę wyciągniętą przed sobą. Na nadgarstku pojawiło się kilka pęcherzy. „Jasna cholera”, klął zdenerwowany na własną niezdarność. „Przepraszam, Karol. To moja wina”. Spojrzał na nią, „Nie twoja tylko moja. Po prostu jestem dupa i tyle”.

Poszedł do łazienki, a ona ruszyła za nim. Włożył nadgarstek pod zimną wodę. „Obawiam się, że to nie wystarczy”, zerkała mu przez ramię. Przecież nie pojadę z tym do szpitala”, był poirytowany. „Nie o to mi chodziło”, jej głos wyrażał skruchę. Natychmiast poczuł się źle, że na nią warknął. „Przepraszam”, wyjąkał. „Karol, trzeba to obsikać”, odwrócił się i spojrzał na nią. „Zwariowałaś? Nie będę sobie sikał na rękę”. Stała blisko niego. Jej oczy po chwili przesłoniły mu cały świat. Była w nich niesamowita głębia, a czerń jej źrenic sprawiła, że poczuł się jakby nagle w łazience pociemniało. Serce zabiło mu szybciej. Dostał gęsiej skórki, „Ja ją obsikam, Karol. To pomoże”, mówiła miękko, łagodnym głosem jak przemawia się do niesfornego dziecka.

Zupełnie jakby był zahipnotyzowany, usiadł na podłodze i wyciągnął przed siebie rękę. Ramona przykucnęła tuż nad nią. Podciągnęła sukienkę. Podciągnęła ją tak wysoko, że wreszcie mógł zobaczyć jej cipkę. Była wygolona, miała płaską miednicę a jej wargi wisiały nad jego dłonią. Czy to możliwe, żeby były takie duże? Przez chwilę obydwoje patrzyli w to samo miejsce. Karol czuł jak jego penis pręży się stopniowo i twardnieje. Ramona nie była atrakcyjna, ale było w niej coś takiego zwierzęcego, że natychmiast miał erekcję. „To jest...”, próbował coś powiedzieć, ale mu przerwała. „Ci... Muszę się skupić”, niemal szepnęła. Zaczęła oddychać głęboko, zamknęła oczy i złapała go dłonią za wolną rękę. Nie wiedział ile tak siedzieli praktycznie nieruchomo. Serce pompowało krew w jego żyłach jak szalone. Podniecenie wysuszyło mu gardło. Nagle spomiędzy jej warg spłynęła ciepła struga moczu. Doznał uczucia orgazmu. Resztkami sił powstrzymał dreszcz, ale nie powstrzymał wytrysku. Zrobił się czerwony i miał nadzieję, że plama na jego dżinsach nie pojawi się natychmiast.

Wstrząśnięty i targany sprzecznymi emocjami zasnął tak jak się rzucił na wersalkę. Miał absurdalny sen. Śniła mu się scena z łazienki z tą różnicą, że podczas gdy Ramona oddawała na niego mocz, w jej waginie zajaśniały ostre zęby, które odgryzły mu dłoń. Krew trysnęła niczym gejzer barwiąc na czerwono kobietę i wszystko wokół. Wrzeszczał starając się bezskutecznie zatamować krwawienie. Ramona sprawiała wrażenie pobudzonej, rozcierała na swoim ciele jego krew masując przy tym swoje piersi, wcierając ją między uda. Zapamiętał jej sterczące sutki i szalony wyraz twarzy cyganki. Nagle podniosła się i sięgnęła po swoje majtki leżące na pralce. Rzuciła je z pogardliwymi słowami, „Użyj tego, jakiś zboczek walił nimi konia, może zatamujesz krwawienie”, po czym wyszła. Patrzył zszokowany na swój postrzępiony kikut, z którego krew sikała jak z węża strażackiego. Spływała po kafelkach, a na podłodze tworzyła się kałuża. Czuł, że zaraz straci przytomność i kiedy jego wzrok przesłoniła mgła, obudził się.

Oddychał ciężko. Rozejrzał się zdezorientowany po ciemnym pokoju. Zmięta pościel leżała na podłodze. Cisza panująca w domu dzwoniła w uszach. Włączył nocną lampkę, nie chciał mocniejszego oświetlenia. Sam nie wiedział dlaczego. Nagle jakby sobie przypomniał o oparzeniu. Spojrzał szybko na rękę i opadła mu szczęka. Na skórze nie było śladu po oparzeniu. „Ramona!”, krzyknął pobudzony i wyskoczył z łóżka. Pobiegł do jej pokoju i zapukał nerwowo, „Ramona?”, nogi nie chciały stać w miejscu. Pobiegł na dół. Znalazł ją w kuchni. Właśnie przygotowywała kolację dla niego.

Spojrzała na niego, „Kolacja zaraz będzie, usiądź Karol”, wskazała mu krzesło. „Ramona, popatrz. Moja ręka” podsunął rękę pod jej nos. „Mówiłam, że wystarczy na nią nasikać, Karol”, jej głos brzmiał jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Usiadł powoli przy stole czując mętlik w głowie. „Ale takie rzeczy się nie zdarzają. To po prostu niemożliwe”, wpatrywał się w blat stołu. „Karol, skoro to jest niemożliwe, to dlaczego nie masz rany?”, postawiła na stole talerz z kanapkami. Nie odpowiedział na jej pytanie. Był skołowany. Kolację zjadł w kompletnej ciszy. Ramona zniknęła w swoim pokoju zapewniając go, że zjadła wcześniej.

Kiedy kobieta znikała w swoim pokoju, wszystko wyglądało tak jakby naprawdę mieszkał sam w domu. Z jej pokoju nie dobiegały żadne odgłosy. Wziął prysznic i poszedł do sypialni. Gwiazdy nieznacznie rozpraszały ciemność panującą w pokoju. Leżał wpatrzony w sufit i nie mógł zasnąć. Wreszcie podniósł się z łóżka i zszedł do kuchni. Musiał napić się wody. Nie zapalał światła, nawet nie wiedział dlaczego. Stał w ciemności przełykając wodę i obserwował kontury mebli. „Karol, nie możesz zasnąć?”, usłyszał czyjś głos dochodzący od wejścia. Wytężył wzrok, ale nie mógł nikogo zobaczyć. „Ramona?”, po prostu musiał się upewnić, brzmiała jakoś inaczej. „To ja”, jej głos, ten seksowny głosik, który zdawał się pieścić jego uszy. Zrobił kilka kroków w stronę skąd sączyła się czerń skrywająca Ramonę. Dostrzegł ją wyłącznie jako ciemną plamę majaczącą w przejściu.

Powoli zbliżył się do niej. W ciszy miał wrażenie, że słyszy jej oddech, bicie serca, które zdawało się zlewać z jego własnym rytmem. Zaraz po tym poczuł jej woń, zapach, który rozpalił jego krew, rozbudził pożądanie i uwolnił testosteron. Podniecenie niemal go przygniotło do podłogi. „Ciężko oddychasz Karol, dlaczego?”, brzmiała uwodzicielsko, zmysłowo. Przełknął z trudem ślinę, „Czuję zapach twojej cipki”, wychrypiał przez ściśnięte gardło. „Lubisz ten zapach?”, ta barwa, taka ciepła i kusząca. Mąciła mu zmysły. „Karol”, jej głos przeszedł w nęcący, seksowny szept, „Czy lubisz zapach mojej cipki?”, przez chwilę słyszał tylko zjednoczone bicie ich serc, „Uwielbiam”, nie mógł powiedzieć nic więcej.

Oparł się o ścianę, żeby nie stracić równowagi. To było niesamowite. Poczuł jej delikatną drobną dłoń jak wślizguje się w jego bokserki. Była jak wąż, który przemyka się najdrobniejszą szczeliną. Jej palce oplotły twarde prącie, „Spokojnie Karol”, zaczęła go masturbować bardzo powolnym ruchem dłoni, „Ramona sprawi, że będziesz spał jak dziecko”, czuł jej gorący oddech na twarzy. Dyszała równie ciężko, co on. Robiła mu dobrze leniwymi posuwistymi ruchami dłoni. Jej usta znalazły się przy jego uchu. Mruczała zalotnie, kokieteryjnie jakby chciała doprowadzić go do orgazmu swoim głosem. „Karol. Pamiętaj, że nie musisz spuszczać się w moje majteczki”, wstyd, który poczuł został natychmiast wyparty przez podniecenie, „Możesz spuszczać się w mojej cipce”, odwróciła się do niego tyłem napierając pośladkiem na wypukłość w jego bokserkach. Złapała pulsującego członka i wsunęła sobie między mokre wargi. Nadziała się na niego mrucząc w ciemności.

Stał oparty o ścianę. Nie ruszał się. To ona dbała o to, żeby było im obojgu jak w niebie. Jej pupa falowała. Czuł się jakby go trawił ogień. Cały płonął z pożądania. Jej cipka była gorąca, śliska i niezwykle elastyczna. Jej wnętrze było delikatne, zmysłowe jak poranna mgła. Pochłaniała go masując jego pęczniejącą żołądź, czym odbierała mu dech z piersi. Ramona wygięła plecy w łuk, odchyliła głowę do tyłu i szepnęła, „Ramona dba o swojego dobrodzieja”, „Uwielbiam cię”, jęknął. Jej biodra kołysały się dając mu nieopisaną słodycz, błogostan, który rozlewał się z jego mózgu na całe ciało. „Czy moja cipka, jest dla ciebie wystarczająco seksowna, Karol”, ich oddechy były coraz płytsze, „Jest boska”, jęknął czując, że traci kontakt z rzeczywistością.

Leżał na podłodze, ciemność panująca dookoła wydała mu się niezwykła. Cyganka dosiadła go. Widział w mroku jej lśniące oczy. Położył dłonie na jej biodrach. Czuł pod palcami kości jej miednicy i to podnieciło go jeszcze bardziej. Jak mógł myśleć, że jest za chuda? Dopiero po dłuższej chwili zrozumiał, że jego kochanka nie porusza się. Jak to możliwe? Przecież czuł jak jej cipka wije się na jego drągu, cała pulsuje, owija się na nim i pieści go do utraty tchu. Czuł się jakby owinęła wokół jego penisa jedwabny szal i porusza nim we wszystkie strony. Czyste szaleństwo. Ramona ofiarowała mu prawdziwą ekstazę. Miał wrażenie jakby zatapiał się w ciemności jak panowała w przedpokoju, po prostu zanurzał się w niej.

Poczuł ukłucie na prąciu. Z jej pochwy wysunęły się cieniutkie igiełki, które wkłuły się w niego. Było ich mnóstwo. Czuł się jakby włożył członka w pokrzywy. Ale po chwili nieprzyjemne uczucie odeszło. „Ci...”, uspokoiła go, „Wszystko będzie dobrze”, mruczała sącząc z jego penisa krew, siły, a może nawet duszę. Teraz to ona podnieciła się, sycąc się jego posoką. Pobudzała się z każdą chwilą. Jej biodra zaczęły falować pozwalając i jemu osiągnąć orgazm. Dostał drgawek, jego penis pulsował jednocześnie boleśnie i rozkosznie. Nagle poczuł jak gaśnie, zapada w błogi sen. Krew powoli uspakajała się w jego żyłach.

*

Obudził się rano z bólem głowy. Czuł się źle, był osłabiony i kiedy próbował się podnieść z łóżka, miał mroczki przed oczami. Zerknął na zegarek, dochodziła dziewiąta rano. Do pracy i tak by nie zdążył więc sięgnął po telefon i poinformował swojego kierownika, że potrzebuje na dzisiaj wolne. Dopiero po czterdziestu minutach wypełnionych przekleństwami udało mu się zejść na dół do kuchni. „Jak minęła noc?”, Ramona właśnie rozbijała jajka, „Dzisiaj jajka sadzone”, dodała. „Fatalnie, źle się czuję i chyba miałem jakieś koszmarne sny”, sięgnął po herbatę i pił łapczywie. Dopiero po chwili przyjrzał się jej uważniej. Jej włosy nabrały blasku, skóra przybrała zdrowszy odcień. Miał wrażenie, że nawet jej piersi wyglądały na większe, a nogi były jakby pełniejsze? Pokręcił głową. Chyba ma jakieś omamy. W ogóle miał dziwną pustkę w głowie. Pamiętał, że w nocy zszedł do kuchni i w tym miejscu urywały się jego wspomnienia.

Wybrał się na spacer, w końcu jeszcze nie zwiedził okolicy. Dzielnica była zielona i spokojna, chociaż lato kończyło się, a słońce nie dawało tyle ciepła co jeszcze dwa tygodnie temu. O tej porze okolica wyglądała na wyludnioną. Jedynie psy biegające w ogródkach odprowadzały go wściekłym ujadaniem. Powoli czuł, że odzyskuje siły. Wciągnął w płuca świeże powietrze i odetchnął pełną piersią. Jakiś mężczyzna wystawiał kubeł za ogrodzenie, skinął mu głową, tamten odpowiedział tym samym. Zadumał się nad ostatnimi wydarzeniami ze swojego życia. Miał niejasne przeczucie, że coś uległo dużej zmianie i nie chodziło o odziedziczone pieniądze.

Następnego dnia w pracy podczas lunchu w firmowym barze usiadł z Bogną i Tomkiem. „Coś się stało? Jakoś dziwnie wyglądasz”, Bogna poprawiła swoje jasne włosy przyglądając mu się. „Ale...”, zatrzymał dłoń z widelcem, „... Że niby jak?”, był zaskoczony, ponieważ czuł się dobrze. „Jakiś taki bledszy jesteś? Sama nie wiem, ale coś się zmieniło w twoim wyglądzie”, Karol spojrzał na kolegę, ten na niego, „Ja tam nic nie widzę”, skwitował. Bogna zmieniła temat.

Oprócz zewnętrznej zmiany Karola było coś jeszcze. Emanowało od niego coś takiego… jakiś magnetyzm. Czuła delikatną woń, którą roztaczał. Nie potrafiła tego wyjaśnić, ale nie nagle zaczęła na niego patrzeć nie tylko jak na kolegę z pracy. Przecież jej partner siedział z nimi przy stoliku, a ona mimo to poczuła, że jej uda zaciskają się mimowolnie. Była dziwnie pobudzona i sprawiało jej to przyjemność. „Cześć Karol”, atrakcyjna kobieta przechodząca tuż obok uśmiechnęła się do niego. Tomek spojrzał na niego, „Nie znam jej”, Karol był zaskoczony. „No gościu, rozwijasz skrzydła”, Tomek gwizdnął z podziwem. „Ej, lepiej uważaj, co mówisz”, Bogna szturchnęła swojego chłopaka. „A ty”, zwróciła się do Karola, „Kiedy wreszcie zrobisz parapetówkę?”, wycelowała w niego widelec. Bardzo chciała znaleźć się u niego w domu.

W drodze powrotnej stojąc w korku zastanawiał się nad przyjęciem, które obiecał Bognie i Tomkowi w sobotę, czyli następnego dnia. Gdzieś w głowie tliła mu się myśl, że zapraszanie przyjaciół do domu, w którym przebywa Ramona, to nie jest dobry pomysł. Ale z drugiej strony niby dlaczego? Kim jest Ramona, jeśli nie jakąś cyganką, której łaskawie pozwala u siebie mieszkać? Zaczął przekonywać samego siebie. Nagle ktoś za nim zatrąbił i niemal podskoczył w fotelu. Samochody przed nim już dawno ruszyły. Dodał gazu i odjechał z piskiem opon. Tym razem, zanim pojechał do domu, wstąpił do marketu kupić coś na przyjęcie.

Poinformował Ramonę, że przygotowuje parapetówkę w sobotę. „Musisz być ostrożny, Karol. Teraz wiele kobiet będzie się do ciebie przymilać skoro otrzymałeś spadek”, kompletnie nie spodziewał się takiej porady. „Słucham?”, praktycznie go zatkało. „Przepraszam Karol, nie powinnam się była odzywać”, zgodził się z nią, choć wciąż był zbity z tropu. Poszedł po reklamówki z marketu, które zostawił na tylnym siedzeniu w samochodzie. Unikał jej przez resztę dnia. Jakim prawem w ogóle zwracała mu uwagę na to, czego się powinien wystrzegać? Ta cyganka robiła się coraz bardziej bezczelna.

W nocy, kiedy leżał w łóżku usłyszał czyjeś kroki za drzwiami pokoju. Dźwięk ustał dokładnie pod jego drzwiami. Po chwili dało się słyszeć delikatne pukanie do drzwi. „Karol, czy mogę wejść?”, dobiegł jego uszu stłumiony dźwięk jej słów. Zgodził się i do sypialni weszła Ramona. Wraz z nią pojawił się zapach. Niezwykle intensywny sprawiający, że jego krew zagotowała się. W pełni księżyca widział jej szczupłe nagie ramiona. Miała na sobie prześwitującą halkę, pod którą sterczały jej nabrzmiałe sutki. Miał wrażenie, że są naprawdę ogromne. „Widzisz Karol...”, znów ten dyskretny seksowny głos, który wdzierał się do jego głowy i pieścił go przyjemnie. Usiadła tuż przy nim. W obcisłych bokserkach pojawiła się wypukłość. „Chodzi o to...”, dostrzegł nieznaczny ruch jej ręki, a po chwili jej dłoń, która delikatnie opadła na wypukłość w bokserkach. Smukłe palce ostrożnie oplotły tętniący od napływającej krwi penis. Gładziła go przez cienki materiał bokserek, „...Że ja go potrzebuję”, nie miał wątpliwości, o czym mówi, ale też nie miał ochoty tego wyjaśniać. „Można powiedzieć...”, zsunęła mu powoli majtki, jej palce oplotły go jak trujący bluszcz. Zsunęła skórę napletka. Usłyszał brzęk bransoletek.

Obudził się dopiero tuż przed południem. Przez kolejną godzinę próbował wstać z łóżka, ale ciemniało mu przed oczami. Gdzieś z głębokiego ukrycia próbowały się do niego przebić wspomnienia poprzedniego dnia, ale ilekroć wydawało mu się, że już wszystko się rozjaśni, myśl ulatywała w niebyt pozostawiając go z tępym bólem głowy. Ramona, Ramona, kołatało mu się w głowie jej imię i przedziwne wrażenie, że coś go łączy z tą cyganką. Czy miał z nią jakiś romans? Zastanowił się chwilę, nie skąd. Na pewno nie. Kiedy udało mu się wyjść do łazienki i zobaczył swoje odbicie w lustrze, przestraszył się. Był blady jak ściana, oczy miał podkrążone, a policzki zapadły się nieznacznie. Po chwili udało mu się dokuśtykać do kuchni. Kiedy tylko próbował sięgnąć do pamięci, jego myśli rozpraszały się.

Ramona czekała na niego z kubkiem, w którym znajdowała się jakaś ciepła ciecz. „Fatalnie wyglądasz”, podała mu kubek, „Napij się, to cię postawi na nogi”. Usiadł i spojrzał na nią. Dlaczego wcześniej nie dostrzegł, że jest taka ładna? Jej kruczoczarne włosy lśniły w słońcu w dodatku te jej duże czarne oczy. Miała pełne czerwone usta, wydatny biust, a kiedy tak stała w tej swojej krótkiej sukience dostrzegł jej zgrabne pełne uda. Zaczął się zastanawiać skąd jego zaskoczenie? Czy wyglądała wczoraj inaczej? Co za bzdura, zganił się w myślach. Niby jak miała wyglądać? Nagle przypomniał sobie o znajomych, których zaprosił na imprezę. Tomek pęknie z zazdrości.

Przez następne kilka godzin odpoczywał i popijał wywar przygotowany przez Ramonę. Jego samopoczucie poprawiało się w miarę upływu czasu. Ramona przygotowała pyszne przekąski, alkohol wylądował na stole, a jego nastrój poszybował w górę. Pierwsi przyszli Tomek i Bogna. Później Marysia z Adą i Janek. Cała jego paczka z pracy. Witał wszystkich w progu, odbierał przeróżne prezenty i wreszcie mogli usiąść do stołu. „Całkiem duży dom”, zauważył Tomek. „Powinieneś zmienić meble, myślałeś o tym?”, Ada sięgnęła po drinka patrząc na Karola znad szklanki. „Jakoś jeszcze o tym nie myślałem”. „Gdybyś potrzebował kobiecej ręki w wyborze, to daj znać”, wzniosła w jego stronę szklankę. „Za na naszego gospodarza”, reszta podjęła toast.

Popatrzcie państwo, jaka pomocna suka. Bogna zerkała poirytowana na Adę. Ta mała dziwka najchętniej dosiadłaby go tu i teraz. Poczuła ukłucie zazdrości. Zamyśliła się, dlaczego w zasadzie jest z Tomkiem, kiedy od Karola bije wręcz zwierzęcy seksapil? Tutaj w jego nowym domu wyczuwała to jeszcze intensywniej niż wtedy w barze. Chłopak zmieniał się nie do poznania. Co prawda wyglądał na trochę wymizerowanego, chyba nawet miał jakieś cienie pod oczami, ale co z tego? Musiała wymyślić cokolwiek, żeby usiąść bliżej niego. Miała na sobie krótką spódniczkę i czarne rajstopy, a przecież jej nogi są dłuższe niż całą pieprzona Ada w całości. Cholerny karakan pomyślała. Przepiła przekleństwo drinkiem.

Kiedy opróżnili pierwszą butelkę postanowili zobaczyć dom. Oprowadzał ich najpierw zaglądając do każdego pomieszczenia na parterze, później ruszyli na piętro. Pokazał im jeden pusty pokój i zaprowadził do swojej sypialni. „Ten wybrałem na swoją sypialnię”, przepuścił ich w progu. „Założę się, że przewinęło się przez ten pokój kupę lasek”, Ada zerknęła na niego zalotnie. Zaprzeczył, choć spłynęło na niego niejasne wrażenie, że ktoś już tutaj z nim był. Ktoś, kto przyszedł w nocy i... zawiesił się. Wrażenie tak jak się pojawiło, tak prysnęło, niczym bańka mydlana. Poczuł ból głowy. „Chyba się rozmarzył”, Marysia szturchnęła Janka pokazując na Karola. „Nie skąd. Przecież mieszkam tutaj zaledwie kilka dni”, usprawiedliwił się. „Bzdura”, Ada podeszła bliżej niego, „Po prostu musisz się bardziej postarać”, uszczypnęła go w pośladek i wszyscy wybuchnęli śmiechem. Wszyscy z wyjątkiem Bogny, która miała ochotę strzelić koleżankę w twarz. Patrzcie jak wystawia te swoje wielkie cycki, mówiła w myślach, powinno się ją wydoić jak krowę.

Kiedy opuścili pokój i szli w kierunku schodów Tomek zatrzymał się przy innych drzwiach. „A tutaj? Nie pokażesz?”, wszyscy spojrzeli na Karola. „Tutaj nie można. W tym pokoju mieszka pewna cyganka”. Zapadła cisza. „Cyganka?”, Bogna poczuła się jakby jej ktoś wymierzył policzek. „Wróćmy na dół, to wam opowiem”, poprowadził ich do salonu. Janek sięgnął po nową butelkę i rozlał wszystkim do szklanek. Następnie dolał każdemu soku, „Stary, wyluzuj, bo za godzinę będę cię musiał wynosić”, Janek udał obrażonego. „To, co z tą cyganką?”, podjęła temat Marysia. „No właśnie”, w głosie Bogny dało się wyczuć irytację jednak nikt nie zwrócił na to uwagi. „Wuj wynajmował jej pokój od dawna. Ona opiekuje się swoim sparaliżowanym bratem więc eksmisja nie jest taka łatwa jakby się mogło wydawać”. Rozgorzała rozmowa na ten temat. „Ale podjąłeś już jakieś kroki?”, Bogna spojrzała na Adę, która zdążyła zająć miejsce obok Karola i z całej siły musiała ukrywać złość, która aż ją skręcała. „Właśnie jakoś jeszcze się za to nie zabrałem”. „Jak to?”, tym razem zareagowała zbyt impulsywnie i nawet Tomek spojrzał na nią, „A co ciebie to obchodzi?”, Bogna przełknęła ślinę i z ogromnym wysiłkiem opanowała się, „Mnie nic, ale chyba nie chcesz tutaj mieszkać z jakąś cyganichą?”, dokończyła już spokojnym, niby obojętnym tonem. Po chwili rozmowa spłynęła na inne tematy.

Po kolejnej godzinie udało jej się wreszcie usiąść obok Karola. Najbardziej wolałaby, żeby Tomek urżnął się do nieprzytomności. Wtedy mogłaby pójść z Karolem do jego sypialni gdzie sponiewierałby ją do nieprzytomności. Nie miała pojęcia dlaczego, ale wyobrażała sobie Karola jako ostrego kochanka. Wykorzystywała każdą okazję, żeby go dotknąć. To musnęła go w ramię, to pogłaskała go po policzku. Dwa razy nawet położyła dłoń na jego udzie. Karol zauważył, że Bogna zachowuje się wobec niego dość prowokacyjnie, ale źle się z tym czuł ze względu na Tomka, który również to zauważył tyle, że na razie milczał. „Ej ludziska, a ja chcę, żeby ta cyganka mi powróżyła”, Janek był już mocno wstawiony. „Kiepski pomysł”, bronił się Karol, „Nawet nie wiem, czy ona potrafi wróżyć”, tłumaczył. „Pieprzenie, każda cyganka to potrafi”, upierał się Janek.

Kolega uparł się jak małe dziecko. Karol wiedział, że nie będzie mu w stanie tego wyperswadować, a bał się reakcji Ramony. Nagle Ramona pojawiła się w progu salonu. „Witam wszystkich”, nastąpiła cisza. Miała rozpuszczone włosy. Czarne loki opadały kaskadami na jej ramiona i plecy. Miała na sobie obcisłą tunikę, która podkreślała jej zgrabną sylwetkę i odsłaniała fragment seksownych nóg. „Jeśli nie masz nic przeciwko, Karol, to chętnie powróżę”, spojrzała na Janka, który przyklasnął i podniósł się. „Może w kuchni?”, zaproponowała i wyszli.

Bogna spojrzała na Karola z wściekłością, „Nieźle się tutaj urządziłeś, kolego”, w jej głosie czuć było irytację i złość. Karol nie wiedział jak zareagować, ale Tomek podniósł się i szarpnął ją za rękę odciągając na stronę. „Jak ty się zachowujesz do kurwy nędzy?”, syczał, kiedy byli na stronie. Karol zaczął rozmowę z Adą i Marysią, żeby w jakiś sposób zniwelować kiepską atmosferę. Opowiadał im o planach na umeblowanie domu, choć w ogóle takiego nie miał. Mimo to trudno było odwrócić uwagę dziewczyn od kłótni jaka rozgorzała zaledwie cztery metry od nich. Bogna syknęła coś do Tomka, odwróciła się na pięcie i wyszła życząc wszystkim milej zabawy, ale takim tonem, że nie pozostawiła wątpliwości co do tego, że życzyła wszystkim, żeby się udławili swoimi drinkami. „Przepraszam za nią. Zobaczymy się w pracy. Cześć”, Tomek wybiegł za swoją dziewczyną. Zapanowała niezręczna cisza.

Karol podniósł się, „Dziewczyny mogę was przeprosić na chwilę? Muszę do toalety”, skinęły głowami, że nie mają nic przeciwko i po chwili wyszedł. Chwilę po tym w salonie pojawił się Janek. Był blady, usiadł przy stole i zamiast drinka wychylił butelkę pijąc i krzywiąc się jednocześnie. „Co jest Janek?”, Ada spojrzała na niego potem na Marysię. Odstawił butelkę i spojrzał na nie, „Pierdolę to, spadam do domu”, po prostu podniósł się i wyszedł. Dziewczyny spojrzały po sobie, „Co mu odbiło?”, Marysia wzruszyła ramionami, „Nie mam pojęcia. Zresztą zajebiście się składa. Skarbeńku, zostawisz mnie samą z Karolkiem?”, Marysia uśmiechnęła się, „Ale z ciebie zdzira”, dziewczyna podniosła się i pocałowała Adę w policzek. „Jutro chcę mieć wszystkie pikantne szczegóły”, po chwili wyszła.

Ada poprawiła biust starając się odsłonić jak najwięcej. Wstała i podwinęła nieznacznie spódniczkę odsłaniając swoje uda. Mogłaby mieć większe nogi, ale na szczęście ma biust, który zawsze zmiękcza opornych. Skierowała się na górę jednak przy schodach stała Ramona. Dziewczyna chciała ją ominąć, ale ta zastawiła jej przejście. „Co jest z tobą”, dziewczyna była poirytowana. „Nic z tego, nie będziesz się pieprzyć z Karolem”, twarz cyganki nie zdradzała żadnych emocji. Po prostu patrzyła na nią bez mrugnięcia okiem. Dziewczyna poczuła się jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. „Tak? Nie ty będziesz o tym decydowała, szmato”, spróbowała ją ominąć, ale cyganka przesunęła się ponownie zasłaniając jej drogę. „Masz cieczkę suko, myślisz, że Karol będzie się babrał w tym brudzie?”, ton głosu Ramony stał się lodowaty. „Nie mam żadnej...”, Ada spojrzała na swoje nogi. Po jej udach spływały stróżki krwi. Dziewczyna spojrzała na cygankę z przerażeniem na twarzy. Po chwili wybiegła na zewnątrz.

Karol zszedł na dół i stanął zaskoczony pośrodku. „Gdzie są wszyscy?”, Ramona wróciła z przedpokoju i stanęła tuż za nim, „Twojemu koledze chyba nie spodobała się moja wróżba i wybiegł z domu”, uśmiechnęła się krzywo. „A, Ada i Marysia?”, nie spodziewał się, że wszystko skończy się taką klapą. „Zdaje się, że jedna z nich dostała dość obfitego okresu i wyszły razem”, podeszła do stołu, „Pozwolisz, że pomogę ci sprzątać, Karol?”, poprawiła włosy. „Jasne, dzięki Ramona”. Zabrali się za porządki. Karol czuł się rozbity. Jak do tego mogło dojść? Wreszcie skupił się na porządkach, a kiedy salon wyglądał dokładnie tak jak przed parapetówką, zamyślił się, „Słuchaj Ramona, a może napijemy się razem skoro z parapetówki nic nie wyszło”, kobieta uśmiechnęła się ciepło, „Z rozkoszą”. Przyniósł butelkę martini i dwa kieliszki.

Po trzech kieliszkach czuł, że ma już dość. „Powiedz mi tak szczerze, Karol. Liczyłeś na coś z jedną z tych dziewczyn?”, w jej oczach odbijała się lampa nocna. „Skąd, no coś ty”, gdyby nie był wstawiony z pewnością by się zaczerwienił. „Karol”, zrobiła uroczą minę, „Rozmawiamy szczerze. Mnie możesz powiedzieć”, zachęcała go. „No wiesz...”, zakreślił jakiś ruch w powietrzu, „Może masz rację”, przyznał w końcu. „Karol, powiedz szczerze, sądzisz, że to przeze mnie nic z tego nie wyszło?”, jej twarz przybrała smutny wyraz. „Dlaczego przez ciebie?”, nie rozumiał. „No wiesz, przez moją wróżbę twój kolega wyszedł, a potem cała reszta się posypała”, w jej głosie pobrzmiewało poczucie winy. „Może, sam nie wiem. Pozbawiłaś mnie seksu?”, sam był zaskoczony własną bezpośredniością, ale jej widok na wersalce sprawił, że krew popłynęła mu szybciej. Ramona przysunęła się do niego. Zbliżyła się kocimi ruchami i szepnęła mu na ucho, „Powiedz, Karol. Co może zrobić Ramona, żeby powetować ci straty?”, ten szept i te słowa wywołały u niego erekcję. „Karol, ty się wstydzisz?”, czuł na swoim ramieniu jej pierś. Serce zabiło mu mocniej. Poczuł intensywną woń, która przyprawiała go o szaleństwo. „W takim razie zapytam inaczej”, mruczała mu do ucha, „Chcesz się pobawić cipką Ramony?”, „Tak”, jęknął.

Usiadła na nim, a on oparł się na wersalce. Wyjęła przez górną część dekoltu piersi. Jej sutki były ogromne i sterczały sztywno. Podsunęła mu sutek do ust. „Ssij go”, szepnęła, a on posłusznie otulił brodawkę ustami i delikatnie ugniatał ją, żeby po chwili lizać ją jak oszalały. Ramona podniosła się na tyle, żeby mogła wyjąć jego sztywny penis. Podciągnęła tunikę. Nie miała majtek. Zaczęła pocierać cipką po jego prąciu. Robiła to powoli, z namaszczeniem, a jej duże pulchne wargi tuliły jego penis dając mu niesłychane doznania. Jego dłonie zacisnęły się na jędrnych kształtnych piersiach. Oddychali głęboko pozwalając pożądaniu trawić ich ciała. „Przepraszam”, szepnęła, „Alkohol mi nie służy, muszę do łazienki”, mimo to nie przestała ocierać się o niego. Złapał ją za biodra. Były takie kształtne, „Nie”, zaprotestował, „Ale ja muszę siusiu”, drażniła go swoim głosem, który zmieniał barwę za każdym razem. Zaprotestował jeszcze raz, choć nie był w stanie wykrztusić z siebie więcej. Kobieta znieruchomiała, a on wrócił do jej sztywnych sutek. Po chwili z jej cipki trysnęła struga moczu prosto na jego żołądź, a później na penisa i jądra. Westchnęła, on zresztą też. „Kiedy Ramona cię obsiusia, to znaczy, że jesteś już mój”, szepnęła, na co wyraził całkowitą zgodę ściskając jej piersi.

Z jej szparki jeszcze kapało, kiedy włożyła go w siebie i nadziała się do samego końca. Mruknęła zadowolona, a jej biodra zaczęły falować. Masowała go w ten sposób dłuższą chwilę. Wchodził do samego końca, po czym wysuwała go do momentu, w którym tylko jej wargi tuliły jego żołądź. Później znowu wbijała go w siebie i tak bez końca. Czuła, że Karol zbliża się do szczytu, „Nie spuszczaj się jeszcze, Karol”, szepnęła mu do ucha i po chwili z jej pochwy wysunęły się kolce, które wpiły się w twardy penis. Karol jęknął i zesztywniał. Odpłynął w ciemną noc, zatopiony w jej źrenicach i niesiony falą rozkoszy. Orgazm, który dała mu Ramona, był całkowicie inny od tego, co znał dotychczas.

*

Nie pamiętał, kiedy ostatni raz chodził o własnych siłach. W noc po swojej parapetówce nie mógł chodzić inaczej jak wspierając się o lasce. Dwie noce później nie mógł już w ogóle się podnieść. Za to Ramona, wyglądała przepięknie. Zdawała się cała lśnić wewnętrznym blaskiem. Był jej wdzięczny, że mimo iż wyglądał coraz gorzej, ona odwiedzała go nocą i dawała mu rozkosz. Pamięć szwankowała mu coraz bardziej. Najpierw nie pamiętał, kiedy się wprowadził do domu wuja, za to kilka dni później zapomniał w ogóle, że dostał spadek. Sądził, że mieszkał tutaj od zawsze. Ramona odwiedzała go coraz rzadziej, co przyjął z goryczą. Nie mógł już nawet mówić ani podnieść głowy. Mimo to widząc swoją chudą zasuszoną rękę, nie dziwił się, że brzydzi się jego ciała. Wyglądał jak żywy trup. Cokolwiek by nie myślał, wciąż żywił nadzieję, że pewnej nocy zjawi się u niego Ramona i sprawi, że po raz kolejny sięgnie gwiazd. Cudowna kobieta.

Chociaż znacznie pogorszył się jego wzrok i słuch, usłyszał wyraźnie skrzypnięcie. Półmrok rozświetliła cienka smuga światła wpadająca przez uchylone drzwi. Chciał odwrócić głowę, ale nie miał siły, jego ciało było zasuszone jakby stał się mumią jeszcze za życia. To pewnie Ramona, ucieszył się i usłyszał jej głos. „To właśnie mój brat, może chce pan zobaczyć go z bliska?”, jakiś mężczyzna odchrząknął, „Nie ma takiej potrzeby”, usłyszał niechęć w głosie mężczyzny, a później oddalające się kroki. Po chwili drzwi zamknęły się i został sam. Może dziś wieczorem do niego przyjdzie? Oddałby za to wszystko. Była dla niego kwintesencją kobiecości. Zmysłowa i lubieżna. Na samą myśl o niej osiągnął erekcję. Tyle że nie miał siły sam się zaspokoić.

Ten tekst odnotował 29,345 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.89/10 (55 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (2)

0
-1
Super opowiadanie. Ładnie wszystko opisane, jest zwrot akcji i duże zaskoczenie na końcu, ale...
Brakuje wielu przecinków, szczególnie przed imiesłowami.
Inaczej rozplanowałbym niektóre akapity, szczególnie początek kuleje.
Dialogi można zapisywać w cudzysłowiu, ale każda wypowiedź powinna zacząć się od nowej linijki. W obecnej postaci wprowadzasz chaos.
Narrator - chociaż dopuszcza się zmianę punktu widzenia w trakcie opowiadania, powinno to być wyeksponowane i czemuś służyć. Kiedy nagle przeskakujesz na koleżankę głównego bohatera, czytelnik może się zgubić. Gdyby jeszcze wątek miał wpływ na całokształt, ale można było spokojnie go pominąć. W ogóle nie wiem czemu miało służyć podkreślenie, że facet stał się nagle interesujący dla płci przeciwnej. Cały tekst skupia się na Ramonie i Karolu, więc tak naprawdę parapetówa nic nie wnosi. Chyba, że ja czegoś nie zrozumiałem.
Spadek (uwaga spoiler!) - jestem chory na punkcie logiki i jedna sprawa trochę mi się gryzie. Kiedy Karol odwiedził pierwszy raz dom, Ramona pokazała mu rzekomego brata, który jak się domyślam był poprzednią ofiarą. W tym miejscu dziwię się Ramonie, że wysysała Karola, gdyż jeśli umrze, dom może trafić w ręce kogoś, kto nie ulegnie jej urokowi. Poza tym jeśli kolejni właściciele będą umierać co kilka tygodni, sprawą zdecydowanie zainteresuje się policja. Może powinieneś przemyśleć całą sprawę ze spadkiem. Może karol został zmuszony do wynajęcia pokoju u cyganki? Wiem, że nie będzie ci się chciało zmieniać całego opowiadania (ja bym nie zmieniał), ale na poczet przyszłych tekstów przemyśl niektóre pomysły.
Ode mnie 7 i wielkie gratulacje. Obyś nie poprzestał na jednym tekście.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
"... spływały stróżki ..."
Domyślam się, że mimo wszystko chodzi o małe strugi, a nie o kobiety, zatrudnione na etacie stróża? Po takim błędzie nawet najlepsza fabuła będzie się kojarzyła ze spływem kajakowym stróżek po Rzece Czerwonej (bo o krwi coś tam może też było, ale w pamięć zapadły te stróżki).
Drugą zapamiętaną rzeczą jest niestandardowa edycja dialogów. Przyjmuje się, że w cudzysłowach zapisuje się dialog myśli. W tym przypadku mamy normalne dialogi i należy je zapisać zgodnie z obowiązującą konwencją, tzn. użyć kresek dialogowych oraz akapitów (z wcięciami).
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.