Zostań przy mnie (II)
20 października 2023
Zostań przy mnie
Szacowany czas lektury: 22 min
W jednej sekundzie rozpadł się cały mój świat.
Wszystko w życiu jest kwestią tego „co by było gdyby”.
Nie ma drugich szans. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne. Zmieni się nieodwracalnie.
Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie zamglonym wzrokiem. Drzwi wejściowe. Leżałam na podłodze w przedpokoju. Znowu nie zdołałam dotrzeć do łóżka.
Czasami może się wydawać, że życie jest pełne najtrudniejszych wyborów. Może dlatego, że tych łatwych nie postrzegamy jako wyborów. Nasze życie zajmują prawdziwe dylematy, nieoznakowane rozstajne drogi.
Uniosłam się na łokciach, ale nagle zaatakował mnie potworny ból głowy i z powrotem opadłam na podłogę. W głowie dalej mi wirowało, widocznie jeszcze nie do końca wytrzeźwiałam. Leżałam i odtwarzałam wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Niestety wspomnień nie miałam zbyt wiele. Ostatnie co pamiętałam, to moment zamawiania piątego drinka. Zastanawiałam się czy wróciłam do domu sama. Ty głupia szmato – pomyślałam.
Po piętnastu minutach w końcu zdołałam wstać. Poszłam prosto do łazienki i od razu zwymiotowałam do umywalki. Gdy skończyłam to podniosłam głowę i spojrzałam w lustro. W odbiciu zobaczyłam zmęczoną twarz, przekrwione i opuchnięte oczy, resztki makijażu wyglądały okropnie. Miałam poszarpane włosy, cuchnęło ode mnie alkoholem i seksem. Bolało mnie gardło, ale wolałam nie wiedzieć od czego.
Wsadziłam dłoń pod spódnicę i odetchnęłam z ulgą. Na szczęście tym razem wróciłam w majtkach.
Z im większego bagna próbujesz się wyrwać, tym mocniej musisz chwycić się czegoś na powierzchni, ale ja wybrałam inną drogę, pogrążyłam się jeszcze bardziej, sięgając po alkohol i pławiąc się w szybkim seksie.
Znów zebrało mi się na wymioty, zamknęłam oczy i nabrałam powietrza w płuca. Opuściłam łazienkę, potrzebowałam świeżego powietrza więc wyszłam na balkon. Mocne promienie porannego słońca oślepiały mnie, jednak było to przyjemne uczucie.
Doskonale wiedziałam, że dzisiaj mija rok od śmierci Jakuba.
Rok to bardzo krótki okres czasu. Jeszcze nie zdołałam się po tym pozbierać i podejrzewałam, że nigdy nie będę potrafiła.
Byłam przerażona. Przyjaciele zapewniali, że to nie moja wina, ale to nie złagodziło mojej rozpaczy. Rozpaczy, którą chciałam zdusić, aż w końcu stała się częścią mnie.
On mnie kochał, troszczył się o mnie. Czy aż tak mnie to przytłaczało? To była miłość, prawdziwy jej ideał, wielka rzadkość. Gdy uśmiechał się do mnie, czułam ciepło, jakiego wcześniej nie zaznałam, bo on mnie kochał. Spotkało mnie szczęście. Spotkało mnie szczęście, a ja je odrzuciłam. Odrzuciłam je nie z powodu tego, jaki był, czy co robił, ale dlatego, że jak wielu z nas dążę do autodestrukcji.
Otworzyłam oczy i w końcu poczułam się lepiej. Rok staczania się po równi pochyłej to wystarczająco długo. Nagle podjęłam decyzję. Koniec z imprezami, alkoholem i seksem z nieznajomymi. Muszę znaleźć pracę i wyprostować swoje życie.
Nie pracowałam przez ten rok. Zwolniłam się tydzień po śmierci Jakuba, nie potrafiłam wrócić do tych ludzi i codziennie zastanawiać się, który z nich pomógł mu podjąć decyzję o samobójstwie.
Jednak trzymiesięczna odprawa i oszczędności zaczynały się kończyć, a ja musiałam z czegoś żyć.
Wróciłam do łazienki i doprowadziłam się do porządku. Po długim prysznicu znowu stanęłam przed lustrem i tym razem w odbiciu zobaczyłam ładną twarz kobiety dobiegającej do trzydziestki.
Resztę dnia poświęciłam na rozsyłanie CV do licznych firm.
Tydzień później, wchodząc do pomieszczenia w dziale HR jakiejś małej firmy rachunkowej, zdumiałam się na widok osoby siedzącej za stołem konferencyjnym.
Mężczyzna uśmiechnął się i wstał od stołu z wyciągniętą ręką na powitanie. Wcale nie był zaskoczony, przecież musiał wiedzieć z kim ma umówione spotkanie rekrutacyjne. Westchnęłam zmęczona i uścisnęłam jego dłoń.
- Witam – powiedziałam sztywno.
- Cześć, Judyta – odpowiedział z uśmiechem Wiktor.
Nasze spojrzenia się spotkały, wpatrywaliśmy się w siebie przez kilka sekund.
- Co ty tutaj robisz? – w końcu zapytałam.
- No, pracuję, jak widać – uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- To widzę, ale dlaczego tutaj? Co z poprzednią posadą?
- Długa historia.
- Mhm – odburknęłam starając się opanować drżenie dłoni.
Zapadła kilkusekundowa cisza, którą w końcu przerwał Wiktor.
- Wiesz, od jakiegoś czasu chciałem…
- Czy możemy przejść do tematu naszego spotkania? – nagle mu przerwałam.
- Tak, oczywiście – szybko odpowiedział w końcu odwracając wzrok.
Piętnaście minut później Wiktor złożył plik kartek leżących na stole i powiedział wstając:
- Dziękuję, w ciągu tygodnia na pewno się do pani odezwiemy drogą mailową.
Prychnęłam zażenowana, a on zakrył dłonią twarz mówiąc:
- Cholera, przepraszam, za dużo interwiew jednego dnia.
- Nie szkodzi – odpowiedziałam i dalej siedziałam wpatrując się w niego.
Usiadł z powrotem i zaczął przekładać z miejsca na miejsce rzeczy leżące na blacie.
Denerwował się, a ja nie zamierzałam ułatwiać mu niczego. Chrząknął parę razy i w końcu podniósł na mnie wzrok, spojrzał mi w oczy i powiedział:
- Wszyscy w firmie byliśmy wstrząśnięci tym, co się stało. Wiem, że było ci ciężko.
- Nawet bardzo ciężko – odparłam.
- Wieniec na pogrzebie od pracowników to moja sprawka. Wiem, że to niewiele, ale…
- Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony – znowu mu przerwałam.
Czułam, że Wiktor ma ochotę spytać o coś jeszcze, ale nie przemógł się, żeby to powiedzieć akurat teraz, przy tej rozmowie o śmierci i pogrzebie.
- Czy to już wszystko? Panie… – przeczytałam napis na identyfikatorze wiszącym na jego piersi – …Head of HR.
- Tak, dziękuję ci.
Wstałam i bez pożegnania podeszłam do drzwi. W momencie gdy kładłam dłoń na klamce usłyszałam jego cichy głos:
- Wiem, że obwiniasz mnie o jego śmierć.
Zatrzymałam się z ręką na klamce i spuściłam głowę.
- Nie, Wiktor. O to co się stało obwiniam tylko siebie.
Podszedł i położył mi dłoń na plecach, na wysokości serca, wiedziałam, że nawet przez ubranie czuje jego bicie.
Nagle poczułam ogromną chęć by przytulić się do niego i szlochać w jego ramię. Zamiast tego tylko odwróciłam się i spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- Skoro tak, to mogłabyś gdzieś ze mną pójść?
- Teraz? Gdzie?
- Nie teraz – uśmiechnął się – wieczorem.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, lecz nie na tyle dużym, by nie zrozumieć, że to jest jakiś początek. W dodatku uśmiech cały czas czaił się na jego twarzy.
- Często umawiasz się z potencjalnymi współpracowniczkami?
- Dość często – odpowiedział z głupkowatą miną.
Przekrzywiłam głowę, prawie się uśmiechnęłam i zaciekawiona popatrzyłam na Wiktora, w końcu wzruszyłam ramionami.
- A dlaczego by nie? Mam dzisiaj wolne. O ósmej. I to ty stawiasz, head of HR.
Była za piętnaście ósma, gdy stałam przed lustrem i kończyłam robić makijaż. Ubrałam się swobodnie, białe spodnie i letnia, zwiewna koszula. Miałam dość eleganckich i sztywnym kostiumów, w które musiałam ubierać się na spotkania w poprzedniej pracy. Skończyłam robić make up i spojrzałam w lustro. Ujrzałam niską blondynkę ze szczupłym tyłkiem i małymi cyckami. Czy podobam się jeszcze facetom? Westchnęłam i do mojej głowy wpadła myśl, że powinno się uważać na ludzi, których miejsce jest w przeszłości. Nie powinno wpuszczać się ich z powrotem do swojego życia.
Nagle zdecydowałam, że nigdzie z nim nie pójdę. Sięgnęłam po telefon chcąc zadzwonić do niego i odwołać spotkanie. Jednak w momencie, w którym odblokowałam ekran przyszedł sms od Wiktora.
„Czekam na dole”
- Kurwa – zaklęłam cicho. – No dobra, szybka kolacja i do domu.
Stolik w knajpie wybranej przez Wiktora stał w rogu sali, z dala od reszty gości. Kolacja była nadzwyczaj smaczna, a my w rozmowie poruszaliśmy tylko neutralne, bezpieczne tematy. Gdy zjedliśmy, Wiktor uśmiechnął się szeroko. Nie skomentował faktu, że wcale nie tknęłam wina.
- Masz świadomość tego, że tak naprawdę niewiele o sobie wiemy? – zapytał.
- W takim razie sam musisz mi opowiedzieć coś bardziej osobistego niż to, że jesteś head of HR.
Roześmiał się, a ja z całych sił starałam się zachować kamienną twarz.
Pochylił się nad stołem, widziałam jak nakazywał sobie powstrzymać się od zaglądania mi w dekolt. Poczułam jego zapach i pożądliwie wciągnęłam nosem powietrze. Nie dam się omamić – pomyślałam. – To tylko działanie tych świetnych perfum, które dokładnie wiedzą, czego trzeba, żeby zawrócić w głowie samotnej kobiecie.
- Cóż – zaczął Wiktor. – Cała moja rodzina mieszka na drugim końcu polski, niedawno kupiłem mieszkanie niedaleko stąd. Mam za sobą kilka nieudanych związków, które nie odbiły piętna na moim życiu. A od roku z nikim nie spałem.
Ostatnie zdanie wypowiedział bardzo szybko, potem wziął duży łyk wina i uciekł spojrzeniem w bok.
Zaczerwieniłam się na wspomnienie naszego zbliżenia, między udami zrobiło mi się gorąco. Emocje i napięcie tamtego spotkania dalej znajdowały się w głębi mojej duszy.
Ale on cudownie pachnie.
- Ja mam siostrę, która jest moją najlepszą przyjaciółką. Mieszkam w mieszkaniu, którego nie mogę się pozbyć. Nie mam za sobą żadnych długich związków, tylko jeden, który pozostawił ślad.
Ujrzałam na twarzy Wiktora troskę.
- Naprawdę? W twoim życiu nie ma teraz nikogo?
Przed oczami stanęły mi twarze i sylwetki facetów, z którymi pieprzyłam się w ostatnim czasie.
Chyba grymas wstydu zagościł na mojej twarzy, ponieważ Wiktor zapytał:
- Powiedziałem coś nie tak?
- Nie wiem czy interesuje cię ten typ kobiety.
Patrzyłam na niego z kamienną twarzą.
- Co masz na myśli? – spytał.
- Po prostu… – zawiesiłam się – od kilku lat był tylko ten jeden, jedyny – skłamałam.
Nie odpowiedział, a ja podniosłam kieliszek z winem i stuknęłam w jego. Już chciałam wypić zawartość, ale zatrzymałam rękę w połowie drogi do ust. Odłożyłam trunek z powrotem na stół.
- Dlaczego nie pijesz? – spytał.
- Moja sprawa – szybko odparłam.
Przyjrzał mi się jeszcze uważniej.
- Nie wiem czy podobają mi się twoje tajemnicze odpowiedzi.
Rozłożyłam ręce i teatralnie przekrzywiłam głowę.
- Powiedz mi czego szukasz w mężczyznach?
- Nie wiem. Wydaje mi się, że lepiej wiem, czego nie lubię, niż co lubię w mężczyznach.
- Ja wiem, że lubisz mnie dręczyć odpowiadając na pytania – uśmiechnął się – No to czego nie lubisz?
- Mężczyzn, którzy próbują mnie poderwać.
- Bardzo ci dokuczają?
Prawie się uśmiechnęłam.
- Dam ci jedną radę. Jeśli chcesz oczarować kobietę, to musisz sprawić, by poczuła się wyjątkowa, specjalnie traktowana, żeby uwierzyła, że dostaje coś, czego nie dostaje żadna inna.
Wiktor roześmiał się.
- Czyżbyś sugerowała, że staram się kogoś oczarować?
- Tak, starasz się oczarować mnie. Nie próbuj zaprzeczać.
Nie zaprzeczył.
- Okej. Jak sobie radzę?
- Słabo, casanovo.
- Mierny i bierny?
W końcu zdołałam się uśmiechnąć.
- Mniej więcej tak – powiedziałam, wstałam od stołu, wzięłam torebkę i szybko wyszłam z knajpy.
Wychodząc nie spojrzałam na Wiktora, ale czułam, że na jego twarzy pojawiło się wielkie zaskoczenie.
Jakieś dwieście metrów od lokalu, przy brzegu wielkiej rzeki było ciemno, prawie pusto, wiał lekki wiatr. Zauważyłam tylko jedną parę ludzi siedzących daleko ode mnie.
- Spójrz na nich – powiedziałam do Wiktora, który właśnie mnie dogonił i stanął obok – siedzą razem przytuleni, tak po prostu. To chyba musi być taki stan, o którym się mówi, że się pęka ze szczęścia.
Obróciłam twarz w jego stronę, a wiatr rozwiał moje blond włosy do tyłu.
- Myślisz, że można być aż tak szczęśliwym? – zapytałam, a po moim policzku popłynęła łza.
Wiktor zbliżył się do mnie, delikatnie wytarł kciukiem moje łzy i powiedział:
- Tak, to się zdarza.
W końcu nie wytrzymałam, rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Wiktor przytulił mnie, a ja szlochałam przytulając się do jego torsu.
W większości przypadków, kiedy kobieta płacze, wcale nie chce, żeby ktoś rozwiązał jej problem. Chce tylko usłyszeć, że wszystko będzie w porządku.
Uspokoiłam się dopiero po jakiejś minucie, i zapytałam:
- Po co żyć, jeśli się tego nie lubi, Wiktor?
- Czy to nie oczywiste?
- Oczywiste?
- Bo śmierć może być jeszcze gorsza.
Wiktor złapał moją twarz w obie dłonie i mówił dalej:
- Życzę ci, żebyś znalazła prawdziwe szczęście, żebyś zawsze była tym, kim chcesz być. Życzę ci, żebyś zawsze słuchała własnego głosu, który jest wart tysiąc razy więcej niż wszystkie inne. Życzę ci, żebyś zawsze się uśmiechała – załamał mu się głos – I mam nadzieję, że któregoś dnia będę mógł być przy tobie i patrzeć, jak się śmiejesz.
Zamknęłam oczy, nie chciałam znów się rozszlochać.
Wiktor przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
Chciałam, żeby mnie pocałował, by mógł poczuć zapach pożądania, który buchał z mojej skóry, tak jak ja wdychałam oszałamiający zapach jego pragnienia.
Mniej więcej minutę później zdołałam się od niego oderwać, nie mogąc kompletnie złapać tchu, stałam i starałam się utrzymać prosto na nogach. Już chciałam coś powiedzieć, gdy on koniuszkami palców dotknął moich ust. Odchyliłam nieznacznie głowę, a na jego twarzy pojawił się dziwny, zbolały uśmiech.
- Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo mi przykro, że…
- Nie mów tego. – szybko mu przerwałam – Przez ten ostatni rok nauczyłam się, że jeśli mamy szczęście i dostajemy coś, co tak bardzo chcieliśmy mieć, to dostajemy szansę. I musimy ją bardzo mocno trzymać, bo życie nie daje nowych szans.
- A może właśnie to jest twoja kolejna?
- Nie zasługuję na nią, przez moją przeszłość.
- Każdy ma jakąś przeszłość. Dobra czy zła, składa się na naszą tożsamość.
Nic nie odpowiedziałam, więc Wiktor kontynuował:
- Czuję, że się w tobie zakochuję, Judyta – znowu mnie pocałował. – Chcę zawsze być przy Tobie. Nie pozwolę, żeby cokolwiek ci się stało.
Moje serce zaczęło pompować krew z podwójną siłą. Czy to było wyznanie miłości? Czy ja jestem w stanie jeszcze kogoś pokochać?
- Powiedz mi, co mam powiedzieć. Co powiedzieć, żebyś pragnęła mnie tak, jak ja pragnę ciebie?
Te słowa przyprawiły mnie o dreszcz, zdołałam lekko uśmiechnąć się przez łzy.
- Podziałało. – przyciągnęłam go do siebie i znowu pocałowałam.
Kwadrans później, gdy jechaliśmy taksówką, nie byliśmy w stanie się do siebie odezwać. Jechaliśmy do mojego domu, obydwoje wiedzieliśmy po co.
Napięcie w nas drzemiące zmalało gdy przekroczyliśmy próg mieszkania. Zaprosiłam Wiktora do salonu i poczęstowałam drinkiem, sama też trochę wypiłam.
W półmroku jaki panował w pokoju mogłam go obserwować. Był ubrany w obcisły czarny T-shirt i granatowe jeansy. Uniósł szklankę i upił duży łyk.
Zarumieniłam się, zobaczyłam jak na mnie patrzy. Przesuwał wzrokiem po moim ciele, białych spodniach, koszuli i rozczochranych od wiatru włosach. Uśmiechając się odłożył szklankę na stolik i rzucił mi spojrzenie mówiące „Dobrze wiem, że jesteś pod moim urokiem.”
Z reguły, gdy byłam świadkiem takiego wzroku, przewracałam tylko oczami, ale dziś było inaczej, poczułam ogromne pożądanie.
Błądziłam wzrokiem po jego ciele, napawając się widokiem wyrzeźbionych ramion, muskularnej klatki i ust. Bezwiednie powiodłam wzrokiem do jego spodni, ale się powstrzymałam.
- Dobrze się czujesz? – zapytał Wiktor.
- Tak – skinęłam głową.
Wydawało mi się, że salon zrobił się jeszcze mniejszy, a światła dużo bardziej przyciemnione. Wiktor chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Położył mi dłonie na biodrach i zaczęliśmy wolno tańczyć. Czułam, że tracę panowanie nad nerwami, a serce chce mi wyskoczyć z piersi. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej, tak że nasze usta niemal się stykały, próbowałam zachowywać się normalnie, ale zupełnie mi to nie wychodziło. Chciałam, żeby muskał moje ciało i dotykał mnie przez resztę nocy.
- Pięknie wyglądasz, Judyta. – szepnął i zaczął przesuwać dłonie na moje drobne pośladki.
- Dziękuję. – cicho odpowiedziałam, ledwo wydobywając z siebie słowa.
Jedną rękę włożył mi pod koszulę i delikatnie powiódł palcem po linii stanika, w odpowiedzi objęłam go za szyję i pocałowałam. Przygryzałam jego dolną wargę i nie przestawałam całować, prawie nie pozwalając mu oddychać. Całowałam go gorąco, nie odrywając się od niego i nie pozwalając mu niczego kontrolować. On tylko coraz mocniej ściskał mnie za tyłek.
W końcu zdołał się ode mnie oderwać i powiedział:
- Odwróć się. – nie wiedziałam czy był to rozkaz, czy prośba.
Złapał mnie za biodra i obrócił twarzą w stronę lustra, które wisiało na ścianie. W odbiciu widzieliśmy nasze sylwetki. W lustrze widziałam jego pożądliwy wzrok i dłonie, którymi rozpinał guzik moich spodni. Materiał był bardzo obcisły, ale w końcu moje spodnie wylądowały na podłodze. Sama szybko zrzuciłam z siebie koszulę, ale to chyba go rozgniewało, ponieważ zdzielił mnie mocno w prawy pośladek. Jego klaps mnie zabolał, ale również podniecił. Później odpiął mi stanik, ściągnął go z ramion i przyłożył do twarzy, by wchłonąć mój zapach. Tak bardzo mnie to nakręciło, że w momencie zrobiłam się mokra, czułam jakby wnętrze moich ud płonęło. Wiktor złapał cienki pasek moich stringów i w pierwszej chwili myślałam, że je brutalnie ze mnie zerwie, jednak on ściągnął je delikatnie i zostawił na podłodze.
Stałam przed lustrem nago i patrzyłam jak on pożera mnie wzrokiem.
- Pochyl się i chwyć stół. – wyszeptał mi do ucha.
Grzecznie pochyliłam się i chwyciłam blat.
Stół znajdował się świetle odbicia lustra, więc cały czas widziałam nas oboje.
Wiktor złapał mnie za włosy i pociągnął delikatnie, ale stanowczo. Jedną ręką odpiął sobie pasek, wyciągnął z kieszeni prezerwatywę, a potem odpiął guzik. Musiał puścić moje włosy by pomóc spodniom opaść na podłogę. Ja jeszcze bardziej wypięłam tyłek i szerzej rozchyliłam nogi.
Zaczął powoli rozwijać prezerwatywę na swojej męskości, nie odrywając wzroku od mojego odbicia w lustrze. Chwycił mnie za pośladki i lekko je rozchylił. Bezwiednie jęknęłam jak aktorka porno, a on w końcu wszedł we mnie powoli i delikatnie. Starałam się tłumić jęki, nie wiem czemu ale nie chciałam mu dać satysfakcji z tego, jaką przyjemność mi sprawia. W głębi duszy byłam zła na siebie za to, że tak łatwo mu uległam. Tak samo jak rok temu.
Cała ta złość wyparowała ze mnie w momencie, gdy Wiktor przyspieszył ruchy bioder. Całkiem się ze mnie wysuwał i wchodził z powrotem. Chwyciłam się mocniej stołu i patrzyłam w lustro podniecona, już prawie u kresu wytrzymałości.
Powinnam była zastanawiać się czy sąsiedzi nie słyszą odgłosów uprawianego seksu, ale tak naprawdę miałam to w dupie.
Wiktor puścił moje pośladki i jedną ręką znowu złapał moje włosy, a drugą zaczął pieścić moje nieduże piersi.
- Boże, Wiktor. – wychrypiałam.
- Czy właśnie tak chcesz być zabawiana przez mężczyznę, którego nienawidzisz?
- Wcale cię nie nienawidzę. – wyszeptałam.
- Tęskniłaś?
Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Jedynie znowu zaczęłam głośno jęczeć, gdy on posuwał mnie coraz mocniej.
- Judyta. – wydusił z siebie będąc chyba też u granic wytrzymałości.
- Ja… zaraz dojdę.
Nogi się pode mną ugięły, prawie wbiłam paznokcie w blat stołu chcąc nad sobą zapanować, ale sparaliżował mnie orgazm. Z mojego gardła wydobył się krzyk i zamknęłam oczy, gdy fale rozkoszy przechodziły przez moje ciało.
Nogi nagle odmówiły mi posłuszeństwa, ale Wiktor w porę chwycił mnie za biodra i przytrzymał. Wykonał jeszcze kilka ruchów i doszedł głośno wypuszczając powietrze.
Zdążyłam jeszcze spojrzeć w lustro na nasze odbicia, lecz po chwili obydwoje opadliśmy na zimną podłogę.
Długo leżeliśmy bez słowa spleceni ze sobą. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, i domyślałam się, że Wiktor ma ten sam problem.
Co mam ci powiedzieć? To, że to zbliżenie spłukało być może najgorszy mrok, ale nie zdołało spłukać Jakuba z mojego serca i mózgu?
Zamrugałam, po czym przymknęłam powieki. Czekałam, aż zaatakują mnie wspomnienia z przed roku. Ale się nie pojawiły, nie tym razem. Może już nigdy więcej. Czekała na mnie cisza i nareszcie spokój.
Pięć minut później zasnęliśmy.
Obudziłam się pierwsza, nie mając pojęcia jak długo spałam. Spojrzałam na Wiktora, miał zamknięte oczy, a jego klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Dalej spał.
Co teraz będzie? – myślałam – czy to właśnie jest pierwszy dzień reszty mojego życia? Jestem kobietą pełną sprzeczności. Czy umiem jeszcze z kimś żyć? Czy jestem w stanie stworzyć jeszcze jeden trwały związek?
Przestałam rozmyślać, gdy mój wzrok zatrzymał się na jego zwisającym penisie. Znowu poczułam podniecenie, chciałam by dzięki mnie znów nabrał olbrzymich rozmiarów. Wyciągnęłam rękę i delikatnie go dotknęłam. Wiktor nie zareagował, dalej spał. Pochyliłam się nad jego torsem by wchłonąć jego zapach i zapach seksu, którym oboje byliśmy przesiąknięci.
Zaczęłam lekko muskać wargami jego klatkę piersiową, a potem brzuch. Gdy zeszłam pocałunkami jeszcze niżej, Wiktor drgnął, a ja zrozumiałam, że się obudził. Głośno wciągnął powietrze, ale nie odezwał się. Wiedziałam, że podoba mu się to co robię. Powoli wzięłam w garść jego członek, który już zaczął twardnieć. Mrucząc jak kotka składałam na nim subtelne pocałunki. Poczułam jego rękę we włosach, a następnie lekkie pociągnięcie.
- Weź go do buzi. – powiedział cichutko, ale stanowczo.
Jego słowa sprawiły, że znowu zrobiło mi się gorąco. Nie byłam w stanie się wycofać, rozchyliłam wargi i wzięłam go w usta.
Westchnienia wydobywające się z jego gardła, tylko dodały mi pewności siebie.
Ssałam go mocno, z zawzięciem, biorąc tak głęboko, jak tylko byłam w stanie. Już zdążyłam zapomnieć, jak bardzo lubiłam to robić. Ten seks oralny bardzo różnił się od tego, co robiłam wiele razy w ciągu ostatniego roku. Nagle wstyd moich uczynków dopadł moje myśli. Zachowywałam się jak dziwka, przez cały rok miałam tę świadomość. Ale teraz czuję się inaczej, teraz do głosu doszły uczucia.
Odepchnęłam te myśli od siebie, znowu skupiając się na ssaniu penisa, który sięgał aż do mojego gardła. Wiktor lekko docisnął moją głowę, wpychając członek jeszcze głębiej, jednak to już był kres moich możliwości. Zakrztusiłam się, jego twarda męskość mnie zadławiła. Szybko wycofałam głowę łapiąc powietrze. Zakaszlałam i zebrało mi się na wymioty.
- Przepraszam. – wyszeptał Wiktor.
- Nie szkodzi. – odpowiedziałam i wzięłam kilka głębokich oddechów.
Odruch wymiotny opuścił mnie tak szybko, jak się pojawił. Oblizałam usta patrząc na niego, potem znowu się pochyliłam, przejechałam językiem po jego główce, by po chwili znów wziąć go w usta. Poruszałam głową w górę i w dół jeszcze szybciej niż poprzednio, jednak nie tak głęboko. Bardzo go to nakręciło, bo po kilkudziesięciu sekundach niespodziewanie wystrzelił spermą w mojej buzi. Szczelnie zacisnęłam na nim usta, nie chcąc nic zmarnować. Przyjmowałam jego kolejne salwy, by po chwili wszystko połknąć. Miał bardzo słodki smak.
Po wszystkim Wiktor znowu opadł wyczerpany na podłogę.
Wstałam, założyłam na siebie jego koszulkę i wyszłam na balkon.
Była ciepła, letnia noc.
Niebo było czarne, czyste i pełne gwiazd. Stałam tak przez kilka minut i podziwiałam ten piękny widok.
Smutek jest ceną miłości. Dwoje kochających się ludzi, historia stara jak świat. Zamknęłam oczy, Jakuba już nie ma. Prawie nic nie pamiętałam z pogrzebu, tylko rozpacz, płacz i bezradność. Możemy mówić o wszystkim, tylko nie o tym, czego się wstydzimy. Wszystkie inne uczucie, nawet te najgorsze, można ujawnić, ale wstydu – nigdy.
Wyciągnęłam papierosa i zapalniczkę, które trzymałam na balkonie na czarną godzinę. Nie paliłam nałogowo, po fajki sięgałam tylko gdy zbyt dużo zaczynałam myśleć. Mocno się zaciągnęłam czując jak nikotyna wchłania się w mój organizm.
Usłyszałam ruch w salonie, a po chwili Wiktor wyszedł na balkon. Oparł ramiona o balustradę i zapytał:
- Dasz się zaciągnąć?
Bez słowa podałam mu na wpół wypalonego papierosa.
Zaciągnął się i zaczął kaszleć.
- Zapomniałem, że nie umiem palić. – oddał mi fajkę.
Z nieznacznym uśmiechem przyjrzałam się jego profilowi. Naprawdę był bardzo przystojny.
Staliśmy chwilę w ciszy, którą w końcu przerwał Wiktor.
- Widzę, że wciąż nosisz obrączkę. – zauważył – Bo ty spotkałaś już miłość swojego życia. Ze mną jest trochę inaczej. Domyślam się, że Jakub był najlepszym mężczyzną na świecie.
- Zbyt dobrym. – dopaliłam papierosa i wyrzuciłam peta przed siebie. – I zbyt wrażliwym, żeby być z taką suką jak ja.
- To ciągle boli?
Starałam się znaleźć inne określenie na opisanie tego uczucia. Tęsknota, samotność, pustka. Jednak Wiktor trafił tym stwierdzeniem w punkt, bo ze wszystkich tych uczuć najgorszy był ból.
Kiwnęłam głową.
- Szczęściara z ciebie. – powiedział.
- Szczęściara, niby dlaczego?
- Bo potrafiłaś kochać kogoś tak bardzo, że to może teraz boleć.
Znowu zapadła cisza. Dalej wpatrywałam się w niebo, starałam się odgadnąć o czym teraz myśli Wiktor. Wiedziałam, że powinnam teraz podjąć jakąś decyzje.
Kiedy dokonujemy wyborów, musimy analizować nie tylko swoje motywy, ale też przewidywać skutki, tak, żeby nasze decyzje nie skrzywdziły dobrych ludzi.
W końcu przysunęłam się bliżej i przytuliłam do Wiktora.
- Myślisz, że może nam się udać? – zapytałam.
- Bardzo bym chciał. – również mnie przytulił, a potem pochylił się i pocałował.
Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, Wiktor powiedział już weselszym tonem:
- Zobaczymy czy ze mną wytrzymasz, ostrzegam, że mam wiele wad.
- Na pewno nie aż tyle co ja. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ja nie przywiązuję wielkiej wagi do porządku.
- A ja jestem zbyt pedantyczna.
- Ja się zawsze i wszędzie spóźniam.
- A ja w wolny dzień lubię spać do południa.
- Spać akurat mogę z tobą.
Zdołałam się uśmiechnąć i zarumieniłam się jak nastolatka.
Wiktor spojrzał na mnie i wierzchem dłoni pogłaskał po policzku.
- I pomyśleć, że wcale nie poznałem cię przez przypadek. – powiedział z nieznikającym uśmiecham na twarzy.
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa, a uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Jak to? – zapytałam, a w głowie pojawiły się wspomnienia z imprezy firmowej, na której się poznaliśmy.
Nie, to nie możliwe – pomyślałam. – To nie może być prawda.
- To było głupie i w sumie trochę dziwne. – powiedział Wiktor. – Pamiętasz bal firmowy. – stwierdził i mówił dalej. – Na samym jego początku podeszła do mnie jakaś twoja współpracowniczka, przynajmniej mówiła, że nią jest. Powiedziała w żartach, że fajna z ciebie dziewczyna, zapytała czy dla jaj mogę cię trochę poderwać.
Zamknęłam oczy i schowałam twarz w dłoniach. Byłam wstrząśnięta.
- Dla zabawy postanowiłem do ciebie podejść i pogadać. – kontynuował Wiktor. – pamiętasz jak bardzo nudno i sztywno tam było. Coś nie tak?
- Czy ty wiesz, co zrobiłeś? – zapytałam ponurym głosem wciąż zakrywając twarz dłońmi.
- Wiem, że to było głupie. Po kilku minutach rozmowy z tobą olałem twoją koleżankę i jej głupie żarty. Naprawdę mi się spodobałaś i chciałem cię lepiej poznać.
To wszystko przez niego. – pomyślałam. – To przez niego Jakub nie żyje.
- Wyjdź stąd. – powiedziałam cicho.
- Dlaczego, co się stało?
- Wypierdalaj! – wrzasnęłam.
- Judyta, o co ci chodzi?
- Wypierdalaj stąd i to szybko! – dalej krzyczałam i popchnęłam go tak mocno, że prawie upadł.
O nic już nie zapytał, tylko szybko wyszedł z mieszkania.
Oparłam ręce o barierkę balkonu i rozpłakałam się.
Szlochałam spazmatycznie łapiąc powietrze. Niebo nade mną było pełne gwiazd.
Życie byłoby piękne i idealne gdyby wszystkie historie kończyły się szczęśliwie. Jednak nie zawsze może tak być. Musi być równowaga, ktoś musi być nieszczęśliwy, żeby ktoś inny był uszczęśliwiony.
Nic nie jest takie proste, jakie na początku wydaje się być. Życie lubi robić nam niespodzianki i rzucać pod nogi kłody, po to by nie szło nam się tak łatwo i przyjemnie.
Jednak ja postanowiłam tak łatwo się nie poddawać. Po dłuższej refleksji wybaczyłam Wiktorowi. Dotarło do mnie, że on o niczym nie wiedział. Zrozumiałam, że znalazł się przypadkowo w całej tej historii. Niczym tak naprawdę nie zawinił.
Niestety życie dalej nie miało zamiaru mi tak łatwo odpuścić.
Miesiąc później, siedząc nad grobem Jakuba, w ręku trzymałam kopertę. Wiedziałam co w niej jest. Gdzieś w tym idiotycznym pościgu o zapomnieniu, o swojej wielkiej miłości, zapomniałam o zabezpieczeniu. Nie wiem ile czasu mi zostało. Nikt poza mną o tym nie wie. Nie powiedziałam nawet Wiktorowi, który zaczął być dla mnie najważniejszy. Tylko na pomniku, który stał przede mną kazałam napisać „Zbyt zakochani, by razem żyć”.