Żona Młynarza
14 sierpnia 2011
Szacowany czas lektury: 11 min
Karczma "Pod Czernym Dębem" nie była miejscem, gdzie byś chciał trafić. Wręcz przeciwnie. Gospoda była najgorszym miejscem na jakie wędrowiec mógł trafić. Walący się dach, szpary między drewnianymi balami chyba nie najlepiej świadczyły o budynku jako ochronie przed ulewą. Do karczmy podążał wędrowiec. Strugi deszczu nie pozwalały zidentyfikować, czy człowiek jest mężczyzną, czy kobietą. Z resztą twarz miał zakrytą kapturem. Dobytku zbyt wielkiego nie miał. Zaledwie obdarte łachy oraz lutnie. Postać z daleka widziała światła obiektu. Przyśpieszyła kroku, mimo że było to niezmiernie ciężkie. Buciory grzęzły w błocie. Na mapie był co prawda zaznaczony kamienny trakt. Widocznie była to stara mapa. Gdy wędrowiec dotarł na miejsce uderzyły go otwierane z impetem drzwi. Cios był tak silny, że postać wylądowała w błocie. Z karczmy wyszedł zwalisty mężczyzna. Odsupłał spodnie i zaczął sikać na ubłoconego nieznajomego. - Hahaha! Patrzcie jaki deszczyk złoty - zawołał do kolegów ze środka. Osoba z ziemi wstała na równe nogi i zdjęła kaptur. Pomimo nadmiernej ilości błota widać było, że to mężczyzna: - Jak śmiesz tak traktować mnie trzeciego syna Wiercisława z Przemyśla ? - zadał pytanie wędrowiec.
- Jak dla mnie możesz być nawet synem Dupczysława z Koźlich Bobków. Sram na to kim właściwie jesteś - odpowiedział pijaczyna dopinając swoje obsikane pantalony. Wędrowiec nie wytrzymał takiej zniewagi. Nikt nie będzie obrażał jego ojca. Szybko w jego ręku znalazł się nóż myśliwski Dwa szybkie ruchy noża i spodnie przeciwnika spadły do kostek. Pijak chciał coś zdziałać, lecz zaraz poleciał głową w błoto. Wędrowiec docisnął jeszcze nogą jego ciało, by jeszcze bardziej wbiło się rozmokłą ziemię. Wędrowiec postanowił dłużej nie czekać na zewnątrz. Był przemarznięty, a jego żołądek był pusty od dwóch dni, co bardzo źle odczuwał. Mężczyzna wszedł do karczmy. Sala nie była duża, ani wspaniała. Rozlatywała się. Dach był zapadnięty i przemakał. Wędrowiec nie przejął się tym zbytnio. Sypiał i jadał już w gorszych warunkach. Miał jednak nieco wątpliwości, czy zarobi coś w tej zapadłej dziurze. Nieopodal szynku siedziało dwóch rycerzy. Mężczyzna postanowił do nich podejść i dosiąść się. Zrzucił z siebie podarte łachmany. Pod spodem nosił kolorowy dublet z sukna wełnianego oraz skórzane spodnie. Strój był obcisły co jeszcze bardziej podkreślało smukłą sylwetkę mężczyzny. Postać dziarskim krokiem podeszła do siedzących rycerzy i zapytała: - Mości panowie jestem Pawko trzeci syn rycerza Wiercisława z Przemyśla - przedstawił się mężczyzna kłaniając się rycerzom w pas. Rycerze popatrzyli na rycerskiego syna. Przyglądali się mu, aż w końcu jeden z nich przemówił: - Bierz zydel ze stolika obok i przysiądź się. Nie wiem jednak, czy będziesz miał pożytek z takiego towarzystwa. Siedzący tu ze mną rycerz Henryk z Piotrkowa herbu grabie wielce się smuci. Doszły nas wieści, że jego pani rodzicielka zmarła w wielkich męczarniach. Tak więc o to ten rycerz, który wyruszył razem ze mną by pod komendę króla Jagiełły iść krzyżaków bić ciągle milczy i się martwi, że matki już nie pożegna. Pawko był na tyle mądry, że słuchał w milczeniu historii rycerza. Jednak po wysłuchaniu opowieści uznał, że to idealni klienci. Czym prędzej pośpieszył po zydel i przysiadł się do mężczyzn.
- Wiecie panowie ja też idę za oddziałami króla Władysława. Chcę napisać pieśni pochwalne jego czynów albowiem jestem minstrelem i rozweselam ludzi. Opowiadam im historie różne. A to o wojnie, a to jakieś legendy, a to jakieś romanse - powiedział trubadur czekając na reakcję towarzyszy.
- A więc twierdzisz, że jesteś minstrelem?
- Tak panie!
- Karczmarzu przynieś temu biedakowi kaszy ze skwarkami i piwa, bo na pewno z głodu umiera i grosza przy duszy nie ma - zawołał do karczmarza odwracając głowę w kierunku szynku.
- Dziękuję miłościwi panowie. Prawdę powiedziawszy nie jadłem nic od dwóch dni. Na trakcie też samemu niebezpiecznie podróżować. Zbóje wszędzie grasują.
- Ano prawda. Myślę, że jutro o świcie będziesz mógł z nami wyruszyć. W końcu mamy jeden cel.
-Jeszcze raz dziękuję ci Panie!
-Ty tyle nie dziękuj, bo jeszcze ci to dupą wyjdzie. Zanim powabna pasierbica karczmarza przyniesie ci strawę opowiesz nam jakąś sprośną historię, coby humor się poprawił rycerzowi Henrykowi. A ja rycerz Wojciech z Żor herbu Brodzic na pewno ci wynagrodzę twoje starania. i Minstrel chwycił lutnię w dłoń i zaczął grać. Nie tylko rycerze się przysłuchiwali, ale także reszta biesiadników z karczmy. A więc było to tak - rzekł muzyk.
***
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami nieopodal wielkiego wodospadu stał stary młyn. Młyn był ważnym miejscem dla wszystkich chłopów, ale także dla okolicznego rycerstwa, które korzystało z usług młynarza. Młynarz miał w posiadaniu młyn tylko dlatego, że był sołtysem wsi i to on parędziesiąt lat wcześniej dostał prawo do zasiedlenia tego miejsca i ściągnięcia osadników. Niestety czasy się zmieniły. Rycerstwo dostało nowe prawa i młynarz stracił władzę nad wsią, a chłopi swą wolność...
- Chyba nie macie nic przeciwko rycerstwu? - zapytał Wojciech
- Ależ skąd panie? Ja nie mam nic przeciwko. Tylko to, że jestem trzecim synem swego ojca spowodowało, że nie jestem rycerzem. Jestem z wami związany na dobre i na złe - odpowiedział minstrel, po czym wrócił do opowieści.
Tak więc młynarz był już bardzo starym człowiekiem. Jego dwaj synowie nie mogli się doczekać, aż stary spotka się z Panem Bogiem twarzą w twarz. Jednak młynarz wcale nie myślał o sprawach ostatecznych. Wręcz przeciwnie. Za żonę wziął sobie wnuczkę swego sąsiada Sieciecha, z którym razem od lat chodził po karczmach pijąc na umór. Dziewczynie nie było to w smak, ale co senior domu rozkazał to było święte. Bogna, bo tak było jej na imię nie próbowała nawet płakać, czy błagać. Ślub odbył się bardzo szybko. Ojciec Celestyn z pobliskiego opactwa szybko dał parze ślub. Wesele było huczne. Nawet rycerstwo zjechało zobaczyć oblubienicę starego młynarza. Po kryjomu śmiali się z niego, że stary pierdziel a młodą dzierlatkę sobie za żonę bierze. Nikt nie mógł zrozumieć jego dziwactwa, a tym bardziej synowie, którzy liczyli, że zamiast wypasu bydła będą mogli odziedziczyć młyn i pracować jak ojciec. Wesele skończyło się późno w nocy...
Minstrel przepłukał zbolałe gardło łykiem jęczmiennego piwa i szybko wepchnął sobie do ust drewnianą michą kaszę ze skwarkami.
- Opowiadajcie dalej Pawko - ponaglił rycerz Henryk, który dotychczas nie przejawiał większego zainteresowania opowieścią minstrela.
No więc wesele się skończyło Bogna musiała wnieść swego małżonka do młyna, albowiem ten spił się niemiłosiernie. Myślała, ze nic będzie spokojna, a tu dziadkowi zebrało się na czułości. Musiała się poddać jego władzy. Mimo smrodu skoziałego piwa, który wydobywał się z jego ust pozwoliła mu się pocałować. Starzec wgramolił się na swoją młodą żonę i rozerwał z niej lnianą koszulę nocną. Młynarz zaczął lubieżnie całować piersi kobiety. Ssał i lizał jej sutki, które twardniały. Miała mieszane uczucia. Z jednej strony nowe doznanie podobało się jej, z drugiej jej mąż był strasznie odrażający. Jego pomarszczone ręce wędrowały po całym ciele kobiety. Bogna poddawała się zabiegom męża. Mężczyzna zdjął pośpiesznie spodnie i bez ceregieli zaczął wchodzić w nią. Jako, że była dziewicą to szło mu to opornie. Nie był jednak delikatny. Szybko rozprawił się z jego cnotą, co z resztą było jego świętym prawem. Z jej łona wyciekła krew, ale starzec był tak pijany, że nawet tego nie zauważył. Wystarczyło parę ruchów lędźwiami i młynarz napełnił jej łono swym nasieniem. Nawet się nie obmył jak nakazuje biblia, tylko zasnął i chrapał. ...
- I to taka rewelacyjna opowieść ? -zapytali rycerze.
- Czy ktoś powiedział, ze to już koniec tej historii?
- No nie!
- No więc właśnie. Nie przerywajcie mi miłościwi panowie - powiedział po czym znowu uraczył się trunkiem oraz chłodnawą kaszą.
Wkrótce młynarz zaczął tracić moc w swym kutasie. Bogna mimo, że musiała znosić brutalność swego męża bardzo chciała by jego maczuga nadal mogła walczyć ...
- A dlaczego maczuga? - zapytał nieco rozbawiony rycerz Henryk z Piotrkowa herbu Grabie. Widać było, że opowiadanie go wciąga, a na twarzy pojawił się także uśmiech.
- No chyba panowie rozumiecie, że tylko rycerz ma prawo posługiwać się mieczem. Byle kmieć nie może używać tej zacnej broni
- Macie świętą rację Pawko! Karczmarzu podaj jakiegoś wina, bo z chęcią się jeszcze czegoś napijemy - zawołał Henryk .
- Dobra! Picie piciem, a ty Pawko opowiadaj dalej co było - rozkazał rycerz Wojciech.
Na czym to ja skończyłem? A tak! Już pamiętam. Bogna była zrozpaczona, że jej stary mąż za bardzo nie może już jej wydupczyć. Pewnego jesiennego wieczoru. Przez wioskę przejeżdżał rycerz. Zapewne się zgubił i oddzielił od swego oddziału. Jechał na karym wałachu co sił, gdy zobaczył, że światło z daleka się świeci. Jak się okazało był to stary młyn nieopodal wodospadu. Gdy dojechał do budynku zeskoczył ze swego wierzchowca i przywiązał go do brzozy, która stała obok młyna. Rycerz zaczął pukać w drzwi dłonią ubraną w kolczą rękawicę. Nagle zza drzwi usłyszał , że ktoś pyta kto tam. Rycerz odpowiedział, że jest rycerzem Piotrem z Cieszyna i, że prosi o nocleg. Nagle rozległ się dźwięk odsuwanej zasuwy i otworzyły się drzwi. Młynarz zaprosił gestem ręki rycerza do środka. Rycerz jeszcze raz się przedstawił i przeprosił za tak późne odwiedziny. Poprosił też o nocleg. Młynarz zgodził się pod warunkiem, że będzie spał z nim w jednym łożu, albowiem więcej nie mają. Żonie natomiast kazał iść spać do roboczej części budynku, gdzie stała duża ława. Rycerz zgodził się bez wahania. Jednak zaczął żałować, gdy zobaczył młodą żonę karczmarza. Piotr z Cieszyna sądził, że żoną będzie stara babina, a nie takie cudo. Musicie wiedzieć zacni słuchacze, że Bogna była na prawdę piękna. Nosiła zwiewne lniane tuniki, była dość niska, ale za to zaokrąglona tam gdzie trzeba. A no i jej największą ozdobą były włosy miedzianej barwy. W rycerza jakby strzelił piorun. Zakochał się. Nie chciał jednak tutaj żadnej zwady tak, więc szybko zmówił pacierz i położył się na łóżku razem z gospodarzem. Zasnął bardzo szybko. Cały dzień w drodze bardzo go zmęczył. ...
- Ech wybaczcie panowie, ale zaschło mi w gardle niemiłosiernie - usprawiedliwił się minstrel sącząc z drewnianego pucharu wino. Skrzywił się, ale zaczął opowiadać dalej widząc ciekawskie miny słuchaczy.
Rycerz obudził się w środku nocy. Usłyszał skrzypienie podłogi. Próbował otworzyć sklejone powieki. Widział słabo w ciemnościach. W końcu zobaczył jakąś postać pośrodku izby. Przetarł ostrożnie oczy i dostrzegł, że stoi tam nie kto inny jak żona młynarza. Była naga. Nie zakrywała nawet swego obrośniętego wzgórka łonowego, ani jędrnych piersi. Uśmiechała się do niego i palcem dała mu znak, ze ma podążyć za nią. Rycerz miał prawdziwy problem. Z jednej strony piękna kobieta, która che rozłożyć przed nim nogi, a z drugiej jego zasady. Walczył z myślami . Wszakże pogwałcenie gościny, nawet kmiecia było niehonorowe. Jednak żądze, które nim targały zwyciężyły. Mężczyzna jak to mężczyzna nie mógł się oprzeć wdziękom kobiety.
Poszedł za nią bardzo powoli i cicho, by gospodarz się nie zorientował. W sąsiednim pomieszczeniu znajdowała się drewniana ława oraz worki ze zbożem przygotowane do zmielenia. Bogna czekała już na niego. Siedziała nago okrakiem na ławie masując swe łono delikatnymi paluszkami. ...
- Co za świństwa. Przecież tego kościół zakazuje - odezwał się ktoś ze zbulwersowanych biesiadników.
- Jeszcze raz ktoś mi przerwie, a wyrwę mu jajca i go nimi nakarmię - rzucił ciętą ripostę znieważony artysta.
Żona młynarza bawiła się sama. W tym czasie rycerz rozebrał się ze spodni. Jego miecz był pokaźnych rozmiarów. Na ten widok aż oczy zabłysnęły kobiecie. Rycerz rozkazał jej by położyła się na ławie. Położył się na niej. Podniósł jej nogi do góry i zaczepił o swe ramiona. W końcu zanurzył się w jej słodką rozpadlinę. Jego przyrodzenie nie mieściło się nawet w niej całe, a jego klejnoty odbijały się od jej krągłych pośladków. Bogna zagryzała wargi zębami, byle nie jęczeć. Strach, że jej mąż może wparować bardzo ją podniecały. Piotr z Cieszyna bardo szybko poruszał swymi biodrami. Wnikał swym przybytkiem przyjemności w jej łono. Ona przewracała oczyma. Widać było, że jest w niebie. Paznokciami rzeźbiła rany na plecach rycerza. Rycerz co jakiś czas obsypywał ją pocałunkami. W końcu zmienili pozycję .Rycerz rozkazał Bognie by oparła się ramionami o worki i wypięła swój śliczniutki tyłeczek.
Szorstkimi rękoma pomasował jej mokrą dziurkę i ponownie wsadził jej swój miecz. Kobieta jęknęła na głośno. Zaraz w myślach się zbeształa, że mąż może się przecież obudzić. Rycerza już to nie obchodziło. On był już gdzie indziej. Chciał ją zalać swoim nasieniem. Rękoma trzymał ją za biodra i nadziewał na swe rożno. Jego penis znikał i pojawiał się . Rycerz zaczął się tulić do pleców swej kochanki. Dłońmi pieścił jej piersi oraz nabrzmiałe sutki. Oboje pragnęli siebie nawzajem. Splot ich ciał to pokazywał. Para kochanków zaczęła cichutko jęczeć. Jej łono zaczęło się zaciskać. Natomiast jego miecz zaczął pulsować. W końcu nadszedł ten moment. Oboje zastygli w bezruchu. Przez ich ciała przeszedł dreszcz. Z przyrodzenia rycerza zaczęło sączyć się nasienie, które spływał do wnętrza kobiety. Kobieta pocałowała mężczyznę namiętnie. Była mu wdzięczna, że w końcu ją zaspokoił. Gdyby ktoś się o tym dowiedział to wywlekli by ją za kudły poza granicę wioski, albo co gorsza jej mąż mógłby ją zabić. Kochankowie pośpiesznie się rozstali. On pod osłoną nocy odjechał, a ona leżąc na ławie, czekała na kolejnego zagubionego wędrowca.
- Wspaniałe opowiadanie. Szkoda, ze w okolicy nie ma jakiegoś zamtuza. Aż mi się kobiety zachciało, a żona daleko we włościach - odpowiedział Henryk z Piotrkowa.
- Należy ci się zapłata Pawko. Rozpromieniłeś mego towarzysza broni - pochwalił go Wojciech z Żor i rzucił mu złotą monetę. Pawko rychło złapał toczącą się po stole monetę i schował do swej pustej sakiewki.
- Wiesz chyba pojedziesz z nami Pawko! - powiedzieli jednogłośnie rycerze.
brak komentarzy