Wino, kobiety i grzech
8 października 2012
Szacowany czas lektury: 7 min
Marku... jak chleb smakujesz mi :)
Uniosła głowę znad dokumentów dokładnie w tym momencie kiedy Marek znad monitora spoglądał w jej stronę. Czas jakby na moment się zatrzymywał kiedy spoglądali sobie nawzajem w oczy. Obydwoje wiedzieli, że czują i myślą dokładnie to samo. Wiedzieli też, że pragną dokładnie tego samego...
Iskrzyć zaczęło między nimi już dawno. Mirka unikała jednak takich sytuacji, kiedy Marek byłby tak blisko, że wystarczyłoby wyciągnąć dłoń i poczuć ciepło jego ciała przez materiał koszuli. Wiedziała, że Marek jej pragnie. Niedopowiedzenia, znaczące spojrzenia, ukradkowe muśnięcie dłoni... wszystko to było osnute gorzkim posmakiem zakazanego owocu.
Mirka nie chciała się wikłać w tak skomplikowane relacje. Jednak, kiedy nadchodziły takie dni, jak dzisiaj, kiedy pragnienie stawało się silniejsze od jej woli. W takie dni, zwykle uciekała jak najdalej od Marka. Bała się, że ten ogień, jaki jest między nimi pochłonie ją i strawi, że kiedy ulegnie, nie będzie odwrotu i nie da się cofnąć czasu.
Gośka, która siedziała z nimi w Instytucie jęknęła ze zmęczenia, rzuciła plik papierów na podłogę i oznajmiła, że na dziś ma dość. Mirka wróciła do swojej pracy, Marek wrócił wzrokiem na monitor.
- Idziemy do domu? - zapytała Gośka.
Mirka powiedziała, że musi swoje teczki dokończyć dziś. Zostało jej dwie do przejrzenia i właściwie to wolałaby mieć to już z głowy.
- Jutro zrobię raport i moja działka gotowa. A tobie dużo zostało?
- Mam jeszcze całe pudło do przerzucenia. Ale dziś mi się nic kupy nie trzyma. Więc idę spać. Jutro to dokończę.
- No dobrze. To pomogę ci z tym jutro...
- No to pa... Do jutra pracusie!
Kiedy Gośka wyszła atmosfera w pokoju stała się jakby dużo bardziej naelektryzowana. Nie odzywali się do siebie przez długi czas w skupieniu pracując nad końcowym raportem.
Mirka odłożyła ostatnią teczkę. Odchyliła się na krześle i mocno przeciągnęła. Spojrzała na Marka. Wstał w milczeniu i podszedł do niej. Chodź Mirabelko, zabieram cię stąd. - Ale dokąd? - zapytała - Przecież już noc. Trzeba wracać do domu.
- Nie chcę. Ty też tego nie chcesz. Czuję to. Tylko bez gadania – przerwał jej widząc, że zaraz wygarnie mu 150 argumentów za tym, żeby wracać do domu.
- Ale Marku...
- Żadnego ale! Mamy coś do omówienia, nie uważasz? - Zapytał bardzo poważnym tonem zaglądając jej głęboko w oczy. - Powiedz, jak długo zamierzasz przed tym uciekać?
- Niby przed czym?
- Przed tym, co nieuniknione... Przed sobą, przede mną, przed tym co do siebie czujemy.
Zostawili klucz na portierni i poszli ciemną uliczką w stronę ulubionego pubu. We środę bywał tam niewielki ruch więc udało się zająć zaciszne miejsce w małej sali. Marek zamówił wino.
- In vinco veritas Mirabelko – powiedział podając jej lampkę. Uśmiechnął się do niej czule i usiadł blisko niej. Mirka jak zwykle poczuła, że musi uciekać.
- Nie patrz tak na mnie – szepnęła
– Będę. I chcę. Zrozum to w końcu kobieto, nie jestem z kamienia i nie będę dłużej udawał, że nic do ciebie nie czuję.
- Marku, sam dobrze wiesz, że tak nie można. W innych okolicznościach nawet bym się przed tobą nie broniła, ale boję się tego. Boję się uczuć do ciebie. Boję się twoich uczuć.
- Doprawdy? Jakoś ten lęk nie przeszkadza ci ze mną flirtować. Igrasz z ogniem kobieto!
- Wiem o tym. Nie zawsze jestem fair, nawet wobec siebie. Jeśli ci powiem, że tak, bardzo mi się podobasz, o czym zresztą wiesz, że lubię być blisko ciebie, że czuję że żyję, gdy jesteś obok, że czuję się piękną kobietą, kiedy widzę uwielbienie w twoich oczach, to odpuścisz i nie będziesz drążył tematu? Tak, to prawda, uwielbiam cię i pragnę jak nie wiem co. Tak, prowokuję cię i uwodzę, ale boję się tego co będzie potem.
Wypiła wino jednym tchem jakby chciała zmyć przed chwilą wypowiedziane słowa. Marek patrzył na nią swymi orzechowymi oczami. Jego kształtne usta drgały w delikatnym uśmiechu.
- Widzisz, to nie było takie trudne. Mireczko, nie mogę ci niczego obiecać, nie mogę ci nawet obiecać, że cię nie skrzywdzę, ale czuję, że jeśli cię zaraz nie obejmę i nie pocałuję to szlag mnie trafi. Mirka roześmiała się - To ja zaczekam i popatrzę... ale nie zdążyła nawet zmrużyć oczu, kiedy Marek ją objął i musnął wargami jej wargi. To było to, czego pragnęła od tylu miesięcy... Czułość i delikatność pierwszego pocałunku, smak wina i smak Marka. Zamknęła oczy i pozwoliła, by ten moment był początkiem czegoś nieodgadnionego. Jego dłonie niecierpliwie szukały jej ciała. A ona z niecierpliwością czekała na ten moment, kiedy opuszki jego palców spotkają się z jej delikatną skórą.
- Chodźmy stąd – wyszeptał jej w usta. Patrzyli na siebie wygłodniałym wzrokiem. Mirka drżała, nie umiała zebrać myśli. O odwoływaniu się do rozwagi nie było już mowy.
Całą drogę do jej domu trzymał ją za rękę, jakby się bał, że za chwilę mu ucieknie. Spoglądał co chwilę w jej stronę i ciągle się uśmiechał. W windzie przyciągnął ją do siebie i żarliwie całował. Jego dłonie władczo objęły jej pośladki. Podniósł ją i na rękach zaniósł ją pod drzwi jej mieszkania. Otworzyła zamki i wpuściła upragnionego gościa do domu. Torebka, buty, kurtka zostały gdzieś na granicy przedpokoju i sypialni. Marek podszedł od tyłu i objął ją, odchylił jej włosy z karku i delikatnie pieścił jej szyję, skubał delikatnie płatki ucha szepcząc bezustannie, jak bardzo jej pragnie. Przez delikatny materiał jej bluzeczki pieścił jej brzuch. Władczo objął za biodra i przyciągnął mocnej do siebie tak, by poczuła, że to nie tylko puste słowa. Wtuliła się w jego silne ramiona, odwróciła do niego. Była taka drobna. Uniósł ją i postawił na łóżku. W jego oczach, była tego pewna, dostrzegła całą czułość tego świata. Uśmiechając się oddawała pocałunki, przygryzając jego niecierpliwe wargi.
- Chcę ciebie – wyszeptała, kiedy na chwilę oderwali od siebie usta. Przepełniała ich radość i pożądanie. Nie potrzebował dodatkowej zachęty. Ułożył ją na łóżku i otulił ją sobą. Objęła jego twarz drobnymi dłońmi i przyciągnęła do swoich ust. Tym razem to ona upajała się jego smakiem mrucząc z zadowolenia. Bardzo pragnęła jego bliskości a jednocześnie w nieskończoność chciała przedłużać wzajemne pieszczoty. Marek odkrywał jej ciało, opuszkami palców poznając każdy centymetr. - Za dużo masz tych guzików moja panno – zażartował, kiedy skupił się na rozpinaniu jej bluzki. Przeciągał ten moment doprowadzając ją do obłędu, kiedy po każdym odpiętym guziku odsłaniał jej skórę i muskał ją wargami. Nie mogła się doczekać kiedy dotrze na górę. Jęczała coraz głośniej.
- Nie dręcz mnie tak! Przywarł ustami do jej szyi i drobnymi kroczkami zniżał się w kierunku jej krągłych piersi. Wygięła ciało, by ułatwić mu dostęp do zapięcia stanika, ale Markowi nie spieszyło się do spełniania jej zachcianek. Delektował się jej uległością i zniecierpliwieniem. Przez materiał drażnił jej sutki. Językiem wyznaczał granicę skóry i koronki. Mirka podniosła się na łóżku przejmując inicjatywę.
Usiadła na nim okrakiem i pochyliła do przodu. Ujęła jego dłonie i ułożyła na swoich biodrach. Przyciągnął ją mocno do siebie. Wtuleni w siebie całowali się ciesząc się sobą nawzajem. Mirka odchyliła się do tyłu i zwinnie odpięła zameczki stanika. Materiał przestał być już przeszkodą. Przytuliła się do torsu Marka. Jego dłonie szybko skryły jej krągłości. Dotyk jego dłoni sprawił, że zabrakło jej tchu. Drażnił jej sutki, muskał je palcami, jakby chciał sprawdzić, na którą pieszczotę reagują bardziej. Pochylił się i przygryzł jedną z nich. Jego język sprawiał, że wiła się jak piskorz. Ich usta znów spotkały się w namiętnych pocałunkach. Jęki rozkoszy wypełniały maleńką sypialnię. Nie potrafili nawet na dłuższą chwilę oderwać od siebie ust. Nawet nie zauważyła, kiedy Marek znów przejął inicjatywę i ułożył ją obok siebie. Jego dłoń powędrowała w dół do zamka jej spodni. Rozsunął go wprawnym ruchem i zachęcony ruchem jej bioder wsunął dłoń pod materiał jej majtek. Wciągnęła głęboko powietrze i mocniej wypięła biodra ku jego dłoni. Ugryzła go w dolną wargę, kiedy wsunął się w jej zakamarki. - Co za ogień – jęknął jedynie, usiadł i w szaleńczym tempie zdjął z siebie spodnie. Czuła, że za chwilę oszaleje jeśli nie poczuje go w sobie. Kocim ruchem usiadła na nim, objęła go nogami, odchyliła lekko do tyłu, na jego kolanach opierając dłonie. Uniosła biodra na spotkanie z jego sterczącym członkiem. Głośny jęk Marka był jak opium. Obejmowała go kołyszącym ruchem bioder. Leniwe ruchy doprowadzały ją do okrutnej rozkoszy. Ale nie zwiększała tempa. Patrzyła mu głęboko w oczy i mruczała z niesamowitej przyjemności, jaką jej sprawiał. Marek ściskał jej pośladki, zgrał się z jej ruchami i pozwolił jej własnym rytmem dojść na szczyt. Drżała w jego ramionach, czuł każdy najdrobniejszy skurcz. Mirka nie umiała powstrzymać łez. Czuła, jak wypełnia ją spełnienie i bezbrzeżna radość w ramionach mężczyzny, który tak naprawdę nie należał do niej. Marek tulił ją do siebie i szeptał czule, żeby nie płakała, że przecież jest przy niej. Ułożył ją na łóżku otulił kołdrą i poczekał aż się uspokoi. Kiedy zaczęła zasypiać, szepnął jej w ucho, że musi już iść – Ten lęk, o którym ci próbowałam dziś powiedzieć - wyszeptała całując go na pożegnanie - to właśnie ten moment. Najbardziej boję się twoich powrotów.
brak komentarzy