Wielki finał
4 sierpnia 2024
Szacowany czas lektury: 10 min
Oglądacie olimpiadę w Paryżu? Dzisiaj zapraszam Was na transmisję z mojej ulubionej dyscypliny. Bardzo proszę rozsiąść się przed telewizorami, zaczynamy!
Witam państwa z Marsylii w tym być może historycznym dla polskiego żeglarstwa dniu. – Patetyczny głos komentatora zakłócał spokój niedzielnego poranka w wielu polskich domach. – Już za chwilę rozpoczynamy decydujące wyścigi w klasie laser. Po świetnych występach Antoniego Praweckiego w poprzednich dniach nasze apetyty wzrosły, choć trzeba przyznać, że przed olimpiadą nie spodziewaliśmy się po nim zbyt wiele.
Niestety, na początku naszej transmisji muszę przekazać zaskakujące informacje, bardzo złe informacje. Moje źródło, zbliżone do naszej reprezentacji, donosi o skandalicznym naruszeniu dyscypliny przez Antoniego, karygodnym złamaniu zasad wewnętrznych. Upewniałem się trzy razy, czy to nie pomyłka, bo to przecież bardzo ułożony i spokojny żeglarz, ale niestety, wszystko wskazuje na to, że nasz czarny koń może mieć dzisiaj poważne problemy.
Jakby na zawołanie realizator przez moment pokazał sylwetkę młodego blondyna w biało-czerwonym kombinezonie piankowym, siedzącego na pomoście ze spuszczoną głową.
Cztery godziny wcześniej…
Pierwszy promień słońca padł zza skał, ograniczających wejście do ukrytej, śródziemnomorskiej zatoczki i połaskotał w twarz chłopaka, leżącego na niewielkiej plaży. Młodzieniec zaczął z trudem podnosić się z piasku, ale kiedy spostrzegł, że jest całkiem nagi, natychmiast oprzytomniał. Błyskawicznie odnalazł kąpielówki, potem resztę ubrań, z kieszeni spodni wyciągnął zegarek i zaklął siarczyście w języku Mickiewicza. Wspiął się kilkadziesiąt metrów wąską ścieżynką wśród makii i wskoczył na zaparkowany pod jedną z pinii skuter. Odjechał, wzbijając tumany kurzu na szutrowej drodze. „Mam przerąbane” – pomyślał, starając się wydusić z pojazdu maksimum mocy. „Ale jeszcze tylko kilka godzin harówy na morzu i spotkam znowu JĄ”.
A więc czarny scenariusz zaczyna się sprawdzać! – zawodził komentator, jakby całą ludzkość czekała wielka katastrofa. – O wyścigu numer osiem i dziewięć w wykonaniu Antoniego Praweckiego wolelibyśmy zapomnieć. Poszło mu tak słabo, że teraz, zamiast walczyć o najwyższe trofeum, musi mocno postarać się, aby obronić brąz. Czwarty Johann Stierman z Niemiec ma stratę zaledwie jednego punktu. Zdecydowanie prowadzi natomiast główny faworyt, Brytyjczyk Derek Deer, który jeszcze wczoraj otwarcie mówił w wywiadach, że obawia się młodego, nieobliczalnego żeglarza z Polski.
Dwanaście godzin wcześniej…
– Kto ci nagadał takich bzdur!
Prawie naga dziewczyna o ciemnej karnacji i kruczoczarnych włosach siedziała na kolanach chłopaka, rozłożonego wygodnie na piasku.
– Absolutnie nie ma na to żadnych naukowych dowodów! – dodała z pewnością w głosie.
– Ale trenerzy powtarzali to wielokrotnie! – zaprotestował blondyn o typowej, słowiańskiej urodzie. – Żadnego seksu na dobę przed zawodami.
– Ile ci twoi trenerzy mają lat? Założę się, że są dobrze po sześćdziesiątce i po prostu wam zazdroszczą.
Mówiła po angielsku, ale z wyraźnym francuskim akcentem.
– U nas w reprezentacji seks jest wręcz zalecany. Oksytocyna! Wiesz, co to jest? To taki hormon, który pozwala lepiej skoncentrować się i wyciszyć. Podobasz mi się, Tony, więc chętnie ci jej trochę zapewnię!
Wypielęgnowane, zgrabne palce dziewczyny sięgnęły do kąpielówek chłopaka i zsunęły je całkiem z bioder. Chociaż czarny materiał dawno nie był w stanie ukryć podniecenia żaglarza, przez moment poczuł się speszony jej śmiałością.
– Masz całkiem solidny maszt! – zaśmiała się.
– A to nie jest przypadkiem zakazany doping? – zapytał zaniepokojony. – Nie znajdą mi tej oksytocyny w próbkach?
– Gdyby była zakazana, nie miałby kto uprawiać sportu!
Dziewczyna uniosła się nieco, tak, że teraz klęczała nad swoim partnerem. Ręce młodego mężczyzny ostrożnie pieściły jej nagie piersi, oświetlone blaskiem wschodzącego księżyca.
– Sądzę, że tak, jak każdy żeglarz, lubisz pociągać za liny – stwierdziła z kokieteryjną miną, przesuwając się, aby wiązania od dolnej części bikini miał na wyciągnięcie ręki. – No więc zabierz się wreszcie do porządnej roboty!
Skierowała jego ręce w odpowiednie miejsca na biodrach i wydała komendy.
– Lewy fał bikini luzuj! Prawy też!
Tony posłusznie pociągnął za sznureczki i materiał opadł na piasek. Widok całkiem nagiej Francuzeczki sprawił, że puściły w nim ostatnie hamulce. Postanowił ze wszelkich sił bronić honoru ojczyzny. W wysportowanym ciele sił tych było wiele, a do tego dysponował całkiem przyzwoitym orężem, tak więc polsko-francuskie zmagania na ciepłym piasku jeszcze przed północą zakończyły się okrzykiem triumfu. Obojga.
– Cóż, przynajmniej część mojej opinii o Polakach całkowicie się nie sprawdziła. – wyszeptała spocona Lill. – Ta dotycząca braku seksu na pierwszej randce.
Nachyliła się nad swoim kochankiem i długo, czule pocałowała go w usta.
– Byłeś naprawdę niezły, żeglarzu! Przyjdź tu jutro o tej samej porze, a obiecuję ci, że wypłyniesz ze mną na jeszcze bardziej emocjonujący rejs. A teraz śpij!
Tony nie zauważył, że chwilę wcześniej sięgnęła do torebki po błyszczyk. Nie wiedział też, że miał on w składzie pewną substancję o działaniu dużo silniejszym od oksytocyny. Wycieńczony wspaniałym orgazmem w mgnieniu oka odpłynął do krainy snów. Na wiele godzin.
Pozostał już tylko wielki finał. Kilkadziesiąt minut nadziei na pierwszy olimpijski medal w żeglarstwie dla Polski. To naprawdę ostatnia szansa, aby Antoni Prawicki się wreszcie pozbierał, choć nie wszystko teraz zależy od niego. Musi nie tylko zająć bardzo wysoką pozycję w wyścigu medalowym, ale liczyć na to, że Stierman albo Penini przypłyną na dalszych miejscach.
Poprzednie starty nasz zawodnik wyraźnie zaspał. Antoni, coś ty robił tej nocy? Czy plotki, o których już państwu mówiłem, faktycznie są prawdziwe? Weź się w garść, bo ucieka ci życiowa szansa!
Flaga w dole, a więc ruszyli! Tym razem znacznie lepiej; wygląda na to, że polski sternik zamelduje się przy pierwszym znaku w ścisłej czołówce, ma tylko pół długości łódki straty do Deera. Proszę państwa, co za emocje!
Czternaście godzin wcześniej…
Spore, ale nie obwisłe piersi dziewczyny falowały ponętnie, gdy niespiesznie wychodziła z wody. „Ona kompletnie nie przejmuje się tym, że się na nią gapię” – pomyślał Tony, wspominając kilka swoich dotychczasowych wstydliwych koleżanek.
– Czemu się tak czerwienisz? – zapytała, stając dwa kroki przed nim i rozpuszczając mokre włosy. – Chyba widziałeś już kobietę bez stanika?
– Widziałem setki razy – skłamał. – Ale wiesz, ty jesteś taka… – zamilkł, gdyż żadne odpowiednie słowo nie przychodziło mu do głowy.
Chłopak wciąż z całych sił próbował sobie przypomnieć, gdzie i kiedy zobaczył ją pierwszy raz, bo nie miał wątpliwości, że spotkali się już na tej olimpiadzie. Czyżby była jedną z zawodniczek w czterysta siedemdziesiątkach? Ta większe jachty najczęściej startowały bezpośrednio po nich i żeglarze obu klas często spotykali się na nabrzeżu.
– Przypomnę ci, mam na imię Lill – odpowiedziała, jakby umiała czytać w jego myślach i usiadła na piasku tuż obok niego.
Zapadał już zmrok, ale na śródziemnomorskiej plaży wciąż dominował ciężki zapach rozgrzanych słońcem pinii.
– No więc co chciałeś przed chwilą powiedzieć? Że jestem jaka?
Popatrzyła mu prosto w oczy w taki sposób, że po niecałej sekundzie speszony odwrócił wzrok.
– Ech – westchnęła, uśmiechając się szeroko. – Ty przecież jesteś z tej tradycyjnej, katolickiej Polski. Słowo „zajebista” albo „seksowna” nie przejdzie ci przez usta. Ale i tak nie jesteś w stanie ukryć tego, że cię kręcę – dodała, wpatrując się bez skrępowania w jego kąpielówki. – Wy na pierwszej randce całujecie w rękę, płacicie wszystkie rachunki i nigdy nie uprawiacie seksu – wyliczyła z miną wielkiego eksperta.
– To nieprawda! – Żeglarz uznał, że należy bronić honoru ojczyzny. – Znam wielu Polaków, którzy są bardzo… otwarci. Moi koledzy z drużyny, jak na prawdziwych żeglarzy przystało, mają dziewczynę w każdym porcie.
– A ty? – wzięła jego rękę w swoją ciepłą dłoń. – W ilu portach miałeś już kobiety? W Marsylii nie widziałam cię jakoś z żadną.
Tony nie wiedział, co odpowiedzieć, bo prawda nie stawiałaby go w najkorzystniejszym świetle. Pozwolił więc, by miło gładziła go swoimi zgrabnymi, wypielęgnowanymi palcami.
– To dobrze, bardzo dobrze! – domyśliła się odpowiedzi. – Gdybyś miał tu kogoś, nie byłbyś pewnie teraz ze mną na tej plaży. A wiem coś jeszcze o Polakach – ściszyła głos. – Podobno jak już przełamią opory, to potrafią być bardzo namiętni.
Zanim do chłopaka dotarło znaczenie tych słów, dziewczyna gestem niecierpiącym sprzeciwu przesunęła jego dłoń na swój biust. Był jeszcze wilgotny po kąpieli, sprężysty i miły w dotyku. W dodatku sterczące sutki zdradzały wyraźnie oznaki pobudzenia Lill.
Tony pomyślał, że może nie tylko na morzu jest coś wart. Na brzegu też pokaże jej, że nie jest ostatnią fajtłapą.
Jesteśmy już za półmetkiem zmagań w finałowym wyścigu żeglarskiej klasy laser. Tę boję zawodnicy opływają już po raz ostatni, robią zwrot przez sztag i półwiatrem pomkną w stronę mety. Niestety, mimo starań naszego zawodnika, wszystko wskazuje na to, że Polska nie poprawi dzisiaj pozycji w klasyfikacji medalowej. Prowadzi nadal Brytyjczyk, Antoni Prawecki wciąż jest drugi, ale Niemiec i Włoch trzymają się tuż za nim. Tak więc nasz zawodnik raczej nie zdoła już wyprzedzić ich w klasyfikacji.
Piętnaście godzin wcześniej…
Tony cisnął ze złością kamień, który z głośnym pluskiem wpadł do lazurowej wody. „Nie wytrzymam już dłużej tej presji” – pomyślał, kładąc się na piasku, zaledwie kilka stóp granicy, do której docierały drobne falki Morza Śródziemnego. W zatoczce panowała błoga, przedwieczorna cisza, mącona tylko serenadą cykad. Żeglarz marzył o tym, aby zostać tu na zawsze. W tej chwili nie miał najmniejszej ochoty wracać do Marsylii i jutro rano kolejny raz wskakiwać na mokry pokład swojej łódki, choć przecież tak niewiele dzieliło go od pierwszego większego sukcesu.
Zamknął oczy i stracił na chwilę rachubę czasu. A gdy je otworzył, na niewielkiej skałce oddalonej o kilkanaście metrów siedziała kobieta o ciemnej karnacji i kruczoczarnych włosach. Była od niego parę lat starsza i wydawała się dziwnie znajoma. „Kurde, czemu ja jestem tak beznadziejny w zapamiętywaniu ludzi” – pomyślał chłopak i powoli podniósł się z piasku. Ona wstała również i ruszyła w jego stronę, kołysząc zaokrąglonymi biodrami. „Ale laska” – ocenił Tony, choć na co dzień mało zwracał uwagi na kobiece wdzięki. Zwłaszcza w ostatnim czasie, gdy zmagania olimpijskiej w całości zaprzątały mu głowę.
– Hi, lonely boy! – odezwała się po angielsku, ale z wyczuwalnym francuskim akcentem. – Ty musisz być tym Tony’m, który namieszał w klasie laser.
– Yes, that’s me – odpowiedział speszony, gdyż wciąż nie przywykł do sławy. Startował w wyścigach seniorów zaledwie od półtora roku i przed olimpiadą nie miał wyników, które stawiałyby go w blasku fleszy fotoreporterów czy powodowały zainteresowanie dziewczyn takich, jak ta.
– Piękna zatoczka. – Młoda Francuzka minęła go, nie zatrzymując się, i weszła po kostki do wody. – Mało kto wie, jak tu trafić. Uwielbiam przyjeżdżać tutaj kąpać się wieczorami.
Odwróciła się na chwilę w stronę chłopaka i obdarzyła go spojrzeniem, od którego zrobiło się mu ciepło. Nikt nigdy nie patrzył na niego w taki sposób.
– Wyjątkowo ciepła dziś woda! – skwitowała, po czym ściągnęła przez głowę krótką sukienkę. Młody żeglarz spostrzegł ze zdumieniem, że dziewczyna ma na sobie jedynie czerwony, wiązany dół od bikini. „No tak, Francja-elegancja!” – pomyślał, spuszczając skromnie wzrok. „Tutaj na plaży trudno spotkać kobietę w staniku”. Kiedy ponownie popatrzył na morze, dostrzegł już tylko ciemny kok włosów wystający ponad wodę kilkadziesiąt metrów od brzegu.
Tony do dzisiaj nie może zrozumieć, dlaczego nie odwrócił się na pięcie, nie wskoczył na skuter i nie wrócił do swojego pokoju, aby spokojnie wypocząć przed finałowymi wyścigami. Być może właśnie wtedy obudził się w nim męski instynkt, stłamszony do tej pory ciężkimi treningami na wodzie, nieustannym szlifowaniem formy i nauką. W każdym razie zamiast odejść, usiadł znowu na piasku, wyczekując na powrót pływaczki. Decyzja ta okazała się brzemienna w skutkach.
To musi być naprawdę ciężka chwila dla naszego żeglarza. Jeszcze tylko ostatnia boja, zwrot przez rufę i koniec olimpijskich zmagań. Ale on wie już doskonale, że nawet jeżeli na ostatniej prostej wyprzedzi Deera, nie dogoni w klasyfikacji swoich przeciwników. Parę tygodni temu czwarte miejsce Antoniego Praweckiego wzięlibyśmy wszyscy w ciemno, ale po tym, co pokazał na olimpijskim akwenie w Marsylii, teraz wydaje się to klęską.
Na telewizyjnej antenie zapadła na chwilę grobowa cisza. A potem komentator nagle się ożywił.
Zaraz, zaraz, co on takiego wymyślił? Czemu płynie w tę stronę? Powinien już odpadać, bo niebezpiecznie zbliża się do łódki Anglika.
Tony wreszcie przypomniał sobie, skąd znał dziewczynę z zatoczki. „Poznajcie Liliannę, moją narzeczoną, tak się szczęśliwe składa, że pochodzi z okolic Marsylii” – tak Derek Deer przedstawił wysoką szatynkę, która przyprowadził na imprezę rozpoczynającą olimpijskie zmagania. Potem jeszcze kilka razy kręciła się przy łódce doświadczonego Brytyjczyka, ale nigdy nie miał czasu bliżej się jej przyjrzeć.
Antoni! Jesteś po nawietrznej, musisz ustąpić pierwszeństwa Anglikowi!
W jednej chwili zrozumiał, że spotkanie w zatoczce nie było przypadkowe. Lill nie miała zamiaru spełnić swojej obietnicy. Na ten wieczór miała zupełnie inne plany; świętowanie olimpijskiego złota swojego ukochanego.
Dwie szybkie, smukłe łódki zderzyły się z wielkim hukiem, a sternicy z impetem wpadli do wody. Widzowie przed telewizorami na całym świecie zamarli, czekając, aż żeglarze wynurzą się wśród wzburzonych fal. Pierwszy na powierzchni ukazał się Antoni Prawecki. Miał minę zwycięzcy.