Wielka improwizacja (II)
29 lipca 2015
Szacowany czas lektury: 27 min
Sztuką jest wymyślić opowiadanie, którego zakończenie jednocześnie jest i nie jest szczęśliwe.
Emocjonalny domek z kart runął, gdy tylko zamknęłam drzwi. Rozpłakałam się. Co ja sobie myślałam? Łudziłam się, że będzie z kimś takim jak ja? Ona jest przynajmniej kimś, a ja zwykłą kasjerką w pierdolonym McDonaldzie!
Wiedziałam, że rozpacz i złość to złe połączenie, dlatego podarowałam sobie złość i tylko rozpaczałam. Płakałam siedząc, leżąc, wiłam się z bólu, przewalałam się z boku na bok aż zasnęłam.
Gdy obudził mnie budzik, nie miałam na nic sił. Potrzebowałam chwili by go wyłączyć. Po tym zadzwoniłam do szefa.
- Tak?
- Chciałabym wziąć wolne. Złapało mnie przeziębienie. – Nie było to prawdą, ale zachrypnięty głos sugerował, że mówię prawdę.
- Tak po kilku dniach?
- Jeśli chce pan, bym się stawiła i odstraszała każdego klienta, to przyjadę.
- Dobra, wygrałaś. 3 dni starczą?
- 4.
- Dobra, przyjdź w poniedziałek.
Rozłączyłam się zanim zdążył się rozmyślić. Chwilę poleżałam i się rozpłakałam na nowo. Nie sposób było nie myśleć o tym, co wczoraj zaszło między mną a Kate. To tak strasznie bolało. Jednak tego dnia zebrałam w sobie na tyle sił, by pójść do sklepu i kupić 3 butelki wódki. To jedyne sensowne wyjście z tej sytuacji. Pić by zapomnieć i śnić o rzeczach, które nigdy się nie wydarzą. I to się sprawdziło. Jednak najgorsze było wymiotowanie tuż po przebudzeniu. Zawsze ledwo zdążałam do toalety.
Piłam okrągły tydzień. Źle. Piłam i płakałam na zmianę przez tydzień. Tak, to jest dokładniejszy opis mojego stanu. Kiedy w nocy z piątku na sobotę wypiłam ostatnią kroplę posiadanego alkoholu, zasnęłam. Śniła mi się Kate. Stała nade mną, próbowała mnie dobudzić a ja cały czas bełkotałam, że ją kocham. Mówiłam wszystko, co myślałam, bo to w końcu był sen. A ona na okrągło przepraszała.
Następnego dnia obudziłam się... w szpitalu. Myślałam, że to jakiś kolejny chory sen, ale to była prawda. Pielęgniarka mówiła, że to zatrucie alkoholem. Podobno dostali jakiś anonimowy telefon. I znów mi było wstyd przed samą sobą, że doprowadziłam się do takiego stanu. Przyprowadzili mi panią psycholog, która pytała, dlaczego piję. Odpowiedziałam jej zgodnie z prawdą, że to przez nieszczęśliwą miłość. Powiedziała, że mi pomoże, że to depresja. W rzeczywistości jej pomocą było przyprowadzenie psychiatry, który po krótkiej rozmowie przepisał mi jakieś tabletki antydepresyjne. Kiedy poczułam się lepiej, zadzwoniłam do szefa i powiedziałam, że wylądowałam w szpitalu. Był nieźle wkurwiony, ale dał mi szansę, nie zwolnił mnie.
Po wyjściu ze szpitala wzięłam się za siebie. Co prawda, kochałam Kate całym sercem i duszą, ale ona zeszła na drugi plan. Po pracy zapisałam się... na kurs, który przygotowywał mnie na instruktorkę na siłowni. Nie, nie zazdrościłam Kate, po prostu chciałam pomagać innym włączając w to aktywność fizyczną. I nieźle mi szło, sama schudłam parę kilo. Wiedziałam, że zagrzeję tu miejsce na co najmniej pół roku. Uczucie, jakim była miłość do Kate odeszło w zapomnienie. Jednak czasami, gdy słyszałam którąś z piosenek, przy której ćwiczyłam z nią taniec, siłą rzeczy w oku zakręciła się łza. Ale łącznie z Kate zapomniałam o balu. Dlatego zdziwiłam się, gdy 15 października znalazłam w skrzynce wiadomość od ukochanej.
„16 października o 12 bądź pod szkołą tańca, proszę. Kate
PS. Weź coś na przebranie.”
Nie wiedziałam, czy iść, czy nie, nie ufałam sobie ani swoim emocjom. Ostatecznie podjęłam decyzję, jakim było stawić się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej godzinie.
Stałam i czekałam, przyjechała Yamahą kwadrans później.
- Cześć. – Powiedziałam bezuczuciowo.
- Cześć. – Schudła, być może nawet miała anoreksję. Okazała mi kulturę otwierając mi drzwi, choć na to nie zasługiwałam. Ku mojemu zdziwieniu, nie było Martyny.
- Co z nią? – Zapytałam.
- Została wyrzucona, po tym, jak zdemolowała recepcję. Zapłaciła odszkodowanie, leczy się w psychiatryku. – Mówiła takim bezdusznym tonem, jakby wszystko miała w czterech literach.
- Czemu to zrobiła?
- Bo odeszłam od niej. Porozmawiamy o tym kiedy indziej, ale przypomnij mi. – Westchnęła. – Pamiętasz kroki?
- Długo nie tańczyłam, nie jestem pewna.
- Dlatego cię zaprosiłam tutaj. Powtórzymy wszystko, jutro damy popis na balu i każdy pójdzie w swoją stronę. Będę czekać w naszej sali. – Powiedziała, a ja poszłam do szatni. Odetchnęłam z ulgą i byłam zadowolona z siebie, że nie odstawiłam żadnej szopki. Czyli 3 melisy przed wyjściem z domu pomogły. Przebrałam się i wyszłam.
- Ale próbowałaś? – Głos dyrektora.
- Nie. – Głos Kate.
- Porozmawiaj z nią.
- Nie jestem w stanie.
- Rób jak uważasz.
Weszłam do sali, gdzie odbywała się ta rozmowa. Zupełnie, jakbym cofnęła się w czasie. Widziałam, jak mięśnie żuchwy Kate się zaciskają, gdy na mnie spojrzała.
- Za... Zaczynajmy. – powiedziała i włączyła Andre Rieu z najbardziej neutralnym utworem, jaki przerabiałyśmy.
Podeszła do mnie, założyłyśmy ramę i zaczęłyśmy tańczyć. Oprócz tego, że dwa razy ją podeptałam, to poszło mi nieźle. Zakułam, zdałam, ale nie zapomniałam. Poczułam się, jakbym znowu była na jednej z lekcji, zaczynało wszystko wracać. Ale 3 melisy były wystarczająco silne i wygrały.
- Wspaniale, no jestem oczarowany! – Powiedział dyrektor, gdy skończyłyśmy.
- Dziękuję. – Powiedziałam.
- Widzę, że jednak nie będę wam potrzebny. Omówcie we dwie, co i jak. Ruszył, ale się zatrzymał i dodał: - Bal jest o osiemnastej w Sali weselnej hotelu „Marzenie”.
I wyszedł.
- W tamtym hotelu mnie zdradził.
- Zatańczmy jeszcze raz, podeptałaś mnie.
- Wiem, przepraszam.
I znów zatańczyłyśmy, do tego samego utworu.
- Perfekcyjnie. Musielibyśmy pojechać do miasta kupić ci odpowiednią sukienkę.
- A ty? Też będziesz w sukience? – Zaśmiała się.
- Nie, ja w smokingu. Ten bal to będzie dla nas wielka improwizacja. Rozumiesz, ja jako facet, ty jako moja... towarzyszka życia.
- Będziemy udawać hetero parę, dobrze rozumiem?
- Tak. Bo to jest bal dla tych, którzy w tej szkole odnaleźli swoją miłość.
- Więc dlaczego...
- Bo dyrektor uznał, że mimo, że jesteś singielką, zatańczysz na tym balu bo tańczysz perfekcyjnie. A ja, bo cię uczyłam. Bo po prostu jesteśmy do siebie przyzwyczajone. Ty znasz moje ruchy, ja znam twoje. Inny partner dla ciebie mógłby być złą decyzją. To wszystko.
- I tak ci nie wierzę... - Powiedziałam do jej ucha i wyszłam, by się przebrać.
- Będę czekać na zewnątrz. – Powiedziała.
Przebrałam się i poczułam, że nic nie czuję. Żadnych emocji, ekscytacji... nic. Tak jakbym wewnętrznie umarła.
Opuściłam szatnię i wyszłam ze szkoły. Kate czekała oparta o swój jednoślad. Taka... powtórka z tamtego poniedziałku.
- Więc jedźmy.
- Nie, ta jest zbyt obszerna. – Powiedziała Kate siedząc w fotelu i obserwując mnie w siódmej z rzędu, białej sukni balowej. – Ubierz tą ostatnią i lecimy do innego sklepu.
Westchnęłam i poszłam się przebrać, pomagała mi sprzedawczyni. Ubrałam ostatnią, którą mi wybrano – czerwona, niezbyt obszerna, ale też nie wąska, bez ramiączek. Dużo prostszy krój, niż poprzednie. Wyszłam niepewnie i stanęłam przed Kate.
- Obróć się. – Obróciłam się.
- Idealna.
- Naprawdę?
- Tak. – A kiedy zniknęłam z jej pola widzenia, dodała „jak ty”, co słyszałam.
Kate zapłaciła gotówką, po czym zaprosiła mnie na kawę. Nie dam jej się ponownie zbajerować.
- Weź jutro ze sobą tylko sukienkę, ale nie zakładaj jej. Na miejscu zrobią z ciebie ideał, choć tego nie wymagasz.
- Proszę cię...
- Pamiętasz te kwiaty od Damiana? – zapytała, gdy wzięła pierwszy łyk kawy.
- No pamiętam, ale o co chodzi?
- One były ode mnie.
- Tak, akurat. Bo ci uwierzę.
- „To nie tak miało być, wybacz mi, jesteś dla mnie kimś ważnym”, 25 sztuk krwistoczerwonych róż, każda wybierana przeze mnie. Wysłane, bo miałam wyrzuty sumienia za to, jak cię słownie potraktowałam dzień wcześniej. Może to i lepiej, że uznałaś, że były od Damiana. – Mówiła.
- I myślisz, że tym mnie na nowo oczarujesz?
- Nie, ale wiem, że kobiety lubią kwiaty. Powiedz tylko słowo, a będziesz je dostawać codziennie. Daj jakiś znak, że mnie nadal kochasz...
- Nie będę znów przez to przechodzić.
- Jak myślisz, kto zadzwonił na pogotowie?
- Czyli ten sen to nie był sen? Byłaś u mnie? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak. Chciałam z tobą porozmawiać, przeprosić, wszystko wytłumaczyć... A ty leżałaś, jedną nogą byłaś na tamtym świecie.
- Wiesz, ja już się będę zbierać. – Wstałam.
- Odwiozę cię.
- Nie, dziękuję.
- Powiedz słowo, a po balu już mnie nie zobaczysz, zniknę z twojego życia...
- Zniknij, ale z mojej głowy, pamięci i serca. – Spuściła głowę przyjmując porażkę. Odeszłam.
- Będę po ciebie o siedemnastej!
Wróciłam taksówką. Będąc w domu i podziwiając czerwoną suknię czułam, jak melisa odpuszcza, rozum oddaje stery uczuciom. Cholera, nadal ją kochałam. Cóż, miała okazję poczuć się tak jak ja.
Co ja w ogóle narobiłam?! Miałam ukochaną na wyciągnięcie ręki! Była, czekała na jakieś słowo, gest. Jeśli po balu naprawdę odejdzie gdzieś, gdzie jej nie znajdę, chyba się zabiję. Gdybym tylko znała numer domu, w którym mieszka... Miałam wyrzuty sumienia, że przeze mnie cierpi. Może i tego nie okazywała przy kawie, ale wiem, że cierpiała. Kate...
Jeśli napiszę, że tej nocy spałam dobrze, skłamię. Budziłam się co chwilę i za każdym razem miałam wyrzuty sumienia. Nad ranem się trochę uspokoiłam, obudziłam się przed 10. Żyłam już balem. Jezu, jeszcze 7 godzin! Co ja będę robić? Najchętniej to już bym pojechała.
Na śniadanie zrobiłam jajecznicę a później zaczęłam czytać cienką książkę zapominając o Bożym świecie. Skończyłam ją jeszcze tego samego dnia. Rozbolała mnie trochę głowa, wzięłam tabletkę. Spojrzałam na zegarek – 16.50. Lada chwila będzie Kate, ona lubi przyjeżdżać przed czasem, więc przygotowałam sukienkę. Ledwo usiadłam i usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam z uśmiechem i spojrzałam w oczy osoby, przez którą przeszłam piekło.
- Gotowa? – Zapytała.
- Oczywiście. – Cofnęłam się do salonu, chwyciłam sukienkę. – Chodźmy.
W drodze na dół zaczęłam się zastanawiać, czy ma samochód, czy przyjechała motocyklem. Po chwili okazało, się, że jednak posiadała samochód – czarny, wypolerowany Jeep Wrangler Sahara, rocznik chyba 2007.
- Myślałaś, że mam tylko Yamahę? – Zapytała, otwierając mi drzwi, wsiadłam.
- Nie powiem, przemknęło mi to przez myśl. – Zajęła swoje miejsce i odpaliła, ruszyłyśmy. – Kate?
- Hm?
- Przepraszam...
- Zasłużyłam sobie na takie traktowanie. Wiedziałam, żeby wtedy ciebie nie całować, wiedziałam.
- Żałujesz, że to zrobiłaś?
- Żałuję, że cię wtedy zostawiłam. – Westchnęła. – Plan jest taki, że zatańczymy jako pierwsze.
- A co z resztą?
- Będą stać i podziwiać twoją urodę.
- Kate...
- No co? – Uśmiechnęła się lekko. – Ach, no i będą robić zdjęcia, na co wyraziłaś zgodę.
- Ile mniej więcej będzie par?
- Około stu, serio. Przez dziesięć lat w naszej szkole odnalazło miłość ze dwieście osób. Czyli powstało ze sto par.
- Umiem jeszcze liczyć.
- Do jakiej piosenki chcesz zatańczyć? Z tych, które przerabiałyśmy?
- Nie wiem, ty wybierz.
- Chyba wiem, do której lubiłaś najbardziej tańczyć.
- Powiesz?
- Nie. Sama ją usłyszysz, na balu.
Do hotelu dotarłyśmy w jakieś 15 minut. Kate zaprowadziła mnie do jednego z pokoi na parterze jak najbliżej wejścia. W środku czekały dwie młode kobiety stanowczo ładniejsze niż ja. Domyśliłam się, że były makijażystkami. Ukochana zostawiła mnie i zamknęła drzwi. Kobiety kazały mi ubrać sukienkę, jedna z nich mi pomagała, mówiła, że to idealny wybór. Usadziły mnie na fotelu i zrobiły lekki makijaż. Najdłużej im zeszło z moimi włosami do łopatek. Siedziałam i cierpliwie czekałam, z minuty na minutę byłam coraz bardziej zestresowana.
- Gotowe. – powiedziała jedna z nich. Podały mi lusterko. OK, wyglądałam nieźle. Zerknęłam na zegarek, kilka minut przed 18-stą. Wstałam. – Zaprowadzę panią, wiem, gdzie to jest i jak to się będzie odbywać. Co roku jest podobnie.
Podziękowałam i poszłyśmy. Przechodząc przez podwórze czułam, jak robi mi się niedobrze. Poprowadziła mnie przez korytarz. Otworzyła drzwi na oścież i ustawiła przed wejściem do Sali, w której był już tłum ludzi, orkiestra, która była po lewej stronie, cicho przygrywała.
- Ona pojawi się po drugiej stronie, w tamtych drzwiach – wskazała na drzwi po drugiej stronie Sali. – Wyjdziecie sobie tak jakby na powitanie, zatrzymacie się w połowie drogi. Rozumie pani?
- Tak.
- Proszę zapomnieć o ludziach i o stresie. – Odwróciła się by odejść.
- Nie, niech pani zaczeka. Niech pani ze mną chwilę tu postoi, inaczej serce mi wysiądzie. – Powiedziałam, uśmiechnęła się.
- Dobrze, nie ma sprawy. Proszę oddychać głęboko.
I po drugiej stronie w drzwiach stanęła Kate. Ubrana w smoking z czarną muchą i klasyczną koszulą pokazywała klasę i wysoki poziom. Serce mi się rozmiękło. W sali zaczęły rozbrzmiewać pierwsze takty „Ti Amo”, ruszyłyśmy przed siebie. W Sali dało się usłyszeć jakieś pomruki niezadowolenia, jedni byli zachwyceni, inni niezbyt kryli oburzenie. Olać ich. Zatrzymałyśmy się metr przed sobą, pokłoniła mi się, ugięłam z grzeczności kolana, zrobiła krok w moją stronę i założyłyśmy ramę.
- Oczyść umysł. – Szepnęła.
Kiedy mężczyzna zaczął śpiewać, my zaczęłyśmy tańczyć. Najpierw krok podstawowy, później po kwadracie. Zapomniałam o wszystkich, teraz istniałam ja, Kate i ta piosenka. Poczułam się jak na kursie. Ta chwila była jedną z najpiękniejszych w moim życiu.
Wirowałyśmy po parkiecie, robiłyśmy obroty, wracałyśmy do ramy. Całkowicie zaufałam Kate w tańcu. To rozwiało moje wszelkie wątpliwości co do miłości do niej.
Kiedy piosenka się skończyła, rozległy się oklaski, powitałyśmy publiczność, a na środek wyszedł dyrektor i zaczął przemawiać z nie schodzącym z twarzy uśmiechem:
- Gościnnie wystąpiły Katherine i – tu podał moje imię. – Dziewczyny, gratuluję wspaniałego tańca. Usiądźcie przy stoliku, złapcie oddech, napijecie się czegoś, a my w tym czasie zapraszamy na parkiet pozostałe pary, które będą tańczyć tak jak zespół Origamis zagra.
Zeszłyśmy z parkietu uspokajając oddech i zajęłyśmy jeden ze stolików po drugiej stronie sali. Był nieduży, ale znajdowały się na nim przeróżne smakołyki – owoce, warzywa, mięso, napoje.
- Wyglądasz naprawdę pięknie. – Powiedziała.
- Tobie też do twarzy jest w tym smokingu. – odpowiedziałam z uśmiechem. – Ponownie strzeliłaś w dziesiątkę.
- Wiem. Strasznie trudno było zgrywać obojętną na lekcjach, ale skoro już poznałaś moje uczucia...
- To jest niemoralne, zapomniałaś?
- Jest niemoralne, ale nie jest zabronione. Ludzie będą się tylko na nas krzywo patrzeć, ale w żaden sposób nie łamiemy prawa. Poza tym regulamin szkoły nic nie mówi o wszelkich romansach kursantek z instruktorami.
- Ale powiedziałaś u mnie w domu, że jestem tylko kursantką.
- Nie powiedziałam, że jesteś TYLKO kursantką. Powiedziałam, że jesteś kolejną kursantką. My, instruktorzy, też mamy uczucia, też jesteśmy ludźmi i też mamy prawo znaleźć miłość. W tym celu powstała ta szkoła. Owszem, są lekcje dla par, ale w większość osób to single. Tak jakby krzyżujemy ich drogi życiowe.
- Realny e-darling?
- Albo sympatia.pl
- Kate... - Pochyliła się i złapała mnie za dłonie.
- Nic nie mów. Pozwól mi być z tobą.
- Skąd ta pewność, że tego chcę? – Zapytałam.
- Niektórych oznak fizycznych siłą rzeczy nie da się ukryć. Rumieniłaś się, błyszczały ci oczy, miałaś powiększone źrenice, wilgotne dłonie. Tak jak teraz. I wiesz co, nie wierzę w chomika ani w to, że poznałaś jakiegoś gościa w pracy.
- Gratuluję dobrego śledztwa... Ale co mi powiesz o mojej orientacji? Co, pani detektyw?
- To jest sprawa nieco złożona. Oczywiście trafiały mi się napalone heretyczki z dwudziestoletnim małżeńskim stażem, które miały obsesję na moim punkcie. To normalne, że kobieta hetero zakochuje się w drugiej kobiecie. Dlatego to jest twój jedyny as w rękawie.
- Jestem co najmniej biseksualna. Dla twojej wiadomości, to twoja wina. – Uśmiechnęła się, po chwili roześmiałyśmy się.
Zaczęli grać tą piosenkę z filmu „Uwierz w ducha”, Kate wyciągnęła mnie do tańca. Objęła mnie rękami w pasie, ja zarzuciłam ręce na jej szyję. Patrzyłyśmy sobie w oczy, reszta nas nie obchodziła. Co z tego, że robili nam zdjęcia.
- Mogę cię pocałować? – Zapytała.
- Jaką mogę mieć pewność, że nie odejdziesz?
- Nie popełniam dwa razy tego samego błędu. Nie odejdę.
- Więc całuj.
Pochyliła się niepewnie i pocałowała mnie raz, delikatnie. Przyciągnęłam ją i przeciągnęłam ten pocałunek aż zakręciło mi się w głowie, ale Kate mnie nie puściła. Ponownie posmakowałam tego narkotyku i straciłam kontrolę. Trzymała mnie w objęciach i całowała niespiesznie wyrażając tym samym swoje uczucia. Dotrwałyśmy tak do końca piosenki.
- Nic lepszego nie mogło mi się przydarzyć... - powiedziałam, gdy siadałyśmy, zaczęłam skubać winogron.
- Mi również, jeszcze nigdy tak się nie czułam. Wiesz, przyznam ci się do czegoś. – To mnie zainteresowało. – Dyrektor to mój wujek. A ciebie wybrał z dwóch powodów: pierwszy znasz, perfekcyjnie tańczysz. A drugi... Bo widział, że mi na tobie zależy. I tylko w tym mi pomógł. Oprócz tego jest strasznie surowy.
- To naprawdę twój wujek??
- Tak. Nie wiem, co by się dziś ze mną działo, gdyby nie ta uroczystość.
- Oglądałabyś „Uwierz w ducha” i tworzyła idealne scenariusze życia – Zaśmiałyśmy się. I nagle znowu poczułam, że jest mi niedobrze. Kate obserwowała mnie uważnie.
- Wszystko w porządku? – Zupełnie, jak na karuzeli, wszystko się kręciło. Potrząsnęłam głową.
- Tak...
- Jeśli chcesz, możemy wyjść się przewietrzyć. Tak się czasem zdarza na balach. Za dużo osób i tak dalej... pewnie się stresowałaś?
- Trochę. – Odpowiedziałam, wstała.
- Chodźmy. – Wstałam i opuściłyśmy salę. Wyszłyśmy w atramentową noc, chłodne powietrze od razu mnie orzeźwiło. Poprowadziła mnie na jedną z trzech huśtawek ogrodowych. Usiadłyśmy i odetchnęłam głęboko. – Lepiej?
- Tak. – Oparłam głowę o jej ramię, objęła mnie ręką.
Siedziałyśmy tak długo, ja szczęśliwa i zamyślona. To niesamowite, że Kate czuje to samo, co ja. Jest teraz przy mnie. Jest. Tylko to się liczy.
Usłyszałam, jak ktoś wołał moją ukochaną, po chwili zobaczyłyśmy jej wujka. Podszedł do nas.
- Szukałem was... Opowiadajcie, jak po tańcu?
- Było trochę stresu – powiedziałam.
- Powiedziałabym, że tak jak zawsze, ale nie było tak jak zawsze. Dziękuję wujku. – powiedziała Kate.
- Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc. Co tu w ogóle robicie?
Kate powiedziała, że się źle poczułam. Chwilę jeszcze pogadali, on musiał wracać do środka by dalej prowadzić imprezę. A my dalej tak siedziałyśmy. W pewnym momencie zrobiło mi się na tyle zimno, że dostałam drgawek. Kate od razu zareagowała.
- Wracamy do środka czy mam cię odwieźć?
- Nie wiem, rób jak uważasz... - Więc sięgnęła do kieszeni i szukała czegoś. Po chwili wyciągnęła monetę.
- Orzeł idziemy do środka. Reszka odwożę cię.
Podrzuciła ją, złapała i położyła mi na kolanie.
- Reszka. – Powiedziałam.
- Więc chodźmy.
Wstałyśmy, ona zdjęła górę smokingu i narzuciła mi na ramiona. Podziękowałam i poszłyśmy na parking. Była taka miła. Widać, że wychowano ją w porządnej rodzinie. Wsiadłyśmy, włączyła silnik, po chwili ogrzewanie. Cóż, w końcu była już połowa października, zima się zbliżała. I święta. Ciekawe, czy spędzimy je razem. Albo nie, jej rodzice z moimi, a my razem z nimi przy jednym stole. Uśmiechnęłam się wyobrażając to sobie. Nie wiedziałam, że los pokieruje resztę mojego życia w inny sposób.
- O czym tak myślisz? – Zapytała w pewnym momencie, kładąc dłoń na mojej dłoni.
- O wszystkim, o nas. Zostałabyś na noc? Zrozumiem, jeśli odmówisz.
- Zostanę, ale pod jednym warunkiem.
- Tak?
- Jutro zabieram cię do siebie na co najmniej 24 godziny. – Uśmiechnęłam się.
- Dobrze.
- Jak się czujesz?
- Lepiej, jest OK.
Chwilę później zaparkowała pod moim blokiem i wysiadłyśmy. Spojrzałam na nią, żółte światło latarni nadawało wyglądowi Kate dodatkowego uroku, wyglądała tak tajemniczo. No i wyglądała, jak by była zrobiona ze złota.
Przepuściła mnie pierwszą i poszłyśmy na drugie piętro, po drodze szukałam klucza w torbie z ubraniami. Potrzebowałam chwilę by go wygrzebać. W końcu znalazłam i wpuściłam ukochaną do środka, zapalając światło.
- Chcesz coś do picia? – Zapytałam.
- Nie.
- Pomożesz mi zdjąć sukienkę? Zamek jest z tyłu, nie dam rady sama.
- Pewnie.
Podeszła, stanęłam tyłem. Rozpięła ją niespiesznie, a ja zrozumiałam, jak to odebrała. I dobrze. Przesunęła opuszkami palców po linii moich pleców, odwróciłam się przodem do niej. Widziałam w jej oczach, że mnie pożąda. Ja ją też, nawet bardziej.
- Czy ty... czy... kochałaś się kiedyś z kobietą? – Była tak słodko nieśmiała.
- Nie... Ale nieraz zastanawiałam się, jak by to było z tobą. – Pogłaskałam ją po policzku i dałam jej całusa w usta, po nim drugiego, i zaczęłyśmy się całować. Objęła mnie w pasie, zrobiłyśmy kilka kroków i usiadła na kanapie w salonie. Zdjęłam z siebie całkowicie sukienkę, odwiesiłam ją na brzeg oparcia i usiadłam okrakiem na kolanach Kate ponownie złączając usta w pocałunku. Jej dłonie rozgrzewały moje ciało, ja rozpinałam guziki jej koszuli. Pod spodem nie miała stanika, co dodało pikanterii tej całej sytuacji, a na brzuszku miała delikatny zarys kaloryfera. Przesuwała swoje dłonie po moich piersiach jeszcze uwięzionych w staniku, po chwili odpięła go i rzuciła gdzieś. Opuszkami palców gładziła mnie po żebrach i pocierała sutki. Pieściłam ją i całowałam po ramionach, w pewnym momencie przeniosła swoją rękę na moje krocze. Zadrżałam, tak długo na to czekałam. Uśmiechnęła się i odchyliła materiał majtek na bok, dostała się do mnie. Przesuwała palcem w górę i dół doprowadzając mnie do szaleństwa (w sensie pozytywnym oczywiście), aż zaczęła drażnić mi wejście do pochwy. Przerwała i złapała mnie za pośladki, masowała je i ugniatała, ja w zamian zajmowałam się jej piersiami. Były małe, ale mnie to kręciło. Chwyciła zębami mojego sutka i przygryzła delikatnie. Zaczęła go ssać i pocierać językiem, co wprawiło mnie w euforię. Po chwili przeniosła się na drugiego a jej dłoń ponownie zaczęła pieścić mi krocze, jednak przez materiał, co było niesamowitym doznaniem. Na widok jej języka na mojej piersi dostałam miłych dreszczy, nie mogłam się doczekać, aż wypełni mnie palcami. Ale ona jakby czytała mi w myślach, bo ponownie odsunęła materiał majtek na bok i wwiercała się palcem w pochwę. Jęknęłam cicho, zaczęła nim kręcić, po chwili dołożyła drugi i masowała mi mocno punkt G. Pojękiwałam cicho ruszając biodrami, jej druga dłoń zaczęła mi masować pierś nie przerywając pieszczot ustami drugiej. Jakąś minutę później przerwała i wyjęła ze mnie palce, poczułam taką pustkę po jej palcach. Jej palec zaczął pocierać moją perełkę, po chwili ponownie wsadziła we mnie palce i zajęła się punktem G. Zrobiła takie przerwy kilka razy masując mi również ujście cewki moczowej, co było cholernie przyjemne. Mówiła, że to dla lepszego orgazmu. Kiedy nadchodził, złapałam się rękami mocno oparcia kanapy i czułam niesamowitą siłę przeszywającego mnie orgazmu. Nigdy czegoś takiego nie zaznałam. Trwał i trwał, a ja myślałam, że umrę z rozkoszy. Kiedy doszłam, Kate nie przerwała. Chciałam jej powiedzieć, że drugi raz pod rząd nie dojdę, ale myliłam się. Szczytowałam krócej, ale z tą samą intensywnością. Wyjęła ze mnie palce i zajęła się pieszczeniem mojej perełki. Ściskała ją lekko, masowała ruchami na boki, wzdłuż i ponownie wsunęła się we mnie.
- Nie dojdę trzeci raz... - powiedziałam.
- O co zakład?
- O całusa.
Zaśmiała się i przystąpiła do dzieła. Czułam jej zwinne palce pracują we mnie. Chwilę później poczułam nierówne skurcze i dochodziłam wypowiadając jej imię.
- Masz swoją nagrodę... - Ujęłam jej twarz w drżące dłonie i pocałowałam ją namiętnie. – Ale czwarty raz na pewno ci się nie uda...
Spojrzała mi w oczy tylko się uśmiechając. Domyśliłam się, że nie miałam racji. Bo nie miałam, chwilę później miałam orgazm numer cztery. Potrzebowałam chwili, by ochłonąć, nigdy nikt mi nie dał tak dużej dawki rozkoszy. Pocałowałam ją czule i wtuliłam twarz w zagłębienie jej szyi i ramienia wdychając cudowny zapach jej ciała. Chciałam jej się odwdzięczyć.
- Złap się mnie mocno. – Powiedziała, uczyniłam to.
Wstała i zaniosła mnie do sypialni. Pożyła mnie ostrożnie na łóżku, którego chłodna pościel na chwilę ostudziła moje ciało. Ale tylko na chwilę, gdy pozbawiała mnie majtek. Kate uklękła między moimi nogami i rozchyliła je. Pocałowała mnie raz w usta, zsunęła się do szyi całując ją i liżąc. Ponownie zajęła się moimi piersiami, później brzuszkiem, przy którym spędziła dłuższą chwilę. Jej dłonie pieściły mnie początkowo po żebrach, później po udach. Były jak podmuch wiatru, takie delikatne. Rozpalała mnie na nowo, przygotowywała moje ciało na kolejną dawkę rozkoszy. Nie odrywając ust zjechała na podbrzusze, następnie po pachwinach w dół... Na uda. Oddalała się od mojego krocza, ale w połowie drogi do kolan przeniosła się na drugą nogę i zawróciła. Oddychałam głęboko i spokojnie przygotowując się na najlepsze, jednak ona ponownie ominęła epicentrum rozkoszy.
- Proszę cię... - stęknęłam.
- O co? – Jej język błądził po moim podbrzuszu.
- Zlituj się...
- Zastanowię się. – Jej głos dodatkowo mnie podniecił. Sięgnęłam ręką w stronę krocza, ale ona odtrąciła moją rękę. – Bo cię przywiążę...
- Nie zrobisz tego...
- Zrobię. Zakład?
- O co?
- O całusa. – puściła mi oczko.
- OK. – Zgodziłam się z uśmiechem myśląc, że tego nie zrobi.
Jednak Kate wstała i zaczęła ściągać spodnie, w których miała pasek. Wyjęła go i związała mi ręce przywiązując je jednocześnie nad głową do wezgłowia łóżka. To naprawdę było podniecające. Zanim zajęła swoją pozycję, pocałowała mnie gorąco odbierając swoją nagrodę. Jej głowa ponownie znalazła się między moimi nogami. Kontynuowała wędrówkę języka po mojej skórze w stronę piersi. Tuż przed nimi zawróciła a kiedy po długo wyczekiwanej chwili polizała mnie po kroczu, Jękłam unosząc lekko biodra. Ale to było jedno liźnięcie. Po tym obcałowywała cały obszar wokół.
- Sadystą jesteś czy kim? – Zapytałam.
- Nie zaprzeczę, miałam kilka razy przygodę sado-maso... Rozpalała mnie trzy godziny, rozumiesz? Trzy godziny...
- Byłaś kiedyś po stronie dominującej?
- Dwa razy. Widok był niesamowity. Ale to było dawno temu.
- Jak bardzo dawno?
- Kiedy miałam 18 lat. Opowiem ci kiedyś o seksie sado-maso.
Zlitowała się i zaczęła mnie lizać zwinnie po kroczu. Lizać, ssać, przygryzać, dmuchać. Kiedy byłam w stanie przedorgazmowym powoli włożyła we mnie trzy palce, jej język zajął się moim najczulszym punktem na ciele. Może to i lepiej, że mnie przywiązała, bo nie byłam w stanie kontrolować spazmatycznych ruchów najintensywniejszego orgazmu w życiu. Palce zastąpiła językiem, język zastąpiła palcami i kontynuowała masując perełkę. Dała mi jeszcze trzy orgazmy.
- Tak to robią lesbijki... - powiedziała z uśmiechem odwiązując mnie.
Zaczęłyśmy się całować, czułam smak swoich soków. Powaliłam ją na plecy i przyssałam się do jej szyi. Chwyciła mnie za nadgarstek i położyła moją dłoń na swoim kroczu. Mruknęłam cicho, wsunęłam ją za materiał i dotknęłam mokrego krocza. Zajmowałam się jej piersiami i masowałam ją między nogami. Stękała cicho, co było bardzo podniecające. Przerwałam i zdjęłam z niej majtki. Muskałam palcami jej płatki, wygięła się lekko. Zaczęłam obsypywać pocałunkami jej umięśniony brzuszek, od którego długo nie mogłam się oderwać. Równie tyle czasu pieściłam jej podbrzusze. Spojrzałyśmy sobie w oczy.
- Jakieś wskazówki? – Zapytałam.
- Oddychaj przez usta...
Delikatna woń jej kobiecości pozbawiła mnie wszelkich hamulców, o ile jeszcze jakieś posiadałam. Rozchyliłam jej płatki i zaczęłam ją lizać wzdłuż, od perełki do dziurki i tak kilka razy. Jej biodra unosiły się lekko i opadały, słyszałam jej sapanie. Wsunęłam w nią język po więcej nektaru, smakowała mi. Poczułam jej dłoń na głowie i przyssałam się do jej nabrzmiałej perełki, wsadziłam w jej gorące wnętrze dwa palce. Zaczęłam ją powoli posuwać ale po chwili skupiłam się wyłącznie na jej wyraźnie wyczuwalnym punkcie G. Wyobrażając sobie, co czuje, masowałam go mocno ruchem, jakbym kogoś przywoływała. Kilka chwil później jej ciało zaczęło drgać, zaciskała się na moich palcach, zesztywniała cała jęcząc. Dochodziła. Cóż to był za podniecający widok... Wiła się jak opętana i jęczała. Dosyć długo trwała w tym stanie... A może mi się tak wydawało? Straciłam poczucie czasu dawno temu.
Opadła, jej ciało się rozluźniło, jakby uszło z niej powietrze. Oddychała głęboko, czułam jeszcze skurcze wokół palców. Wyjęłam z niej palce, a ona usiadła i pocałowała mnie wyrażając swoją wdzięczność.
- Jak na pierwszy raz poszło ci wspaniale... Jak tak dalej pójdzie to będziesz perfekcyjna we wszystkim... - Czułam, ja się rumienię.
- Dziękuję...
Położyła się, a ja na powrót zajęłam się jej kroczem. Wyczyściłam ją z wszelkich soków ale nie miałam dość. Wsadziłam w nią język i ruszałam nim a Kate z powrotem zaczęła stękać. Doszła mi w ustach. Kiedy tylko się od niej oderwałam, obróciła mnie szybko na plecy i pocałowała mnie w usta. Widziałam w jej oczach, że nie miała dosyć.
Ułożyła się wygodnie między moimi nogami i zaczęłyśmy się niespiesznie całować. Jej pocałunki nadal zapierały mi dech w piersiach, były takie same jak wcześniej. Tak samo rozbrajające. Jednak znów zaczęło w nas rosnąć podniecenie, jej ręka znalazła się w pobliżu mojego krocza. Wsadziła we mnie dwa palce i zaczęła nimi ruszać, więc postanowiłam, że się jej odwdzięczę tym samym. Masowałam jej przez chwilę krocze, a kiedy rozchyliła bardziej nogi wypełniłam ją również dwoma palcami. Posuwałyśmy się nawzajem, odnalazłyśmy wspólny rytm, jedna przyspieszała dla drugiej przy akompaniamencie jęków, aż zalała nas fala wspólnej rozkoszy. Dałyśmy sobie chwilę na uspokojenie oddechu i zrobiłyśmy powtórkę. Ja doszłam szybciej, Kate jakąś minutę po mnie. I te jej ciało poruszające się nade mną...
Padła obok mnie zdyszana.
- Jeśli to sen, to nie chcę się budzić... - powiedziałam.
- Ja również...
Obróciła się na bok przodem do mnie i zaczęła głaskać mnie czule po policzku. Przymknęłam oczy i nie wiedząc kiedy, zasnęłam szczęśliwa i chwilowo zaspokojona.
Kiedy się obudziłam, początkowo nie wierzyłam w to, co się wczoraj wydarzyło. To niemożliwe, to kolejny sen. Jednak kiedy poczułam oddech na moim karku, spojrzałam z niedowierzaniem. Za mną spała Kate. To nie sen. Spała naga, jak ja, i obejmowała mnie w pasie. Poczułam miły skurcz w brzuchu. Bal, wyznania Kate, powrót do domu, seks. Byłam tak cholernie szczęśliwa! Miałam ukochaną na wyciągnięcie ręki. Spojrzałam na zegarek, kilka minut po ósmej. Obróciłam się i również ją objęłam.
- Nie śpisz już? – Zapytała cicho.
- Tyle, co się obudziłam...
- Śpij jeszcze, nabierz sił po wczorajszym... – Powiedziała, zaśmiałam się.
- Przynajmniej poznałam możliwości mojego ciała...
- Zabieram cię dziś na noc do siebie... - Pocałowała mnie w policzek.
- Nie mogę się doczekać. - Spojrzała na mnie, a ja w dalszym ciągu zachwycałam się zielenią jej oczu. - Co chcesz na śniadanie?
- Cokolwiek zrobisz.
- Kanapki z serem białym?
- Chętnie.
Wstałam i założyłam na swoje nagie ciało jej koszulę, która przesiąkła zapachem Kate. Powędrowałam do kuchni i zaczęłam przygotowywać śniadanie dla nas. Zrobiłam po 4 kromki. W tym czasie wstała Kate i ubrała na nagie ciało smoking, co działało mi na wyobraźnię. Założyła spodnie i przyszła do kuchni, kiedy stawiałam talerz na stole. Przyciągnęła mnie i pocałowała namiętnie.
- To niemoralne, zapomniałaś? - Zapytałam.
- Pieprzyć moralność... – Pocałowałyśmy się dłużej i usiadłyśmy do stołu, wzięła gryz. – Mmm świetne.
- Cieszę się, że ci smakuje.
Zjadłyśmy, zastanawiałam się, jak będzie wyglądać nasza przyszłość. Cóż, czas pokaże. Zmyłam naczynia i poszłam się ubrać, oddając koszulę właścicielce. Czułam, jak wypełniła mnie miłość do Kate. Spojrzałam przez okno, padał deszcz ze śniegiem, wiał silny wiatr. W białą sukienkę na pewno się nie ubiorę. Przeglądałam szafę w poszukiwaniu jakiegoś stroju, nie wiedziałam, w co się ubrać. Ostatecznie wybrałam dresy i czerwony golf. I wyszłyśmy, pobiegłyśmy do jej samochodu. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę mieszkanie Kate, a potem... Ona sama podzielała mój entuzjazm.
Pojechałyśmy jej Jeepem, rozmawiałyśmy o ogólnikowych rzeczach. Tuż za miastem skręciła na asfaltową drogę prowadzącą na jej osiedle. Gdyby nie deszcz, zapewne byłoby tu pięknie. Asfaltowa droga, na poboczach dęby. Patrzyłam przez okno, w pewnym momencie zaczęła Kate.
- O... Kurwa...
Chciałam zapytać, co się stało, ale jak w spowolnionym filmie zobaczyłam, że w naszą stronę pochyla się wielki dąb. Coraz bliżej, aż uderza w dach samochodu. Słychać było trzask metalu, poduszki wystrzeliły. Pojazd nagle się zatrzymał, przygnieciony ciężkim pniem. I wszystko ucichło. Poczułam niesamowity ból od bioder w dół, po chwili jakby minął. Spojrzałam w stronę Kate. Trzęsła się cała, w brzuch miała wbitą jedną z gałęzi szerokości pięści. Pociekła mi łza. Patrzyłam w jej stronę, chciała coś powiedzieć, z kącika ust pociekła strużka krwi.
- P... Przepraszam... - Powiedziała cicho i złapała mnie za rękę. Ścisnęłam ją i odpowiedziałam:
- Czekaj tam na mnie, będę za chwilę...
Ale ona przestała się ruszać. Oddychać. Żyć. Zerknęłam na moje nogi, a raczej tam, gdzie powinnam je mieć. Bo nie widziałam ich, były przygniecione. Czułam, jak robię się senna, nie puszczałam dłoni ukochanej. Wiedziałam, że to mój koniec. Widziałam siebie z góry, jak siedzę w tym samochodzie, jak opada mi głowa na bok. A później była już tylko ciemność. Tak umarłyśmy.
- Dwie ofiary śmiertelne po wczorajszej nawałnicy, jaka przeszła przez kraj. Kobiety najprawdopodobniej wracały do domu, gdy wiatr złamał przydrożny dąb, który upadł na samochód. Nie miały szans na przeżycie, po wstępnych oględzinach zwłok wynika, że zginęły niemal natychmiast. Doprowadziły do tego liczne krwotoki wewnętrzne i zewnętrzne oraz uszkodzenia narządów. Wszelkie działania straży pożarnej i policji są już zakończone. Mówiła Magda Nowak.
~Koniec.
Informacje dodatkowe:
Lekcje tańca udzielane zgodnie z DanceBook na YouTube:
https://www.youtube.com/watch?v=U5uQuo7bRZg
https://www.youtube.com/watch?v=i1jQaIjfn6w
https://www.youtube.com/watch?v=BpbD3FV7QSs
(I jeśli kogoś interesuje, jak wyglądał taniec mój i Kate na balu, to wzorowałam się na tym filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=yl7Zkj1KwNI )