Siostra Modesta
22 września 2010
Szacowany czas lektury: 14 min
Nie mogła spać. Poruszana wiatrem gałąź uderzała o szybę, wyrywając ją ze snu, za każdym razem, kiedy tylko zaczynały opadać jej powieki. Musiało być sporo po północy. Już dawno umilkły kroki na korytarzu. Nawet siostra Adela, która zwykle znikała w swojej celi najpóźniej, przestała przechadzać się po korytarzu, powtarzając cicho różaniec. Zwykle uspakajał ją dźwięk głosu i spokojne człapanie staruszki, ale tej nocy miało to wręcz odwrotny skutek. Czuła ochotę otworzyć drzwi i szorstko poprosić ją, żeby poszła gdzieś indziej. Nie odważyła się. Przede wszystkim była zbyt młoda, żeby mogło jej to ujść bezkarnie.
Schowała głowę pod kołdrę, z nadzieją, że materiał stłumi brzęk stukającej w szybę gałęzi, ale nic nie pomogło. Zrobiło się jej tylko duszno. "Jutro z samego rana pójdę do ogrodu i złamię ten cholerny badyl" - pomyślała. Jak zwykle, kiedy człowiek nie może zasnąć, zaczęła rozpamiętywać codzienne sprawy, problemy, konflikty. Tęskniła za rodziną, ale po kilku miesiącach w klasztorze, zaczynała przyzwyczajać się do codziennej rutyny i nudy. Co nie znaczyło, że kiedykolwiek planowała wybaczyć matce to, co jej zrobiła. Mogła przecież zostać w wiosce i prowadzić normalne życie... Nie chciała wchodzić w ten temat. Nie tej nocy. Potrzebowała skierować umysł na coś przyjemnego, coś co pomogłoby jej wyciszyć się i zasnąć. Tej nocy umysł nie szukał daleko: wkrótce jej myśli wypełniła historia z siostrą Modestą. W sumie ciężko mówić o historii. Zwykły, głupi przypadek, który teraz nie pozwalał zasnąć.
Poprzedniego ranka przechadzała się po ogrodzie. Ten ogród to była jej jedyna radość w tym miejscu - wielki, wiktoriański, z ogromnymi dębami, lipami i jesionami, starymi komórkami, szopkami na narzędzia, zakamarkami. Do klasztoru przybyła w kwietniu, tak że miała okazję obserwować jak zieleń ogrodu i jego bujność wybuchły soczystością i życiem, później napełniły się zapachami kwiatów lipy, żeby w końcu zacząć mienić się wszystkimi barwami tęczy.
Spacerując wzdłuż muru, zaciekawiła ją mała, drewniana szopka w rogu. Widziała ją już wcześniej, ale nigdy nie podeszła bliżej i teraz to był chyba jedyny fragment ogrodu, jaki nie znała. Podeszła do okienka, starając się stąpać jak najciszej, na wypadek, gdyby któraś z sióstr pracowała tam, albo się modliła. Nie chciała przeszkadzać, wiedząc jak niektóre z mniszek łatwo ogarnia gniew, kiedy ktoś narusza ich prywatność.
Światło popołudniowego słońca padało dokładnie na budynek, przez co jego wnętrze było dosyć jasne. Wyciągnęła szyję, żeby móc widzieć dokładniej. Na środku kucała siostra Modesta. Szybko cofnęła głowę. Gdyby wtedy wycofała się na ścieżkę i wróciła do głównego budynku, byłaby teraz spokojna. Niestety coś skusiło ją, żeby zerknąć jeszcze raz. Było to coś dziwnego w pozycji siostry. "Może zasłabła i potrzebuje pomocy?" - spróbowała usprawiedliwić się przed sobą i wstrzymując oddech znów stanęła na palcach.
Na środku pomieszczenia kucała czterdziestoletnia kobieta. Jak do tej pory nie miała zbyt dużo kontaktu z siostrą Modestą. Czuła do niej sympatię, ale jakoś nie było okazji, żeby się do siebie zbliżyć. Najpierw pomyślała, że mniszka musiała szukać ustronnego miejsca, żeby załatwić pilną potrzebę. Zdziwiło ją tylko, że zdecydowała się zanieczyścić w ten sposób podłogę komórki, skoro całkiem niedaleko stał drewniany wychodek. Wkrótce jednak zobaczyła, że kobieta wcale nie załatwia naturalnej potrzeby. Z miejsca skąd podglądała mniszkę, mogła widzieć jak dłoń siostry Modesty porusza się rytmicznie w ciemnym schowku łona. Serce zabiło jej mocniej. Rozejrzała się dookoła, upewniając się, że nikt inny nie przechadzał się po okolicy i stanęła na kilku cegłach ułożonych w kupkę pod ścianą. Nie musiała obawiać się, że zostanie zauważona. Kobieta w środku była całkowicie pochłonięta, tym co robiła. Miała opuszczoną głowę i obojętna na świat zewnętrzny, wpatrywała się w pocierane przez siebie miejsce, które dla obserwującej ją z okna dziewczyny było ukryte w cieniu.
Nie była naiwna. Wiedziała co się dzieje. Nigdy sama tego nie robiła, ale miała starsze siostry i mieszkając razem, w małym pokoju, czasami słyszała dobiegające z łóżek obok, szybkie westchnienia, które zwykle kończyły się głośniejszym, zduszonym jękiem, po którym następowała całkowita cisza. Była jednak wtedy zbyt młoda, żeby całkowicie zrozumieć to, co miało miejsce, a kiedy podrosła, starsze siostry mieszkały już z mężami, a później, zanim miała okazję sama poznać tajemnice ukrywane przed nią przez siostry, znalazła się tutaj, w klasztorze.
Teraz, obserwując kobietę masturbującą się w małej szopie, przypomniała sobie dawną ciekawość. Zresztą nie była to tylko ciekawość. Widząc poruszającą się w cieniu dłoń siostry Modesty i słysząc jej stękania, poczuła, że coś dziwnego dzieje się między jej własnymi udami. Nigdy wcześniej nie doświadczyła tego tak mocno. W kroczu zaczęło pulsować jej coś, co mogłaby jedynie porównać do gorącego źródełka. Była przekonana, że jej majtki za chwilę będą całkowicie mokre.
Nie odrywała wzroku od kobiety w środku. Siostra Modesta musiała zmęczyć się dotychczasową pozycją. Położyła się na plecach, opierając jedną nogę na drewnianej skrzynce. Dzięki temu, dziewczyna mogła teraz jasno widzieć to, co działo się między nogami onanizującej się mniszki. Krocze kobiety porośnięte było gęstwiną włosów. Nigdy wcześniej nie widziała łona dorosłej kobiety. Wprawdzie jej wzgórek zaczął porastać włosami już kilka lat wcześniej, daleko było jej jednak do lasu gęstych, czarnych loków starszej mniszki. Widziała też różową szparkę, wyłaniającą się z czerni zarostu. Siostra Modesta szybko poruszała środkowym palcem, czasami wkładając go sobie głęboko do środka. Kiedy zanurzał się w niej najgłębiej, wypinała się do przodu i jej sapanie stawało się głośniejsze i bardziej chrapliwe.
Wreszcie, kiedy jej ruchy zaczęły przyśpieszać z gorączkową regularnością, nagle znieruchomiała, a z jej gardła wydobył się wysoki, długi jęk. Obserwująca ją dziewczyna widziała jak szybko poruszają się jej ukryte pod habitem piersi. Nieświadoma widza, kobieta podniosła mokrą od śluzu dłoń do nosa i przez chwilę obwąchiwała ją chciwie, żeby po chwili włożyć sobie mokry palec do ust. Jej policzki wciągnęły się lekko do środka, kiedy zaczęła ssać.
Dziewczyna wiedziała, że teraz był najlepszy moment na ucieczkę, ale nie mogła oderwać się od gorącej i brudnej sceny, którą miała przed oczami.
Nagle leżąca mniszka otworzyła oczy i spojrzała prosto na nią. Błyskawicznie schyliła głowę, ale była prawie pewna, że siostra ją zobaczyła. Niekoniecznie jednak musiała ją rozpoznać. Zeskoczyła z kupki cegieł i pobiegła przed siebie. Paliły ją piersi, łono i policzki. Boże, jaki czuła wstyd!
Kiedy myślała, że oddaliła się już na bezpieczną odległość, odważyła się odwrócić za siebie. Serce podeszło jej do gardła. Siostra Modesta stała obok drewnianej szopki, przyglądając się uciekającej dziewczynie.
Tego dnia nie zeszła na wspólną kolację, tłumacząc się złym samopoczuciem. Powiedziała siostrze przełożonej, że chciałaby zostać w celi i spędzić trochę więcej czasu na modlitwie. Nie było to kłamstwem, a przynajmniej nie całkiem - próbowała się modlić, ale nie była w stanie oderwać myśli od scenki w szopie. Kiedy tylko zamykała oczy, widziała wijącą się na podłodze mniszkę, przebierającą palcami po mokrej szparce. Paliło ją łono, ale choć teraz wiedziała już, jak może na to zaradzić, nie odważyłaby się na grzech. A na pewno nie tutaj, w klasztorze, gdzie smutne rzeźby i obrazy świętych, przypominały na każdym kroku, gdzie się znajduje.
Leżąc, z głową schowaną pod kołdrą, nagle uświadomiła sobie, że czuje ostry, kwaśny zapach. Choć po przygodzie w ogrodzie, zaraz po powrocie do celi, zmieniła bieliznę, nie odważyła się jednak zejść do wspólnej łazienki, żeby się podmyć. Czuła strach, że mogłaby natknąć się na nią. Teraz, po kilku godzinach, mocny zapach własnej szparki, nie pozwalał jej zapomnieć. Wbrew sobie zaczęła pociągać nosem. Ze wstydem i obrzydzeniem uświadomiła sobie, że podniecenie stało się jeszcze silniejsze. Jęknęła bezradnie i nie porzucając walki z żądzami, wynurzyła się spod kołdry.
***
"Stuk, stuk" - tym razem nie była to gałąź. Ktoś cichutko pukał do drzwi. Zamarło w niej serce. Zastygła w bezruchu, mając nadzieję, że było to tylko złudzenie. Noc jest pełna dziwnych dźwięków. Po krótkiej chwili, pukanie powtórzyło się. Tym razem trochę mocniejsze.
- Kto tam? - spytała cicho.
Przez chwilę panowała cisza i pomyślała, że może intruz poszedł w swoją stronę.
- Otwórz. To ja. - Z przerażeniem rozpoznała głos siostry Modesty. Myśli jak szalone zaczęły biec po jej głowie. Co powinna zrobić? Jaki jest cel tej nocnej wizyty? Dlaczego tutaj przyszła? Chce ją ukarać za jej wścibskość?
Już prawie zdecydowała, że po prostu nie zrobi nic i przeczeka do rana, kiedy zobaczyła jak porusza się klamka. Podniosła wzrok wyżej, na skobel. Nie zamknęła drzwi! Klamka kliknęła i we framudze pojawił się płomyk świeczki, oświetlający twarz nocnego gościa. Mniszka ubrana była w białą, nocną koszulę, po której rozsypały się rozpuszczone, czarne włosy. Przy słabym świetle, nie było widać siwych pasemek, które w ciągu dnia, mniszka i tak ukrywała pod szkaplerzem. Kobieta bezszelestnie zamknęła za sobą drzwi i bez słowa podeszła do łóżka. Położyła świecę na podłodze, żeby płomień nie padał bezpośrednio na okno. Następnie usiadła z brzegu, odsuwając nieznacznie kołdrę.
- Widziałam cię dziś w ogrodzie - powiedziała cicho, świdrując wystraszoną dziewczynę, ciemnymi oczami. Bez habitu, teraz wydawała się piękną kobietą.
Młoda mniszka nie wiedziała co odpowiedzieć. Podciągnęła kołdrę pod brodę i odsunęła się bliżej ściany.
- Znalazłaś mój ulubiony zakątek - powiedziała kobieta, nie doczekawszy się odpowiedzi. - Zwykle nikt mnie tam nie odwiedza.
- Już tam nie pójdę - wyjąkała dziewczyna. - Tylko niech siostra już idzie. Muszę się wyspać. Niedługo poranne modlitwy...
Starsza mniszka przez chwilę przyglądał się dziewczynie, jakby podejmowała decyzję. W końcu nachyliła się ku niej zdecydowanym ruchem. Ta spróbowała odsunąć się jeszcze bardziej, choć było to już niemożliwe.
- Nie powiedziałam, że nie możesz tam przychodzić. Jeśli chcesz, możemy tam chodzić razem - powiedziała i włożyła rękę pod kołdrę. Dziewczyna wbiła wzrok, w przesuwającą się pod materiałem dłoń. Kiedy wreszcie dotknęła jej uda, cicho jękła. Nie spróbowała jednak ruszyć nogi. Przestała się bać. Kiedy dłoń starszej kobiety dotknęła materiału majtek i lekko nacisnęła zagłębienie sromu, wzdrygnęła się, ale nie ścisnęła ud.
- Jak długo podglądałaś?
- Nie wiem...
Nacisnęła palcem jeszcze mocniej.
- Podobało ci się? - spytała lekko ochrypłym głosem.
- Ja... nie wiem... nie...
- Nie? - Palec przestał naciskać szparkę. Dziewczyna poczuła jak dłoń przesuwa się trochę na bok i gorące palce odsunęły krawędź materiału. Dotknięcie gołej skóry palców, bezpośrednio na mokrej, śliskiej szparce sprawiło, że prawie zemdlała. Rozszerzyła nogi, ale przymknęła oczy, wstydząc się natarczywego wzroku kobiety. Kiedy palce przestały ją dotykać, podniosła powieki. Z mieszanką obrzydzenia i pożądania zobaczyła, że jej gość przykłada palce do nosa i łapczywie je wącha.
- Mmm, jak to pachnie... jak cudownie... brudna, młoda cipka... - jęczała.
W końcu starsza mniszka jęknęła trochę głośniej i wsunąwszy sobie palce do ust, zaczęła je ssać. Młoda dziewczyna przyglądała się jej ze wstrętem, ale nie mogła zaprzeczyć, że patrząc na to, czuła coraz większe podniecenie. W myślach prosiła, żeby znów zaczęła ją dotykać.
Siostra Modesta miała jednak inne plany. Wstała, zadarła do góry koszulę nocną i usiadła w nogach łóżka, podciągając kolana pod brodę. Wilgotny srom lśnił w migoczącym blasku świeczki. Popatrzyła w oczy dziewczynie, ciekawa efektu, jaki wywołał na niej ten widok. Młoda mniszka, tak jak w szopie, nie mogła oderwać wzroku od łona starszej kobiety. Teraz, z bliska dostrzegła, jak duża i pomarszczona jest jej szpara. Lekko wyciągnęła głowę, żeby lepiej widzieć. Zadowolona z efektu kobieta uśmiechnęła się lubieżnie.
- Moja cipa różni się trochę od twojej ciasnej szparki, co? - spytała wulgarnie. Słysząc tak brudny język, dziewczyna zareagowała skrzywieniem twarzy, jednak znów ze wstydem stwierdziła, że jakaś jej część, czerpie z tego przyjemność.
- Gdy będziesz w moim wieku i przerucha cię tyle kutasów, co mnie, twoja ciasna dziurka, będzie wyglądała tak samo. - Zaśmiała się chrapliwie. Tym razem było to zbyt dużo, jak dla młodej mniszki. Zerwała się z łóżka.
- Proszę, idź już sobie! Proszę... - i wbrew sobie, rozpłakała się. Siostra Modesta wstała i przytuliła do siebie drobną dziewczynę.
- Już dobrze. Przepraszam. Uspokój się. - Zaczęła głaskać szlochającą mniszkę po włosach i plecach. Delikatnie popchnęła ją na łóżko i kiedy opadła na plecy, obsypała ją pocałunkami. Wkrótce jednak niewinne pieszczoty znów zamieniły się w seksualne uwodzenie. Usta dojrzałej zakonnicy zsunęły się niżej; z twarzy do szyi, później jeszcze dalej. Równocześnie, niezauważalnie, podciągała do góry jej koszulę.
Kiedy jej twarz znalazła się na wysokości łona młodej mniszki, nie zasłaniało go już nic oprócz majtek. Ciągle przesunięte w bok, po pierwszej serii pieszczot, wcale nie zakrywały różowej, nabrzmiałej szparki, porośniętej delikatnym krzakiem krótkich włosków. W trakcie tych zabiegów, dziewczyna leżała biernie, jakby omdlała. Kiedy jednak język dotknął jej sromu, jęknęła i wypięła biodra do przodu. Siostra Modesta rozszerzyła jej nogi i układając się wygodnie między nimi, obsypała pocałunkami jej uda, łono, samą szparkę, żeby w końcu skupić się całkowicie na łechtaczce. Robiąc to, nie przestawała mówić. Urywanym, drżącym głosem szeptała:
- Boże, jaka młoda, pachnąca cipka... Jaka ciasna... Mmmm...
Nie trwało to zbyt długo. Po kilku minutach drobne ciało dziewczyny naprężyło się jak struna, z jej gardła wydobył się długi jęk, po czym opadła wyczerpana na łóżko. Wraz z ostatnimi falami orgazmu, znikło całe jej podniecenie. Został tylko przeraźliwy wstyd. Naciągnęła sobie na twarz kołdrę i wybuchła przeraźliwym płaczem. Druga z kobiet, z twarzą ciągle lśniącą sokami, które w takiej obfitości wypłynęły z pochwy, próbowała ją uspokoić.
- Ciszej, głupia - zasyczała. - Ktoś może usłyszeć. Cicho... - Ostrzeżenie musiało zadziałać, bo zapadła cisza. Siedząca mniszka, ciągle nie zaspokojona, usiadła w rogu łóżka i z niecierpliwością wbiła wzrok we wzburzone zwoje pościeli, pod którą schowała się dziewczyna. Spróbowała pogłaskać ją po wystającej spod kołdry stopie, ale ta cofnęła ją ze wstrętem.
Teraz, kiedy minęło całe wzburzenie, dziewczyna w pełni zdała sobie sprawę z potworności i obrzydliwości tego, co właśnie zaszło. Czuła się brudna i zła. Nienawidziła siebie i swojego gościa, który ciągle siedział obok. Wiedziała, że starsza kobieta również chce zaznać tego samego, co ona, ale nie wyobrażała sobie, jak mogłoby do tego dojść. Chciała tylko, żeby się wyniosła. Ta wstrętna kobieta udająca zakonnicę. Z jej nachalnymi, czarnymi oczami, z gorącymi ustami i tą ohydną, wilgotną dziurą, w której tak lubi się babrać, świnia, wąchająca cipy... Nagle zdała sobie sprawę, że wstyd ulatnia się coraz szybciej, a to co miało być stekiem obelg, zaczyna sprawiać jej przyjemność. Wychyliła się spod kołdry. Siostra Modesta uśmiechała się drwiąco.
- Gotowa? - spytała z ironią. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko usiadła, opierając się o ścianę. Gorące źródełko pomiędzy udami, znów zaczęło pulsować. Mniszka podniosła koszulę nocną i podobnie jak wcześniej, zadarła kolana do góry, obnażając szparę. Kiwnęła do dziewczyny.
- Teraz twoja kolej.
Młoda mniszka zarumieniła się po same uszy. Chciała coś powiedzieć, ale zdobyła się jedynie na odmowne potrząśnięcie głową. Uśmiech znikł z twarzy starszej z kobiet.
- Ja się ciebie nie pytam, tylko rozkazuję.
Ja wylizałam twoją cipę, teraz ty wyliżesz moją. - Powiedziawszy to podniosła się na kolana i sięgnęła ręką do włosów dziewczyny. Zanim ta się zorientowała, silne szarpnięcie rzuciło ją na spocony brzuch jej prześladowcy. Ból wycisnął łzy z oczu. Poczuła jak silne dłonie przesuwają jej twarz, aż wreszcie nos i usta dotknęły miękkiego, śliskiego sromu. Nozdrza wypełnił intensywny zapach.
Najpierw próbowała zacisnąć wargi, ale dłonie przyciskały jej głowę tak mocno, że wreszcie musiała otworzyć usta, żeby zaczerpnąć powietrza. Kwaśny smak wlał się do jej ust. Co najdziwniejsze, smakowało jej. Wyciągnęła język i posłusznie przesunęła go wzdłuż warg sromowych. Widząc, że dziewczyna przestała walczyć, mniszka zwolnił uchwyt. Następnie rozwarła szerzej nogi.
- O tak, właśnie tak, suczko. Czyść moją dziurkę, mała kurewko... właśnie tak... ach...ach. - Wkrótce zwierzęce stękanie zastąpiło słowa. Młodą mniszkę w pełni pochłonęła nowa praca. Jęcząc, spijała wyciekający z pochwy śluz. Kiedy kobieta odsunęła jej głowę, dziewczyna najpierw pomyślała, że już po wszystkim, ale okazało się, że zakonnica chciała tylko zmienić pozycję. Oparła się na łokciach i wypięła do góry tyłek. Obejrzała się na młodą mniszkę, przyglądającą się zamglonym wzrokiem, temu nowemu zjawisku. Masywne pośladki, spomiędzy których wychylały się różowe, lśniące płatki, przedstawiały cudowny widok. Jeśli do tej pory w dziewczynie było jeszcze choć trochę wstydu, teraz nie pozostało z niego już nic. Czuła się kurwą, samiczką, obwąchującą starszą samicę. Siostra Modesta niecierpliwie poruszyła tyłkiem.
- Liż obydwie dziury. Wkładaj tam język...
Twarz młodej mniszki zbliżyła się do białych pośladków. Włożyła między nie nos. Zapach był odurzający. Z zapałem zaczęła lizać, zaczynając od sromu, a kończąc na brązowej dziurce odbytu. Kilka razy spróbowała włożyć tam język, który z trudnością tylko wciskał się do ciasnego otworu. Siostra Modesta zagryzła prześcieradło, z trudem starając się powstrzymać jęki. Jej pośladki wyraźnie zaczęły drżeć.
- Szybciej, szybciej... - wysapała przez zaciśnięte zęby. - Zostaw dupę. Teraz liż tylko cipę... Szybciej... - Wypięła pupę jeszcze wyżej, żeby zwinny i twardy języczek mógł łatwiej odnaleźć łechtaczkę. W końcu cały tyłek zaczął się trząść i dziewczyna poczuła, jak gorący strumień śluzu spłynął jej w usta. Bez wahania połknęła każdą kroplę. W tym momencie pragnęła, żeby to nigdy się nie skończyło: drżące, wielkie pośladki, ociekająca sokami szpara i kwaśny, kuszący zapach.
Siostra Modesta osunęła się na bok, ciężko dysząc. Spod przymrużonych powiek spojrzała na ciężko dyszącą i wpatrującą się w nią z oczekiwaniem, młodą dziewczynę. Kiwnęła na nią palcem.
- Chodź malutka. Chyba znowu ty potrzebujesz pomocy...