Ilustracja: Andrea Piacquadio

Weekendowe nadgodziny

28 września 2022

Szacowany czas lektury: 26 min

Opowiadanie dedykuję wszystkim harującym po godzinach, ku pokrzepieniu ich spracowanych serc.

Uprzedzam, że wrażliwszym czytelnikom niektóre fragmenty opowiadania mogą wydać się za ostre i za wulgarne.

Czytasz na własną odpowiedzialność ;)

Miłej lektury.

W piątkowy wieczór w biurze spółki partnerskiej Zawierucha & Malinowski lampka świeciła się jeszcze tylko na jednym biurku. Siedział przy nim współwłaściciel firmy i kipiał ze złości.

Teraz to się zdzira naprawdę doigrała, kurwa mać – Krzysztof Zawierucha przeklął w myślach. W poniedziałek upływa termin na wysłanie odpowiedzi do urzędu, laska miała praktycznie cały pierdolony tydzień na jej przygotowanie, a dziś, na koniec dnia przynosi mi projekt pisma, którym można sobie co najwyżej dupę podetrzeć i to w ostateczności.

Zmiął kartkę z wypocinami wspomnianej zdziry i rzucił nią wściekle w kierunku fotela swojego wspólnika, a przy okazji wieloletniego, serdecznego kolegi. Chybił. Papierowa kulka ominęła fotel, odbiła się od ściany i niemrawo wylądowała na podłodze. Krzysztof wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, a potem powiedział do siebie:

 No nieźle. Dzięki naszej cudownej asystentce muszę jutro przyjść do roboty. Kolejna sobota w biurze. Zajebiście – westchnął przy tym ciężko.

Papierowy zgniotek rozwinął się delikatnie, ale w żaden inny sposób nie zareagował na żale przystojnego czterdziestolatka. Leżał niewzruszony, potęgując w obserwującym poczucie beznadziei i osamotnienia.

Krzysztof przeciągnął się, wziął głęboki wdech przez nos, przytrzymał powietrze w płucach i po chwili energicznie wypuścił je ustami. Chyba trochę pomogło, bo wyczuwalne napięcie w karku zelżało. Wykonał jeszcze kilka relaksacyjnych ruchów głową i powoli wstał z fotela. Pstryknął w wyłącznik lampki biurkowej, machinalnie zgarnął kluczyki z blatu i zrezygnowany skierował się do wyjścia z biura.

Gdy wyszedł przed biurowiec na opustoszały parking, przywitał go powiew chłodnego, wieczornego powietrza. Podziałał na niego orzeźwiająco. Rozejrzał się i bez problemu namierzył swoją nową zabawkę, stojącą w odległości około sześćdziesięciu metrów od wejścia. Żwawym krokiem podszedł do samochodu, a ten na powitanie radośnie zamrugał do niego światłami awaryjnymi.

– Przynajmniej jest ktoś, kto cieszy się na mój widok – powiedział czule do czarnego SUV’a i poklepał go pieszczotliwie po masce silnika.

Chwilę później przemierzał puste ulice smutnego miasta, mijając od czasu do czasu inne samochody, leniwie zmierzające w przeciwnym kierunku.

Wyjątkowo podróż powrotna do domu nie sprawiała mu przyjemności. Nie mógł przestać myśleć o Ulce i jej niechlujnym podejściu do pracowniczych obowiązków. Gdy tylko wizualizował sobie twarz dziewczyny, nerwowo zaciskał ręce na kierownicy i klął pod nosem. Jednak piętnaście minut jazdy nowiutkim samochodem podziałało na niego na tyle kojąco, że kolejne minuty przejażdżki był w stanie poświęcić na szukanie konstruktywnego rozwiązania swojego problemu.

Finalnie postanowił, że w poniedziałek znów pogada ze wspólnikiem, ale tym razem stanowczo. Musimy pożegnać się z Ulką jak najszybciej – pomyślał. Nie chodzi już tylko o to, że działa mi na nerwy. Jej obecność w firmie, to oczywista strata naszego czasu i pieniędzy. Walory wizualne nie mogą przesłaniać braków merytorycznych. Kropka i już – podsumował w duchu i westchnął.

Problem w tym, że jego wspólnik miał słabość do Ulki, a będąc bardziej precyzyjnym, do jej figury modelki i apetycznej dupci.

Gwoli ścisłości za przyjęciem jej do pracy przemawiały jeszcze inne atuty: inteligencja, dobre wychowanie, a także kompetencje językowe oraz gorliwe zapewnienia, że jako studentce piątego roku prawa jej zależy, chce się uczyć, zdobywać doświadczenie i takie tam.

Niestety te sześć miesięcy, które zdążyła u nich przepracować, nie potwierdziły jej chęci podnoszenia kompetencji i rzetelnego wykonywania obowiązków. Co więcej, widząc, że Dariusz Malinowski w zakresie oceny jej osoby bardziej myśli chujem niż rozumem, coraz częściej pozwalała sobie na jawne niechlujstwo w pracy, nawet tej, którą zlecał jej Krzysztof. Do tej pory uchodziło jej to na sucho. Kończyło się tylko na ustnych reprymendach.

Ale dość. Teraz to nawet mój wspólnik ci nie pomoże. Wypierdolę cię z hukiem. Masz to jak w banku – zawyrokował w myślach.

Zielone światło na sygnalizatorze świetlnym nareszcie się zapaliło. Krzysztof energicznie wcisnął pedał gazu. Jego nowiutki Mercedes GLS ruszył z piskiem, zostawiając dalsze rozważania o Uli daleko w tyle.


Podjechał na parking w samo południe i zaparkował na wolnym miejscu, tuż pod samym wejściem do biurowca. Trafiła mu się najlepsza miejscówka. Nie był tym faktem zaskoczony. Większość firm wynajmujących lokale w budynku nie pracowała w soboty, zatem parking świecił pustkami.

Niemrawo wysiadł z samochodu i skierował się do masywnych, szklanych drzwi strzegących wejścia do budynku. W progu przywitał go ochroniarz:

– Dzień dobry panie Krzysztofie! Widzę, że gorący okres macie.

– Dzień dobry panie Mieciu. Nie wiem, czy macie, ale ja niestety mam – westchnął, mijając ochroniarza w drzwiach. – A panu też przypadł dyżur weekendowy?

– A przypadł, choć ja tam wolę to, niż w tygodniu. Cisza, spokój.

– Jasne – Krzysztof uśmiechnął się i pewnym krokiem udał się w kierunku schodów. Nie lubił korzystać z windy, zwłaszcza że biuro mieli na pierwszym piętrze. – Miłego dyżurowania – rzucił na odchodne do pana Mieczysława.

– Dziękuję, a i wam… – ochroniarz chciał coś jeszcze powiedzieć, ale rozmówca właśnie zniknął za drzwiami, prowadzącymi na klatkę schodową. Machnął ręką i wrócił na swój wygodny fotel, stojący za wielkim recepcyjnym blatem.

Zawierucha żwawo pokonał schody i dotarł do korytarza, na którego końcu znajdowało się jego firmowe biuro z gabinetem, salką konferencyjną i kilkudziesięciometrowym open space’em.

Postanowił nie włączać korytarzowego światła, jednak po kilkunastu krokach otaczająca go cisza i lekki półmrok przywiodły mu na myśl filmy grozy, w których niczego niespodziewający się bohater, nagle jest atakowany przez zombie lub inne paskudztwa. Poczuł się nieswojo. Przystanął i odwrócił się niepewnie. Długi korytarz, wyłożony przemysłową wykładziną, nie zdradzał żadnych anomalii. Pusto i cicho jak makiem zasiał.

 Ogarnij się chłopie, bo pan Mieciu będzie miał ubaw, oglądając obraz z kamerki na swoim monitorze – mruknął.

Znów skierował korki w kierunku biura, ale stawiał je niespiesznie, z pewnym napięciem w krzyżu. Gdy podszedł do właściwych drzwi i miał już sięgnąć po klucze, nagle coś usłyszał.

Znieruchomiał. Chwilę wyczekiwał, ale znów to usłyszał. Niemożliwe – pomyślał.

Przyłożył ostrożnie ucho do drzwi i chwilę nasłuchiwał. Dochodzące do jego uszu dźwięki nie pozostawiały wątpliwości, a na pewno skutecznie uruchomiły jego męską wyobraźnię.

O kurwa, ktoś jest w środku i chyba… Ale numer. Pewnie Darek z żoną. No to zrobię im niespodziankę pomyślał i zaśmiał się przy tym w duchu.

Powoli nacisnął na klamkę, aby upewnić się, czy drzwi są zamknięte na klucz. Szybko przekonał się, że ktokolwiek był w środku, nie zachował żadnych środków ostrożności. Drzwi ustąpiły. Krzysztof uchylił je nieznacznie i wszedł po cichu do środka.

W przeciwległym rogu open space’u Ulka w najlepsze zabawiała się z jakimś chłopakiem. Naga leżała plecami na blacie biurka, a kochanek (na oko jej rówieśnik), odziany tylko w skarpetki, stał między jej nogami i posuwał ją z dużym entuzjazmem. Ciche jęki dziewczyny i sapanie chłopaka świadczyły, że są w niezłej ekstazie, a cała reszta ich niewiele interesuje.

Zawierucha stanął dwa kroki od drzwi wejściowych i skrajnie zaskoczony przyglądał się całej sytuacji. Nie wierzył własnym oczom. Ta pinda przyprowadziła do biura jakiegoś kutasa, niewiadomego pochodzenia i jeszcze się z nim pierdoli, a biurko zaraz pójdzie w drzazgi – skonstatował w myślach.

Powiedzieć, że w tym momencie Krzysztofa ogarnęła wściekłość o sile wodospadu, to powiedzieć o wiele za mało. 

– Co tu się kurwa dzieje?! – wykrzyczał w kierunku kochanków.

Młodzian wyskoczył z Ulki jak z procy, stanął na baczność i zaczął coś dukać, próbując jednocześnie zasłonić swoje przyrodzenie rękami.

Krzysztof wycelował palec wskazujący w kierunku nieboraka.

– Właśnie złamałeś prawo gnoju! Włamałeś się do cudzego lokalu! –  wycedził przez zęby, a jego spojrzenie słało pioruny.

Miał świadomość, że podniesiony wobec gnojka zarzut jest trochę na wyrost, ale cieszył się, jakie wrażenie na tym ostatnim wywarł. Studencik wyglądał, jakby zaraz miał się spuścić w gacie, a powstrzymywało go tylko to, że owych gaci nie miał na sobie.

 Zbieraj swoje rzeczy i wypierdalaj!

Kolega Ulki sięgnął pospiesznie po bokserki i już chciał je założyć, gdy Zawierucha tonem niedopuszczającym polemiki oznajmił:

– Ubierzesz się na zewnątrz. Za minutę ma cię nie być w budynku, bo dzwonię po gliny. Zrozumiałeś?

Przestraszonemu młodzianowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Porwał z podłogi resztę swoich ubrań i wyleciał z biura jak poparzony, nie oglądając się na Ulę.

Krzysztof wyjrzał za nim. Kolega Ulki, świecąc gołym tyłkiem, ze skarpetkami na stopach i resztą ciuchów w ręku, niezdarnie biegł korytarzem w kierunku klatki schodowej. W tym momencie poziomy ciąg komunikacyjny biurowca nie kojarzył się Krzysztofowi z filmem grozy, lecz z jakąś żałosną komedią.

Zawierucha wrócił do pokoju i zamknął za sobą drzwi, wlepiając jednocześnie wzrok w swoją pracownicę. Ta zawstydzona i mocno oszołomiona, dopiero co zsunęła się z biurka, i jedną ręką zakrywała się niezdarnie, a drugą zbierała z podłogi kolejne elementy swojej garderoby. Skupiona na tej czynności nawet nie zauważyła, że jej szef właśnie przekręca klucz w drzwiach.

Gdy podniosła ostatnią rzecz i ze spuszczoną ze wstydu głową zamierzała udać się do wyjścia, Zawierucha przerwał panującą w pokoju ciszę.

– Zostajesz – jego ton był ostry jak tasak. – Wyjaśnisz mi najpierw, co ty tutaj odpierdalasz!

Ula stanęła jak wryta, zakrywając niezdarnie swoją nagość. Bała się. Jej szef, który na co dzień był raczej spokojnym i szarmanckim facetem, teraz kipiał z wściekłości. Wyglądał, jakby miał zamiar zdzielić ją w twarz. Z drugiej strony, przed chwilą była bliska orgazmu, a jej cipka, pulsując rytmicznie, domagała się dalszego rżnięcia.

Smaczku sprawie dodawał fakt, że Krzysztof był cholernie w jej typie: wysoki, brunet, około czterdziestki, zadbany, ale bez metroseksualnej przesady. Na co dzień trochę za grzeczny, ale teraz ociekający testosteronem, robił zniewalające wrażenie. Kołowrotek emocji w głowie dziewczyny powodował, że czuła się jak na haju.

– Nie mieliśmy gdzie pójść – zaczęła się tłumaczyć chaotycznie. – W domu rodzice, a ja potrzebowałam rżnię… –  ugryzła się w język, ale o sekundę za późno.

Krzysztof zmarszczył czoło.

– Czego potrzebowałaś? – spytał ze sporą dozą ironii, mrużąc przy tym oczy.

Wlepiła wzrok w podłogę jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku. Nie była w stanie nic więcej wydusić.

– Ogłuchłaś?

Ulka nie reagowała. Tylko drżenie jej młodego ciała sygnalizowało, że cokolwiek do niej dociera. Wstydziła się swojego położenia, jego spojrzenia, ale przede wszystkim tego, co rozsadzało ją od środka i czego nie umiała, a może nie chciała wyłączyć. Kilkadziesiąt minut temu zapragnęła rżnąć się ze swoim najlepszym kolegą ze studiów, ale teraz marzyła o penisie swojego szefa. Natychmiast. Bez gry wstępnej.

– Słuch straciłaś? Pytam jeszcze raz, czego potrzebowałaś? – ton Zawieruchy był natarczywy, ale w sumie nie spodziewał się żadnej odpowiedzi. – Ostrego rżnięcia, tak?

Pytanie zawisło nieznośnie w powietrzu i drażniło uszy dziewczyny. Chciała wykrzyczeć, że właśnie tego potrzebowała i nadal potrzebuje, a on niech wyładuje swój uzasadniony gniew w jej pochwie, do utraty tchu. Niech rżnie i się nie hamuje. Jednak chcieć nie zawsze znaczy móc. Skołowana stała jak słup cennej soli i nadal analizowała strukturę oraz kolor biurowej wykładziny.

– A ja ci biedactwo przeszkodziłem. Tak mi przykro – powiedział kpiąco.

Zawierucha przyglądał się swojej asystentce z mieszanką wściekłości, ale i budzącego się podniecenia. Drżała przed nim całkowicie bezbronna i zmieszana, a jej fizyczne atuty były w znacznym stopniu odsłonięte. Co prawda próbowała niezdarnie zasłonić swoją nagość rękami, ale średnio jej to wychodziło. Działało to niezwykle pobudzająco na zmysły Krzysztofa. W obcisłych spódniczkach zawsze prezentowała się wybornie, ale w negliżu nic nie straciła ze swojego seksapilu. Wręcz przeciwnie.

– Na kolana! – rozkazał.

Zaskoczona wlepiła w niego wzrok, a jej szczęka, gdyby tylko mogła, to pikowałaby do samej podłogi. Zawahała się. Nie była pewna, czy dobrze dosłyszała.

Miała wyjątkowe szczęście. Krzysztof faktycznie był uprzejmym facetem, ale też potrafił grzeszyć. Co więcej, umiał bezbłędnie wyczuć, kiedy u kobiety włącza się tryb seksualnej zdziry i dostosować do jej potrzeb, a nawet pomóc jej przekroczyć jej własne granice.

– Odrzuć rzeczy i na kolana zdziro! – warknął. Wyglądał jak drapieżnik, szykujący się do ostatecznego skoku. Dzieliło ich tylko kilka kroków.

Naga dziewczyna odruchowo wykonała polecenie. Nie wiedziała, czy bardziej ze strachu, czy z wewnętrznej potrzeby, jednak nie miała czasu analizować swoich odczuć, bo gdy tylko uklękła, Krzysztof zbliżył się do niej na tyle blisko, że jego rozporek był w niewielkiej odległości od jej twarzy, w zasięgu ręki. Wpatrując się w pokaźne wybrzuszenie, które rysowało się pod jego dżinsami, przełknęła z trudem ślinę.

– I co teraz chcesz mi powiedzieć zdziro? – Krzysztof patrzył na nią z góry.

Tak. Jestem zdzirą. Chce ci wyjąć kutasa i dobrze zrobić ustami, a potem dać ci się zerżnąć  – pomyślała, ale nie wypowiedziała tego na głos. Obawiała się otworzyć przed szefem i pokazać swoje drugie ja. Nie była też do końca pewna, jakie są faktyczne intencje Krzysztofa.

Postanowiła grać na czas. Położyła drżące ręce na jego umięśnionych udach, opiętych przez materiał dżinsów. Nie zaprotestował. Czekał.

A ona przyjęła rolę przymilnego kociaka. Klęcząc przed nim, zaczęła zmysłowo ocierać rękoma o jego uda. Powolutku, niespiesznie, w górę i w dół. Z zachwytem patrzyła na pulsujące wybrzuszenie pod materiałem spodni. Kusiło ją, ale jeszcze się bała go tam dotknąć. Nie wiedziała, czy jej wolno.

Podniosła wzrok i uśmiechnęła się do Zawieruchy. Włożyła w ten uśmiech maksimum słodyczy i dziewczęcego uroku.

Ich spojrzenia się spotkały. Milczał, ale wyglądało na to, że oczekuje od niej kolejnego kroku.

Dziewczyna powoli przesunęła prawą rękę na jego rozporek i rozpoczęła zmysłowy masaż twardej wypukłości. To był bardzo delikatny dotyk, ale pobudzający zmysły, jego i jej. Dziewczyna wpatrywała się przy tym w brązowe oczy szefa. Wyczytywała w nich podniecenie i coś jeszcze. Nie umiała tego nazwać.

– Co robisz?

Jego pytanie ją zaskoczyło i wybiło z rytmu. Onieśmielona odruchowo cofnęła rękę na jego udo.

Chwycił pewnie jej dłoń i ponownie położył na pulsujące miarowo wybrzuszenie.

– Powiedz, co teraz robisz, zdziro – ton jego głosu był stanowczy, ale dodawał otuchy.

– Dotykam twojego penisa przez spodnie – odpowiedziała trochę niepewnie, ale uśmiechając się słodko.

Wypowiedzenie na głos tego, co właśnie robiła, dodatkowo ją podnieciło. Zaczęła energiczniej uciskać jego męskość i wyczekiwała jego reakcji.

Krzysztof sięgnął dłonią pod jej podbródek i delikatnym ruchem zadarł go w górę. Chciał się upewnić, czy jej oczy zdradzają te same pragnienia co jej drżące ręce i sterczące sutki.

– Podoba ci się to, co robisz?

– Bardzo – wyszeptała, a jej kształtne piersi unosiły się w rytm przyśpieszonego oddechu.

Tym szczerym wyznaniem rozwiała wszelkie wątpliwości, jakie się w nim jeszcze tliły. Przeszywając ją spojrzeniem, powoli przyłożył kciuk do jej ust, wyczuwając ich suchość i miękkość. Nieznacznie wodził po nich palcem, w lewo i prawo, by na koniec delikatnie odchylić jej dolną wargę.

Nie potrzebowała wyraźniejszego sygnału. Posłusznie rozchyliła usta i wysunęła język, zapraszając go do środka. Opuszek kciuka Krzysztofa zdecydowanym ruchem zawitał w jej buzi, a ona wiedziała co robić. Rozpoczęła wokół niego zmysłowy taniec swym wilgotnym językiem, nie przerywając jednocześnie masowania jego przyrodzenia przez materiał dżinsów.

Cały czas klęczała, a on patrzył na nią z góry. Ich oczy zdradzały olbrzymią satysfakcję z tej wyjątkowej chwili niewinnej dominacji i uległości.

– Jesteś zdzirą? – spytał spokojnie, ale władzo.

Jego głos ją nakręcał.

– Mhh – mruczała, nie przerywając ssania kciuka i pieszczenia jego wybrzuszenia.

– Powiedz to – rozkazał, wyjmując jednocześnie kciuk z jej ust.

– Jestem zdzirą – wyszeptała, patrząc mu w oczy.

Gwałtownym ruchem wczepił palce dłoni w jej krótkie, blond włosy i szarpnął tak, że jej głowa gwałtownie odchyliła się do tyłu. Obdarzył ją gniewnym spojrzeniem.

– Głośniej, nie słyszę.

– Jestem zdzirą – wydyszała, czując silny ból na czubku głowy, a wypowiedziane słowa przyprawiły ją o miły dreszcz.

Oczy Krzysztofa rozbłysły. W tym momencie dziewczyna zrozumiała, że nie musi się więcej krępować. On wszystko rozumie i da jej to, czego ona potrzebuje.

– Jestem gorącą, napaloną zdzirą – dodała z wyraźną pewnością w głosie.

Instynktownie wzrok przeniosła na rozporek szefa i jeszcze silniej uciskała jego pulsujące wybrzuszenie. Najchętniej przywarłaby do niego ustami, ale wstrzymywał ją jego mocny chwyt na jej głowie.

– O czym teraz myślisz zdziro? – spytał i jednocześnie puścił jej włosy, zwracając jej swobodę ruchu.

Nie odpowiedziała od razu. Chciała nacieszyć się tą chwilą wyuzdanej wolności, gdy głośno wypowie swoje pragnienia. Bardzo wyuzdane pragnienia.

Niespiesznie przesunęła ręce na jego pośladki, a twarz przyłożyła do jego wypukłości, ocierając się jak wyposzczona kotka. Następnie trąciła rozporek czubkiem nosa i wzięła głęboki wdech, próbując poczuć przez materiał dżinsów zapach jego męskości. Mogłaby przysiąc, że jej nozdrza wypełniła słonawa woń morskiej bryzy.  Podniosła głowę do góry, zadziornie spojrzała szefowi prosto w oczy i powiedziała z pełnym przekonaniem:

– O tym, że chcę go wziąć do buzi i mocno nawilżyć – oblizała przy tym zmysłowo wargi.

Poczuła niewysłowioną ulgę i skrajne podniecenie. Nawet gdyby jej tego odmówił, zamierzała się dobrać do jego kutasa siłą. Na szczęście w jego oczach wyczytała przyzwolenie dla jej pragnień.

Ze sporym animuszem i dużą wprawą rozpięła jego pasek. Potem zabrała się za guzik spodni i rozporek. Po chwili dżinsy były gotowe powędrować w dół. Uchwyciła je wraz z bokserkami i energicznie zsunęła poniżej kolan.

Jej oczom ukazał się imponujący członek, który był już prawie w pełnym wzwodzie. Zrozumiała, że wzięcie go całego do ust nie będzie prostym zadaniem.

Ujęła penisa w rękę i zaczęła go pieścić ruchem posuwistym, obserwując, jak szybko nabrzmiewa jego żołądź. Po kilkunastu ruchach wzmocniła uścisk, a czubek członka jeszcze zwiększył swoją objętość, przybierając intensywny kolor purpury.

Nie mogła dłużej hamować swoich pragnień. Wzięła go łapczywie w usta i zaczęła intensywnie poruszać głową w przód i w tył. Czuła, że penis Krzysztofa maksymalnie wypełnia jej jamę ustną. Od razu zapragnęła go w swojej szparce, twardego, klejącego się od jej śliny. Kontynuowała jednak oralne pieszczoty, wkładając w to maksimum zaangażowania. Jednocześnie lewą ręką zjechała bezwstydnie w dół i wsunęła środkowy palec do spragnionej cipki. Była naprawdę mokra i gotowa na przyjęcie Krzysztofa. Wiedziała, że to za moment nastąpi. Otwartym było dla niej tylko pytanie, jak w nią wejdzie. W myślach żarliwie prosiła, aby zechciał ją wziąć od tyłu.

Niewykluczone, że Krzysztof odczytywał jej pragnienia, ale wpierw ją zaskoczył i dodatkowo nakręcił przed finalnym aktem.

Przez dłuższą chwilę rozkoszował się oralnymi umiejętnościami Uli, ale tego dnia potrzebował czegoś więcej niż standardowe obrabianie laski, nawet jeśli robiła to młoda cizia, wykazująca przy tym spore doświadczenie.

Musiał przyznać, że Ula starannie podeszła do tematu. Lepiej niż do pisma, które mu wczoraj oddała. Obciągała jego męskość z dużym animuszem. Nie budziło też wątpliwości, że sprawiało jej to sporo przyjemności, co dodawało smaczku całej sytuacji.

Jednak Krzysztof nie zapomniał o wkurwieniu, które towarzyszyło mu poprzedniego wieczoru. Nadto było dla niego oczywistym, że Ula lubi ostry seks, ale z uwagi na młody wiek jest jeszcze na etapie odkrywania swoich potrzeb i preferencji.

Postanowił zapoznać swoją młodą asystentkę z nową atrakcją, która nie każdej kobiecie przypada do gustu.

Gdy Ulka gościła penisa w ustach, nagle poczuła, że on podchodzi jej prawie do gardła. Odruchowo chciała cofnąć głowę, ale nie mogła. Zaparła się rękami o uda swego szefa, ale na niewiele się to zdało. Zawierucha trzymał jej głowę w mocnym uścisku i nie pozwalał na żaden ruch. Co więcej, napierał na nią swoją męskością. Dziewczyna zaczęła się krztusić. Zrobiło jej się ciemno przed oczami. Przez chwilę nie wiedziała co się z nią dzieje. Wreszcie ją puścił i wyjął penisa ze zbolałych ust.

Ula złapała krótki oddech, ale na nic więcej nie starczyło czasu, bo szef ponownie włożył nabrzmiałego członka do jej szeroko otwartej buzi i sytuacja się powtórzyła. Zaczęła się krztusić jego wielkością i własną wydzieliną.

Gdy ponownie uwolnił jej usta od swojej męskości, stróżka gęstej śliny tworzyła pomost między penisem a jej wargami. Ciało dziewczyny drżało na skutek doznanego szoku, a ona łapczywie nabierała powietrza do płuc.

Krzysztof chwycił za włosy i odchylił energicznie jej głowę do tyłu, tak że ich spojrzenia się spotkały. Nie znalazła w jego oczach ani krzty współczucia, czy też wyrzutów sumienia. Wyłącznie męską żądzę ostrego seksu.

Nie wystraszyła się, ale też nie zamierzała zgrywać oburzonej. Doznane poniżenie, skutecznie zagłuszyła w niej satysfakcja, wynikająca z poczucia doznania dogłębnego rżnięcia.

Nikt nigdy nie potraktował tak jej ust. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie chciała to powtórzyć, ale tego dnia, w całym tym kołowrotku emocji, to było coś, co ją tylko dodatkowo nakręciło. Ostatnie hamulce ustąpiły miejsca jej szczerym pragnieniom.

– Błagam, zerżnij mnie mocno – poprosiła, klęcząc przed nim i wkładając sobie energicznie palec do cipki. Jędrne piersi dziewczyny unosiły się i opadały pod wpływem przyśpieszonego oddechu.

Zawierucha przyglądał się jej przez chwilę ze sterczącym fiutem, ociekającym jej śliną.

– Zdzira prosi, pan musi – uśmiechnął się i wskazał palcem na mebel, na którym parę minut wcześniej ujeżdżał ją jej kolega.

– Wstań i podejdź do biurka.

Posłusznie wykonała polecenie.

– Odwróć się i oprzyj rękoma o blat – komenderował. – Dobrze. A teraz głowę, piersi i brzuch oprzyj na blacie, a ręce ułóż wzdłuż tułowia. Właśnie tak. Grzeczna zdzira.

Cieszyła się, że bezbłędnie odczytuje jego komendy i jest z niej zadowolony. Przyjęła pozycję na wpół stojącą, na wpół leżącą. Zgodnie z instrukcjami jej głowa, piersi i brzuch spoczęły na blacie biurka, którego chłód kontrastował z ciepłem, jakie biło od niej. Krzysztof stał za nią, więc go nie widziała. Przypuszczała jednak, że musi mieć niezły widok na jej smukłe nogi i wypięty tyłek, z którego była szczególnie dumna.

– A teraz chwyć rękoma za pośladki – rozkazał.

Ulka w pierwszej chwili nie zrozumiała polecenia.

– Nadal opierasz się o blat zdziro, a rękoma chwytasz swoje pośladki i je rozchylasz.

Ulka załapała. Nieśmiało rozchyliła pośladki i z napięciem czekała na dalszy rozwój wypadków. Czuła, że niewiele jej już potrzeba do szczęścia. Jej kobiecość, totalnie wyeksponowana, była wypełniona sokami i drżała z podniecenia. A on za chwilę weźmie ją od tyłu, tak jak marzyła.

– Rozchyl je mocniej – warknął i wyczekał, aż spełni jego żądanie. – No. I tak masz trzymać cały czas, nawet jak ci wsadzę. Rozumiesz?

– Tak.

– A teraz grzecznie czekasz na swojego pana, zdziro.

Trwała w niemym wyczekiwaniu. Prawym policzkiem przywarła do blatu biurka i gapiła się na regał, zajmujący całą ścianę pokoju, wypełniony szeregiem segregatorów i innej maści skoroszytów. Ponętne piersi, pod jej własnym ciężarem, rozlały się na blacie, a sutki drażnił chłód, bijący od powierzchni mebla. Ręce napięły się, a w palcach wyczuwała mrowienie, pierwszy objaw wysiłku wkładanego w to, aby jej pośladki nie skrywały tego, czego nie powinny, czyli jej seksownych dziurek. Napięcie wywołane mocnym rozchyleniem pupy drażniło, ale i wywołało u niej gęsią skórkę.

Gdy Ula cierpliwie zastygła w seksownej pozie, Krzysztof niespiesznie zaczął się rozbierać. Co prawda nie planował długiej akcji, ale nie chciał, aby ubrania ograniczały mu ruchy. Pozbył się już spodni, bokserek i skarpetek, a do pełnej nagości pozostało mu już tylko zrzucenie wizytowej koszuli. Powoli odpinał kolejne guziki, a w tym czasie cieszył oczy widokiem zgrabnych nóg jego młodej asystentki, ciągnących się od ziemi, aż po blat biurka, a także paluszków, które seksownie rozchylały jej pośladki i eksponowały brązowe oczko odbytu oraz bladoróżowe wejście do pochwy.

Coś go tknęło i nie mógł oprzeć się pokusie. Schylił się, sięgnął do kieszeni spodni i wyjął telefon. Sprawnym ruchem uruchomił aparat i wykonał pierwsze zdjęcia. Potem zrobił odpowiednie zbliżenie i pozwolił sobie na kolejną serię cichych fotek dokumentujących seksowną pozę jego pracownicy.

Możliwe, że Ula coś wyczuła, bo próbowała lekko unieść głowę, ale pozycja na niewiele jej pozwoliła.

– Powiedziałem, że masz grzecznie czekać i się nie ruszać.

Tymi słowami szybko przywołał ją do porządku. Nie wykonała już żadnego niewłaściwego ruchu, wyczekując w uprzednio nakazanej pozycji.

Krzysztof zwinnie odłożył telefon na ziemię i niedbale przykrył go koszulą. Nareszcie był gotowy do dalszej zabawy.

– Nie możesz się już doczekać, co?

– Mhh…

– Co mhh, zdziro?

Powoli podszedł do seksownej asystentki, która słodko się wypinała, eksponując otwór odbytu oraz wilgotną cipkę. Delikatnie musnął palcem po jej lewym pośladku. Przeszedł ją dreszcz.

– Tak. Nie mogę się już doczekać – wychrypiała z podniecenia.

– Czego nie możesz się doczekać?

Dziewczyna ciężko oddychała, a mgiełka pary z jej ust rozchodziła się po blacie i szybko znikała, tak szybko, jak jej wstyd.

–  Nie mogę się doczekać rżnięcia!

Krzysztof uśmiechnął się pod nosem. Jego palec powędrował na jej kość ogonową, a potem powolutku zjechał rowkiem w kierunku odbytu. Czuł, że pod wpływem tego dotyku dziewczyna drży, a palce jej dłoni wpijają się mocno w pośladki, zapewne na granicy bólu fizycznego.

Wreszcie dojechał czubkiem palca do kakaowej dziurki i delikatnie na nią naparł.

– A w co chcesz być rżnięta, zdziro? – palec z wyczuciem, ale coraz mocniej napierał, zdobywając dziewiczy teren milimetr po milimetrze.

Ulka cichutko zajęczała, nieznacznie uniosła głowę, a potem oparła czoło o blat biurka.

– Proszę, tylko nie w pupę – wyszeptała.

Jego palec nie ustąpił. Posunął się w głąb odbytu o kolejny milimetr.

– Proszę … – ponowiła błaganie, ale z już mniejszym przekonaniem.

W jej głowie rozgorzała walka między dwoma silnymi odczuciami: strachem przed nieznanym bólem oraz narastającą ciekawością nowych doznań, zwłaszcza że palec szefa zmysłowo wdzierający się w jej dupcię, mniej ranił, a więcej przepełniał tajemniczą przyjemnością.

Przygryzła dolną wargę z przejęcia i spróbowała zebrać skołatane myśli. Pulsująca cipka wołała o natychmiastowe wypełnienie i to odczucie w niej wygrało.

– W dupcie nie dziś, ale zerżnij moją szparkę. Jest cała twoja – wydyszała jednym tchem.

Zawierucha jeszcze przez chwilę droczył się ze swoją asystentką, drażniąc jej kakaową dziurkę i czerpiąc z tego faktu sporo radości. Czuł jednak, że jej anusowe oczko jest mocno spięte i nieprzygotowane na intensywniejsze igraszki, a cipka mokra i chętna. To przeważyło, zwłaszcza że w nim także szalała potrzeba szybkiego spełnienia.

Dlatego zrezygnował z penetracji analnej, która wymagałaby pewnych przygotowań. W zamian przeprowadził szybką akcję dywersyjną na cipkę asystentki. Wsunął w nią członka bez żadnych ceregieli. Od razu na pełną głębokość.

Dziewczyna wyraźnie jęknęła, ale po chwili doszła do siebie i sumiennie trwała w pozycji, nakazanej jej uprzednio przez Krzysztofa. A ten nie zamierzał jej żałować. Chwycił rękoma za jej barki i dociskał ją do siebie, jednocześnie mocno posuwając od tyłu.

Ula pierwszy raz w życiu czuła tak głębokie wypełnienie jej kobiecości. Kwiliła przy tym, jak mały kociak.

Rżnął ją naprawdę ostro. Wiedział, że ona właśnie tego oczekuje. Mimo że jego członek był dość duży, a jej młoda cipka ciasna, to wchodził w nią gładko, dzięki wilgoci, która chlupała w jej wnętrzu.

Z każdym kolejnym ruchem jego bioder, jej jęki były coraz głośniejsze, a po chwili zamieniły się w rozkoszny krzyk. Gdy poczuła na pośladkach i w cipce, że jej sprośne dźwięki dodają szefowi animuszu, zaczęła z nieskrywaną przyjemnością drzeć się jak kibic na stadionie:

– O tak… dokładnie tak… ale on jest wielki… o rany… ahh… taaaak… rżnij mnie… rżnij swoją sukę… tak… mocniej… o tak, tak… jestem twoją zdzirą… nie przerywaj draniu… jeszcze… jeszcze… o tak… o tak… o… taaaaaaaaak!

Doszła przed nim. Prąd przeszył całe jej ciało i odebrał na chwilę oddech. Ścianki pochwy zaczęły intensywnie pulsować i dodatkowo uciskać penisa Krzysztofa.

On nie robił sobie wiele z tego oporu. Dojeżdżał ją tak mocno, że ich zbijające się ciała wydawały głośne oklaski. Ula nie wytrzymywała tego naporu. Rękoma zaparła się o blat biurka i instynktownie podniosła jedną nogę do góry, aby trochę ograniczyć głębokość penetracji. Na niewiele się to zdało. Krzysztof docisnął ją mocniej do blatu i jeszcze przyśpieszył swoje samcze ruchy, przy akompaniamencie jej donośnych jęków.

Druga fala orgazmu spadła na Ulkę nagle. Odcięło jej na chwilę prąd. Nie wiedziała co się z nią dzieje i gdzie jest. Dopiero po kilku sekundach zaczęły do niej docierać sapania ogiera, który ją posuwał. Wyczuła, że on już też jest bliski spełnienia. Ponownie chwyciła za swoje pośladki i rozszerzyła maksymalnie, do granicy bólu. Czekała cierpliwe, delektując się każdym pchnięciem, które jej zadawał.

Nie chciał w niej kończyć. Nie dlatego, że nie miał założonej prezerwatywy. To i tak nie miało znaczenia. Przecież już ta ilość śluzu, którą w nią wtłoczył przed wytryskiem, była wystarczająca do zapłodnienia. Przypuszczał jednak, że taka napalona suczka bierze środki antykoncepcyjne. Świadczył o tym choćby charakterystyczny plaster na jej ramieniu oraz fakt, że nie domagała się gumki, jak brał się za jej cipkę.  

Powód był inny, banalnie prosty. Chciał się spuścić na jej kształtną dupcię, tak posłusznie wypiętą w jego kierunku. Gdy poczuł, że członek pulsuje i jest gotowy, wyjął go i obdarzył pośladki Uli obfitą ilością spermy, wydając przy tym głębokie westchnienie.

Patrzył z zadowoleniem, jak biały płyn bezwstydnie oblepia jej seksowną pupę. Wziął głęboki wdech, pochylił się nad Ulą i przylgnął do niej na wpół sterczącym penisem.

Czuła teraz cały jego ciężar na swoich plecach i było jej cudownie.

Przez chwilę oddychał ciężko, a ciepły powiew jego oddechu omiatał jej policzek. Szepnął jej do ucha, że była cudowną zdzirą i pocałował czule w bark. Podniósł się znad niej i zrobił krok do tytułu.

Ulka nadal grzecznie leżała na biurku, wypięta w jego kierunku. Gdy poczuła, że sperma ścieka z jej pupy, sięgnęła tam rękoma i zaczęła rozsmarowywać nasienie po całej powierzchni pośladków, a także trochę naniosła na otwór odbytu, na tyle, o ile pozwalał jej zakres ruchów.

Krzysztof patrzył z zadowoleniem i uśmiechał się do siebie. Jego penis nadal sterczał, choć już nie w pełnym wzwodzie. Wiedział dobrze, że jest w nim jeszcze parę kropel.

Poczekał, aż Ula skończy nanosić odżywczą maseczkę na swoje pośladki i kakaowe oczko. Następnie obszedł biurko i stanął przy nim, na wysokości jej twarzy. Prawym policzkiem opierała się o blat, praktycznie przy krawędzi mebla. Krzysztof na jej oczach nacisnął i obciągnął powoli trzon penisa, tak aby na jego czubku pojawiła się resztka spermy.

Nie kazał jej otwierać ust. Nie musiał. Czekała gotowa, spragniona jego smaku. Wsunął męskość do jej otwartej buzi i pozwolił, aby językiem bardzo grzecznie zlizała te ostatnie krople spermy, a także jej własne soki, które oblepiały jego przyrodzenie. Następnie dwa lub trzy raz wsunął i wysunął swojego penisa do połowy długości, a na pożegnanie wcisnął jej go do ust po sam koniec. Ulka lekko się zakrztusiła, ale jednocześnie poczuła skrajne spełnienie.


Gdy kilkanaście minut później dziewczyna mijała na dole ochroniarza, ten przyglądał się jej z wypiekami na twarzy, nerwowo przełykając ślinę.

Puściła do niego oko i grzecznie się pożegnała. Otworzyła przeszklone drzwi i ruszyła przez parking w kierunku ulicy Warszawskiej. Szła krokiem zawodowej modelki, a obcasy charakterystycznie stukały o betonową powierzchnię. Dawno nie czuła się tak atrakcyjna i pewna siebie.  

Pan Mieczysław stanął przed budynkiem i wzdychał głęboko, odprowadzając ją tęsknym wzrokiem. Nie mógł oderwać oczu od zgrabnej dupci Ulki, seksownie opiętej spódniczką mini z czarnej dzianiny, prezentującej się w kobiecym marszu.

Nawet gdy zniknęła mu z zasięgu wzroku, gapił się jeszcze parę minut w kierunku, w którym odeszła, wyobrażając sobie, co by z taką zgrabną cizią uskutecznił na recepcyjnym blacie. 


Krzysztof siedział skoncentrowany przy biurku, ale jego myśli nie krążyły wokół pisma, które miał jeszcze przygotować do urzędu. Po tak ostrym seksie jego umysł zawsze był czysty i pobudzony, jak po podwójnym espresso. Wiedział, że dzięki temu z pracą upora się szybciej, niż pierwotnie przewidywał. Jego myśli zaprzątało coś innego.

Przesunął ręką po blacie mebla, na którym jeszcze przed chwilą leżała ich seksowna asystentka. Zastukał o niego palcami i wziął głęboki oddech. Jak zwykle pomogło.

Nie miał już wątpliwości. Po tym, co się tu wydarzyło kilkanaście minut temu, tym bardziej musi pogadać w poniedziałek ze swoim wspólnikiem. Darek powinien wiedzieć, co Ula wyprawiała ze studencikiem w biurze i to bez ich przyzwolenia. Oczywiście, o karze, jakiej jej wymierzył, także planował powiedzieć, ale postanowił zaoszczędzić swojemu serdecznemu koledze szczegółów. Co najwyżej pokaże mu intrygujące fotografie.

Czuł, że wspólnik musi oględnie poznać prawdę, bo też ma prawo ukarać Ulę, na swój własny, preferowany sposób. Zawierucha był spokojny. Nawet gdyby Darek Malinowski nie miał konkretnego pomysłu na zdyscyplinowanie asystentki, to on coś sensownego podpowie swojemu wspólnikowi. A cokolwiek nie wymyślą, Ula na pewno przyjmie to ze zrozumieniem.

Czyli przyszła sobota prawdopodobnie także będzie pracująca – zaśmiał się sam do siebie. Tym razem Darek będzie musiał mi jednak pomóc. Nie zamierzam samodzielnie odwalać roboty za dwóch – dodał w duchu.

Mając w głowie ułożony konkretny plan, sięgnął pewnym ruchem po laptopa, uruchomił go i wziął się ostro do pracy.

Ten tekst odnotował 36,185 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.63/10 (72 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (7)

+2
0
Czy planowana jest kolejna część?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-2
Końcówka opowiadania sugeruje, że coś jest na rzeczy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Na ten moment nie planuję kontynuacji tej konkretnej historii (z Ulką), ale zgodnie z zasadą "nigdy nie mów nigdy", nie składam definitywnej deklaracji.
Może kiedyś przyjdzie mi do głowy niebanalne rozwinięcie tego wątku i do niego wrócę.
Natomiast sam bohater (Krzysztof Zawierucha) pewnie zagości jeszcze w jakimś innym opowiadaniu.
W sumie to drugie opowiadanie z jego udziałem. Pierwsze dotyczyło pikantnego epizodu z jego czasów studenckich.
Zainteresowanych odsyłam do mojego opowiadania pod tytułem "Nie oceniaj książki po okładce".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Szkoda, że kontynuacji raczej nie będzie. Czekam niecierpliwie na inne przygody Krzysztofa.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Świetne opowiadanie, ale nie popieram kontynuacji. Całość jest ładnie zamknięta
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
@Życzliwy dziękuję serdecznie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Kiedy jakaś nowa historia z Krzysztofem?
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.