Weekend, od którego wszystko się zaczęło (I)
10 stycznia 2014
Szacowany czas lektury: 11 min
Jest to pierwsza z dwóch części. Jeśli się wam spodoba, to za jakiś czas wrzucę kolejną.
Wszelkie opinie będą mile widziane, a tymczasem życzę miłej lektury :)
- Idziemy dzisiaj do klubu – oznajmiła moja współlokatorka.
- Nie, nie chce mi się. – Byłam zmęczona, chciałam się w końcu porządnie wyspać.
Spojrzałam na Anetę – stała nade mną, a minę miała taką, że kot ze Shreka byłby zazdrosny.
- Oj chodź no, będzie fajnie, jutro się wyśpisz, olejemy wykład.
- Ale ja chcę na niego iść... – Coś w moim głosie sprawiło, że poczuła się wygrana. Uśmiechnęła się szeroko.
- Pójdziemy za tydzień. – Ta, jak zwykle, pomyślałam.
Tak to właśnie wyglądało. Początek drugiego roku a my nieźle się rozkręciłyśmy. Sporą część wieczorów spędzałyśmy w okolicznych klubach studenckich. Nie powiem, lubiłam to, ale też zaczynałam odczuwać wyrzuty sumienia. Po pierwsze, dlatego, że opuszczałam sporo zajęć. Drugim powodem było to, że wiedziałam, że moja przyjaciółka, z którą trzymam się od początku studiów, nie do końca aprobuje moje zachowanie. Oczywiście nie widzi nic złego w wychodzeniu czasem by potańczyć, mimo, że sama nie jest typem imprezowiczki, ale sądzę, że męczą ją te moje częste nieobecności. Niewiele mamy możliwości by pogadać poza uczelnią, nasze życia różnią się od siebie – ja imprezuję, ona większość wolnego czasu spędza ze swoim chłopakiem. Trzeba będzie trochę to przystopować, pomyślałam, paradoksalnie szykując się do wyjścia.
Parę minut pod prysznicem, suszenie włosów, nawiasem mówiąc, trochę to trwa, przy tak długich jak moje. Ubranie przyciągające uwagę, oczywiście bez przekroczenia granic – chcę potańczyć, nie być obiektem do macania - delikatny makijaż i jestem gotowa.
Wieczór nie różni się raczej od poprzednich. Najpierw jeden klub, najwięcej pijemy właśnie tu, jest najtaniej. No cóż, powszechnie wiadomo, że studencka kieszeń głęboka nie jest.
Kilku kolesi przystawia się do mnie, ale spławiam ich – albo zbyt pijani, albo za niscy – wzrost to moja zmora. Jestem bardzo wysoka, niecałe metr osiemdziesiąt, trudno więc znaleźć dobrego kandydata.
Impreza szałowa nie jest, zmywamy się do innego, trochę dalej położonego klubu. Po drodze trochę trzeźwiejemy, pozostając w stanie delikatnego podpicia.
Jesteśmy na miejscu. Tu zabawa jest znacznie lepsza, ludzie skupiają się bardziej na tańcu niż na procentach. Znalazło się nawet dwóch chłopaków, z którymi trochę się poruszałam po parkiecie.
Po jakimś czasie poszłam do baru zamówić drinki. Czekałam obok chłopaka, na którego początkowo nie zwróciłam uwagi. Zdałam sobie sprawę z jego istnienia, gdy się odezwał.
- Nieźle tańczysz dziewczyno, chociaż twoi partnerzy byli do niczego. – Przyglądał mi się intensywnie, biła od niego pewność siebie.
- Tak sądzisz? Pewnie uważasz, że ty robisz to lepiej – odparłam, patrząc na niego. Dziwne, że wcześniej nie zauważyłam go.
Ogromnym atutem był wzrost – co najmniej dziesięć centymetrów ode mnie wyższy. Do tego krótko ostrzyżone włosy, brązowe oczy i zdumiewająco długie rzęsy. Trzeba przyznać, był przystojny. Ciało miał raczej szczupłe, bez zbędnych mięśni. I dobrze, pomyślałam, nigdy nie przepadałam za umięśnionymi kolesiami, nie wiem co inne dziewczyny w nich widzą.
Spostrzegł mój wzrok na sobie, uśmiechnął się kpiąco.
- To co, może zatańczysz ze mną? Zobaczysz, że będzie lepiej niż z tamtymi. – Zaczęła mnie denerwować jego arogancja.
- Wiesz, może później. Teraz wracam do koleżanek. – Odwróciłam się na pięcie i poszłam do stolika gdzie czekały na mnie Aneta i Natalia, nasza znajoma. Całe zajście oczywiście widziały.
- Kto to? – Współlokatorka przystąpiła do ataku.
- E... nie wiem, nie przedstawił się nawet. Trochę palant – odpowiedziałam i czekałam na wyrzuty. Nie zawiodła mnie.
- Justyna no, takie ciacho! Co chciał?
- Zatańczyć. – Gdy to usłyszała zrobiła wielkie oczy i potępieńczą minę.
- A ty go spławiłaś, głupia jesteś jak nic – stwierdziła z uśmiechem i na tym temat się skończył.
Przez resztę imprezy zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam. Gdy później tańczyłam, migał mi od czasu do czasu przed oczami, ale nie podszedł. Byłam trochę zawiedziona, co mnie samą zdziwiło. To tylko zwykły facet, wmawiałam sobie. Tyle, że coś mnie do niego ciągnęło. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co to takiego było.
Przez resztę nocy i cały kolejny dzień nie mogłam myśleć o niczym innym, jak tylko o tym chłopaku.
Był piątek, w ten weekend nie wracałam do domu rodzinnego, więc uderzyłam do Anety. Ta, poniekąd domyślając się co mną kieruje, zgodziła się, wieczorem wyszłyśmy znów.
Podchodząc do baru, rozglądałam się na wszystkie strony, nie mogłam się powstrzymać. Musiało to głupio wyglądać, bo koleżanka aż walnęła mnie łokciem. Niestety, było za późno.
- O, kogo my tu mamy, czyżbyś kogoś szukała? Na przykład mnie? – Pojawił się tuż koło mnie. I znów ten kpiący uśmieszek.
- Chciałbyś. Tak się tylko rozglądam. – Udawałam twardą, ale rumieniec wypływający na moje policzki zdradził mnie.
Tym razem uśmiech skierowany do mnie był bardziej ciepły.
Spojrzałam na niego. Był dobrze ubrany. Dżinsy i czarna koszula, przy której dwa górne guziki były rozpięte. Podobało mi się to. Pomyślałam nawet, że wygląda... seksownie. Przeszedł mnie dreszcz, i naszła nagła ochota by go dotknąć. Chcąc nie chcąc opanowałam się. Pogawędziliśmy trochę a gdy nadarzyła się wolniejsza piosenka, ponowił propozycję z poprzedniego dnia. I tym razem zgodziłam się, czekałam na to.
Może i przy wolniejszym tańcu nie poznałam jego zdolności, które tak wychwalał, ale mimo to czułam się świetnie. Na początku był między nami dystans. Jednak wystarczyła tylko chwila, a przylgnęliśmy do siebie. Było to dziwne uczucie, wcześniej nie miałam tak silnej potrzeby bliskości. Przyznaję, że bardzo dobrze się czułam w ramionach praktycznie obcego faceta! Poczułam jego oddech na szyi. Jednocześnie przeszedł mnie silny dreszcz i zesztywniałam. Ale on nie zrobił tego co myślałam. Zbliżył usta do mojego ucha.
- Tak w ogóle, to mam na imię Oskar – szepnął i cmoknął mnie.
- Justyna – odpowiedziałam równie cicho.
Nie wiem co się ze mną dzieje. Żeby aż tak mocno reagować? A to przecież nic wielkiego... Nie miałam już więcej czasu na analizowanie mojego zachowania, oderwał się ode mnie. Spojrzałam na niego zdziwiona. No tak, piosenka się skończyła. A ja chciałam jeszcze...
Widocznie nie tylko ja, bo był przy mnie praktycznie cały wieczór. I oczywiście dał popis swoimi umiejętnościami. Co on ze mną nie robił! Podrzucał, obracał... Był w tym taki męski. Rewelacyjnie się z nim tańczyło.
Było mi trochę wstyd przed Anetą, że ją zostawiłam, ale jej chyba to nie przeszkadzało. Ruszała się prawie tyle co my, trzymając się blisko. Pilnowała mnie. Byłam wdzięczna, że się o mnie troszczy.
Noc szybko się kończyła. Chwilę po piątej Aneta podeszła do mnie, mówiąc, że chce już wracać. Oskar słysząc to, zaproponował, że nas odprowadzi. Poczułam radość, że spędzę z nim trochę więcej czasu, ale nie dałam tego po sobie poznać.
Daleko do mieszkania nie mieliśmy, więc nie trwało to długo. Dodatkowo, co dziwne, po wyjściu z klubu wytworzył się między nami dziwny dystans. Nie wymieniliśmy ani jednego zdania po drodze. Dopiero gdy moja przyjaciółka weszła do klatki, zostawiając nas na chwilę samych, chłopak odezwał się:
- Bardzo fajny wieczór. – Jego ciemne oczy wpatrywały się w moje intensywnie. W jego głosie nie wyczułam kpiny, poczułam się lekko.
- Wiesz... nic nie stoi na przeszkodzie, by to powtórzyć – stwierdziłam niepewnie, odwracając wzrok.
- To na pewno, dziewczyno. – Uśmiechnął się nieznacznie i przysunął do mnie. – Podaj mi swój numer telefonu.
Kiedy już go zapisał, zbliżył się i objął mnie w pasie. Poczułam jego oddech na włosach i dreszcz oczekiwania przebiegający przez cale ciało.
- No to do zobaczenia w takim razie – szepnął i delikatnie musnął swoimi ustami moje. Chyba dostrzegł w moich oczach rozczarowanie, bo posłał mi rozbawione spojrzenie i odszedł.
A ja wróciłam do domu z szerokim uśmiechem na twarzy i przepełniającą mnie radością. Chciałam podzielić się tym z Anetą, ale ta była już pod prysznicem. Zawsze dużo czasu spędzała w łazience po powrocie z naszych wypadów. Miałam więc co najmniej pół godziny dla siebie. Przebrałam się w pidżamę i położyłam do łóżka, mimo, iż wiedziałam, że i tak nie uda mi się zasnąć. Za dużo emocji się we mnie kotłowało. Gdy pomyślałam o Oskarze, pojawiła się we mnie dziwna tęsknota. Zrozumiałam, że brakuje mi bliskości naszych ciał. Gdy w mojej głowie pojawił się obraz z dzisiejszej nocy, poczułam silny dreszcz, który sprawił, że ścisnęło mnie w podbrzuszu. Myśląc intensywnie o chłopaku, i o tym co mogłoby się wydarzyć na następnych spotkaniach, przesunęłam dłoń pomiędzy uda i zaczęłam się zaspokajać. Ilość wilgoci, która się pojawiła, zaskoczyła mnie. Byłam bardzo podniecona, niewiele trzeba mi było do spełnienia. Gdy ono nadeszło, wtuliłam głowę w poduszkę, tłumiąc jęk, by współlokatorka nic nie usłyszała. Niedługo potem zasnęłam.
Całą sobotę czekałam na telefon od Oskara. Gdy wieczorem nie zadzwonił, byłam mocno zawiedziona. Niby nic, trochę tańczyliśmy i gadaliśmy, ale miałam nadzieję, że coś z tego będzie. Aneta zostawiła mnie samą, widziała, że tego potrzebuję. W niedzielę koło południa przyszło mi na myśl, że jeśli się nie odezwie, to w poniedziałek pójdę do klubu i zaszaleję.
Jak się jednak okazało, nie musiałam. Późnym popołudniem tego samego dnia odezwał się mój telefon. Resztkami woli powstrzymywałam się by nie rzucić się na komórkę. Odebrałam dopiero po trzecim sygnale.
- Tak, słucham. – Głos mi delikatnie drżał.
- Cześć, tu Oskar. – Tak czekałam na ten głos! – Nie miałabyś może ochoty na spacer jutro po południu?
- Cześć. Hm... myślę, że tak. – Starałam się sprawiać wrażenie, że nie jestem do końca przekonana, ale raczej mi to nie wyszło.
- No to dobrze, będę po Ciebie o siedemnastej – odparł, a ja usłyszałam w jego głosie rozbawienie. No tak, przejrzał mnie.
- W takim razie do zobaczenia – powiedziałam, a po chwili rozłączyłam się. Po moim ciele rozlało się szczęście.
Noc przed upragnionym spotkaniem minęła szybko. Śniłam o Oskarze, wiem to, mimo, iż niewiele zapamiętałam. Dowodem było moje rozpalone ciało. Reagowałam na niego bardzo intensywnie. I domyślam się, co było tego powodem. Mając te dwadzieścia lat, a co za tym szło, pewnego rodzaju potrzeby, nie byłam w stanie ich odpowiednio zaspokoić. Jeszcze nigdy nie byłam z facetem w łóżku. Zabawy palcami miałam doprowadzone do perfekcji. I choć dawały ukojenie, to nie na długo. Ja już po prostu chciałam to przeżyć. Nie z pierwszym lepszym, dlatego zwlekałam. Ale czy Oskar jest tym odpowiednim? Bardzo mnie do niego ciągnęło, bardziej niż do innych, a nawet się porządnie nie całowaliśmy. Bałam się, że gdy zbliży się do mnie, to wbrew swoim przekonaniom, ulegnę mu.
Przez te rozmyślania chodziłam podenerwowana cały dzień. I chociaż gotowa do wyjścia byłam już pół godziny wcześniej, to dźwięk domofonu rozległ się w mieszkaniu punktualnie o siedemnastej.
Gdy zeszłam do niego, przywitał mnie delikatnym całusem w usta.
- Witaj, ładnie wyglądasz – powiedział, lustrując mnie od góry do dołu.
- Ty też niczego sobie – odparłam z uśmiechem. Nie bez powodu ślęczałam pół godziny przed samym tylko lustrem. – Dokąd idziemy?
- Niedaleko stąd jest bardzo przyjemne miejsce. Myślę, że ci się spodoba. – Mówiąc to objął mnie w pasie i ruszyliśmy w tylko jemu znanym kierunku.
Idąc, cały czas rozmawialiśmy. Opowiedziałam mu trochę o sobie. Gdy dowiedział się, że jestem na drugim roku ekonomii, nieco się zdziwił. Zapytany o to stwierdził, że wyglądam na młodszą i zastanawiał się czy ja aby na pewno już studiuję. Rozbawiło mnie to.
On z kolei już czwarty rok studiuje informatykę. Musi mieć sporo w głowie, pomyślałam, dla mnie to czarna magia.
Gadaliśmy tak przez długi czas, szliśmy już około godziny. Nareszcie jednak, dotarliśmy na miejsce. A był nim park. Wyglądał pięknie o tej porze roku, wszędzie leżało mnóstwo żółto – czerwonych liści. Jak obrazek w bajce dla dzieci.
Chłopak poprowadził mnie wąską alejką do momentu, gdy przed moimi oczami ukazał się staw. Był niewielki, ale wyglądał bardzo malowniczo pośród tylu gęstych drzew. Aż dziwne, że nigdy wcześniej tu nie dotarłam, mimo, że mieszkam w tym mieście ponad rok.
Oskar stał przy mnie, dając mi chwilę bym mogła nacieszyć się tym widokiem, by za moment dalej mnie poprowadzić do ustawionej nieopodal ławki. Usiedliśmy, a ja delikatnie przytuliłam się do niego. Zaczęło robić się chłodno. Zdając sobie z tego sprawę, objął i przycisnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Poczułam ciepło bijące od jego ciała.
- Dziwnie się przy tobie czuję – zaczął. Nie wiedziałam o co mu chodzi, uniosłam brwi w geście zapytania.
- Wszystko jest bardziej intensywne. A ty działasz na mnie w pewien specyficzny sposób. Sam nie wiem jak to opisać... - Zamyślił się, spoglądając daleko przed siebie.
- Poniekąd rozumiem co masz na myśli. Ja również inaczej się czuję przy tobie – powiedziałam patrząc w ziemię. Na policzkach poczułam rozlewające się ciepło.
Kątem oka zauważyłam, że spogląda na mnie zdziwiony. Uniósł moją głowę tak, bym musiała spojrzeć mu w oczy. A zaraz potem mnie pocałował. Nie było tak, jak poprzednio. Tym razem czułam żar i pewność w jego poczynaniach. Z równie wielkim zapałem oddałam pocałunek. W jednej chwili zrobiło mi się bardzo gorąco. Przylgnęłam do niego jeszcze mocniej. Jedną rękę wplótł w moje włosy a drugą położył na kolanie i zaczął przesuwać w górę. Gdy po chwili, która równie dobrze mogła być godziną, poczułam jak próbuje się dostać pod kurtkę, odsunęłam się.
Spojrzał na mnie zdziwiony, ale zaraz potem oprzytomniał.
- Trochę się zagalopowałem chyba. – Spojrzał na mnie ciekawym wzrokiem. – Chodź, odprowadzę cię. Zaczyna się robić późno. Chyba, że chcesz zobaczyć gdzie mieszkam – dodał z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie, dziękuje. Może innym razem – odparłam i wytknęłam mu język jak małe dziecko. Poczułam się głupio.
A on tylko zachichotał, wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w drogę powrotną.