Wataha (I)

23 września 2017

Szacowany czas lektury: 22 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Witam to moje pierwsze opowiadanie. Będzie się składało z kilku mniej więcej równych części. W opowiadaniach będzie mało erotyki a więcej przemocy. Na starcie wcale nie będzie seksu więc jeśli tylko tego szukasz to nie w tym cyklu.

Tessa była przemarznięta i głodna. Jesień była już w pełni, dni były coraz krótsze a noce coraz zimniejsze. Jej cienka kurtka którą zdobyła w sklepie armii zbawienia nie starczała już na obecne temperatury. Ponadto miała ostatnio słabsze dni w zbieraniu surowców wtórnych i kolejkach na posiłki. Wzrosła konkurencja przy punktach rozdawnictwa darmowych posiłków i najsłabsi spychani na koniec kolejek często nie doczekali się niczego.

Tess zaś była słabsza mimo że kończyła wkrótce 18 lat, ostatnie lata słabego żywienia i złych warunków nie pozwoliły jej wyrosnąć zbyt okazale. Osiągnęła tylko marne 158 centymetrów była szczupła i słaba, jej czekoladowa skóra była ostatnio bledsza z braku dobrych i ciepłych posiłków a kasztanowe kręcone włosy straciły swój blask. Tylko jej zielone oczy pozostały wciąż żywe i uparte. Nie poddała się kiedy ojciec alkoholik wyrzucił ją z domu w wieku 14 lat, ani kiedy trafiła do kolejnych rodzin zastępczych z piekła rodem.

Szybko nauczyła się że starsi i silniejsi nie pomagają słabszym, tak jak policjanci i urzędnicy którzy ignorowali jej prośby o pomoc i tylko pilnowali by odstawić ją z powrotem do piekła z którego co rusz uciekała.

W kieszeni miała tylko trzy dolary i dwadzieścia pięć centów co nie starczyło by na zaspokojenie najpilniejszych potrzeb ale mimo to opuściła swoją kryjówkę by udać się do najbliższego marketu. Może uda jej się znaleźć coś w dziale z przecenioną żywnością albo wyżebrać coś przeterminowanego od pracowników, czasem się udawało.

Najpierw jednak czekała ją dłuższa wędrówka, bo do najbliższych sklepów było daleko. Po tym jak rok temu uciekła od ostatniej rodzinki której nowy tatko próbował się do niej dobierać, żyła całkowicie na swój rachunek. Znalazła kryjówkę w starej dzielnicy magazynów na obrzeżach miasta. O ile część starych budynków odremontowano i nowy właściciel całego terenu wykorzystał je na nowo, o tyle na samym skraju pozostały opuszczone magazyny. W jednym z nich udało jej się odkryć starą kanciapę zapewne jakiegoś brygadzisty, z łóżkiem polowym i wciąż działającą siecią elektryczną i światłem.

To był jak los na loterii po tygodniach spania na ulicy w kartonie, taki mały uśmiech losu. Do noclegowni nie mogła iść bo była nieletnia i trafiła by znowu w łapy jakiegoś oblecha. Teraz zaś miała gdzie spać zagotować wodę w starym czajniku z wysypiska który znalazła i który udało jej się naprawić. Więcej mogła teraz nawet zbierać te wszystkie książki które znajdowała na śmietnikach.

O ile makulatura przynosiła jej jakieś pieniądze o tyle często nie mogła się zmusić do pozbycia się książek które znajdowała. Zapewniały jej wgląd w zupełnie inne bajkowe światy. Czy to fantasy czy też zwykłe romansidła albo szpiegowskie intrygi. Tessa pochłaniała je wszystkie i kiedyś nawet wykosztowała się oszczędzając na posiłkach na założenie konta w miejskiej bibliotece były to pieniądze których nigdy potem nie żałowała nawet gdy szła spać głodna.

Przed nią wciąż jednak trzy kilometry drogi w tę i z powrotem w jej wyprawie po jedzenie. Będzie także musiał ominąć budkę strażników i przedostać się przez ogrodzenie. Pracował tam starszy strażnik który wydawał się nawet miły i chyba domyślił się że ona pomieszkuje na pilnowanym terenie, gdyż zawsze po jego służbie mogła znaleźć na widoku kilka pozostawionych przez niego kanapek. Mimo że o mało się wtedy nie popłakała z radości nie odważyła się nigdy do niego podejść i podziękować. Bała się że to wszystko tylko sposób by się do niej zbliżyć i wykorzystać ja tak jak każdy kto pojawił się w jej życiu.

Ponadto dla odmiany pracował tam też młody w miarę nawet przystojny strażnik ale piękno zewnętrzne maskowało tylko okropny charakter człowieka. Kiedyś o mało nie przyłapał jej przemykaniu pod ogrodzeniem, ale kiedy na nią trafił nawiązał nawet przyjacielską pogawędkę. Zalewał ją całą rzeką pytań a ona odpowiadała tylko monosylabami starając się pozostać w bezpiecznej odległości od niego. Kiedy jednak zorientował się mniej więcej że jest w kiepskiej sytuacji życiowej jego oczy zmieniły wyraz. Już nie był tak miły a stał się zimny i wyrachowany, dalej starał się wyciągnąć od niej ja najwięcej informacji. Kiedy zaś Tessa rozpoczęła taktyczny odwrót rzucił bombę że jeśli ona będzie miła dla niego i pójdą miło spędzić czas w jego budce strażniczej to może się to jej opłacić.

Wtedy też dała dyla, nie ścigał jej ale patrzył za nią i uśmiechał się drapieżnie, tak że potem przez kilka dni śniły się jej znowu koszmary o tym oblechu ojczymie który się do niej dobierał. Tessa instynktownie czuła że obaj są siebie warci i od tamtej pory jeszcze bardziej uważała przy wymykaniu się z terenu magazynów.

Teraz jednak skupiła się na drodze szła nad brzegiem rzeki i musiała uważać, mało by brakowało gdyby przez swoją gapowatość miała się jeszcze wykąpać w zimniej wodzie.

Jednak kiedy zbliżyła się do najbliższego miastu starego magazynu usłyszała dźwięk silnika samochodów. Bojąc się że zaraz ktoś wyjedzie zza magazynu i odkryje ją na prywatnym terenie dała nura w stare kartony i drewniane skrzynki porzucone przy ścianie magazynu. Nie najlepsza kryjówka ale jedyna jaką miała w zasięgu ponadto szpary między skrzynkami pozwalały jej w miarę obserwować co się dzieje na małym placu pomiędzy rzeką a magazynami.

Działo zaś się nie mało na plac wjechało kilka potężnych czarnych SUV-ów. Ustawiły się tak by dobrze oświetlić cały plac ale na szczęście żadne światła nie kierowały się w jej stronę. Potem z samochodów kolejno zaczęli wychodzić potężnie zbudowani mężczyźni. Każdy był wysoki i potężnie zbudowany. Mieli szerokie klaty krótkie włosy i twarde wyrazy twarzy. Tess mimowolnie przełknęła, poczuła się jak by trafiła na zlot miejskich rodzin mafijnych ale zaraz sklęła się w duchu że wyobraża sobie za dużo. Na pewno istniało logiczne wyjaśnienie ich obecności po zmroku w opuszczonym segmencie dzielnicy magazynowej. Jak na przykład, że są to robotnicy którzy będą remontować nowy magazyn. Nawet gdy powtarzała to w duchu nie wierzyła w to ani przez chwilę.

-W co ja się wpakowałam- wyszeptała do siebie i kolejny raz przełknęła nerwowo

Miała złe przeczucia co do tego które zaraz się też potwierdziły kiedy kolejna para potężnych mafioso wyciągnęła jednego mężczyznę z samochodu i twardo trzymała go między sobą mimo że się wyrywał. Potem przez chwilę jego wzrok spotkał jej i była pewna że ją zauważył bo ze zdziwienia aż przestał się wyrywać nie zdążył jednak nic zrobić gdyż po chwili przed nim stanął prawdopodobnie przywódca gangu.

Tessa aż wstrzymała oddech gdy lepiej się przyjrzała domniemanemu przywódcy. Blond włosy silna linia szczęki i mroczne spojrzenie, był równie wysoki i barczysty jak pozostali ale po sposobie w jaki chodził i się zachowywał widać było że jest tutaj szefem pomimo że nie miał zapewne więcej niż 23-25 lat. Mimo że z daleka nie widziała doskonale, nowy wydawał się jej przystojny, zapewne marzenie nie jednej nastolatki. Znając życie w szkole był pewnie kapitanem jakiejś drużyny.

Nie słyszała wymiany zdań na placu z powodu hulającego wiatru ale mogła się domyślić że to nie przyjacielska pogawędka. Jednakże nawet w najgorsze koszmary nie przygotowały ją na to czego została świadkiem.

Maksymilian Robert Warleader kolejny raz przeklął złośliwy los. Jego ojciec i dwóch starszych braci Thomas i Richard oraz kilku wojowników poleciało do Seattle wykonać wyrok rady na przywódcy watahy Blackwater. Co sprawiło że on został na ten czas nominalnym alfą watahy Warleader jednego z najsilniejszych w stanach. Szkolił się na alfę całe życie ale jako trzeci syn nie spodziewał się ze naprawdę kiedyś będzie musiał stanąć na wysokości zadania.

Samo rządzenie nie było by takie złe kilka tygodni bycia alfą mogło się okazać też ciekawym doświadczeniem, wtedy jednak pech dał o sobie znać. Jak tylko jego ojciec zlikwidował przestępce w stadzie blackwater i przystąpił do długotrwałej reorganizacji watahy, w okolicy popełniono morderstwo. Władze przyjęły przypuszczenie że to jakiś szaleniec zmasakrował parę biwakowiczów w pobliskim lesie, ale oni znali prawdę.

Dziki wilkołak dopadł dwoje samotnych ludzi, najpierw zabił mężczyznę a potem zgwałcił i zamordował jego żonę. Wszystko to na terenie jego watahy. Sam osobiście przybył na miejsce i badał ze swoimi sprawę. Szybko też wpadli na trop zwyrodnialca. Dopadli wciąż ubabranego ludzką krwią, spuścili mu wtedy tęgie lanie i związanego zabrali ze sobą. Max musiał o wszystkim powiadomić ojca co bardzo mu się nie podobało. Pierwszy raz samodzielnie rządził watahą i od razu taka katastrofa na ich terytorium.

Trzeba też było powiadomić dojścia w rządzie federalnym by wiedzieli że sprawa dotyczyła wilkołaków i że została już załatwiona a problem wyeliminowany. Bo o ile rząd wiedział o istnieniu wilkołaków jak i innych mitycznych stworzeń wcale nie był zainteresowany ujawnianiem ich obecności tak jak i oni. Rząd i mityczni nawiązali nić porozumienia i współpracy wyświadczając sobie przysługi a reszta społeczeństwa pozostawała w błogiej nieświadomości.

Teraz jednak westchnął zrezygnowały i wysiadł z auta w zimne objęcia wiatru. Czekała go teraz największa próba. Wykonanie wyroku na dzikim a karą za jego zbrodnie była śmierć. Nigdy jeszcze nie zabił innego zmiennego ale pozycja którą zajmował pociągała za sobą nie tylko przyjemności ale też ciężkie obowiązki. Ponadto po tym co widział na tamtej polanie nie było mowy żeby puścić zwyrodniałego dzikiego wolno. Wziął więc kilka głębszych oddechów i przygotował się do tego co będzie musiał zaraz zrobić.

Jego dwóch przyjaciół Terry i Martin wywlokło szarpiącego się ale i dobrze związanego dzikiego z ostatniego SUV-a, tamten szarpał się dziko. Max zacisnął zęby ze złości. Dziki nie wykazał cały czas ani grama skruchy i zachowywał się jak totalny świr. Pozbycie się go tylko przysłuży się jego watasze i całemu społeczeństwu.

-Jimmy Davis, zebraliśmy się tutaj by osądzić twoje zbrodnie i wydać wyrok.

-Nie masz prawa by mnie sądzić piesku- odwarknął tamten po czym splunął mu pod nogi.

-Ależ mam. Jako pełniący obowiązki alfy watahy Warleader i przedstawiciel rady zmiennych wydam wyrok za zbrodnie jakie popełniłeś. Jednakże jako że rada kieruje się sprawiedliwością pozwolę ci wygłosić mowę obroną zanim wydam ostateczny wyrok.

-Też mi rada banda staruchów co pogubili i futro i zęby. Zaś ty i twoja wataha to banda domowych piesków goniących swoje własne ogony a nie prawdziwych łowców jak ja i mnie podobni. Pozwalacie by ludzie wchodzili wam na głowy i dyktowali warunki kiedy my powinniśmy chodzić na co dzień w naszych prawdziwych skórach kiedy on przybędzie wszyscy pożałujecie-niemalże wypluł ostatnie słowa dziki

-Jaki on? Kogo miałeś na myśli?-zapytał z boku Terry

-Wielkiego łowce szczeniaku ale tacy jak ty nie rozumieją

Max prychnął wielki łowca jak dla niego wielka bujda dla nich liczyła się tylko Pani księżyca i Bóg łowu. Nie wierzyli zaś w żadne pół mityczne bujdy o nieśmiertelnym pierwszym wilku który zapoczątkował ich rasę.

-Nie ważne przybędzie czy nie ty tego już nie doczekasz zbrodniarzu, Jakieś ostatnie słowa?- zapytał po czym wyciągnął berettę 9mm z kabury gotowy załatwić nieprzyjemną sprawę od razu.

-Tak mam ostatnie słowo. Żądam na mocy naszego prawa by egzekucji dokonano zgodnie z obyczajem.

Dłoń Maxa zamarła w pół ruchu po tym żądaniu, przez chwilę zastanawiał się czy pójść na to ale uznał że zmienny ma prawo do tego jak i jego obowiązkiem jest szanować stare tradycje ich rasy. Chodziło zaś o to że dziki żądał by zabił go zmienny w skórze albo co najmniej w formie hybrydy. Było to bardzo stare prawo ale nigdy nie zostało zarzucone mimo że stosowano je w tych czasach bardzo rzadko. No cóż jednak zawsze gdzieś znajdą się tradycjonaliści.

-Dobrze zginiesz z mojej ręki w formie pośredniej-po czym dodał widząc że tamten chce protestować zapewne żądając pełnej zmiany- Nawet nie próbuj żądać więcej, za swoje zbrodnie nie zasłużyłeś na honor by zabił cię zmienny w pełnej formie. Max przygotował się rozbierając się do spodni, gdyż podczas przemiany połowicznej górna część ciała zmienia się bardziej od dolnej a nie chciał uszkodzić sobie ubrania albo ubabrać go krwią tego degenerata.

Tessa wciąż obserwowała wydarzenia na placu, mimo że nie słyszała o czym rozmawia przywódca z więźniem wiedziała że nie jest to miła pogawędka. Cały czas bała czy więzień nie zdradzi że się tu schowała ale jak na razie nic takiego nie nastąpiło. Tess nie chciała zostać odkryta, po tym co już widziała chyba naprawdę trafiła na jakieś zebranie gangsterów. Zaś jak wszyscy wiedzą gangsterzy nie zostawiają świadków. Dlatego starała się nawet nie drgnąć w swojej kryjówce ale nie mogła też oderwać wzroku od tego co działo się przed nią mimo że zdawała sobie sprawę że pojmany mężczyzna zaraz zginie w gangsterskiej egzekucji.

To co jednak się wydarzyło przeszło jej najdziksze fantazje. Młody szef w pewnym momencie zaczął się rozbierać, po kurtce i bluzie zrzucił też podkoszulek i buty zostają tylko w spodniach. Mimo grozy sytuacji i Tessa nie mogła nie zauważyć w jak dobrej formie jest przystojny szef gangsterów. Miał szerokie ramiona idealną cerę i pełny sześciopak na brzuchu. Przez głowę przeszło jej przypuszczenie że może pan „przystojny” siedział już w kiciu co tłumaczyło by formę w jakiej się znajdował. Większość byłych skazańców była przypakowana. Gdy dobrze przyjrzała się pozostałym to wychodziło że wszyscy obecni na placu wyglądali jakby większość dnia spędzali na siłowniach.

Jednak wszystkie te myśli uleciały z jej głowy gdy „przystojniak” zaczął się zmieniać. Tessę zatkało w jednej chwili stał tam normalny człowiek ale w następnej wszystko zaczęło się zmieniać. Jego ramiona i klatka piersiowa jeszcze bardziej urosła i mięśnie się napięły, Jego ręce przed chwilą miały jeszcze normalne palce teraz na ich miejscu znajdowały się szpony bestii z koszmarów. Najbardziej jednak zmieniła mu się twarz jego włosy się wydłużyły tak samo jak cała twarz wyglądało to jak by w połowie stał się dziką bestią a w połowie istotą ludzką. W ust wystawały zwierzęce kły a oczy zaczęły świecić wewnętrznym blaskiem. Do jej głowy napłynęło jedno słowo. Wilkołak. Wyświechtany potwór z legend filmów i książek stał przed nią w pełnej krasie. Dawniej uśmiechała się z politowaniem czytając różne współczesne wersje wilkołaków zwłaszcza z literatury młodzieżowej, teraz jednak daleko było jej do śmiechu.

Tessa zatkała sobie usta z całej siły by nie krzyczeć. W jednej chwili z sytuacji złej ale nie niemożliwej zanurzyła się w świecie szaleństwa i legend. Jej umysł krzyczał że to co widzi to nieprawda, że może z głodu i osłabienia widzi rzeczy których nie ma. Jednak nie mogła siebie samej do tego przekonać gdy przed nią stał żywy okaz wilkołaka.

Dalsze wydarzenia były jeszcze gorsze. Jeden z trzymających więźnia złapał go za włosy i podniósł mu głowę po czym bestia machnęła łapą i w jednej chwili wyrwała mężczyźnie większość gardła. Na ziemię z rozerwanych żył i tętnic buchnęła lepka krew która zaczęła parować na zimnym powietrzu. Ciało mężczyzny kilka razy rzuciło się w uścisku trzymających go mężczyzn, po czym opadło bezwładnie gdy wyciekło z niego życie.

Tessa z całej siły zaciskała dłonie na ustach aż pobielały jej kostki i bezgłośnie krzyczała z przerażenia z oczy płynęły jej łzy grozy. Siedziała w swojej kryjówce całkiem nie ruchomo bojąc się nawet oddychać głębiej by nie zwrócić na siebie uwagi bestii. W duchu modliła się by potwory sobie poszły i nie zauważyły jej tak samo gdy miała pięć lat i chowała się przed potworami z szafy pod kołdrą.

Tylko że teraz nie było kołdry ani uspokajającego głosu matki czy starszego brata z czasów kiedy jeszcze stanowili rodzinę to wszystko zniknęło. Tak jaj jej przeświadczenie że na świecie nie ma potworów poza tymi w ludzkiej skórze. Teraz okazało się że i prawdziwe straszne potwory z dziecięcych koszmarów istnieją. Tessa cały czas bezgłośnie szlochała w swojej kryjówce gdy opuściło ją szczęście tak jak zawsze.

Nagle z ze sterty gazet obok której przykucnęła wyprysnął duży szczur straszliwie popiskując. Tessa rzuciła się do tyły z zaskoczenia robiąc trochę hałasu wśród wpółprzegniłych palet i skrzynek za jej plecami. O ile normalnie nie bała się gryzoni gdyż mieszkając na ulicach już się do nich przyzwyczaiła o tyle będą w stanie najwyższej paniki i strachu szczur złapał ją z zaskoczenia dlatego zareagowała gwałtownie. Gdy już wylądowała na tyłku i jako tako się opanowała z twarzy odpłynęła jej cała krew. Rzucając się do tyłu wystawiła się częściowo na widok bestii na placu która instynktownie obróciła głowę w kierunku hałasu. Teraz zaś zielone ślepia wilkołaka wwiercały się w nią i chyba tylko z powodu najwyższego zaskoczenia bestia zapewne nie ruszyła jeszcze do ataku. W jednej chwili Tess podjęła desperacją decyzję. Z okrzykiem strachy rzuciła się do ucieczki.

Wykonał wyrok ale wcale nie czół się z tym co zrobił dobrze. Mimo że dziki zasłużył na to co go spotkało, pozbawienie życia inteligentnej istoty było zupełnie czymś innym niż polowanie na zwierzynę ze sforą. Max starał się tego nie okazać przed innymi ale w środku czół do siebie odrazę i strach. Odrazę że zabił innego zmiennego i strach ze przyszło mu to tak łatwo. Alfa jednak nie może okazywać słabości, zawsze musi wykonać nałożone wyroki i być przykładem dla innych.

Max właśnie starał się dojść do ładu ze sobą gdy jego wilkołacki słuch wyłapał drobny hałas z prawej strony w okolicy kupy śmieci opierającej się o ścianę jednego ze starych magazynów. Gdy pobieżnie przeszukiwał to miejsce szukając potencjalnego zagrożenia cały napięty i gotowy do walki ujrzał ją. W stercie starych skrzyń i kartonów siedziała ludzka dziewczyna. Była drobna ubrana w letnią krzykliwą kurtkę i stare dżinsy miała czekoladową skórę i najbardziej intensywne zielone oczy jakie widział. Oczy które były wypełnione strachem i odrazą. Do niego. Uświadomił sobie. Ona wszystko widział jak zmieniał się, jak zabił człowieka. Siedziała tam trzęsąc się ze strachu i odrazy do niego.

Max zaklął w duchu. Z jednej katastrofy wylądował w kolejnej. Teraz po szalonym dzikim będzie miał ludzką dziewczynę na głowie i tajemnicę zmiennych. Ojciec nie będzie zadowolony tym bardziej rada. Ich istnienie to największa tajemnica nie tylko ich ale i rządu. Teraz zaś poznała ją jakaś smarkula. Zastanawiał się dlaczego nikt jej nie wyczuł mieli przecież doskonały węch i słuch. Od razu się jednak zreflektował wszyscy byli skupieni na egzekucji i wiatr wiał w złą stronę by poczuć jej zapach ponadto ten sam wiatr powodował zbyt wiele hałasu. Znowu dał znać o sobie niewiarygodny pech, tego dni nic nie szło dobrze więc dlaczego miało by się tak zakończyć.

Max westchnął w duchu, mógł zrobić tylko jedno. Będzie musiał ją złapać i powiadomić radę. Już miał wydać rozkazy swoim ludziom gdy dziewczyna wydała z siebie przerażony okrzyk i rzuciła się do ucieczki Jego ludzie dopiero teraz zdali sobie sprawę że byli obserwowani. Większość zamarła z zaskoczenia. Max zaczął wydawać rozkazy zmienionym przez transformację głosem

-Wy -skazał zmiennych po lewej do samochodów, obstawcie wyjścia z terenu magazynów, jeśli jakimś cudem nam się wymknie nie ma prawa wydostać się poza teren magazynów macie brać ją żywcem. Reszta za mną chcę ją żywą. -podkreślił ostatni rozkaż po czym rzucił się w pogoń używając swoich wyostrzonych zmysłów.

Mimo że dali jej kilka cennych zdawało by się sekund przewagi, on i jego ludzie weszli jej na ogon prawie natychmiast. Pożerali dystans z zatrważającą prędkością i wydawało się że jego rozkazy były zbędnym zabezpieczeniem. Wtedy jednak ścigana rzuciła się do małej dziury w ścianie magazynu. Max przyśpieszył i rzucił się w jej stronę gdy dziewczyna znikała już cała w wąskiej szczelinie za małej dla niego i jego ludzi. Jego pazurzasta dłoń o milimetry minęła jej stopę która zniknęła w mroku i Max zaklął z całej siły, teraz będą musieli dostać się do środka.

-Wy czterej stańcie na narożnikach magazynu , jeśli spróbuje się z niego wydostać macie ją pojmać- wy warczał rozkaz- Reszta szukać wejścia musimy się dostać do środka.

-Ja wiem jak możemy się tam dostać szybko- odparł Martin, po czym podszedł do ściany magazynu popukał w nią po czym uśmiechnął się przebiegle- muszę się tylko zmienić i zaraz zrobię nam wejście.

Jego przyjaciel był jednym z największych zmiennych jakich znał Max, prawie dorównywał Niedzwiedziołakom i choć znali się od dziecka nie miał pojęcia na jaki pomysł wpadł Martin. Ten zaś zrzucił ubranie odszedł kilka kroków i przemienił się w Hybrydę skrzyżował ręce osłaniając głowę i ruszył z całej siły w stronę szczeliny w ścianie. W tej chwili Maxa i resztę olśniło co zamierza zrobić Martin i niektórzy z nim włącznie ruszyli nawet by go zatrzymać ale nie zdążyli. Martin z potworną siłą wbił się w ścianę starego magazynu i z strasznym hałasem oraz sypiącym się gruzem przebił na drugą stronę. Z jednej strony miał ochotę skląć przyjaciela za głupotę z drugiej nie mógł wyjść z podziwu że mu się udało. W głębi magazynu widział ściganą która aż z wrażenia zatrzymała się w pół drogi, szybko jednak się opanowała i podjęła dalszą ucieczkę. Dwa inne wilkołaki pomogły Martinowi wygrzebać się z gruzu i lekko zataczającemu się pomogli usiąść pod ścianą magazynu

-Dobra robota stary, choć jesteś szalony- rzucił ze śmiechem Max po czym ruszył za uciekinierką.

W jego żyłach zaczynała buzować ekscytacja z polowania. Co było stanowczo złym znakiem. Max nie chciał skrzywdzić drobnej dziewczyny ale jeśli on albo ktoś z jego sfory za bardzo się podnieci polowaniem może powstać problem. Dobre było to że na razie tylko on i Martin częściowo się przemienili reszta powinna mieć lepszą samokontrolę nad swoją zwierzęcą częścią.

Tess krzyknęła ze zgrozy gdy w ostatniej chwili wilkołak o mało nie złapał jej nogi i zwalił się ciężko po drugiej stronie magazynu. Odczołgała się od wejścia i ciężko dyszała po biegu który właśnie odbyła. Chyba nigdy w życiu nie biegła tak szybko jak przed chwilą, a teraz ledwie łapała oddech. Nie była w formie a braki w jedzeniu nie pomagały w tej sytuacji. Szybko się pozbierała i pobiegła rozglądając się za wyjściem. Jeśli ten magazynu przypominał jej kryjówkę to boczne wyjście dla pracowników powinno znajdować się po drugiej stronie budynku. Była już w połowie gdy za sobą usłyszała potworny hałas i odwróciła się by zobaczyć co się stało.

W miejscu w którym poprzednio była szpara przez którą dostała się do środka ziała teraz wielka dziura a w gruzie na ziemi leżał wilkołak który właśnie się otrząsał, a przez otwór do środka wchodzili następni. Łzy znowu puściły się z jej oczu, przez chwilę miała nadzieję że kupiła sobie czas i szansę na wydostanie się z tego koszmaru ale właśnie znalazła się w nim z powrotem. Gdy do magazynu wszedł przywódca potworów Tess w końcu zmusiła skamieniałe ciało do biegu. Ruszyła jednak nie do drzwi a do bliższej ściany magazynu i do drabinki która prowadziła na wyższe piętra.

Na szczycie powinien być szyb wentylacyjny w którym jej drobne ciało mogło się zmieścić. Co się tyczy potworów to nie było szans by się wcisnęli. Zaś szybem powinno się jej udać wydostać na zewnątrz i do miasta do ludzi, może uda jej się uzyskać pomoc cokolwiek. Może nawet wrócić do sierocińca czy rodziny zastępczej ale chce żyć.

Zaczęła się wspinać gdy tylko dotarła do drabinki, kontem oka też zauważyła ze przywódca wilkołaków nie daje za wygraną i pożera dystans jaki ich dzielił błyskawicznie. Tess krzyknęła ze strachu i podwoiła wysiłki w wspinaniu ale mimo to gdy ona była w połowie, przywódca wilkołaków dopadł drabinki i nawet nie zwolnił do wspinania używał samych umięśnionych rąk nawet nie używając nóg i zbliżał się szybko. Tess o mało nie spanikowała wtedy ale w ostatniej chwili wpadła na desperacki pomysł. Z całej siły złapała się szczebla i nie wchodząc wyżej dociągnąwszy nogi na wyższe szczeble i napięła się gotowa do desperackiego ruchu.

Gdy blond włosy wilkołak był dosłownie o kilka centymetrów od jej stóp, Tess z całej siły rzuciła się nogami w dół celując w jego twarz. Tak tym zaskoczyła bestię że jej plan się powiódł. Z obu nóg trafiła przywódce wilkołaków prosto w nos wyrywając mu z gardła okrzyk bólu i wściekłości oraz posyłając go na dół. Przed rozpłaszczeniem się na ziemi uchroniły go dwaj ludzie którzy złapali go w ostatniej chwili zanim wyrżnął z impetem w ziemię dodatkowo kupując jej cenne sekundy.

Tego już jednak Tess nie widziała bo sama nie traciła czasu tylko z całej siły wspinała się dalej. Na górze znów dopisało jej szczęście bo przy szybie wentylacyjnym brakowało kratki zasłaniającej. Ponadto szyb znajdował się dokładnie tam gdzie szyb w magazynie z jej kryjówką więc zapewne sam układ budynku był taki sam. Dopadła wejścia i ledwo się w nie wcisnęła gdy na górę dotarł pierwszy ścigający. Ledwie zdążyła przeczołgać wystarczająco by wydostać się poza zasię rąk które sięgały w głąb szybu. Sama ledwie miała miejsce na jakikolwiek ruch więc nie było mowy aby wilkołaki zdołały wcisnąć się za nią.

Tessa nie spoczywała na laurach z całej siły jaką miała w swoim osłabionym ciele poruszała się do przodu zdobywając dystans nad ścigającymi. Jej cel wyjście wentylacyjne nad schodami przeciwpożarowymi na zewnątrz budynku nie był zbyt daleko. Po dwudziestu metrach za pierwszym zakrętem dostrzegła swój cel. Wyście było zasłonięte kratką ale z daleka widać było że jest ona przerdzewiała i zapewne da radę się wydostać i rzeczywiście po kilku próbach kratka odpadła a Tess wydostała się na zewnątrz w objęcia zimnego wiatru.

Nie tracąc czasu dopadła drabinek i rozpoczęła schodzenie na dół, gdyż zdawała sobie sprawę że w każdej chwili ścigające ją potwory mogą zdecydować się na otoczenie magazynu albo znów ją znaleźć. Była już na ostatniej drabince jakieś pięć metrów nad ziemią kiedy kolejny raz opuściło ją szczęście. Stara nie konserwowana drabinka odpadła od mocowania i Tessa runęła wraz z nią na dół.

Krzyknęła ze strachu i starała się skulić jak najbardziej przed upadkiem, ale i tak potężnie wyrżnęła lewym bokiem i potylicą w betonową powierzchnię. Z ust wyrwał jej się kolejny okrzyk tym razem powodu potwornego bólu, przy upadku też usłyszała chrupnięcie. Gdy tylko trochę opanowała ból, pomacała się po boku wywołując od razu koleją falę ostrego bólu. Co gorsza klatka piersiowa bolała ją także podczas oddychania znak że najpewniej złamała żebro. Mimo mgły bólu przykrywającej umysł, Tess wciąż pamiętała o ucieczce. Już miała ruszać i kontynuować ją gdy na ramieniu poczuła obcą dłoń która zacisnęła się z siłą imadła i usłyszała gardłowy głos.

-No to mam cię rybeńko

Przerażenie o mało jej nie sparaliżowało, nie poddała się jednak odwróciła się szybko do wysokiego napastnika i z całej siły ignorując bój w boku wyprowadziła kopniaka w kroczę wilkołaka. Trafiając bezbłędnie. Napastnik zgiął się w pół a z gardła wydarł mu się gardłowy charkot bólu. Puścił też jej ramię dając jej szansę na ucieczkę.

Jednakże została ona całkowicie daremna bo z za pleców pierwszego napastnika wyszedł drugi całkiem sprawny, a za swoimi plecami usłyszała kroki kolejnych dwóch wilkołaków. Przerażona i zrezygnowana objęła się ramionami i cofała powoli starając się obserwować naraz wszystkich rosłych mężczyzn i nie poddawać desperacji ale tym razem nie miała już szansy. Wkrótce była już otoczona i Tess nie kryła już łez które ciurkiem leciały jej po twarzy tak że ledwie była w stanie widzieć twarze napastników.

Wkrótce do ich grona dołączyli kolejni z jasnowłosym przywódcą który wcześniej brutalnie zamordował schwytanego człowieka. Teraz wyglądał na wściekłego a po twarzy wciąż spływała mu krew ze złamanego i spuchniętego nosa. Zastanawiała się czy teraz tak samo zamorduję i ją i nawet modliła się w duchu że jeśli już mają ją mordować to żeby nie męczyli jej niepotrzebnie.

Ten tekst odnotował 12,332 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.93/10 (17 głosy oddane)

Komentarze (3)

0
0
Sugeruję poprawić błędy, przynajmniej ortograficzne..
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Autor nienawidzi przecinków🙂
Natomiast sam tekst ma potencjał, ale forma jego przeciętna.
Unikamy nadużywania czasownika "być" ponieważ w opowiadaniach źle on wygląda. Tutaj już w pierwszej linijce doliczyłem się potrójnego zastosowania... Coś takiego jak "bo" nie ma prawa występować w tekście aspirującym do miana literackiego ...
Poza tym Cyfry zapisujemy słownie...

Na razie nie głosuję za opuszczeniem tekstu poczekalni.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Będzie kontynuacja? Chętnie poznam dalsze losy Tessy i Maxa. Tekst wciągający, a to moim zdaniem najważniejsze. Mam nadzieje ze wrócisz do tej historii
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.