W objęciach potwora

29 września 2015

Szacowany czas lektury: 9 min

Fanfik do jednego z moich ulubionych serii fantasy - "Claymore", napisany kiedyś na zamówienie.

Jasnowłosa Claire szła przed podziemny korytarz, skradając się cicho, niczym kot szukający ofiary. Mniej więcej tak właśnie zresztą było. Demon, który gdzieś tu się czaił, zabił już kilkunastu mieszkańców okolicznego miasteczka. Wśród jego ofiar nie zabrakło, jak zwykle, kilku głupców, którzy myśleli, że sami sobie poradzą z eliminacją potwora. Wydawało im się, że wyjdzie to taniej niż wynajęcie Claymore. No i się doigrali. Teraz miasteczko było uboższe nie tylko o kilkunastu mieszkańców, ale i o pieniądze, które i tak trzeba było zapłacić za jej wynajęcie. Claire nie mogła nadziwić się głupocie niektórych. Wysyłać jakichś podrostków z kijami i pałami przeciwko najprawdziwszym Yoma. To się musiało tak skończyć.

Zwykle w takich miejscach śmierdziało. Tutaj jednak nie było czuć zapachu rozkładających się zwłok, nie było śladów zakrzepłej krwi, nie było też i szczurów, przemykających się ukradkiem i liczących na pożywienie się na tym, co pozostało. Ale była pewna, że to właśnie tu. Nie miała wątpliwości. Szła naprzód, z wyciągniętym mieczem. Idąc tak, wkroczyła w końcu do obszernej sali. Coś poczuła. Zaraz potem usłyszała śmiech. Podniosła wzrok. Blask kilku lamp, które oświetlały wnętrze pozwalał w miarę dokładnie przyjrzeć się śmiejącej. Na kamiennej półce, niedaleko, ale wysoko, siedziała młoda, zgrabna kobieta, o długich, niebieskich włosach i śmiała się. Wyglądała niemal jak człowiek, ale wyczulony wzrok Claire potrafił bez trudu dostrzec pewne subtelne zmiany, jak choćby wydłużone źrenice, nienaturalnie blade wargi, wąskie gardło, na którym skóra zdawała się wręcz ciasno obciągnięta czy też lśniące włosy.

- Koniec zabawy w chowanego – Claire szepnęła i ruszyła w jej stronę z obnażonym mieczem. Tamta nie ruszała się. Claire zrobiła kolejny krok. Nic, żadnej reakcji. Jeszcze jeden. I wtedy zatrzymała się. Nie dlatego, że chciała. Nie mogła iść dalej. Coś trzymało ją w miejscu. Chciała się rozejrzeć, poruszyć głową, ale nie mogła. Jakaś siła związała ją w tym miejscu.

- O, jaki ładny kąsek mi się złapał – usłyszała głos kobiety, która bez trudu zeskoczyła z wysokiej półki i zbliżała się. Claire analizowała swoją sytuację. To musiała być jakaś magia. Starała się skupić, znaleźć słaby punkt tej pułapki. Każda go miała. Potrzebowała tylko czasu. Ale Yoma zbliżała się.

- O, czy ja dobrze widzę? Jesteś Claymore? – Yoma spytała, podchodząc bliżej. Ruchem ręki wytrąciła Claire miecz, który z brzdękiem opadł na ziemię. Yoma położyła swoją dłoń na policzku Claire, przesuwając ją. Claymore nie zdziwieniem stwierdziła, że czuje ciepło, ludzkie ciepło , ale i wyraźny ślad aury, która wskazywała na demoniczną proweniencję tej osoby. Coś tutaj jej nie pasowało.

- Jesteś ładna... Ja lubię ładne istoty – spomiędzy ludzkich warg wysunął się długi, wężowy, rozwidlony język, który przesuwał się po twarzy Claire, zostawiając mokry, śliski ślad. Wsunął się za ucho Claire, podczas gdy jego właścicielka zsunęła dłonie niżej. Zamknęły się one na piersiach Claire, masując je powoli. Błysnęły pazury, błyskawicznie uformowane z ludzkich paznokci. Rozcięły materiał stroju Claire wokół jej piersi. Yoma odrzuciła dwa kawałki materiału, obnażając niezbyt duży biust Claire. Dotknęła jej lewego sutka ostrym czubkiem szponu, powoli, delikatnie, kłując, ale nie przebijając. Claire patrzyła na to bezsilna. Ostry szpon zsuwał się niżej, tnąc materiał. Zatrzymał się na jej łonie. Dwie połówki stroju Claire zsunęły się na bok, sprawiając, że jej smukłe, młode ciało było doskonale widoczne.

- Śliczna... pewnie nawet jeszcze nie naruszona, prawda? – język dotknął piersi Claire, owijając się wokół jej sutka, liżąc go. Claire czuła, jak twardnieje pod wpływem dotyku. Jednocześnie wracało jej powoli czucie w ustach.

- Co... ty... - wyszeptała.

- Ot, to tylko taka gra – powiedziała kobieta, stając za Claire i obejmując ją w pasie. Jedną dłonią pieściła piersi Claire, podczas gdy druga zsuwała się po jej płaskim brzuszku nieco niżej. Język pieścił kark schwytanej Claymore. Zaraz potem dłoń zamknęła się między nogami Claire.

- Ohhh... - wyrwało się z jej ust, gdy demonica powoli przesuwała swoją dłoń po dziewiczym łonie. To było takie nierzeczywiste. Wiele wiedziała o Yomach, ale nie słyszała, żeby tak się zachowywały. Zwłaszcza wobec swoich śmiertelnych wrogów, jakimi były Claymore. Dziwiło ją, że potwór nie skorzystał z okazji i nie zabił jej od razu. Był aż tak pewny siebie? Claire wiedziała, że działanie pułapki powoli słabnie, mogła już poruszać wargami i nosem. Jeśli zyska na czasie, może uda jej się pokonać przeciwniczkę.

Yoma uniosła drugą dłoń ku piersiom Claire. Obie zamknęły się na nich, masując i pieszcząc je, lekko szczypiąc sterczące, ciemne sutki Claymore. Claire starała się zacisnąć usta i nie jęczeć, chociaż to, co robiła tamta, było przyjemne. Nigdy w życiu tak się nie czuła. Kobieta zamknęła jej usta pocałunkiem, wciskając język głęboko do ust swojej zdobyczy. Claire nie miała dość sił ani możliwości, żeby się temu przeciwstawić. Po raz kolejny poczuła, jak dłoń dotyka jej wilgotnego już trochę łona. Czuła ciepło, które powoli ją wypełniało.

Gdy Yoma przerwała pocałunek, uklękła przed Claire. Jej długi język dotknął cipki Claymore. Delikatnie, palcami, rozsunęła płatki i wniknęła do środka. Dreszcz przeszedł przez plecy Claire, ale był to przyjemny dreszcz. Długi, ciepły język dotykał ją tam, gdzie jeszcze nigdy nikt jej nie pieścił.

- Ohhhh... - mimowolnie wydała z siebie jęk rozkoszy. Zaraz zamknęła usta, wstydząc się tej chwili słabości. Mogła już poruszać końcówkami palców u nóg. Było jej dobrze. Tak dobrze. Yoma dawała jej przyjemność. Jasnowłosa Claymore jęknęła jeszcze raz, głośniej, gdy jej przeciwniczka odnalazła jej łechtaczkę i zaczęła się nią bawić. Rozkosz była tak duża, że Claire nie była w stanie się jej przeciwstawić.

Gdy orgazm wstrząsnął jej sparaliżowanym ciałem, przeciągły jęk echem zabrzmiał w lochu. Claire wciąż stała nieruchomo, ale wszystko w jej głowie się kołatało. Motyle tańczyły w jej brzuchu. Soczki spływały po udach. Nigdy jeszcze w życiu nie czuła czegoś podobnego. Była w niebie. Chociaż wstydziła się tego, była wdzięczna Yomie za zaznaną rozkosz. Oddychała ciężko.

- Nie ma to jak dziewice – uśmiechnęła się Yoma. – Jesteście takie łatwe – to mówiąc wsunęła palce do wilgotnej cipki Claire. Zaraz potem dołączył do niego drugi. Głośne jęki Claymore wypełniły pustą salę, kiedy demonica sprawnymi ruchami wymuszała na niej orgazm za orgazmem. Chociaż Claire czuła, że powoli odzyskuje kontrolę nad własnym ciałem, czuła się coraz słabsza.

Yoma odsunęła się i wyciągnęła do przodu dłoń. Claire patrzyła na nią. Widziała na niej krople wilgoci, jej własnej wilgoci. Ta dłoń była taka piękna. Po chwili wahania uklękła i pocałowała ją. Nie obchodziło ją, że składa hołd istocie, którą miała przecież zabić. W rozdartym stroju, z mieczem leżącym poza jej zasięgiem, Claire ucałowała dłoń, niczym sługa. Yoma uśmiechnęła się.

- Pójdziesz ze mną – powiedziała.

- Tak, pani – padło w odpowiedzi i na czworakach Claire ruszyła za Yomą przez prastary, kamienny korytarz, powoli niknąć w ciemności...

Arietta, młodziutka Claymore trzydziestego dziewiątego poziomu, jęczała głośno, gdy kolejny orgazm wypełniał jej ciało. Została przysłana tutaj, aby zbadać, co stało się z trzema innymi Claymore wysłanymi uprzednio w to miejsce. Leżała rozciągnięta na kamiennym wzniesieniu, pokrytymi dziwną, lśniącą, wielobarwną substancją. Jej działanie utrzymywało ją w stanie półświadomości, osłabiając jednocześnie i niwelując działanie mocy Claymore. Duże pomieszczenie wypełniały jęki rozkoszy. Na podobnym postumentach spoczywały inne kobiety, wśród nich Arietta widziała także członkinie organizacji. Z rozłożonymi szeroko nogami leżały na pulsującym mroczną mocą śluzie. Między nogami każdej z nich znajdowała się błyszcząca macka, wnikająca głęboko do środka. Żadna z kobiet nie mówiła ani słowa, jedynie głośne jęki rozkoszy dobiegały z ich ust, gdy orgazmy przeszywały ich ciała na wskroś.

Na starym, kamiennym tronie siedziała niebieskowłosa kobieta. Z jej pleców wyrastało kilka błyszczących macek, które penetrowały schwytane kobiety. Karmiła się ich energią seksualną. Yoma już dawno doszła do wniosku, że zamiast zabijać, można w efektywniejszy sposób pożywiać się ludźmi. Z każdą schwytaną zaś stawała się potężniejsza. Przełom nastąpił, gdy jej ofiarą padła pierwsza Claymore. Od tamtej chwili nie było już nikogo, kto mógłby stawić jej czoła. Patrzyła z uśmiechem na miecze, wbite w ziemię koło głów pochwyconych Claymore. Zostawiła je tam ze względu na pogardę dla swoich ofiar. Były w zasięgu ich rąk, ale żadna nie miała szans, żeby po nie już sięgnąć.

U jej nóg leżała Claire. Yoma miała do niej sentyment. Jasnowłosa Claymore, jej pierwsza ofiara, patrzyła na nią z miłością i oddaniem. Yoma wysunęła do przodu stopę, a Claire z miłością składała na niej pocałunki, nie zwracając uwagi na los swoich towarzyszek.

Ten tekst odnotował 24,425 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.17/10 (21 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (1)

0
0
Miecz upadł z brzękiem, nie brzDękiem. To wszystkie zastrzeżenia 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.