W nagim mroku szept
3 maja 2022
Szacowany czas lektury: 6 min
- Pozwól być dla ciebie kimkolwiek zechcesz…
Aksamitna głębia jej głosu z nutą napięcia, zapowiadała wyjątkowy czas. Obietnica skryta w miękkości ruchów i szorstkości oddechu wyostrzała instynkt.
Wyczuł, że uśmiechała się niecierpliwie podekscytowana, jakby przekraczała barierę, za którą nie istniało zgorszenie. Uwielbiał to niemalże wyuzdane skrępowanie.
Delikatnie musnął odnalezioną w ciemności dłoń. Przysunął się bliżej i pochyliwszy, przyległ do drobnej dziewczyny. Zatopił twarz w bujnych włosach przed chwilą uwolnionych od spinki. Z przyjemnością wciągnął w nozdrza woń, w której bez trudu odkrył nutę drzewa sandałowego i szałwii. Ziemisto – ziołowy zapach rozluźniał i odprężał, wzmagał pożądanie.
Wsunął dłonie pod luźną, zwiewną bluzkę. Opuszkami palców wędrował po gładkiej skórze w kierunku piersi. Kobieta wstrzymała oddech i intuicyjnie naparła na niego w chwili, gdy z wyczuciem tknął najpierw jeden, a potem drugi sutek. Jego męskość natychmiast zareagowała w odpowiedzi na jej podniecenie. W kumulacji wzajemnego ciepła i przyspieszonych oddechów penis ożywał i pęczniał – mężczyzna otwierał się na doznania.
Z każdym rozpiętym guziczkiem cienkiego materiału, jedynej rzeczy osłaniającej miękkie i ciepłe piersi mieszczące się w dłoniach, mrowienie w kroczu przybierało na sile.
Damskie palce zabłądziły niebezpiecznie blisko rozporka u jego spodni, i nie tylko spowodowały, że włoski na ciele uniosły się i zelektryzowały, ale sprowokowały do brutalniejszego potraktowania reszty maleńkich kuleczek. Długie loki rozsypały się na obnażone, szczupłe ramiona i plecy. Oboje jednocześnie chwycili jej spodnie, aby zsunąć dżinsy na podłogę. Dziewczyna odwróciła się, aby sprawnie uporać się z zamkiem błyskawicznym przy obcisłych sztruksach mężczyzny. Poczuł chłód na nagich pośladkach i zsunął rozpiętą wcześniej koszulę z barków, by stanąć przed nią nagi.
W ciemności rysował na jej twarzy mapę brwi, oczu, rzęs, nosa, ust i podbródka.
- Jesteś – wyszeptał i pocałował w usta, długo, namiętnie. Wodząc wargami i zachłannymi rękoma po rozpalonym ciele kochanki, oczarowywał jej zmysły oraz własne wyobrażenie. – Wymyśliłem cię… – szepnął kąsając i liżąc – byś się stała… Byś była…
- Jestem – wydusiła z trudem. – I już będę…
Pragnęła go, jej ręce mówiły, że chce poznać mężczyznę z każdej strony. Dotykała językiem jego klaty, badała twardość mięśni, pieściła krocze, a on otoczony troską i zrozumieniem, odbierał łaknienie każdej komórki jej ciała.
Tak pięknie być nago z kobietą, nawet w mroku…
- Kocham… – Zostawiał mokrą ścieżkę na skórze. – Nie mogłem cię zapomnieć…
Jej dziewczęca fascynacja rozbudzoną męskością i jego przekonanie, że to ta właściwa osoba, doprowadziły do skurczu w rdzeniu penisa i poczucia, jakby ten akt odbywał się po raz pierwszy.
Pchnął ją na łóżko, gdy jęknęła przeciągle po tym, jak odkryła, że uronił kroplę słonawego śluzu.
Rozgorączkowana kobieta – taka ufna i gotowa na przyjęcie panoptikum rozkoszy.
W mężczyźnie ponownie zrodziła się ta osobliwa pewność o wrażliwości wszystkich lubieżnych możliwości, jakie oferował bezwstyd i oddanie.
Gwałtownie złapał jej uda i obrócił na brzuch. Filigranowe, lekko spocone ciało, namaszczone afrodyzjakiem było spełnieniem erotycznych marzeń. Dążył do tego, by nie skrywało przed nim żadnych tajemnic, by swobodnie mógł spełniać fantazje. Czuł, że został stworzony dla tej kobiety i że wciąż jest kimś.
Czerpał radość, kiedy wiła się pod nim nienasycona, kiedy spinała w chwili, gdy z wyczuciem wchodził w nią, kiedy słyszał jej dyszący apetyt. Szarpał intymną, najbardziej czułą strunę wilgotnego, ciepłego wnętrza za każdym razem na nowo otwierającego się na przyjęcie nabrzmiałego penisa.
Napięcie, podniecenie i tętno raptownie narastało, jądra obkurczały się i przyjemnie łaskotały, a krople ejakulatu wędrowały ku żołędzi, wyzwalając coraz to nowe odczucia. I znów mężczyzna uświadomił sobie, ile rozkoszy może dać kobieta… zwłaszcza w mroku.
Poczucie rozpierania pulsującej grubości doprowadziło ją do szczególnej otwartości na wszystkie prośby kochanka. Nieznaczne trącenie, przesunięcie ręki pod biodro sprawiło, że dziewczyna bardzo sprawnie obróciła się na plecy i rozluźniona uniosła nogi, aby położyć stopy na szerokich męskich ramionach.
Świadomość, że jest obserwowany wywołała na jego twarzy uśmiech. Wyczuł to charakterystyczne ułożenie ramion, które wskazywało, że chłonęła wzrokiem członka w swojej dłoni i ten moment, kiedy sama z namaszczeniem naprowadzała czułą, błyszczącą żołądź w głąb siebie. Naparł mocno, by twardy i gładki penis rozwarł delikatne wargi sromowe, i wślizgnął się w drżące z rozkoszy chętne wnętrze. Brał ją równo i stymulował w taki sposób, aby dać jak najwięcej satysfakcji. Masował, tarł i wypełniał od środka, przez co sprawił, że nienasycona partnerka domagała się go jeszcze bardziej.
Nie mógł nie odpowiedzieć na taką uległość, wnikał głębiej pewny, że idealnie dopasowana grubość i długość pozwala mu na więcej. Odkrył, że po nim nikogo nie było.
Tężała, gdy dobijał i otwierała się z pragnieniem, by powrócił, kiedy wychodził. Kompromis bólu i przyjemności wyrywał z jej ust skowyt, obkurczanie się mięśni na penisie, pobudzało go do intensywniejszego posuwania. Jej żądze dyktowały tempo pieprzenia. Puszczały hamulce i to już nie było kochanie ani popęd, zaczynała się bezpardonowa walka o spełnienie, o orgazm, o wyrwanie dla siebie jak najwięcej rozkoszy, której za nic nie potrafili utrzymać w sobie. Towarzyszyła im pierwotna myśl o tym, że instynktownie samica pośród jęków wzywa samca do wtłaczania mistycznej przyjemności i zakorzenienia się w niej na zawsze. Natura odkryła swą inną twarz.
Mężczyzna spiął się, aby jeszcze przez chwilę powstrzymać fizjologię i spotęgować szczytowanie tej, która oddała mu się bez pytań, ale pierwszy miażdżący skurcz tłoczący pierwsze krople nasienia, wywołał nacisk na rdzeń penisa. Kolejny doprowadził do euforii, czyniąc z jąder wulkan, a przy trzecim i następnych, wśród jej głośnych spazmów ekstazy, rozsypał się na sekwencje, stracił kontrolę nad swym organizmem. Egoistycznie szczytował.
Oplotła go nogami i wbiła paznokcie w bliznę biegnącą przez całą łopatkę. Czuła, że mogłaby się z nim kochać bez końca. Chciała go zatrzymać w sobie jak najdłużej. Doszedł tak mocno, że odniosła wrażenie, że w nią wrósł.
Przyszła z nim do niego i dla niego.
Już przy pierwszym spotkaniu wiedziała, że nie zadowoli się przyjaźnią – nie z takim mężczyzną.
Mocno dyszał i otulał ją ramionami. Była tak drobna, że niemal całą schował pod sobą. Pogłaskała spore wgłębienie w silnym ramieniu i tę szramę za uchem…
- Kocham cię – szepnęła i ujęła w dłonie jego pośladki, aby nie pozwolić mu się z niej wyślizgnąć. Jednocześnie odwróciła głowę, by zaczerpnąć powietrza. Był silny.
- Przepraszam… – Uniósł się na przedramionach, jego włosy zsypały się na jej twarz, nie zebrał ich. – Ale tak pięknie pachniesz nami. – Pocałował ją, a właściwie tylko musnął wargami, ale to wystarczało, aby upewniła się, że to jeszcze nie koniec. – Tak bardzo cię chcę.
- Nie przepraszaj – powiedziała cichutko.
– Jesteś dobra.
- Skąd wiesz, jaka jestem… Może inna… – Nie wątpiła, że znał ją jak nikt. – Naprawdę mnie chcesz?
- Jak niczego i na zawsze! Jesteś moja!
Popatrzyła na przystojnego mężczyznę, otulonego promieniami popołudniowego słońca, który leniwie zaczął wodzić opuszkami palców po jej ciele. Ciche pomrukiwanie zabrzmiało jak obietnica.
A kiedyś tak bardzo bała się zapomnieć o ich przyjaźni, a kiedy zapomniała, wtedy narodziła się miłość.
Gładziła szramę na szerokiej piersi i zastanawiała się, dlaczego mu to wszystko zrobiono. Za co okaleczono tego człowieka. Teraz bała się zapytać o czyjąś nienawiść.
- Opowiem ci… ale nie teraz. Kiedyś. Nie pytaj, proszę… – Czytał ją jak kartę próśb i rozkazów, słyszał jej myśli i wyczuwał najgłębiej skryty żal.
Teraz się bała, że postukując laską, odejdzie wraz ze swym płowym przewodnikiem.
Więc nie zapyta, poczeka.