Zły sen
28 sierpnia 2012
Szacowany czas lektury: 5 min
Oj miewam takie nastroje. Czekam na komentarze : )
Obudziła się drżąc, całą twarz zalaną miała łzami, łkanie wciąż nią wstrząsało. Miała przed oczami jego twarz ze strużką krwi, płynącą spod kasku w dół. Śniło jej się to, czego zawsze się bała - że miał wypadek podczas zawodów snowboard'owych, ześlizgnął się z rampy i na dodatek upadł na zlodowaciały kawałek śniegu. Wstała, zaświeciła światło w przedpokoju i usiadła na taborecie, opierając się o ścianę i podkurczając nogi. Około drugiej usłyszała kroki na schodach, wreszcie wracał. Gdy otworzył drzwi, stanął jak wryty. Spodziewał się, że będzie spała, a nie siedziała w przedpokoju, do tego w opłakanym, dosłownie, stanie. Nie miał pojęcia, o co chodzi, więc niemal krzyknął
- Co się stało?! - i przypadł do niej, biorąc jej twarz w dłonie. Wciąż miał na sobie kurtkę i spodnie na snowboard, tchnęło od niego zimnem.
- Śniło mi się, śniło... - nie mogła dokończyć, wciąż wstrząsana płaczem. Odetchnął z ulgą, tylko sen, nic się jej nie stało, nikt jej nie napadł, nie poślizgnęła się w łazience, jest cała i zdrowa. Szybko zrzucił z siebie kurtkę i mocno ją przytulił. Jej drobne rączki zacisnęły się wokół jego szyi, tuląc się do niego. Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka, oparł poduszki o ścianę, otulił kołdrę i kazał czekać. Pobiegł do kuchni, migiem zrobił kakao i przyniósł jej.
- Czekaj, maleńka, ekspresowo wezmę prysznic i zajmę się Tobą. - Jak powiedział, tak zrobił i parę minut później był już przy niej.
Usiadł obok i objął ją ramieniem, całując w czoło. Wtuliła się w niego i czując ukochane ciepło i zapach, powoli się uspokajała. Nie chciał pytać, co się jej śniło. Gdyby czuła potrzebę wyrzucenia tego z siebie, już by to zrobiła. Kiedy dopiła kakao, posadził ją sobie na kolanach i pocałował w czubek zimnego noska.
- Moje maleństwo - znów całus w nosek - jak minął wieczór? - Przez następne piętnaście minut rozmawiali o minionym dniu i o zawodach, z których właśnie wrócił. Następnie wstał, zgasił światło i położył się przy niej. Leżeli na bokach, obróceni do siebie twarzami, obejmując się, nią wstrząsały jeszcze co jakiś czas pojedyncze łknięcia. Nigdy nie potrafiła szybko przestać płakać. Nie cierpiał widoku jej łez, ale poczucie, że jego obecność i czułość uspokajają dziewczynę, były dla niego najprzyjemniejszym uczuciem na świecie. Głaskał ją po głowie, wplatając palce we włosy. Ustami zaczął wędrówkę po spłakanej twarzy. Całował słone tory łez, które spływały wcześniej po jej policzkach, aż dotarł do ust. Pchnęła go wtedy delikatnie, dając znak, żeby położył się na plecach. Wgramoliła się na niego, pytając, czy może.
- Oczywiście, moje piórko. - Po chwili jej usta znalazły się przy jego. Całowali się powoli. Jego ręce głaskały jej plecy, a jej dłonie wplotły się w jego włosy. Czuła się cudownie, obrazy ze snu zachodziły mgłą, on był przy niej i wszystko było z nim w porządku. Gdy do pocałunku dołączyły języki, poczuła, jak sięga do jej ud i stamtąd wsuwa dłonie pod jego koszulkę, która sięgała jej prawie do kolan i w której zwykła spać. Kiedy doszedł do jej okrągłych pośladków, czule zacisnął na nich dłonie i ugniatał je. Wciąż leżała na nim i poczuła, jak coś pod nią twardnieje. Przesunęła biodra tak, by znalazły się dokładnie na wypukłości w obcisłych bokserkach i poruszała nimi powoli, ocierając się o niego. Bardzo go to podniecało, ale otoczył ją ramionami i położył obok siebie, ściągając z niej koszulkę. W półmroku zauważył spuchnięte od długiego płaczu powieki. Chciał dostarczyć jej porcję endorfin. Znów przywarł do niej ustami, kontynuując czułe pocałunki i zamykając w dłoniach nagie piersi. Jego penis sztywniejszy być już nie mógł, marzył o zanurzeniu się w jej wilgotnym wnętrzu, ale jednocześnie znał swoją dziewczynę i wiedział, że dziś potrzebuje długiej i delikatnej gry wstępnej, a biorąc pod uwagę jej stan, na pełne zbliżenie może mu wcale nie pozwolić, i liczył się również z tym.
Wciąż masując jej piersi, przeniósł się ustami na szyję, zmierzał w dół, nie zapominając o obojczykach, których pieszczoty bardzo lubiła. Całował każdy centymetr jej skóry, aż doszedł do miejsca, w którym od dłuższego czasu spoczywały jego dłonie. Spojrzał jej w oczy, po czym odsunął dłonie z piersi i omiótł je wzrokiem, szepcząc
- Moje maleństwa - całował je, jakby po orbicie zbliżając się do twardych już sutków. Gdy zaczął ssać jeden z nich z jej ust wyrwało się ciche jęknięcie, jej klatka opadała i podnosiła się nieco szybciej, a małe dłonie koniuszkami paznokci jeździły po jego szerokich ramionach i karku. Gdy każda z miękkich poduszeczek otrzymała odpowiednią porcję pieszczot, wrócił do jej ust. Głaskała jego klatkę, czując, jak jedna z jego dłoni zjeżdża powoli po brzuszku i wślizguje się pod mocno już wilgotne koronki. Na początek jednym palcem rozdzielał mokre fałdki i zahaczając o napęczniałą już łechtaczkę, powędrował dalej w poszukiwaniu najczulszego punktu jej muszelki, który znajdował się w ciasnym i ciepłym wnętrzu. Wsunął w nią dwa palce i jednocześnie poczuł, jak przygryza jego wargę i głośno wciąga powietrze. Po chwili znalazł to, czego szukał. Małe zgrubienie na przedniej ściance. Zaczął je uciskać i okrążać, słuchając jednocześnie cichych pojękiwań dochodzących z jej ust. Stopniowo zwiększał tempo, by nagle gwałtownie przerwać stymulację magicznego punktu, odrzucić kołdrę, którą byli przykryci i przyssać się ustami do jej muszelki. Szybko odnalazł łechtaczkę, okrążył ją językiem, a kiedy czuł już, że dochodzi, zaczął ssać, lecz ona pociągnęła go w kierunku swoich ust, pocałowała i szepnęła
- Kochaj się ze mną - jednocześnie oswabadzając go z bokserek, na których była już spora mokra plama. Pomógł sobie trochę dłonią, nakierowując penisa na mokrą szparkę i wszedł z nią z taką czułością jak wtedy, kiedy robił to po raz pierwszy. Po uprzednich pieszczotach obydwojgu do orgazmu brakowało tylko kilku ruchów. Kiedy było już po wszystkim, wysunął się z niej, od razu zamykając ją w objęciu. Szczególnie uwielbiała ten moment. Tuląc się do silnych ramion i szerokiej, dobrze zbudowanej klatki, czuła się jak mała dziewczynka. Bezpieczna i spokojna. Znów drżała, tylko tym razem nie z powodu płaczu. Pocałowała go, śląc pełen wdzięczności uśmiech, który odwzajemnił. Odwróciła się do niego tyłem, lubili tak spać. Dopasował się do niej i objął ramieniem, ona wzięła jego rękę i położyła na swojej piersi, która jak zawsze cała zmieściła się w zagłębieniu silnej dłoni.
- Moja księżniczka - szepnął, całując ją w kark - obiecuję już żadnych złych snów dzisiaj, obronię Cię przed nimi, dobrze?
- Kocham Cię - odpowiedziała, zamknęła oczy i powoli osuwała się w niebyt.