W drodze do igrzysk (II)
28 sierpnia 2021
W drodze do igrzysk
Szacowany czas lektury: 38 min
Ciąg dalszy przygód zawodniczek z osady wioślarskiej kategorii LW3x. Miłego ;)
- Zjebałam to!, zawaliłam, to przeze mnie - wydusiła z siebie jednym ciągiem Roksana, kiedy całą trójką siedziały w hotelowym barze i "świętowały" sukces. - Sorry dziewczyny, przepraszam. - Nie przyszło jej łatwo wypowiedzenie tych słów, ale musiała to z siebie wyrzucić. I musiała przyznać, poczuła ulgę.
- To fakt, przynajmniej się przyznałaś - stwierdziła bezwzględnie i jakby z pretensją Ula, by po chwili dodać już spokojniej: - Całe życie czegoś się uczymy. Zdarzenia - wnioski, zdarzenia - wnioski. Kto potrafi wyciągać wnioski, nie popełnia błędów - wzruszyła obojętnie ramionami, ale ton głosu miała już jak zdenerwowana, ale kochająca matka.
- Raczej popełnia ich mniej - wtrąciła Daria - bo nie popełniać błędów się nie da. Stało się, nie ma co do tego wracać, tyle. To nie koniec świata. Nikt przecież nie umarł - podsumowała lekko, jakby mówiła o starcie w towarzyskiej imprezie.
- Ale zawiodłam was, trenerkę, siebie - dopiekała sobie Roxy. Okropnie się czuła, bo koleżanki w czasie wyścigu pracowały bezbłędnie, jak dostrojone maszyny, choć na treningach raczej było odwrotnie - to ona była jak zaprogramowana. Coś jednak dziś nie zagrało, stres ją sparaliżował.
- Zobaczysz, następnym razem tego nie zrobisz - zapewniała niczym mędrzec Daria.
- Zgadzam się, tak to działa - dodała pocieszająco Ula, nie przejmując się za bardzo stanem psychicznym najmłodszej wioślarki. Uważała, że mały pstryczek w nos jej dobrze zrobi, bo wcześniej była przesadnie pewna siebie. - Dostaniemy jeszcze większego kopa i nie będzie nawet drugiego, a pierwsze miejsce. Dziś nawet bez twoich błędów pierwsze było poza naszym zasięgiem. A trzecie, czy drugie, co za różnica. Także... się nie łam, dziewczyno. Jestem pewna, że pierwszy bieg w Pucharze będzie nasz - zapewniła optymistycznie.
- No to mamy przedstawienie - zaśmiała się Daria, spoglądając na ścianę pokoju, zza której dochodziły odgłosy uprawiania seksu. Powtarzalne stukoty i ciche trzeszczenie łóżka, i te mocno działające na wyobraźnię dyszenia kochanków, które stawały się wręcz nieznośne, a zarazem chciało się w nie wsłuchiwać.
- To raczej normalne, kiedy wyposzczony mąż przyjeżdża do żony. Znam to doskonale. Sama w tym miesiącu byłam tylko kilka dni w domu - podjęła temat Roxy, u której dziś nocowała Daria, by małżonkowie mogli mieć intymność i spędzić kilka chwil sami.
- I, jak ci tam o - ponownie spojrzała na ścianę Daria - nadrobiłaś zaległości z wyposzczonym narzeczonym? - zapytała zaczepnie.
- Nie jestem potworem. Zlitowałam się - odpowiedziała wesoło, co znaczyło, że tak. - Nie wiedziałam, kto tu zawodowo uprawia sport - zaśmiała się, dając do zrozumienia, że narzeczony nie próżnował.
Rozmowa zeszła na sprawy rozpoczynającego się mikrocyklu treningowego, który trenerka zaplanowała na najbliższe dni. Ostatnio położyły spory nacisk na siłę, od jutra zaczynają pracować nad wytrzymałością - najbardziej wymagający obszar pod kątem fizycznego wysiłku. A cała rozmowa odbywała się przy akompaniamencie ochów i achów pochłoniętych seksem znajomych.
- Widzę, że Ulka już dziś wprowadza interwały. To już chyba trzeci raz, co? - przełamała "ciszę" Roksana. Dziwiła się odbywającemu się w pokoju obok maratonowi. Koleżanki już leżały w ciemnym pokoju, a tematy rozmów się wyczerpały i przyszła pora spać. Minęło może dziesięć minut odkąd słyszały kilka głuchych stęknięć męża Uli, po których nastała cisza (obie wiedziały, że facet doszedł). Roxy postanowiła pójść spać, a tu łóżko znowu zaczęło regularnie skrzypieć.
- To... tu - miała na myśli sąsiedni pokój - naprawdę dużo słychać - zwróciła uwagę jakby nagle obudzona i zarazem rozbawiona Daria, bo czasem nawet udawało jej się wyłapać z wymiany zdań kochanków kilka wyraźnych słów, choć zdawali się zachowywać dyskretnie. Teraz zrobiło jej się głupio, bo wcześniej Roksana mogła słyszeć już nie tylko głośniejsze odgłosy rozkoszy jej i Ulki, ale także ich rozmowy w czasie zabaw. Poczuła przeszywający wstyd. Ściany w hotelach nie sprzyjają intymności. - Zawsze tak jest? - dopytywała.
- Mówiłam wam - przypomniała, nie drążąc wstydliwego tematu.
- Zupełnie tak samo jak ja z mężem - nieco zboczyła z tematu. - Mój Dawid jest taki sam. Po dłuższej rozłące nie odpuszcza, aż padnie - zaśmiała się Daria. - Twój pewnie też - stwierdziła.
- Nie zaprzeczę - przyznała się trochę zakłopotana, bo rzadko prowadziła z koleżankami rozmowy na intymne tematy. Akurat na ten nie miała ochoty wchodzić.
Daria słuchała każdego stuknięcia, serii dyszeń i uniesień niezłomnych kochanków. Małżeńskie przytulanki szybko zmieniły się we wręcz sportowe zmagania. Kiedy para nacieszyła się bliskością, zaczęła dawać upust innym instynktom, no przynajmniej mąż Uli, bo w pewnym momencie zza ściany docierały odgłosy przypominające energiczne i głośne bicie braw, a to pośladki Ulki, jakby bez opamiętania, uderzały o ciało męża.
Daria wciąż żałowała, że nie przemyciła ze sobą do pokoju Roksany wibratora. Takie sytuacje zawsze tak na nią działały. Mogła go włożyć do kosmetyczki, ale kto przypuszczał, że się przyda, że ściany są aż tak cienkie. Normalnie aż taka sprośna i frywolna nie była. Teraz leżała w ciemnym pokoju i nie mogła zasnąć. Roksana chyba spała, więc nic nie stałoby na przeszkodzie, by... sobie po cichu dogodziła. Już kilka razy sprawdzała stan podniecenie. Było gorąco - śluz z niej wypływał niczym potok. Kiedyś, zanim jeszcze "dogadały się" z Ulką, nie raz dyskretnie wciskała w siebie sztucznego penisa, który doprowadzał ją do orgazmu, nawet przy śpiącej z nią w pokoju współlokatorce. Nie było łatwo być cicho, ale dawała radę, znała sposoby na bycie niesłyszalną, prawie niesłyszalną. Ależ teraz pragnęła poczuć w sobie ten męski kształt! Roksana na pewno by się nie zorientowała, spała dość głęboko, chyba znudziły ją odgłosy zza ściany. A może by do niej dołączyła, jak Ulka kiedyś? - pomyślała. Długo ściskała uda i kręciła się na łóżku. Nie mogła znaleźć właściwej pozycji, w kroczu wciąż czuła natrętne mrowienie, majteczki miała wilgotne i czuła tę wilgoć na jeżdżącym wzdłuż szparki palcu. A ci za ścianą wciąż to robili. Teraz Daria zazdrościła przyjaciółce, bo jej Dawid wcale nie był tak wytrzymały, jak opowiadała. Zazwyczaj dawał radę najwyżej dwa razy pod rząd. Nawet po tygodniach rozłąki. A za ścianą odbywał się już trzeci akt, który trwał już ponad dwadzieścia minut. I nie zapowiadało się na rychły koniec. Ula nigdy nie mówiła, że Paweł jest taki wytrzymały.
- Chcę być tają jak wy! Moje idolki jesteście. Moje mentorki - mówiła rzewnie wstawiona Roxy. Dziwnie akcentowała słowa, a język plątał się i szeleścił komicznie. - I chcę się pieprzyć jak wy! Ale wam zazdroszczę! Piekielnie mnie ciekawi, jak wy to we dwie robicie - przyznała się, czując, że to najlepszy moment na tego typu wyznania.
Dziś piły wszystkie trzy, bo na ważnej imprezie zrobiły życiówkę. Start był naprawdę udany. Wygrały finałowy wyścig i tym razem to one o mrugnięcie powieką pokonały zawsze wcześniej niedoścignione faworytki. Trenerka w nagrodę wręcz im nakazała to uczcić i się zresetować. "To w ramach cyklu przygotowań. Potraktujcie to jak polecenie służbowe" - kiwała palcem trenerka Helena, by po chwili się roześmiać, a uśmiechała się średnio raz w roku, więc dziewczyny czuły powagę chwili. Żadna z zawodniczek nie wiedziała, czy "Żelazna" - Helena miała na myśli takie ilości alkoholu, ale zaryzykowały. Roksana po tylu drinkach miała ochotę wykrzyczeć światu swoje tajemnice. Pierwszy raz od lat się upiła i czuła wszechmocną energię i przypływ wręcz niedającej się okiełznać szczerości. Odkąd się dowiedziała o układzie koleżanek, ciekawość zżerała ją jak dziecko przed Gwiazdką w oczekiwaniu na prezenty. Nie zdradzała się z tym, ale tak było.
Daria i Ula spojrzały na siebie porozumiewawczo, śmiejąc się za plecami Roksany. Dziś nie miałby nic przeciw, mogłoby być ciekawie, bo zanim wyszły z baru, szepnęły sobie do uszu, że po powrocie zabawią się, jak często to robią będąc w domu i wracając ze swoimi facetami z imprezy. "Oj! Będzie relaks!" - podśmiewały się głośno, wychodząc rozbawione z baru i kierując kroki w stronę schodów na piętro. Trochę rozrywki nie zaszkodzi, same czuły imprezową atmosferę, bo też pozwoliły sobie sporo wypić. Seks wisiał w powietrzu, a tu jeszcze sprawa ze wstawioną Roxy, która zarzekała się, że chce tego spróbować.
Nie! Tylko nie mów, że...!!! - obudziła się panicznie obawiając się najgorszego Roksana. Pamiętała swoje wczorajsze słowa i rzucane głośno jednoznaczne propozycje i zapewnienia. Kontynuacji obfitującego w drinki wieczoru niestety już nie była w stanie sobie przypomnieć. Na pewno była w pokoju dziewczyn. Piła też wino nie z kieliszka, a z kubka, co już sami z siebie do niej nie pasowało, bo kultura picia wina zawsze była dla niej ważna. To wspomnienie wpadło do jej głowy nagle jak migawka filmu. Głowa ją bolała, czuła potworne zmęczenie, nawiedził ją największy od czasów studiów kac-morderca. Najgorsze, że nie pamiętała nocy. Nic a nic. I to ją teraz paraliżowało.
Czuła się jak mała dziewczynka, która zrobiła coś okropnego w szkole i wracając do domu, liczyła, że rodzice się o tym nie dowiedzą, że może wychowawczyni się zlituje i zachowa sprawę dla siebie. Ale widząc dziewczyny z osady przy restauracyjnym stoliku, nie mogła ich wyminąć.
- No hejka - przywitała się markotnie i dosiadła się do stolika. Musiała się z tym zmierzyć, unikanie koleżanek raczej tylko by odwlekło sprawę. Znała to doskonale. Niech będzie, co będzie.
- Cześć! - odpowiedziały jednocześnie pełne entuzjazmu partnerki z osady, szeroko się uśmiechając.
- I jak wrażenia po... nocy? Opowiadaj - oczekiwała sensacyjnego zwierzenia Ula.
- Ale... co? Nic nie pamiętam - usprawiedliwiła się już na wejściu. - My nie... ten... no...? - zmarszczyła twarz, jakby tym sposobem mogła zakląć rzeczywistość, cofnąć czas, a jeszcze lepiej cofnąć czas i wypić kilka drinków mniej. Czekała na słowa Darii i Uli jak na ciężki wyrok. Czuła się okropnie.
- Nie pamiętasz? - zdziwiła się Ula. - Takiej nocy się nie zapomina. Ranisz mnie. Nas ranisz - obróciła twarz w stronę Darii, jakby szukając potwierdzenia.
- Naprawdę nie było ci tak dobrze jak nam? - zdziwiła się Daria. - Takie szaleństwo przeżyłam pierwszy raz w życiu. Ty też wyglądałaś na zadowoloną. I to kilka razy - zaśmiała się wymownie.
- Masz potencjał dziewczyno. Szkoda cię tylko dla facetów - dodała Ula.
- Ja... wiem, że... - próbowała coś powiedzieć Roksana, ale nie wiedziała, jak to ująć. - Wiele głupot wczoraj mówiłam. Za dużo wypiłam... - zaczęła się tłumaczyć.
- Ja tam nie narzekam - weszła jej w słowo rozbawiona Ulka. - Ależ to była noc! - aktorsko pokręciła głową, jakby nadal nie dowierzając.
- Powiem ci, zaskoczyłaś i mnie - wtórowała z uznaniem Daria. - W nas kobietach jest tyle ukrytych talentów, że nie poznamy ich chyba nigdy - insynuowała coś, zarazem jakby komplementowała.
- Boże!, naprawdę to z wami zrobiłam? - W głowie Roksany tworzyły się obrazy, jak to wczorajsze szaleństwo mogło wyglądać. Nadal nic nie pamiętała, nawet skrawka filmu, ani jednej klatki.
Daria i Ula spojrzały poważnie na siebie, po chwili obie wbiły wzrok w Roksanę, po czym Daria już normalnym głosem powiedziała:
- Nie, ale twoja mina jest bezcenna. Tylko zdjęcie zrobić! - zaśmiała się. - Sorry Ulka, ale nie mogłam, szkoda mi jej, zobacz jak wygląda - tłumaczyła zdradzenie prawdy Ulce i znowu spojrzała na zmarnowaną i przybitą Roxy.
Daria opowiedziała, jak to koleżanka rzucała propozycjami i nawet nie wprosiła się, a wtargnęła do ich pokoju, gdzie musiały ją "dobić" winem, by ta nie zrobiła głupoty. Obie starsze koleżanki miały ochotę się rozerwać, ale same. Nie chciały tego robić w taki sposób i wykorzystywać sytuacji z zamroczoną alkoholem Roksaną, chciały ją spławić. Kiedy ta w końcu padła upita i zasnęła na łóżku, zaprowadziły (prawie zaniosły) ją do pokoju.
Same wróciły do swojego i dość odważnie się zabawiły. Dwa razy. Wciskały sztuczne członki z takim zawzięciem, że nawet wiosłując w czasie wyścigów, nie miały takich grymasów na twarzy. Jedynym nadużyciem - niewielkim i zrozumiałym w tych okolicznościach odstępstwem od umowy, był moment, w którym pozwoliły sobie na wzajemne ściskanie piersi. Jak wtedy twierdziły: "Mój uwielbia mi tak robić" i "I mój też", więc tak sobie robiły, co dostarczało sporej ilości podniet. Po alkoholu były odważniejsze, a granice jakby przesunęły się dalej, ustalone zasady też obowiązywały na innych warunkach. "Trenerka przecież kazała się zrelaksować, nie?" - tłumaczyły sobie.
A kiedy już leżały po wszystkim wyczerpane i spełnione, Ulka zaczęła się śmiać jak szalona i rzuciła: "Ale Roxy to jutro musimy wkręcić!"
Tym razem zakwaterowały się w jednym z większych centrów przygotowań sportowców. Była tu cała masa przedstawicieli różnych dyscyplin. Ośrodek nastawiony był etap przygotowań ogólnych, które przechodzili wszyscy - od szpadzistów, po sztangistów. Prym wiedli tu lekkoatleci, ale spotkać można było wszelaką maść sportowej braci - reprezentujących przeróżne kluby, regiony, również tych reprezentujących kraj na arenie międzynarodowej. Lubiły tu przyjeżdżać, bo kręciło się tu sporo nowych twarzy, można było poznać nowych ludzi, pogadać, co nieco podpatrzeć.
- Ach! Mmmh! Ysss! - wydawała z siebie szereg erotycznych dźwięków zachwycona Daria. Niczego nie żałowała.
Czuła się cudownie. Tak to sobie wyobrażała. Nie mogło być inaczej, chyba nawet było lepiej niż myślała. Przecież obejrzała wiele filmów, teraz sytuacja zdawała się być właśnie jak na filmie dla dorosłych z dwoma kobietami w roli partnerek. - Świetna jesteś, mmm, ajmmmh! - pochwaliła, po czym jęknęła zaskoczona trafnym liźnięciem łechtaczki, po którym erotyczne impulsy rozeszły się po jej ciele niczym błyskawica w czasie burzy po niebie. Odrywając energicznie głowę od poduszki, naprężyła mięśnie karku i szyi, szybko złapała się dłonią za usta, bo zdawała sobie sprawę, że może ją słyszeć całe piętro. Właśnie drogi nerwowe rozsyłały ekstazę - od epicentrum po uśpione neurony w podskórnych receptorach, gdzie jakby dochodziło do elektrostatycznych wyładowań. Miała ochotę krzyczeć, ciało już drżało, ale musiała się hamować, dlatego gromy poprzedzające te osobliwe wyładowania rozchodziły się tylko w jej głowie, a nie odbijały się od ścian pokoju. Z rozkoszą rozchylała ugięte w kolanach uda, które leżały na pościeli. Czuła się taka wyuzdana, rozpustna, niegrzeczna, ale wciąż była to tylko konwencja, w którą weszła, która ją rozpalała na samą myśl, spojrzenie w dół. Z gibkością nigdy nie miała problemu, nie tylko w sporcie było to przydatne, teraz czerpała z tego profity, bo koleżanka miała ułatwiony dostęp do ociekającej syropem brzoskwinki, którą zajmowała się niezwykle profesjonalnie. Daria była zachwycona widokiem poruszającej się nad jej biodrami głowy i włosów spiętych beżową frotką w kucyk, który miarowo huśtał się w tę i z powrotem. Co kobieta, to kobieta! - chwaliła w głowie podjętą decyzję, unosząc biodra, by jeszcze bardziej udostępnić swoje łono wygłodniałej amazonce. Ta decyzja na wspólny seks nie była łatwa, na pewno nie stało się to ot tak, ale efekt był oszałamiający. Nawet przez chwilę nie miała ochoty sięgnąć po wibrator, usta partnerki całkowicie wystarczały, a trafność palcówki była wręcz zaskakująca. Usta i świdrujące pochwę palce, przy czym dociskający zwieńczenie warg sromowych kciuk, powodowały w jej zmysłach prawdziwe spustoszenie i wyłączały kolejne bezpieczniki. Wiła się jak węgorz, mruczała, czasem dziwnie stękała, ale jej ciało było w nieustannym ruchu, jakby uciekając przed demolującą rozkoszą, a może jej intensywnie poszukując. Daria naciągnęła skórę na wzgórku łonowym, by ułatwić koleżance dostęp do wrażliwego koralika i wlepiała oczy w poruszający się miarowo język niespodziewanej partnerki. Ta bez skrępowania zasysała pełne wilgoci strzępki i oddalając głowę, nie wypuszczała ich z ust, łechtaczkę żuła jak pysznego żelka, by po chwili kłapać językiem jak najwprawniejsza mineciara. Widok tej pieszczoty doprowadzał Darię do ekstatycznego szału. Poruszający i ocierający się w jej wnętrzu o wrażliwe pola ścianek pochwy palec, dopełniał reszty. Punkt G został zlokalizowany i to bez cienia wątpliwości. Już chyba setny raz ściskała złapane z siłą szponów prześcieradło, bo nie mogąc krzyczeć, jakoś musiała dać upust rozsadzającej ją energii. Gdyby teraz krzyknęła, szyby zaczęłyby pękać. Nos partnerki szurał po mocno przyciętych włoskach łonowych, usta przystała się do cipki, a oczy badawczo szukały tych mętnych od rozkoszy Darii, jakby sprawdzając reakcję na pieszczoty.
Śluzu było sporo, ale to sprawczyni kolejnych dzikich spazmów w ogóle nie przeszkadzało. Nie dziś, nie teraz, nigdy nie miała z tym problemu. Dziś zaryzykowała, chwyciła okazję, miała teraz ochotę nacieszyć się zdobyczą, spijała więc soczki koleżanki jak najsmaczniejszy nektar. Szybko przywykła do tego specyficznego, dla niej nowego, smaku kobiety. Podobało jej się, jak oralnymi technikami zawładnęła zmysłami Darii. Patrzyła na taniec mięśni mimicznych, na uderzenia obracaną głową o poduszkę, czuła siłę jej ud, które musiała wciąż napominająco rozchylać. Tu nic nie mogło być udawane. Na pewno nie tłumione pomruki i dyszenie. Tak za tym tęskniła. Już dawno nie spotkała tak atrakcyjnej i otwartej kobiety.
A wszystko wyszło przypadkiem. Najpierw rozmowa o niczym na bieżni, gdzie obie realizowały poranny indywidualny trening. Po chwili, u jednej i drugiej, pojawił się specyficzny błysk w oku, następnie badające teren mały flirt i żarty, a później to... już poszło lawinowo. Żadna nie potrafiła się wycofać, choć niczego nie mogła być pewna, na pewno nie tego, do czego to zmierzało. Ale obie płonęły ciekawością, gdzie dotrą i jak daleko się posuną. I wieczorem, niby przypadkiem, znalazły się w pokoju lekkoatletki.
Daria wychodząc z pokoju po cudownym erotycznym doznaniu, pokrętnie poprosiła o zachowanie przebiegu spotkania w tajemnicy. Teraz myślała już trzeźwo, choć upiła się rozkoszą, namiętnością i kobiecą wrażliwością znajomej.
Było pochmurno, a woda jeziora mętno-szara, ale Daria się wciąż uśmiechała, jakby świeciło słońce, a temperatura była w jej optymalnym zakresie. W czasie treningu kołyszące się kucyki na głowach wiosłujących przed nią partnerek, doprowadzała ją do szału. Zawsze wszystkie spinały na łódce włosy, ale dziś te huśtające się kitki, nie mogły Darii kojarzyć się inaczej, jak tylko z ostatnim spotkaniem, kiedy blond włosy kołysały się z jednej wyjątkowej przyczyny. Jeszcze dziś przeszywały ją ciarki na wspomnienie orgazmu, który wywołały kobiece usta i palce. Boże! Jakie to było odkrywcze! - mówiła do siebie, marząc o kolejnej sesji. Znowu chciała patrzeć na swoje rozwarte uda i wypięty tyłeczek partnerki, która pochylała się nad jej kroczem i lizała ją jak kotka mleko. Żałowała, że nie odważyła się posmakować znajomej, ale wtedy stchórzyła. Miała już apetyczną cipkę przed oczami, czuła jej zagadkowy i nęcący zapach, ale ostatecznie zdobyła się tylko na pieszczoty palcami. Nie widziała w minie koleżanki najmniejszych oznak pretensji czy rozczarowania, że wybrała tę drogę, a nie poszła na całość, ale sama zaraz po wyjściu z pokoju miała sobie za złe. Ale Daria była szczęśliwa, że zagadnęła lekkoatletkę, była szczęśliwa, że zaryzykowała, była szczęśliwa, że wreszcie "to" zrobiła.
Nie mogła się też wyzbyć odczucia, że najzwyczajniej w świecie zdradziła Ulę. Wyrzutom sumienia stawiała kontrę, tłumacząc że nie łączy ich przecież żaden związek, niczego sobie nie obiecywały (na pewno nie wyłączności), że mogła to zrobić. Myślała też o Dawidzie, ale nie uważała tego wyskoku za zdradę. Z innym facetem nigdy tego nie zrobi - zarzekała się, choć w głowie ćmiły dobrze znane słowa, które dość często powtarzała innym - "Nigdy nie mów nigdy".
No w końcu się udało. Warunki znowu sprzyjały spotkaniu, a nie było łatwo to skoordynować.
Daria drugi raz rozkładała uda przed koleżanką, tyle przecież o tym ostatnio marzyła, że stało się to obsesją. To prawda, co się mówi - tylko kobieta zrozumie kobietę, faceci się przy minecie chowają. Czerpała rozkosz jak ostatnio, emocje ją rozsadzały, co chwilę czuła przyjemne dreszcze ekscytacji, a w brzuchu ciepłe fale wywołane zakazanym, szalonym, niepojętym, czymś czego nie cofnie, czego nie chciała cofnąć.
Dziś jednak chciała się sprawdzić w odwrotnej roli - nie tylko brać. Dziś pragnęła dawać rozkosz, przynajmniej tego spróbować, przez ostatnie dni żałowała, że wtedy stchórzyła. Dziesiątki razy jej palce pieściły Ulkę, ale usta nawet nie zbliżyły się do cipki, Ula nie pozwalała. Ależ ją te niezdobyte tereny przyciągały. Już miała plan. Rozpocznie od przekomarzanek z niedużymi, ale jedynymi i pięknie wyprofilowanymi piersiami i będzie się wręcz droczyć z brązowiutkimi apetycznymi sutkami. Tak zawsze robiły te dziewczyny z filmów. Językiem zaznaczy kilka szlaków na brzuchu i bokach talii, tak - będzie przeciągać moment zetknięcia się ust ze szparką do granicy przyzwoitości, aż usłyszy ponaglenia i prośby partnerki. Na pewno dokładnie przyjrzy się muszelce. Skoro będzie mogła swobodnie operować głową między udami, nie będzie się spieszyć - nacieszy się. A oralne pieszczoty? Napatrzyła się na nie na filmach, ostatnio na żywo, dziś też podglądała je pod kątem wykorzystania w praktyce.
Dziś partnerka szybciej przystąpiła do szarży, atak na łechtaczkę był precyzyjny i bezlitosny. Żuła ją z powtarzalną intensywnością, czasem wypuszczając strzępki skórne z głośnym cmoknięciem i spojrzeniami kontrolowała reakcję na twarzy Darii. Dziś często na twarzy kochanki gościł cwaniacki uśmieszek satysfakcji i pewności podejmowanych zabiegów.
Daria siedziała na łóżku lekko pochylona na bok i oparta jedną ręką o materac. Nogi miała rozwarte, jedną ugiętą z kolanem zwróconym ku sufitowi, druga leżała ugięta na prześcieradle. I patrzyła na starania partnerki, która wciąż rozsuwała kciukami jej wargi sromowe, a sunącym wzdłuż utworzonej rynienki językiem, nie pozwalała im ponownie się skleić.
- Jak Ci tak dobrze... - przesunęła językiem po połyskujących od śluzu strzępkach - może tym razem chcesz się odwdzięczyć? - filuternie zaproponowała kobietą, ścierając przy okazji obfitą ilość śluzu z podbródka. - Ja tu - spojrzała na mieniący się od wydzieliny srom, przypominający pasmo górskie o strzępiastych stokach, ale łagodnych szczytach - jeszcze spędzę trochę czasu, ale ty... jak chcesz... możesz... - spojrzała między swoje uda, dając coś do zrozumienia.
Daria wiedziała, co to oznacza. Jej plany uległy zmianie, partnerka nie miała ochoty na czułości, przynajmniej nie w tym momencie. Widziała przecież, że koleżanka pieszcząc ją, już kilka razy sięgała do swojego krocza i pocierała swoją cipkę, ale to było zrozumiałe - spotkanie było gorące i podniecające obie strony
Nabuzowana rozkoszą i emocjami Daria, nie czekała na kolejne słowa. Najpierw leżąc na plecach, oparła się na przedramionach, oderwała łopatki od materaca i uniosła głowę by rozeznać się w sytuacji. Po chwili już siedziała, cały czas czując na cipce smagnięcia wirującego języka. Pochyliła się w stronę bioder partnerki i czując pod dłonią umięśnione udo oralnej wirtuozki, odchyliła je niczym łodygi szuwarów. Cieniutki i ledwo widoczny pasek włosków łonowych podkreślał tylko apetyczność zakątka i nadał zamiarom Darii status - wykonać natychmiast. Objęła więc talię szczuplej blondynki, wczepiła palce w sprężyste zgrabne pośladki, jakby w tył głowy kochanka i wpiła się w brzoskwinkę niczym spragniona słodyczy jej nektaru smakoszka. Jak tylko poczuła świeży kobiecy smak, a feromony upiły jej zmysły, zatraciła się w smakowaniu tego zakątka. Chciała szybko nadrobić zaległości ostatnich lat, kiedy tylko o tym myślała, marzyła. Dziś czuła na języku każdą wypustkę, każdą nierówność sromu, a obfitość soczków i łatwość dostępu języka stawiała ją w sytuacji złodzieja, który znalazł się w wypełnionym wszelkimi bogactwami skarbcu i przez obfitość fantów nie wiedział, za co się zabrać, chciałby za wszystko naraz. Daria nie wiedziała, co zrobić najpierw. Lizać, ssać, żuć, przygryzać? I które rejony najpierw? Całość cipki jak idzie, odkryć przedsionek, czy od razu odnaleźć i zaatakować łechtaczkę? Jak to odbierze ta wciąż liżąca jej skarb kobieta? Zaczęła więc jakkolwiek, odruchowo i chaotycznie. Oddalając palce wskazujący i kciuk jednej dłoni, rozsunęła wargi sromowe i odkryła nęcące delikatne różowe bruzdki, które aż się prosiły o precyzyjne liźnięcia. Zrobiła to delikatnie i powoli, by po kilku kolejnych mocniej docisnąć język i wywołać pomruk szczerego zachwytu, popartego wierzgnięciem bioder towarzyszki, która wręcz zaskoczona trafnością pieszczoty, aż oderwała się od swojego zajęcia i spojrzała z uznaniem, po czym jeszcze żarliwiej lizała Darię.
Daria czuła jak partnerka dociska cipkę do jej ust, wręcz zaczęła je ujeżdżać, szarpać biodrami. Sama też mocnym objęciem talii i wtopionymi w mięśnie pośladkowe dłońmi, nie pozwalała uciec ciału na odległość większą niż mogła dosięgnąć ustami. Czasem musiała wręcz dupcię kochanki przyciągać, by nie przerywać oralnej zabawy. Cudownie się czuła lizana i leżąca zarazem. Takiego "69" nigdy się nie spodziewała, biorąc tę pozycję za zbyt odważną (w tym przypadku, bo z mężem jej się to zdarzało). Nie przypuszczała, że to wszystko potoczy się tak szybko. A teraz obie leży na boku, obejmowały tyłeczki, a ich głowy poruszały się jak ta kiwająca się popularnych kiedyś psów - maskotek samochodowych. Odgłosy mlaskania i ciamkania, w połączeniu z westchnięciami, mruczeniem i pojedynczymi jęknięciami i nieskoordynowanym tańcem rozpalonych chucią ciał, zwiastowały bliskość szczytowania. Daria prawie wgryzła się w szparkę partnerki, a na ściskanych pośladkach pojawiły się czerwone ślady użytej siły, która mogłaby wręcz zmiażdżyć wyczuwalne pod skórą mięśnie. Szczególnie kiedy fala rozkoszy już paraliżowała jej zmysły, trudno było panować nad siłą. Jęczała w muszelkę, jakby ta miała jej odpowiedzieć.
- Tak, tak, tak...mmmh! - prosiła, instruowała skupiona na dochodzeniu do orgazmu towarzyszka. - Yhh! Jeszcze chwilę właśnie tak! - mówiła szybko wręcz błagalnym głosem, nie dając Darii wytchnienia, sama szurając cipką po twardych elementach szczęki. Spięła się już, szykując się na demolujące zmysły tsunami. Nagle westchnęła, ciałem powodowały torsje, zastygła, jakby oczekując na sygnał startera tuż przed biegiem. Po chwili leżała obok wpatrzona w sufit rozpromieniona i szczęśliwa.
Daria również leżała bezwładnie i nieruchomo jak lalka. Co tam że język ją bolał, że nadwyrężyła wędzidełko, które jakby teraz spuchło. Co tam że wciąż czuła posmak kobiecej wydzieliny i jej obecność na połowie twarzy. Nie było to choćby przez chwilę nieprzyjemne. Wręcz przeciwnie, dla kubków smakowych było to doświadczeniem neutralnym, ale nie działało to neutralnie na zmysły. Zrobiła to, o czym tyle marzyła i to w jakim stylu. Jęki koleżanki były tego najlepszym potwierdzeniem i nagrodą, nie wspominając niebotycznego orgazmu, w zasadzie dwóch.
Daria zanim wyszła, znowu upewniła się, że wszystko zostanie tylko między nimi.
- Mam dość, rzygać się chce! Co ona dzisiaj taka? - marudził na Ula, kiedy maksymalne tempo wiosłowania utrzymywało się już na tyle długo, że mocno poczuły to jej mięśnie.
- Chcemy postępu? - zrobiła pauzę. - To zapierdalamy! - usprawiedliwiła trenerkę Roxy. - Chyba na nowo dostrzegła w nas potencjał - zaśmiała się, wciąż ostro wiosłując.
- Chyba roboty, nie potencjał - wtrąciła Daria. - Na zawodach, jak ruszymy tak z kopyta, w połowie dystansu wysiądziemy. Nie jesteśmy maszynami - mruknęła pretensjonalnie.
- Jakby to powiedział facet: "Cipy jesteście" - próbowała wkurzyć towarzyszki Roksana, ale tylko by zmotywować je do utrzymania zabójczego tempa. - Przypominam, wkrótce najważniejszy start w sezonie. I minimum olimpijskie w zasięgu. Zapieprzamy dziewczyny! Jeszcze trochę! - powiedziała głośniej i żywiej pełna entuzjazmu, niczym kapitan korsarskiego statku dający komendę do abordażu wyładowanego po brzegi dobrami galeonu.
Poskutkowało. Darka i Ulka zaczęły głośno dyszeć z wysiłku, Roksana zaciskała zęby i czasem ciągnąc wiosła, wzdychała niczym walcząca o życiówkę sztangistka. Pracowały jak dobrze skalibrowana maszyna. Po chwili woda niosła w dal odgłosy przypominające grę w tenisa w damskim wydaniu.
Całą trójka szła po pomoście wyczerpana, ale pełna satysfakcji. Dziś pierwszy raz od miesięcy, na zazwyczaj posągowej twarzy trenerki Heleny zarysował się ukrywany uśmiech zadowolenia. Na koniec treningu rzuciła jeszcze: "No, całkiem nieźle syreny", co równało się najwyższej pochwale. Trenerka kiedyś wspominała, że syreny były dla niej bytami baśniowymi, ale postaciami doskonałymi, a że bardzo rzadko używała tego pojęcia w kontekście sportowym, cała trójka doceniła komplement.
Zadowolone zawodniczki nie zdradziły się, że dostrzegły dumę pani Hanny ze swoich podopiecznych, zaczęły z tego żartować dopiero po oddaleniu się od łódki.
- Dziś chyba rekord trasy! Ale poszłyśmy! Torpedy!, istne torpedy! - cieszyła się Ula.
- Nawet nie mów, padam z nóg, mięśnie pleców mnie palą - zaznaczyła Daria. - Ale trzeba przyznać, jednostka treningowa owocna. Przy ostatnich bojach już ledwo zipałam - przyznała, wzdychając.
- Eee... tam. Nie było tak strasznie. Nieraz słyszałam w nocy, jak dawałyście z siebie więcej - zażartowała Roksana. Miała teraz świetny humor, bo kolejny raz pokonały czasowe bariery, które od miesięcy stanowiły mur nie do przebicia. Dziś znowu się odblokowały. Naprawdę mogły zacząć poważnie myśleć o kwalifikacji na igrzyska. Najbliższe regaty, dla nich start kontrolny, miały to pokazać.
Koleżanki zaśmiały się, humor udzielał się im wszystkim.
- Dziś to nawet bym nie mruknęła, nie miałabym siły - uśmiechnęła się Daria.
- Jakbym ci... - spojrzała na Darię Ula i na swoją dłoń, ale nie sprecyzowała - na pewno znalazłabyś na to siłę. Znam cię.
- Uwierz mi, nie dzisiaj - zapewniła Daria. - Rzadko to się zdarza, ale dziś, jakby co, nawet Dawid musiałby mnie brać na nieprzytomną - zaśmiała się, a za nią koleżanki.
- Aaa... to ciekawa zabawa, sprawdziłam kilka razy, polecam - dodała rozbawiona Ula.
Długo jeszcze świergotały o pierdołach jak najlepsze przyjaciółki. Miały świetny humor.
- Daria? - szepnęła Ula, ale nie usłyszała odpowiedzi. - Daria, śpisz? - wzmocniła siłę głosu, ale w ciemnym pokoju nie mogła dostrzec ruchu, nadal nic nie słyszała. Żałowała, że nie zaczepiła jej wcześniej, bo dziś potrzebowała czyjejś obecności. Już nie chodziło o pieszczoty, tylko o samą bliskość, choć takie historyjki, w ich przypadku zawsze kończyły się zabawą w stęsknionych małżonków. Nie było to niczym złym. Ula częściej doceniała po prostu czucie oplatającego ją ciepłego ciała, smyrania wrażliwych obszarów skóry, a dopiero na końcu emocje towarzyszące imitacji stosunku. Od zawsze wolała seks z facetem, nie widziała tu pola do dyskusji, a to... z Darią to... co innego. To wymusiły realia i pojawiające się czasem z olbrzymią siłą, tak jak dziś, słabości. Musiała przyznać, że to pomagało. Może nie na dłuższą metę, ale przynajmniej był dreszczyk emocji, prawie seks, a nie zwykła masturbacja. Przede wszystkim był ktoś bliski, prawdziwy, a nie tylko wspomnienia i wyobrażenia. A właśnie teraz miała ochotę objąć przyjaciółkę i po prostu z nią poleżeć, jak często to robiła w domu ze swoim Pawłem przed telewizorem.
Trudno, najwyżej się obudzi- powiedziała do siebie, kiedy Daria nie reagowała i wstała z łóżka, by pójść do śpiącej przyjaciółki. Wsunęła się pod kołdrę i poczuła nagromadzone pod nią ciepło. Ostrożnie przytuliła policzek do pleców śpiącej tyłem do niej partnerki, poczuła świeży zapach wspólnego żelu do mycia (odkąd pamiętała, kupowały na zmianę duży pojemnik - ich niemający znaczenia wkład w ekologię), po chwili powąchała włosy i obejmując Darię, przylgnęła piersiami do jej obudowanych wyczuwalnymi teraz mięśniami łopatek. Tak będzie leżeć, aż zaśnie - postanowiła, rozgarniając włosy i czule całując kark.
- Co tam? - wycedziła zaspanym głosem przebudzona Daria.
- Tylko poleżę, OK.? Mogę?
- Jasne - mruknęła, a jej głowa uderzyła z impetem o poduszkę. - Mam nadzieję, że chcesz tylko poleżeć. Spać mi się chce, jak...
- Tylko, nic więcej - wyszeptała Ula, uspokajając. Płożyła niewinnie dłoń na zaokrągleniu biodra przyjaciółki. Gdyby zrobiła tak mężowi, ten już po chwili byłby na niej - zaśmiała się w duchu, przymykając powieki, by zwizualiazować sobie taką scenę.
- Tylko? - upewniała się Daria, licząc, że to nie jest żadna prowokacja.
- Yhym - potwierdziła łagodnym głosem Ula.
Po kilku minutach obie spały.
Za to poranek rozpoczął się wymarzenie. Obudziły się, spojrzały na siebie i już wiedziała, że te cwaniackie uśmieszki na ustach znaczą tożsamą myśl. Szybki orzeźwiający prysznic, przygotowanie rekwizytów i po chwili wzajemnych ręcznych, przygotowujących je na penetrację, pieszczot, posuwały się włączonymi wibratorami, marząc o takim beztroskim poranku z mężem. Już kiedyś o tym rozmawiały i się dziwiły, bo normalnie, kiedy są w domu, rzadko po przebudzeniu uprawiają seks. Dziś widząc się w pościeli - w jednym łóżku i tylko w majteczkach i koszulce na ramiączkach, nie mogły przejść obojętnie i odpuścić. Dziś wsuwając członek w pochwę przyjaciółki, patrzyły sobie w oczy i co chwilę się do siebie uśmiechały, jakby nie dowierzając, że łączy ich tak wyjątkowa więź, a zbliżając się do orgazmu poważniały. Sprawdzały też, czy ich nadgarstki pracują jak należy, czy głębokość wsunięć odpowiada potrzebom partnerki, ale tylko Daria nie mogła od tego obrazu oderwać oczu, Ula raczej wolała widok szarych oczu współlokatorki, albo znajdujących się w pokoju sprzętów. Przecież ludzie, gdyby się dowiedzieli, zrobiliby z tego aferę jakich mało. Ale to już omawiały dziesiątki razy, a nie potrafiły z tego zrezygnować, zostało więc, jak zostało. Nikt nie będzie im zaglądać do łóżka!
Poranek napełnił ich energią i chęcią do działania. Po chwili krzątały się po pokoju, szykując się do wyjścia na śniadanie.
Na trening szły w bardzo dobrych humorach. W dodatku obie prowadziły żywe i wesołe rozmowy przez telefon ze swoimi facetami.
Daria czuła się jak przestępca, jak przeniewierca, jak intrygantka. Choć setny raz tłumaczyła sobie, że nie ma ku temu realnego powodu - nic ją przecież z Ulą nie łączyło, to nie był żaden związek, niczego sobie nie obiecywały, w tym na pewno nie lojalności i wyłączności. Po prostu czasem, za obopólną zgodą, miło spędzały czas, uzupełniając pewne deficyty.
Daria może myślałaby inaczej, gdyby jej relacja z Ulką była bogatsza o realizację jej pragnień, ale układ był inny. Pewnie dlatego szła hotelowym korytarzem z łomoczącym sercem, a adrenalina krążyła w jej żyłach, wywołując ekscytację. Endorfiny już jej nie odstępowały, na samą myśl była szczęśliwa. Zapukała do sąsiednich drzwi. Słyszała, że Roxy jest u siebie.
- Hej! - przywitała się miło Daria, kiedy drzwi się otworzyły. - Idę się trochę przejść. Jakby Ulka... mnie... Jakby o mnie pytała, to powiedz, że... Nie wiem ile mi to zajmie, mam ochotę trochę pobyć sama - powiedziała żywiej i jakby swobodniej, próbując odwrócić uwagę od wyrazu twarzy, który zdradzał zakłopotanie. Musiała mieć chociaż jakieś alibi.
- No problem - zapewniła Roksana. - Ale... - tu spojrzała podejrzliwie - do rana wrócisz? - zadała delikatne pytanie. - Widzę, że chyba nie tylko spacer ci w głowie - miała na myśli sportową czarną sukienkę na ramiączkach z dość odważnym dekoltem, w której nigdy wcześniej koleżanki nie widziała, do której chyba tylko dla niepoznaki założyła białe adidasy. A może tak miało być, bo wyglądała niezwykle stylowo i jakby kilka lat młodziej. - No i czuję - uśmiechnęła się, teatralnie wąchając otoczenie. - A makijaż, o tej porze, to na pewno dla siebie zrobiłaś, by poczuć się bardziej kobieco, co?
- Roxy, nie wymyślaj. Po prostu mi tego brakuje - pokazała siebie taką wymuskaną Daria, próbując zbyć insynuacje sąsiadki, choć wiedziała, że naiwnością było wierzyć, by to wystarczyło tak inteligentnej dziewczynie. Po chwili jednak uważała, że brzmiała wiarygodnie. Każda z nas lubi poczuć się czasem bardziej kobieco - argumentowała.
- No wskakuj. Myślisz, że cię nie uniosę? - rzuciła zabawne wyzwanie Daria, odpowiednio się ustawiając i będąc gotową na skok. Czuła się jak nastolatka. Ewidentnie flirtowała z tą blond nordycką pięknością i nie była w stanie tego zahamować. Od samego początku spotkania czuła się jakby grała w romantycznej komedii i właśnie miała randkę.
Kobiety szły obok siebie leśną ścieżką jak najlepsze przyjaciółki, wciąż wesoło o czymś rozmawiając. Czasem trąciły się barkami, czasem jedna klepnęła drugą w ramię, widać było, że szukają fizycznego kontaktu, ale nie decydowały się na melodramatyczne objęcia, czy ukradkowe trzymanie się za dłonie. Nikogo nie było widać w pobliżu, ale obie wolały kryć się z zamiarami, oczekiwaniami, pragnieniami.
- Przecież wiemy, że dasz radę. Zapominasz, że ja też jestem z branży - zaznaczyła, że niesienie jej "na barana" nie jest żadnym wyczynem dla przeciętnego człowieka, a co dopiero sportowca.
Darii brakowało właśnie takich niby codziennych uwodzicielskich gierek. Emocji było tyle, i takich, których już od dawna nie czuła przy swoim Dawidzie, że teraz upijała się tą atmosferą podrywu (myślami, duchem, a nawet ciałem), która zmieniła się jakby w oficjalną randkę. I co lepsze, w przeciwieństwie do tych z chłopakami, dziś poszłaby do łóżka bez zastanowienia już teraz. Ale to znajoma nalegała na spacer i dozowała czułe gesty. W hotelowym pokoju wyglądałoby to zapewne inaczej. Wieczorna aura sprzyjała. Było ciemno, ciepło i przyjemnie, resztę atmosfery zrobiły wzajemne dobrze wzajemnie znane oczekiwania. Tu nie było niewiadomych, finał był po prostu pewny i przyjemnie się odwlekał, a zarazem zmierzał do realizacji. To wzajemne rozbudzanie pożądania, a zarazem powstrzymywanie się przed popełnieniem jakiegoś głupstwa jakimś szczeniackim zachowaniem, podnosił pragnienia Darii do niewyobrażalnego poziomu. Już kilka razy miała ochotę rzucić się na koleżankę i ją namiętnie całować, ale wciąż się hamowała. Wciąż jednak, pod każdym pretekstem, głaskała jej ciało, dotykała, obejmowała, szukała fizycznego kontaktu. W głowie miała już tylko prawdziwą bliskość - tę, która tak ją od ostatniego spotkania przyciągała, że nie było sposobu jej nie ulec.
Dotarły nad jezioro, do cichej plaży nieopodal pomostu, z którego Daria z koleżankami z osady codziennie wyruszały łódką na treningowe zmagania. Nie zwracała uwagi na ten zakątek, dumnie nazwany plażą, bo wyglądała ona jak prześwit w kępie krzaków. Było ciemno, ale poświata lamp bijąca ze stanicy, wysyłał mdłą aurę, która pozwalała rozróżniać kształty i nierówności podłoża.
- To teraz ty wskakuj - rzuciła challenge blondynka i kilkoma płynnymi ruchami, jakby spóźniając się na ważny start na zawodach, zdjęła bluzkę, stanik, a chwilę po nich, spodenki i majteczki. - I nie mów, że nie masz stroju - wyprzedziła Darię. - Ja też nie mam. - Weszła bez obaw do jeziora.
Daria nie czekała na kolejne zaproszenie. Widząc nagie wyrzeźbione setkami godzin ćwiczeń ciało towarzyszki, szczególnie piękne pośladki i nieduże sterczące jak wyjący do księżyca wilk piersi, przyspieszyła realizację swojej części rzuconego wyzwania. Drżała od emocji, kiedy zdejmowała buty i sukienkę. Zachwiała się, kiedy zrolowana skąpa koronkowa bielizna (założona dziś z premedytacją) zatrzymała się na kostkach i przeszkodziła w postawieniu pierwszego kroku w stronę zanurzonej po piersi już oczekującej na nią dziewczyny.
- I jak? - zagadnęła inicjatorka tego szaleństwa, kiedy Daria brnęła przez wodę lekko wzburzonego teraz jeziora, uważając, by nie rozpryskiwać wody.
- Jakbym miała naście lat - odpowiedziała pełna entuzjazmu Daria. - Super. - Przeczesała rozpuszczone włosy I stanęła naprzeciw towarzyszki w niewielkiej odległości.
- To... chodź tu... - rozszedł się cichy szept, któremu towarzyszył cichy chlupot wyciąganej z wody ręki, która przywoływała Darię ruchem wskazującego palca.
Darii zdawało się, że koleżance błysnęły oczy. Ją też na te słowa przeszyły dziwne przyjemne prądy. To ma się stać? Tutaj? Teraz? Podeszła z wbitym w oczy koleżanki kokieteryjnym spojrzeniem, musiała się trochę rozluźnić i udać, że nie zależy jej na tym tak bardzo, jak zależało. Droczyła się chwilę, by wszystko nie poszło tak gładko, jak zazwyczaj w jej związku.
- Nie powinnaś tak robić z mężem... a nie ze mną? - zapytała zasypywana namiętnymi pocałunkami Darii lekkoatletka. Pytała, by upewnić się, że to nie jest jedynie spontaniczna reakcja, jakaś płytka gierka nastawiona tylko na seks.
- Musisz o takie rzeczy pytać właśnie teraz? - unikała odpowiedzi, wciąż masując językiem język towarzyszki, jakby nie mogąc się powstrzymać. Czuła sprężyste sutki blondynki na swoich piersiach, przecież obejmowały się od samego początku, ale nieustannie napierające usta czuła jeszcze mocniej.
- Pytam tylko - odwzajemniła siłę ruchów języka, a po najbliższym otoczeniu rozeszły się ciche ciamkania.
- Ale mam na ciebie ochotę! - wyszeptała poekscytowana Daria, masując dłońmi plecy obejmowanej partnerki. Były takie smukłe, a drobne mięśnie nie oznaczały słabości, a raczej maksymalne wytrenowanie. Zjechała palcami wzdłuż wyrostków kręgosłupa w dół i zajęła się ściskaniem pośladków. Wielokrotnie wjeżdżała dłońmi w przedziałek pomiędzy jedynymi i umięśnionymi półkulami, aż po szczyty ud. Przyciągała biodra partnerki do siebie, by wsuwać między uda jedno swoje i docisnąć je do szparki. Była pewna, że to się spodoba.
- Ale... wiesz, że to... ysss! - próbowała coś tłumaczyć zaalarmowana zachowaniem wioślarki blondynka, ale czując na sromie docisk dłoni, poczuła rozkosz, o którą jej dziś chodziło.
- Ciii! Nie psujmy tego, co jest - prosiła Daria, jednocześnie mrucząc, bo towarzyszka odwzajemniła jej pieszczoty i teraz obie schowane w wodzie ręce, poruszały się powoli, ale rytmicznie.
- Daria - odchylając głowę, blondynka odkleiła się od gorących ust zatraconej w namiętności kobiety, spojrzała jej poważnie w oczy - ja... nie chcę komplikacji, rozumiesz? To ma być tylko...
- Wiem. Tak będzie. Ale kochaj się ze mną. Dziś się kochaj, nie tylko pieprz - dodała, używając mocniejszego słowa, ale jej podniecenie brało górę, dlatego zareagowała tak emocjonalnie. - Tak mi tego brakuje. - Znowu zatopiła usta w tych ponętnych i niezwykle magnetycznych.
Kolejnych kilka minut stały w wodzie, choć ich ciała były w nieustannym ruchu, jak splecione ze sobą węże. Całowały się już prawie że wulgarnie, języki toczyły prawdziwe batalie, czasem jakby ćwicząc szermierkę na zewnątrz ust. Jedyne co się nie zmieniało, to powtarzalne ruchy, wciśniętych między uda i pieszczących cipkę partnerki rąk.
Pierwsza szczytowała Daria, która wessana w ponętne wargi pięknej blondynki, wyjęczała jej swój orgazm w usta.
Towarzyszka pozwoliła pieścić się jeszcze chwilę, ale czuła, że emocje Darii gdzieś się po orgazmie rozproszyły. Aura całkowitego zapomnienia również, bo wioślarka zaczęła co raz częściej rozglądać się po okolicy, czego wcześniej nie robiła wcale.
- W pokoju mi się odwdzięczysz, hę? - zaproponowała zalotnie. - Może najpierw wspólny prysznic, a później...? - układała scenariusz, marząc o ustach Darii, ale w innym miejscu.
- Brzmi interesująco - kiwnęła głową Daria, wykonując jeszcze kilka potarć palcami o szczelinkę, bardziej skupiając się na czułych pocałunkach i głaskaniu ramienia i pleców partnerki.
Zawsze marzyła o tak zwariowanej akcji w wodzie z Dawidem, ale nigdy się nie złożyło. Zazdrościła filmowym bohaterom, którzy uprawiali seks w wodzie, zawsze ją to kręciło, Dawid, kiedy kilka razy mieli ku temu okazję, niestety marudził i unikał ryzyka. Dziś w mniemaniu Darii, macanki w wodzie były magiczne i niezwykłe. Dreszcze emocji przeszywały ją na wskroś, adrenalina pobudzała, a namiętność paraliżowała racjonalne spojrzenie na świat, bo do pewnego momentu otoczenie, ryzyko, skandal, w ogóle się nie liczyły.
Kiedy zmierzały do hotelu, w najintymniejszej części drogi, trzymały się za ręce. Nie patrzyły na siebie, nic nie mówiły, po prostu cieszyły się chwilą bliskości. Bliskości możliwej tylko w wersji nieoficjalnej, ukrywanej, przez świat niezrozumiałej.
- Hej! - przywitała się z Roksaną Ula. - Wiesz gdzie jest Daria? Biegacze z pierwszego piętra robią małą imprezkę i może byśmy się wybrały? - próbowała zainteresować tematem.
- Poszła gdzieś. Mówiła, że chce trochę pobyć sama - powiedziała, co wiedziała w wersji całkowicie okrojonej z własnych podejrzeń. - Ja nie bardzo mam ochotę na... Niedawno trochę przesadziłam - zaśmiała się Roksana, przypominając swoją małą aferę.
- Chodź. Mi głupio iść tak samej. Tych znam słabo - zachęcała Ula.
- OK., ale jakby co, ja wracam najpóźniej o dwunastej - postawiła warunek.
- Jak dotrwasz - zażartowała uszczypliwie, mając na myśli ostatni wybryk Roksany, po którym zrobiły jej z Darią niezłego pranka.
- Dziś najwyżej jedno piwo - zapowiedziała z całkowitym przekonaniem.
Daria nie mogła się nasycić cipką nowej przyjaciółki. Lizała ją już na wszelakie sposoby i szybko znalazła klucz do bram nieba kochanki. Kolejne podejście, kolejny orgazm. Leżąca wyczerpana kolejnymi skokami emocji i wysysaną z niej energią partnerka, chyba miała już dość. Kiedy chwilę temu Daria znowu zabrała się za oralne pieszczoty, usłyszała niedowierzające - "No wiesz, znowu? Ty w ogóle kiedyś śpisz?" - próbowała żartować, ale nie miała już na to energii. Daria zapewniła, że to już ostatni raz i zabrała się do pracy. "Nie dojdę już, nie ma szans. Wyczerpałaś mnie" - śmiała się zrezygnowana i zmęczona blondynka. Wciąż leżała bezwładnie na plecach, a leżąca pomiędzy jej nogami i obejmująca ramionami uda Daria, chyba pisała językiem alfabet po wargach sromowych - tak to przynajmniej wyglądało z perspektywy biernej kochanki. Wioślarka wystawiła język i nie dotykając muszelki ustami, muskała wybrane rejony. Te najbardziej erogenne celowo omijała.
- To przeszło moje wyobrażenia - wyznała leżąca na plecach i patrząca jak głowa Darii powoli tańczy nad jej biodrami. Uśmiechnęła się do bladego sufitu, jakby z nim prowadząc dialog.
- Yhym! Ciam, śyyp, mć! - potwierdziła, zajmując się na powrót wilgotnym zakątkiem, kciukami rozchylając kurtynę warg sromowych, by przypuścić atak na ogłupiałe receptory łechtaczki, która przyjęła dziś tyle bodźców, że kolejne jakby nie skutkowały oczekiwanym efektem.
- Poważnie mówię - zaznaczyła, by zwrócić uwagę Darii. - Nie mówię o twoim nienasyconym apetycie, choć pierwszy raz mnie ktoś doprowadził do stanu permanentnego wyczerpania - zaśmiała się. - Chodzi mi o... całość. Całe spotkanie było...
- Wyjątkowe - weszła jej w słowo, na ułamek chwili odrywając usta od cipki Daria, by natychmiast po wypowiedzeniu swojego stanowiska w tej sprawie, wrócić do precyzyjnych liźnięć zwieńczenia warg sromowych i odsłoniętego zgrubiałego koralika.
- Tak. A nie chcę...
- Komplikacji - mówiłaś, jasne. Śyp, śyp, mć, mć! - znowu wyprzedziła kochankę, znowu tylko na chwilę odrywając się od szczelinki, by po kluczowych słowach, znowu pojawiły erotyczne odgłosy oralnych pieszczot.
- Tak - zgodziła się. - Nie potrzebne mi to. Tobie zresztą tym bardziej, masz faceta - męża - podkreśliła. - A dziś było tak... romantycznie, nie? - szukała potwierdzenia. Daria tylko skinęła głową, trzymając w ustach zasysane strzępki, które jakby odciągała od łona. - Nie szukam żadnego związku, nie potrzebuję takiej relacji, przyznam, jestem trochę skołowana. Nie spodziewałam się... - spojrzała poważnie w oczy trącającej teraz językiem ciemnoróżowe wrażliwe wypustki odkrytego przedsionka pochwy.
- Ty... poważnie? - przerwała pieszczoty i unosząc głowę, jakby bezwiednie, wsunęła w kochankę palca, po chwili dwa i zaczęła nimi powoli przesuwać w tę i z powrotem. - Przecież to było bardzo miłe. Nie tęsknisz za takimi chwilami, tymi emocjami? Bo mi tego cholernie brakuje. Ale też nie zamierzam się jakoś oficjalnie wiązać. W ogóle nie zamierzam - uspokajała. - Chcę się tylko czasem poczuć wyjątkowo. Jak dziś. A to - spojrzała na wzgórek łonowy i pracujące bez przerwy palce - po prostu mnie kręci - uśmiechnęła się.
- Wiem. Chodzi o to, że mi zaczyna odbijać. Dobrze robią mi twoje usta, palce, doskonale całujesz. Dobrze mi... z tobą - wyznała z wyczuwalną obawą o odbiór tego zwierzenia.
Daria nie miała ochoty na poważne rozkminki. Musiała coś wymyślić. Zaryzykowała, bo atmosfera gęstniała od tej poważnej rozmowy.
- To chcesz ten orgazm, czy nie? - zapytała, a ton głosu świadczył, że wręcz domagała się odpowiedzi. Taka nagła zmiana nastroju.
- To raczej niemożliwe, znam siebie. Po tylu razach... - próbowała coś tłumaczyć.
- Zaufaj mi - zaśmiała się cwaniacko - a się stanie. OK.?
Zaintrygowana blondynka nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie miała już ochoty na seks, tej nocy przerobiły wszystko, co się dało. Ale zwyciężyła ciekawość, a może po prostu głupio jej było przerywać rozpoczęte pieszczoty.
Po kwadransie leżała zachwycona. Dyszała jak parowóz, jakby nie panowała nad ciałem, a rozanielony uśmiech nie mógł zniknąć z jej ust. Patrzyła na Darię jak na cudotwórczynię. Tego to by się po niej nigdy nie spodziewała, nie czegoś takiego.
Była już późna noc, kilkanaście minut po trzeciej, kiedy Daria ostrożnie niczym złodziej, otwierała drzwi swojego pokoju, by niepostrzeżenie wślizgnąć się do łóżka. Nie chciałaby teraz wejść w dyskusję z Ulką, jej alibi było nieprzekonywujące, wręcz urągające Ulki i jej inteligencji. Nie to że bała się konfrontacji, nie była przecież niczyją własnością, ale głupio by wyszło. Nie chciała burzyć ich relacji. Daria była przekonana, że o tej porze, zniknie pod kołdrą, a rano to już coś wymyśli. Czuła na sobie nie swoje perfumy, upoiła się smakiem kochanki, nawet nie zakładała majtek. Nie wybroniłaby się przed oskarżeniami Uli o... Byle tylko się niezauważenie położyć - mówiła do siebie.
Uchyliła drzwi i ją sparaliżowało.
brak komentarzy