Ilustracja: Caroline Hernandez

Uzdrowicielka

27 marca 2020

Szacowany czas lektury: 29 min

Od autora:
- Wierzę w czarodziejską moc przyjaznych kobiet
- Wierzę w psycho-neuro-endokryno-immuno-onkologię

Od kilku tygodni żyję w czarnej rozpaczy. Mój mąż, którego kocham, wkrótce umrze. Od kilku miesięcy narzekał na bóle i zawroty głowy oraz znaczne osłabienie. Odwiedził w tym czasie kilku lekarzy. Nie czekał na kolejkę, był u kilku specjalistów w ich prywatnych gabinetach. Przed dwoma tygodniem wykonano mu wreszcie tomografię i rezonans. Dość długo czekaliśmy na wynik, to znaczy na tak zwany opis. W piątek poszłam wraz z mężem do neurologa, który prowadzi jego sprawę. Czekałam przed gabinetem. W końcu lekarz poprosił mnie do środka. Gdy tylko weszłam i ujrzałam bladą twarz Tomka, wiedziałam, co usłyszę.

Mój mąż ma glejaka mózgu. Ów neurolog powiedział to bez ogródek. Długo opisywał terapię, która będzie realizowana. Gdy słuchałam tego wywodu, widziałam wszystko jak przez mgłę. Łzy napłynęły mi do oczu. Gdy wychodziliśmy już, przy drzwiach się zawahałam. Wróciłam do środka. Gdy Tomek przekroczył już próg, zamknęłam drzwi. Udało mi się rozmawiać z lekarzem sam na sam. Przecisnęłam go, moimi pytaniami do muru. Opierał się, wił się, kręcił, lecz w końcu wyjaśnił mi, co będzie się działo. Z tego, co w końcu mi powiedział, wynika, iż mój mąż ma niewiele szans na całkowite wyleczenie. Zapewne będzie żył jeszcze około dwóch lub trzech lat, lecz jeśli nie nastąpi jakiś cud, to umrze.

Od dwóch dni rozmyślam nad tym, co mnie czeka. To, że będzie mi teraz ciężko, jest oczywiste. Tomek musi poddać się operacji odbarczającej z otwarciem czaszki, naświetlaniom, chemioterapii. Nie przejmuję się jednak tym. Myślę o przewidywanym rezultacie tych działań.

Nie chcę, aby Tomek umarł. Potrzebuję go, kocham go, nie potrafię bez niego żyć. Nawraca jednak konkluzja z rozmowy z lekarzem. Większość pacjentów, mimo leczenie, umiera po kilku latach, chyba że nastąpi jakiś cudowny zbieg okoliczności. Na czy polega jednak taki cud? Co może radykalnie zmienić rokowanie?

Zaczęłam czytać wszystko, co wpada mi w ręce i dotyczy tego kręgu zagadnień. Szukam informacji w Internecie. Czytam czasopisma lekarskie i pielęgniarskie. Wczoraj, w jakimś branżowym pisemku pielęgniarskim, przeczytałam o dziwnej historii.

Pewna pielęgniarka, niewymieniana z imienia i nazwiska, została oskarżona o zachowanie nieobyczajne. Przespała się na dyżurze nocnym z pacjentem. Uprawiali seks w pustym o tej porze pokoju zabiegowym. Nikt by tego nie zauważył. Sęk jednak w tym, że pacjent leżał w szpitalu z powodu rozpoznania raka. Wyzdrowiał po owej feralnej nocy w ciągu dwóch dni i zażądał wypisu na własną prośbę. W rozmowie z lekarzami tak się poplątał, nieopatrznie chwaląc ową pielęgniarkę, iż napytał jej kłopotu. Dla niej skończyło się to na nieprzyjemnej reprymendzie u dyrektora Szpitala. Koniec końców, ową pielęgniarkę przeniesiono na inny oddział, a mianowicie na odział psychiatryczny, mieszczący się w osobnym budynku szpitala.

Mimo braku danych osobowych i unikania wszelkich uściśleń w owej upublicznionej relacji bez trudu ustaliłam, gdzie znajduje się owa placówka. Nazajutrz postanowiłam odszukać tę kobietę i porozmawiać z nią. Muszę przyznać, iż zawsze wierzyłam, że nigdy nie należy się poddawać.

Do szpitala dotarłam już wczoraj. Pojechałam tam, mimo iż już się ściemniało. Liczyłam na to, że uda mi się nawiązać rozmowę z pracownicami owego oddziału psychiatrycznego i zasięgnąć języka.

Gdy wjeżdżałam na dziedziniec tego ponurego obejścia, czułam się zdenerwowana. Puste, ciemne okna robiły przygnębiające wrażenie. Wydarzenia potoczyły się jednak szybko. Nie było tutaj portierni. Gdy w domofonie odezwał się głos jakiejś kobiety, powiedziałam, że chcę skontaktować się służbowo z lekarzem dyżurnym. Usłyszałam dźwięk, zdalnego otwierania drzwi. Gdy tylko weszłam na pierwsze piętro, ujrzałam napis: „Oddział Obserwacyjny”. Podeszłam do dyżurki pielęgniarskiej, gdzie zastałam starszą, przyjaźnie nastawioną osobę. Wkrótce wiedziałam już wszystko, na czym mi zależało. Kobieta, którą poszukiwałam, ma na imię Patrycja. Okazało się, że rozpoczyna dyżur nocny o dwudziestej drugiej. Postanowiłam poczekać w swoim samochodzie.

Oczekując, miałam czas, aby poukładać sobie wszystko w głowie. Przypomniałam sobie moje życie z Tomaszem. Nie zawsze było cudownie, jakkolwiek powodziło się nam dobrze. Tomek zawsze był zaradny. Jako właściciel firmy informatycznej dobrze zarabiał. Ja natomiast mogłam się wyżywać w roli dziennikarki, której zlecano na ogół tak zwane śledztwa. Muszę przy tym dodać, że bez wątpienia jestem atrakcyjną kobietą, nawet jeszcze teraz, w wieku czterdziestu lat. Znajomi mężczyźni twierdzą, że jestem podobna do Juliette Binoche. Dziwię się zresztą, skąd to porównanie, bo przecież jej filmy już rzadko kiedy są odtwarzane. Moją dobrą kondycję psychiczną zawdzięczam jednak głównie rozległym zainteresowaniom, no i powiedziałabym dbałości o wygląd. Koleżanki zazdroszczą mi stylu kobiety uwodzącej. Dzisiaj także włożyłam krótką spódniczkę, kontrastującą z dobrze dobraną bluzką i dyskretnym makijażem. Nie odmówiłam sobie jednak pomalowania ust jaskrawą, czerwoną szminką. Lubię, gdy moja twarz jest wyrazista i pociągająca.

Przed dwudziestą drugą, przy wejściu na oddział dostrzegłam kilka osób. Jedną z nich była młoda, zgrabna, szczupła dziewczyna. Nosiła błękitne, obcisłe dżinsy i czarną kurtkę. Dziarskim krokiem zmierzała do wejścia. Byłam pewna, że to właśnie Patrycja. Wyszłam z samochodu i zaczepiłam ją, zanim weszła do budynku.
– Czy mam przyjemność z panią Patrycją?
– Tak, słucham, jaką sprawę ma pani do mnie?
– Aby to wyjaśnić, najlepiej byłoby zaprosić panią wpierw na drinka!
– Aż tak? No dobrze! Na drinka zaprosi mnie pani następnym razem. Dzisiaj proszę za mną. Porozmawiamy w dyżurce pielęgniarskiej, jakkolwiek wpierw muszę przejąć od koleżanki oddział. Będzie musiała pani poczekać.

Taki przebieg, naszej pierwszej rozmowy sprawił, iż zabłysła we mnie iskierka nadziei. Rozmówczyni była niewątpliwie osobą komunikatywną i otwartą na nowe wyzwania. Wkrótce, usiedliśmy w dyżurce, oświetlonej przytłumionym światłem. Nie było przeszkód, aby opowiedzieć o moim mężu i pomyśle, który mnie tutaj sprowadził. Za moją sugestią przeszliśmy w naszym dialogu na ty. Piękna dziewczyna upewniała się skrupulatnie, czy dobrze zrozumiała moje wywody.

– Jak rozumiem, sądzisz, że dysponuję jakimiś nadnaturalnymi możliwościami i mogę uzdrowić twojego męża. Zakładasz przy tym, iż owa terapia, na którą liczysz, może obejmować także działania, na które większość kobiet, żon, nawet ciężko chorych mężczyzn, nie zgodziłaby się. Już z góry zakładasz, że jest konieczne, abym przespała się z twoim mężem.
– Tak właśnie… mniej więcej tak…
– Wiesz, ja sama nie wiem, czy moja osoba, moje ciało wywiera jakieś następstwa. Mówisz, że wierzysz, że stosunek seksualny z twoim mężem wywoła u niego nadzwyczajny bodziec… wpierw emocjonalny, potem neurohormonalny i metaboliczny, co wstrzyma dalsze dzielenie się komórek nowotworowych. Hm... jest prawdą, że ten Jacek, wyzdrowiał, ale ja nie wiem, czy sprawiło to moje ciało, czy moje gadanie. Poza tym on mi wyjątkowo odpowiadał. Gorąco pragnęłam, aby wyzdrowiał. Zastosowałam, całość mojej wiedzy o ludziach.
– Więc gdybyś tylko zechciała, to mogłabyś zrobić to samo z moim mężem!
– Nie wiem, czy bym mogła. To zależałoby od tego, czy by mi pasował... Nie każdy mężczyzna podoba mi się… To jednak nie wszystko, ja skręciłam Jackowi duszę, ale on jest samotnym mężczyzną… mogłam sobie na to pozwolić.
– Co masz na myśli, mówiąc, że „skręciłaś mu duszę”?
– Wiesz, to wynika z całego mojego życia i pozyskanych poglądów…hm… jak ci to wyjaśnić… ja jestem bezkompromisowa. Aby skręcić komuś duszę, trzeba pójść na całego... nie licząc się z jego najbliższym otoczeniem… które na ogół jest przyklejone.
– Na razie jeszcze nie rozumiem, na czym polega ta twoja „terapia ostateczna”.
– Nie jestem profesjonalną terapeutką. Nie mam wielu doświadczeń. Możesz jednak sprawdzić, co ja mam w głowie. Jeśli chcesz wiedzieć, jak zostałam wychowana i przez kogo to przeczytaj tekst pod tytułem „Szamanka”.
– Ty masz jednak jakiś swój interes, bo widzę, iż nie wykluczasz całkowicie szans na podjęcie się leczenia. Jakie stawiasz warunki?
– Musiałabym poznać twojego męża, być z nim sam na sam oraz widzieć także, jak on zajmuje się tobą, a ty nim… Wtedy podjęłabym dopiero decyzję, czy powinnam spróbować.
– Zgadzam się na wszystko, chcę ratować mojego Tomka. Zapraszam cię więc do nas. Bądź z nami przez cały następny weekend.

Patrzałam na ową piękną dziewczynę. Patrycja głęboko się zamyśliła. Milczała, błądziła gdzieś myślami… Nie odzywałam się. Czekałam na jej decyzję. Po kilku minutach milczenia usłyszałam wreszcie:

– Okej, spróbuję... przyjadę do was. Podkreślam jednak, że nie ponoszę żadnej odpowiedzialności, za jakiekolwiek następstwa… co będziesz musiała stwierdzić pisemnie.

Nie w pełni rozumiałam, dlaczego dość szybko zdołałam przekonać Patrycję… co nią kierowało? Uradowałam się jednak niezmiernie.



Rozmyślam ostatnio nad swoim życiem. Chcąc nie chcąc dokonuję rachunku sumienia. Przypominam sobie, jak to było. W zasadzie nie mogę narzekać. Osiągnąłem względny sukces. Żyliśmy dostatnio. Moja żona, Ola jest piękną kobietą. Gdy znika, wychodzi gdzieś, już po chwili wywołuję z pamięci jej twarz, sylwetkę. Lubię jej styl ubierania się. Żałuję teraz, że nasze pożycie intymne nie było bardziej żywiołowe. Dręczy mnie to, że Ola ma do mnie pretensje. Nie może mi wybaczyć moich wyskoków.

Ostatnio Ola ma zmienne nastroje. Nic dziwnego zresztą. Od kilku tygodni żyje się nam gorzej. Z powodu tych moich bóli głowy i osłabienia przestałem się do niej zalecać. To zresztą nie wychodziło mi już od dłuższego czasu. Hm… od czasu wizyty u neurologa, moja żona  jest jednak jakaś inna. Zapewne postanowiła wpłynąć na mnie. Zachowuje się, jak dawniej, w dobrych czasach, kiedy często mnie kokietowała.

Zbliża się wieczór, a Ola zapowiedziała, że chce dzisiaj porozmawiać ze mną. No zaczyna się… zapewne wypomni mi znowu stare grzeszki. Właśnie weszła do naszego przytulnego salonu, usiadła w fotelu naprzeciwko mnie i odezwała się drżącym głosem:
– Tomek, robimy dzisiaj eksperyment. Mam pewną propozycję! Wóz albo przewóz. Zapytam cię szczerze czy chcesz poddać się „terapii ostatniej szansy”.

W milczeniu, robiąc coraz większe oczy, słuchałem tego, co ona do mnie mówi.
– Potwierdzić więc, zaproszenie, czy nie? Czy chcesz, aby Patrycja zawitała u nas jutro?

Myślałem gorączkowo, w końcu odparłem jednak:
– Tak… spróbujmy!



Przyjęłam dziwną propozycję Aleksandry z ochotą. Wykryłam bowiem ostatnio w sobie dziwne predyspozycje, a nawet pasję. Ponieważ zostałam wychowana na luzie i wiele już w życiu przeszłam, potrafiłam w mig przejrzeć psychikę zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Więcej, najbardziej interesowała mnie gra, jaka toczy się między nimi. Możliwość przyjrzenia się misternej konstrukcji niedomówień i gry pozorów toczonej przez parę była dla mnie nie lada gratką. Uwielbiałam zanurzyć się w każdym takim nowym świecie. Tym razem jest jednak więcej. Aleksandra namówiła mnie, aby wejść w interakcję i uczestniczyć w takiej grze. Wiem… wiem… co powiecie. To ponoć chodzi o losy mężczyzny, któremu grozi śmierć. Hm… dla mnie to jest jednak bez różnicy. Zobaczę, na czym to polega, może znowu uda mi się rozbić bank. Nie gwarantuję, że on wyzdrowieje… ale jeśli podejmę działania, to przecież w jego interesie. Jeśli nie byłoby to czynieniem dobra, wtedy przecież siły większe nie wspomagałyby mnie. No tak, wszystko zależy jednak od tego, czy ten facet będzie mi leżał. Owszem Aleksandra jest fajną kobietą. Podoba mi się. Mogłaby się z nią przespać.


 

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Zapewne mamy już wyczekiwanego gościa. Byłam niezmiernie ciekawa, jak Patrycja to rozegra. Byłam ciekawa  jak ta dziewczyna będzie dzisiaj ubrana. Podobała mi się w dżinsach. Może jednak będzie w sukience. To, co się tu dzisiaj u nas wydarzy, jest nie do przewidzenia. Czułam drżenie serca. Ręce miałam spocone. Jedno było natomiast pewne. Nie miałam wątpliwości, iż postąpiłam właściwie.
 



Zapukałam do drzwi. Okazało się, że Tomasz i Aleksandra mieli przytulne, dość rozległe mieszkanie. Spodobała mi się wzorzysta wykładzina pokrywająca całą podłogę salonu. Teraz gdy zapadł już mrok, za oknami, wśród okolicznych drzew pobłyskiwały pomarańczowe światła latarni ulicznych. Siedząc rozparta na mięciutkiej, brązowej kanapie przyglądałam się gospodarzom. Tomek był przystojnym mężczyzną. Już po kilku minutach, tak jak to bywa na pierwszym spotkaniu osób swingujących, podjęłam decyzję. Pomyślałam… może być... mogłabym się z nim kochać. Dość szybko przełamaliśmy pierwsze lody. Nie zapominałam jednak, po co tu przybyłam, zaczęłam więc pytać o to wszystko, co było kluczowe.
– No dobra! Tomek, tu leżą wasze smartfony. Jeśli Aleksandra wyszłaby na miasto i zapomniałaby zabrać swój telefon, to zaglądnąłbyś, co ona tam ma?
– Każdego przecież kręciłoby! – usłyszałam.
– Nie każdego, nie zawsze. Po co zaglądać, jeśli wszystko wiesz – odparłam.
– Nie wiem... czy Ola jest całkowicie szczera.
– To łatwo dociec. Jeśli nigdy nie krytykujesz, nie podważasz, to co mówi, to po co miałaby kłamać – odparłam i kontynuowałam – ponoć sześćdziesiąt procent ludzi żyje w tak zwanej ukrytej samotności, mieszka z kimś, ale nie rozmawia szczerze, hm… nie może, albo nie chce mówić szczerze.
– Naoglądałaś się chyba tych strasznych seriali. Ciekawe czy widziałaś „The Sinner” – zapytał Tomasz.
– Który poruszył cię bardziej pierwszy czy drugi sezon? – zapytałam.
– Tak na co dzień, to nie bywa chyba, aż tak źle.
– Tomek, mam pełnomocnictwa od Aleksandry, aby stawiać dowolne pytania. Czy chciałbyś się ze mną przespać. Popatrz na mnie uważnie, czy masz ochotę się ze mną pieprzyć?

Mężczyzna poczerwieniał na twarzy i skierował wzrok w kierunku swojej żony. Aleksandra natomiast nie spuściła wzroku. Spoglądała to na mnie, to na swojego męża. Zorientowała się jednak przytomnie, że to po jej stronie jest teraz piłeczka. Odezwała się.

– Tomek, skorzystaj z okazji. Ta dziewczyna zapewne podoba ci się. Jest niesamowita i chętna. Nie wiem tylko, czy mam przy tym być?

– A jak byś Tomek wolał? Czy Aleksandra ma pieprzyć się razem z nami? Może wolałbyś, abyśmy, jak na pierwszy raz, zrobili to sam na sam. Ty tu jesteś gospodarzem. Dysponujesz nie tylko pomieszczeniami, ale i też żywymi, obecnymi tu istotami – dopytywałam.

– Ona ma rację – Tomek wybieraj – słyszałeś – Patrycja wspomniała, że ma długofalowe plany. Ona chce już teraz więcej niż jeden raz – stwierdziła Aleksandra.

– To prawda, zanim przyszłam tu do was, to nie wiedziałam tego. Teraz mogę jednak potwierdzić. Zrobimy to kilka razy. Jeśli wyzdrowiejesz, to możemy zostać znajomymi na dłużej, będziesz mógł od czasu do czasu przespać się ze mną. Wobec takich perspektyw więc, jak widzisz, nie ma to wielkiego znaczenia czy wybierzesz na dzisiaj seans ze mną tylko, czy w trójkę. Stopniuj jednak stres powoli. Co poruszy cię bardziej? Razem z żoną, czy bez niej?
– Jesteś straszliwie bezpośrednia.
– Zobaczysz… to dopiero początek!

Postanowiłam, przez chwile nie naciskać. Wstałam i zaczęłam przechadzać się po ich salonie. Ładnie tu mieli. W milczeniu przyglądałam się miniaturkom rzeźb, przywiezionych zapewne z różnych wakacji. Chodziłam tam i z powrotem, przez kilka minut. W końcu usłyszałam decyzję.
– Chcemy już dzisiaj w trójkę.
– Mądra decyzja. Gdzie sypialnia. Idę na chwilę do łazienki.

Po paru krokach spojrzałam na zamarłą w bezruchu parę i dodałam
– Aleksandra, choć ze mną.

Mam zaufanie do mojego mózgu. Nie raz jestem mile zaskoczona, jak szybko podsuwa mi on pomysły jak mam postąpić. Tak więc gdyż tylko weszłam z Aleksandrą do łazienki, bez słowa przytuliłam się do niej całym ciałem i namiętnie zaczęłam całować ją w usta. Okazało się, że owa piękna kobieta w mig pojęła, jak bardzo sytuacja się rozwija. Jej przeciągłe namiętne pocałunki były dla mnie niesłychanie przyjemne. Odezwałam się pierwsza:
– Jestem pod wrażeniem! Podobasz mi się!
– Nie wiedziałam, że terapia będzie dotyczyć także mnie! – odparła Aleksandra.
– Też nie przewidziałam, że wpadniesz mi w oko. Dobrze się jednak składa, że jestem tobą zauroczona, bo to zwiększa szanse twojego męża.
– Dlaczego tak myślisz? – zapytała Aleksandra.
– To będzie wyjaśniać się powoli. Jest już jednak pewne, że początek mamy już gładki.
– Z jakiej to racji tak? – zapytała Aleksandra.
– Jak przejdziemy do waszej sypialni, to zacznij ostro ode mnie. Sprawi to, iż Tomasz, patrząc na nas, gdy będziemy się pieprzyć, uzna takie igraszki za coś zwykłego i płynnie, bez wyrzutów sumienia i krępowania się tobą, zacznie mnie posuwać. Mam jednak prośbę, zrób dla mnie wszystko, co potrafisz. Masz być wyuzdana, tak aby to, co Tomek zobaczy, wstrząsnęło nim dogłębnie. On ma być podniecony, a nie przestraszony – wyjaśniłam usłużnie.
– Co mam ci zrobić i co ty zamierzasz? – zapytała Aleksandra
– Na początek, poprowadź mnie powoli do stanu wrzenia, tak abym długo szczytowała. Nie udawaj. Sięgnij do najgłębszych pokładów swojej pierwotnej, kobiecej natury. Bądź czarownicą. Potem, gdy ja wezmę się za ciebie, poddawaj się wszystkiemu, bądź grzeczna.

Co to oznacza, pokazałam Aleksandrze już pod prysznicem. Przycisnęłam ją do ściany kabiny. Gdy woda lała się na nią z góry, ja sprawiłam, aby była mokra także od środka. Popchnęłam jej uda tak, aby stanęła w rozkroku i włożyłam jej dwa palce do pochwy. Patrzałam na jej piegi na skórze szyi i ramion. Patrzałam jej w oczy. Byłam nią zachwycona. Aleksandra powoli zaczęła się odwdzięczać. Dotknęła moich piersi, po czym ssała mi sutki. Była coraz śmielsza.
– Wiesz, jesteśmy tego samego wzrostu i mamy podobny kolor włosów. Jak on będzie nas rozróżniał.

Mówiąc to Aleksandra, ujęła moją dłoń, szarpnęła mną i powiedziała głośno:
– Chodź, idziemy do niego.

Działałyśmy jak w transie. Nie zwracając uwagi na Tomasza, zajęliśmy większość ogromnego łoża. Biała pościel pięknie kontrastowała z ciemną karnacją Aleksandry. Moja asystentka terapeutyczna okazała się pojętna i współpracująca. Położyła mnie na wznak, rozchyliłam mi uda szeroko i bez ceregieli zaczęłam mnie lizać. Już wkrótce miała w ustach całą moją kobiecość. Wsysała mi wargi i łechtaczkę. Ola odchylała się jednak co chwilę, aby popatrzeć mi w oczy. W końcu uklękła i włożyła głęboko we mnie palce. Odgadywała bezbłędnie, które miejsca w mojej cipce są wrażliwe. Pieściła mnie dokładnie, tak jak lubię. Długo jeździła palcami po przedniej ścianie pochwy. Potem jej ruchy były szybkie, tak iż odczuwałam przyjemność taką, jak w trakcie męskiej penetracji. Byłam zdumiona tym, że Aleksandra wiedziała, że najważniejsza jest twarz, mimika, oddechy i jęki. Odezwała się bowiem w tym momencie głośno i rozkazującym tonem wykrzyknęła „Tomek patrz na nią, patrz jej w oczy”.

Zapewne ją także narkotycznie ekscytowała twarz kobiety, która przeżywa orgazm. Postarałam się więc, aby to, co Ola i Tomek zobaczą, patrząc na mnie, przeszło wszystko, co widzieli do tej pory. Dostrzegałam, że moja asystentka, wpatrując się w moje oczy w trakcie, gdy szczytuję, jest na coraz to większym haju. Wiedziałam, że wszystko, co ma w podbrzuszu, nabrzmiało już bardzo, gdyż po jej zgrabnych udach ściekał płyn.

Powinnam się jej teraz odwdzięczyć i zrobić jej coś analogicznego. Wybrałam jednak coś innego. Zaczęłam zwracać uwagę na mężczyznę leżącego nieopodal, a Aleksandrę zostawiłam w stanie wrzenia, zupełnie nienasyconą. Powiedziałam głośno:
– Tomek, twoja żona przygotowała mnie. Jestem już ugotowana. Zerżnij mnie. Zrób ze mną wszystko, co chcesz.

Mąż Oli stanął na wysokości zadania. Starał się zrealizować wszystkie fazy, poczynając od lizania i palcówki. Gdy zaczął mnie ujeżdżać, musiałam rozpocząć, dla jego dobra, podstępną manipulację. Odczuwałam ogromna przyjemność, gdy ów przystojny mężczyzna wykonywał kolejne już gwałtowne ruchy i kutasem sięgał mi do samego dna. Musiałam to jednak perfidnie przerwać. Mój nowoczesny zegarek elektroniczny sprawił, iż zadzwonił smartfon. Symulowałam rozmowę. Powiedziałam do nieistniejącego rozmówcy, że zdołam się pozbierać i wyjść przed dom w ciągu piętnastu minut.

Ubierając się, żałowałam trochę tak wspaniale rozpoczętego wieczoru. Mam zachłanną naturę. Lubię się pieprzyć, zwłaszcza w trójkę albo w dwie pary. No cóż, muszę jednak wywołać w nich stan nienasycenia, głód dalszych doznań no i przede wszystkim nadzieję na zwiastowane, zobrazowane podarki, nagrody i świetlane perspektywy.

Ubierałam się, stojąc na wprost Tomasza. Myślę, że wyglądałam seksownie, gdyż kutas oszołomionego mężczyzny był nadal naprężony. Zadałam kilka pytań:
– Tomek, jak więc będzie? Spotkasz się ze mną jeszcze?
– A kiedy i gdzie? – zapytał miły gospodarz dzisiejszego spotkania.
– W tym tygodniu mam czas. Zaproś mnie do jakiegoś hotelu. Zapytaj Oli, czy ci pozwala na spotkanie sam na sam ze mną – wyjaśniłam.
– Macie moją pełną aprobatę! – odezwała się Aleksandra.
– Dobra… a czy mogę go zabrać na „ustawianie rodziny”?
– Cóż to jest takiego? – zapytała Aleksandra.
– Niebezpieczna sprawa. Wszystko wychodzi na jaw!
 



Nazajutrz, zgodnie z moim przewidywaniem Tomek zadzwonił do mnie. Chciał zaprosić mnie do hotelu. To była przecież podpucha z mojej strony. Mam ładne, przytulne mieszkanie i korzystanie z pokoi hotelowych nie jest potrzebne. Zaprosiłam Tomka więc do siebie. Nie wiem, czego on się spodziewał po takiej wizycie. Ja natomiast wiedziałam, co chcę osiągnąć. Zanim ów mężczyzna zawitał u mnie, przebrałam się tak, aby wyglądać uwodzicielsko. Wkrótce miałam na sobie rozkloszowaną krótką, beżową sukienkę w kwiatki i ciemnie samonośne pończochy. Mam wprawę w szybkiej zmianie wyrazu twarzy, przy pomocy wyzywającego makijażu. Uzyskane w ten sposób podkreślenie mojej urody i cech charakteru było skuteczne. Przekonałam się o tym, gdy Tomek usiadł naprzeciwko mnie w foteliku. Widziałem, że nie potrafił przestać zerkać na moje kolana i nogi. Śmiało patrzył mi w oczy. Zapewne nie spodziewał się jednak, że czeka go coś tak bardzo męczącego, jak mój wykład o istocie „ustawiania rodzin”. Gdy tylko potwierdził, że zgadza się, abyśmy poszli za godzinę, na zamówioną już przeze mnie wizytę do pobliskiego Prywatnego Ośrodka Psychoterapii na tak zwany seans Hellingerowski rozpoczęłam objaśnieni: – Słuchaj więc Tomek! Jest ważne, abyś rozumiał, po co cały ten cyrk, który zobaczysz.

Mówiłam wolno, wyraźnie, jak zawodowy wykładowca: Diagnostyka i terapia metodą Berta Hellingera nie wymaga żadnego sprzętu, co nie oznacza jednak, iż realizacja seansu jest łatwa i prosta. Konieczna jest obecność kilkunastoosobowej przyjaznej grupy osób, które początkowo są jedynie obserwatorami wydarzeń, a w późniejszej fazie seansu część z nich odgrywa rolę tak zwanych reprezentantów żyjących i zmarłych członków rodziny pacjenta.

W seansie bierze udział ponadto terapeuta i 'pacjent', to znaczy osoba, która czuje się nie tylko chora, ale i nieszczęśliwa.

Pacjent podaje terapeucie istotne dane o swojej rodzinie. Nie są potrzebne dane o samopoczuciu, poglądach, zapatrywaniach. Ważne są jedynie fakty o znacznych wydarzeniach życiowych, takich jak śmierć najbliższych członków rodziny, rozwód, separacja, wykluczenie kogoś z rodziny.

Korzystając z tych danych, terapeuta dokona owego 'ustawienia rodziny' przy pomocy reprezentantów jej członków, zaproszonych na środek sali spośród grupy obserwatorów.


Ustawienie to oddaje relacje pomiędzy członkami analizowanej rodziny pacjenta. Tak na przykład, jeśli rodzice pacjenta rozwiedli się, to terapeuta ustawia ich plecami do siebie. Osoby związane emocjonalnie stają blisko siebie, naprzeciwko, będąc zwróceni do siebie twarzą. Ustawianie rodziny powinno obejmować osoby zmarłe oraz osoby 'wykluczone' z rodziny, gdyż według metody tej, są one nadal członkami rozpatrywanej grupy.

Terapeuta zada ci dodatkowe pytania, sprawdzając, czy oceniasz ustawienie jako 'właściwe'. Na temat ten mogą wypowiadać się także osoby obserwujące 'ustawianie'. Także, nie raz dziwiłam się, że jako reprezentant odczuwałam w trakcie takiego seansu emocje, które są nie moje, lecz tej osoby, którą reprezentowałam. Podobno nieobecni członkowie analizowanej rodziny, także odczuwają wtedy pewne 'pozazmysłowe' doznania.

Często na jaw wychodzą różne sprawy, na przykład takie, że jesteś dzieckiem adoptowanym. Tak było w moim wypadku.

Celem seansu jest wykazanie pacjentowi 'niezakłamanej rzeczywistości'. Terapeuta nie zajmuje się natomiast dalszą pomocą. Twórca metody sądzi bowiem, że odkrycie prawdziwej rzeczywistość uruchamia siły, które oddziałują potem niejako samoczynnie. Jakkolwiek, owszem, jest potrzebne przywrócenie uczestnictwa osobom wykluczonym, oddanie czci, prośba o błogosławieństwo.

Słuchaj… jeszcze trochę… zaraz pójdziemy. Mamy już mało czasu. Muszę dodać jeszcze, że według Hellingera do 'grupy istotnej' należą niektóre osoby, które nie są spokrewnione. Zasadą jest tak zwane poprzednictwo. Twórca metody wymyślił, że do systemu należą również ofiary morderstwa lub gwałtu. Podświadomość kolektywna, która oddziałuje nadprzestrzennie i ponadczasowo zakłada, że nikt z członków 'grupy istotnej' nie powinien być wykluczony bądź zapomniany. Zdarza się bowiem wtedy, że ktoś z członków 'grupy istotnej' będzie podświadomie odtwarzał los osoby wykluczonej. Nazywa się to tak zwanym „uwikłaniem”. Uwolnienie się od uwikłania może być osiągnięte przez ponowne realne, pamięciowe lub symboliczne włączenie do 'grupy istotnej' osoby wykluczonej. Ustawianie rodziny ma na celu wykrycie takiego właśnie uwikłania.

Zmieniłam ton głosu i stwierdziłam: „no dobrze, starczy już”. Zamilkłam. Zostało nam jeszcze pół godziny. Mój gość pobladł i nie odzywał się. W końcu zapytał:
– Ty wierzysz w tę metodę?
– Tomek, wierzę, wierzę, ale to nie jest koniec świata.

Jak błyskawica, wpadł mi w tym momencie konkretny pomysł. Decydowałam szybko i instynktownie. Stwierdziłam:
– Widzę, że powinieneś się rozluźnić. Wiem jak ci w tym pomóc. Przy okazji coś sprawdzimy… brałeś już kiedyś kobietę, od tyłu, ale na stojąco. Mamy kilka minut. Oddam ci się teraz na te kilka minut, w ten właśnie sposób, jeśli tylko chcesz.

Wstałam z fotela, oparłam się twarzą do ściany mojego pięknego salonu i zalotnie podciągnęłam brzeg sukienki. Czekałam.

Tomek pozbierał się jednak. Podszedł do mnie i zaczął całować mnie w szyję. Objął dłonią moją pierś, miętoląc ją dość długo, po czym sprawnym ruchem chwycił za brzeg majtek i zsunął mi je aż do stóp. Ustawiam tyłek tak, aby mocno przylegał do jego kutasa. Bez słowa, wszedł we mnie od tyłu. Poczułam, że jego gorący kogut zaczyna puchnąć i pulsować. Już po chwili przyspieszył ruchy. Wbijał się we mnie zawzięcie. Czułam, jak jego podbrzusze uderza w moje pośladki. Tarcie pod tym kątem sprawiło, iż poczułam mrowienie przechodzące od cipki w górę, wzdłuż kręgosłupa. Poruszał się coraz szybciej. Było mi dobrze, coraz bardziej. Czułam, że moja pochwa obkurcza się wokół jego fiuta. Widziałam, że Tomek za chwilę eksploduje. Ja także byłam już blisko kulminacji. Chciałabym, aby ten mężczyzna wypełnił mnie swoją spermą, ale nie pozwoliłam na go.

Biedak zdążył być głęboko we mnie już tylko kilka razy. Przestałam wypinać pupę, skręciłam ciało, tak iż jego fiut wyskoczył ze mnie. Nie wzięłam mu go to ust, tak jak by to w takiej sytuacji wypadało i stwierdziłam dość oschle:
– Dziękuję, na dzisiaj musi nam wystarczyć. Niemniej jednak zauważ, że byłeś we mnie już drugi raz. Idziemy!

Zapewnienie sobie uczestnictwa w seansie ustawiania rodzin nie jest łatwe. Potrzebna jest przecież kilkunastoosobowa grupa uczestników. Zadzwoniłam tu już wczoraj. Przez przypadek, zapisanie się na dzisiejszy seans było możliwe.

Pomieszczenia w pobliskim Prywatnym Ośrodku Psychoterapii są zadbane, estetyczne.
Siedziałam, w drugim rzędzie fotelików koło Tomka i obserwowałam wraz z nim rozpatrywanie spraw pewnej kobiety. Byliśmy poruszeni tym, iż na sam koniec działań dotyczących tej osoby owa sympatyczna brunetka w średnim wieku się rozpłakała. Wszystko stało się w tym wypadku jasne. Ciekawe jak wypadnie Tomek.

No cóż. Gdy przyszła kolej na niego wszystko potoczyło się szybko, jakkolwiek nie wiem, czy we właściwym kierunku. Ustawianie rodziny wykazało, iż coś albo ktoś przeszkadza w jego relacji z żoną. Reprezentantką żony Tomka, czyli osobą odgrywającą postać Aleksandry była tu młoda, ładna dziewczyna. Cały czas patrzała w moim kierunku. Nawet poprosiła mnie i ustawiła obok Tomka, jakkolwiek tego było jej za mało. Wzięła z sali jeszcze jedną kobietę, tak iż w końcu obok reprezentanta Tomasza stały trzy postacie damskie... szczegółów rodzinnych wylazło zresztą więcej.

Sesja trwała długo, półtora godziny. W końcu jednak staliśmy już na zewnątrz budynku. W naszej rozmowie i komentarzach do tego, co zobaczyliśmy, bez ogródek mówiliśmy już o zidentyfikowanej postaci. Tomek powiedział mi w zaufaniu, że chodzi o Iwonę, jego byłą partnerkę, z którą sporadycznie spotykał się przez cały czas małżeństwa z Olą. Przyznał, że ona zawsze była kimś ważnym w jego życiu.

– Co powinienem w tej sytuacji zrobić? – zapytał Tomasz.
– Nie jestem księdzem. Nie jestem doradcą. Nie odpowiadam za następstwa. To, co ja wyczyniam, wynika jedynie ze szczerego wysławiania tego, co podpowiadają mi cichutko „siły większe” – odparłam.
– Dobra, wiem już, kim jesteś. Przeczytałem nie tylko „Szamankę”, ale także „Iluminację”. Co zrobiłabyś na moim miejscu? – zapytał Tomasz.
– Ty dobrze wiesz, co ja bym zrobiła, ale wypowiem to głośno… zaprosiłabym tę Iwonę, na seans w trójkę: ty, Aleksandra i ona.
– Taki sam wieczorek jak przed tygodniem z Tobą? – zapytał Tomasz.
– Różnie może się potoczyć – odparłam.
– To miałoby może ręce i nogi, gdybyś zechciała być także obecna – stwierdził Tomasz.
– Powiedziałam ci już, że prawie zawsze możesz na mnie liczyć. Zauważ jednak… za dużo uczestników. Jeden mężczyzna i trzy kobiety. Brak symetrii – odparłam.
– Co zrobimy.
– Hm… Już wiem. To się da. Przyjdę, ale tylko po to, aby popatrzeć.



Czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. Nie byłam pewna, czy ktoś z nich zadzwoni. O dziwo po trzech dniach ciszy, telefon się odezwał. Przemówiła do mnie Aleksandra:
– Słyszałam, że zgodziłaś się… – tak więc zapraszamy!

Wyczułam znaczne napięcie w głosie Oli. Nie było innej rady, musiałam się upewnić, jak sprawy stoją. Okazało się, że Tomasz prowadził z nią wielogodzinne rozmowy. Zapomniał o Bożym Świecie. Wyleciało mu z głowy, że jest chory. Najważniejsze stało się dla niego opanowanie emocji i przywrócenie jakiejś normalności z żoną. Wyszło im na to, że nie można dalej zamiatać wszystkiego pod dywan. W końcu nie wiem, czy dobrze robią, ale oni postanowili postawić wszystko na szczerość i spełnianie życzeń wszystkich zainteresowanych. Rozmawiali także już z Iwoną. Owa kobieta okazała się uparta i zawzięta. Jak się wydaje dla niej istnienie Tomasza i znajomość z nim także jest niezwykle ważne. Wszystko to jest zdumiewające, niemniej jednak zostałam zaproszona na ów wieczorek towarzyski. Już mnie znacie, więc zapewne nie dziwi was, iż zgodziłam się pójść do nich jutro wieczorem.

 



Zapukałam do drzwi mieszkania Tomasza i Oli już o dziewiętnastej. Przybyłam wcześniej, gdyż obiecałam eliminować stres już od samego początku. Nie wiem, czy mi się uda. Ubrałam się, jak sądzę odpowiednio do takiej okazję. Jestem w zielonej bluzce, czarnej, krótkiej spódnicy i jasnobeżowych pończochach.

Gdy tylko weszłam i popatrzałam na twarz Oli, dostrzegając jej rozpogodzoną buzię, pomyślałam, że może wszystko powiedzie się dobrze. Nie zdążyłam omówić sytuacji, gdyż Iwona także zjawiła się tu bardzo wcześnie. Podziwiałam tą, kobietę, gdyż dowiedziałam się od Tomka, iż jest mężatką. Ponoć nie układa się jej z mężem. Muszę przyznać, że Iwona zaimponowała mi także swoją urodą. Była dzisiaj w białej bluzce i obcisłych dżinsach. Miała przyjemny, zmysłowy tembr głosu. Odezwałam się do nowo poznanej, starszej ode mnie, uroczej kobiety:

– Witam cię. Nie wiem, czy wiesz, ale mam dokonać cudu i dokonać trudnej manipulacji na duszach trzech osób. W rezultacie powinnaś polubić Aleksandrę… hm… gorzej, prosić ją wpierw o przebaczenie za to, że potajemnie spotykałaś się z jej mężem. Jeśli ci przebaczy, to byłoby dobrze, aby Ola w kroku następnym polubiła także ciebie. Wiesz, powiem ci na marginesie, że byłoby to wszystko niewykonalne, gdybym nie miała uproszczonego zadania.
– Dlaczego uważasz, że jesteś w stanie przyczynić się do tego, aby zaistniało coś niewyobrażalnego – zapytała Iwona.
– To dość proste. To się może udać, jeśli zajmiesz moje miejsce. Ja pieprzyłam się z nimi obojga i bardzo mi to odpowiadało. Ola pociąga mnie fizycznie bardzo i mam miętę do Tomasza. Odstąpię ci moje uprzywilejowane miejsce. Zauważ, że oni nie mają do mnie zastrzeżeń, ani wyrzutów sumienia. Zajmij moje miejsce! To przyniesie spokój temu domowi!
– A w praktyce, jak ma się to stać?
– Po prostu… rozbierz się powoli do naga. Ja chętnie popatrzę i Aleksandra też, no bo Tomek zna cię na wylot.

O dziwo Iwona, wykonała moje polecenie, niemal natychmiast. Wstała i zgrabnymi ruchami pozbyła się bluzki. Po czym wolno kontynuowała striptiz, ściągając dżinsy. Kopnęła leżące na podłodze ubiory i usiadła na kanapie pomiędzy Olą i Tomkiem. Wiem, że teraz liczyła na mnie. Nie zawiodła się. Powiedziałam miękkim głosem:
– Ola, jesteś tu gospodynią, zacznij ją pieścić. Pocałuj ją! Włóż dłoń między jej uda.

To było piękne. Obydwie kobiety odwzajemniały pocałunki, dotykały swoich piersi. Iwona rezolutnie zaapelowała do Aleksandry.
– Rozbierz się także.

Gdy Ola posłusznie zdjęła bluzkę i spódnicę, zostając w majtkach, Iwona kontynuowała szarżę, gdyż powolutku ściągnęła majtki. Było to tak znaczną zachętą, iż partnerka tej zabawy zaczęła pocierać jej łechtaczkę. Potem powolutku wsunęła palce w jej wnętrze i zaczęła rytmiczne ruchy w głąb. Nowo poznana, zaproszona kobieta potrafiła zachowywać się swobodnie. Odchyliła głowę na oparcie kanapy i zaczęła najpierw cichutko, ale potem coraz głośniej wzdychać i jęczeć. Jej szeroko otwarte usta były urzekające. Z cipki zaczął spływać płyn, który zmoczył całe jej krocze.

Siedząc w fotelu stojącym dokładnie naprzeciwko tej kanapy, chłonęłam łapczywie zmysłowy zapach i upajający widok. W szczególności urokliwie wyglądały białe, szczupłe i nęcąco rozłożone uda Iwony. Muszę przyznać, że iż Iwona była mistrzynią we frywolnym i ponętnym zachowaniu. Dziewczyny domyśliły się, że ich akcja sprawia przyjemność mnie i zapewne Tomkowi, gdyż długo nie mogły się od siebie oderwać.

W tym stadium rozwoju wydarzeń zaczęłam się perfidnie zastanawiać, jaka powinna być dalsza kolejność. Doszłam do wniosku, że wpierw to Iwona powinna zobaczyć, jak Tomek posuwa swoją żonę. Wiedziałam, że oni wszyscy zrobią to, co im powiem. Zarządziłam wiec brutalnie: – Teraz Aleksandra połóż się na podłodze, na waszym pięknym dywanie… na wznak. Szeroko rozchyl uda, tak aby Iwona mogła cię zobaczyć w takiej właśnie pozie. Na pewno spodoba się jej twoja nieogolona cipka.
– Posłucham cię, gdyż wierzę w to, co robisz – odparła Aleksandra.
– Ekstra, a teraz ty Tomek zacznij ją ruchać – Iwona patrz uważnie. Pozwól twojemu umysłowi działać.

Ponownie byłam teraz podniecona. Rozgorączkowanie mojego mózgu sięgało zenitu. Chętnie zaczęłabym  się masturbować, patrząc na tę scenę, ale nie zamierzałam dzisiaj do nich  dołączać.

Tomek był w pełni sił. Wykonywał gwałtowne, szybkie ruchy, tak iż głośny był dźwięk uderzanego ciała. Ola utrzymywała uda szeroko rozwarte i głośno jęczała. Było to wszystko wspaniałe. Iwona przypatrywała się temu spokojnie. Po dłuższej chwili położyła swoją dłoń na kroczu, po czym, wsunęła palce do swojej pochwy i zaczęła się onanizować. Właśnie na tym mi zależało. Była to jednak dopiero pierwsza część wydarzeń pożądanych. Teraz przyszła kolej na drugą fazę odczulania i wymazywania uprzedzeń. Oczywiste jest, że Tomek powinien zostawić część swoich sił, aby pokazać Oli, jak to wygląda, gdy on dochodzi, rżnąc Iwonę. Powiedziałam więc zdecydowanie.
– Teraz zmiana ról. Ty Ola siadaj na kanapie, a ty Iwona połóż się na podłodze na jej miejscu. Tomek, teraz zrób to samo z Iwoną.

Tomek, znowu okazał się posłusznym mężczyzną. O dziwo, był spokojny i działał bez pośpiechu. Klęcząc, pieścił namiętnie swoją kochankę. Jego dłonie wpierw dotykały piersi Iwony. Potem przeniósł je na jej krocze. Rozchylił cipkę i zaczął gładzić wnętrze. Pominął pieszczoty ustami i wsunął kutasa powoli w ciało Iwony. Gdy wchodził w nią głęboko, Iwona  objęła nogami jego biodra jak obręczą. Patrzałam z zachwytem na utworzoną przez ich ciała najpiękniejszą figurę geometryczną świata. Jednocześnie dźwięki były unikalne, gdyż Iwona bez zahamowani wyrażała, to co przeżywa. Były to nie tylko pojękiwania, ale i także jej krótkie odezwania się, w rodzaju, dalej, jeszcze, mocniej, o mój Boże, chcę cię, rżnij mnie dalej. Wkrótce zaczęła  drżeć. Rozległ się krzyk rozkoszy, który mógłby obudzić umarłych. Reakcja taka wynikła zapewne stąd, iż Tomasz eksplodował i wtrysnął kochance cały ładunek spermy. Mężczyzna zsunął się. Zobaczyłam, że część jego ładunku wycieka z cipki i spływa  po jej kroczu.

Moja satysfakcja z przypatrywania się seksualnemu stosunkowi mężczyzny z drugą już dzisiaj, inną kobietą była dla mnie zniewalająca. Mam jednak jakiegoś fioła na tym, punkcie. Oszołomiona tym, co widzę, patrzałam jednak na twarz Aleksandry. Było dla mnie zagadką, czy wybór dokonany, zapewne podświadomie, aby spuścić się, na oczach żony w ciało kochanki jest ozdrowieńczy. Wyraz twarzy Oli świadczył jednak o tym, iż jest teraz szczęśliwa. Było to pocieszające, a nawet budujące dla mnie, gdyż być może moje  manipulacje zaczynały przynosić korzystne rezultaty.

Wiedziałam, że mogę pokierować nimi w różne strony, lecz uznałam, iż na dzisiaj wystarczy.
Zrobiłam, co mogłam, aby nadać im  rozpędu. Teraz muszą zadziałać siły większe.
Głęboko wierzę bowiem, że tak jak mawiał Hellinger, gdy rzeczywistość została odkryta, trudną jest ją ignorować, a uświadomione uwikłania muszą zostać okiełznane. Moja role się skończyła.


Wiedziałam, że gdy wrócę do siebie, będę miała używanie. Zasłużyłam na butelkę białego wina. Wolę białe wino. Czerwone źle mi się kojarzy. Jeśli będę chciała podniecić się jeszcze bardziej, to mogę przecież zadzwonić i porozmawiać sobie z Olą lub Iwoną, albo nawet Tomkiem… chociaż wolę Jacka.

Ten tekst odnotował 21,691 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.34/10 (26 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (7)

+3
0
Ciekawe opowiadanie z niebanalną fabułą. Jestem pod wrażeniem.
Fajnie się je czytało. Masz swój styl i trzymasz się go. Za to wielki szacun.
W kwestiach technicznych się nie wypowiadam, parę wpadek się trafiło, ale o nich na pewno dokładniej napiszą nasze stylistki.
Dobrze, że coś się wreszcie ruszyło i opowiadania zaczęły się pojawiać. Marzec nie był tak obfity w nowości, jak poprzednie miesiące.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-2
Moim zdaniem na pewno warto przyjrzeć się bardzo uważnie tekstowi od strony technicznej.

Mężczyzna zsunął się. Zobaczyłam, że część jego ładunku wycieka z cipki i spływała po jej kroczu.


Zsunal się z czego/kogo, czy po prostu się stoczył? ;P
Jak to: wycieka i spływała?
Co to jest: krocze cipki?
Podejście świeże, wyjątkowe... I bardzo specjalistyczne. Zawiłości terapii stanowią osobną historię w tym opowiadaniu, objętościowo myślę, że spokojnie można byloby rozbić cały tekst na dwie części - jedną mniej rozerotyzowaną i stanowiącą wstęp usprawiedliwiający szereg terapii,
Trudno mi oprzeć się wrażeniu, że czytam instrukcję obsługi połączoną z wykładem n.t. Hellingera, gdzie seks staje się pewnym dodatkowym elementem, uzupełnieniem, niekoniecznie najważniejszym.
Nie lubię takiego traktowania seksu. 🙂)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Na wstępie chcę (a co, nie mogę?😉 ) pochwalić autora za poprawę warsztatu. Jak słusznie zauważył poprzednik, wciąż nie jest idealnie, ale i tak sporo lepiej, niż wcześniej. Podobają mi się też zmiany narracyjne (choć chwilami może nieco chaotyczne) i poruszany temat. Przyznaję, że nie znam się zupełnie na tego typu terapiach, niemniej sama historia staje się przez to znacznie ciekawsza.

Natomiast mam wrażenie, że autor często posługuje się angielskim, albo tłumaczy, bo część słów to bezpośrednie kalki: kogut = cock, ładunek = load itp. Przecież u nas nikt tak nie mówi!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@darjim
Dziękuję za przyjazny komentarz. Napisałeś, między innymi: "Masz swój styl i trzymasz się go". Tak sobie myślę, że bardzo trudno jest "wykroczyć ponad" swój styl. To jest ciekawe, ogólne zjawisko, gdyż dotyczy nie tylko pisania, ale i także działań. Pozdrawiam...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
@ Agnessa Novvak
Dziękuję za przychylny komentarz. Zmiany narratora wynikają z mojego przywiązania do pisania z zastosowaniem narratora w pierwszej osobie. Tak po prostu lubię, jakkolwiek chyba nadal wszyscy czekamy na wykazanie, iż możliwy jest "narrator czteroosobowy" :-)

Cieszę się, że uznajesz iż opowiadanie może, przynajmniej po części, dotyczyć mało znanej procedury.

Hm... rzeczywiście tak to jest, że czytam i piszę głównie teksty w języku angielskim, dlatego ze spokojem przyjmuję Twoje stwierdzenie: "Przecież u nas nikt tak nie mówi!". Hm... no cóż... ja tak mówię. Pozdrawiam serdecznie...

@ Pokątnie uściski
Także dziękuję za pozytywny, w istocie, komentarz. No cóż, zdanie: "Mężczyzna zsunął się. Zobaczyłam, że część jego ładunku wycieka z cipki i spływała po jej kroczu" - jest jednak poprawne. Co najwyżej słowo "ładunek" można by zastąpić innym słowem... ale to przecież drobny szczegół.

Tekstu nie należało dzielić na dwie części, gdyż fragment objaśniający "ustawianie rodziny" byłby niestrawny. Na dodatek, tak właśnie jest, że z owej "ultra-szybkiej terapia rodzinnej" wynika właśnie, że przemożne, długotrwałe, trudne do "wykasowania" powiązania pomiędzy kobietą a mężczyzną (chciane czy nie chciane) powstają właśnie na wskutek seksu. Jak wiadomo najsilniejsze wtedy, gdy jest to "incest", tak lubiany (nie tylko na "pokatne")... aha... jeszcze silniejsze gdy ... (ale to już nie moja "bajka"). Pozdrawiam...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
XeeleeFirst zdanie "Mężczyzna zsunął się. Zobaczyłam, że część jego ładunku wycieka z cipki i spływała po jej kroczu" nie jest poprawne, bo masz w nim dwa różne czasy ("wycieka" i "spływała").
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@ leica
Masz rację... nie dostrzegłem błędu po pierwszej wskazówce dotyczącej tego zdania. Wreszcie więc poprawiłem. Dziękuję...
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.