Urlop 2006
25 kwietnia 2009
Szacowany czas lektury: 20 min
Formalnie mam urlopu 6 tygodni, ale nie jest to możliwe, aby wykorzystać go od razu. Dlatego już od kilku lat praktykuję, że najpierw biorę 3 tygodnie, pozostałą część później. To później wygląda tak, że jeszcze teraz mam pięć dni urlopu z zeszłego roku. Po uzgodnieniach w kierownictwie okazało się, że w tym roku mogę wziąć urlop w sierpniu. Zaplanowałam go od 7 do 25 sierpnia, tym sposobem mogłam już wyjechać w sobotę, 5 i skończyć go na sobocie 26 sierpnia. Usiadłam przy Internecie szukając odpowiedniego miejsca. Wybór padł na "Budowlanych" w Szczawnicy ze względu na standard obiektu, możliwość korzystania z zabiegów oraz, to co było dla mnie bardzo ważnym, z basenu. Dodatkowo można było wykorzystać czas włócząc się po górach, z czego skrzętnie korzystałam.
Zamówiłam pokój jednoosobowy, przesłałam pieniądze i czekałam na dzień wyjazdu. W końcu przyszła oczekiwana sobota, wsiadłam w samochód i szczęśliwie dojechałam na miejsce. Już w niedzielę po śniadaniu zrobiłam sobie pierwsze pływanie na basenie. Ma on 18 metrów długości i 8 metrów szerokości, przy głębokości 1,5 m.
W poniedziałek uzgodniłam swoje zabiegi, wzięłam masaż wodny, okłady borowinowe, kapitel perełkową oraz gimnastykę w wodzie. Dodatkowo wykupiłam sobie odpowiednia ilość godzin na basenie. W ten sposób rozpoczęłam swoją kurację sanatoryjną.
Ponieważ zawsze wstaję o 6-tej rano, tutaj też tak się budziłam, robiłam toaletę, wypijałam kawkę i szłam na zabiegi. Ponieważ personel obsługujący zabiegi przychodził na 7-ma rano, ja już o 7-mej byłam na basenie, pływałam sobie pół godziny, następnie szłam na któryś z wybranych zabiegów, wracałam do pokoju, ubierałam się i schodziłam na śniadanie. Tylko gimnastyki w wodzie nie mogłam zamienić na wcześniejsze godziny, więc jak mnie nie było o oznaczonej porze, to w godzinach późniejszych zamieniałam go na pływanie. Tym sposobem miałam już czas wolny na włóczenie się po górach.
Karola poznałam już w środę rano. Podszedł do mnie, przedstawił się, po zapytał, czy może obok mnie pływać. Rzeczywiście, widziałam go już we wtorek rano, jak pływał. Stwierdziłam, że nie widzę przeszkód, ale ja pływam, a nie gadam. On stwierdził, że też mu o to chodzi. Wychodząc z basenu dobrze mu się przyjrzałam. Mężczyzna nie wysoki, mniej więcej ok. 160 cm wzrostu w wieku ok. 40 lat, bardzo dobrze zbudowany. Szerokie ramiona, dobrze umięśnione, to samo nogi. Pomimo wieku ani śladu brzucha. Naprawdę zgrabnie wyglądający mężczyzna, nie było do czego się czepić.
W piątek, kiedy skończyliśmy pływanie spytał mnie, czy bym nie poszła z nim na spacer w góry. Widział mnie plecakiem, więc wie, że chodzę na spacery po górach, on tez chodzi, więc może byśmy poszli razem. Do tej pory zachowywał się bardzo dobrze, więc nie miałam podstaw, że na spacerze będzie inaczej. I rzeczywiście, po śniadaniu uzgodniliśmy trasę wycieczki na sobotę, po czym każde z nas tego dnia poszło w swoją stronę.
Zgodnie z umową w sobotę poszliśmy na długi spacer, rezygnując z obiadu. Było bardzo miło i sympatycznie. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, okazał się być dobrym znawcą przyrody, ale również różnych kwestii technicznych, co dla mnie, humanistki było bardzo interesujące.
Tak zaczęła się budzić nasza znajomość - rano basen, po śniadaniu, kiedy tylko sprzyjała pogoda, wędrówka po górach. Ale życie sanatoryjne to nie tylko posiłki i zabiegi, ale również tzw. życie towarzyskie. Na początku wyglądało ono bardzo kiepsko. Na naszym turnusie było tylko 3 mężczyzn. W tym momencie należy rozróżnić - kto to jest mężczyzna, a kto to jest chłop. Mężczyzna jest zgrabny, zadbany, bez "argumentu piwnego", natomiast chłopy mają znaczące argumenty piwne, łażą w papuciach, bardzo często mają zaniedbane ręce i braki stomatologiczne. Oczywiście, oni uważają, że są wielkie "meny" nie patrząc na siebie krytycznie. Więc przez pierwszy tydzień nawet nie było, z kim potańczyć. Przy stoliku ze mną siedziała Marta. Była to kobieta w moim wieku, ale znacznie wyższa i bardzo zgrabna. Jest to ten typ kobiety, co się mówi, że ma nogi po same pachy. Zaprzyjaźniłyśmy się, ale to oddzielna historia, razem próbowałyśmy chodzić na tańce, ale nie bardzo było, z kim.
Zaprzyjaźniony ze mną Karol, owszem, schodził na salę, ładnie ubrany, brał piwko siadał przy stoliku, miał tam swoich kompanów, ale w ogóle nie tańczył.
Sytuacja diametralnie zmieniła się od drugiego tygodnia. Piętro wyżej nad nami została zakwaterowana grupa około 40 studentów, którzy mieli zaplanowany dwutygodniowy obóz szkoleniowo - naukowy. Czego oni się tam uczyli, to ja nie wiem, ale wiem, że pojawili się na tańcach i o dziwo zaczęłyśmy z Martą mieć partnerów. Oczywiście, ja przy swoim wzroście, ubrana w miniówkę i obcisła bluzeczkę leciałam za nastolatkę, Marta też nie była gorsza.
I można powiedzieć, tak upływał nam czas. Rano zabiegi, po śniadaniu spacery po górach, wieczorem tańce, aczkolwiek nie w każdy dzien. Na tych tańcach najczęściej byłam proszona przez Wojtka, Witka i Włodka. Żartowałam, że są to trzej moi panowie "W". W pewnym momencie wyszło szydło z worka, że nie jestem "małolatem", a pomimo to ci trzej młodzi chłopcy dużo ze mną tańczyli. W sobotę, po ich tygodniowym pobycie, a moim już dwutygodniowym, kiedy kończyły się tańce Wojtek odprowadzając mnie próbował wejść do mojego pokoju, ale grzecznie dałam mu do zrozumienia, że jeszcze nie czas.
Natomiast dzień później, w niedzielę, był pewien przełom w naszej znajomości z Karolem. Marta koniecznie chciała jechać do Krynicy zobaczyć jakiś pensjonat, do którego chciała przyjechać zimą i bardzo chciała, abym z nią jechała. Ja natomiast nie bardzo miałam ochotę spędzać całą niedzielę w mieście, więc wymyśliłam rozwiązanie pośrednie. Do Krynicy pojedziemy w czwórkę, ona, któryś z jej partnerów, bo tez już takich miała, ja i Karol, przy czym my wysiądziemy w Krynicy i wrócimy do Szczawnicy górami. Za młodych lat szłam już tą drogą, ale w odwrotną stronę, ze Szczawnicy do Krynicy, teraz chciałam powtórzyć tą trasę w odwrotną stronę.
Na moja propozycję zgodziła się i Marta i Karol, w niedziele po śniadaniu wsiedliśmy w samochód Marty i pojechaliśmy do Krynicy. Marta podwiozła nas pod samą stacje na Jaworzynę Krynicka i tam się rozstaliśmy. On wrócili a my w góry. Na Jaworzynę kolejką, a dalej już pieszo, przez Halę Łabowwską, Piwniczną, Wielki Rogacz do Jaworek. Było przed nami ponad 8 godzin drogi. Pogoda nam sprzyjała i spokojnie całą zamierzona trasę prześlijmy. Zeszliśmy do Bacówki w Jaworkach, gdzie już byliśmy parę razy, zamówiliśmy podwójne placki ziemniaczane i po dwa duże piwa. Pogoda się trochę popsuła więc z Jaworek wróciliśmy już do Szczawnicy busem. Wejście z ulicy do ośrodka jest po wielu schodach. Kiedy weszłam na pierwszy Karol zatrzymał mnie, obracając mnie do siebie i zbliżywszy swoje usta do moich, bardzo mocno mnie pocałował. Ale był to wyjątkowo żarliwy i mocny pocałunek. Przerwał, popatrzył na mnie, stwierdził - dziękuję za piękną wycieczkę w góry oraz za wszystkie poprzednie wycieczki, po czym ponownie nasze usta zwarły się w tak samo mocnym pocałunku. Kiedy już brakowało nam oddechu przerwał, stwierdzając idziemy na górę.
Miałam nadzieję, że idąc do budynku, czy kiedy wchodziliśmy do środka coś zaproponuje. Ale nie. Kiedy byliśmy na naszym piętrze powiedział - cześć i poszedł w swoja stronę. Ja poszłam do swojego pokoju, umyłam się i tego wieczoru poszłam już spać. Poniedziałek i wtorek minęły bez echa, trochę pływania na basenie. Przyszła środa i mięliśmy tzw. wieczorek pożegnalny. Karol przyszedł, wziął piwo i spokojnie siedział przy swoim stoliku. Kiedy przetańczyliśmy już kilka tańców poprosiłam Martę, aby poprosiła zespół o "Białe tango". Kiedy zaczęli je grać, poszłam poprosić Karola.
Nie odmówił i okazało się, że fantastycznie tańczy. Kiedy zapytałam go, czemu do tej pory nie tańczył, odpowiedział, że nie lubi tańczyć. Niezbyt mu uwierzyłam, ale nie to było ważne. Przetańczyliśmy do końca wieczorka i idąc do pokoju zaproponowałam mu, aby wszedł do mnie na kawę. O dziwo tez nie odmówił i zaraz za drzwiami zwarliśmy się w namiętnym pocałunku. Już nie pamiętałam, kto i kiedy tak mnie całował. Usta tkwiły przy sobie, ale ręce zaczęły chodzić po naszym ciele. Poczułam, jak gładzi moje plecy, przesuwając rękę coraz wyżej. Kiedy miął ją już na wysokości ramion puściłam go, a on zsunął ją zupełnie. Przesuwaliśmy się systematycznie w głąb pokoju, Karol odpiął mi staniczek, po czym położył dłonie na biodrach i zaczął zsuwać spódniczkę. Kiedy i ona opadła na podłogę, ja zaczęłam odpinać jego koszulę, on w tym czasie rozpiął swoje spodnie i po chwili stał tylko w slipach i skarpetkach.
Sprawnym ruchem je zdjął i za moment zwarliśmy się ponownie w miłosnym uścisku, bardzo namiętnie całując się. Kiedy byłam tak do niego przytulona, poczułam, że jego pałka jest już gotowa do działania. On też to wyczuł, bo obniżył rękę na wysokość moich majteczek i zaczął je zsuwać. Ja chwyciłam jego i za moment już ich na nas nie było. Jeszcze raz do niego przywarłam, on do mnie, ale już na swoim brzuszku bardzo mocno czułam sztywna jego pałkę. Cipka zrobiła się makra, nie chciałam dłużej na niego czekać, pociągnęłam go w kierunku łóżka.
Położyłam się, rozchylając nogi a on już za moment był przy mnie. Spojrzałam, miałam wrażenie, że jest dosyć gruba, nie miałam możliwości przekonać się, jaka jest długa. Ale nie musiałam na to długo czekać. Karol był krępej postury, więc musiałam mocno rozchylić na boki nóżki i za chwilę poczułam, jak we mnie wchodzi. Dobrze oceniłam jego grubość, bo można powiedzieć, że czułam każdy milimetr, jak we mnie wchodził. A długość też miała odpowiednią, bo wypełnił mnie bardzo mocno. Rozstawił obok mnie te swoje potężne ręce i systematycznie wchodzić. Czułam go bardzo dobrze, po kilku jego bardzo mocnych pchnięciach zaczęłam się mocno podniecać. Od razu widać było, że nie jest nowicjuszem i wie, co robi.
To podniecanie systematycznie narastało, a on nie przestawał. Ja już doszłam do bardzo dużego stopnia podniecenia, a on, jak tłok w maszynie parowej, wchodzi i wychodzi. Mnie już dopadają skurcze brzucha, zaczynam coraz głośniej jęczeć, a on dalej. Cipka roni już bardzo obficie swoje soki namiętności, ja już odpływam w pędnym orgazmie, a on jeszcze nie kończy. Jednak i on w pewnym momencie zaczął łapać przyspieszony oddech, spiął się, ja zasłoniłam usta ręką, aby nie krzyczeć, a on strzelił tymi swoimi sokami namiętności.
Przez chwilę trwał w bezruchu, po czym wysunął się i poszedł się umyć, a ja zwinięta w fasolkę przezywałam to wyjątkowo długie zbliżenie. Wyszedł z łazienki, cmoknął mnie w policzek, przyłożył mocnego klapsa na Pupę i za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, powiedział - cześć i wyszedł. Długo nie mogłam się podnieść, ale trzeba było. Umyłam się i położyłam. Nie wiem, kiedy usnęłam, bo długo przezywałam to zbliżenie, zastanawiając się, dlaczego przez praktycznie całe trzy tygodnie zachowywał się tak obojętnie.
Następnego dnia, w czwartek rano poszłam jak zwykle na basen. Karol też przyszedł. Wychodząc z basenu zaproponowałam mu kawę u mnie w pokoju, nie odmówił. Kiedy weszliśmy nie wiadomo było, kiedy spadły z nas ubrania. Ja to zrzuciłam tylko sukienkę, ale Karol błyskawicznie wyskoczył z dresu, szortów i za chwile już byliśmy w łóżku. Chyba myśl, że idziemy do mnie spowodowała, że kiedy weszliśmy był już bardzo mocno podniecony, moja Cipka również. Więc jak tylko znaleźliśmy się w łóżku, położyłam się na wznak, rozszerzyłam nogi, dając mu możliwość wejścia we mnie.
Karol jakby na to czekał i po chwili już mnie mocno wypełnił. Ja jęknęłam, czując go bardzo mocno, ale on na to nie zwracał uwagi. Powtórzyła się sytuacja z poprzedniego naszego zbliżenia. Wbijał się we mnie systematycznie, ja osiągałam coraz to wyższy stopień podniecenia, ale on jakby tego nie zauważał. I tak, jak przy poprzednim naszym zbliżeniu, to zbliżenie trwało dla mnie wyjątkowo długo. Skończył, poszedł się umyć, a ja znowu zwinięta w fasolkę przeżywałam to zbliżenie. I tak samo, jak poprzednim razem, wyszedł, cmoknął mnie w policzek, przyłożył klapsa na Pupę i poszedł.
Pomyślałam, że ładnie zaczął się dzień, mając nadzieję, że spotkam się z nim po śniadaniu. Niestety, okazało się, że moje włóczenie się po górach zostało zauważone, jeszcze przed śniadaniem przyszedł do mnie jeden z kolegów, prosząc o poprowadzenie wycieczki turystycznej po górach. Na góry to ja jestem zawsze chętna, opracowałam trasę, pogoda nam dopisała i praktycznie cały dzień byliśmy na wycieczce. Wyszliśmy parę minut po 9-tej, przejechaliśmy do Krościenka, a z stamtąd, przez Dzwonkówkę na Prehybę, a z Prehyby niebieskim do Szczawnicy. Do ośrodka dotarliśmy około 19-tej, zmęczeni, ale szczęśliwi. Ja byłam tym bardziej zadowolona, że cały czas szedł ze mną Karol.
O dziwo, nareszcie powiedział kilka słów o sobie. Dowiedziałam się, że jest inżynierem sanitarnym i pracuje na kierowniczym stanowisku w jednym ze Śląskich Przedsiębiorstw Komunalnych. Że można powiedzieć, jest góralem z Żywiecczyzny i oprócz mieszkania na Śląsku ma tam durzy dom, zapraszając jednocześnie do jego obejrzenia. Ponieważ on nie przyjechał samochodem, zgodziłam się, że w drodze powrotnej najpierw pojedziemy do niego, obejrzymy dom, a później ja pojadę do siebie.
Kiedy dochodziliśmy do budynku, korzystając z odpowiedniego momentu, poprosiłam go, aby później przyszedł do mnie, a wszyscy poszliśmy na stołówkę, gdzie czekała na nas kolacja.
Udało mi go się ściągnąć po kolacji, nawet udało mi się mieć dwa zbliżenia. Podobnie było w piątek do popołudnia. Przyszedł około 10-tej i praktycznie zaraz wyładowaliśmy w łóżku. Ale po pierwszym zbliżeniu ja miałam chęć na drugie, on chyba tez, bo położył się obok mnie, zaczęliśmy jakąś rozmowę. Karol zaczął mnie pieścić, ale w bardzo specyficzny sposób. To samo było w czwartek wieczorem. Gładząc pierś, w pewnym momencie mocno ścisnął Brodawkę.
Ja mam niezbyt duże Piersi, ale za to duże Brodawki. Tak, jakby ktoś na gołym ciele posadził centymetrowa truskawkę. Syknęłam, że boli, a on powiedział, że to ma tak być. Znowu gładząc brzuszek, w pewnym momencie mnie uszczypnął. W czwartek wieczorem ja go pieściłam ustami, tym razem on się zaczął zsuwać wzdłuż mojego ciała, przesuwając głowę w kierunku Cipki. Rozsunęłam szerzej nogi, dając mu możliwość swobodnego dojścia. Poczułam, jak jego język szybko postawił na baczność moją Łechtaczkę, zajrzał językiem do Dziurki i znowu zaczął pieścić Łechtaczkę. Aż w pewnym momencie chwycił ja zębami, mocno przygryzając. Wręcz wrzasnęłam, wyrzucając biodra do góry, a on na to - nie bądź taka delikatna, odwróć się na kolana.
Szybko odwróciłam się, wypinając pupę, a on, za nim do mnie się zbliżył, ponownie dał mi mocnego klapsa na Pupę. Wrzasnęłam, ale już nie miałam możliwości zareagowania, bo wprowadzał swoją pałkę w Cipkę. Poczułam go bardzo mocno, on chwycił mnie za biodra i zaczął ten swój miłosny taniec. Wsuwał się i wbijał coraz mocniej, a ja coraz głośniej jęczałam. Ja już zaczynam łapać pierwsze skurcze, Cipka puściła soki namiętności, które zaczynają sączyć się po nogach, a on wysuwa się i wbija.
Miałam wrażenie, że każde następne zbliżenie z nim jest dłuższe, niż poprzednie. To wydawało mi się już bardzo długie. Jęczałam, odjeżdżając w pełni rozkoszy, kiedy poczułam, że zaczyna dochodzić do swojego szczytu. Wręcz krzyknęłam, kiedy poczułam ten jego strumień, a on jakby na chwilę zastygł we mnie. Dopiero za moment, wysunął się i poszedł się umyć. Widząc, że otwiera drzwi, usiadłam na łóżku, mówiąc, że możemy się spotkać po kolacji, ale on będzie bardziej delikatny i nie będzie mi robił krzywdy.
A on mi na to, że po kolacji nie przyjdzie, bo trzeba się pakować, a oprócz tego to ja wracam samochodem, więc musze być wypoczęta. Za nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, już go nie było. Zjadłam kolację, odpoczęłam, popatrzyłam na szafę, stwierdziłam, że spakować, to ja się zdążę, a ostatniego wieczoru tak zmarnować sobie nie pozwolę. W drugim tygodniu do ośrodka przyjechała grupa studentów na obóz naukowy, czy coś w tym rodzaju. Ale przede wszystkim urzędowali na parkiecie i doskonale mi się z takimi trzema tańczyło. Kiedy Karol odmówił mi zabawy, poszłam zobaczyć co robią chłopaki. Okazało się, że grają w karty, bo brakło im już pieniędzy. Też kończyli w sobotę ten swój obóz. Wyszłam, ale w tym momencie przyszedł mi, jak to u mnie bywa, wariacki pomysł. Poszłam do baru, kupiłam alkohol, soki, jakieś słodycze
i zaniosłam do pokoju. Zrobiłam porządek, naszykowałam cztery nakrycia i poszłam po chłopaków.
Weszłam do pokoju, wyjaśniłam, że bardzo dobrze mi się z nimi tańczyło, więc chcę im podziękować i zapraszam na drinka do swojego pokoju. Ja miałam dosyć dużą jedynkę. Popatrzyli, ale stwierdzili, czemu nie i tak nie mieli nic innego do zrobienia. Przyszli, podałam na stół wódkę i soki, Wojtek polewał, oni wypili po dwa dobre drinki, ja trochę słabsze, rozmawiając o ich studiach. Widzę, że się robią już weseli, spojrzałam na zegarek, była 21-sza. Szklaneczki zostały ponownie napełnione, stuknęliśmy się, za miłą zabawę, po czym ja weszłam do łazienki, rozebrałam się z ubrania, owinęłam w duży ręcznik i tak do nich wyszłam.
Spojrzeli się na mnie, ja wzięłam swoją szklaneczkę i wyciągając ją do nich stuknęłam się z nimi, wypiłam dobrego łyka, po czym rozwijając ręcznik stwierdziłam - chłopcy, do północy jestem wasza. Przez chwilę, widząc mnie nagą zamarli. Podeszłam do Wojtka i gładząc go po twarzy stwierdziłam, no przecież zapraszałeś mnie do pokoju, a co teraz trefisz. W tym momencie rzuciłam ręcznik na łóżko i wolniutko zaczęłam się do niego zbliżać, pociągając go za rękę. Odblokował się, zaczął szybko zdejmować ubranie i po chwili już widziałam jego sterczącą pałkę. Tak się zaczęło. Do dwunastej wycisnęłam z nich po 2 strzały.
Rano zadowolona spakowałam się i radosna zeszłam na śniadanie. Podeszłam do chłopaków, każdemu dałam po buziaku, za nim usiadłam przy swoim stoliku. Kątem oka widziałam, jak mnie Karol obserwuje. Przy śniadaniu Marta zapytała mnie, co jestem taka wesoła, więc, kiedy inni odeszli od stolika, opowiedziałam jej o decyzji Karola, kiedy wychodził ode mnie po pieszczotach i jakie to miało konsekwencje. Marta uśmiechnęła się, mówiąc, że ona też zaprosiła do swojego pokoju dwóch chłopaków, którzy tak samo, wyszli parę minut po północy.
Więc obie bardzo zadowolone z kończącego się turnusu czule pożegnałyśmy się, Marta zobowiązała mnie do szybkiego do niej przyjazdu, a ja jej to obiecałam. Poszłam do pokoju, wzięłam walizkę i torbę, zdałam pokój, zeszłam na parking. Tam czekał na mnie Karol ze swoimi torbami. Spakowaliśmy się bez problemów i ruszyliśmy w drogę. Widziałam, że go coś nurtuje, ale nie wie, jak zapytać. W pewnym momencie zapytał, o której poszłam spać, to mu powiedziałam, że po północy. Spojrzał, pytając, co do tej godziny robiłam. To mu prosto z mostu wywaliłam, że pieściłam się z chłopakami.
Spojrzał, ale nic nie powiedział, zaczął cos komentować drogę. Dosyć szybko nam ona minęła i zajechaliśmy pod jego dom. Najpierw musiał otworzyć bramę, do domu było jakieś sto metrów. Otworzył drzwi, wniósł swoje bagaże na ganek, po czym poprosił mnie, abym poszła z nim go obejrzeć. Rzeczywiście, na wysokiej podmurówce bardzo ładny, duży dom z zachowaną architekturą góralską.
Z poziomu zerowego zeszliśmy do podpiwniczenia, gdzie w 1 była kotłownia i cześć gospodarcza, w drugiej 1 duży garaż, w którym mogą się zmieścić obok siebie dwa samochody, tam stał jego Ford Mondeo, natomiast przeciwległa połowa to pomieszczenia na rekreację. Po prawej stronie sauna na 4 osoby, natrysk przestrzeń do odpoczynku, natomiast po lewej duża przestrzeń na ćwiczenia fizyczne. Bieżnia, wózek, pod ścianą stojak z hantlami i sztangą. U sufitu podwieszone koła do ćwiczeń. Teraz wiedziałam, skąd on taki umięśniony. Na parterze duży salon, przestronna kuchnia, jego pokój do pracy, sypialnia i wcale nie mała łazienka. Wejście na piętro, tam typowe pokoje gościnne z łazienką. Ponieważ dach jest mocno spiczasty, wyrobiło się jeszcze poddasze, na którym była łazienka i dwa niewielkie pokoje.
Kiedy weszliśmy do jednego z nich, Karol chwycił mnie w pół i zaczął bardzo mocno całować. Nie da się ukryć, te jego pocałunki są bardzo namiętne, więc z pierwszego usztywnienia się zaczęłam go też mocniej przyciskać do siebie. Ręce jego rozluźniły się, i zaczął zsuwać mi spódniczkę. Dzień naszego wyjazdu był bardzo ciepły, więc ubrałam się w lekka spódniczki obcisłą bluzeczkę, aby było mi wygodniej w samochodzie.
Teraz ta spódniczka zaczęła być zsuwana. Spojrzałam na niego, a on, patrząc na mnie, powiedział - tutaj zakończymy nasze sanatorium, pokazując jednocześnie głową na łóżko. Zbliżenia z nim były wyjątkowo przyjemne, więc specjalnie nie miałam nic przeciwko temu. Już sama zsunęłam do końca spódniczkę, bluzeczkę i staniczek, on w tym czasie zdjął koszulę, spodnie, skarpetki i szorty. Widząc to, ja zsunęłam majteczki, po czym oboje wsunęliśmy się do łóżka. Jego ręka prawie natychmiast powędrowała do mojej Szparki, a Cipka, nie czekając na zaproszenie, zrobiła się wilgotna.
Kiedy już byłam dobrze podniecona, poprosił mnie, abym położyła się na brzuchu. Niczego nie podejrzewając, wygodnie wyciągnęłam się na pięknej, białej pościeli. Karol ukląkł na moich nogach, na wysokości kolan i zaczął systematycznie przesuwać swoje ręce od Ramion aż do Pupy. Głaskał mnie wyjątkowo delikatnie, więc ja się szybko rozluźniłam. A on raz gładził mnie po plecach, spuszczając ręce aż na Pupę, ale czasami odwracał się głaszcząc mi stopy. I właśnie kiedy odwrócił się w kierunku stóp poczułam jakiś inny ruch, patrzę, a on ma w ręku kajdanki i zapina mi na nogach.
Próbowałam się unieść, ale jego żelazna ręka wylądowała na moich plecach, mocno mnie dociskając do łóżka. Poczułam, że mam spięte nogi i nie mogę ich rozsunąć. Wówczas Karol uniósł się, polecając mi, abym się obróciła. Okazało się, że pod brzegiem materaca są jeszcze jedne kajdanki. Kiedy to zrobiłam, chwycił mi jedną rękę, założył jedną obrączkę, po chwili na druga rękę drugą.
Sytuacja była nie wesoła. Karol, przewyższający mnie fizycznie, zamknięty dom z dala od jakiekolwiek zabudowy. Skapitulowałam, bo co miałam robić. A on wstał, gdzieś sięgnął i po chwili trzymał w ręku kawałek linki. Kazał mi się ponownie obrócić na brzuch, tą linka przywiązał mi ręce do poręczy lóżka, pociągnął mnie za nogi, po czym jakby pieszczotliwie przesunął ręce po Pupie, a za raz zaczął ta Pupę okładać klapsami, mówiąc, że to za to, że go nie posłuchałam i nie poszłam spać. Zaczęłam się drzeć, ale to nic nie pomagało. Widać było, że sprawia mu to przyjemność. Nie wiedział, że mnie też czasami sprawia przyjemność seks z pewnymi elementami przemocy, ale musze być na to przygotowana.
Tym sposobem dostałam po pięć klapsów na każdy pośladek. Rozpiął mi nogi, mówiąc, że mam wypiąć Pupę. Podpierając się na łokciach wypięłam Pupę, on rozszerzył mi nogi i po chwili jego pałka już siedziała w Cipce. Chwycił mnie mocno za biodra i zaczął ten swój rozkoszny taniec. Kiedy go poczułam w sobie, podnieciłam się, przez to jakby trochę zapomniałam o bolących mnie pośladkach. Ale przyszedł moment bardzo dużego podniecenia, jęczałam już nie wiem, czy z bólu, czy z podniecenia, bo mi wszystko wirowało w głowie. A on cały czas wbijał się we mnie i wbijał. Już prawie krzyczałam, bo przyszły skurcze maciczne, a on jeszcze się we mnie wbijał.
Już myślałam, że nie skończy, ale i na niego przyszedł czas i wypełnił mi Cipkę swoimi sokami namiętności. Przyjęłam to z dużą ulgą, ale za moment pojawił się niepokój, co będzie dalej. Ale nie miałam się czego obawiać. Wysunął się ze mnie, odwiązał od łóżka, otworzył kajdanki, po czym pokazując drzwi powiedział, tam jest łazienka, idź się umyj, ubierz i zejdź na dół. Skrzętnie skorzystałam z tej oferty, umyłam się, ale ubierając się zastanawiałam się, skąd on wziął te "narzędzia".
Nie miałam czasu na zastanawianie się. Schodzę, a tam w salonie pachnie kawą, na stole stoi piękny, drożdżowy placek, a przy stole siedzi kobieta. Kiedy podeszłam, wstała, znacznie ode mnie wyższa, dobrze zbudowana, około 40 lat, a Karol mi ja przedstawia - moja Bratowa, Halina. Coś o niej wspominał, że opiekuje się jego domem, kiedy on jest na Śląsku, ale ja jakoś tego nie skojarzyłam. Zaprosiła mnie, abym usiadła, poczęstowała się plackiem. Usiąść nie było tak łatwo, bo mnie bolały pośladki, ale nie pokazując tego usiadłam, iż przyjemnością wypiłam kawę, prosząc o drugą Dopiłam drugą kawę zjadłam kawałek placka i stwierdziłam, że ja już musze dalej jechać. Ani Karol, ani Halina mnie nie zatrzymywali, Halina mi wręczyła paczkę z kawałkiem placka i pożegnaliśmy się.
Szybko wsiadłam do samochodu i ruszyłam w powrotna drogę. Dopiero po przyjeździe do domu, kiedy rozebrałam się, ażeby się wykąpać, zobaczyłam, jaki mam sińce na pośladkach. Tak zakończył się mój tegoroczny urlop. Cały czas jednak nie dawało mi spokoju zachowywanie się Karola. Miałam jego wizytówkę, z adresem elektronicznym, więc postanowiłam, jak ochłonę, napisać do niego, co o nim sądzę.
Kończę, standardowym stwierdzeniem. Opowiadanie to jest relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.
brak komentarzy