Trzykrotnie spalona
1 sierpnia 2019
Szacowany czas lektury: 36 min
Lekki i może trochę zabawny tekst.
To był piękny, czerwcowy dzień, kiedy spłonęłam ze wstydu pierwszy raz. Wzięłam dzień wolny w pracy, by pozałatwiać swoje sprawy i przy okazji wstąpiłam do sklepu z bielizną. Miałam ochotę poczuć się seksownie, chociaż wyłącznie dla siebie. Obsłużyła mnie przemiła kobieta, trochę młodsza ode mnie, profesjonalistka pełną gębą, kiedy w drzwiach sklepu stanął On.
- Dzień dobry!
Wszedł sprężystym krokiem, wyprostowany jak struna, z szerokimi barami. Ubrany w szare spodnie i czerwoną koszulę w kratkę wyglądał jednocześnie poważnie i na luzie. Jednak to jego szczery i pewny siebie uśmiech oraz przymrużone oczy przyciągnęły moją uwagę. Może nie był „najprzystojniejszy we wsi”, ale wzbudzał taką ufność i poczucie bezpieczeństwa, że zaniemówiłam z wrażenia. Do tego taki zadowolony i pewny siebie szedł w moją stronę. Byłam sama już ponad pół roku i właśnie w tamtym momencie uświadomiłam to sobie z całym bagażem wspomnień o przygnębiających wieczorach w samotności czy spotkań rodzinnych, gdzie ktoś kogoś już miał. Nagle pojawił się wysoki, postawny blondyn, z krótko przystrzyżonymi włosami i samotność wydała się czymś abstrakcyjnym.
- Tak!
Wypaliłam, gdy zbliżył się na wyciągnięcie ręki. Jeszcze nic nie podejrzewałam, gdy trajektoria jego ruchu lekko zbaczała obok mnie.
- Co proszę? – zapytał tak autentycznie i jednocześnie słodko zdziwiony. Przypominał dziecko zagubione w sklepie.
- Cokolwiek. Spotkam się z tobą z wielką przyjemnością.
Wymawiając te słowa, obracałam się za nim, on wciąż się przemieszczał, chociaż coraz wolniej i coraz mocniej zmieszany. Zatrzymał się dopiero przed ekspedientką, która wyglądała nie mniej zaskoczona.
- Cześć, kochanie.
Spojrzał szybko na kobietę obok i wrócił do mnie, a mój uśmiech szczęścia właśnie skamieniał.
- Cóż, wydaje mi się, że raczej nic z tego. Żona mnie nie puści. Haha!
Zaśmiał się, próbując rozładować gęstą atmosferę. Moja radość już zdążyła się rozsypać, pozostawiając ukrytą pod spodem maskę niedowierzania.
- O Jezu, najmocniej przepraszam! Nie wiedziałem, że państwo jesteście parą. Znaczy małżeństwem!
Ułożyłam dłonie jak do modlitwy, zasłaniając nimi usta, tak, że ostatnie słowa już zostały stłumione. Panicznie szukałam ucieczki z całej sytuacji, z tego sklepu, w zasadzie z całego powiatu.
- No raczej.
Ekspedientka już nie była w szoku, a szeroki uśmiech, którym mnie obdarzyła, gdy wręczałam jej pieniądze, dawno utonął w fali gniewu i chłodnej pogardy.
- Do widzenia!
Wybiegłam ze sklepu, nie odwracając się nawet na chwilę. Zatrzymałam się dopiero pod blokiem, pół godziny później, wtedy też odezwałam się pierwszy raz od wyjścia ze sklepu:
- Ja pierdolę, ale ze mnie idiotka!
Roześmiałam się i wbiegłam po schodach na trzecie piętro. Musiałam jak najszybciej siąść do komputera.
Gdy nie czytałam opowiadań o tematyce, hmm, zmysłowej, rozmyślałam o swojej samotności. Piotrek, z którym mi nie wyszło, twierdził, że za bardzo się oddaliliśmy od siebie. Było mi przykro, kiedy to powiedział, ale jeszcze bardziej mi się zrobiło źle, że to nie ja pierwsza zerwałam. Zawsze to mniejszy ból, wiedząc, że druga strona została upokorzona. Już wtedy moje wieczory przy lampce wina i Netfliksie zmieniły się w ślęczenie przed monitorem i czytaniem mokrych fantazji anonimowych internautów.
Nieraz wzdychałam z rozczarowania, łapałam się za głowę, czytając marne namiastki tak zwanych „utworów literackich”, a mimo to wieczór bez pikantnej opowieści był wieczorem zmarnowanym. Słowa mają jednak moc w sobie, gdyż potrafiłam nakręcić się mocniej jedną sceną opisaną zgrabnym językiem niż filmikiem na pornhubie. Chyba właśnie w tym leżał problem z moją samotnością – czytając o nieziemskim, bezwstydnym, często zakazanym, nie raz ostrym i perwersyjnym seksie, zamarzyłam, by przeżyć coś podobnego. Coś, czego nie miałam w ostatnim i poprzednich związkach.
Wyczytałam, że kobiety mają większą tendencję do biseksualności niż mężczyźni i statystyki te są wysokie. Nie wiem, czy artykuł wywołał efekt, czy tylko uświadomił mi moje potrzeby, ale przez ostatnie tygodnie od przeczytania tego artykułu miałam nieodpartą chęć na trójkącik.
Problem z trójkątami jest taki, że trzeba mieć jeszcze dwa wierzchołki, a ja nie wiedziałam, jak ich szukać. Na myśl o portalach zdecydowanie nierandkowych wyobrażałam sobie najgorsze rzeczy, które mi się przytrafią po umówieniu się z przypadkową parą. Jakby tego było mało, spotkałam tego urzekającego blondyna i naprawdę nabrałam ochoty na romans. Najlepiej z nim i może z jego żoną?
Portali się boję, ale na FB to już zachowywałam się jak ryba w wodzie i nie zajęło mi wiele czasu, żeby odszukać mężczyznę ze sklepu i jego żonę. To była straszna głupota, nawet jakbym miała plan, jak zaciągnąć dwójkę nieznajomych do łóżka, to przecież nie zrobiłam na nich dobrego wrażenia. Już łatwiej byłoby z zupełnie obcymi ludźmi, którzy jeszcze nie wyrobili sobie o mnie zdania. Chyba świadomość, że odkryłam przed nimi karty, że okazałam, przynajmniej jemu, najwyższe zainteresowanie, może nawet chęć współżycia, sprawiły, że poczułam z nimi więź. A przez to chęć na spotkanie.
Na szczęście Internet oferuje niepowtarzalny dystans nie tylko mierzony kilometrami, ale przede wszystkim uczuciowy. Wsparta wspomnieniem ulubionej cioci, która powtarzała, że rozmowa niszczy wszystkie granice, napisałam do mężczyzny.
Byłam szczera w swej nieszczerości – przeprosiłam za swoje zachowanie, prosząc o wyrozumiałość. O dziwo odpisał niemal natychmiast.
„Nic się nie stało. Każdy popełnia błędy : )”
„Ależ się stało! Ja tak pana nagabywałam i to przed żoną! Jest mi naprawdę wstyd.”
„Stare dzieje, żona już nawet nie pamięta. Muszę przyznać, że było to urocze. No i jaki facet nie lubi być podrywany! LOL”
To ostatnie mógł sobie odpuścić, ale szybko krytyka została zduszona przez podniecenie. Zamiast zostać zruganą, a przynajmniej zignorowaną, otrzymywałam sygnały, jeśli nie zachęcające do dalszej rozmowy, to przynajmniej życzliwe wobec mojej osoby.
„Nie chciałam, żeby tak wyszło. Jestem sama od jakiegoś czasu, a pan jest przystojny…”
„Przestań mi pisać na pan. Marek jestem ; )”
No pięknie, pomyślałam. Mrugnięcie oka, jesteśmy na ty - szło mi lepiej, niż oczekiwałam. Chociaż w zasadzie nie wiem, czego oczekiwałam, chyba cudu.
„Alicja, miło mi cię poznać : *”
„Wzajemnie : )”
Obawiałam się tego buziaka, czy nie zostanie odczytany jako zaproszenie do łóżka, ale odpowiedź przyszła natychmiast, więc uznałam, że było co najmniej dobrze.
„Chcesz wyskoczyć na jakieś piwo?”
Znieruchomiałam nad klawiaturą. Gdy w głowie analizowałam setki scenariuszy, jak poprowadzić tę rozmowę, żeby wciągnąć Marka w pułapkę, on prosto z mostu zaprosił mnie na randkę. Żonaty facet! Oparłam się o krzesło, czując niesmak. Pojawiła się poważna rysa na moim postrzeganiu tego mężczyzny. Miałam go za wspaniałego faceta (tylko na podstawie jego wyglądu i krótkiej, żenującej rozmowy!), a on z taką łatwością chciał zdradzić własną żonę, której przecież składał przysięgę i tak dalej.
Wtedy jednak do głosu doszedł rozsądek, który zadał mi proste i zasadnicze pytanie: czy szukam stałego związku, czy szansy na spełnienie erotycznej fantazji?
„Bardzo chętnie. W trójkę? ; )”
„Nieee, na razie w dwójkę, hehe, ale kto wie? ; )”
Mogłam się założyć o wszystkie pieniądze, że Marek nawet przez moment nie wierzył, że chcę trójkąta. Śmiejąc się do siebie, napisałam:
„Kiedy i gdzie?”
„Blue Bird za godzinę?”
„Ok. Do zobaczenia”
„Pa ; )”
Trochę za dużo mrugał, ale najważniejszy był rezultat. Umówiłam się z ciachem! Potem jednak przyszło otrzeźwienie, gdy uświadomiłam sobie, że ten wieczór może skończyć się seksem. Pewnie tylko w dwójkę, ale mimo wszystko. Nagle zapragnęłam wszystko odwołać, uświadamiając sobie, że znowu z kimś się fizycznie zbliżę, zamiast pieścić siebie kolejny raz w gorącej wodzie, czytając na tablecie co ostrzejsze teksty.
Byłam przed czasem i z niecierpliwością obserwowałam wejście. Ubrałam się niewyzywająco, bardziej neutralnie. Podkreśliłam zgrabne nogi błękitnymi szpilkami pod kolor sukienki na ramiączkach, kończącej się tuż nad kolanami. Użyłam sporej ilości lakieru, żeby podnieść naturalnie skręcone, kasztanowe włosy. Nie zdecydowałam się na ostry makijaż, raczej postanowiłam zretuszować niektóre mankamenty smukłej twarzy trzydziestopięciolatki. Sączyłam piwo z sokiem, gdy się pojawił.
W zasadzie wyglądał podobnie jak po południu. Zmienił tylko jaśniejsze barwy na ciemniejsze, to znaczy na czarne spodnie i błękitną koszulę. Włosy postawił na żelu. Uśmiechał się rozbrajająco jak wcześniej, ale jednak trochę inaczej. Bo uśmiechał się do mnie bez najmniejszego cienia wątpliwości.
- Cześć.
Podszedł do mnie, dotknął ramion i pocałował w policzek. W ogóle nie wyglądał na zakłopotanego. Za to ja poczułam, jak przeszywa mnie prąd.
- Hej.
- Dopięłaś swojego.
- Co proszę?
- Chciałaś się umówić i proszę, jesteśmy tutaj.
- No tak – zaśmiałam się. Głośno i szczerze.
Pachniał bosko, miałam ochotę się w niego wtulić, ale na razie po prostu cieszyłam się, że siedział tak blisko mnie i jeszcze się nachylał, gdy do mnie mówił. Zamówił piwo i bez przerwy się do mnie uśmiechał.
- Żona nie robiła problemów?
- Prawdę powiedziawszy, nie wie, że się z tobą spotkałem.
- No jak to? A przysięga i te sprawy?
- A to planujemy zrobić coś niewłaściwego niż tylko rozmawiać?
Drugi raz zapłonęłam żywym ogniem. Obróciłam się, tak żeby nie widział mojego skrępowania. Tym razem jednak nie miałam ochoty uciekać, a przynajmniej nie sama.
- To nie jest twój pierwszy raz, co?
- Żaden ze mnie amant, jeżeli to sugerujesz.
- Nic nie sugeruję.
- A o czym myślałaś, gdy do mnie napisałaś?
- Chciałam tylko przeprosić.
- No to na co czekasz?
- Co proszę? Już przeprosiłam.
- Nie sądzę. Niewystarczająco.
- A co by cię usatysfakcjonowało?
Pochylił się i wyszeptał do ucha. W tym miejscu autor zwykle zrzuca całun milczenia na to, co kto komu powiedział, opisując tylko efekt: głośny śmiech albo siarczysty policzek. Bardzo nie lubię tandety, dlatego zdradzę, co Marek mi wyszeptał:
- Chciałbym cię porządnie zerżnąć.
Na dowód położył dłoń na moim kolanie. Zdecydowanie powyżej niż poniżej. Wyprostowałam się, przestając na chwilę się uśmiechać i dopiłam swoje piwo. Zabrałam kopertówkę i obdarzając go bardzo znaczącym spojrzeniem, ruszyłam ku wyjściu. Mogłam założyć się o wszystkie pieniądze, że nie dopił piwa.
Przez całą drogę, która na szczęście nie była długa, rozmowa się nie kleiła. Wręcz przeciwnie do naszych ciał. Nie byliśmy nachalni, po prostu obejmowaliśmy się w publicznie dozwolonych częściach naszych ciał. Przynajmniej ja, Marek trudniej kontrolował swoje ręce, które najwyraźniej upodobały sobie mój tyłeczek. Gdy otwierałam drzwi do mieszkania, przyparł mnie do nich, dysząc w szyję. Nie potrafię wskazać, kiedy ostatni raz miałam takie ciarki.
Gdy drzwi się zamknęły, wszelkie hamulce puściły. Przywarł do mnie, wpychając język do ust. Smakował miętowo z lekkim posmakiem chmielu. Głaskałam go po ramionach, gdy pieścił moją szyję ustami, a jego ręce wsuwały się pod sukienkę. Miałam nadzieję, że nie jest tak szybki, jak te jego ręce.
- Nie wstyd ci? Tak zdradzać żonę?
- Nie głupio ci tak? Podrywać żonatego faceta?
- Mogłeś odmówić.
- Mogłaś mnie nie szukać na fejsie.
- Zawsze musisz stawiać kontrę?
- Nie zawsze. Teraz chcę postawić coś innego.
Nie wiem, jakie procesy zachodziły w mojej głowie, że najpierw umówiłam się z obcym mężczyzną, tego samego wieczoru wpuściłam go do siebie i na dodatek pozwalałam rozbierać się i dotykać. Odwrócił mnie tyłem do siebie, przygniatając do ściany. Gdy jego język wędrował po moim karku, jego dłonie zadzierały materiał sukni do góry i naciągały majtki. Pierwszy i ostatni raz poczułam złość i obawę – dopiero co kupiłam te majteczki! Przeszło mi, gdy poczułam coś ciepłego i twardego między udami.
Czy wszystkie kobiety mają tak jak ja? W najbardziej newralgicznym i jednoznacznym momencie myślałam o sobie jak o dziwce. Czułam jego kutasa, ciężar Marka i pożądanie, a mimo to miałam siebie za jakąś szmatę. Nie chodziło o to, że miał żonę, czułam tak z innymi facetami, którzy nie byli w związku, gdy się ze mną spotykali. Czy faceci kiedykolwiek tak o sobie myślą? Pewnie nie. Czasem chciałabym być facetem.
Sukienka już wylądowała na ziemi, gdy ocierał się o wnętrze moich ud. Jeżeli chciał mnie nakręcić, mogłam mu spokojnie powiedzieć, że udało mu się to już w barze, tylko dlaczego miałam sobie odbierać przyjemności? Sprawnie rozpiął biustonosz, którego cham jeden nie raczył nawet skomentować, po czym chwycił za piersi i masował. Bardzo chciałam mu się odwdzięczyć, a jednocześnie zaspokoić moją ciekawość, dlatego wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam przodem. Bezwstydnie gapiąc się na sztywnego kutasa, naśliniłam dłoń i zaczęłam go masturbować. Lizaliśmy się przy tym bez opamiętania.
- Zrobisz to?
- Co?
- Zerżniesz mnie porządnie?
- Nie. Zerżnę cię jeszcze porządniej.
Roześmiałam się - ale mi się dowcipniś trafił. Wciąż byłam w szpilkach, ale zabronił mi je ściągać, więc tylko w nich poprowadziłam Marka do sypialni. Sam dokończył swoje rozbieranie, gdy niczym kotka wdrapywałam się na pościel, prężąc dupcię.
- Zostań w tej pozycji.
Wydał polecenie. Mój pan, władca, właściciel. Naprawdę prężyłam się przed nim jak kotka w rui. Nikt nigdy nie widział tak dobrze mojego odbytu, jak Marek w tamtej chwili. Jednocześnie nie było we mnie najmniejszych wątpliwości, o wstydzie nie wspominając. Najwyraźniej został skutecznie wypalony.
Poczułam, jak materac ugina się pod jego ciężarem. Potem zaczął głaskać pośladki, ich wnętrze, później uda, ale z premedytacją omijając części najbardziej wrażliwe. Pocałował mnie raz i drugi w pupę, a potem polizał odbyt. Robił to delikatnie, bez pośpiechu, czułam ciepły oddech na skórze, czym wywoływał kolejne fale gęsiej skórki. Pchnął mnie swoją głową, a gdy przechyliłam się do przodu, od razu dosięgnął mojej cipki językiem.
Nie mogłam wprost uwierzyć! Tyle przeczytanych opowiadań o seksie oralnym, w którym to on pracował językiem, a nie ona okazały się jednak prawdziwe! Ściskał moje pośladki, kiedy język ślizgał się między wargami, dosłownie – ślizgał się, bo taka wilgotna byłam. Zdecydowanie brakowało mi seksu dwuosobowego. Pozwoliłam sobie nawet mruczeć (może w poprzednim życiu byłam kotem?).
- Strasznie cię pragnę – powiedział, kiedy przestał mnie zabawiać oralnie.
- Chcę cię w sobie. Natychmiast.
Znów się o mnie ocierał jak w przedpokoju. Tym razem jednak krócej i ze szczęśliwym zakończeniem, czyli jego wielką, gorącą i sztywną pałą we mnie. Wielka, gorąca i sztywna – uwielbiam te słowa od tamtej nocy.
Seks czasem potrafi zniszczyć romantyzm. Gdy ktoś podczas stosunku pierdnie albo beknie lub gdy dwa ciała wydają dziwne odgłosy. W naszym przypadku było to mlaskanie. Było tak głośne, że momentami odwracało uwagę od rozkoszy, której mi dostarczał. A dostarczał wiele, realizując obietnicę w dwustu procentach. Rżnął mnie jak drwal drzewo. Pieprzył jak kucharz rosół. Jebał jak pies sukę. Oj, krzyczałam długo i głośno, moje ciało momentami odmawiało kontroli, gdy spazmy ekstazy i bólu przeszywały mnie na zmianę.
Orgazm był tak nagły i intensywny, że nie zorientowałam się na początku, że wciąż jest we mnie i wciąż mnie pieprzy, chociaż rozdygotana leżałam w półśnie na wilgotnej pościeli. Sprawiał mi ból, ale nie odezwałam się słowem. Milczałam również, gdy spuścił się na moje plecy, w akompaniamencie urwanych oddechów. Leżeliśmy pewien czas w ciszy, gdy w końcu fale przyjemności ostatecznie rozmyły się, a ja odzyskałam sprawność języka i umysłu.
- Miałam ukryty cel w spotkaniu z tobą.
- Inny niż seks?
- Tak i nie. Chciałam seksu, ale nie w dwójkę.
- No proszę, nie wiedziałem, że miałem przyjść z kolegą.
- Nie mówiłam nic o dwóch facetach.
Odwróciłam się do niego i spojrzałam wyzywająco w oczy. Patrzył zaskoczony, dopóki nie spłynęło na niego oświecenie.
- Nie ma szans. Weronika nie z tych.
- Nie z tych, co lubią trójkąty czy z tych, co lubią kobiety?
- Jedno i drugie.
- Jesteś pewien? Czytałam jakiś czas temu, że bardzo wiele kobiet ma tendencję co najmniej do fantazjowania o seksie z drugą kobietą.
Spojrzał w sufit i się zaśmiał.
- Nawet jeśli to prawda, co mówisz i nawet jeśli Weronia miałaby ochotę na taką akcję, to już na starcie jesteś spalona.
- Czyli jednak kłamałeś! Mówiła o mnie?
- Bardziej krzyczała, używając bardzo obrazowych epitetów. Co do niektórych jak widać, się nie pomyliła.
Spojrzał na mnie kątem oka, modulując ostatnie słowa. Walnęłam go w ramię pięścią, ale sama nie powstrzymałam uśmiechu.
- Kiedy znów się spotkamy? – spróbował zmienić temat.
- Nasze następne spotkanie odbędzie się wyłącznie w trójkę.
- Daj spokój! Źle ci teraz było?
Było zajebiście, ale nawet tortury nie zmusiłyby mnie, by to powiedzieć na głos. Skupiłam umysł na celu – na trójkącie, a nie na angażowaniu się w romans z żonatym facetem. Nie potrzebuję przydomku rozbijaczki małżeństw.
- Było ok. Zbieraj się.
- Czekaj. Daj mi chwilkę, to może…
- Nie. Spróbowałeś mnie, wiesz, jak smakuję. Jeśli chcesz więcej, wróć z… Weronią.
- Kurwa, dziewczyno, nie ma szans. Może być inna kobieta?
- No proszę, jednak z ciebie amant, skoro chcesz zdradzić żonę z dwoma obcymi kobietami. Na raz.
- Internety, kochana. Znajdę na pewno jakąś chętną. Nawet zapłacę, jak będzie trzeba. Właśnie, czy jestem ci coś winien?
- Jestem dziwką, nie kurwą.
Wypuścił powietrze z ulgą. Czasem chciałam być facetem, a czasem chciałam ich wszystkich pozabijać.
- Won do żony urabiać ją.
Zrobił zbolałą minę, jakby dostał niemożliwe zadanie do wykonania. Pomyślałam sobie, że kto wie, może tak właśnie było. Jednak zdążyłam się zafiksować na seksie z kobietą i to w trójkącie, a już wspomniałam, że poczułam więź z tą dwójką.
Gdy wreszcie opuścił moje mieszkanie, podejmując jeszcze kilka nieudanych prób skosztowania mnie powtórnie, siadłam do komputera i odszukałam profil Weroniki. Była atrakcyjną kobietą z włosami krótko przystrzyżonymi tuż nad uchem, zafarbowanymi na rudy kolor. Oczywiście nagiego zdjęcia nie znalazłam, ale na szczęście trafiło się jedno z bikini. Była przeraźliwie chuda, co odbiło się na biuście i domyśliłam się, że również na pupie. Koścista, to było słowo, którego szukałam. Może dlatego Marek na mnie poleciał? Mnie nie brakowało tłuszczyku, chociaż nikt nie nazwałby mnie otyłą. Patrzyłam na jej zdjęcia, bezwstydnie wyobrażając sobie ją nagą. Potem nas w miłosnym uścisku, a na koniec z Markiem między nami. Nad nami, pod nami, z lewa, prawa… dopóki nie doszłam drugi raz z dwoma palcami w podrażnionej cipce. Mocno się zmotywowałam.
Kolejne dni przebiegały w atmosferze oczekiwania i nerwowości. Marek jednak dostał niemożliwe zadanie do wykonania. Opisywał mi w wiadomościach, że wszelkie próby zagajenia tematu, kończyły się poważnymi oskarżeniami o niewierność (uzasadnione) lub niezadowolenie ze współżycia (pewnie też uzasadnione, skoro zdradził). Im dłużej to trwało, tym moja cierpliwość się kończyła, aż postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
Minął tydzień od tamtego spotkania w sklepie z bielizną, gdy powróciłam do niego. Z olbrzymimi obawami, ale też z planem. Wbrew sobie zrobiłam znak krzyża przed wejściem, chociaż wątpię, czy Bóg miał zamiar wspierać moją rozpustę. Obsługiwała inną klientkę, więc dyskretnie zniknęłam między pułkami, modląc się, żeby nikt więcej nie wszedł w tym czasie. Nasłuchując rozmów, dałam się pochłonąć koronkowej bieliźnie. Tak skupiłam się na wyobrażaniu, co spodoba się Weronice, że nie usłyszałam, jak się zbliża.
- W czym mogę… ach, to pani.
W jednej chwili uśmiech zmienił się w lodowate spojrzenie. Spodziewałam się, że będzie ciężko.
- Dzień dobry, widzę, że mnie pani pamięta.
- Tak. – Jej słowami można było mrozić mięso w chłodniach.
- Chciałam najszczerzej przeprosić za moje zachowanie. Zachowałam się jak idiotka.
- Aha.
- Niedawno rozstałam się z facetem i po prostu czułam się taka samotna…
- Raczej napalona. Żeby tak chamsko wyrywać obcego faceta?
Plan planem, ale co miałam zrobić z chęcią przywalenia suce w pysk?
- Tak, strasznie mi wstyd, nawet teraz. Wybaczy mi pani?
- Ok, już nieważne, co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. – Uśmiechnęła się, ale dystans był wciąż wyczuwalny.
- Przyszła pani tylko się koić, czy też coś kupić?
- W zasadzie tak. Chcę zrobić prezent… przyjaciółce.
Zawiesiłam na moment głos, jednocześnie próbując spojrzeć na Weronikę w dwuznaczny sposób.
- A jaki rozmiar nosi ta przyjaciółka?
- Nie zrozumieliśmy się, ta bielizna jest dla mnie.
Zdławiłam uśmiech satysfakcji, gdy ekspedientka znieruchomiała i otwarła usta. Chciałam jej słodko przekazać, że jeszcze jej jakaś mucha wleci, ale okazała się profesjonalistką.
- Chyba pamiętam pani rozmiar…
Przygotowała kilka kompletów, a ja przygotowałam cały arsenał technik uwodzenia kobiet. Przynajmniej takich, jakie wydały mi się, że zadziałają. Wyglądało to mniej więcej tak: z każdym kompletem wołałam ją, zmuszając, żeby podziwiała mnie w pełnej krasie, nie szczędząc wypinania pośladków, piersi i obracania się w miejscu. Wiedziałam, że w ten sposób nagle nie odkryje swojej lesbijskości, czy jak to się mówi, ale przyznam szczerze, że mnie samą to pobudzało, gdy obserwowała mnie w pełnej krasie. Wreszcie zaczęłam ją wołać, gdy nie miałam na sobie biustonosza, usilnie prosząc o pomoc w zapięciu kolejnego. Każdy heteroseksualny facet już dawno by mnie zerżnął w przymierzalni, ale Weronika wciąż zachowywała chłodną życzliwość, jak wobec każdej klientki. Do momentu, gdy wyczułam, że powoli traci cierpliwość.
- A słyszała pani, że wiele kobiet ma skłonności homoseksualne?
- Nie.
Wyrazem twarzy dała mi do zrozumienia, że temat jej nie interesuje i nie chce go podejmować. Jednak ja miałam plan!
- Pracując w takiej branży, musiała mieć pani już wiele propozycji.
- Zdarzały się.
- Nie dziwię się, w końcu jest pani atrakcyjną kobietą.
- Wszystkie jesteśmy piękne, ale czasem po prostu się zaniedbujemy.
Nie wiem, czy to był jakiś prztyczek w moją stronę, czy po prostu w filozoficzny sposób chciała uciąć dyskusję, ale odpuściłam jej. Wybrałam coś, zapłaciłam, kolejny raz przeprosiłam i wyszłam. A potem z nerwów obgryzałam paznokcie, czekając na wieści od Marka.
„Nie wiem, co zrobiłaś, ale Weronia dziwnie się zachowuje.”
Napisał mi późnym wieczorem, gdy już prawie nie miałam paznokci.
„To znaczy?”
„Wzięła ze sobą całą reklamówkę cycników i paraduje przed lustrem w bieliźnie, zadając mi pytania o jej wygląd.”
„A ty co?”
Oczywiście ją komplementuję i zapewniam, że niejedna kobieta też by się obejrzała ; )”
Żona Marka złapała haczyk, wbrew moim najczarniejszym wizjom i spodziewanemu zawodowi. Jednak teraz poczułam jeszcze większe zdenerwowanie, gdyż reszta pozostała w rękach Marka. Odezwał się godzinę później.
„Właśnie posuwam swoją żonę : D”
„Po co mi to piszesz?”
„Żebyś się napaliła i myślała o mnie.”
Skurkowaniec wiedział, co robił i faktycznie mnie nakręcił, ale miałam swój honor.
„Lepiej skup się na zadaniu”
„Myślę o tobie i twojej cipce”
„Jak możesz pisać i jebać jednocześnie?”
„Zdolny jestem ; )”
Zrobił na mnie wrażenie. Sama miałam problem z pisaniem, gdy jedną ręką się pieściłam, wyobrażając sobie ich dwoje. Napisałam mu o tym.
„Nie mogę się doczekać. Chcę obie wasze cipki naraz”
A po chwili:
„dochodzę…”
Ja doszłam kilka minut później. Niestety z lekkim zawodem, wspominając Marka i jego wielką, gorącą i sztywną pałę. Nie sądziłam, że można tak zatęsknić za kawałkiem mięsa. Lubię tatar, nie jadłam go od dwóch miesięcy i nie tęskniłam. Tylko że tatar był miękki, zimny, a porcje raczej małe.
Dopiero na drugi dzień zdał mi telefoniczną relację z poprzedniego wieczoru. Okazało się, że wreszcie Weronika przełamała się i otwarcie rozmawiali o seksualności, o seksie z kobietą, nawet nadmienił sprawę trójkąta. Oczywiście dla bycia przy niej, wsparcia jej w krępującej chwili i tak dalej. W najbliższą sobotę wróciłam do sklepu.
- Ale mi pani świetnie doradziła!
Zaczęłam głośno i dość bezpośrednio. Na mój widok lekko się zawstydziła.
- Koleżance się spodobał zestaw?
- I to jak! Ach… Ma pani coś, co zostawia mniej miejsca dla wyobraźni?
- Rozumiem, że znów dla koleżanki?
- Tak, chociaż nie wiem jeszcze dla której.
Obdarzyłam ją promiennym i zarazem niewinnym uśmiechem. Zastanawiałam się, czy nie puścić do niej oka, ale uznałam, że to będzie przesada, która wszystko zaprzepaści. O dziwo zakłopotanie Weroniki gdzieś uleciało i chyba z większym zapałem szukała dla mnie czegoś odpowiedniego.
- To będzie najodpowiedniejsze. Powinno się spodobać.
- A pani się podoba?
- Tak.
Wydawało mi się czy przetrzymała wzrok trochę dłużej niż wypada? Do dzisiaj nie wiem. Wiem za to, że gdy ją zawołałam, żeby mnie oceniła, zdawała się całkiem szczera w swych komplementach. Ja za to rozpływałam się w nowych wrażeniach bycia obserwowaną przez inną kobietę, podziwianą przez obiekt pożądania. Nabrałam wielkiej ochoty zerżnąć Weronikę w przymierzalni, odkrywając przy tym, że jednak mam coś z faceta. Zamiast tego ubrałam się i podeszłam do kasy.
- Nie chcę być bezczelna i nachalna, ale przyznam otwarcie, że bardzo dobrze mi się z panią rozmawia. Co by pani powiedziała, żeby się spotkać na jakąś kawkę?
- Przykro mi, ale mam męża. Już pani zapomniała?
- Broń Boże! To nie jest zobowiązujące zaproszenie, po prostu nie mam z kim poplotkować w tym mieście, wszyscy albo zabiegani, albo nudni. Pani wydaje się inna.
- No niestety, ale ja też jestem zabiegana.
Roześmiała się skrępowana. Prawdą jest, że kobiety są zmienne. Jeszcze niedawno chciała mnie zamordować za podryw jej faceta, a nagle zawstydzona odmawia mi spotkania. Podziękowałam, upewniając ją, że zaproszenie pozostanie w mocy do odwołania i wyszłam, szybko zdając relację Markowi. Oczywiście próbował mnie nakłonić na seks jeszcze tego samego dnia, ale powstrzymałam się od entuzjazmu. Powiedziałam mu całkiem stanowczo, że ma się skupić na zadaniu. Westchnął, przeklął na swój los i powiedział, że mu sterczy właśnie w tej chwili, bo myśli o mnie. Skurczybyk powiedział to akurat, jak miałam zacząć pracę. Znienawidziłam go w tamtej chwili.
Intryga rozwijała się nadspodziewanie pomyślnie i ekspresowo. Już wieczorem wiedziałam, że Weronika poważnie rozważa kontrolowany romans z kobietą. Marek twierdził, że to dzięki jego zabiegom i domagał się sowitego wynagrodzenia, a ja nawet nie musiałam pytać, w jakiej walucie, chce wypłaty. Jednak na pytanie, czy żona ma kogoś na oku, podobno zbyła go niewiedzą. Dla mnie oznaczało to, że muszę znów się pojawić w sklepie z bielizną. Bałam się tylko czy starczy mi wypłaty na kolejne zakupy.
Myślałam, że weekend spędzę na nerwowym obmyślaniu kolejnego kroku, gdy w niedzielę przed dwunastą ktoś zapukał do moich drzwi.
- Cześć.
W drzwiach stał uśmiechnięty jak drapieżnik Marek. Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, kiedy wszedł do środka, spychając mnie po drodze.
- Hej!
- Komornik nigdy nie śpi, a ty mi wisisz…
Przyciągnął mnie do siebie i zaczął obściskiwać. Chociaż byłam zdecydowanie na nie, innego zdania było moje ciało, które zareagowało na przekór. Poczułam, że wilgotnieję, ciśnienie mi podskoczyło, byłam prawie pewna, że poczerwieniałam. Szybko moje próby odepchnięcia zmieniły się w głaskanie.
- Nie taka była umowa!
- Umowa srumowa. Chcę cię przerżnąć na pół.
- Nic mnie to nie obchodzi.
- Nie musi, po prostu się nie ruszaj, ja zajmę się resztą. Możesz się nawet droczyć przez cały czas.
- Spieprzaj… aj…
No proszę, twarda dłoń na moim kroczu sprawiła, że jęknęłam wbrew sobie i zbyt zmysłowo, żeby nie pozostawić miejsca na wątpliwości. Tym razem jednak nie było pieszczot jak poprzednio, wypięta i oparta o kuchenny blat czekałam, aż mnie zakorkuje.
- O Boże, już nie wytrzymywałem – powiedział, gdy gładko we mnie wszedł.
- Hmm, nie… zgadzam… się… och!
Roześmiał się pomiędzy głośnymi sapnięciami, gdy tak wędrował w przód i w tył w mojej cipce. Stałam na palcach, ułatwiając mu wejście, ale trudno było utrzymać równowagę, gdy potężna męska dłoń tarmosiła cycki. Ściskał je, podszczypywał brodawki, a ja obawiałam się, czy zaraz nie złapię skurczu w łydce.
- Dokończmy w salonie.
Wyrwałam się i wybiegłam z kuchni. Mój zabawny kochanek pokazał naturę klauna, kiedy wyrżnął w przedpokoju zaplątany o własne spodnie. Roześmiałam się w głos bardziej ze świadomości, że Marek będzie musiał wytłumaczyć, jakim cudem nabił guza w kościele. Położył się krzyżem na posadzce? Wyrżnął o ławkę przy klękaniu? A może ksiądz walnął go kropidłem?
- Przestań się śmiać, głupia szmato!
- Ej, nie pozwalaj sobie. Bo zaraz zacznę krzyczeć.
Raczej nie uwierzył, widząc, jak rozkraczona na tapczanie, masuję łechtaczkę. W końcu się ogarnął, choć wciąż naburmuszony, klęknął między moimi udami. Położyłam mu nogi na ramionach, co wykorzystał w dosadny sposób. Czułam każdy jego milimetr, jak rozprężał moje mięśnie. Postanowiłam wtedy, że muszę sobie kogoś jednak znaleźć, bo celibat mi nie służył. Masowałam piersi, wdychając zapach perfum, potu i adrenaliny Marka.
- Chcę dojść między twoimi cyckami.
Klęknął nade mną, a ja zacisnęłam pobudzone półkule na mokrym i sztywnym fallusie. Trochę grałam, kiedy wzdychałam z pożądania i prosiłam go, żeby doszedł, bo sama raczej zaspokajałam w ten sposób ciekawość aniżeli własną przyjemność. Efekt popsuł masywny wytrysk, którym spryskał dosłownie wszystko dookoła.
- Kurwa! Ty w ogóle z żoną tego nie robisz?
- Wstrzymywałem się. Dla ciebie.
Miałam ochotę mu przywalić, kiedy mrugnął do mnie. Z grubsza się ogarnęłam i położyłam się obok, rozkładając nogi.
- Sorry maleńka, ale jestem wypompowany.
- Jeszcze masz ręce. I język.
- Nie tym razem! Msza się zaraz kończy, muszę wracać!
- Ty skurwysynu, nie zostawia się tak kobiety!
Wrzeszczałam za nim, ale zniknął za drzwiami, dopinając ostatnie guziki. Odeszła mi ochota szukania sobie kogoś na stałe. Pomyślałam za to, że z kobietami musi być inaczej. Przecież my się świetnie rozumiemy, wiemy, co czuje druga. Czy kobieta zostawiłaby mnie tak, jak to zrobił Marek? Na pewno nie! Oby nie…
Byłam okropnie napalona. Członek Marka tak mnie pobudził, że nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Wtedy pierwszy i ostatni raz zdecydowałam się na coś, czego do dzisiaj żałuję. Chwyciłam za zielonego ogórka, umyłam go i dokończyłam sprawę, czytając jedno z opowiadań, w którym kobieta została wielokrotnie i brutalnie zgwałcona. Pozazdrościłam jej. Ogórek po wszystkim wyrzuciłam.
Mimo wszystko dzięki tamtej akcji uspokoiłam się trochę i odpuściłam. Zaspokojona w pokrętny sposób już tak się nie napalałam na myśl o Weronice. Dlatego też łatwiej było mi zawitać do sklepu w poniedziałkowe popołudnie. Przywitała mnie serdecznie i jakoś tak naturalnie, jak to mają w zwyczaju wszystkie kobiety, więc zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim. Skończyło się na tym, że umówiłyśmy się na piwo wieczorem.
W ogóle nie zakładałam zbliżenia, dlatego ubrałam dżinsy (obcisłe) i białą koszulkę (półprzeźroczystą i zwiewną), a na stopy zwykłe szpilki (na wysokim obcasie). Włosy uwiązałam w koński ogon, ubrałam więcej biżuterii niż na co dzień, szczególnie upodobałam sobie kolczyki z wielkich obręczy. Makijaż był wyrazisty, chciałam pokazać się z jak najlepszej strony, ale bardziej, by wzbudzić zazdrość niż zachwyt.
Tym razem to ja byłam oczekiwana, Weronika siedziała przy stoliku w głębi lokalu. Poczułam zawód, gdy zrozumiałam, że wcale się nie wysiliła, gdyż była tak samo ubrana jak w pracy, czyli elegancko, ale bez efektu wow. Przynajmniej zdążyła zamówić dla mnie piwo.
Odpuszczę sobie przytaczanie całej rozmowy, gdyż mogłaby znudzić nawet kobiety, jeśli nie wiedziały, o kim plotkujemy. Podkreślę natomiast, że piwo z sokiem smakowały wybornie i dopiero przy trzecim zorientowałam się, że mam w czubie. Weronika również.
- Jutro do pracy, skaranie boskie.
- Odprowadzić cię?
- Będzie mi bardzo miło.
Zaletą małych miasteczek jest bliskość wszystkiego. Dlatego spacer był krótki i jak się okazało, mieliśmy do siebie dość blisko. Przyszedł jednak ten moment, aby się rozstać. Oczekiwałam zdystansowanego przytulenia albo po prostu podania sobie dłoni. Zamiast tego dostałam buziaka. W usta.
Weronika lekko się zarumieniła, poprawiła włosy i zniknęła w słabo oświetlonej klatce schodowej. Katy Parry wiedziała, o czym śpiewała, kiedy pocałowała kobietę. Mnie się to naprawdę spodobało. Wróciłam do siebie i dla odmiany, zamiast szukać opowiadań o konkretnej tematyce, puściłam sobie pornole z kobietami w rolach głównych. Zrobiłam to jednak bardziej dla instruktażu niż taniego i szybkiego orgazmu. Przed północą dostałam krótką wiadomość od Marka, że Weronika podjęła decyzję i że kogoś wybrała. Nie wiem, czy się zgrali, ale pięć minut później zadzwonił mój telefon.
- Cześć, sorry, że tak późno.
- Nic się nie stało, Weronika. O co chodzi?
- Wiesz, tak sobie myślałam i wymyśliłam, żeby cię zaprosić do nas. Na kolację. Co ty na to?
- Pewnie, a kiedy?
- Piątek o dwudziestej?
- Super, to jesteśmy umówione.
- Cześć, to znaczy dobranoc.
- Dobranoc.
Jak ja wytrzymam do piątku?! Pomyślałam ze zgrozą, ale wytrzymałam. Nawet Marka nie potrzebowałam, żeby wytrwać.
Wino, czekoladki i oczywiście ja opakowana w najlepszą kieckę i zmysłową bieliznę – tak postanowiłam się pojawić na miejscu. Otwarła Weronika i muszę przyznać, że w tamtej chwili zaniemówiłam. Wyglądała olśniewająco w czarnych rajstopach i czerwonej miniówie. Na górę ubrała obcisły top, włosy rozpuściła, a usta pomalowała pod kolor krótkiej spódniczki. Marek dla odmiany nie wysilił się, zakładając jaskrawego T-shirta z jakimiś głupimi napisami. Przynajmniej pachniał cudownie jak przy naszych poprzednich spotkaniach.
Z Weroniką się obściskałyśmy, tym razem pocałunki lądowały na policzkach, natomiast Markowi podałam tylko dłoń. Świetnie udawał, że się nie znamy. Wręczyłam mu prezenty (z wyjątkiem siebie, oczywiście) i usiedliśmy przy stole. Tam już czekały miski z paluszkami i chipsami. Liczyłam na bardziej wykwintną przystawkę, ale zbyłam to zasłoną milczenia, gdyż tak naprawdę nie mogłam doczekać się deseru. W ogóle nie rozważałam wyjścia bez tego deseru. Nawet jakbym musiała wszystkich związać i zgwałcić.
Zaczęła się luźna rozmowa o wszystkim i o niczym, zgrabnie omijając nasze pierwsze spotkanie. Dla kogoś z zewnątrz wydawałoby się, że z Weroniką znamy się od lat, natomiast Marek był jak ten pies, którego nie wypada wyrzucać na podwórko i tylko pałęta się pod nogami. Butelka za butelką, atmosfera się rozluźniała, tematy zagęszczały, wkrótce siedziałyśmy obok siebie, poruszając coraz intymniejsze sprawy.
- Wiesz co? Czy ty jesteś naprawdę lesbijką? – W końcu Weronika nie wytrzymała.
- Nie, skąd ten pomysł? Jestem po prostu otwarta na świat.
- Aha. A byłaś kiedyś z kobietą?
- Może tak, może nie.
Kątem oka widziałam, że Marek robi się niespokojny. Siedział sztywny, chrząkał nerwowo i obserwował nas w milczeniu. Weronika wprost przeciwnie – stykałyśmy się niemal nosami, gdy zadawała mi pytania. Miała lekko rozmazany wzrok, ciekawski uśmiech i oddech wypełniony wytrawnym winem.
- Nie byłaś!
- Dlaczego tak uważasz?
- Bo Marek mi powiedział.
Jej wyraz twarzy się zmienił. Upijała wina, wciąż się uśmiechając, ale z niezrozumiałym triumfem. Podobnie zresztą jak Marek.
- A niby skąd Marek miałby to wiedzieć? To przecież nonsens.
- Dowiedział się od ciebie. Jak cię pieprzył.
Marek zaśmiał się cicho i rozsiadł wygodnie, zaplatając palce i kładąc je na brzuchu. Patrzył zaciekawiony na mnie, czekając na reakcję. Szpetny skurwysyn. Ale nie zamierzałam kuleć ze strachu.
- Skoro o nas wiesz, dlaczego mnie zaprosiłaś? Chcesz się zemścić? Upodlić mnie, pobić może?
- Nic z tych rzeczy!
Odsunęła się zaskoczona moim wywodem.
- No to po co ta cała szopka?
- Myślisz, że tylko ty fantazjujesz o trójkątach? – zapytała niewinnie. Przynajmniej tak chciała wyglądać.
- Czyli co? Nic nie rozumiem.
- Spokojnie, Alicja. - Do rozmowy włączył się Marek. Wstał od stołu i pochylił się nad nami, kładąc ręce na naszych ramionach. – Wszyscy tutaj chcemy się po prostu zabawić. Chociaż muszę przyznać, że trochę cię zmanipulowaliśmy.
- To znaczy?
- To znaczy, że sama do nas przyszłaś, skarbie. – Weronika położyła dłoń na mojej nodze. Zdecydowanie wyżej niż niżej. – Akurat w momencie, gdy kogoś szukaliśmy do wspólnej zabawy.
- Przecież mnie wtedy zamordowałaś wzrokiem!
- Bo mi faceta podrywałaś! Gdybym wiedziała, że interesuje cię trójkąt, inaczej byśmy się rozmówiły.
- Po co ta cała szopka w takim razie?
- Sam nie wiem. Chciałem cię zaprosić już po naszym pierwszym pieprzeniu, ale Weronia postawiła na swoim.
- Wy faceci to jesteście zawsze tacy szybcy, a tu potrzeba delikatności, wyczucia. Trzeba się podrażnić z ofiarą…
Spojrzała na mnie i przygryzła wargę, na co ja przełknęłam ślinę. Niektóre części mojego ciała nabierały czerwieni. Powoli układanka nabierała kształtów, a ja nie mogłam uwierzyć we własną naiwność. Myślałam, że jestem mistrzynią intryg, władcą kukiełek, a sama byłam sterowana od początku. Marek, który z taką łatwością zdradza żonę, który szybko zmiękcza żonę na eksperyment z inną kobietą. Gdy odwiedził mnie nagle i pozostawił nienasyconą. Moje flirtowanie z Weroniką, które miało być zmyślnym nakierowaniem, spełniło swoją rolę, tylko kierowaną był ktoś inny. Spuściłam głowę, trzeci raz tak poważnie spalona ze wstydu.
- Nie bocz się, Alicja. Zdarza się. Skupmy się raczej na przyszłości…
Myślałam, że to Marek, który wciąż stał za mną, chwycił mnie za pierś, ale to była jego żona. Rozchyliła usta i obserwowała mnie z ciekawością, masując mój biust. Wciąż byłam czerwona i rozpalona, ale już z innego powodu. Mogłam unieść się honorem i wyjść. Tylko wiedziałam, że wrócę, bo inaczej wszystko musiałabym zaczynać od nowa, niekoniecznie z takim samym rezultatem. Oparłam się wygodniej i pozwoliłam dotykać.
Marek przejął mój biust, a Weronika głaskała nogi. Ubrałam cieliste pończochy pod szarą, jednoczęściową sukienkę, która idealnie opinała moje ciało. Dyszała głośno z każdym ruchem, a mnie udzielił się ten nastrój. Naprawdę zapragnęłam posiąść kobietę. Marek całował mnie w szyję, jednocześnie spuszczając ramiączka i zdejmując biustonosz – kolejny raz nie racząc mnie jakimś komplementem, co stawiało pod znakiem zapytania jakość sprzedawanej przez nich bielizny. Uwolnił moje piersi i głaskał je delikatnie. Weronika zsunęła się na ziemię i pomogła ściągnąć moje majtki, podwijając jednocześnie sukienkę. Zaczęła bardzo powolną wędrówkę w górę nóg. Rozpływałam się w pocałunkach, czując na przemian zimne i gorące dreszcze. Takiej pieszczoty nigdy wcześniej nie poczułam i w tamtej chwili nie wierzyłam, że jeszcze poczuję.
Zsunęłam się niżej, rozkładając nogi, przytrzymana przez Marka, który wgryzł się w moją szyję, a jego uścisk przybrał na sile. Weronika na początku dyszała na moje łono, wywołując zniecierpliwienie oczekiwaniem i niemal fizyczny ból spragnionego dotyku ciała. Wreszcie przyniosła mi ulgę, zatapiając język w fałdkach. Jednak kobiety to robią inaczej! Może to znajomość własnego, kobiecego ciała, a więc i znajomość oczekiwań, a może po prostu byłam tak napalona, jednak wrażenia były nie do opisania. Dodatkowa stymulacja sprawiła, że byłam blisko, chociaż zabawa dopiero się rozpoczęła. Oboje musieli to wyczuć, bo nagle przerwali.
Podążyłam wzrokiem za kobietą, która rozbierając się po drodze, zniknęła w sąsiednim pokoju. Zaprawdę była koścista, ale przynajmniej proporcjonalnie, a w moim stanie nie miało już znaczenia, jak by wyglądała, dopóki miałam szansę jej spróbować. Marek pomógł mi wstać i zaprowadził do sypialni, masując moją pupę. Gdy zatrzymaliśmy się przed małżeńskim łożem, pomógł mi się rozebrać.
Stanęłam całkiem naga naprzeciw Weroniki. Podziwialiśmy nasze ciała, nie szczędząc spojrzeń pełnych zachwytu i pożądania. Wreszcie nasze dłonie uległy zniecierpliwieniu i zaczęłyśmy się badać wzajemnie. Zrobiłyśmy to. Jej usta były słodkie, delikatne, a jednocześnie doskonale wiedziała, co ma z nimi robić oraz ze swoim językiem.
- Hej, hej, hej. Zaraz dojdziecie od samego lizania.
Po nieskończenie długiej przyjemności wymiany śliny, gdzie niemal jedna drugiej lizała migdałki, przerwał nam Marek. Zupełnie o nim zapomniałam! W sumie to mógł gdzieś zniknąć… Zamiast tego rozdzielił nas i dołączył. Trochę nieporadnie, trochę zabawnie, ale przede wszystkim bardzo podniecająco było się tak lizać z nimi na zmianę, a chwilami wspólnie. Głaskaliśmy się wzajemnie i całowaliśmy, a ja marzyłam, żeby to trwało wiecznie. Jednak moi partnerzy nie robili tego pierwszy raz i szybciej się znudzili.
Weronika położyła się na łóżku, prezentując nachalnie swoje wdzięki. Rozłożyła nogi i głaskała się po cipce, drugą ręką kręcąc sutki. Klęknęłam między jej udami i całowałam powoli, pieszczotliwie i z troską, słuchając jej westchnień. Marek przywarł do mojej dupy, skupiając się na odbycie. Cudownie było odbierać rozkosz i ją dawać. Weronika docisnęła moją głowę, gdy zagłębiłam język w szparce. Łapałam oddech, liżąc łechtaczkę. W tym czasie palce dołączyły do języka Marka, zagłębiając się we mnie. Czułam, że jestem strasznie wilgotna, chociaż i tak nie dorównywałam Weronice, której soki spływały gęsto na pościel. Świadomość, że mam je na twarzy i w ustach jeszcze mocniej spotęgowały moje podniecenie. Doszłam chwilę później rżnięta przez dwa palce Marka i z jego językiem w odbycie.
Gdy dochodziłam do siebie, Weronika przysunęła się na skraj łóżka i zaczęła masturbować Marka. Wzdychał z podniecenia, dociskając jej głowę, gdy w końcu wzięła go do buzi. Patrzył to na nią, to na mnie, a jego biodra pracowały coraz szybciej. Powoli rozbudzałam się na nowo, przepełniona podnieceniem, które wyciekało ze mnie jak z rozbudzonego wulkanu.
Wreszcie przemogłam ostatnie zmęczenie i dołączyłam do Weroniki. Lizałyśmy się i kutasa Marka. Głaskał nas i dociskał, jeżeli któraś z nas wsadziła go sobie do ust. Poznawałam zupełnie nowe smaki – kutasa Marka, śliny Weroniki, oba wymieszane ze sobą i z moimi wydzielinami. Wreszcie Weronika oderwała mnie od męża i pchnęła na pościel. Rozkraczyłam się, ona zrobiła podobnie, wsuwając się nogami między moje nogi. Zakleszczyłyśmy się.
Nigdy tego nie robiłam, ale obserwując kochankę, szybko doszłam do wprawy. Ocierałyśmy się o siebie, słyszałyśmy mlaskanie od ogromnej wilgoci. Obie jęczałyśmy w ruch naszych bioder. Czułam ogromną przyjemność, chociaż czegoś mi brakowało. Marek zbliżył się do mnie, więc instynktownie złapałam go za sterczącego, mokrego od śliny penisa i masturbowałam. Wyzwaniem okazało się ocieranie o Weronikę i zadowalanie jej faceta, ale byłam bardzo zmotywowana. Bardzo.
- Ała, za mocno!
Marek wyrwał się z mojej dłoni. W ogóle się nim nie przejęłam, tylko skupiłam się na Weronice. Nie trwało to długo, gdyż Marek klęknął nad nią, wsadzając bezpardonowo kutasa w jej usta i zaczął ją rżnąć. Miałam przed oczami jego owłosioną dupę i jaja oraz czerwonego kutasa, który wynurzał się z ust Weroniki. Chociaż nasze ocieranie było niesamowicie przyjemne, już przestawało mi wystarczyć. Oderwałam się i wsadziłam jej palca w cipkę, jednocześnie liżąc Marka po pośladkach.
- Ooo, jak miło…
W życiu nie lizałam dupy żadnego faceta, ale to był wieczór pełen nowości, a ja kompletnie oddałam się chwili. Długo nie musiałam tego robić, gdyż nagle Marek wrzasnął i poczułam, jak przechodzą przez niego dreszcze. Wisiał nad Weroniką, pozwalając jej spijać nasienie i czyścić członka. Gdy przestała, chwyciłam go za penis wciąż jeszcze sztywny i zaczęłam masturbować. Był zaskoczony, syczał z bólu, ale język w odbycie przynosił ulgę, a przynajmniej dawał rozkosz przewyższającą dyskomfort. Weronika wysunęła się spod niego i klęknęła za mną, chwytając mnie za pierś i wsuwając palce w moją cipkę. Czułam gorąco jej ciała, gdy mnie pieściła w rytm pieszczot, jakimi obdarzyłam Marka.
Marek nagle wyprostował się i pchnął mnie na pościel. Wszedł gwałtownie, unosząc nogi do góry. Nie miałam czasu na reakcję, gdy usiadła na mnie jego żona, przykładając cipkę do mojej twarzy. Znów się zapadłam w otępiającym podnieceniu, zlizując śluz. Pachniał potem i jeszcze czymś innym, czymś, co doprowadzało mnie do szału i kazało krzyczeć o więcej. Liżąc gorącą cipkę, wsadziłam jej palca w dupę. Marek w ogóle mnie nie oszczędzał i rżnął jak ostatnim razem. Byłam podrażniona, ale nie narzekałam.
- Teraz ja.
Weronika przerwała nasz stosunek, obróciła się do mnie przodem, wsuwając palce w cipkę i liżąc się ze mną. Po gwałtownych ruchach zrozumiałam, że Marek był w niej.
- Jesteś zajebista – wyszeptała mi, kiedy oderwała się od moich ust. – Chcesz, żeby Marek zapiął cię w odbyt?
- Nie. – Rozpływałam się w rozkoszy, ale kompletnie nie utraciłam zdrowego rozsądku. Nie byłam gotowa na takiego anala.
- Rozumiem.
To było ostatnie jej słowo, gdyż chwilę później jej wyraz twarzy się zmienił. Czy wyglądałam tak samo, gdy targał mną orgazm? Miała ból i rozkosz wypisane na twarzy, walczące o prym. Położyła się na mnie, drżąc od przeszywającej ją przyjemności. Głaskałam ją, próbując uspokoić, ale tak naprawdę miałam problem ze sobą. Wciąż mi było mało.
Zamieniłyśmy się pozycjami, ja byłam nad nią, głaszcząc rozdrażnioną cipkę i wzbudzając jeszcze kilka fal orgazmu w Weronice, gdy Marek wszedł we mnie. Było tak gorąco, ślisko i zwierzęco. Marek powoli tracił siły, krzyczał więcej, dyszał głośno, a kropelki jego potu spadały na moją pupę. Ja też już miałam dość, tak bardzo, jak pragnęłam dojść, tak chciałam już skończyć, zwalić się w pościel i zasnąć na cały tydzień.
- Zmęczyłem się, teraz ty popracuj.
Marek chwycił mnie i posadził na sobie. Przymknęłam oczy, opierając się o klatkę piersiową, ujeżdżając go ostatkiem sił. Powoli zbliżał się drugi orgazm, ale nie wiedziałam, czy wcześniej nie opadnę z sił. Nagle z tej maligny wybudziła mnie Weronika, wkładając palec w mój odbyt. Niewypowiedziane cierpienie tonęło w sprzecznych sygnałach, które nagle zaczęło wysyłać moje ciało. Nie wiedziałam, czy umieram z bólu, czy przyjemności. Gdy się unosiłam w górę, sama nabijałam się na jej palec, a gdy opadałam, kutas Marka rozrywał mnie od środka. Uwięziona między młotem i … młotem doszłam. Mocno i długo.
Podskakiwałam jeszcze chwilę uwięziona między tą dwójką, przez co i sam Marek doszedł we mnie. Przysięgam, że gdy wreszcie opadłam na łóżko, musiałam tracić świadomość. Zmęczenie, dzika rozkosz i nadludzki wysiłek doprowadziły mnie na skraj wycieńczenia. Pamiętam tylko, że zanim ostatecznie zamknęłam oczy, widziałam, jak Marek i Weronika leżą w swoich ramionach, całując się namiętnie.
Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. W końcu oni się znudzili mną, a mnie przeszła faza na trójkąty i seks z kobietami. Znów potrzebowałam tylko twardego, sztywnego i gorącego kawałka mięsa. Mimo to, gdy czasem spotkamy się na mieście, witamy się i pytamy co słychać. Ja natomiast w końcu się odważyłam i zamiast tylko czytać erotyczne opowiadania, napisałam jedno czy raczej zdałam relację z mojej przygody. Pierwszej i oby nie ostatniej.