Topielica
22 maja 2022
Szacowany czas lektury: 9 min
Zapraszam do lektury mojego najnowszego opowiadania.
Inne moje teksty znajdują się na blogu. Jego adres znajdziecie w profilu.
Życzę przyjemnej lektury
Zawsze, gdy chcę pobyć trochę sam na sam ze sobą lub pomyśleć nad czymś ważnym, wsiadam w samochód i jadę na obrzeża miasta. Znajduje się tam kompleks jezior, nad którymi można całkowicie się wyluzować i odciąć od wszystkiego. Większa część terenu została zagospodarowana i kwitnie tam ośrodek wypoczynkowy. Wystarczy jednak przejść trochę dalej by znaleźć się na całkowicie dzikich terenach. Na pierwszy rzut oka wydają się one być nieużytkami, ale są niezwykle urocze i sprawiają wrażenie nietkniętych ręką człowieka. Prawdziwa dzicz. Pewnie dlatego są one tak bardzo dla mnie atrakcyjne. Dookoła jezior rosną chaszcze będące schronieniem dla wodnego ptactwa. Panuje tu niczym niezmącona cisza i spokój.
Dzisiaj także tam zawędrowałem.
Usiadłem na jednym z wielkich kamieni i zatopiłem się w rozmyślaniach. Można powiedzieć, że całkowicie się odłączyłem od rzeczywistości. Dźwięki otaczającej mnie przyrody, zarówno fauny,i jak i flory w połączeniu z szumem jeziora doskonale potrafiły mnie uspokoić i wyluzować.
Zamknąłem oczy pogrążając się całkowicie w tym genialnym otoczeniu. Wydaje mi się, że na chwilę przysnąłem.
Po pewnym czasie do moich uszu doszedł dźwięk, którego nigdy bym się tu nie spodziewał. Otworzyłem oczy. Z wody wychodziła naga dziewczyna. Oczy zrobiły mi się wielkie z wrażenia. Wyglądała, jak wodna nimfa. Była młoda, zgrabna, cała uciekała wodą. Jej figura była zachwycająca. Dziewczyna była niewysoka, miała niewielkie, ale bardzo zgrabne piersi, zgrabne nogi, płaski brzuszek i wydepilowany wzgórek łonowy. Była może troszeczkę zbyt chuda, jak dla mnie, ale ujdzie w tłoku – pomyślałem. Dziewczyna ogarnęła rękami swe długie włosy do tyłu i wtedy spojrzała w moją stronę. Z jej ust wydobył się krzyk. Natychmiast też przysłoniła rękami swoje niebanalne wdzięki.
- Co pan to robi?! – spytała podniesionym głosem.
- Ja… Yyy… Nic – odpowiedziałem z prostotą – Przysiadłem na chwilę.
- Akurat tu?
- Tak. To chyba nie jest zabronione.
Sytuacja była niezręczna. Poczułem się trochę nieswojo, bo nie należę do podglądaczy, którzy bezczelnie wpatrują się w nagie, nieznane dziewczyny, nawet te spotkane niespodziewanie na pustkowiu. Muszę także przyznać, że w pierwszej chwili trochę się przestraszyłem. Na myśl przyszła mi dawno zasłyszana historia o młodej dziewczynie, która właśnie tutaj się utopiła, a dokładniej, to popełniła samobójstwo, gdyż nie mogła znieść gwałtów czynionych na sobie przez jej braci i ojca. Jako topielica zwabiała podobno do wody młodych mężczyzn i wciągała ich na dno mszcząc się za swoje krzywdy. Wcześniej jednak wykorzystywała seksualnie. To była taka legenda, którą można było straszyć małe dzieci. Do tej chwili też tak uważałem. Nie jestem przesądny, ani nie wierzę w takie historia, ale widok całkiem nagiej dziewczyny, która ledwo co wyszła z wody, mówił sam za siebie. Przełknąłem nerwowo ślinę nie spuszczając jednak z niej oczu.
- Może by pan sobie poszedł, albo przynajmniej odwrócił się, abym mogła się ubrać – zaproponowała nieznajoma.
Odwrócić się, oczywiście mogłem…
- J… jasne – odpowiedziałem odwracając się tyłem do dziewczyny – Przepraszam, że tak wyszło. To nie było zamierzone. Przyjeżdżam w to miejsce raz na jakiś czas i nigdy nikogo tutaj nie spotkałem. Sam jestem zdziwiony i zaskoczony… – mówiłem.
Zupełnie nie wiem dlaczego, ale zacząłem poczuwać się do winy, chociaż oczywiście żadnej winy w moim pobycie tutaj nie było. To był przypadek, zwykły przypadek, który się zdarzył i tyle. Mówiłem tak jeszcze przez dłuższą chwilę, aż wreszcie Zainteresował mnie brak żadnego odzewu ze strony dziewczyny. Za moimi plecami panowała cisza
- Mogę się już odwrócić? – spytałem.
Odpowiedziała mi jednak cisza. Odwróciłem się powoli i nagle zamurowało mnie. Za mną nie było nikogo. Nikogo…
Spociłem się w jednym momencie, a przez moje ciało przeszedł niepokojący dreszczyk emocji. Poczułem, jak moje włosy stają dęba Momentalnie zaschło mi też w gardle. Nie wierzyłem swoim oczom. Stałem nieruchomo z otwartymi ustami i pewnie głupią miną. Zbaraniałem.
Do głowy przychodziły mi różne myśli. Jeżeli kiedykolwiek chciałem przeżyć coś niezwykłego, to właśnie dziś miałem ku temu okazję.
Osłupiały wpatrywałem się w krajobraz przede mną. Spokojna toń jeziora, zarośla, kawałek zaniedbanej plaży i to wszystko. Żadnego śladu dziewczyny. Jakby jej tu wcale nie było. Zrobiło mi się jeszcze bardziej niezwykle. “Co jest, do cholery? “ pytałem sam siebie nie wierząc własnym oczom. Nie byłem przecież pijany, ani pod wpływem innych środków, aby mieć jakieś zwidy lub omamy. Znowu pojawiło się to niezwykłe mrowienie na całym ciele, gęsia skórka…
Odwróciłem się i z wrażenia zrobiłem dwa kroki do tyłu oczywiście potykając się i upadając na ziemię. Przede mną stała ona. Teraz przestraszyłem się już nie na żarty. Jeżeli do tej pory mogłem traktować wszystko, jako przywidzenie, to teraz sprawa stała się o wiele poważniejsza. Wszystkie sceny z horrorów o wampirach i podobnych zjawach stanęły mi przed oczami. Było identycznie. Ta niezwykłość była porażająca i myślałem, że serce me się zatrzyma. Byłem bliski zawału. Autentyczny strach sparaliżował mnie w jednym momencie. Już widziałem siebie, jako ofiarę. Wbrew temu, co działo się wewnątrz mnie, dziewczyna uśmiechnęła się wesoło i odniosłem wrażenie, sympatycznie.
- Przestraszyłam cię? – spytała z troską w głosie.
- Bardzo – przyznałem – Kim ty jesteś?
- Nie bój się – jej głos brzmiał uspokajająco – Nic ci nie zrobię.
“Bajki, to wieprzkom” – przeleciało mi przez głowę. W tym momencie naprawdę myślałem, że spotkało mnie coś niezwykłego, ale nie zakończy się to dobrze dla mnie. Co mnie podkusiło, żeby wybrać się napisz staw właśnie teraz, o tej porze i tak dalej. Kurde. Szkoda…
Mimo niewesołych myśli, które szalały w mojej głowie, zauważyłem, że dziewczyna nadal była całkiem naga. Teraz wszystkie jej wdzięki widziałem dużo wyraźniej, niż przedtem. Naprawdę była ładna i zgrabna. Może trochę zbyt chuda, ale… Jeśli to miał być ostatni widok w moim życiu, to nie był on taki najgorszy. Jedyny jego minus był taki, że ostatni.
- Nie bój się – powtórzyła.
Jej głos przyjemnie brzmiał w uszach.
- Jednak to nieładnie podglądać nieznaną dziewczynę.
- To czysty przypadek, że znalazłem się tutaj wtedy, kiedy ty tu jesteś.
- Nic nie jest dziełem przypadku – odpowiedziała – Wszystko jest dawno zaplanowane, a my tylko realizujemy ten plan.
- A jaki jest twój plan?
Uśmiechnęła się tylko.
To, co stało się później było, jak rozpasany erotycznie sen, który pojawia się w głowach nienapasionych erotomanów. Dziewczyna usiadła na moich biodrach. Ogarnęła do tyłu włosy i spojrzała prosto w moje oczy.
- Teraz będziemy się kochać – stwierdziła.
“Aha… a potem znajdą moje ciało w jeziorze… albo i nie znajdą”.
- Boisz się, prawda?
Tak. Bałem się. Z każdą chwilą coraz bardziej. Jeżeli legenda mówiła prawdę, to wkrótce stanę się jej częścią.
Dziewczyna pochyliła się i zbliżyła swoje usta do moich ust. Połączyliśmy je w namiętnym pocałunku. Świetnie całowała. Ogarnęła mnie fala przyjemności. W połączeniu z niezwykłością było to piorunujące doznanie. Zaczęło być mi bardzo dobrze. Wręcz cudownie. Powoli zanurzyłem się, nomen omen, w rozkoszną toń. To było niesamowite przeżycie. Ona zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli. Gdy już odpięła wszystkie, pochyliła się i zaczęła całować mój tors. Jej pocałunki były bardzo przyjemne i zaczęło rodzić się podniecenie. Dość szybko pęczniałem poniżej brzucha. Mój organizm reagował prawidłowo mimo całej tej niezwykłej sytuacji.
Włosy nieznajomej opadły w dół. Były koloru ciemny blond. Fryzura Dziewczyny była w lekkim nieładzie, jak to zwykle bywa po wyjściu z wody. Wyglądało to jednak bardzo przyjemnie.
Dziewczyna zjeżdżała pocałunkami coraz niżej. Zaczęła rozpinać pasek moich jeansów. Potem guzik i zamek błyskawiczny. Położyła dłoń na moim przyrodzeniu. Byłem podniecony. Ona uśmiechnęła się. Wyciągnęła na zewnątrz mój sztywny instrument. Objęła go dłonią i zaczęła drażnić go delikatnie ruchami w górę i w dół. Wreszcie wzięła go do ust. Zasyczałem z rozkoszy. To było niesamowite, gdy szybko przeszła do oralnej pieszczoty. Nie zasypywała gruszek w popiele. Nie traciła czasu, bo niby po co go tracić? Zwłaszcza, że być może mało mi go zostało.
Rozkosz i cudowne doznania skutecznie przyćmiewały czarne myśli. Byłem w niesamowitym stanie uniesienia i nie myślałem o niczym innym, jak tylko o tym, że było mi dobrze. Co ma się stać, to się stanie i nic na to nie poradzę. W głębi duszy pogodziłem się już ze swoim losem i nawet jeśli nie będzie happy endu, to chciałem wyciągnąć, jak najwięcej z tej całej sytuacji. To chyba nazywało się: męska logika.
Dotyk jej ust był bardzo delikatny, bardzo czuły, łagodny i prawie niezauważalny. Czułem go jednak wyraźnie. Jego subtelność była bardzo podniecająca. Przez cały czas byłem na pełnym gazie. Zawsze silny, zwarty i gotowy powoli odpływałem w morze rozkoszy. To było to, co lubiłem najbardziej.
Dziewczyna znad jeziora nie zadowoliła się tylko tym. Wkrótce podniosła się. Zdjęła do kostek moje spodnie oraz slipy, a następnie usiadła na mnie wprowadzając mojego członka do swojej szparki. Wow! Ale to było niesamowite?! Mój penis cały zmieścił się w jej ciepłym i wilgotnym środku. Wszedł, jak w przysłowiowe masło. Była tam dość ciasna. Ścianki pochwy dokładnie otulały mojego nabrzmiałego członka. Ujeżdżała mnie dostojnie w umiarkowanym tempie. Nie galopowała na ślepo przed siebie. Był to raczej kłus, gdyby używać terminologii jeździeckiej. Wszystko działo się powoli i niespiesznie. Z gracją i dostojeństwem. Zupełnie, jak gdyby był to mistyczny rytuał, którego trzeba doświadczać z całą świadomością jego magii i niezwykłości. Dla mnie w każdym razie było to wielkie przeżycie. Zawsze tak wyobrażałem sobie miłosne zbliżenie, chociaż o miłości trudno było w tym przypadku mówić. Żadnego wielkiego uczucia nie można było powiązać z aktem naszej kopulacji. Był to po prostu zwykły stosunek płciowy. No, może nie taki zwykły, ale jednak…
W każdym razie czułem się, jak w niebie. Było mi niewyobrażalnie dobrze i wspaniale, jak rzadko kiedy wcześniej. Chyba, że tak mi się tylko w tej chwili wydawało. Sam już nie wiem. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Nie myślałem zresztą o niczym konkretnym. Nie byłem w stanie myśleć. Liczyło się tylko to, jak bardzo było mi dobrze. Jeżeli tak ma wyglądać śmierć, to nie miałem się czego bać. Oddałem się cały kosztowaniu tej chwili. Była jedyna i niepowtarzalna. Drugiego razu chyba nie będzie…
Jest takie powiedzenie: Miłość i śmierć mają jedną wspólną cechę. Żadna nie zna dnia ani godziny. W moim przypadku było to dużo bardziej skomplikowane. Miłość i śmierć w tym samym czasie? Wszystko było możliwe.
Dopiero teraz przyspieszyliśmy. Nasze ruchy stały się nieco gwałtowniejsze.
Zbliżaliśmy się do końca. Ja na pewno. Czułem, że dochodzę. Za chwilę wytrysnąłem gorącym strumieniem spermy prosto w równie gorące wnętrze nieznajomej dziewczyny znad jeziora. Poczułem się błogo. Napięcie powoli ze mnie schodziło. Rozluźniały się moje mięśnie. Ja też się całkowicie rozluźniłem. Moje ciało jakby opadło na gęstą i zieloną trawę. Leżałem bez ruchu, jakby wyładowała mi się bateria. Nie miałem kompletnie na nic siły. Czułem się zmęczony, ale bardzo szczęśliwy. Rozkoszne zmęczenie, to jest to! Przed oczami miałem nieprzebraną mgłę. Kompletnie nic nie widziałem. Czułem, że odpływam. Oddalałem się gdzieś, nawet nie wiem gdzie. Czułem jednak niesamowity spokój, błogość, rozluźnienie. Nic nie było ważne. Nic się nie liczyło. Jakby dookoła mnie było jedno wielkie nic. Nic, a może jednak wszystko. Nie zastanawiałem się jednak nad tym. To było nieważne.
Niesamowity i wszechogarniający orgazm zarówno ciała, jak i duszy. Byłem spełniony w stu procentach. Doszedłem tam, gdzie niewielu i nie zawsze dochodzi. Do samego końca. Do samej mety. Byłem w niebie, bo chyba właśnie tak musi wyglądać niebo, raj, eden czy jeszcze jakoś inaczej można to nazwać. Było pięknie…