Nadia
17 kwietnia 2020
Szacowany czas lektury: 11 min
To było miejsce w sam raz dla nas. Pensjonat był nieduży, położony na uboczu, zatopiony w zieleni, wydawał się być bardzo dyskretny, więc wszystkie atuty były po jego stronie. No i były wolne miejsca. Wszystko więc było, jak najbardziej okej.
Pokój też był przyzwoity. Można było sobie wyobrazić nieco większy standard, ale na nasze potrzeby nadawał się idealnie.
Otworzyłem drzwi i przepuściłem przed sobą Nadię. Rozejrzała się ciekawie po pokoju.
- Ale tu fajnie - stwierdziła,
Mnie też bardzo się tutaj podobało. Położyłem na podłodze dużą torbę, którą mieliśmy ze sobą. Zmieściły się w niej wszystkie nasze rzeczy. Nie było ich tak dużo, bo nasz pobyt tutaj miał być tylko weekendowy. Wyciągnąłem butelkę czerwonego wina i położyłem ją na stole.
Nadia na balkonie lustrowała wieczorną panoramę miejscowości. Telefonem wykonywała zdjęcia krajobrazu.
- Super - powiedziała wchodząc do pokoju.
Uśmiechnąłem się do niej i rozłożyłem ramiona. Przytuliła się do mnie.
- Cieszę się, że ci się tu podoba.
- No pewnie, że się podoba. Dzięki, że mnie tu wziąłeś.
- Bardzo chciałem tu z tobą przyjechać.
- Recepcjonista trochę dziwnie się na nas patrzył.
- Nie zauważyłem.
- Mówię ci - zapewniła solennie.
- Taka chyba jest specyfika jego pracy - uśmiechnąłem się do niej.
Rzeczywiście recepcjonista spojrzał na nas uważnie, ale zaraz potem schował swoją twarz za nieprzeniknioną maską i zajął się formalnościami związanymi z zameldowaniem.
- W co się dzisiaj pobawimy? - spytała, gdy wróciliśmy z kolacji i wieczornego spaceru promenadą.
- Nie mam bladego pojęcia - odparłem - A ty na co miałabyś ochotę?
- Czy ja wiem? - zastanowiła się - Może ...?
Spojrzałem na nią uważnie i uśmiechnąłem się w duchu. Coś kłębiło się w jej główce.
- No, słucham, słucham.
Nadia spojrzała mi prosto w oczy.
- Może zabawimy się w niegrzeczną córeczkę i lubieżnego tatusia?
- Łał, Młoda. Grubo lecisz - aż gwizdnąłem cicho z podziwu.
- Nie chciałbyś?
- To skomplikowane, ale... - zawiesiłem głos - Chciałbym. W sumie bardzo do nas pasowałaby taka zabawa.
To była absolutnie prawda. Nadunia, jak ją pieszczotliwie nazywałem, była w wieku mojej córki, a nawet więcej. Była jej serdeczną koleżanką i chodziły razem do jednej klasy. Znałem ją od lat.
Właśnie ten fakt był najbardziej podniecający.
- Ustępuję ci pierwszeństwa w kąpieli - odezwałem się.
- Nie, nie, nie - zaprotestowała gorąco - Starsi mają pierwszeństwo.
- Okej. To ja pójdę się odświeżyć - zgodziłem się - A ty chwilkę na mnie zaczekaj. Chyba, że będziesz chciała umyć tatusiowi plecy - uśmiechnąłem się do niej.
Gdy wstałem pod strumieniem ciepłej wody dopadły mnie przeróżne myśli...
Córka!!! Ale wymyśliła!!
Było to jednak bardzo ciekawe i niezwykle podniecające. Takie stąpanie po bardzo kruchym lodzie, bardzo mi się podobało. To była fajna gra.
Nie była niebezpieczna, ani niezgodna z prawem. Perwersyjna i ostra, to owszem. Może nawet przesadnie perwersyjna i ostra, ale cholernie podniecająca.
Jeszcze chyba nigdy nie byłem tak podniecony, jak teraz. Przyjemność rozlewała się intensywnie i obficie po całym moim ciele. Czułem bardzo przyjemne wewnętrzne drżenie. Nie robiliśmy przecież nic złego. W każdym razie nie bardzo.
Nadia miała skończone osiemnaście lat i nie była ze mną spokrewniona.
Mogliśmy się więc bawić, jak tylko chcieliśmy.
A chcieliśmy.
Zastanawiałem się, czy to nie coś w rodzaju kryzysu wieku średniego. Miałem czterdzieści sześć lat, więc można powiedzieć, że byłem już zacny. Wizualnie jednak nie wyglądałem nobliwie. Nie miałem brzucha, siwe włosy pojawiały się okazyjnie. Kilka zmarszczek także gdzieś tam na twarzy się pojawiło, ale wszystko było jeszcze w normie. Dbałem o siebie, bez przesady co prawda, ale lubiłem wyglądać porządnie.
Niedawno zmieniłem samochód. Obok mnie była młoda dziewczyna.
Kryzys, jak nic. Chociaż "nie wiem, nie znam się, nie orientuję się, zarobiony jestem".
Ha, ha, ha, ha.
A Nadia? Hmm...
Jak już wspomniałem, była serdeczną koleżanką mojej córki Agnieszki. Od dłuższego czasu na mnie leciała i to było widać wyraźnie. Pochlebiało mi to bardzo. Być przedmiotem westchnień nastolatki, to jest coś. Mogłem być z siebie dumny.
Jako kawalera z odzysku bardzo podnosiło mnie to na duchu. Z żoną rozwiedliśmy się kilka lat temu, ale w pokojowej atmosferze. Nadal nie było między nami większych tarć. Krystyna mieszkała we Włoszech. Agnieszka została przy mnie. Ogólnie było nieźle.
Nadia pojawiła się w moim życiu, nieoczekiwanie.
Po raz pierwszy po studniówce. Starała się mnie ostro poderwać. No, dobrze. Starała się mnie uwieść. A ja głupi, obroniłem się wtedy przed jej amorami. Grzecznie i bardzo kulturalnie.
Na szczęście nie dała później za wygraną. I tak się jakoś stało, że...
Rzeczywiście, za chwilę pojawiła się w łazience ubrana w krótką koszulkę do połowy brzucha oraz czarne figi. Otworzyła drzwi kabiny prysznicowej.
- Umyję ci plecy tatusiu - odezwała się.
Bez słowa podałem jej gąbkę i odwróciłem się tyłem. Oparłem dłońmi o ścianę.
Nadia tarła dość mocno. Po chwili jednak odłożyła gąbkę i przystąpiła do masowania dłońmi. To było bardzo przyjemne i aż zamruczałem z wrażenia. Po kolejnej chwili, Nadi (bo tak też ją nazywałem) przystąpiła do masowania moich pośladków.
- Może umyję ci coś jeszcze? - zaproponowała zmysłowym głosem - Na przykład twojego ptaszka?
- O, tak. Zrób to kochanie.
Prawie natychmiast poczułem, jak jej dłoń zamyka się na penisie. Objęła go bardzo delikatnie. Pod wpływem tego dotyku penis zaczął się budzić. Powolutku zwiększał swoją objętość. Rósł w jej dłoni.
- O, chyba ci się podoba... Tatusiu.
- Tak. Bardzo mi się podoba. Rób tak jeszcze, proszę.
Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się bliskością Nadii oraz jej pieszczotom. Rozkosz owijała mnie całego, jak kołdra. Pieszczota była jednak dużo przyjemniejsza, chociaż kołdrze też nie można było przecież niczego zarzucić. To, co robiła było po prostu zajebiste.
Odwróciłem się do niej przodem. Położyłem ręce na jej ramionach. Objąłem dłońmi głowę i zbliżyłem swoje usta do jej ust. Nasz pocałunek był mokry i gorący.
Nadia ściągnęła swą koszulkę, która była już mokra i odrzuciła na podłogę. Po chwili zdjęła majtki. Przywarła całą powierzchnią swojego ciała do mnie.
Całowaliśmy się pod strumieniem wody. Przygarnąłem ją mocno do siebie. Moje pożądanie rosło. Coraz bardziej się nakręcałem.
Cała ta otoczka zaczęła coraz bardziej mnie pochłaniać. Wchodziłem w nią cały bez strachu i obawy. Zdecydowanie. Tak, jak w Nadię, nawiasem mówiąc.
Wątpliwości nagle i błyskawicznie zniknęły. Jak się bawić, to się bawić. "Coco jambo i do przodu. Everybody pomarańcze."
- Mam na ciebie wielką ochotę - wyszeptałem do jej ucha.
- Wiem tatusiu. Widzę i czuję.
- No, co ja zrobię, że tak bardzo mnie kręcisz.
- Niezła ze mnie córcia, co?
- Oj, niezła - przyznałem.
Z tym, że gdyby była moją prawdziwą córką, to nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji. A skoro nie była...
- Obciągnij mi, proszę - powiedziałem.
- Ale najpierw spłukam mydliny - odpowiedziała.
- Ok.
Po krótkiej chwili mój penis znalazł się w jej ustach. Lubiła bardzo tę pieszczotę. Ja także ją uwielbiałem i muszę przyznać, że była w tym dobra. Jak na młody wiek, to można powiedzieć, że pełne zawodowstwo.
Penis raz po raz znikał w jej ustach.
- Jesteś cudowna... - odezwałem się i po chwili dodałem - Córeczko.
To słowo jakoś przeszło mi przez usta.
Z trudem, bo z trudem, ale jednak...
- Uwielbiam to robić. Uwielbiam ssać twojego fiuta - mówiła Nadia.
To, co robiła było naprawdę czadowe.
Obciąganie nie sprawiało jej żadnego problemu. Była równorzędna partnerką w tej gierce.
To wszystko nie było takie dziwne, jakby mogło się wydawać. Teraz młodzi byli bardziej rozgarnięci, wszystko docierało do nich szybciej, mieli mniej zahamowań i chcieli wszystkiego od razu spróbować.
Nadia zahamowań nie miała. To ona dała pierwsze impulsy. Kokietowała mnie i kusiła z pełną premedytacją. Aż w końcu osiągnęła swój cel.
No i ekstra. Byłem z tego bardzo zadowolony.
Odkąd przestałem być razem z matką Agnieszki, byłem wolnym strzelcem.
Czasami pojawiała się jakaś luźna przygoda, ale bez zobowiązań.
Z Nadią było trochę inaczej.
Rozkoszowałem się chwilą.
Uwielbiam seks oralny. Ten rodzaj obcowania podniecał mnie bardzo. Gdy kobieta brała do ust nabrzmiałego penisa, sięgałem bram nieba.
Nadi właśnie tam mnie prowadziła.
Wytrysnąłem obfitym strumieniem na jej piersi. Poczułem wielką ulgę i lekkość. Głęboko oddychałem i powoli uspokajałem się.
Nadia rozprowadzała dłonią gęstą ciecz po swoim ciele. Spojrzała na mnie.
- Wspaniale - wyszedłem - Byłaś cudowna.
- Wiem - uśmiechnęła się - Często mi to powtarzasz.
- I mogę powtarzać bez końca, bo to najszczersza prawda.
- Cieszę się bardzo. Ja też uwielbiam ci obciągać.
- Ciekawe, co Agnieszka by na to powiedziała? - powiedziała cicho, mówiąc to jakby do siebie.
Spojrzałem na nią uważnie.
- Nie rozumiem co masz na myśli?
- Na to, że się z tobą bzykam.
- Nie wiem. Trudno powiedzieć. Czy musimy o niej wspominać właśnie teraz?
- To moja przyjaciółka. A ja kradnę jej ojca.
- Nie myśl o tym.
- To właściwie ona mnie zainspirowała. Kiedyś rozmawiałyśmy o facetach.
Także o tobie. Obie stwierdziłyśmy, że jesteś w porządku. Zawsze mi się podobałeś, więc skoro Agnieszka nie może ze względów moralno genetycznych, to ja postanowiłam zadziałać. Mam nawet jej błogosławieństwo w tej kwestii.
- Co?!
Zmroziło mnie trochę.
Kurde. Agnieszka nie miała nic przeciwko? Zezwoliła? Cały czas myślałem, że nasz związek jest dobrze ukryty, a tu okazuje się, że jednak nie.
Ale to wszystko się pokałapućkało.
Co za zwariowana sytuacja. Wszystkiego mogłem się spodziewać, ale nie tego.
"Ja pierdolę" - jęknąłem w duchu.
- Nie przejmuj się - Nadia objęła mnie za szyję - Takie rzeczy się zdarzają.
- Wiem, wiem - odpowiedziałem.
No cóż...
Po weekendzie będę musiał poważnie porozmawiać ze swą córcią, ale zamiast ją opieprzać, raczej pozostanę przy podziękowaniach.
Uspokoiłem się. Wszystko spłynęło wolno w dół, aż do stóp. Objąłem Nadię w pasie i przytuliłem.
- Chodźmy do łóżka - zadysponowałem.
Wytarliśmy się ręcznikami do sucha. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Tam położyłem delikatnie na łóżku, a sam położyłem się obok niej.
- Nie gniewasz się na mnie? - spytała cicho.
Pokręciłem przecząco głową.
Złączyliśmy swe usta w pocałunku. Pieściłem szczelinkę między nogami Nadii. Delikatnie rozwierałem wargi i wkradałem się do środka palcem.
Posuwałem ją nim dość ostro.
Nadia nie była dziewicą kiedy zaczęliśmy się spotykać. Cnotę straciła już jakiś czas temu na imprezie u kuzynki. Był tam chłopak, który bardzo jej się wtedy podobał i zrobili to.
Przez krótki moment byłem zawiedziony. Ubzdurałem sobie, że to ja będę tym pierwszym i to Ja otworzę Nadię na przewspaniałe seksualne doznania.
Tak się niestety nie stało, ale otwierałem ją czy tak, czy siak. Doświadczony mężczyzna dobrze wie, jak zrobić dobrze i jak potem zająć się swoją młodziutką partnerką.
Starałem się więc zawsze stawać na wysokości zadania i być tym najlepszym. Nie tylko teraz, ale być nim też później, gdy okażą się tylko wspomnieniem, bo raczej nie było szans, że będą ze sobą stale.
Chociaż są przeróżne rzeczy na niebie i ziemi, o których się wielu osobom nie śniło.
Nadunia była równorzędną partnerką. Czasem nawet grała pierwsze skrzypce. Pozwalałem jej na to z przyjemnością. Miała zupełnie niezłą fantazję erotyczną.
Teraz jednak to ja byłem dominujący. Rozgrzałem ją szybko. Szybko zrobiła się mokra między nogami. Ja też był już gotowy. Sięgnąłem po opakowanie prezerwatyw leżące na szafce nocnej. Wyciągnąłem jedną, rozpakowałem i sprawnie nałożyłem na swojego członka.
Wdarłem się zdecydowanie w cipkę Nadii. Jęknęła z rozkoszy.
Posuwałem się w niej zdecydowanie. Tak robiliśmy zawsze. Ona tak wolała.
Ja też lubiłem zdecydowanie i mocno.
Obejmowałem silnie Nadię. Dominowałem. Teraz ja grałem pierwsze skrzypce, a ona mi się podporządkowała. Zarzuciła nogi na moje biodra i objęła mnie nimi.
Przywarliśmy do siebie ze wszystkich sił.
Wytrysnąłem nasieniem prosto w gumkę. Przytrzymując ją u nasady wyciągnąłem ostrożnie swojego członka z jej mokrej cipki. Ściągnąłem ją i zawiązałem na supełek. Odłożyłem na bok i położyłem się obok Nadii przytulając ją mocno do siebie.
"A to ci srajda" - to myślałem chłonąc ciepło jej młodziutkiego ciała.
Czułem się wspaniale. To wszystko, co się działo dookoła powodowało, że ponownie zakwitłem przewspaniałe. Czułem się taki młody, pełen werwy i z wiarą oraz przekonaniem dążyłem do raz obranego celu i absolutnie nic nie było w stanie mnie zatrzymać.
Byłem bardzo wdzięczny Nadii, że potrafiła wykrzesać ze mnie tę siłę.
Potrafiła mnie zaskoczyć i zawsze zastanawiałem się, co ona wymyśli następnym razem? Trochę się tego bałem, ale oczekiwałem z wielką niecierpliwością.
Obudziłem się wcześniej niż Nadia. Cicho wstałem i wziąłem prysznic w łazience. Potem usiadłem w fotelu i patrzyłem na nią śpiącą. Wspaniale wyglądała i świetnie komponowała się z otoczeniem. Patrzyłem na nią jak na ósmy, dziewiąty, a nawet i dziesiąty cud świata.
W pewnym sensie tak było. Była dla mnie cudem. Do tej chwili nie mogłem się temu nadziwić.
Jak to możliwe?
Jak to się stało?
Byłem niesamowitym szczęściarzem.