Magdalena
24 maja 2016
Szacowany czas lektury: 25 min
Zamykałem właśnie na klucz, kiedy z hałasem otworzyły się drzwi na wprost i pojawiła się w nich Magda, córka mojej sąsiadki.
- Cześć – rzuciła mi szybko
Była cała zaaferowana i widać było, że wybitnie „nieczasowa”.
- No hej, hej, co tam, jak tam Młoda? - rzuciłem jak zwykle
- Aaa, masakra. Przyspałam trochę. Spóźnię się na matmę, a mam zdawać... Wypieprzą mnie z tej szkoły, a Matka mnie zabije – wyrzucała z siebie zdania jednym ciągiem
Faktycznie. Nie było już raczej szans, by zdążyła na ten autobus o 7.25, bo była 7.22.
- Spoko, nie spiesz się, podrzucę cię do szkoły – zaproponowałem
Nie było to, co prawda za bardzo po drodze, ale czego nie robi się dla sąsiadki. Takiej młodej, ładnej i w ogóle...
Miałem, poza tym czas, więc na spokojnie mogłem nieco zboczyć z drogi do pracy.
- Poważnie? - ucieszyła się – to ekstra. Dzięki. Może jakoś przeżyję.
- Nie ma problemu
Dwie minuty później siedzieliśmy w samochodzie i zapinaliśmy pasy.
- Kurde, dzięki jeszcze raz, ratujesz mnie od niechybnej zagłady. Uczyłam się wczoraj do późna. Matka dzwoniła co prawda, ale ja jeszcze przyłożyłam głowę do poduszki i oto efekt. Na szczęście sąsiad jest ok – paplała słodko Magda, gdy ruszaliśmy
- Cieszę się, że mogę się przydać. Co tam u twej mamy, bo nie odzywała się?
- Dojechała wczoraj wieczorem, dziś formalności, przez weekend wolne a od poniedziałku zaczyna wykłady...
Spoglądałem na nią „kątem oka”.
Siedziała z twarzą zwróconą w moją stronę. Nie spuszczała ze mnie wzroku.
Młodziutka, prawie siedemnastoletnia, drobnej budowy szatynka, niewysoka, o pięknych, piwnych oczach dziewczyna, która bardzo mi się podobała. I to bardzo, bardzo...
Musze przyznać się do swych „kosmatych” myśli na jej temat. One pojawiały się niezwykle często. Nie mam sobie nic do zarzucenia, bo to zdrowy odruch, czyli: na razie nie jest ze mną źle, jak na szpetnego- czterdziestoletniego, a z drugiej strony leciutkie zażenowanie, bo Magda jest przecież taka młoda.
Miała w sobie dużo młodokobiecego powabu, który przyciągał do niej jak magnes. Nic dziwnego, bo i ja łapałem się na ten lep.
- Darek – odezwała się, gdy stanęliśmy na światłach – mogę mieć do ciebie prośbę?
- Zależy co? - uśmiechnąłem się
- No... Nie wiem jak to właściwie ci powiedzieć...
- Jak najprościej – śmiałem się nadal
Magda była trochę zakłopotana.
- No... Jak już podjedziemy pod szkołę, to czy mógłbyś pożegnać się ze mną tak jakoś... - tu przerwała szukając chyba odpowiedniego określenia – Tak jakoś... Czule – wydusiła z siebie wreszcie
- Czule? - zdziwiłem się – to znaczy: jak?
- No, tak, jakbyś się żegnał z dziewczyną czy córką... Wiesz... Jakieś buzi, całus w policzek...
Przyznaję, że byłem zaskoczony. Przez moment wszystko przetoczyło się przeze mnie jak wielka fala.
- To znaczy, za kogo mam „robić”?
- Za nikogo konkretnego, po prostu tak, bez związku, tyle o ile... - Magda zaczęła się trochę „motać” - dobra, sorki, nieważne, nie było sprawy...
Wyprostowała się i chyba trochę nadąsała.
- Spoko – roześmiałem się
To mogłem dla niej zrobić. Nic się chyba nie stanie
- To znaczy, co, to spoko? - spytała
- Pożegnamy się czule...
Podjeżdżaliśmy już prawie pod szkołę.
- Możesz stanąć, tak w miarę blisko? - spytała
- Nasz klient, nasz Pan...
Koleżanki Magdy, które znałem z widzenia, stały we trzy i gdy tylko zbliżyliśmy się, to nie spuszczały z nas wzroku. Miałem wrażenie, że ich oczy zamieniły się w dalekosiężne teleskopy, które wyławiały każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Czułem się normalnie lustrowany.
Zatrzymałem się bardzo blisko nich a Magda zaczęła odpinać pas.
- Daj mi buziaka – odezwałem się cichutko
Magda przysunęła się i na krótki moment złączyliśmy nasze usta. Bardzo niewinnie.
- Dzięki – powiedziała szeptem ruszając się z fotela
Poczekałem jak wysiądzie i zawołałem ją. Wstawiła głowę do samochodu. Cmoknąłem ją jeszcze raz w policzek.
- Bonus od firmy
- Jesteś wielki – szepnęła – dzięki
Pobiegła do koleżanek, którym opadły kopary na nasz widok i widok naszego pożegnania. Wyraz ich twarzy – bezcenny.
Magda odwróciła się i pomachała mi ręką. Zrewanżowałem się podobnym gestem. Dziewczyny ruszyły w stronę szkoły, żywo o czymś dyskutując. Mogłem się tylko domyślać o czym lub o kim. Moje uszy zaczęły się robić gorące. Poczekałem aż odejdą i bez pośpiechu ruszyłem z miejsca.
Agnieszka i Magda zamieszkały naprzeciwko mnie jakieś pięć lat temu, kupując mieszkanie od córki zmarłego sąsiada. Ucieszyłem się, bo przestałem być na korytarzu sam. Wreszcie było obok jakieś życie.
To było w czerwcu 2009 roku.
Magda miała wtedy jedenaście lat i była bardzo żywym dzieckiem. Było ją wszędzie widać, a jeszcze bardziej słychać.
Naszemu sąsiedztwu nic nie mogę zarzucić. Żadnych konfliktów itp. Panowała wręcz harmonia. Można nawet powiedzieć, że się zaprzyjaźniliśmy.
Gdy dowiedziałem się, że Aga jest „panną z odzysku”, bo świeżo po rozwodzie, to próbowałem sprowadzić nasze stosunki do nieco bardziej przyjacielskich, ale dość szybko zostałem sprowadzony na ziemię. Agnieszka nie była gotowa na nowy związek. Nie nalegałem zbytnio.
Czas mijał.
Jakoś dotrwałem w pracy do szesnastej. Ostatni dzień przed dwutygodniowym, przymusowym urlopem, zaległym jeszcze z zeszłego roku dłużył mi się niesamowicie. Pozamykałem wszystkie swoje sprawy i byłem wolny jak konik polny. Potem szybciutko: kierunek – dom.
Ledwo wszedłem na korytarz, drzwi sąsiadki otworzyły się i stanęła w nich Magda. Musiała na mnie czekać. Trzymała w reku dużą kopertę.
Na jej widok trochę mnie zatkało. Ubrana była w obcisłe, króciutkie szorty w kolorze krwisto-czerwonym odsłaniające prawie w stu procentach jej nogi i trochę pośladków, bo były głęboko wcięte oraz krótki t-shirt, którego materiał kończył się lekko nad pępkiem Magdy.
Cholernie podniecający i niezwykle zmysłowy widok.
Nieuchronnie do pełnoletności idzie – przemknęło mi przez głowę.
Poczułem, że nagle w moich spodniach zrobiło się ciut ciaśniej. Tak właśnie na mnie działała.
Magda uśmiechnęła się do mnie.
- Listonosz zostawił u nas list do ciebie
- O, dzięki – odebrałem kopertę
- To ja dziękuję za rano. Te moje koleżanki „krowy” szlag trafił na miejscu
- Zauważyłem. Gdyby wzrok mógł zabijać...
- Zagrałam im trochę na nosie. Wiesz, niby tak bardzo doświadczone i tak dalej. Dzięki – Magda podeszła i cmoknęła mnie w policzek
Nie ukrywam, że sprawiło mi to dużą przyjemność.
- Jako kogo mnie przedstawiłaś? - spytałem, bo ta kwestia nie dawała mi spokoju od rana - Żebym wiedział, kogo ewentualnie zagrać na przyszłość
- Jako swojego faceta – odpowiedziała mi szybko odwracając się i znikając za drzwiami
Taki byłem zaskoczony, że nawet nie zdążyłem nic odpowiedzieć. Zostałem sam na korytarzu, jak głupi oszołomiony jej słowami. Normalnie czułem się jakby zdzieliła mnie obuchem prosto w łeb. Tyle, że to było nawet fajne.
Obraz Magdy w tych kusych szortach i koszulce pałętał mi się przed oczami.
No, no, no...
Robiła się z niej całkiem niezła dupcia. Zgrabna, ładna, inteligentna, nie postrzelona jak inne dziewczyny w jej wieku.
I nie wiem czy sobie tego nie ubzdurałem, że była we mnie nieco zadurzona, zakochana, zafascynowana. Nie wiem jak to określić.
Zwykle, ile razy pojawiałem się na korytarzu, to ona już tam była lub wychodziła. Zawsze znalazła powód żeby do mnie zastukać i coś podać, oddać, pożyczyć. Te jej śmieszne minki i maślane oczy, które robiła, gdy byłem w pobliżu. …
To było miłe, fajne i rozczulające. Poczułem się jak ktoś zupełnie wyjątkowy. Ja, czyli: starszy, nobliwy pan, w wieku ponad czterdziestoletnim, kawaler, może trochę dziwny, samotnik i nieco odludek.
Magda działała na mnie jak płachta na byka. Działała jak młoda, zmysłowa kobieta działa na faceta. Nie raz, przy niej robiłem się sztywny w majtkach. Była niebezpieczną mieszanką kobiety i nastolatki. Zawstydzało mnie to nieco, ale im bardziej tak się działo, tym bardziej mnie to podniecało.
„Walnij ty się w łeb, Stary Byku. Mogłaby być twoją córką”. W mojej głowie odezwał się głos, chyba rozsądku.
„Co ty pieprzysz?” To był mój drugi Narrator, ten bardziej impulsywny. „Nie jest jego córką i to najważniejsze. Poza tym ma na niego cholerną ochotę. To widać, słychać i czuć. Nie wyczuwasz tego, jaka bije z niej chcica.”
„Ale jak to będzie wyglądało?”
„A co cię to, kuźwa, obchodzi? Jest w dziewczynie pałer, jest niewykorzystana energia, którą aż kipi. Trzeba kuć żelazo póki gorące.”
„To nie wypada, nie godzi się... I wstyd.”
„Wstyd to jest jak się narobi pod drzwiami sąsiada, zadzwoni i poprosi o papier toaletowy, a sąsiad mówi, że niestety, bo właśnie mu się skończył. To jest dopiero wstyd.”
I tak dyskusja w mojej głowie trwała w najlepsze.
Dobra, okej, pojechałem trochę, ale...
Może to i prawda. Na spokojnie mógłbym być jej ojcem i to wcale nie byłaby młodzieńcza wpadka.
Kiedy się rodziła, to miałem dwadzieścia siedem lat. Normalnie kosmos.
Pomyśleć jednak, że taka jak ona znalazła by się przy moim boku, toż to miodzio, raj, Eden, niebo, piekło i czyściec za jednym pociągnięciem.
Magda zastukała do mnie wieczorem. Zwróciła mi płytę, którą pożyczyła dwa dni temu.
- Cześć ponowne – mówiąc to cmoknęła mnie w policzek
Czyżby ten niewinny całus stał się już naszą tradycją? Nie miałem nic przeciwko temu.
Usiadła na kanapie. Usiadłem naprzeciwko niej, ale na fotelu.
Ubrana była w krótka spódniczkę z cienkiego materiału, bardzo zwiewną i delikatną oraz białą bluzkę. Nie miała na sobie stanika, więc niewielkie sutki przebijały przez cienki materiał.
To robiło wrażeni. Dodatkowo siedziała tak, że widać było jej uda i majtki. Zrobiło mi się momentalnie gorąco.
„Oj, wzwodzisz mnie na pokuszenie Mała, oj wzwodzisz” pomyślałem.
Wyglądała apetycznie. Schrupał bym ją nawet tu i teraz. Uśmiechnąłem się do swych kosmatych myśli. Coraz więcej mi się ich pojawiało. Były coraz śmielsze i coraz bardziej pozbawione pruderii. Niekiedy było to ostre porno.
Raz za razem rzucałem dyskretne spojrzenie na jej nogi i ten kawałek materiału między nimi, który przysłaniał jej mały sekret. Cudowny i nieoczekiwany upskirt. Rzucałem tam okiem raz na jakiś czas, ale, broń Boże nie nachalnie. Wiedziałem, że zrobiła to z pełną premedytacją. Kusiła mnie , oj kusiła.
- Wiesz... Lubie u ciebie siedzieć – odezwała się cicho wyrywając mnie z rozmyślań i wizji snutych na jawie
- To fajnie. Bardzo się cieszę. - rzeczywiście jej słowa sprawiały mi przyjemność
- Jesteś w porządku
Naprawdę miło było to słyszeć. Z ust szesnastolatki takie słowa to istna poezja.
- A jak tam ta twoja matematyka? - spytałem
- Kiepsko – skrzywiła się – te wielomiany mnie wykończą. Za cholerę ich nie kumam
- To wpadnij jutro albo pojutrze, spróbuję cię oświecić
- Jutro idę na osiemnastkę do Gabi, ale... - zawahała się na chwilę – Ale właściwie mogę to odpuścić. Nie lubię jej za bardzo – dodała wyjaśniająco
- Nie, no. Spokojnie. Może być w niedzielę
- Jutro, please, please, please – mówiąc to zrobiła kocie oczy
- Jasne
Byłem dobry z matmy, więc mogłem się przydać. Fakt, będę musiał sobie przypomnieć co i jak, ale powinno być ok.
- Darek. Ty masz kogoś? - ożywiła się nagle
Spojrzała na mnie z uwagą
- A czemu pytasz?
- Tak sobie. Po prostu jestem ciekawa
- Nie, nie mam... Zresztą jak sama widzisz
- Ale może coś z partyzanta, tak na boku?
- Nie, nie.
- Czemu jesteś sam? Jeśli mogę spytać, oczywiście – zastrzegła się – jesteś fajny facet, przystojny i w ogóle...
- Tak jakoś wyszło, że nie znalazłem żadnej odpowiedniej partnerki. Może miałem za duże wymagania.
- A moja mama?
- To całkiem inna historia. Próbowałem na początku jak tu zamieszkałyście, ale Aga nie za bardzo miała na to ochotę, a ja, wiesz, lubię ją bardzo i szanuję, więc nie nalegałem i nie cisnąłem.
- Myślałam, że to moja wina, że to ze względu na mnie
- No coś ty? - prawie się oburzyłem – taka córa jak ty, to dopiero byłby skarb
- Jeszcze wyszłabym ci bokiem... Tatusiu – roześmiała się wesoło
Rozmowa schodziła na miękki grunt. Szczerze mówiąc nie widziałem się do tej pory w roli przykładnego męża lub ojca. Byłem zdeklarowanym singlem i nie było mi z tym najgorzej.
- A jak tam te twoje koleżanki krowy? - zgrabnie zmieniłem temat
- Dzięki, były pod wrażeniem. Stwierdziły nawet, że jesteś całkiem całkiem...
- Mimo tego, że stoję już praktycznie nad grobem
- Nie aż tak...
- Naprawdę mnie przedstawiłaś jako swojego faceta, czy mnie wkręcasz?
- A przeszkadzałoby ci to?
- W sumie nie, ale nie chciałbym robić w oczach twoich psiapsiółek jako miłośnik nieletnich
- Nie ma obawy. Już taka nieletnia nie jestem
- No wiem, wiem – roześmiałem się
- A podobam ci się?
- Bardzo
- Wiesz, bo ty też mi się podobasz. Chciałabym mieć takiego faceta jak ty. Czułego, opiekuńczego...
- Gdybym był dwadzieścia lat młodszy, to gra byłaby warta świeczki
- Młode dziewczyny lubią starszych, dojrzałych i doświadczonych facetów
- A ty?
- Chyba też, a poza tym jesteś trochę jak „father” - nie wiadomo dlaczego wymówiła to słowo po angielsku – nigdy właściwie go nie miałam
No właśnie, ten starszy, dojrzały i doświadczony facet czuł się teraz bardzo dziwnie. Wszystko kotłowało się w nim, wrzało i bulgotało. To znaczy we mnie.
Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Nie mogłem przestać myśleć o tej małej diablicy. Wszystkie moje myśli krążyły wokół niej. Prowadziła jakąś subtelną grę. Zagram w niej chętnie...
- Pamiętasz tą naszą rozmowę na temat pierwszego razu? - spytała
- Jasne,że pamiętałem. Przeprowadziliśmy ją jakiś czas temu. Magda żaliła się, że jest chyba jedyną dziewicą w klasie, a ja jako ten starszy, dojrzały i doświadczony facet tłumaczyłem jej, że nie ma się do czego spieszyć, że to powinno być doświadczenie, do którego wraca się z przyjemnością przez całe życie, że powinna to zrobić z osobą, którą naprawdę kocha, itp. To nie było takie zwykłe bla, bla, bla...
I wiem z kim chciała bym zrobić to pierwszy raz
- Ville Valo?
- Byłoby ekstra, ale nie...
Sobotnie, późne popołudnie.
Siedzieliśmy w pokoju Magdy, a ja tłumaczyłem jej matematyczne zawiłości wielomianów.
Typowy pokój nastolatki. Tapczan, biurko, na nim komputer, na jednej ścianie segment. Ściany w ciemno różowym kolorze a na nich plakaty z zespołem Him i Ville Valo. To była jej ulubiona kapela.
Miła i ciepła przestrzeń.
- Dobra, okej – Magda podniosła głowę znad książek – więcej już nie wydolę. Skończymy? - poprosiła
- Okej. Kumasz coś?
- Rozjaśniło mi się, trochę
Podnieśliśmy się jednocześnie.
- Naszykuję kolację
- Nie rób sobie kłopotu
- Nie chcesz spróbować mojej lasagne?
- Chciałem, oczywiście, że chciałem
- To ja nakryję do stołu, a ty otwórz może jakieś wino
- Wino?! - moje zdziwienie zaliczało się do tych dużych
- No, jak to? Romantyczna kolacja we dwoje i bez wina?! - zdziwiła się
- Romantyczna kolacja, ekstra, nie spodziewałem się. Dobra, okej... Zgłodniałem a co do wina, to może przyniosę swoje
Gdy wróciłem z butelką Mogen Davida na stole w pokoju stołowym było już nakryte na dwie osoby. Dodatkowo dwie świece już się paliły. Zrobił się miły nastrój.
Otworzyłem wino.
- Miły wieczór – stwierdziła Magda biorąc do reki kieliszek
- Bardzo miły – potwierdziłem
- Co dalej z nim robimy?
- Pomogę ci pozmywać. Potem siusiu, paciorek i spać
- Nie noo... Tak szybko. Noc jest jeszcze młoda, szkoda jej tracić na spanie
- Młodzież potrzebuje snu, starsi też
Robiło mi się coraz cieplej a sytuacja coraz bardziej zbaczała na grząski grunt. Ale było przyjemnie.
- Ja wrzucę naczynia do zmywarki a ty posiedź. Tylko zostaw mi trochę wina. Bardzo dobre.
Wynieśliśmy zastawę.
- Miśka mnie wciąż o ciebie dopytywała. Kto ty jesteś? Jak się poznaliśmy? Jak długo jesteśmy i czy już to robimy?
- I co mówiłaś?
- A tak tyle o ile. Rozsnuwałam aurę tajemnicy
Siedzieliśmy na kanapie w stołowym. Muzyka cichutko dobiegała z głośników. Oczywiście to był Him.
- Darek... - zaczęła
- Tak
- Pocałuj mnie, proszę...
No, jak proszą, to proszę. Przechyliłem się i cmoknąłem ją w policzek.
- Oj, nie tak. W usta.
Poczułem nagłe uderzenie gorąca i jakby ktoś zdzielił mnie obuchem w głowę. Wino zaczęło działać wzmocnione jeszcze całą tą sytuacją.
Znowu wszystko zaczęło się we mnie kotłować. Tysiące myśli jednocześnie zaatakowało mnie bezpardonowo wzniecając burzę.
Co się gra? - zapytałem sam siebie.
Spojrzałem na Magdę. Nie spuszczała ze mnie wzroku.
Serce tłukło mi się w piersi. Bylem skołowaciały jak jeszcze nigdy.
Z jednej strony: „tak, tak, bardzo tego chcę, bardzo pragnę, tak, pocałujmy się”, a z drugiej: „co ty, kurde, robisz?”.
Nagle myśl jak płomień: „raz się żyje”.
Przybliżyłem się do Magdy.
Zbliżyliśmy usta.
To już nie było uderzenie obuchem. To walił we mnie młot pneumatyczny..
Przechyliliśmy głowy i nasze wargi zetknęły się. Przełknąłem nerwowo ślinę. Jej usta były takie słodkie. Takie, takie... Zabrakło mi słów.
Nasz pocałunek był bardzo delikatny.
Obejmowaliśmy się mocno.
„Nie wypuszczę cię ze swych objęć. Niech nawet wali się świat. Będziesz moja, choćby nie wiem co”...
Magda objęła mnie za szyję.
Jakoś tak machinalnie położyłem rękę na jej kolanie i zacząłem przesuwać ją w stronę biodra. Odsuwałem poły jej niebieskiej sukienki. Nie protestowała. Wodziłem nią po udzie Magdy. Gorąco, uch, jak gorąco. Poczułem niewielkie krople potu na całym ciele.
Jak ona świetnie całowała.
Zetknęły się nasze języki, by po chwili udawać dwa trzepoczące motyle skrzydła.
Ja pierniczę.
Dawno tak wspaniale się nie czułem, a może raczej nigdy tak się nie czułem, bo nigdy nie całowałem się z nastolatką. To znaczy całowałem się, ale sam byłem wtedy nastolatkiem. Nigdy jeszcze nie miałem też w sobie tylu przeciwstawnych uczuć. Z jednej strony wielka ochota na Magdę, z drugiej zapalało się czerwone światełko stop.
Wbrew temu czerwonemu światełku położyłem dłoń na piersi Magdy. Myślałem, że ten gest zakończy sytuację, ale nic takiego nie nastąpiło. Wręcz przeciwnie. Magda jakby na to czekała. Wcisnęła język głębiej w moje usta a lewą dłoń oparła na mym biodrze.
Nie przerwaliśmy pocałunku ani na chwilę.
Masowałem delikatnie jej pierś przez materiał. Nie nosiła biustonosza, więc wyraźnie czułem kształt. Cycuś Magdy idealnie mieścił się w mej dłoni.
To było boskie.
Nie wiem jak długo trwała ta mistyczna chwila, ale zdecydowanie za krótko.
Gdy oderwaliśmy wreszcie swe usta czułem suchość w gardle. Otworzyłem oczy. Magda miała je jeszcze zamknięte.
Odsunąłem się od niej, może o milimetr i ująłem kieliszek z resztką wina. Opróżniłem go do końca.
Chętnie wypiłbym jeszcze jeden, ale butelka była pusta.
Spojrzałem na Magdę. Siedziała bez ruchu. Dopiero teraz otworzyła oczy.
- Przepraszam – odezwałem się i chciałem wstać, ale błyskawicznie złapała mnie za nadgarstek
- Nie masz za co przepraszać. Przecież nic się nie stało
- Ale nawet to nie powinno się zdarzyć. Pójdę już
- Nie idź. Zostań, proszę. Bardzo bym chciała, żebyś został
A w mojej głowie wciąż toczyła się krwawa, zacięta i ostra walka pomiędzy silami dobra i zła, jasnością i ciemnością.
- Bardzo chcę to z tobą zrobić – Magda wciąż trzymała mnie za rękę
- Co?!
Aż usiadłem z wrażenia.
- Co? - spytałem ponownie i spojrzałem na Magdę
Była poważna, ale uśmiechała się a z jej oczu błyskały radosne ogniki.
- Chcę, abyś to ty był moim pierwszym facetem, żebyś to ty pozbawił mnie dziewictwa. Chcę to zrobić z kimś, kogo kocham i komu ufam. Sam mówiłeś, że tak jest najcudowniej. Kocham cię od dawna i wiem, że to ty jesteś najodpowiedniejszy.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Milczałem więc patrząc w jej piękne oczy.
- Madziu, ja... Nie wiem co powiedzieć – odezwałem się
Miałem w głowie kompletną pustkę.
To już nawet nie był młot pneumatyczny. To był ogromny kafar wbijający w ziemię potężne, betonowe słupy.
- Nic nie mów, tylko kochaj mnie. Uczyń ze mnie kobietę. Bardzo tego pragnę i ty też tego chcesz. Wiem, że tak jest. Jest tak, prawda? Zauważyłam jak czasem na mnie patrzysz
- Madziu, ja... - znowu zabrakło mi słów
Nagle wstała i złapała za górę swej sukienki i jednym szybkim ruchem zsunęła ją z ramion. Materiał opadł na podłogę otaczając jej stopy. Wyglądała jakby stała w małej, niebieskiej kałuży w samych majteczkach
Piersi Magdy były kształtu średniej wielkości cytryny. Bardzo kształtne i jedne. Idealne. Patrzyłem na nie z niemym zachwytem. Przełknąłem ślinę.
- Podobam ci się?
- Bardzo – wyszeptałem nie odrywając wzroku od jej drażniątek
- Więc pocałuj mnie
Magda siadła na moich kolanach przodem do mnie. Miałem przed oczami jej bimbałki. Zaczęliśmy się całować. Całowałem jej usta namiętnie i gorąco.
„Raz kozie śmierć, raz się żyje, potem się tylko straszy. Niech się dzieje co ma się dziać”.
Cholera, czy człowiek musi być tak skomplikowanym urządzeniem.
„Co ty ze mną robisz? Co ja robię?”
Nadal miałem wielkiego młyna w głowie. Nie wiedziałem, czy przypadkiem nie śnię, co ja tu robię, co robi tu Magda, co my robimy, co to za gra...
Chaos. W mojej głowie panował chaos. Kompletny rozgardiasz, bajzel i totalny rozpierdziel.
Oderwałem się od ust Magdy, by przywrzeć nimi do jej piersi. Objąłem wargami jej sutek i ssałem go. Językiem kręciłem koła wokół niego. Ręką pieściłem drugi, a potem zmieniłem. Piersi Magdy były już nabrzmiałe, a sutki stały na baczność. Wokół aureol pojawiły się, niby pajęcze, nitki malutkich żył wypełnionych krwią.
Na Magdę moje pieszczoty silnie działały. Oddychała ciężko i chrapliwie wydmuchując powietrze w moje włosy.
Sięgnęła ręką do mojej koszuli i próbowała rozpinać guziki.
Odsunąłem się nieznacznie od niej, aby jej to ułatwić. Po chwili wyciągałem koszulę ze spodni i próbowałem ściągnąć. Magda mi w tym pomogła. Znowu przywarłem do jej ust.
Magda położyła dłoń na moim torsie, jakby kontrolowała odległość między nami.
Całowałem słodziutką szyję Magdy. Pojawił się już na niej świeżutki pot, który tak uwielbiam spijać. Sunąłem językiem po powierzchni skóry Magdy.
Oparłem się bardziej i pociągnąłem Magdę na siebie kierując jej głowę w stronę swojej szyi i ramion. Zaczęła składać na nich pocałunki masując jednocześnie mój tors. Obejmowałem ją w pasie, aby nie odchyliła się za bardzo do tyłu.
Jej pieszczoty były takie lekkie, zwiewne i niewinne.
- O tak, moja mała, rób tak, to cudowne,rób tak moja mała dziewczynko...
- Dobrze ci? - spytała przerywając na chwilę
- Tak, tak – odpowiedziałem wśród ciężkiego oddechu – rób tak dalej
Całowałem czubek głowy Magdy wdychając zapach szamponu.
Podniosłem jej brodę do góry, by spojrzała na mnie.
- Wstań, proszę – odezwałem się
Wstaliśmy. Zacząłem rozpinać pasek swych spodni. Ściągnąłem je a potem skarpety. Półnadzy wpatrywaliśmy się w siebie. Zauważyłem, że jej wzrok spoczął dłuższą chwilę na moim podbrzuszu. Byłem niesamowicie podniecony i było to bardzo widoczne, bo nie założyłem luźniejszych bokserek. Materiał slipek był wypchany i miałem wrażenie, że szwy zaraz puszczą.
Normalnie czułem to wielkie napięcie między nami. Powietrze było najonizowane na maksa, ścierały się dwa fronty burzowe, które zaraz zamienią się w wielką nawałnicę i zmieciemy z powierzchni wszystko, co tylko możliwe.
To wisiało nad nami jak fatum, jak miecz Damoklesa. W głębi duszy czułem, że tak się między nami stanie. Może dlatego los nie zetknął mnie z Agnieszką. Nie wiem. Ja naprawdę nie wiedziałem, co mam myśleć. Nie ogarniałem swych myśli. Było ich za dużo i każda z innej beczki.
Chwyciłem Magdę w biodrach i trochę gwałtownie przyciągnąłem do siebie i objąłem ją mocno, kładąc rękę na pośladku.
- Piękna jesteś... - szepnąłem
Wziąłem Magdę na ręce i zaniosłem do jej pokoju. Delikatnie położyłem ją na tapczanie. Przyklęknąłem przy brzegu i dotknąłem dłonią policzka mojej młodej przyjaciółki. Przytuliła się mocniej do mojej dłoni.
Naprawdę tego chcesz? - spytałem, chociaż właściwie nie wiadomo po co
- Tak, chcę żebyś to był ty, chcę, żebyś zrobił ze mnie kobietę, naucz mnie wszystkiego, co powinnam wiedzieć i umieć
- Zastanów się, jestem...
- Cii... - przerwała mi kładąc palce na moich ustach
- Nic nie mów, po prostu bąź ze mną tu i teraz, bardzo cię pragnę
- Madziu...
Zbliżyłem usta do jej ust. Położyłem się obok na prawym boku.
Wpatrywaliśmy się w siebie.
W oczach Magdy płonęły ogniki pożądania i podniecenia. Była cała rozpalona, miała lekko spierzchnięte usta, oddychała ze świstem.
Położyłem rękę na jej biodrze i chwilę go pogładziłem a następnie zjechałem dłonią między jej nogi. Jej łono było rozpalone. Odniosłem wrażenie, że pali mnie. Pieściłem je poprzez cienki materiał majtek. Magda westchnęła głęboko.
Złapałem jej rękę w nadgarstku i poprowadziłem w kierunku swego krocza. Tam zostawiłem samą a Magda zaczęła mnie masować. Pocierała dłonią o wzwiedzionego członka a ja o jej piczkę.
Objąłem ja za szyję, przyciągnąłem do siebie i zacząłem gorąco całować.
Podniosłem się, uklęknąłem przy biodrach Magdy i złapałem za cieniutką gumę jej majtek. Ona położyła się na plecach i uniosła biodra, bym mógł to zrobić. Zsuwałem je powoli do kostek, potem ściągnąłem całkiem i odłożyłem.
Jej cipka była wydepilowana, mokra i gorąca.
Magda rozszerzyła nogi a ja znalazłem się między nimi i pochyliłem się nad tym rozgrzanym do czerwoności „łysym” polem
Miałem przed oczami jej sekret: mistycznie pofałdowaną skórę i wąziutką szparkę między nogami. Rozsunąłem wargi sromowe. Zbliżyłem usta do wilgotnej szczelinki i złożyłem delikatny pocałunek. Całowałem ją muskając wargami jej srom. Sunąłem językiem po szczelince Madzi spijając jej soki.
Magda zaczęła mocniej i szybciej oddychać.
Dotknąłem językiem jej łechtaczki. Przez ciało Magdy przeleciał silniejszy dreszcz.
Drażniłem ten diamencik ledwie, ledwie go dotykając.
Jej pierwszy, głośniejszy jęk rozkoszy był niebiańską muzyką dla moich uszu.
Magda zaczęła podrygiwać a ja nie przestawałem. Wczepiła palce w moje włosy tak silnie, że myślałem, że mi je wyrwie. Objęła mnie mocno nogami.
- To cudowne, rób mi tak jeszcze, tak, tak, o tak – jęczała zapamiętale
- Masz słodziutką papużkę
Smak Magdy rozlewał się po moim języku. Spijałem go łapczywie starając się nie zmarnować ani jednej kropli tego niesamowitego nektaru. Jakże cudownie on smakował. Istna ambrozja.
A Magda to Bogini, która zstąpiła na ziemię, na moje dzikie pustkowie i dała mi go skosztować ze swojego kielicha.
Wstałem. Stojąc na wysokości piersi Magdy, zacząłem powoli ściągać slipy. Mój mały, wreszcie uwolniony z niewoli materiału wystrzelił do góry i kołysał się w górę i dół. Magda patrzyła na mnie z podziwem.
Magda podniosła się do pozycji siedzącej. Miała twarz na wysokości mojego żołnierzyka.
Złapałem ją za nadgarstek i skierowałem jej dłoń w jego stronę.
Magda objęła go dłonią i delikatnie zaczęła nią poruszać.
- Chcesz, żebym go wzięła do buzi?
- Tak. Weź go, proszę
Magda zsunęła skórkę z czubka i otworzyła usta. Zniknął w nich cały.
Jęknąłem z rozkoszy. To był, to było.. Niesamowite.
Miała mnie w swych ustach.
Całowała go na całej długości a potem wzięła się za moje jądra. Łapała wargami skórę na nich i ciągnęła w swoją stronę, by za chwile wypuścić.
Uśmiechnęła się do mnie diabelsko.
- Cudownie to robisz...
- Widziałam parę filmów. Faceci tak lubią, co nie?
- Bardzo
- Ładnego masz ptaszka
Teraz znalazła sobie inną zabawę. Uderzała go lekko palcem, a on sprężynował w prawo i lewo.
Przesunęła się bardziej do ściany robiąc mi miejsce. Położyłem się obok niej.
- Piękna jesteś...
- A ty taki męski.
- Naprawdę tego chcesz – zapytałem
- Tak. Chcę, żebyś to ty otworzył mnie i zrobił ze mnie kobietę, prawdziwą kobietę
- Zastanów się. Popatrz na mnie. Jestem dużo starszy. Zaraz pojawią się siwe włosy. Czy to nie może być ktoś...
- Nie – przerwała mi – wymarzyłam sobie już kiedyś, że będziesz to ty
- Zastanów się. Odwrotu nie będzie.
- Lepiej zgrzeszyć i żałować...
- Wiem – przerwałem jej ten znany slogan
Pocałowałem ją w usta.
Sięgnąłem ręką między jej nogi.
- Wejdź we mnie – poprosiła
Podniosłem się do pozycji klęczącej między rozwartymi nogami Magdy.
- Kurde, poczekaj, pójdę po gumki
- Nie trzeba – Magda błyskawicznie złapała mnie za rękę – od prawie roku biorę tabletki
- Tak?! - zdziwiłem się
- Tak. Jest bezpiecznie
- Naprawdę tego chcesz?
- Tak
Nadal klęczałem między jej nogami.
- Poczekaj – to jeszcze raz ja biorąc do ręki „jasiek”, który leżał przy ścianie – podłóż sobie pod pupę
Zrobiła to.
Prawą ręką masowałem swojego żołnierza, a drugą drażniłem łechtaczkę Magdy. Złapałem wreszcie mocniej u nasady i zbliżyłem go do cipki mej kochanki. Kilka razy uderzyłem nim o wzgórek łonowy a następnie wsunąłem lekko czubek pomiędzy jej wargi sromowe. Tyle o ile. Pochyliłem się nad Magdą opierając cały swój ciężar na lewej ręce. Trzymałem ją za ramię. Magda patrzyła na mnie z czułością, oddaniem. Była oczekująca tego momentu, który miał nastąpić. Objęła mnie za szyję
Złapałem mocniej członka, naparłem i pchnąłem.
Krzyknęła wbijając paznokcie w moje plecy. Zabolało mnie to, że aż syknąłem. Ale po chwili nie zwracałem już na to uwagi i delikatnie posuwałem członka w głębi rozkosznego korytarza Magdy. Leżałem na niej wykonując ruchy biodrami.
Falowaliśmy razem w zgodnym rytmie.
Magda miała zamknięte oczy i lekko otwarte usta przez które wydostawały się coraz głośniejsze dźwięki ekstazy.
Moja dziewczynka płynęła przez ocean rozkoszy, a ja wraz z nią. Płynęliśmy oboje falując przy ruchach bioder, wśród jęków rozkoszy, miłosnych westchnień, pocałunków składanych na twarzy szyi i ramionach.
Moje ruchy stopniowo stawały się coraz mocniejsze i coraz gwałtowniej wpychałem się w głąb Magdy. Obejmowała mnie mocno rękami jak i nogami.
- Tak, tak, tak – dyszała wprost w moje ucho - Kocham cię, Darek
- Ja też cię kocham
- Nie przestawaj, o tak, o tak, to jest cudowne, aaaa, aaaaa...
Dochodziliśmy do finału. Wstrzymywałem się tak długo jak mogłem.
- Zaraz wytrysnę – powiedziałem
- Wytryśnij we mnie – wyjęczała
Wyprężyłem się cały, zesztywniałem n moment, podobnie Magda. Wytrysnąłem w nią całym ładunkiem, który miałem w sobie. Wytrysk przyniósł ulgę.
Opadłem na Magdę. Ciężko dyszeliśmy.
Wysunąłem się z niej.
Przytuliłem Magdę czule. Zarówno mocno jak i delikatnie. Chciałem by odczuła moją nieustającą obecność. Całowałem jej twarz.
- Byłaś cudowna – wyszeptałem – niesamowita. Nigdy jeszcze nie przeżyłem tak cudownych chwil
- Nic mnie nie bolało, naprawdę. A więc to już – właściwie stwierdziła niż spytała Magda
- Już
- Jestem już kobietą?
- Jesteś – potwierdziłem – Nie boli cię?
- Nie, właściwie nie, trochę na początku
Masowałem i całowałem sutki Magdy.
Moja mała dziewczynka była cała szczęśliwa. Promieniowała tą radością. Na serio, wręcz ją czułem. Magda oparła głowę na moim torsie i zamknęła oczy. Wodziła ręką po moim biodrze.
Jeżeli tak wygląda niebo, raj, Eden, to właśnie tam byłem. Czułem się po prostu bosko, aczkolwiek dziesiątki nieskoordynowanych myśli wciskało mi się do łepetyny.
Przytulałem mocno Magdę. Leżeliśmy bez ruchu wsłuchani w swe oddechy i bicie serc.
Magiczna chwila otulała nas ciepłą kołdrą. Chwila wyrwana wieczności i całkowicie nasza.
Czas mógłby się teraz zatrzymać. Urwać w pół sekundy i zostawić nas takimi, jakimi jesteśmy w tej chwili.
Wiem, że to niemożliwe.
Wkrótce nadejdzie ranek.
I tego ranka bałem się najbardziej, ale też czekałem na niego z niecierpliwością.