Titanic pod Warszawą
3 listopada 2023
Szacowany czas lektury: 7 min
Interesująco pisali ze sobą jakąś godzinę. Parę minut po dwudziestej drugiej Agnieszka przeczytała pytanie, czy ma ochotę spotkać się na żywo.
– Jasne! – odpisała ziewając szeroko. – Jutro kończę pracę koło 18.00 i nie mam planów na wieczór.
– Ale ja pytam o dziś?
– Nie da rady, bo z dziś zostało nam niecałe dwie godziny, a poza tym jestem zmęczona – odpisała zgodnie z prawdą.
– Chodzi o to, że ja jestem przejazdem i albo dziś albo nigdy.
– No to nigdy ;)
– Nie masz w sobie pierwiastka szaleństwa?
– A co masz na myśli?
– Szaloną noc z nieznajomym.
– Kuszące…
– Coś czuję, że będzie fajnie, bo dobrze nam się pisze i mam na Ciebie ochotę.
– No nie wiem…
– Trzeba kolekcjonować wspomnienia, żeby było co wspominać na starość, siedząc z kocykiem na kolanach.
Wyobraziła sobie siebie jako staruszkę siedzącą na tarasie i patrzącą w dal z lubieżnym uśmiechem, więc po chwili odpisała:
– OK, gdzie?
– Ja nie znam Warszawy zbyt dobrze. Jadę od południa, lepiej Ty zdecyduj.
– 23.30 na przystanku Mennica na Żelaznej.
– Jak Cię rozpoznam?
– Nie sądzę, żeby o tej porze był tłum, ale będę w czarnym płaszczu i szpilkach.
– Dobra, ja będę granatowym volvo kombi.
– OK. To spadam stąd, zapisz mój numer telefonu.
– Do zobaczenia!
– Pa!
Szybko sprawdziła rozkład jazdy; ostatni autobus odjeżdżał za dwadzieścia minut. Rzuciła się do łazienki. Wzięła prysznic, lekko poprawiła makijaż i psiknęła na szyję Addict Diora.
Bielizna biała czy czarna? – zastanawiała się, idąc do pokoju. A może sam płaszcz i szpilki?
Wpadła na szatański plan – jak ma być szaleństwo, to na maksa!
Siedziała w autobusie i bez majtek czuła się dziwnie. Miała wrażenie, że cały świat widzi ją nagą. Że czarny płaszczyk nie zakrywa dostatecznie dobrze, a nawet jeśli już, to ona sama swoim zachowaniem zdradza brak bielizny. Była piękna, ciepła, księżycowa noc. Im była bliżej, tym więcej wątpliwości zaczęło się rodzić w jej głowie. Ciekawe, czy przyjedzie? Może to taki erotoman gawędziarz i jadę bez sensu? A jeśli to zboczeniec? Albo porywacz? – Miała gonitwę myśli, jedna goniła drugą.
Była dziesięć minut przed czasem. Rozejrzała się. Na ulicy nie było żywej duszy; z rzadka przejeżdżały auta, nieopodal był postój taxi. To dobrze – odetchnęła z ulgą – jakby co, będę krzyczeć. Zaczęła spacerować wzdłuż wiaty; szpilki stukały miarowo w chodnik. Zatrzymał się ciemny samochód i kierowca, nie wysiadając z auta, zapytał: „Może gdzieś panią podwieźć?”. Nie było to granatowe volvo, więc grzecznie podziękowała i usiadła na ławeczce wewnątrz wiaty. Nie dziwne, że zaczepił – stwierdziła odkrywczo – spacerujesz jak panienka po pigalaku.
Czuła rosnący niepokój, gdy naraz podjechało właściwe auto. Właściciel włączył awaryjne i wysiadł.
– Radek, miło mi – przywitał się radiowym głosem.
– Agnieszka. – Przyjrzała mu się bacznie. Podobało się jej to co widzi. Wysoki, szpakowaty przystojniak z oczami jak pies husky. Na oko rówieśnik. Ubrany w białą koszulę, spodnie od garnituru i dobrej jakości skórzane buty, prezentował się naprawdę świetnie. Czuła zapach perfum, drogich perfum.
– To jak? Gotowa?
– Raz kozie śmierć! – odpowiedziała z lekkim drżeniem i uśmiechnęła się szeroko.
– Zatem zapraszam. – Otworzył przed nią drzwi pasażera.
Chwilę jechali w milczeniu. W tle leciała muzyka klasyczna.
– Nie będę ukrywał, że jestem pod twoim wrażeniem – powiedział.
Zarumieniła się.
– Jeśli to komplement, to dziękuję.
– Pod wrażeniem twojego wyglądu, bo wiesz, trochę w ciemno zagrałem, tak nieco intuicyjnie, że nie może być źle. No i jest nawet lepiej… A po drugie, zaimponowałaś mi odwagą. Miałem wątpliwości, czy będziesz.
– Jakby mnie nie było, to co byś zrobił?
– Pojechałbym dalej; jadę do Gdańska.
– To w jaki sposób pisałeś ze mną? – Zdziwiona odwróciła się w jego stronę.
– Po drodze zatrzymałem się na kolację i, czekając na zamówienie, wszedłem na czat.
Była podekscytowana, strach powoli ustępował i robił miejsce ciekawości.
– Jestem człowiekiem biznesu i lubię jasne sytuacje, więc od razu ci powiem, że mam żonę i nie szukam nowej – przerwał jej myśli. – Nie szukam też kochanki…
– To się świetnie składa; mi to pasuje.
– I na pewno nie masz żadnych pytań? – Zmieniając bieg, dotknął jej kolana.
Po chwili zastanowienia odparła:
– Może jedno?
– OK.
– Bardzo kochasz swoją żonę?
– Tak – stwierdził. – Jest bardzo piękna i atrakcyjna, ale z pewnych względów średnio się nam układa. Myślę, że ma kochanka. Nie jestem pewien… Godzę się z tym. Ja dużo pracuję, często nie ma mnie w domu, a przecież ona ma swoje potrzeby… Więc tak…
Zapadła cisza. Powoli wyjeżdżali z miasta. Stojąc na światłach, zapytał:
– Jest tu jakiś las? Niedaleko?
– Tak, jedź prosto, powiem ci, kiedy masz skręcić.
Zatrzymał samochód, wyłączył światła i zmieniwszy kanał muzyczny, zapytał:
– Lubisz tańczyć?
– Bardzo!
– Lubię prowadzić – zniżył głos. – W każdej sytuacji… Zaraz zobaczymy, czy jesteś dobrze podążającą partnerką.
Okrążył auto, otworzył drzwi i podawszy dłoń, pomógł jej wysiąść. Kołysali się w rytm muzyki. Cienkie obcasy szpilek zapadały się w leśnym podłożu i było jej niewygodnie.
– Muszę zdjąć buty.
– Nie zdejmuj! – Wziął ją na ręce.
Posadził na masce i delikatnie całując szyję, zaczął rozpinać jej płaszczyk.
– Nic nie masz pod spodem? – W jego głosie wyczuła zdziwienie.
– Nie mam…
– Nic nie rób – poprosił, gdy ręką dotknęła guzika koszuli.
– Spróbuję.
Odsłonięte ciało całował niespiesznie centymetr po centymetrze. Gdy doszedł do piersi, objął je dłońmi i przez chwilę patrzył z podziwem. Palcem wskazującym prawej dłoni zrobił kółko wokół już twardego lewego sutka. Powoli przesuwał opuszek ku górze. Nachylił i bezceremonialnie włożył język w jej usta. Całowali się długo. Jego język lizał jej zęby, czuła go na podniebieniu, między wargami. Naprzemiennie całował i ssał, całował i gryzł, całował i lizał. Zaczęła cichutko postękiwać.
– Zostań – zamruczał i odszedł poprzesuwać siedzenia w aucie. – Połóż się, proszę, na plecach. – Szerokim gestem zaprosił do środka.
Była mu posłuszna.
– Rozsuń uda.
Usiadłszy między nimi, kontynuował rozpinanie płaszczyka i nieśpiesznie schodził ustami z szyi coraz niżej. Na chwilę zatrzymał się nad wzgórkiem Wenus, kciukami dotknął płatków warg, po czym lekko dmuchnął w łechtaczkę. Zadrżała. Nie wiem jak długo wytrzymam – pomyślała, czując pulsowanie w podbrzuszu. Wodził dłońmi po nogach, bacznie obserwując, jak reaguje. Miała wrażliwe wnętrza ud, skórę pod kolanami i okolice kostek. Gęsia skórka utrzymywała się boleśnie długo i marzyła o czymś mocniejszym. Jakby czytając jej w myślach, twardym językiem wbił się w cipkę. Jęknęła głośno. Mocno trzymając ją za biodra, pieścił zachłannie. Miała wrażenie, że on tam robi jakieś niestworzone rzeczy. Jednocześnie wibruje, uderza w ścianki, pociera, masuje, rozkosznie zamęcza oralnie.
– Ugryź guziczek… – wydusiła z siebie, unosząc biodra do góry. – Mocno.
– Zapomniałaś, że to ja prowadzę – powiedział z uśmiechem. – Lubię sam odkrywać nieznane tereny, więc dziękuję za wskazówkę i proszę, więcej mnie nie nawiguj.
Zawstydzona opuściła biodra i niecierpliwie czekała na ciąg dalszy.
– Pysznie smakujesz… – stwierdził z uznaniem – …i podoba mi się Twój zapach. Masz taką gładką skórę.
Pogładził jej brzuch. Oparł się plecami o boczną szybę, przyciągnął ją ku sobie i palcami zaczął badać jej mysię. Wsunął do środka dwa palce, poruszył kopulacyjnie, wyjął i dał jej polizać. Ponownie włożył i miarowo zaczął pocierać wilgotne ścianki, naciskając podbrzusze drugą ręką.
– O tak!!! – krzyknęła, wyginając ciało.
Długo masował wnętrze, aż zaczęła się wić, a uda drżeć.
Nagle przerwał.
– Napijesz się czegoś? – zapytał zawadiacko. – Mam wodę i sok pomarańczowy.
– Teraz? – Ze zdumieniem otworzyła oczy. – Błagam, nie przerywaj…
– Nie to nie, ale ja się z przyjemnością napiję.
Sięgnął po butelkę, wziął spory łyk wody, nachylił się nad nią i w pocałunku napoił. Nie spuszczając z niej wzroku, zaczął rozpinać guziki koszuli.
Piękny widok – przeleciało jej przez głowę. Wygląda jak grecki bóg.
Niezbyt długo mogła się nim napawać, bo znów zanurkował między jej uda i ugryzł łechtaczkę tak mocno, że z jękiem wessała powietrze. Chwycił ją mocno za pośladki i unosząc do góry, złapał guziczek zębami, jednocześnie drażniąc końcem języka. Oszalała!!! Gdy sutki miała boleśnie twarde, oddech przyspieszył, a ciało miarowo falowało, nagle włożył jej palce w cipkę i zerżnął ręcznie. Wygięła się łuk, krzyknęła i opadła z drżącymi udami. Drgawki opanowywały całe ciało. Głaskał ją i czekał na zejście ze szczytu.
Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła zaparowaną szybę auta. Podniosła rękę i odcisnęła swoją dłoń.
– Jak Winslet i Di Caprio w Titanicu.
– Nooo, rzeczywiście, była tam taka scena – odpowiedział aksamitnym głosem.