Tańcz mała, tańcz
4 października 2013
Szacowany czas lektury: 13 min
Za wszelkie błędy przepraszam. Będę wdzięczna za każdy komentarz. :)
W moich uszach dźwięczy lekka, seksowna melodia, która sama porywa moje ciało. Kołysze zmysłowo ramionami i ocieram pośladkami srebrną, śliską rurę. Słyszę gdzieś obok zduszony jęk. Dodaje mi to odwagi. Wkładam na chwile palec do ust by następnie przejechać nim po lśniącym drągu. Próbuje do samej podłogi lecz to trudne w tak wysokich szpilkach jak moje, więc wypinam pupę jak mogę najbardziej. Kusa sukienka bezwstydnie podjeżdża do góry odsłaniając cienki pasek złotych stringów. Słyszę mężczyznę, który zachrypniętym głosem wykrzykuje jakieś wulgarności. Ignoruje go. Kontynuuje swój taniec. Teraz wykonuje przysiad, a rura pomiędzy moimi pośladkami mimowolnie mnie podnieca. To jest ten moment. Otwieram oczy i wolno przemykam wzrokiem po tłumku mężczyzn zgromadzonych u moich stóp. Szukam... i jest, znalazłam. Brunet z lekko posiwiałymi włosami. Ma białą, elegancką koszulę i krawat poluźniony nieco. Spodnie od garnituru są lekko napięte w kroczu. Patrzy na mnie nieustępliwym wzrokiem. Ma tak na oko ponad 40-stke i wygląda na nadzianego, może jest biznesmen. Uśmiecham się do niego zalotnie na co zareagowały jego brwi unosząc się chyba ze zdziwienia. No to zaczynamy zabawę. Wspinam się trochę na swoją rurę, szybko oplatam się wokół niej nogami by zjechać na samą podłogę. Odwracam się na brzuch i spoglądam jednoznacznie na mojego biznesmena, zamykam oczy i odchylam się mocno by odsłonić swój obfity dekolt. Wracam do drąga, kręcę się przy nim i wiję. Czas na coś więcej. Stoję naprzeciwko biznesmena i dotykam się sama. Najpierw biust, później talia. Zjeżdżam do pasa i jednym, zgrabnym ruchem ściągam z siebie cienki materiał sukienki. No i już... stoję przed tłumem mężczyzn w samej bieliźnie. Ale jaka to bielizna. Cała złota, a cekiny do niej przyczepione roztaczają piękną poświatę wokół mnie. Utrzymuję kontakt wzrokowy z mężczyzną z białym kołnierzykiem. Wchodzę na rurę i zwisam z niej do góry nogami. Biust wylewa się ze stanika. Słyszę ryk podnieconych mężczyzn. Wracam do pionu. Podnoszę nogę do góry i robię szpagat wzdłuż drąga. Staje z powrotem przy rurze, mam ją teraz miedzy nogami, robię przysiady ocierając się o nią czułym miejscem i nie spuszczam wzroku z biznesmena. On się coraz bardziej podnieca, widzę to. Wiję się jak kocica i robię parę sztuczek. Kończę swój pokaz owijając się wokół rury i padam na ziemię. Słyszę oklaski. Jest dobrze. Wkładam sukienkę i siadam na brzegu podium. Podchodzą do mnie faceci z dzikim pożądaniem w oczach. Mówią komplementy a ja niczym żywy posąg z rynku zastygam w bezruchu. Dopiero gdy banknot zostaje włożony w mój dekolt uśmiecham się zalotnie. Dzisiaj obyło się bez jakiś ekscesów. Gdy już tłumek się trochę rozszedł podchodzi do mnie mój biznesmen i wręcza banknot 100 dolarowy. Widzę w jego oczach pytanie. Ja udaje, że się zastanawiam. Wyciąga z drugiej ręki jeszcze 100. Po chwili kiwam nieznacznie głową. Wsadza mi banknoty pomiędzy piersi, bardzo głęboko by następnie palcami złapać mój sutek i ścisnąć. Łapię go za rękę i odwracam się. Idziemy w stronę zaplecza. Mijamy kilka pokoi, w których nie ma drzwi lecz przezroczysty materiał. Widać tam pary a nawet grupy osób złączone w dzikim tańcu. Kieruje się do ostatniego pokoju. Jednym przyciskiem włączam muzykę i światła ukryte w bordowych ścianach. Na środku stoi ogromne łóżko z baldachimem. Nie ma prześcieradła, lecz tylko materac ze sztucznej, twardej skóry. Popycham biznesmena na łóżko.
- Sprawię, że będzie ci dobrze i dojdziesz dla mnie - mówię niskim głosem.
- Nie jestem takim prostym klientem, suczko – odpowiada wykrzywiając usta w zbereźnym uśmieszku.
Tak więc nie tracąc czasu biorę się do roboty. Zdejmuję szpilki i wchodzę na łoże. W rozkroku przechodzę nad całym jego ciałem. W rytm muzyki lekko bujam się. Nagle robię gwałtowny przysiad i tuż nad jego głową zatrzymuję się. Czuje jak mężczyzna wdycha mój zapach. Klękam. Wkładam mu w usta rąbek mojej sukienki. Trzyma mocno. Delikatnie cofam cię i już jestem bez ubrania. Siadam na jego nabrzmiałym członu i poruszam się rytmicznie. Moje piersi falują co przykuwa jego uwagę. Dotykam ich czule, żeby później ugniatać je coraz mocniej. Wydaje z siebie dźwięki podobne do jęczenia. Członek bardziej twardnieje i z coraz większą siła próbuje wydostać się z za ciasnych spodni. Spoglądam na niego.
- Chcesz ich dotknąć? – pytam.
Kiwa głową i siada. Już ma chwycić moje cycki, ale go zatrzymuje. Rozpinam mu koszulę do połowy i wyciągam ze spodni. Przenoszę się za jego plecy, zdejmuję stanik i jednym zwinnym ruchem wślizguję się pod jego koszulę. Czuję jak jego mięśnie się napinają. Materiał zaczyna pękać. Ręce przenoszę na jego klatę i delikatnie masuję. Schodzę coraz niżej i rozpinam mu spodnie. Penis trochę podskoczył w górę uwięziony już tylko przez slipy. Wracam do masowania klatki. Przenoszę nogi na jego kroczę i stopami ściskam jego członka. Poruszam nimi rytmicznie w takt muzyki. Przyciskam się mocniej do jego pleców aby bardziej poczuł krągłości mego ciała. Gdy poczułam jak pulsuje jego członka, palcami złapałam jego sutki i lekko pociągnęłam. Koszula rozdarła się. Dochodził długo. Dawno nie miałam klienta, który spuścił się tak obficie. Cieszę się, że to już koniec. Biznesmen pada na łóżko i zasypia. Robota skończona. Zakładam już tylko sukienkę i biegnę do przebieralni. Na korytarzu mijam Jon’a - naszego goryla. Jest wpatrzony w moje cycki, które podskakują z każdym krokiem. Przyzwyczaiłam się do tych spojrzeń. Mam spory biust i to przyciąga uwagę w takim stroju.
- Jon, Jon! Halo, mam też twarz. Spójrz. W 12-stce leży facet. Obudź i wywal – mówię.
- Eee... No, tak, już idę – odpowiada – Jak ty to robisz, że każdego faceta zwalasz z nóg?
- Tajemnica zawodowa – uśmiecham się blado i idę dalej.
Tak, jestem striptizerką. Jednak wolę nazwę tancerka erotyczna. Nie puszczam się za kasę. Wykonuję tylko masaże erotyczne. Nie zamierzam zostać dziwką. Co to to nie. Pasuje mi tak jak jest. Nieźle tu zarabiam. Główny dochód to napiwki i tak zwany taniec solo. Ale do tego muszę znaleźć dobrego kandydata. Mam już w tym wprawę. Tańczę w klubie „Pif-Paf” 2 lata i nigdy nie narzekam na brak zainteresowania. Zawdzięczam to matce naturze, która dała mi takie ciało. Długie nogi, smukła talia, duże piersi, falowane, blond włosy do ramion - to ja. Przynajmniej to mi się w życiu poszczęściło. Bo wszystko inne... szkoda gadać.
Dość już melancholii, właśnie skończyłam pracę i tym trzeba się cieszyć. Zmywam makijaż, zakładam spódniczkę i bluzkę. Sukienkę i bieliznę wkładam do kosza z pralni. Wtem do przebieralni wpada Emma.
- Lexi! Na dzisiaj koniec! – wrzeszczy uradowana – co robimy?! Dopiero druga.
Ja już chce się położyć spać, mam jej powiedzieć, ale Emma to moja przyjaciółka i współlokatorka, wiec nie potrafię jej odmówić. Dlatego z równym jej entuzjazmem odpowiadam
- Wszystko co chcesz kochana.
Wychodzimy z klubu tylnym wyjściem. Kierujemy się do naszego ulubionego pubu. Jedno piwo, wmawiam sobie nigdy nikomu nie zaszkodzi. Emma dzwoni do naszych znajomych. Mamy się z nimi spotkać w parku przy fontannie. Tak więc siedzimy na dość wilgotnym murku i czekamy. Już z daleka słychać śmiech grupki przyjaciół. Widać ich, zbliżają się do nas. Jest Gin, Mandy, James, SiJ i Frank. Ten ostatni puszcza do mnie oko. Frank jest tak jakby moim chłopakiem. Lepiej nadaje się tu określenie kolega od seksu, jak go kiedyś nazwała Emma. Ogólnie rzecz biorąc nie wieżę w miłość. To raczej gra hormonów, nie jakieś nadzwyczajne wzniesienia.
Gdy dołączają do nas Emma niczym karabin maszynowy wyrzuca z siebie nowe ploteczki. Czasami jej zazdroszczę takiej energii.
- Słyszeliście, podobno Jena trafiła do Szajsu Życiowego? Podobno puszczała się po pracy na własną rękę. Żałosne, bo... – mówi.
Szczerze mówiąc trochę mnie to wstrząsnęło. Dopiero co przed wczoraj kłóciłyśmy się o kostium seksownej służącej w naszym klubie. A teraz ona gnije w tej pseudo organizacji – Szansa Życiowa. Z jednej strony miała szczęście, że nie trafiła do prawdziwego więzienia. Ta organizacja niby nawraca ze złej ścieżki, ale w naszym przekonaniu jest to po prostu więzienie, z którego można szybciej i łatwiej wyjść. Sąd przydziela tam przestępców, głównie kobiety z lżejszymi wykroczeniami, dla których widzi jeszcze „nadzieje”.
Moje rozmyślania przerywa skrzekliwy głos Jamesa.
- A może zamiast piwa weźmiemy coś lepszego. Mam dragi. Możemy się trochę sztachnąć – jego usta wykrzywiają się w złośliwym uśmieszku.
Wszyscy raczej są za, ale ja jakoś nie bardzo. Jestem zmęczona i w ogóle nie mam ochoty. Do akcji przystąpił Frank, który ma jednak dar przekonywania.
- No dalej myszko, rozluźnisz się. Tego ci właśnie potrzeba. Jesteś wśród swoich, nie ma czego się obawiać.
Zgadzam się i już po chwili wciągam kreskę. Efekt jest porażający. Szukam ławki, bo za chwile się przewrócę. Frank to zauważa i siada ze mną kawałek dalej na ławeczce. Opieram głowę o jego kolana i odpływam. Wszystko wydaje się lepsze, łatwiejsze. Nawet twarz Franka jest niesamowicie piękna. Podnieca mnie jego spojrzenie utkwione w moich ustach. Nie czekam długo, chwytam jego głowę i przyciągam do swojej. Nasze języki penetrują coraz głębiej. Jesteśmy siebie spragnieni. Ja szczególnie, bo po całej nocy doprowadzania mężczyzn do szczytu jestem sfrustrowana seksualnie. Dlatego teraz coraz mocniej przywieram ustami do chłopaka. On widzi co się święci dlatego wkłada rękę pod spódniczkę, a następnie pod materiał moich majteczek. Wzdycham przeciągle. Tego właśnie mi potrzeba. Prochy wzmacniają moje doznania. Jest cudownie.
Ale... my jesteśmy właściwie w parku, miejscu publicznym. Obok są przecież ludzie. Szybko spoglądam w bok. Znajomi właśnie wchodzą do fontanny i pluskają się jak dzieci. Przynajmniej nas nie widzą. Uśmiecham się do Franka na zachętę. Ten długo nie czeka i już zagłębia swój palec w moim ciepłym wnętrzu. Jęczę. Po chwili dołącza drugi palec. Penetruje mnie coraz szybciej i mocniej. Jest mi dobrze. Soki spływają niczym wodospad z mojej dziurki i nagle te cudowne palce znikają. Otwieram oczy i już widzę mężczyznę nad sobą. Jedną nogą opiera się na ziemi. Rozpina rozporek. Moim oczom ukazuje się jego różowy, nabrzmiały członek. Zakłada sobie moją nogę na ramię. Odsuwa materiał majtek na bok i wkłada gwałtownie swojego penisa w moją szparkę. Przechodzi mnie rozkoszny ból. Jak mi dobrze. Pieprzy mnie porządnie, mocno, obijając jądrami o moją pupę plaskając przy tym głośno. Odgłosy te zagłusza chlupot wody i śmiechy znajomych. Czuję zbliżający się orgazm. I tak dochodzę a przez mgłę widzę niebiesko-czerwone światła. Tak mi cholernie dobrze. Pulsujący penis we mnie zaczyna wyrzucać z siebie porcje spermy. Słyszę krzyki. Odwracam się gwałtownie. To gliniarze. Biegną tutaj. Próbuję wyrwać się z uścisku mężczyzny. Niestety on jest zajęty czymś innym, a dokładniej rzecz biorąc szczytowaniem. Jestem w pułapce. Szarpie się jeszcze, na próżno. Dopiero policjanci zdejmują ze mnie chłopaka. Wszyscy inni zwiali. Jeden gliniarz podchodzi do mnie i patrzy podejrzliwie.
- Czy uprawiała pani seks wbrew swojej woli? – pyta.
Ja nie jestem w stanie odpowiedzieć, tracę równowagę. Nie mogę się skoncentrować.
- Hmm...??? – jedyne co mogę wydusić.
- Pytam czy została pani zgwałcona? – czeka na odpowiedz – Widzę, że pani jest pod wpływem substancji odurzających. Mark, zaprowadź panią do radiowozu – Drugi gliniarz podchodzi i zakuwa mnie w kajdanki – Tego pana też – wskazuje na leżącego bezwładnie na ziemi Franka.
Jedziemy przez miasto. Obrazy za szybą szybko się zmieniają. Za szybko. Po chwili tracę przytomność.
Budzę się w celi. Jest mi strasznie zimno. Nie czuję się najlepiej. Na nodze widzę zaschniętą stróżkę spermy. Nagle słyszę kroki na korytarzu. To ten policjant co nas zatrzymał.
- Widzę, że pani się obudziła – mówi – Proszę za mną – otwiera celę.
Idę za nim. Wchodzimy do pomieszczenia, w którym znajduje się jedynie stół i dwa krzesła. Gliniarz nakazuje mi usiąść.
- Zrobiliśmy pani test na obecność narkotyków, wyszedł pozytywnie.
Nic nie mówię, bo szczerze to nie ma co opowiadać.
- Pytam się, czy pani wzięła je bez przymusu?
Co mam odpowiedzieć? Jeżeli potwierdzę to będę miała przesrane, jeżeli zaprzeczę to Franka wtrącą do pudła za gwałt. Nie, nie mogę mu tego zrobić.
- Bez przymusu – mówię.
- A więc ma pani niezłe kłopoty. Zażycie narkotyków i seks w miejscu publicznym to nie byle co. Niech pani tu podpisze. To pani zeznania – podaje mi kartkę.
Czytam i podpisuję. Czuję na sobie przenikliwy wzrok mężczyzny. Mimo wyglądu czuję, że mu się podobam.
- A teraz powiedz od kogo miałaś te prochy – pyta. W jego spojrzeniu czai się groźba
- Ni... nie pamiętam – jąkam się.
- A ci ludzie w fontannie? Też ich nie znasz?
- Nie, panie władzo – odpowiadam, próbując opanować się. Hardo spoglądam na policjanta. Ten natomiast uchyla drzwi i mówi szeptem do drugiego.
- Mark, wyłącz kamery.
Zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Policjant podchodzi do mnie spokojnie. Nagle chwyta moje włosy i mocno odciąga głowę do tyłu. Krzyczę.
- No dalej dziwko, mów kto to był. Nazwiska proszę – szepcze mi do ucha.
- Nie znam ich – krzyczę.
- Nie chcesz współpracować, ty suko – wyciąga pistolet i przytyka do skroni – a teraz powiesz.
Nie jestem głupia, nie strzeli, blefuje. I dlatego odsuwam się i pluje mu w twarz.
- Błąd, duży błąd – krzyczy.
Kajdankami przykuwa moje ręce do krzesła a nogi do stołu. Siada między nimi.
- Czekałem długo na taką okazję – mówi.
Patrzy na swój pistolet i na mnie. Uśmiecha się złowieszczo. Zdziera ze mnie majtki jednym ruchem. Podarty materiał leży na podłodze. Jestem przerażona. W klubie gdy dochodzi do takich ekscesów zawsze wołam Jona. On zawsze mi pomagał. A teraz jestem tu całkowicie bezbronna. Nawet policji już nie można ufać. Gliniarz przejeżdża lufa pistoletu po mojej waginie. Jest lodowata. Krzyczę ze strachu.
- Co? Może za zimny? – pyta z ironią. – To ją rozgrzej.
Wpycha mi do ust gnat i każe ssać. Nieprzyjemny smak rozlewa się w moich ustach. Nie ssę. Nie dam mu tej satysfakcji. On na to nie zważa. Znajduje nową zabawkę – moje cycki. Podnosi moją koszulę i odsuwa stanik. Z całej siły ściska moje sutki. Jest to bolesne, ale w taki dość przyjemny sposób.
- Podoba ci się to dziwko?
Otwartą ręką wali w pierś. Wyje z bólu. Robi to z drugim cyckiem. Przypomina sobie o spluwie. Wsadza ją w moją szparkę. Co za ból. Trzęsę się z przerażenia i bólu. Wyjmuje lufę by znów ją włożyć i powtarza to rytmicznie i mocno. Tego jest za wiele. Mimowolnie się podniecam. Wrażliwe sutki twardnieją. Wkłada grubą lufę po sam spust niemiłosiernie mocno. Gdy już mam dochodzić wyjmuje ze mnie gnata.
- I co suko? Będziesz mówiła? Kto jest twoim dilerem?
Nie mogę powiedzieć. Ci ludzie są jak moja rodzina. Nie wydam ich. Już dużo przetrwałam, przetrwam i to.
- Przykro, ale ich nie znam.
- Wiec do tego jesteś prostytutką. Staniesz przed sądem. Nie ma zmiłuj.
- Trudno.
Zostaje odprowadzona do celi. Siedzę tam przez cały tydzień. Nadchodzi dzień procesu. Odbył się szybko. Obsmarowano mnie nieźle. Prostytutka, uprawia seks w miejscach publicznych, współpraca z szajką dilerów. Zostałam przydzielona na proces rekonwalescencji do Szansy Życiowej. Przynajmniej wyrok nie jest bardzo surowy. To dzięki temu, że sędzia kiedyś był moim klientem. Pamiętam tańczyłam dla niego w przebraniu policjantki, o ironio.
Jadę właśnie za miasto do głównej placówki SŻ. Myślę o mojej pracy. Teraz to już chyba byłej pracy. Pewne jest, że mnie wyrzucą. Nie przyjmują tam dziewczyn związanych z narkotykami. Będę musiała poszukać coś innego. Na pewno nie będzie to tak dochodowe jak taniec erotyczny w Pif-Pafie.
Koniec narzekania – przyrzekam sobie. Będzie co ma być. Zła passa musi się kiedyś skończyć. Wychodzę z radiowozu i podziwiam jakże nijaki blok w którym będę przebywała czas nieokreślony. Prowadzą mnie do holu. Tam muszę podpisać kilka papierków i dostaje stertę ręczników i ubrań. Kierownik oddziału prowadzi mnie do pokoju. Wchodzę i widzę, że jest dwuosobowy. Świetnie, myślę, będę mieszkała z jakąś kryminalistką. Wystrój jest nijaki, dokładnie pasuje do bezpłciowości tego budynku.
Wtem do pokoju wpada zziajany mężczyzna.
- Mogę się u ciebie przez chwilę ukryć? – pyta, obdarzając mnie zniewalającym uśmiechem.
Ja zapominam języka w gębie. Kiwam głową. Do pokoju wbiega kierownik oddziału. Rozgląda się.
- Nie było tu przypadkiem kogoś? – pyta.
Macham głowom w zaprzeczeniu. Próbuje nie spoglądać na mężczyznę ukrytego za drzwiami. Kierownik wychodzi. Mężczyzna wybucha gromkim śmiechem. Jest bardzo przystojny. Przed takimi zawsze matka mnie przestrzegała. Rozwiana blond czupryna, wydatne kości policzkowe, niebieski oczy, ze świetną sylwetką. Lecz coś mówi mi, że jest coś w nim. To coś mnie przyciąga. Ale tak łatwo się nie dam.
- Cześć, jestem Mike – podaje mi rękę. – Nowa?
- Lexi, striptizerka i kryminalistka – odwzajemniam uścisk i puszczam oko.