Szamanka
19 grudnia 2019
Szacowany czas lektury: 15 min
Tekst niniejszy został opracowany przez dwie osoby, kobietę i mężczyznę. Mniej więcej połowa zdań pochodzi od współautorki. Po licznych próbach, zrezygnowaliśmy z określania kursywą, kto z nas firmuje poszczególne zdania. Tworzymy obecnie spółkę autorską. Wkrótce opublikujemy następny nasz utwór.
Czekaliśmy z Martą na naszą córkę, która powiadomiła nas, iż ma ochotę spędzić z nami cały wolny weekend. Przyloty z Einthoven, także w piątki, to akurat późne godziny wieczorne. Latorośl nasza weźmie z lotniska taksówkę i będzie tutaj około północy. Postanowiliśmy przywitać się z nią tylko, natomiast rozmawiać będziemy jutro rano.
Mieszkamy w naszej rozległej willi. Od pewnego czasu ja i moja żona, śpimy w oddzielnych sypialniach. Nie oznacza to, iż nasze zainteresowanie seksem się zmniejszyło. Nadal lubimy się bzykać. Robimy to codziennie. Każdy z nas chce jednak ostatnio mieć więcej swobody.
Martyna zjawiła się zgodnie z planem. Gdy weszła do domu, jej osoba, jak zawsze zmieniła bardzo pozytywnie atmosferę. Nasza córka często się śmieje, ma zmysłowy tembr głosu. Często żartuje. Dzisiaj była jednak w szczególnym nastroju. Zwracała uwagę swoim ubiorem. Co prawda, nosiła dzisiaj także, jak zwykle, dżinsy, lecz skądś wytrzasnęła bardzo obcisłe, w kolorze zielonym. Szalik na szyi miała zawiązany finezyjnie. Jej pocałunki na przywitanie były… hm… no nie wiem, jakieś odmienne. Martyna witając się ze mną, przytuliła się do mnie. Gdy popatrzałem jej w oczy, dojrzałem jakieś ogniki i błyski. Muszę przyznać, że wydoroślała i imponuje urodą.
Martyna po wylewnym i czułym przywitaniu się stwierdziła zdecydowanie:
– Wiem, że jest późno i zapewne chcecie się położyć. Nie przeszkadzajcie sobie. Porozmawiamy jutro. Tak będzie lepiej, bo mam tym razem wiele do powiedzenia.
Chodząc tam i z powrotem pomiędzy jej pokojem a łazienką, nie przejmowała się coraz większym roznegliżowaniem. Niosąc już swoje kosmetyki, a pod pachą piżamę, paradowała w biustonoszu i majtkach. Zapewne podświadomie chciała wykazać, jak piękną jest kobietą.
Była teraz rosłą, zgrabną dziewuchą. Jej długie ciemne włosy sięgały jej do ramion, stale je dzisiaj odgarniała. Jak zwykle bezustannie się uśmiechała. Potrafiłem wywołać z pamięci jej wizerunek z różnych, przeszłych okresów życia, od czasów, gdy miała jedynie trzy lata.
Zanim zasnąłem, do mojej sypialni przyszła żona. Chciała mi opowiedzieć, koniecznie jeszcze dzisiaj o dopiero co zakończonej rozmowie z Martyną. Poruszyło ją kilka zdań wypowiedzianych przez córkę.
– Wyobraź sobie, że ona zapytała mnie o takie niuanse psychologiczne, na które ja sama nie znam prostej odpowiedzi. Wiesz, co ona chciałaby wiedzieć? – wzdychając mówiła zawstydzona, poprawiając włosy jak zawsze, kiedy się stresuję – ona pyta mnie, czy ja lubię także kobiety, czy chciałabym się przytulać, pieścić i lizać z kobietą. Po pierwsze sama nie wiem, bo nie próbowałam. Po drugie, po co jej to wiedzieć? Wyobraź sobie, że ona oczekuje, abym przemyślała i opowiedziała jej, jak to ze mną jest.
– Chodź tu! – powiedziałem do żony.
Marta usiadła na brzegu łóżka, a po chwili położyła się koło mnie, przytulając się przymilnie.
– Powiedz więc! Chciałabyś bzykać się z kobietą. Jesteśmy już tyle lat razem i nigdy tego nie omawialiśmy.
– No właśnie. Znam jednak już odpowiedź. Otóż bardzo bym chciała i muszę to wypróbować... Nie tylko to chciałbym sprawdzić. Pragnę wrócić do naszych dawnych lat, gdy biegaliśmy nago po mieszkaniu i pieprzyliśmy się, kiedy popadnie. Brakuje tych szalonych chwil – powiedziała żona z lekkim zawstydzeniem.
Rozważania tych nowych perspektyw podnieciły mnie. Kochałem się z żoną tego wieczoru namiętnie.
Nazajutrz, z racji wolnej soboty wszyscy wstaliśmy późno i zasiedliśmy do niemalże świątecznego śniadania. Martyna odezwała się pierwsza:
– Tym razem moja wizyta w domu ma znaczenie wyjątkowe. Może się domyślacie? Odkryłam tajemnicę, jaką ukrywaliście przede mną i chcę wam powiedzieć, jakie są tego konsekwencję.
– O co ci chodzi? – zareagowałem. Na twarzy żony widoczne było zmieszanie.
– Nie mam pretensji do was, że podtrzymywaliście uporczywie, iż jestem waszą córką. To było po części podświadome i życzeniowe. Przed trzema miesiącami, gdy byłam tu ostatni raz, szperałam po waszych teczkach z papierami, bo szukałam zaświadczeń potrzebnych mi do załatwienia wyższego stypendium i znalazłam dokumenty, z których wynika, że adaptowaliście mnie wtedy, gdy miałam jedynie trzy latka. W ostatnich dniach sprawdziłam wszystko w Internecie, a nawet w urzędach. Moje odkrycie, że nie jestem waszym biologicznym potomkiem, dla kogoś innego nie byłoby takie ważne. W moim wypadku zbiegło się to z jeszcze jedną nietypową okolicznością.
– Co masz na myśli? – zapytała żona. Jej głos był okraszony paniką, jakby bała się utracić swoją malutką córeczkę.
– Wy oboje jesteście przemożnie napaleni na seks, co dostrzegałam każdego dnia mojego życia. Prowadzicie rozwiązłe życie, co nazywacie małżeństwem otwartym. To sprawiło, iż ja także zostałam wychowana w tym duchu. Ja także lubię się pieprzyć, lubię podniecenie. Co więcej, pojęłam w końcu, że moje uczucia do was to nie to, co odczuwa córka do matki i ojca. Ja traktuję cię moja przybrana mamo jako atrakcyjną kobietę i ciebie mój przybrany ojcze jako atrakcyjnego mężczyznę i chcę się z wami bzykać. Jeśli zgodzicie się na moją intymną propozycję, to wyjaśnię wam dokładniej, dlaczego tak bardzo zależy mi na tym, aby się z wami pieprzyć, zarówno z osobna, jak i razem w trójkę.
Marta zbladła. Ja także byłem w szoku. O dziwo jednak moja żona, zamiast dać sobie czas na przemyślenie i przedyskutowanie tego, co usłyszeliśmy od Martyny, z marszu sformułowała reakcję. Stwierdziła:
– Akceptuję to! Podoba mi się! – powiedziała zdecydowanie.
Cóż. Moja żona Marta jest właśnie taka. Ma podwyższone libido. Sądzę jednak, że zareagowała w ten sposób, gdyż nie chce utracić córki.
– Jestem zszokowany… zaraz, zaraz. Powiedziałaś, że kieruje tobą jakiś ukryty zamiar – dodałem ze swojej strony.
Martyna popatrzała na mnie przeciągle i w końcu stwierdziła:
– Tak powiedziałam, ale zaznaczyłam, że wyjaśnię to tylko wtedy, gdy się już zainteresujecie moją propozycją. Widzę, że mój tato, a właściwie inaczej… Adam musi to jeszcze przemyśleć. Zostawiam was. Jadę na miasto spotkać się z koleżankami – Marta! Pożyczę od ciebie twój samochód. Wrócę około piętnastej.
Milcząco sączyliśmy dalej kawę. Po kilkunastu minutach Marta stwierdziła:
– Gdy Martyna wróci, to zapewne czeka cię niespodzianka. Ona chce cię posiąść!
– Zapytam więc od razu szczerze. Co ty na to?
– Ona wszystko sobie zaplanowała. Jak widzisz, ona chce zrealizować swoje erotyczne fantazje. Jeśli tego nie zaakceptujemy, jeśli jej tego nie umożliwimy, to ją stracimy. Poza tym widzę, że ty masz na nią wielką ochotę. Pozwalam ci! Możesz wziąć ją do swojego pokoju i pieprzyć się z nią do woli.
– Będziesz się na to patrzeć? Chcesz uczestniczyć?
– Nie od razu, może później. Podejrzewam, że ona chce doświadczyć wszystkiego, ale stopniując doznania i zaliczając wszystkie atrakcje. Jak wspomniała, zaplanowała też orgię w trójkę. Myślę, że to się pomału wyjaśni.
Zapragnąłem odetchnąć od nabrzmiałych dylematów. Stwierdziłem, iż pojadę do swojego biura i także wrócę do domu pod wieczór.
Wracając do domu, podziwiałem piękny zachód słońca. Za drzewami okalającymi nasz dom widoczne były pasma podświetlanych na pomarańczowo chmur, przeplatane pasmami niebieskimi i granatowymi. Przed domem stał już, na powrót samochód Marty. Tak więc Martyna już wróciła.
W salonie nie było nikogo. Gdy wszedłem do sypialni żony, ujrzałem niezwykłą, ekscytującą scenę. Moja żona uprawiała seks ze swoją córką. No tak… Od razu poprawiłem swój tok myślowy. Nie z córką, lecz z Martyną, która jest naszą adoptowaną córką. To czyni pewną różnicę.
Marta leżała na swoim szerokim łóżku, w pozycji na wznak, patrząc w sufit. Jej rude włosy układały się na poduszce w piękny wachlarz. W świetle zachodzącego słońca, padającego przez okno, jej ciało wydało mi się jeszcze bardziej białe, blade niż zazwyczaj. Uwielbiam jej szczupłą sylwetkę, płaski brzuch i wystające kolce biodrowe. Gdy patrzę na Martę, gdy jest goła, to zazwyczaj kutas staje mi od razu.
Dzisiaj, teraz kutas wyprężyłby się natychmiast każdemu mężczyźnie, gdyby popatrzał na tę scenę. Moja żona utrzymywała szeroko rozchylone uda, a jej córka lizała jej cipkę. Włosy Martyny zakrywały część podbrzusza i uda. Ponieważ Martyna jest także szczupła, wręcz w stylu „skinny”, więc obydwie kobiety wyglądały jak gwiazdy filmów erotycznych, choćby na przykład Kenzie Reeves i Chanel Shortcake.
Marta zauważyła, iż wszedłem do pokoju, lecz ani o jotę nie zmieniła zachowania. Powiedziała do swojej córki „liż mnie dalej, to jest cudowne”. Martyna na chwilę odwróciła wzrok w moją stronę, lecz posłuchała swojej przybranej matki i kontynuowała działania, mające zapewne na celu wprawienie jej w stan oszołomienia. Żona poddawała się w pełni jej poczynaniom. Dostrzegłem, iż wywraca ku górze gałki oczu. Głośno wzdychała, wypowiadając cicho naprzemiennie polskie i angielskie słowa: dalej, nie przerywaj, Gosh, my God, fuck.
Martyna uklękła i wolniutko wsunęła Marcie palce do pochwy… najpierw jeden, potem dwa... Przyspieszała ruchy… Przemawiała do niej jednocześnie słodko.
Mówiła… „chcę, abyś to polubiła… w szczególności ze mną…chcę abyś ode mnie dowiedziała się o twoich nowych możliwościach, pragnę, abyś też mnie nauczyła wszystkiego, co umiesz… potrzebuję tego wszystkiego, gdyż chcę być szamanką”.
Odnosiłem wrażenie, że Martyna chce doprowadzić Martę do obłędu.
Dostrzegła zapewne, że jej przybranej matce brakuje elementów męskości, który — jak przypuszczała — pobudzał ją zawsze do osiągania rozkoszy. Dziewczyna potraktowała więc partnerkę — do niedawna swoją matkę — jak kochankę. Przytrzymując Martę dłonią za szyję, zaczęła ją mocno pieprzyć palcami. Po chwili wytrzasnęła skądś czarne skórzane paski, związała mamie… byłej mamie… teraz już tylko kochance ręce i przywiązała ją do ramy łoża. Patrzałem oniemiały jak Martyna, całkowicie naga, wybiega do kuchni i wraca z kostkami lodu. Wkrótce kawałki lodu krążyły po piersiach, sutkach, brzuchu Marty. Martyna była konsekwentna... włożyła jedną z kostek do cipki kochanki, drugą do odbytu... patrzała na wijące się ciało. Na tym nie koniec... sprawnie i szybko znalazła świeczkę i szepcąc coś, zapaliła ją. Na schodzone ciało zaczął powoli wypływać wosk, tak iż naga, kobieca sylwetka Marty wyginała się spazmatycznie w łuk. Słyszałem jęk rozkoszy, roznoszący się po pokoju.
To narkotyczne oddziaływanie sprawiło, chyba iż ujrzałem coś niezwykłego. Z pochwy całkowicie już oszołomionej Marty trysnęła fontanna płynu.
Martyna z uśmiechem wyszła z pokoju, zostawiając partnerkę samą i mówiąc do mnie przedziwnie:
– Oddaje żonę! – puściła mi oczko i poszła do łazienki.
Po kilkunastu minutach Martyna wróciła, akurat wtedy, gdy żona zdążyła już ochłonąć. Okazało się, że Marta w pełni panowała nad swoimi zmysłami i poczynaniami, gdyż odwołując się do wypowiedzianych przed chwilą słów stwierdziła.
– Zgoda, nauczę cię też wszystkiego, co umiem. Nauczę cię przede wszystkim stanowczości…w łóżku. Toteż teraz moja kolej. Zrobię ci to samo. Połóż się kochanie… rozchyl nogi… pokaż cipkę… dotykaj się. Chcę widzieć, jak dochodzisz.
Dziewczyna wykonywała wszystkie polecenia. W świetle zapalonej przy łóżku nocnej lampki jej ciemne włosy łonowe błyszczały… Posłanie pod jej pupą było coraz bardziej nasiąknięte płynem. W moich uszu dochodziły ciche, zmysłowe pomruki… Usiadłem na brzegu łóżka i chłonąłem łapczywie widok, który oddziaływał na mnie magicznie.
Żona powoli wodziła rękoma po jej ciele, zanurzyła usta między nogami córki, odchylając czasami głowę aby sprawdzić, czy daje jej rozkosz… powoli wyciągnęła coś z torebki. No tak… założyła klamerki na piersiach i łechtaczce Martyny i połączyła je łańcuszkiem, nadal ją liżąc. Całowała miejsca nabrzmiałe od klamerek. Wbiła potem w jej odbyt palec, po czym pieprzyła jej cipkę mocno, mówiąc czule: „dasz radę słonko”.
W końcu dziewczyna odezwała się do mnie:
– Adam podoba ci się?
– Bardzo! Nie ma się co dziwić. Marta podnieca mnie od lat, dzień w dzień. Ty natomiast robisz mi wodę z mózgu dzisiaj. Kręcisz mnie!
– Wszystko w swoim czasie, ale przyjdę do ciebie jeszcze dzisiaj, Czekaj na mnie!
Wycofałem się z sypialni żony, pozwalając owym bliskim mi kobietom nacieszyć się sobą do woli. Wziąłem prysznic, położyłem się na swoim łóżku, próbując porządkować w swoim umyśle zachodzące wydarzenia i nadawać im sens.
Dzisiejsze zajścia sprawiły, iż zaistniała we mnie przemiana. Martyna przestała być moją córką, była już dla mnie zmysłową kobietą. Jej ciało i zagrania wprawiały mnie w stan rozedrgania. Czekałem w napięciu na to, co się wydarzy.
Okazała się, że Martyna ma nerwy ze stali. Z uśmiechem na ustach weszła do mojego pokoju i powiedziała:
– Jestem szczęśliwa, że nie muszę mówić już do ciebie tato. Jesteś dla mnie starszym, ale przystojnym facetem. Dużo dla mnie robisz. Płacisz mi, abym mogła studiować. Chce ci sprawić podarek. To będzie podarek w naturze. Oddam ci się, choćby teraz… od razu.
– Przekonałaś mnie do siebie jako obcej, niezależnej kobiety. Wyzbyłem się skrupułów. Jestem już w stanie potraktować cię jak kochankę, z którą umówiłem się na schadzkę.
– OK! Możesz zrobić teraz ze mną, co chcesz. Jeśli natomiast będziesz skrępowany, to
podyktuję ci, jak masz ze mną postępować.
Mówiąc to Martyna, znalazł się już koło mnie, na moim łóżku. Podciągnęła spódnicę, rozchyliła szeroko uda i odsunęła brzeg zielonych majtek.
– Dotknij mnie – powiedziała… konsekwentnie prowokując.
Gdy rozchylając wargi jej cipki, wsunąłem palce, przekonałem się, że dziewczyna jest kompletnie mokra. Martyna podciągnęła uda i proszącym głosem wyszeptała… dalej, kontynuuj… oddychała głęboko. Jej zachowanie szybko sprawiało, że ja także wpadłem w rodzaj zmysłowego oszołomienia.
Zachowanie Martyny było dynamiczne i zaskakujące. Nagle zdecydowanymi ruchami ściągnęła z siebie bluzkę i zdjęła biustonosz. Ująłem jej pierś dłonią. Ustami wodziłem po skórze szyi, potem brzucha i podbrzusza. Gdyż zacząłem ssać wargi jej pussy, Martyna wzdychała i jęczała tak zmysłowo, iż byłem już blisko krawędzi.
– Wejdź we mnie. Chcę już mieć cię w sobie. Proszę zerżnij mnie mocno, jakbyś mnie nie szanował.
Obróciłem dziewczynę powoli na plecy i wbiłem się w jej ciało. Zaczął posuwać ją mocno, szarpiąc ją za włosy. Nie broniła się. Myślę, że odnosiła wrażenie, iż staje się szamanką, pozyskując więcej mocy po każdym pchnięciu.
W nocy z soboty na niedzielę spałem z Martą w jej sypialni. Mimo natłoku przygód z dzisiejszego dnia nie pojawił się w nas stan napięcia. Obydwoje byliśmy zrelaksowani i uradowani. Wieloletni trening, mający na celu wyzbycie się zazdrości i wyuczenie się tolerancji przynosił rezultaty. Akceptowaliśmy wszystko, co się wydarza. Marta zapytała:
– No i jak było ci z Martyną?
– Cudownie. Ma talent – odparłem.
– Pokaż mi, co z nią robiłeś!
Wchodząc w ciało żony, patrzałem w jej błyszczące oczy i słuchałem podobnych jęków, jakie miałem szczęście słuchać przed godziną.
Nie wiem, czy odtworzyłem wszystko dokładnie, lecz Marta była zadowolona. W szczególności pochwaliła mnie za właściwą kolejność podniet. Myślę jednak, iż wzbudzenie podniecenia jej mózgu i całym jej ciele było łatwe. Mieliśmy przecież głowy napakowane impresjami zebranymi osobno, ale w zakresie tego samego świata wykreowanego nam przez naszą szamankę.
Przed snem zapytałem żonę:
– Cóż Martyna ma na myśli, twierdząc, iż bzykając się z nami, nabiera jakiejś szczególnej mocy.
– Nie każdy to zrozumie. Nie każdy tego potrzebuje. Ona jest przekonana, że mając w swoim umyśle pełne, zmysłowe odwzorowania najbliższych jej, emocjonujących, kochanych i akceptujących ją osób posiądzie większą niż przeciętną zdolność do dawania i brania miłości. No nie wiem, z drugiej strony ona jest jednak dość wyrachowana i chyba jednak bezwzględna. Nie wiem, czy nie chodzi jej także o nadzwyczajne umiejętności uzależniania od siebie kobiet i mężczyzn i manipulowania nimi.
– Wynikałoby z tego, co mówisz, że Martyna szykuje się do jakiś życiowych skoków… skoków… na właśnie na co? – Bo chyba nie na bank, czy bankiera.
– Nie, ona ujmuje to precyzyjnie. Ona chce być szamanką, która będzie miała moc wtrącenia się w wydarzenia, które są ważne, a jej ambicją jest umieć zmieniać bieg ważnych wydarzeń.
– To zgadzałoby się z uznanym, przeciętnym rozumieniem słowa szamanka.
– Jej wizytę u nas … można by określić jako wizytę dziewczyny, wzorującej się na postaciach odgrywanych przez Jennifer Lawrence w filmach, które jak wiesz, mają szmirowate tytuły.
– Tak czy inaczej, ona chce uzyskać od nas jeszcze jeden podarek. Jej jest potrzebna do szczęścia jeszcze orgia w trójkę.
– Śpijmy już! –Dobranoc Marta!
– Dobranoc Adam!
Jest niedziela. Burza emocji i ekscytacji w naszym domu trwa. To już trzeci dzień pobytu Martyny u nas. Jutro wyjeżdża. Wydarzenie dwóch poprzednich dni powodują, iż mam w głowie mętlik. Pod koniec wspólnego śniadania, w trakcie którego rozmawialiśmy o literaturze i przeczytanych niedawno powieściach, Martyna postawiła jednak na swoim. Powiedziała:
– Mogłabym zaskoczyć was w sypialni i wpakować się wam do łóżka. Ja jednak chcę inaczej. Chcę, abyście świadomie zaprosili mnie do siebie i zaproponowali, abym się z wami pieprzyła na wszystkie możliwe sposoby. Tylko przemyślane zachowanie podnieca. Czekam na decyzję.
Minęła godzina od tej pamiętnej pogawędki przy kawie. W końcu moja żona stwierdziła szczerze.
– Mnie to kręci. Ja tego chcę. Zawołajmy naszą córunię, która przeistoczyła się w wampa. Chcę to wszystko przeżyć i zobaczyć.
– Ekstra, ja też tego chcę. Idę po nią.
Gdy wszedłem do pokoju przybranej, nieprawdziwej córki, zastałem ją w pozycji leżącej. Słuchała czegoś przez słuchawki podłączone do jej smartfonu.
– Martyna! Masz więc naszą świadomą decyzję. Chodź do nas… Chcemy tego, co nam zaproponowałaś.
Wydarzenia od wejścia do naszej sypialni początkowo wyznaczała nasza dyktatorka, potem wszystko toczyło się jednak na zasadzie improwizacji wszystkich obecnych. Martyna postulowała kolejne odsłony striptease’u. Sama rozebrała się natychmiast do naga. Nie ma co się dziwić… zapewne znowu chciała nas zahipnotyzować swoją urodą. Jej szczupła postać działała na nasz stan psychiczny jak piorun kulisty, który wędrował pomiędzy mną a żoną. Przyjemne zmysłowe napięcie narastało.
– Najbardziej kręci mnie, aby Adam po kolei, raz za razem wszedł w ciało mojej byłej mamy, a potem zaraz we mnie… Wyobrażałam to sobie już od dawna. Zawsze wtedy jestem od razu mokra…
[Komentarz Martyny]:
Byłam zachwycona. Udało się. Tak jak przypuszczałam, Marta ma ogromne wyczuciu owej subtelnej sztuki, jaką jest podniecenie. Gdy Adam we mnie wchodził… gdy zanurzał we mnie kutasa i robił to początkowo wolno, a potem coraz szybciej… moja przybrana mama całowała mnie w usta, wodziła językiem po skórze szyi, ssała mi piersi i pytała co chwilę, czy jest mi dobrze. Ekscytująco zachowywała się także po kilkukrotnej zmianie, wybieranej w danym momencie partnerki. Gdy Adam ujeżdżał ją, wspaniale demonstrowała podniecenie…
Mówiła: „jestem dzisiaj rozedrgana… widzę i czuję wszystko w niebieskawym świetle”. Dłonie kładła mi na piersi, przyciągała mnie ku sobie i szeptała do ucha różne zbereżeństwa.
Kilkukrotnie pytała Adama, którą z nas woli… Było to przekorne, bo wiedziała, iż Adam chce mieć obydwie kobiety… Gdy ów cudowny seans dobiegał już końca, Adam zapytał:
– Czy jesteś zabezpieczona?
– Tak! Właśnie tego chcę! Chcę mieć twoją spermę w sobie! Spuść się we mnie! – odparłam.
Budowałam w swoim umyśle takiego demona, jakiego chciałam mieć w głowie na zawsze. Ów duch składał się z zbieranych przez całe lata wspomnień o przybranej matce i przybranym ojcu, zmodyfikowanych teraz przez odczuwanie ich wewnątrz mnie. Do tego dochodziło wczorajsze doznania… zapamiętanie seksu z nimi w owych cudownych okolicznościach „sam na sam”. Wreszcie teraz kulminacja… owa dzisiejsza orgia w trójkę.
Udało się mi to, aby przeżyć własne podniecenie z obserwowaniem, doznawaniem ich podniecenia. To jest najważniejsza składowa budowanego ducha. Jestem teraz silna jak nigdy. Zdaję sobie sprawę z nabytej mocy. Wykorzystam ją.
Zgodnie z życzeniem, odwieźliśmy Martynę na lotnisko. Powiedziała nam, że chce, abyśmy widzieli razem, jak samolot, którym odlatuje, znika w przestworzach. Ku naszemu zdziwieniu nasza była córka, teraz po prostu szamanka, zawiadomiła nas, iż nie udaje się dzisiaj do Hagi, nie leci do Einthoven, lecz na lotnisko Shiphol, gdyż ma stamtąd samolot lecący do Hongkongu, z międzylądowaniem w Karaczi. Patrząc na nasze zdziwione twarze,
Martyna dodała:
– Jeszcze przed przylotem do was, załatwiłam sobie urlop dziekański, gdyż wiedziałam, że mi się uda. Teraz jestem już pewna, mogę podjąć się tego! Lecę do Hongkongu, gdyż mam tam
ważną sprawę do załatwienia.
O dziwo ani Marta, ani ja nie byliśmy specjalnie zaskoczeni. Oboje chyba uznaliśmy już za pewnik, iż Martyna wie, co robi.