Star Wars - Na ratunek mocy (II)
20 sierpnia 2017
Szacowany czas lektury: 4 min
Opowiadanie utrzymane w sadze Star Wars, po między epizodami; Powrót Jedi a Przebudzenie mocy.
Mam nadzieję że fani tego gatunku i z resztą, całej sagi nie będą na mnie wściekli.
Potraktują to z dystansem i lekką satyrą.
Nie mniej jednak, inspiracją do napisania tego opowiadania, przyczyniły się fabularne niedopowiedzenia i luki z nich wynikające.
Przykładem może być kwestia Rey i jej podobieństwo do Luke, tak często poruszana w szerokim środowisku, entuzjastów sagi.
Jakie jest jej znaczenie i skąd się wzięła?
Co ją łączy z mocą i Skywalkerami, Lukiem i Leią?
Być może moje opowiadanie jest jedną z całkiem sensownych alternatyw.
Jednak by nie ubiegać fabuły, zapraszam do czytania.
Dorota Tomaszko.
Od śmierci Dartha Vadera, minęło już dwanaście lat. Rozbite imperium straciło swoją przewagę i rozproszyło się po całym układzie.
Nowa konfederacja między galaktyczna nadrabiała straty, odbudowując szlaki handlowe i tworząc nowe unie międzyplanetarne. Wszystko to z dala od form dyktatów i hegemoni, jaką narzucało imperium.
Przez ten czas Luke Skywalker zadał sobie ogromny trud. Nie dopuszczał myśli o zatraceniu kultury i filozofii
Jedai, do której miał nieodparty sentyment i świadomość o jej wartości.
Jego cel był wspierany myślami i wspomnieniami słów samego Yody, o przywróceniu świetności, jasnej strony mocy i odbudowie zakonu Jedai. Zresztą sama księga przepowiedni o tym mówiła, więc nie sposób było zadawać sobie pytania; Czy warto?
Pozostawiając przyjaciół i ukochane ogniwo mocy, jaką była Leia, przemierzał galaktyki w poszukiwaniu i rekrutowaniu, nowych padwanów. W jego głowie nawet przez sen przenikała myśl o odbudowie zakonu i pogłębieniu mocy.
Luke siedział na skale otoczony rozszalałym oceanem i trzymając w ręku księgę, rozważał jej prorocze słowa wraz z młodymi adeptami, nowego zakonu.
— Riato enn yngo — Zacytował z wielką powagą.
— Słowa te znaczą; ,,Moc zrodzona tylko z dwojga tej samej mocy,, — Tłumaczył Luke, czekając na konkluzje uczniów.
— Jeśli będziemy razem i zjednoczeni to zawsze będziemy silni. Czy o to chodzi w tych słowach? — Zapytał siedzący naprzeciw Luka chłopiec.
— Tu nie chodzi o etos Lindus, który leży w kwestii zasad przyziemnych, ale wartość zdecydowanie mistyczną z kontekstem tego, co musi się wydarzyć. — Wyjaśniał Luke z ciepłym uśmiechem.
Nagle Luke usłyszał w swojej głowie donośny głos, jak ktoś, kto woła w tunelu. Jego twarz pobladła i zapadł w dziwny trans.
— Luke Riato enn yngo! — Po chwili doświadczył wizji, w której zobaczył Leę, idącą w jego kierunku z ułamanym, świecącym łukiem.
— Mistrzu, co się stało!? — Luk otworzył oczy i spostrzegł, że leży twarzą na ziemi a uczniowie zaniepokojeni starają się go ocucić.
— To nic, to nic, zasłabłem — Podniósł, się zapewniając, uczniów że jest z nim dobrze.
Nazajutrz, rankiem Luke obudzili młodzi padawani.
— Mistrzu, mistrzu, ktoś ląduje na wyspie! — Szarpany nerwowo za ramię wstał dość energicznie i wybiegł z swej kamiennej groty.
Statek powoli się zniżał, wysuwając swoje płozy a jego kolorowe sygnalizatory błyskały niczym iskierki w ogniu.
Luke dziwił się, kim jest przybysz, bo przecież jego wyspa stanowiła tajemnicę nawet przed najbliższymi.
Podszedł nieco bliżej, czekając aż powoli uchylający się właz, objawi przybysza.
— Maz Kanata!— Powiedział głośno z wyrazem, jak gdyby miała go odwiedzić teściowa.
To ona była jedyną osobą, która wiedziała o lokalizacji Luke, bo to ona znalazła i zaproponowała mu to odludne miejsce.
Gdy właz całkowicie opadł, w świetle przymglonego wnętrza statku, zobaczył sylwetki jeszcze, troje innych osób.
Maz Kanata wyszła pierwsza i serdecznie uśmiechając się, wyciągnęła swą dłoń do Luke.
— Witaj — Uścisnęła jego dłoń i szybkim ruchem wdrapała się na jego ramię niczym małpka.
— Obi Wan? Yoda? ... Lea? — Zdziwił się, gdy z wnętrza statku wyszła reszta pasażerów.
Dwa przezroczyste duchy a między nimi dość smutna siostra Luke.
— Wypełniają się słowa przepowiedni— Oznajmił Obi Wan swoim głosem dźwięcznym jak echo.
— Co masz na myśli? — zapytał z niepokojem Luke.
— Niebawem odrodzi się ciemna strona i będzie silniejsza, jak nigdy dotąd... — Wyjaśniał z powagą Obi Wan, gdy wtrącił słowa Yoda — Jasna strona jest wciąż słaba, jest jak wielka studnia, w której mało wody jest — Luke starał się zrozumieć Yodę i jego przekaz, ale błądził w domysłach.
— Staram się przywrócić moc, mam nowych padawanów, których moc wspiera i których szukałem latami...
— Źródłem mocy nie są oni, lecz z niej czerpią — odparł Yoda
— Dajmy temu spokój i zróbmy, co trzeba! — Zdenerwowana Leia wtrąciła swoje zdanie.
— Co ty wiesz, czego nie wiem ja? — Rozdarty domysłami Luke zapytał ją, ocierając czoło, swą mechaniczną dłonią.
— Tylko ty i ja, możemy dać mocy więcej siły i sprawić by trwała ciałem, jak i tym, czym jest poza nim — Starała się wyjaśnić nieco klarowniej. Obi Wan położył dłoń na ramieniu Luke i wzdychając, objawił wprost, w czym rzecz.
— Widzisz Luke, ty masz moc i twoja siostra ją ma... To dwie połowy czegoś, co w całości stanowi pełną wartość a której nic nie przełamie, gdy się połączy w jedno.
— Moc zrodzona tylko z dwojga tej samej mocy... — Wtrącił się Yoda słowami proroctwa.
Po długich rozmowach, przeplatanych dywagacją, małych padawanów, ognisko się wypalało.
Wszyscy siedzieli w kole i rozważali o tym, co ma nastąpić i o tym, co ma zwiększyć siłę mocy.
Rozszyfrowane słowa przepowiedni zaczęły się realizować a przekonany Luke, był już zdecydowany.
Leia Leżała na kamiennym obelisku, całą swą dojrzałą nagością. Po prawej, jak i po jej lewej stronie, stały objawione, przezroczyste duchy. Młodzi padawani zasiedli na stopniach wykutych w skale.
Luke przepasany jedynie w biodrze szarym materiałem, unosił się w medytacji.