Ilustracja: Victor Furtuna

Seks, fajki i kasety wideo

5 marca 2023

Szacowany czas lektury: 39 min

Opowiadanie zatytułowane „Antypody” dało wgląd w świat Adama, choć pokazało tylko skromny wycinek owego uniwersum. Bohater został przyłapany w momencie, gdy wykaraskał się z małżeńskich tarapatów i ładuje akumulatory w nieco tajemniczym „uzdrowisku”. Wszystko jest tam w zasadzie normalne, choć duch miejsca pozwala na odbieranie rozmaitych bodźców ze zwielokrotnioną siłą. Było słodko, trochę bajkowo, a jak się domyślacie, jest to tylko jedna strona medalu. Na końcu opowiadania pojawiła się tajemnicza kobieta, która ujawniła dwubiegunową naturę pałacu, składając Adamowi propozycję wizyty w podziemnych jego piętrach. Jeśli macie ochotę na nieco ostrzejszą jazdę w towarzystwie doktor Ewy – zapraszam do środka.

Wstępna lektura „Antypodów” nie jest konieczna, choć gorąco ją polecam. Pierwszy tekst można potraktować jako wycieraczkę, pozwalającą usunąć kurz z butów, przed wejściem w niniejszą historię.

Noc była krótka i jasna. Wenera z Kupidynem sprawili, że czas biegł jak szalony. Choć bóstwa te, jak wiadomo, patronują miłości wolnej i grzesznej, to brak zaciemnienia mógłby sugerować coś zgoła innego. Czyż obecność członków rodziny, kłębiących się wokół tonącego w blasku świec łoża, nie przypomina zwyczaju pradawnego? Rytuału potwierdzającego wzorową wstrzemięźliwość poślubionej kobiety? Według mojej rachuby, siedmiu krasnali regularnie nachodziło sypialnię Adama i Śnieżki. Pod pretekstem zaopatrzenia kochanków w krzepiące posiłki oraz napitek, odwiedzali ją raz po raz, kierując wzrok na skotłowaną pościel. Soki miłosne plamiły ją pospołu ze specjałami lokalnej kuchni. Pozycję szczególną menu stanowił krem z grzybów, których jad dostarczał sił na kolejne igraszki. Ja też skosztowałem przecieru, co dało mi napęd i fantazję, by zabawić Was opisaną tu historią.

Zapewne domyślacie się prawdziwej przyczyny ruchliwości sympatycznych malców. Królewna cnoty czystości szacunkiem nie darzyła, krasnale wiedziały o tym doskonale. Faktycznym powodem ich wizyt w alkowie była chęć wyręczenia Adama. Zapewne nie raz dane im było zaznać szczęścia ze Śnieżką, szczególnie zimą, gdy ich domek pozostawał odcięty od świata. Adam ani myślał dzielić z kimkolwiek dostęp do świątyni rozkoszy.

 

Leżał za plecami Królewny, chłonąc zapach jej skóry i włosów. Do wschodu słońca została ledwie godzina. Liczył na jeszcze jedno uniesienie, nim nastąpi rozłąka na długie dni. Głaskał kark kochanki, od czasu do czasu składając na nim czuły pocałunek. Czyjaś ręka pozostawiła tu świadectwo dobrego smaku i znajomości rzemiosła. Podobny wzór u kobiet spotkasz często, jednak to konkretne przedstawienie odznaczało się wyjątkową urodą. Co do alegorii – dla starożytnych był to symbol przemiany duszy, dla współczesnych raczej upamiętnienie trudnych chwil, zmieniających zasadniczo bieg życia.

Przylgnął mocno do ciała Śnieżki. Grzybowa toksyna wypełniła cały krwiobieg, usuwając resztki zmęczenia. Powróciła ostrość widzenia i słyszenia, którą tak cenił, odkąd przekroczył próg pałacu. I właśnie w tamtej chwili bystre oko Adama zauważyło coś intrygującego. Pośród istot licznie odwiedzających okolice świecy, zjawił się motyl. Owad do złudzenia przypominał osobnika, który gościł na plecach Śnieżki, i o którego walorach estetycznych wspomniałem. W takiej chwili łatwo ulec pokusie, by perspektywę patrzenia zmienić i fenomen poddać weryfikacji. Czy wy również unikacie tak bezbarwnych gestów?

Przywarł jeszcze mocniej do Królewny, ciesząc się jak dziecko ze wszystkich niezwykłości, które dane było mu doświadczyć w trakcie fantastycznych wakacji, spędzonych w pałacu.

– Śnieżko moja droga, wyjaśnij mi, czemu niektóre z krasnali mówią po niemiecku?

– Wszak są to niemieckie krasnale, Adamie.

Położył dłonie na pośladkach dziewczyny. Zaznał nagłego przypływu energii. Żadna to niespodzianka – przymioty umysłu kochanki oraz poczucie humoru pobudzały go w równym stopniu, co apetyczne krągłości i znajomość sztuki miłosnej.

– A czy ty rozumiesz ich mowę?

– Skoro znasz moje pochodzenie, nie powinno zdziwić cię, że odpowiem twierdząco. Poza tym Siostra Wilka jest dyplomowaną germanistką i udziela mi od czasu do czasu korepetycji.

Sięgnął pamięcią do czasów szkolnych. Już wtedy odkrył prawidłowość, związaną z nauką języków obcych. Spostrzeżenie odnosiło się zarówno do dydaktyków, jak i do szczególnie pilnych studentów. Otóż osoby te, już to przez słabość do takich czy innych błyskotek, już to przez upodobanie do określonej fryzury lub stroju, zdawały się zapisywać do nacji, władającej danym językiem.

 

Zaskrzypiały zawiasy. Z otchłani korytarza wkroczyła do wnętrza sypialni postać odziana w czerń. Podkute buty stukały miarowo, a magiczna symbolika kłuła w oczy nachalnie – przepiękny mundur, zaprojektowany przez najlepszego z najlepszych krawca, przyozdabiały insygnia runiczne. Spod czapki, której szczególnego poloru przydawała trupia główka, wypływał potok kasztanowych włosów, sięgający aż do pasa. Siostra Wilka podeszła do łoża. Pogładziła delikatnie twarz Królewny. Domyślał się, jak mogły wyglądać lekcje z udziałem owej pary.

Wilczyca uderzyła szpicrutą w blat stolika, wprasowując motyla w jego powierzchnię.

– Der Schmetterling!

Odkąd pamiętał, perwersyjność tego języka przyprawiała go o słodkie dreszcze.

Kopnęła w miseczkę z resztką kremu. Już w następnej sekundzie u jej stóp klęczała dwójka pucybutów, starannie polerujących wilcze oficerki. Adam, zajęty tą przyziemną czynnością, a jednocześnie uwiedziony aurą roztaczaną przez Siostrę Wilka, stracił czujność. Zerknął na plecy Królewny. W miejscu, które zajmował dotąd motyl, widniał wizerunek wadery, uzupełniony napisami w trudnym do rozpoznania dialekcie.

– A więc to tak! – krzyknęła Wilczyca, unosząc palcatem twarz Adama. – Złamałeś zasady!

– Nie wiem, o czym mowa, liebes Fräulein! Czy zapomniałem o jakimś regulaminie?

– Dobrze wiesz, o jakie prawidła chodzi. Zwątpiłeś w moc bajek. A sam mieniłeś się admiratorem ich czaru. Nie pozwolę, byś mógł nadal korzystać z tego dobrodziejstwa, Adam.

Z głębi sypialni dobiegały odgłosy, przywodzące na myśl pracę archaicznego ustroju, napędzanego elektrycznością.

– Iwona, truchleję ze strachu! – Wyszeptał, patrząc głęboko w oczy Wilczycy.

Wymierzyła mu policzek. Rozmasowując twarz, zerknął w kierunku, z którego dochodziły szmery. W spowitej ciemnością części pokoju pulsował zegar. Ciąg zielonych cyfr oznajmiał godzinę 00:00. Przez głowę Adama przemykał strumień obrazów. Wśród wspominanych osób mignął dziadek, który wprawdzie był inżynierem, jednak nie zdołał zgłębić tajników nastawiania zegara w magnetowidzie.

– Taśma mojego życia biegnie jak szalona. Czy ja odchodzę?

– Tak.

Dygotał. Próbował wymyślić jakiś fortel, by ratować skórę, ale w głowie miał jedynie szum kręcących się rolek wideomagnetofonu.

– Nie jesteś pierwszy. Ewa też została wygnana do podziemi pałacu, za czym stała jej wrodzona ciekawość.

– Ewa?

– Może warto, byś ją odwiedził. Ona lubi kalać dłonie paskudną materią. Potrafi też zaserwować starannie odmierzoną dawkę iluzji czy innych znieczulaczy, ale z tym, co oferuje świat bajek, jej metoda nie licuje.

– To znaczy, że jeszcze nie umieram?

Taśma kończyła bieg. Usłyszał odgłos tłukącego się szkła i miażdżonych blach.

Wilczyca wygięła szpicrutę w pałąk. Obok siedziała kobieta o zniszczonej twarzy i siwych włosach. Ciało miała przyozdobione wulgarnymi tatuażami. Niewysoki, zgarbiony mężczyzna podszedł do staruszki i otworzył zębami butelkę. Wylewał piwo na jej biust, zlizując płyn lubieżnie. Babinka mówiła coś do Adama, ale ten przebywał już w świecie ciszy.

 


 

Ze snu wyrwał go odgłos wypluwanej kasety z logo „Walt Disney Home Video”. Czuł zarówno strach, jak i podniecenie. Co do ostatniego, skłonny był załatwić sprawę ekspresowo, jednak stanął mu przed oczami tekst z książeczki przeznaczonej dla dorastających chłopców: „można zjeść śniadanie przy pięknie przystrojonym stoliku, można zjeść na gazecie”.

Podszedł do regału z VHS–ami. Wzwód był dotkliwy jak po przedawkowaniu legendarnej muszki. Brakowało tu kobiecej ręki. Przeciągnął palcem po powierzchni półki. Kurz zbierał się latami. Kilka tysięcy tytułów – nigdy nie zdołał ich policzyć, nie mówiąc o skatalogowaniu. Istna kopia zapasowa jego umysłu. Filmy ustawione były według pewnych reguł, jasnych tylko dla niego. Poczesne miejsce na najwyższych półkach znalazły produkcje ze skrajnie prymitywnego nurtu exploitation. Obrazy osadzano w takich czy innych realiach historycznych, a wszystko tylko po to, by przemycić na ekran wyuzdane sceny seksu i przemocy.

– Tu jesteś podła suko. Pozdrowienia dla twojej potępionej duszy! – wykrzyknął Adam, sięgając po kasetę w wypłowiałej, zmacanej okładce z wybitym czarną czcionką tytułem: „Elza, wilczyca z SS”.

Dyane Thorne w czasie kręcenia cyklu „Ilsa” wyglądała jak milion dolarów. Była śmiertelnie podniecająca w mundurze SS czy ruskim wdzianku z czerwoną gwiazdą na czapie. Siostra Wilka też wyglądała niczego sobie w czarnym uniformie, ale nie ma co się oszukiwać, królowa jest jedna. Zapakował Śnieżkę i siedmiu krasnoludków do pudełka. Mając na uwadze ostrzeżenia Iwony, przed odstawieniem kasety na regał sprawdził, czy wyłamany jest języczek zezwalający na nagrywanie. Zdarzyło się bowiem, że pewien złośliwy aniołek skasował kilka filmów z kolekcji. Wprawdzie teraz mieszka sam, ale licho nie śpi.

 Magnetowid połknął Ilzę ochoczo, aż zazgrzytało coś w jego trzewiach.

– Nie na gazecie, chłopaczyno! – skarcił się Adam i wyciągnął rękę po telefon.

– Sprzedam swoją cnotę na sianie, mój zbawco.

– Że co? Chyba pomylił pan numery – odpowiedział głos w słuchawce.

– Ależ nic podobnego. Justyna – tak na imię ma panienka z burzą blond włosów na głowie.

Dostawca bełkotał w sobie tylko zrozumiałym języku, ale zamówienie zostało przyjęte.

 

Wskoczył pod prysznic i puścił mocny strumień wody. Szorował skórę gąbką, jednak dopiero pumeks wydał mu się właściwym narzędziem higieny. Nie przepadał za nadmiarem naturalnych aromatów w miłości. Wymagał czystości od dziewczyn, w zamian sam ją oferując. Pomyślał o tekście, który ostatnio przeczytał pokątnie. Zadziwiające, jak meandruje ludzka seksualność. Facet, zrządzeniem losu, ląduje z obcą kobietą w przedziale sypialnym pociągu. Odsunięta na bok przez męża, pod prawie każdym względem zaniedbana, mimo drażniącej woni potu i innych wydzielin, budzi w nim pożądanie. A może właśnie za sprawą tej aury, mężczyzna dość szybko przekracza próg, zza którego nie ma już powrotu i zdradza żonę z kimś, na kogo w mniej klaustrofobicznej sytuacji nie zwróciłby uwagi. Or-ga-no-lep-ty-ka. Bawiło go to słowo, a jednocześnie zachwycało swoją adekwatnością. Zadygotał. Dzięki wynalazkowi taśmy wizyjnej jego kontakty z kobietami miały coraz częściej charakter absolutnie sterylny.

Zmniejszył nieco siłę strumienia. Stał z zamkniętymi oczami i otwartymi porami, znajdując ukojenie w delikatnym masażu wodnym. Jak wielkie pokłady błota mógłby wzruszyć, przedłużając tę praktykę? I dokąd to wszystko spływa?

 

Włączył radio.

„Witamy w deszczową środę. Ostatni dzień maja zapowiada się zimno i pochmurno. Na przeważającym obszarze kraju będzie padało. Jedynie w dzielnicach zachodnich możliwe chwilowe przejaśnienia. A teraz posłuchajmy piosenki Rogera Whittakera, zatytułowanej »Nasty Spider«”.

Świat tonął w strugach wody. Miał wrażenie, że słyszy odgłos kropel, bębniących o dach Cytryny. Zapomniał odprowadzić poczciwinę do garażu. Wahał się, czy nie zejść do niej, ale ostatecznie uznał, że jeśli nawet antyczne systemy nawigacyjne auta zamokną, obydwoje zyskają na tym. W końcu jego metoda polegała na gubieniu tropu. Ileż to mrocznych i fascynujących zaułków odwiedzili, stosując ową loteryjność. Starczy wspomnieć jesienny pobyt na Helu, który zaowocował kilkoma ciekawymi pomysłami literackimi. Niestety, nie obyło się bez kosztów – na jakiś czas stracił słuch, a samochód musiał przejść kapitalny remont.

Psuły mu humor słowa Siostry Wilka. Czy jednorazowy akt, którego dopuścił się w jej obecności, może mieć aż tak doniosłe konsekwencje? Nie jest to aby zapowiedź kryzysu twórczego? Przerzucał strony notesu. Mógł wyrwać kilka ostatnich i uciąć temat, szybko jednak stanął do pionu. Nie należy wszystkiego brać serio, a przede wszystkim trzeba przywrócić granicę między snem, fikcją i rzeczywistością. Tylko czy nie przypominałoby to stosowania map Google podczas prowadzenia Cytryny? Wilczyca wspomniała coś o Ewie. Jaki miałby być cel jego wizyty u tajemniczej kobiety, którą przegnano z raju za nadmiar ciekawości?

 

Z zamyślenia wyrwał go hałas dochodzący z przedpokoju. Mężczyzna w skórzanej kurtce ze ściągaczem wpadł efektownie do mieszkania. Biegał między pokojami, zostawiając wilgotne ślady butów.

– Pan powie, czego szuka, może pomogę – powiedział Adam, nie kryjąc rozbawienia.

– Sprawdzam, czy w mieszkaniu jest ktoś jeszcze.

– Wiodę samotniczy żywot w tej platońskiej jaskini – powiedział Adam, wskazując na regał z kasetami.

– Jaskini? – zapytał dostawca, sięgając po pierwszy z brzegu tytuł. – Co to za pudełeczka?

– W środku każdego z nich jest taśma, uważasz pan, starczająca na dwie, trzy, a nawet cztery godziny materiału wideo. W trybie longplay masz pan dwa razy dłuższy czas rozrywki. A mieści się tego tak dużo dzięki heliakalnemu systemowi zapisu sygnału. Magia.

– Heli… co?

– Zapis skośny – głowica wiruje pod kątem.

– Kurwa, panie, co wy wszyscy z tymi wirami, jak pragnę matkę przytulać.

– Kiedyś wyjaśnię panu, teraz mi śpieszno do tego coś przytargał ze sobą, tragarzu puchu.

– Co?

– Dupa gdzie?

W tej samej chwili stanęła w drzwiach półnaga blondynka.

– Gadacie tak długo, że zdążyłam się przygotować – rzekła, rzucając okiem po salonie. – W pytę masz winyli, nie mówiąc o VHS–ach. Nie myślałeś zgrać tego wszystkiego na dysk twardy?

– Co za mądrala! A wiesz, cyfra mi nie leży. Taki niebinarny typ jestem.

 – To może zerżniesz Rysia?

Adam chwycił dziewczynę za twarz, przekrzywiając jej głowę.

– Za chwilę inaczej będziesz ćwierkać, moja panno.

– Postaraj się, lubię brutali.

– Panie Ryszardzie, pan pomoże zapiąć skrzydła dziewczynie.

Nie miał ochoty na wielkie ceregiele. Szybki seks „na leniucha” – to wszystko, czego oczekiwał. Do podwieszonych pod sufitem kamer włożone były kasety z taśmą, starczającą na ledwie godzinną rejestrację. Uruchamiał kolejne cuda techniki, nie ruszając tyłka z kanapy. Piloty na podczerwień – co za wygoda! Na końcu włączył telewizor i nacisnął PLAY.

Klęczała przed nim we wdzianku zrobionym ze skórzanych pasków, połączonych metalowymi kółkami i łańcuszkami. Nad wszystkim górowały ogromne, białe skrzydła anielskie. Adam trzymał dziewczynę na krótkiej smyczy, stanowiącej jeszcze jeden element kontroli nad tym, co działo się w jego otoczeniu. Otworzył słoik z masłem orzechowym.

– Staraj się, dziewczynko!

Justyna zlizywała ciemną maź z palców Adama, mrucząc głośno.

– Bo ci uwierzę, gówniaro, że tak cię to podnieca.

– Ależ tak, mój panie!

– Co cię tak jara?

– Pan mnie podnieca.

– Nie gadaj, trociny sypią mi się z tyłka.

– Jesteś… Jest pan bardzo męski. Wiek też mi pasuje. Często fantazjuję o starszych.

– No to rób mi dobrze. Ssij, aniele pieprzony, uzupełnij płyny pod kopułą. Wiem, że tylko sieczkę tam masz.

– A ty masz gówno pod czaszką.

– Gdybyś wiedziała, co kiedyś zrobiłem z takim skrzydlatym ścierwem – powiedział, policzkując dziewczynę.

– Rozmowy z katem – odpowiedziała, ocierając z twarzy syntetyczne łzy.

Złapał ją za włosy i szarpnął mocno. Ponownie uderzył w policzek.

– Prawo i pięść – no dawaj, mój mistrzu.

Nakręcał się coraz bardziej. Splunął, ale chybił.

– Amator.

– Czekaj no, dziwko, pokażę ci, jak traktuję takie szmaty.

– Barwy ochronne – rzekł anioł, kierując prawicę ku kroczu Adamowemu i żelaznym uściskiem impet do gry wprowadzając.

Złapał flow. Oddychał głęboko i pojękiwał.

– Będzie dobrze! Będzie dobrze! O tak, tak, tak! Jeszcze chwila i będzie dobrze!

– Dreszcze – wycedziła, masując członka szybkimi ruchami dłoni.

– Ale gdzie je… gdzie je… – pojękiwał, zerkając w stronę kamery wiszącej w rogu pokoju. – Tylko gdzie je-ba-na prze-mia-na…

– Piona w hetmana.

Tarzała się po podłodze, nie bacząc na to, że łamie skrzydła. Wstał i dokończył w sposób, którego tak bardzo chciał uniknąć. Tym razem trafił. Solidna dawka spermy spływała po biuście anioła.

– Bohatera, moja panno!

Dziewczyna zmrużyła oczy. Zanurzyła palce w Adamowej spuściźnie i rozsmarowała ją po piersiach. Posmakowała. Siadła na nogach swojego oprawcy i wsunęła język w jego usta. Nie przepadał za takimi akcentami, ale najwyraźniej owocowa dieta zrobiła swoje, więc przełknął to jakoś. Głaskała głowę mężczyzny, ciągnąc delikatnie za włosy. Aromat nieznanych perfum mieszał się z zapachem tytoniu i masą innych składników nęcącego melanżu. Dotarło do niego, jak wiele stracił, unikając pocałunków w kontaktach z kobietami.

– Dopłacam coś za to?

– Od debiutantów nic nie biorę. I w ogóle to zamknij twarz. Było już tak miło – powiedziała, poklepując Adama rytmicznie po głowie.

Podszedł do aparatury stereo. Na talerzu gramofonu wylądowała płyta grupy „Cigarettes After Sex”. Od razu przeskoczył do kompozycji „Nothing’s Gonna Hurt You Baby”. Zwykle serwował ją dziewczynom w „przytulaśnej” fazie spotkania.

– Często puszczasz to swoim laleczkom?

Adam prawie udławił się dymem.

– Nigdy, moja droga. To specjalnie dla ciebie – odpowiedział, kaszląc złowrogo.

– Chciałabym w to uwierzyć. Ten song jest jak ciepły koc na moją wyczerpaną duszę – powiedziała, kończąc kręcić papierosa.

Pstryknął zapałką i podał ogień dziewczynie. Po chwili aromat wiśni zdominował inne zapachy. On też od czasu do czasu fajczył shag, ale preferował go w formie czystego tytoniu, pozbawionego owocowego wsadu. Zerknęła na okładkę „Ilzy”.

– Czy wiesz, że pierwsze badania nad szkodliwością palenia prowadzono w III Rzeszy?

 – Interesujące. No dobra, nie zagaduj. Powiesz mi, co tak cię gniecie? – zapytał, oplatając ręką tułów dziewczyny.

– To zamknięty rozdział. A w ogóle myślę, że nie chcesz tego słuchać.

Adam pocałował twarz anioła. Poczuł słony smak.

– O faceta chodzi, nie mylę się?

– Tak, Adam. O faceta. To był jego ulubiony utwór.

– I co dalej? Niech zgadnę – wrócił do żony i dzieci?

– Nie. Odszedł. Od wszystkich. Na zawsze.

Wypuścił z ust serię kółek. Zawisły w powietrzu nieruchomo – atmosfera była gęsta, że nożem kroić.

Chwyciła Adama za dłoń. Bawiła się jego palcami.

– Cipa jesteś, nie master. Rozgryzłam cię w pięć sekund.

– Wyjątkowo bystry z ciebie anioł.

– Sieczka pod kopułą, co?

– Nie myślę tak o tobie. To tylko…

– Srutututu, majtki z drutu. Tymczasem spójrz na siebie – ty jesteś pojebany!

– Ale że co?

– Że Wilczyca i anioł na raz. Jakieś rozdwojenie jaźni, hę?

Chwycił mocno dziewczynę i zaczął łaskotać. Ugryzła go w rękę, a gdy odzyskała wolność, podbiegła do gramofonu. Przestawiła igłę na początek „Nothing’s Gonna Hurt You Baby”. Stała przy regale, tyłem do Adama. Podszedł i objął ją mocno. Wytarł łzy z jej twarzy i sprawdził, czy są słone.

– On ciągle żyje. Jest z żoną. Tyle że po wypadku zamienił się w warzywo. Pieprzony ogórek.

Zanurzył nos we włosach dziewczyny.

– Wiśnia.

– Czy musisz udawać twardziela, pojebie?

– Ale…

– Zamknij się!

Chwyciła go za szyję, tak że z trudem mógł złapać oddech.

– Miał kurewsko seksowny umysł. Mogłam gadać z nim bez końca. Był inteligentny, mądry i do tego wrażliwy. I zostało gówno. Kupa gówna. Rozumiesz, głąbie?

– Rozumiem.

– I jak patrzę w twoje oczy albo kiedy szoruję cyckami podłogę i zerkam na filmy, które trzymasz na samym dole regału, to myślę, palancie, że powinnam zwijać skrzydła i wiać od ciebie w tej sekundzie. Wiesz, co mam na myśli?

– Właściwie to miłe, co mówisz.

– Więc nie pierdol i nie zgrywaj się na kogoś, kim nie jesteś.

Wrócili na łóżko, by kontynuować tytoniową ucztę. Adam wypuszczał dymne kółka, a dziewczyna cierpliwie łowiła je i nakładała na wskazujący palec.

– Co z tymi kasetami, Adam? Nie szkoda ci miejsca?

– Mniejsza o miejsce. Chodzi o zaczepienie formatu w rzeczywistości.

– Kontynuuj kitusiu-bajdusiu, zamieniam się w słuch.

– O analogowość tu idzie. Przejedź gwoździem po płycie CD i włóż ją do odtwarzacza – nie usłyszysz różnicy – podstępne algorytmy sprawiają, że taki kompakt to martwy odcisk rzeczywistości. Tak samo rzecz się ma z plikami multimedialnymi.

Podciągnęła mu marlborasa z miękkiej paczki. Wyglądała na zainteresowaną rozmową.

– No dalej, dalej.

– Przystaw magnes do taśmy z analogowym zapisem, a zobaczysz różnicę od razu. To jest taki sam zapis, jak ten, który robię w notesie, bazgrząc w nim długopisem. I z tego samego świata, kapujesz? Nie dość, że wszystko w kosmosie jest płynne, to jeszcze pozostaje we wzajemnych zależnościach. Po takiej krótkiej ingerencji magnesem może okazać się, że na ekranie zobaczę coś zupełnie innego, niż przy poprzedniej projekcji.

– Z grubsza rozumiem, ale w zmianę treści filmów za pomocą magnesu jakoś nie mogę uwierzyć – powiedziała, sięgając po zapalniczkę przyozdobioną wizerunkiem motyla.

Adam wyjął gadżet z dłoni Justyny. Obrazek, mimo skali, zachował kunsztowne detale. Nie było siły, która skłoniłaby go do spojrzenia na rewers przedmiotu.

Coś zgrzytnęło pod sufitem. Zmiął pustą paczkę po papierosach. Trafił w środek kosza.

– Justyna, nie chcesz, to nie odpowiadaj, ale…

– Czemu się kurwię?

– To jakaś terapia? Czyściec może?

– Lubię, kiedy pytanie zawiera odpowiedź.

Dziewczyna leżała wtulona w Adama. Ocierała stopą o jego nogę. Czas biegł w rytmie wybijanym przez stukot kropel, skaczących po parapecie.

– Kulawy ze mnie master?

– Uhm!

– Wyobrażasz sobie zamianę ról? Potrafiłabyś poznęcać się nade mną?

– Być może. Powiedz, co konkretnie lubisz. Jeśli tylko o łomot chodzi, to byłoby to trywialne zadanie. Czuję, że stać mnie na więcej. Cierpiałbyś okrutnie.

– Co masz na myśli?

– Potrafiłabym rozkochać cię w sobie w krótszym czasie, niż to nasze bzykanko. A potem rzuciłabym. Finito.

– To interesujące. Spróbuj!

– Masz pewność?

– Rozkochaj mnie w sobie – powiedział, wstając z łóżka.

– Chcesz?

Sporych rozmiarów popielnica była pełna, a powietrze siwe od dymu. Otworzył okno. Lało jak z cebra.

– Justyna, czy można ukraść deszcz?

– Hydrozagadka.

Zabrzęczał dzwonek u drzwi.

– Czy to aby nie Ryszard?

– Nie, na pewno nie.

– Zerknij na płyty i wybierz coś. Ja sprawdzę, kto u wrót kołacze.

Na progu stanął pan Włodek, gospodarz domu.

– Powódź u Kłębuckiej, wściekła się baba. Pan jej nie zalewa?

– Kłębuckiej zalewać nie mam zamiaru.

– Panie Adamie, pan skoczy do kibelka i sprawdzi, może uszczelka panu nie trzyma – odpowiedział gospodarz, z trudem powstrzymując śmiech.

– Może pan wejść ze mną. Nic się nie ulewa. Poza tym to nie to skrzydło, więc o co Kłębuckiej chodzi?

– A no właśnie, panie Adasiu. W tych budynkach to nigdy nie wiadomo, którędy woda pójdzie. Tajne przeloty, korytarze. U pana posucha, a kobita tonie. No nic, miłego dnia życzę. Zapomniałbym – tu jest książka, którą mi pan ostatnio pożyczył. Do widzenia!

Wrócił na palcach do pokoju, jakby chciał przyłapać dziewczynę na czymś niegodziwym.

– A ten Rysiek, to gdzie on teraz bawi?

– Pewnie siedzi u mamy. Tęsknisz za nim?

– Nie przeszkodzi nam?

– Bądź spokojny, panuję nad czasem.

– W takim razie jestem zdecydowany przyjąć zakład.

Przygasły światła.

 – Jeszcze masz chwilę, by zrezygnować.

– Nie zrezygnuję.

Bawiła się jego dłonią, ocierała nią policzek.

– A ty jakie miałaś stosunki z ojcem?

– Elektronowe, głupolu. Nie skrob więcej, po przerwę zabawę.

 

Całował jej oczy, usta, włosy. Wyszeptała mu prosto do ucha strofę wiersza. Nie potrafił zidentyfikować autora.

– To moje, Adam. Teraz twoja kolej. Ale coś od siebie, tak na gorąco, dobrze?

Sądził, że nie ma talentu do podobnych zabaw i czuł lekkie skrępowanie. Spróbował. Posklejanie słów w większą całość przyszło mu z zadziwiającą łatwością. Dziewczyna nagrodziła ten popis delikatną pieszczotą uszu. Najpierw użyła do tego palców, a zaraz potem kolejnej strofy skleconego na poczekaniu wiersza. Przeciągali tę zabawę długo, nie zważając na panów Rysiów, Włodków, Kłębucką i pękające wały przeciwpowodziowe.

 

Siadła na nim, oplatając nogami w pasie. Całowali się i głaskali wzajemnie, patrząc głęboko w oczy. Wsunął dłoń we włosy kochanki – nabrał garść powietrza. Spod warstewki tytoniowego aromatu przebijały historie mniej i bardziej odległe, przesycone wonią obcych mężczyzn, alkoholu i nakrochmalonej pościeli z pokoi na godziny. A za tym wszystkim schował się wiatr – ten sam, który wysmagał go ostatniej jesieni.

Poruszała się powoli, ocierając łechtaczką o członka. Gdy stwardniał, wprowadziła go do środka i stymulowała pracą mięśni. Zegar nadający rytm tej grze posiadał ludzki pierwiastek, więc żadna sekunda nie równała się sekundom ją poprzedzającym. Bose stopy grzęzły w skrzypiącym piachu, a oddech był miarowy. Bryła pałacu malała, choć zmierzał w jej kierunku. Duch miejsca był taki jak go zapamiętał – brakowało jedynie silnego wiatru, który przesuwałby sterty liści i wzbijał tumany kurzu, przesłaniającego ostre słońce. Panowała absolutna cisza. Słyszał jedynie chrzęst jałowej gleby pod nogami. Nie widział morza, a przecież w miejscu, w którym stał pałac, półwysep był naprawdę wąski. Budynek wciąż malał, ale o tym, że jest już blisko, świadczyły porozrzucane po plaży elementy jego umeblowania. W piasku tkwiły niezliczone szuflady – małe, średnie i całkiem duże, zwykle najeżone gwoździami i kawałkami pordzewiałego drutu. Musiał uważać, by nie nastąpić na coś ostrego. Pomyślał, że zabrakło w tym bałaganie kawałków szkła. W pewnym momencie zauważył mężczyznę odpoczywającego na ławce. U jego stóp siedział pies, bokser, wpatrujący się w oczy faceta i słuchający go uważnie. Od czasu do czasu czworonóg wygłaszał swoje kwestie, jednak wspomniana flauta powodowała, że Adam nie był w stanie usłyszeć choćby jednego słowa. Kompan psa wyciągnął rękę w kierunku nieba i wskazał na ołowianą chmurę, zwiastującą ulewę.

Biegł, co sił w nogach, nie bacząc na coraz liczniejsze rany na stopach. Dotarł do celu w ostatniej chwili. Pierwsze krople deszczu spadły, gdy stał u drzwi pałacu. Wszystko, co pozostało z budynku, to przeszklona budka. Wezwał windę.

Przyciski służące do wyboru pięter oznaczone były: „0” oraz „E”. Na blaszce pod sufitem kabiny widniał zatarty napis: „Made in Austria”. Gdy zdecydował, że zjedzie na niższy poziom, ekran wyświetlił tekst: „Wprowadź kod PIN”.

Próbował wszelkich znanych mu kombinacji cyfr, a gdy ich lista się wyczerpała, postanowił podejść do tematu bardziej kreatywnie. Niestety, całą gimnastykę numerologiczną, uwzględniającą datę urodzenia, kod do domofonu i hasło zabezpieczające chmurę z ostatnio pisanymi tekstami, kwitował komunikat: „Nieprawidłowy kod PIN. Spróbuj jeszcze raz”. Spojrzał na świat, który pozostał za szklanymi drzwiami windy. Z nieba leciały potoki wody, zaś półwysep był bardzo wąski. Na jego szerokości mieściły się ledwie cztery legowiska, a mimo że ustawiono je ciasno, to korzystając z dwu skrajnych, należało uważać, by nie spaść do morza. Plażę zapełniały po linię horyzontu puste łóżka. Na jednym z nich, tuż obok pałacu, siedział mężczyzna z patykiem w dłoni. Mówił coś do psa, a ten odpowiadał, kręcąc od czasu do czasu głową. Dziwna para za nic miała ulewę – najwyraźniej nić porozumienia, którą nawiązali, była dla nich na tyle cenna, że nie mieli zamiaru chronić się w podziemiach budynku. Przypomniał sobie ostatnie ujęcia z filmu o Królewnie Śnieżce i siedmiu krasnoludkach. Wystukał ciąg zer. Winda ruszyła.

Podróż na dolne piętro zajęła mu dłuższy czas. W jej trakcie zapanowała na chwilę całkowita ciemność. Gdy był już na poziomie „E”, odzyskał słuch, a blade światło wpadające z korytarza pozwoliło mu spojrzeć na własne odbicie w lustrze. Miał wygląd nastolatka. Drzwi zazgrzytały, a do środka wtargnął szum wody. Na progu kabiny stała dama o krótko obciętych, pomarańczowych włosach i niebieskich oczach, ubrana w ciemnoszary garnitur.

 

Kobieta ścisnęła przyrodzenie Adama przez spodnie piżamy.

– Jaki mamy dzisiaj dzień? – zapytała.

– Czternasty października.

– Czyli?

– Dzień nauczyciela.

– Doniosła data w twoim życiu, przyznasz Adasiu.

Odziana w skórzaną rękawiczkę dłoń wykonywała intensywne ruchy, zmieniając raz po raz siłę ucisku. Chłopak pojękiwał cienkim głosem, a w pewnym momencie opadł na dno kabiny.

– Co cię sprowadza do mnie, Adamie?

Oddychał szybko i głęboko, na odpowiedź trzeba było chwilę poczekać. Pogłaskała go po bujnej czuprynie.

– Zakochałem się!

Doktor Ewa spoglądała na niego z góry, klepiąc dłoń laseczką.

– Tak. A co mój zimny, analityczny umysł może w tej materii zdziałać? Czy aby dobry adres wybrałeś, paniczu?

– Mój też był zimny. I wystarczyła chwila, by klimat się ocieplił, a w moim ogrodzie kwiat południa zagościł. I to bez jednego strzału! Amor wszedł mi do łóżka, teraz łamię pióro w imieniu podmiotu lirycznego.

– No słyszę właśnie – gadasz waść jak potłuczony. Masz tu szklankę wody mineralnej na otrzeźwienie. Bez gazu, mój klimatologu domorosły!

– Tą interpretacją poniżasz mnie pani do samego parteru.

– Lubisz!

– Właściwie… tak.

– W końcu, czyje pióro połamałeś? Swoją drogą, od angelologii miałeś specjalistkę podręczną. Tę, którą z nurtem Wisły raczyłeś spławić, dobrze pamiętam?

– Przeżyła. Rozwiedliśmy się.

Ewa czochrała włosy Adama laseczką.

– Odtajałeś nieco?

– Mam sztywne nogi. To był mój pierwszy orgazm.

– Skoro tak dobrze pamiętasz datę, duża to musiała być rzecz dla ciebie.

– Podręczna śmiała się, że sprawa rozdmuchana – niby sprężyna dziejów, a w istocie zaledwie skurcz paru mięśni.

– Wszak na angelologii głupot nauczają, mój pupilu. Zapewnię ci ekstazę, koncentrując się tylko na sutkach. Albo licząc szeptem po turecku, doprowadzę do orgazmu głowy. Słusznie postąpiłeś, wrzucając ją w nurt rzeki.

– Miód lejesz na me serce, lady.

– Może lepiej: moje serce. Unikaj tej, pokracznej w swojej archaiczności, formy.

Szli wąskim korytarzem, nie rzucając cieni, a to za sprawą równomiernie podświetlonych ścian i sufitu. Dotarli do gabinetu oznaczonego wizytówką „Recepcja”. Ewa uchyliła drzwi. Oczom Adama ukazała się kobieta, ubrana w granatowy żakiet, ciemną spódnicę i czarne szpilki. Siedziała rozparta na fotelu, a przed nią klęczało dwu nagich mężczyzn. Jeden z nich robił minetę, drugi zajęty był własnymi genitaliami. Ewa szepnęła coś do recepcjonistki i przymknęła drzwi.

W tunelu zamajaczył ubrany na czarno mężczyzna z białą muszką, co to muszką nie była. Zapukała laseczką w ścianę. Z drzwi znajdujących się naprzeciw recepcji wybiegł ogromny, włochaty pająk. Mógł mieć około metra wysokości.

– Porzućcie wszelką nadzieję! – wykrzyknął facet, machając prawicą. Widok stawonoga musiał zrobić na nim wrażenie. Z niemałym trudem, związanym z panującą tam ciasnotą, ominął Adama, po czym pobiegł co tchu, rozpryskując strumienie wody płynącej po dnie korytarza. Stworzenie zatrzymało się tuż obok nich.

– Pogłaszcz. Dziewczyna jest bardzo przyjemna w dotyku.

– Czuję wstręt do pająków, nie musnę jej nawet.

– Zrobisz to raz, a już nigdy nie będziesz miał problemu z fobią.

– Ja w innej sprawie, pani Ewo.

Ponownie uderzyła w ścianę laseczką. Pajęczyca posłusznie odeszła do swojej komnaty.

– Adamie, co złego w tym, żeś zakochany?

– Mokro tu.

– Zważ na lokalizację pałacu, a także na intensywność opadów. Nie ma jednak powodu do zmartwień – podłogi są lekko pochylone. Woda spływa do szczelnego szamba.

– Widziałem, że w recepcji ściany podświetlono, podobnie jak w korytarzu. Czy taka jasność panuje w całym podziemiu?

– Owszem. Naszym zadaniem jest wyciągnąć najgłębiej skrywane tajemnice na światło dzienne. À propos, zadałam ci pytanie.

– Pani Ewo, poszedłem z dziewczyną o zakład, że jestem odporny na jej czar. Otóż nie jestem. Widzę też, że przy okazji tej niebezpiecznej zabawy, ona oberwała rykoszetem. Obydwoje wyjdziemy z niej pokaleczeni. Znam siebie za dobrze, by zachować spokój.

– Rzucę okiem na twoją historię, rzecz się wyświetli.

Zabuczał głośniczek. Otworzyła drzwi i puściła Adama przodem.

– Przyjdę tu po ciebie później, teraz musisz wziąć udział w ankiecie i krótkim badaniu.

– Tu nie ma nikogo! – zauważył Adam.

– A ja to co? – zapytała recepcjonistka, zakładając rękawiczkę. Robiła to w sposób godny arystokratycznej damy.

– Ale nie ma tych dwu pasywnych jegomości. Rozpłynęli się? – zapytał, próbując zaimponować znajomością terminologii z zakresu propedeutyki wiedzy o seksie.

– Czy jest wśród nas dół – sprawdzimy to lada moment. Wyskakuj z ciuchów.

Stał nagi przed piękną arystokratką. Był dumny ze swojego młodego, znakomicie wyrzeźbionego ciała, a także z tego, co miał między nogami. Dłoń kobiety wędrowała po plecach chłopaka, docierając w końcu do pośladków. Kilka klapsów i uszczypnięć służyć miało sprawdzeniu ich jędrności. Był zachwycony. Przypuszczał, że robi piorunujące wrażenie na dojrzałej kobiecie. On – doskonale naoliwiona maszyna do uprawiania seksu. Dłoń kontynuowała podróż. Zabawiła niedługi czas na udzie, by za chwilę znaleźć się w okolicy krocza. Pomasowała delikatnie jądra.

– Hę?

– Nie jestem pewny daty, ale to chyba był maj. Komisja wojskowa.

– Onanizujesz się?

– Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem u spowiedzi. Proszę o nadanie mi pokuty, madame.

– Dzisiejszą spowiedź zapamiętasz dobrze, kochasiu. Pokutę też.

Usłyszał serię lateksowych mlaśnięć, a po chwili poczuł chłód lubrykanta. Anus Adama w okamgnieniu się rozluźnił. Arystokratyczny palec szybko odnalazł prostatę. Już pierwsze naciśnięcie magicznego punktu zadziałało rewelacyjnie – nastąpiła potężna erekcja, a niewiele później przyszedł orgazm. Poczuł okropny wstyd.

– Komisja wojskowa? – zapytała arystokratka.

– Tak, to był maj.

– Wpadałam wtedy na bajaderki na Saską Kępę, aż mi w tyłek poszło. Kontynuuj młody człowieku.

– Czułem się bardzo skrępowany.

– Wiesz, że zażartowałam sobie? Nie było takiego incydentu podczas komisji. Zanadto ufasz wspomnieniom.

– Ależ właśnie tak to wyglądało.

– Uwierz mi, potrafimy powtykać ludziom to i owo do głów. Umiejętność ta bywa przydatna w rozwiązywaniu problemów, z którymi do nas przychodzą.

– Przyznam się, że teraz też odczuwam wstyd.

– Niepotrzebnie. Polecam ci podobne praktyki. O orgazmach wielokrotnych słyszałeś?

Arystokratka siadła za stołem. Wyjęła z segregatora plik kartek i zaczęła skrobać ołówkiem, szepcząc coś pod nosem. Adam czuł mrowienie na czubku głowy. Nie dawała mu spokoju jedna myśl: skąd znał arystokratkę?

– Ależ tak, wiem! Widziałem panią na filmach wydanych przez Other World Kingdom!

– Całkiem możliwe. Wstyd, gdy pomyśleć, jak dawno to było.

– Mam serię kaset VHS, wydanych na samym początku istnienia monarchii.

– Zagrałam w kilku produkcjach, choć pojechałam do OWK głównie po to, by podszkolić się w czeskim. Poza tym miałam słabość do królowej Patrycji I.

– Opowiadałem znajomym, że jest taka monarchia w Europie, ale mało kto mi wierzył. A ja jeździłem do Holandii zbierać róże, by odłożyć pieniądze na tygodniowy pobyt w raju.

– Przez ciernie do gwiazd.

– Te filmy ukształtowały mnie.

Przez ćwierć wieku arystokratka zmieniła się trochę, choć po prawdzie to wyglądała jeszcze lepiej niż we wspomnianych obrazach. Blond włosy, nieduże, za to wściekle czerwone usta, oraz oszczędny makijaż oczu – to było coś, za co Adam dałby się wrzucić do sieczkarni.

– Czy istnieje szansa, by w pani obecności zostać męską szmatą? Takim zerem, jakim byli aktorzy grający w pani filmach?

– Cóż, łamałam sobie właśnie głowę nad tym punktem ankiety, ale chyba zafunduję ci mały sprawdzian. Tylko czy nie potraktujesz takiej zabawy jako zdrady? Pamiętasz jeszcze, po co przyszedłeś do nas?

Adam poczuł się jak dzieciak, przyłapany w sraczyku na paleniu szlugów.

Arystokratka uchyliła drzwi szafy z akcesoriami do chłosty.

– Jeden warunek postawię. To będzie profesjonalna taśma. Ja też chcę coś z tego mieć.

– A co to znaczy?

– Bez słowa bezpieczeństwa. Hm?

Przełknął ślinę.

– No kotku, raz się żyje!

W ustach kobiety tkwił papieros. Słabo widziała bez okularów albo dym gryzł ją w oczy, bo mrużyła je w trakcie nakręcania stopera.

– Tak, jestem zdecydowany.

– Jeśli śledzisz tematyczne zbiory filmów w sieci, to zapewne znasz moją asystentkę.

– Oglądam tylko kasety…

Język ugrzązł mu w szczęce na widok osoby, która właśnie wkroczyła do gabinetu. Blondynka z długimi, rozwianymi włosami ubrana była w śnieżnobiały kitel, spod którego wyzierał czarny gorset ze skóry. Ten sam kolor miały buty z cholewami, sięgającymi nad kolano i rękawiczki bez palców. Paznokcie oraz usta tej dojrzałej damy kusiły czerwienią. Grozę potęgował jej wzrost – była o głowę wyższa od Adama, a kolejnych dziesięciu centymetrów dodawały obcasy. Bez słowa przywitania podeszła do szafy, z której wyciągnęła długi bicz.

Kulił się, zasłaniając genitalia.

– Nie, nie tak, mój drogi. Stań tam, pod ścianą. Zostaniesz unieruchomiony. Nie mamy już tyle siły, by biegać za tobą po korytarzach – zadysponowała arystokratka.

Posłusznie stanął na wyznaczonym miejscu. Kobieta w kitlu złapała go za twarz.

– Brzydzę się zdradą – powiedziała niskim głosem, patrząc na niego z góry.

W następnej chwili do ust chłopaka trafiła starannie odmierzona doza śliny owej krzewicielki wierności. Spoliczkowała go parę razy i splunęła w oczy. Arystokratka w tym czasie zajęta była zakuwaniem nóg badanego w kajdany. Asystentka nałożyła na głowę Adama kaptur z suwakiem. Uzupełnieniem kusej garderoby miał być skórzany ochraniacz na genitalia. Zapowiadała się ostra zabawa.

Kilka pierwszych uderzeń wyszło od arystokratki. Mniej więcej do siódmego smagnięcia Adam zachowywał się godnie, choć siła doznań rosła w postępie geometrycznym. Przy jedenastym czy dwunastym pojękiwał już głośno i mocował z łańcuchami, za pomocą których rozpięto go między sufitem a podłogą.

– Czyżbyś miał łaskotki, kochasiu? Wierzgasz niemożebnie!

– Nie madame, to nie łaskotki.

Arystokratka uderzyła zdecydowanie mocniej. Zaciskał zęby i drżał, a ból narastał przez kolejne sekundy, jakby podsycało go jakieś sprzężenie zwrotne. W pewnej chwili nie wytrzymał i zawył.

– Zapomniałeś podziękować, psie!

– Dziękuję, madame!

– No. To teraz uruchomię stoper i zaczniemy bawić się na serio.

Asystentka podeszła do nieszczęśnika i przystawiła bicz do jego szyi. Powoli przesuwała go wzdłuż kręgosłupa. Wędrówka zimnego węża po plecach i pośladkach wzbudziła w chłopaku potężny strach. Miał przeczucie, że kobieta jest znacznie silniejsza od arystokratki i bardziej okrutna. Usłyszał stukot obcasów, z czego wniósł, że zajęła pozycję wyjściową do katowskiej praktyki. Powietrze przeciął świst bata. Gdy jego końcówka przekroczyła prędkość dźwięku, zabrzmiał efektowny trzask. Choć na razie była to tylko demonstracja, mężczyzna ciągnął z całych sił łańcuchy i oddychał bardzo szybko. Dantejskie sceny, na które czekał krążący po korytarzu facet w czerni, zaczęły się w następnej chwili. Potężne razy, spadające na plecy Adama, zdawały się rozszarpywać jego ciało na kawałki. Krzyczał wniebogłosy, a myśl o ucieczce przed bólem wypełniała jego umysł szczelnie. Z pewnością nie był to moment, w którym miałby siłę dyskutować o kanonach BDSM czy idei słowa bezpieczeństwa. Słabł i tracił kontakt z rzeczywistością.

Asystentka chwyciła wiadro z wodą i jednym chluśnięciem przywróciła Adamowi świadomość.

– Czas minął. To, co dostałeś od nas, to prezent, który miał zaspokoić twoją ciekawość i twoje popędy – powiedziała arystokratka, sięgając do kosza wypełnionego bambusowymi witkami. – Teraz odetchnij chwilę, zanim posłuchasz mojej propozycji.

Gdy zaczął jako tako kontaktować, zauważył Ewę, stojącą w kącie recepcji. Spostrzegł też czyjeś ciekawskie oko, zaglądające do gabinetu przez szparę pozostawioną w drzwiach.

– Poszalejesz za młodu, wyszumisz, później będzie ci łatwiej, Adasiu – rzekła pani doktor.

Asystentka położyła dłoń na twarzy arystokratki i wsunęła język w jej usta. Pieściły się przez dłuższą chwilę, by następnie przejść do czynności związanych z zaspokojeniem głodu nikotynowego.

– Ufasz mi? Nie unikam błędów i omyłek, przyznać muszę, ale jedynie naukowe podejście daje dobre rezultaty – dorzuciła Ewa, obracając twarz chłopaka końcówką laseczki.

Zauważył, że po nodze arystokratki wspina się facet w czerni, łapczywie całując udo.

Asystentka potraktowała usta Adama jak popielniczkę. Strzepnęła końcówkę papierosa, pociągnęła jeszcze jednego bucha, a następnie zgasiła peta na sutku ofiary. Krzyknął odruchowo, zanim zdążył poczuć ogień na skórze. Chwilę później melodia tańczących łańcuchów oznajmiła walkę z bólem wijącym się po ciele chłopaka.

– Ten brak słowa bezpieczeństwa to mój pomysł – powiedziała Ewa.

Podeszła do faceta w czerni i uderzyła go w głowę metalowym zakończeniem laski. Mężczyzna wybiegł z gabinetu. Asystentka nie wyglądała na zbyt zadowoloną z takiego obrotu spraw, ale nie chcąc podpaść szefowej, powróciła do pracy.

– Słodki nasz chłopcze, to co odebrałeś dotąd, miało sprawić ci przyjemność. Jak rozumiem, przyszedłeś do nas w celach korekcyjno-terapeutycznych. Śpieszę zatem ogłosić drugą fazę naszej sesji, którą bez ogródek nazwę torturami. Spójrz na tę oto witkę. Rzecz niepozorna, dalece mniej efektowna niż bykowiec, ale zadaje iście szatański ból – powiedziała arystokratka, wręczając narzędzie asystentce. – Czy zatem wyrażasz zgodę i chęć uczestniczenia w tej procedurze?

– Zrób to, Adamie! Pomyśl o Justynie – powiedziała Ewa z lekko ironicznym uśmiechem na ustach.

– Dziękuję madame, jestem zdecydowany! – rzekł chłopak po chwili zastanowienia.

Wobec powyższego kobiety przystąpiły do garbowania skóry nieszczęśnika. Jego krzyk niósł się po korytarzach podziemi, budząc trwogę wśród wszelkich istot tam przebywających. Kitel asystentki pokryły czerwone plamy.

 

Ewa prowadziła Adama przez plątaninę korytarzy. Szedł zgarbiony, brodząc po kostki w wodzie. Strumień zabierał ze sobą krople krwi, nieustannie spływające z udręczonego ciała. Tortury wyczerpały go niemal zupełnie. Jakby tego było mało, brzuch mężczyzny zaokrąglił się, a dłonie nie były już tak smukłe.

– Popatrz na to.

Zerknął przez lipko. Dostrzegł nagą kobietę, wstydliwie zasłaniającą piersi i krocze. Mężczyzna próbował wsadzić palce w jej usta, ale dziewczyna odwracała twarz z obrzydzeniem. Spoliczkował ją.

– To początek naszej znajomości. Była zahamowana. Nie miałem cierpliwości.

Ewa pogłaskała Adama po lekko siwiejącej głowie. Spojrzał raz jeszcze w otwór w drzwiach. Na środku pomieszczenia stała wanna. Kobieta z białymi skrzydłami próbowała złapać powietrze. Mężczyzna wciskał jej głowę pod wodę.

– Nie miałem cierpliwości, Ewo. Umysł miała wypełniony stekiem bzdur.

Adam zapłakał, a stojący w ich pobliżu mężczyzna w czarnym stroju, zakrył dłonią twarz.

– Poszedł mi stąd, bo poszczuję pająkiem!

– Co to za jeden? Łazi za nami, odkąd tu jestem.

– Coach cholerny. Węszy, podgląda, a potem spuszcza parę w stacji pomp.

Przeszli kilkadziesiąt metrów. Ewa podtrzymywała Adama, który coraz bardziej chwiał się na nogach. Stanęli przy kolejnych drzwiach z wizjerem. Zajrzał do środka. Kobieta biła mężczyznę różą po twarzy. Facet chwycił ją za szyję i próbował wlać trunek do jej gardła.

– To była całkiem fajna dziewczyna. Ale chciała jedynie po dnie szorować, a to mi nie wystarczało.

– Nie mogłeś znaleźć dominy, więc postanowiłeś przekabacić kogokolwiek, kto choćby chwilę koło nahajki poleżał?

– Co zrobić, niewiast takich jak ta wasza recepcjonistka ze świecą szukać.

– Chodźmy dalej.

Następna stacja i następny otwór w drzwiach. Dwie kobiety walczą ze sobą, ciągnąc za włosy i policzkując.

– Pierwsza dobrze gotowała, druga była oczytana. Nocowałem u nich na zmianę.

Podpierał się na ramieniu Ewy. Tracił resztki sił.

– Ewa, ja upadam! – powiedział, a z kieszeni jego koszuli wysunął się jakiś przedmiot, tonąc w brudnej wodzie.

– Jeśli nawet upadniesz, to wstaniesz, obiecuję ci to! – powiedziała Ewa, sięgając po długopis błyszczący pod strugą.

Gdy spojrzał w kolejny wizjer, przeszył go dreszcz.

– Ja go prawie zabiłem.

– Na jezdni była plama oleju. Przypadek.

– To będzie ciągnęło się za mną do końca życia.

– Zrób tak, by wynikło z tej historii coś pozytywnego, Adam.

Skręcili w boczny korytarz.

– Ewa, nie widzę końca.

– A ja widzę! Jesteś już o krok – powiedziała, wsuwając długopis w kieszeń koszuli Adama.

Stanęli przy bardzo masywnych, stalowych wrotach. Napisy na nich widniejące informowały, że zostały wykonane ponad sto lat temu przez pewną firmę z Wiednia. Do otwierania owych drzwi służyło ogromne koło. Nad włazem świeciła się czerwona lampa z napisem „TRWA BADANIE”.

– Czy wejdziemy do środka? – zapytał.

– Jestem przekonana, że nie ma takiej konieczności. Zresztą pomieszczenie jest teraz zajęte. Za śluzą panuje ogromne ciśnienie.

– Tajemniczo to wszystko brzmi.

– Komora ma bezpośrednie połączenie z szambem. Nie wyjaśnię ci wszystkich szczegółów, tym bardziej, że czuję na plecach wzrok faceta w czerni.

– Interesujące. Wpuścisz mnie tam na chwilę?

– Bez potrzeby nie ma co babrać się w tym bagienku. Można coś przy okazji popsuć. Tymczasem jesteś dość standardowym przypadkiem i nie widzę konieczności wchodzenia aż tak głęboko w twoją głowę. A to, co mogliśmy skorygować zwykłą rozmową i odrobiną kar cielesnych, powinno wystarczyć, mój Adasiu drogi. Jeśli idzie o Justynę, nie gaś uczucia. O ile podejdziesz do niej umiejętnie, zdołacie razem osiągnąć wiele. Takie jest moje zdanie, chociaż od strzał Amora nie jestem specjalistką, o czym już raz wspomniałam.

– Znasz Justynę?

– Owszem. Wiem o niej całkiem sporo, chętnie zwierzała mi się ze swoich tajemnic.

Zaczął nerwowo macać po kieszeniach.

– Fajeczek szukasz? Swoją drogą, niezła z niej manipulatorka.

– Badania nad szkodliwością palenia?

– O tym mówię.

– No, owszem. Pomogła mi w ten sposób przydusić nieco gniew nawróconych czytelników.

– Nie poczęstuję cię. Obiecaj, że rzucisz papierosy, chłoptasiu – powiedziała pani doktor, masując laseczką srebrzystą czuprynę Adama.

– Widzisz dobry koniec tej historii, Ewo?

– Tak. Ty też powinieneś już go widzieć.

Sięgnęła do torby i wyjęła z niej kasetę wideo. Wręczyła ją Adamowi.

– Czy to znowu jakaś bajka?

– Nie, kolego. Obydwoje stąpamy teraz po twardym, choć jeszcze trochę wilgotnym gruncie.

Zewsząd dobiegał szum wody i odgłosy kapiących kropel. Panowała atmosfera jak w staroświeckim klozecie. Spojrzał w twarz Ewy. Po raz pierwszy zobaczył na niej uśmiech, za którym nie była ukryta ironia. Miał ogromną ochotę pocałować swoją przewodniczkę. I był przekonany, że ona też tego chce.

– Potrafisz się powstrzymać, prawda? – zapytała.

– Potrafię, ale na jak długo wystarczy mi tej wytrzymałości?

– Upadniesz, z pewnością. I to nie raz. A wtedy obejrzyj ten pamiątkowy film. A może po prostu przypomnij sobie, jak walczyłeś o nią w czeluściach tego lochu.

– I to wszystko?

– To bardzo dużo, Adam. Trzymam za was kciuki.

Chwyciła go pod ramię. Ruszyli w głąb korytarza. Na jego końcu błyskały kolorowe światła. Gdy dotarli do drzwi, okazało się, że są wyposażone w okrągłe okno.

– Wygląda na to, że dziewczyna jest w całkiem dobrej formie, zerknij tylko.

Podszedł do szyby i oparł o nią czoło. Justyna stała na parkiecie. Miała na sobie jedynie żółte gumowce, a w ręku parasol, w tym samym kolorze, co obuwie. Podrygiwała w rytm starego hitu, patrząc nieobecnym wzrokiem. Był to zapewne efekt uboczny rozmowy, którą odbyła w komorze ciśnień. Muzyczna dekompresja musiała dawać szybkie efekty, bo dziewczę poruszało się coraz żywiej, robiąc fikuśne wygibasy i obroty. W świetle stroboskopu jej kształtne piersi i pośladki prezentowały się zachwycająco.

Ewa uchyliła drzwi.

                Słońce to my, ciemne chmury to my
                Nagłe sztormy, ranne mgły
                Czasem mżawka, czasem grad
                Zamknij drzwi, światło zgaś
                W środku słońce chce spać

 

Objął czule Justynę, ściskając kasetę z zapisem historii, która ani trochę nie była bajką. Zapomniał o bólu i zmęczeniu. Pulsowali w rytm piosenki. Utworek miał zaledwie trzy i pół minuty, ale zdołali ten czas rozciągnąć do godziny, albo i dwu. Gdy nadszedł tak długo odkładany orgazm, dał się odczuć nie tylko w dolnych partiach brzucha i pleców, ale w całym ciele.

 

Deszcz ustał, słychać było tylko pojedyncze uderzenia kropel o parapet. Głaskał włosy dziewczyny, ale nie miał odwagi spojrzeć w jej oczy. Zadźwięczał dzwonek telefonu.

– To Rysiek. Muszę zmykać.

Ubrała się pośpiesznie. Zebrała połamane skrzydła i rzuciła je w kąt.

– I co teraz? – zapytał cicho.

Podeszła do niego i pocałowała w czoło.

– Nie dzwoń więcej do Rysia, okej?

Wybiegła z mieszkania, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.

Pozostał w łóżku, widząc wszystkie nitki łączące węzłowe punkty tej historii. Miał wrażenie, że najmniejszy ruch mógłby teraz spowodować zamieszanie o nieobliczalnych skutkach. Pomyślał o włochatym pająku, przyczajonym w sieci. Tracił rozeznanie, kto za co w tym uniwersum odpowiada i kto jest kim. Pewne jest, że pająk swoją rolę już odegrał, tworząc zaczyn pułapki, zwany mostem. Czy konstrukcja przetrwałaby po usunięciu z niej tej jednej nici? Gdyby przywołać raz jeszcze jesienny wiatr, mógłby ponieść ją na bezpieczny dystans. Bo czyż nie jest ta opowieść dostatecznie mroczna, mimo żółtego parasola i żółtych kaloszy?

Z bezruchu wyzwoliło Adama piekielne pragnienie. Podszedł do blatu kuchennego. Napełnił szklankę wodą, zabrał z szafki paczkę papierosów. Szukając zapalniczki, sięgnął po przedmiot o mylącym kształcie. Otworzył pudełeczko. W środku znalazł kępkę jasnych włosów oraz kartę wizytową. I chociaż na jej froncie widniał wizerunek motyla, ani chwili nie wahał się, by sprawdzić, co umieszczono na odwrocie.

 


 

Ostatni rozdział opowieści zostanie ogłoszony jazgotem budzika. Ktoś napisał o tym dźwięku mniej więcej tak: „przeklęte wibracje dopadają mnie każdego ranka nieuchronnie jak łowcy zbiegłych z plantacji niewolników”. Po trosze i on był takim uciekinierem, z ochotą kryjącym się w sen czy w fikcję literacką. Ale bywają przecież dni, w których odgłos budzika jest miły dla ucha, a umysł wsparty filiżanką dobrej kawy, z przyjemnością chłonie wszystko, co niesie rzeczywistość.

 

Włączył radio.

„Witamy w słoneczną sobotę. Pierwszy dzień lipca zapowiada się ciepło. W całym kraju nie spadnie ani jedna kropla deszczu. Rozległy wyż obejmuje swoim zasięgiem Europę Środkową i Wschodnią. A teraz posłuchajmy przeboju Anny Jurksztowicz – »Stan pogody«”.

 

Weszli schodami na ostatnie piętro. Adam poszedł przodem. Zapukał do drzwi gospodarza domu.

– Panie Włodku, niech mnie pan wypuści na dach. Niczego nie zepsuję.

– Oj, panie Adasiu drogi, mamy jeszcze gwarancję na poszycie. Zresztą Krysia zgubiła klucz.

– Siądę koło włazu, obiecuję nie chodzić nigdzie dalej – powiedział Adam, wkładając banknot w dłoń gospodarza.

Mężczyzna zniknął na chwilę w swoim mieszkaniu, a gdy wrócił, zorientował się, że Adam jest z dziewczyną.

– A nie, takie rzeczy to ja, panie Adasiu kochany, popieram z całego serca. Tu jest kluczyk, a tu pańskie pieniądze.

– Ależ niech się pan nie krępuje!

– Nie ma mowy, panie Adasiu.

– No to pożyczę panu coś do poczytania. Kryminał. Powinien się panu spodobać.

– Dobra nasza. A teraz już lećcie w górę. Sio!

 

Adam puszczał kółka z dymu, a Justyna próbowała je łapać.

 – Z czego się śmiejesz?

– Ta chmura za twoimi plecami. Wyglądała przez chwilę tak, jakbyś miał skrzydła.

Pocałowała go w policzek.

– Z rogami bardziej ci do twarzy – powiedziała, głaszcząc Adama po głowie.

Wyjął smartfon z kieszeni bluzy. Świeży nabytek, miał go raptem tydzień.

– Zerknij, jakie cudo. Pamięci starczy na wszystkie płyty i sporą część filmów z mojej kolekcji. Kiedy naciśniesz na tę ikonę, wyświetlą się wszystkie utwory w kolejności alfabetycznej. O, a kiedy naciśniesz tu, utwory zostaną posortowane według wykonawców i albumów. Magia.

– No, teraz to mi zaimponowałeś. I to jest dopiero przemiana bohatera!

Adam wsunął w ucho Justyny jedną słuchawkę, drugą pozostawił w swoim.

„Nothing’s Gonna Hurt You Baby”.

– Ale się zrobiło romantycznie – powiedziała, ściskając jego dłoń.

– Aż zemdliło mnie – dorzucił Adam, uśmiechając się.

 – A co zrobimy z tą kasetą? – zapytała Justyna, wyjmując pudełko zza pazuchy.

– Możesz wywinąć taśmę i puścić ją na wietrze. Ładnie teraz zawiewa.

– Ale badziewny pomysł, Adam. To takie oklepane!

Sięgnął po kasetę i cisnął ją z całej siły.

– Niech sobie oglądają. I niech gadają, że oklepane.

 

PO OBEJRZENIU FILMU PRZEWIŃ TAŚMĘ DO POCZĄTKU. DZIĘKUJEMY!

 

W opowiadaniu zacytowano fragment tekstu piosenki „Stan pogody”. Autor: Jacek Cygan. Kompozytor: Krzesimir Dębski. Wykonanie oryginalne: Anna Jurksztowicz.

 

 

 

 

Ten tekst odnotował 13,312 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 5.56/10 (12 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (89)

+6
-6
Drogi Czarny Citroen.
Przeczytałam Twoje opowiadanie. Musisz nad nim jeszcze sporo popracować. Nie zaznaczałam wszystkich miejsc, które zawierają błędy i/lub niezręczności, ale popatrz na poniższe przykłady i jeśli chcesz, popracuj nad całością.

„Noc była krótka i jasna. Wenera i Kupidyn sprawili, że czas biegł jak szalony. I o ile bóstwa te, jak wiadomo, patronują miłości wolnej i grzesznej, to brak zaciemnienia sugerować mógłby coś zgoła innego.”
Skoro brak zaciemnienia sugeruje coś zgoła innego, to wnika z tego, że Wenera i Kupidyn patronowali w tej konkretnej sytuacji miłości zniewolonej i niegrzesznej. Czy przynajmniej sam wiesz, co chciałeś w ten sposób wyrazić?

„Owad do złudzenia przypominał osobnika, który gościł na plecach Śnieżki, i o którego walorach estetycznych wspomniałem. W takiej chwili łatwo ulec pokusie, by perspektywę patrzenia zmienić i fenomen poddać weryfikacji. Czy wy również unikacie tak bezbarwnych gestów?”
Użycie sformułowania „bezbarwnych gestów” miało chyba w zamyśle autora nadać temu zdaniu poetyckiego zabarwienia. Chyba jednak nie wyszło. Poezja jest bardzo pojemna, ale łączenie gestów z brakiem barwy brzmi bardzo sztucznie.

„Sięgnął pamięcią do czasów szkolnych. Już wtedy odkrył prawidłowość, związaną z nauką języków obcych. Spostrzeżenie odnosiło się zarówno do dydaktyków, jak i do szczególnie pilnych studentów. Otóż osoby te, już to przez słabość do takich czy innych błyskotek, już to przez upodobanie do określonej fryzury lub stroju, zdawały się zapisywać do nacji, władającej danym językiem.”
Trudno „zapisać się” do nacji. Do niej po prostu przynależy się z tytułu urodzenia.

„Wskoczył pod prysznic i przekręcił kurki do oporu.”
Cóż, niezależnie od tego jaka to była bateria, to zdanie pozbawione jest sensu. Jeśli była to bateria termostatyczna, to przekręcenie kurków „do oporu” spowodowało, że na Adama lała się maksymalna ilość wody, z maksymalną temperaturą. Raczej więc się poparzył. Jeśli bateria była zwykła, to skutkiem przekręcenia kurków „do oporu” był najprawdopodobniej również strumień zbyt gorącej wody.

„Otworzył radio.”
Z tego zdania wynika, że Adam uruchomił własną stację radiową. Trochę mi to nie pasuje do sytuacji, jaką opisujesz. Zapewne chodziło Tobie o włączenie radia.

W skali szkolnej (1-6) oceniam Twoją pracę na dostateczny (3). W skali Pokątnych będzie to 5. Zostawię to 5 na zachętę, bo bardzo kusi mnie by obniżyć ocenę za bezbarwność w opisywaniu scen erotycznych. W tych scenach brakuje życia, brakuje napięcia, emocji. One nie budują podniecenia, przynajmniej w przypadku dojrzałej kobiety. Pewnie adresatami Twojego tekstu była inna grupa wiekowa. Nie zaznaczyłeś tego jednak, więc przeczytalam.
Pracuj dalej. Na pewno stać Ciebie na więcej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+4
-1
@Pani od ..., nie będę za bardzo tłumaczył się pod własnym tekstem i bronił go, ale widzę właśnie "bezbarwność" w powyższych uwagach. W moim tekście bezbarwność oznacza brak fantazji. Bohater, za jej chwilowy brak, został ukarany. Uwaga z kurkami jest bardzo "ściślacka" i jest to zwykłe czepianie dla czepiania - w końcu Adam jako człowiek staroświecki (otwieranie radia), mógł też być majsterklepką i zmodyfikować instalację, tak jak zrobiłem to ja. U mnie w skrajnej pozycji kurków, proporcja ciepłej wody i zimnej jest mniej więcej optymalna. Duże ułatwienie.
A co do Kupidyna i Wenery - nie na tym polega zaprzeczenie. Tu było odwołanie do pradawnego zwyczaju, towarzyszącemu ślubowi. Może ma to związek ze zniewoleniem - do pewnego stopnia się zgodzę.
Na mojego czuja to Pani od polskiego jest raczej Panem od Zajęć Praktyczno-Tecznicznych. I jeszcze mały tip w gratisie: obcowanie z tekstami niekoniecznie zorientowanymi wyłącznie na podniecanie, wzbogaca słownik i w ogóle otwiera głowę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@Pani od ..., w uzupełnieniu powyższego: bezbarwny był gest - do tego połączenia miałem się odnieść. Czy Panu gest kojarzy się jedynie z jakąś czynnością ruchową? Czy to, co dzieje się w głowie, nie jest pierwotne w stosunku do działań w czasoprzestrzeni? Przykładowo, w mojej firmie jest pani Basia, księgowa. Kobieta proponuje, by sprzedawane przez nas obrazy wystawiać w cenach wynikających z powierzchni płócien - czy jej propozycja nie jest właśnie bezbarwnym gestem?

A obiecana ocena 5 okazała się jedynką. Panie Rysiu, nieładnie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
„I gdzie mógłbym dowiedzieć się, nad czym warto popracować?”

@CzarnyCitroen Mówiłeś przecież, że to tutaj zdobywasz wiedzę, nad czym warto byś popracował. Nie zżymaj się zatem na życzliwe uwagi. Poważnie traktowałem dotychczas powyższą deklarację. Czyżbym się myliła?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Kolasinski, owszem, zdobywam. Ale to co wyżej to jedynie tania prowokacja. Tekst napisałeś w jednym z wielu Twoich wcieleń. Nie wiem, czy jesteś Kolasińska czy Kolasiński - zerknij na swój wpis. Zapraszam do poczekalni. Kiedy zgaśnie lampa z napisem TRWA BADANIE, zostaniesz zaproszony do środka. Doceń zaszytą w tej propozycji wieloznaczność.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-2
Ciekawe. To Ciebie wypuścili @CzarnyCitroen. A przecież nie jesteś członkiem loży? Wiesz co Citroen. Wybacz, ale głupio jakoś tak się do Ciebie zwracać. Pozwól że będę mówiła, no nie wiem, niech będzie Piotrek. Więc słuchaj Piotrek. Wszyscy mądrzy tu wypisują, że jak już coś napiszesz to masz być przeszczęśliwy jak bardziej doświadczeni rad udzielą. Napisałeś. Dostałeś uwagi. Czytam je kolejny raz i nie rozumiem w czym problem. Są rzeczowe, konkretne i najważniejsze nie napastliwe. Gdzie im tam do wielu opinii, często autorstwa członków loży. Jak tamte czytam to po wielokroć mam poczucie że one nie powinny mieć nigdy miejsca. To nie są uwagi tylko gnojenie i upadlanie ludzi. Już to pisałam, ale przewrażliwiony @MarcPol z rozpędu za dużo skasował. Czasami jak czytam te mądre podpowiedzi co i jak autor ma zmienić w swoim własnym tekście by tylko łaskawie wypuszczono go z poczekalni, to nachodzi mnie taka myśl, że dla niektórych musi być to tak cholernie podniecające, że mimo sprzeciwu umysłowego, brną w to i brną coraz bardziej się pogrążając. Doceń, że @Panioolskiego potraktowała twój całkiem fajny moim zdaniem tekst, łagodnie. Sam wiesz, że z tym otwieraniem radia to wtopa.
Nie obrażaj się. Pomyśl co stałoby się z tym co napisałeś, gdybyś nie był ich zaufanym posłańcem.
Ps. 1 obiecałem, że napisze wiec cóż robić, piszę.
Ps. 2 @Marc. Pol. Tak uczciwie, bez ściemy. Nie sądzisz, że Pokątne bez loży nie było lepsze? Otwarte na różnorodność? Dające szansę także tym słabszym?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Matko! Starzeję się. O najważniejszym zapomniałam.
Ps. 3 A jakie teraz będzie tłumaczenie, że inne opowiadania @AGAFM tkwią w poczekalni?
Czy ktoś tu nad tym jeszcze panuje?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@Agnieska, mam na imię Adam. Dziękuję za długi wpis i doceniam Twój wysiłek. Już tłumaczę w czym rzecz.
Otóż kwestia "otwierania radia" jest najprostszym przykładem na to, że wpis Pani od polskiego to nieudana prowokacja. W słowniku PWN znajdziesz cytat z książki Żukrowskiego "Kamienne tablice", gdzie użyto tej formy w znaczeniu włączania radioodbiornika. Dla mnie jest to oczywista, choć archaiczna forma. Celowo jej użyłem, bo to wpisuje się w zastosowany przeze mnie patent na charakteryzację postaci. Taką samą rolę grają kasety wideo, które są reliktem przeszłości. Z jakiegoś powodu Adam tkwi w tym spatynowanym świecie. Kilka zdań wytłumaczenia zostawiłem w tekście. Stosuję podobne zabiegi, ponieważ mam ucho do słów, a i zasób przeczytanych tekstów duży. Pozornie wpis kolegi nie jest agresywny. Ale też nie usłyszę od niego: przepraszam stary, miałeś rację, sprawdziłem w Google. Skąd założenie, że jeśli mam tylko trzy opowiadania na Pokątnych, to jestem frajerem, którego można pouczać bez przyłożenia się do tego aktu? Może porozmawiajmy o treści opowiadania? Wystarczy je przeczytać w całości. Nie obrażę się, jeśli ktoś po lekturze nazwie mnie psychologiem w krótkich spodenkach. Na takie komentarze oczekuję, nie na próbę psucia mi opinii w nieprzemyślany sposób. Bezbarwny gest. No właśnie. Bardzo pasowało mi to określenie, a znalazłem je w Encyklopedii Teatru Polskiego. Tam też teksty można publikować po przesłaniu kasy na Kajmany.
Nie pierwszy raz zrobił się kwas.

A jeśli chodzi o gnojenie... Nie spotkałem się ze skrajnie niesprawiedliwymi ocenami Loży wobec innych autorów. Jeśli przypadek jest beznadziejny, to warto wprost powiedzieć: chłopie, daj se siana. Natomiast nakłanianie do poprawiania błędów nie jest niczym złym. Chyba, że wytyka się coś bez sensu, vide kurki pod moim prysznicem. Albo to, że Pani od polskiego nie podjarała się. A ona raz starsza, raz młoda, raz facet... Nie dogodzę wszystkim naraz.


Że jestem wysłannikiem członków Loży? Skąd ten pomysł? Mam zabawny klakson w autku, może dlatego czasem poświecą mi na zielono.

Ciekaw jestem co mi odpiszesz.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-1
Otwieram radio AGA FM, zaczyna się koncert na osiem zjaw, każda dwu płci.

"Ta lokalna dziura, ta, która dla żula to kolebka
Tu pełen wirtual hula, tutaj jest z nas setka
Tłum zamula, wkraczasz okular, zachodzi mgła tu jak rytuał
Formuła od rana lana jest do szkła, pełna kultura, ta
To jest natura tego miejsca, nie?"

Sokól & Pono, POCZEKALNIA DUSZ
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-2

ku kroczu adamowemu


Adamowemu. Dużą literą

Nie mamy już tylu sił


"tylu sił" to synonim "tak licznego personelu". O to chodziło?
Całość jest tak cholernie inteligentna, że powinna zostać wydrukowana przez Wydawnictwo Literackie. "Księgi Jakubowe" przy tym opowiadaniu wymiękają. Pech prawdziwy, że jestem prostym człowiekiem, niemal dzieckiem niewinnym i głupim. Mówię "król jest nagi!". I daję jedynkę, bo to naprawdę nieporozumienie.
Z drugiej strony - jako naiwniak podziwiam, jak przewspaniale owinąłeś sobie LOŻĘ dookoła palca. Niby to inteligencja, a dała się nabrać blubrom oszusta. Ha, ha, panowie z LOŻY.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-2
@Tomp, w Encyklopedii PWN jest "strój adamowy". Zatem może być i krocze.

Z silami mam pewną wątpliwość. Bo dźwięczy mi w głowie wiersz, a tam były faktycznie niedobitki jakiegoś walecznego oddziału. Tu możesz mieć rację.

Z pewnością znajdą się błędy. Interpunkcja to moja pięta Achillesa, czyli achillesowa, adamowa.

Słuchaj, mogłem przestrzelić, w końcu dopiero szukam jakichś patentów na opowiadania, jestem początkującym amatorem pisania. Loża wobec tego tekstu milczy, więc na razie ogranicz gnojenie wyłącznie do mnie. Zrobiło mi się smutno, bo sytuacja jak z Dyzmą, prawda? Niefajnie.

Odpieram te ataki dzielnie, ale bardzo jestem osamotniony w tym boju. W końcu znajdzie ktoś ewidentny błąd i to będzie mój koniec. I Loża nawet słowa nie piśnie. Sen się skończy. Mówię Kolego zupełnie serio, jest mi przykro.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
"strój adamowy" to nie jest strój konkretnego Adama, tylko frazeologizm oznaczający nagość, czyli strój (jak u) Adama z Księgi Rodzaju. Nazwy i imiona własne sfrazeologizowane piszemy małymi literami, np. "nastała sodoma i gomora". Znajdź w słowniku ortograficznym hasło "przymiotnik dzierżawczy". To Ci powinno wyjaśnić zasady.
Moja złośliwość dotyczy bardziej LOŻY (w końcu dostałeś z niej dwa głosy). A że oceniam jak oceniam, to moja sprawa. Ja (prosty człowiek) lubię rozumieć, co czytam. Lubię, jak "strzelba, która w pierwszym akcie wisi na ścianie, wypala przed opadnięciem kurtyny". Lubię jeszcze wiele rzeczy, których w Twojej twórczości nie ma. A nie lubię, gdy ktoś cwaniaczy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Z tym adamowym sprawdzę rano. To faktycznie może być pułapka, w końcu to też Adam i też w raju był przez chwilę, stąd automatyczna podpowiedź umysłu.

Nie, nikt mi nie dał zielonego światła. Trzecia publikacja z automatu leci do głównego zbioru. Jeśli ktoś ma inaczej, to może to do Administratora zgłosić.

Nie chcialem nikogo oszukiwac ani cwaniaczyć. To prawda, że w tekście jest ukryta płytko pewna treść, taki trochę podprogowy przekaz, ale bez odkrycia tego, powinna pozostać prosta historia świadomego swoich wad faceta i pogruchotanej dziewczyny. Pewnie forma przekombinowana, szczególnie przez ten początek, będący nawiązaniem do bajkowego świata z poprzedniego opowiadania.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Loża nie milczy, tylko powstrzymuje się z komentarzami.
A ja, jeszcze nie przeczytawszy do końca, też daję 1 jak @Tomp, z identycznym uzasadnieniem. 😉 Jedynkę przeleję jutro SWIFTem na wiadomy IBAN.
Ciekawe te Księgi Adamowe. Holzstempel: Witzig!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Wypisywałem sobie na potem zdania, które bym napisał nieco inaczej - gramatycznie, słownikowo (literówki), interpunkcyjnie. Zamknąłem przeglądarkę i spis diabli wzięli. Więc tylko po gorących śladach w pamięci:
Heliakalny i helikalny to dwa różne słowa. (Tak w ogóle to chylę czoła przed Twoim zasobem słownikowym.)
Ponieważ zero i duża litera o wyświetlają się (często) niemal identycznie (0 vs O), w opisie windy bym sprecyzował, że chodzi o litery O i E. Że "O" jest literą domyśliłem się dopiero po treści tabliczki "Made in Austria". Ktoś inny może się w ogóle nie domyślić i np. nie docenić gry słów o poniżaniu do parteru. Przy tym wydaje mi się, że wkradł Ci się błąd. Tzn., w świetle zapowiedzi, że Ewa mieszka pod ziemią (poznajemy ją w zdaniu: "Ewa też została wygnana do podziemi pałacu") para pięter E (parter) i O (1. piętro) jest cokolwiek zaskakująca. Bardziej by pasowało, gdyby Adam zjechał do niej na poziom U (pod ziemią). Tylko wtedy poniżanie do parteru przestałoby współgrać z nazwą poziomu. A może wcale nie musi...
Coś by można zrobić z myślnikaminw kwestiach dialogowych.
"– Prawo i pięść – no dawaj, mój mistrzu." - druga kreska wygląda jak w przykładzie niżej, a pełni zupełnie inną funkcję. Jej pojawienie się zaskakuje. Można by ją zastąpić kropką?
"– Barwy ochronne – rzekł anioł" - wszystko jasne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Dzięki @MrHyde, czekam niecierpliwie na tę pałę. Fajnie, że mimo wszystko zwróciłeś uwagę na detale. Helikalny zapis, oczywście, że tak.

Co do pięter, to faktycznie fuszerka. Piony z poziomami w pewnym momencie się komuś pomyliły. Spieszę wyjaśnić jak to było w zatwierdzonym przez pająka planie: winda zwozi na poziom -1, potem przemianowany na E. Zejście w podświadomość miała odbywać się schodami, i byłby to poziom -2. Zapatrzyłem się w ciężkie wrota i zapomniałem umieścić je piętro niżej. Aż tak pomysłowy z oznaczeniami pięter nie byłem. Niech zostanie zero i E, jak Ewa. Bez gry słów, choć fajnie to wykombinowałeś!

Myślniki, rozumiem uwagę i przyjmuję.

Najważniejsza moja myśl w tej chwili: chciałbym podkreślić, że nie robię sobie żartów z nikogo. Prawdopodobnie część rozwiązań przeze mnie zastosowanych może sprawdzić się przy większej formie, a nie w krótkim opowiadaniu. Na obronę wyciągnę argument, że to moje początki po bardzo długiej przerwie w pisaniu, stąd brak realizmu w ocenie przyswajalności takich historyjek. Gdyby wszystko toczyło się wolniej, jak przy seksie tantrycznym, to daloby się naprowadzić czytelnika na to i owo. Choćby na to, że seks taki może dać "okienko transmisyjne", które pozwoli bohaterowi na wgląd we własną głowę. W ogóle za dużo eksperymentów jak na jeden tekst, bo trochę podprogowo to i owo chciałem przekazać. W "Antypodach" udało się, tu nie. Chciałem też pomanipulować czytelnikiem, by darował motyw papierosów, tak niemodny dzisiaj.

Czuję, że zrobił się spory bałagan. Następny tekst będzie miał roboczy tytuł "Prosta historia". Pewnie o miłosci pana Ryszarda do mamy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
"Bi gdyby wszystko toczyło się wolniej, jak przy seksie tantrycznym", to by się ciągło jak lasagne. 😉
"W ogóle za dużo eksperymentów jak na jeden tekst, bo trochę podprogowo to i owo chciałem przekazać. I trochę pomanipulować czytelnikiem, by darował motyw papierosów, tak niemodny dzisiaj. Czuję, że zrobił się spory bałagan."
Jakby taki na przykład Gombrowicz sypał sobie głowę popiołem za eksperymenty, to byśmy nie mieli gwałcenia przez ucho ani "kto czytał, ten trąba" (całkowicie przemilczywanego) na wypracowaniu maturalnym. 😉 Gras (noblista) nie dałby nam "daniny" - u Ciebie to "spuścizna", Franzobel by nie przekazał ostatnich słów mózgu Einsteina... Więc lepiej się nie broń.
Motywu dymków i tak nic nie uratuje. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Elza czy Ilza?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
OK @MrHyde. Znajduję ukojenie w myśli, że chociaż jakieś mikrostruktury z tego tekstu dzięki Tobie odzyskam. Spuścizna leci do szamba szczelnego. Dziękuję za umieszczenie autora w tak zacnym gronie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
No cóż... Pięść Brunona Shulza zetknęła się po raz kolejny ze szczęką nastoletnich czcicieli Onana, zaś Bung nie upadł ani razu, choć Suweren uporczywie klepie na klawiaturze szatańskie wersety...

I na tym zakończę recenzję, zaś za ocenę nie przelewaj mi nic na Kajmany, ino buduj te klimaty dalej. O ile kiedyś surrealizm tylko szanowałem, tak teraz zaczynam się nim fascynować.
Nie zawiodłeś.

Ave, skazani na Shawshank pozdrawiają 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Raz Ilza, raz Elza... Jak widzisz, sam się gubię. Ja w osiedlowej wypożyczalni wymacałem kiedyś kasetę z tytułem "ILSA She Wolf of the SS". Więc chyba wolę Ilzę. Z tym, że nie polecam. Film denny.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Pozdrawiam skazańców! Melduję, że z wielkim zainteresowaniem śledzę losy współpracy polskich i japońskich speców. A co do własnych prób, zobaczę co dalej, muszę nieco ochłonąć 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@CzarnyCitroen to bardzo "uduchowiona" współpraca, nieprawdaż? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@SenseiH, tak. Naprawdę świetne pomysly.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
@CzarnyCitroen Cóżeś ty uczynił, Adamie, że członki tak pobudzone? Przecież nic się nie dzieje przypadkiem! Nie obraź się, ale z dłuższej znajomości nic nie będzie. Jakoś tak nie kręcą mnie Citroeny. Co innego gdy z Ciebie był Cadillac. Najlepiej różowy! Śni mi się taki jeden po nocach. Prawdziwy z niego gawędziarz. Nic nie mówiąc, wyraża wszystko. Widać, że brak mu kobiety, która ogarnęłaby ten bajzel jaki zapanował w jego mateczniku. Biedaczyna. Wszystko mu się kompletnie rozlazło. Nikt w tym domu nie wie, jak wydostać się z poczekalni.
Ale nie smuć się. Popatrz ile plusów dodatnich z tej dyskusji. Loża się przebudziła. Członki pobudzone. Klawiatury rozgrzane. A tu jeszcze Paniodpolskiego załatwiła Ci szybkie wejście na salony. @AGAFM @Slaanesh @Maciejka i wszyscy pozostali czekają. Czekają na widzimisię Mr Mistera, Rudolfa Czerwonosego Mandragory i paru innych, którym wydaje się, że dobre jest tylko to co im się podoba.
Tak więc raduj się. Jeszcze dwa, góra trzy płomienne wystąpienia i…fotel w loży jest Twój.
Ps. Opss…z tym Rudolfem to ciała dałam. Hmmm…a tak na marginesie to już porno, czy jeszcze erotyka? To Hubert miał być. Teraz sama nie wiem. Rudolf, Hubert. Zresztą co to za różnica. Cała ta @MafiaCLA wszystkich do jednego worka wrzuciła.
Ps. 2 Tym razem nie zapomniałem. Tak tak o opowiadania @AGAFM mi chodzi. Dlaczego wciąż są w Poczekalni? Ktoś? Coś?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@Agnieska

Ogoliłem się elegancko (zmartwiły mnie moje przekrwione oczy, co z nieprzespaną nocą ma związek) i zjadłem śniadanie. Miałem do rutynowych zadań przystąpić, ale ciekawość tego szaleństwa wzięła górę – tak oto czytam Twoją wiadomość.

Nie robisz mi przykrości pisząc, że na przyjaźń nie mam co liczyć, bowiem w takie coś ze strony ludzi po prostu nie wierzę.

Kusząca wizja z tym różowym samochodem. Wprowadzam czasami do organizmu płynny róż, ale pomysł, by przemalować Cytrynę na ten kolor jest przedni i niezła terapia z tego może być!

Citroena nie porzucę, uratował mnie jesienią, sam ocierając się o zgon na złomowisku. Chwilowo mógłby zmienić barwę, to prawda – mam powracającą wizję: czarny sweter, czarny worek, w środku martwy czarny kot. Dwa razy w ciągu ostatnich miesięcy woziłem koty do utylizacji, oczywiście poruszając się czarnym citroenem. A potem ogromny facet, któremu na dzielni nie podskoczą, beczy jak bóbr. Ostatni kot łowił na oknie promienie zimowego słońca, a ja wiedziałem się, że wiosny nie dożyje. Ktoś powie, że głupota, że ludzie umierają, że wojna, a mnie do szukania na siłę sensu wszystkiego zmusiły te dwa kocie zgony. Nie trzymam w pudełeczkach pukli kobiecych włosów, ale właśnie odrobinę sierści jednej i drugiej kotki. I pewnie gdybym coś o tym napisał i wrzucił na kociarskie forum, nie byłoby kwasów. A tak, rozpisałem się okropnie, bredzę o wędrówkach w świadomości i podświadomości - nie poznaję siebie. Kolega Tomp ma jakieś przeczucie w tej kwestii. Tyle, że ja nikim nie manipuluję, a jedynie próbuję zająć czymś ręce. Bo palenie, zgodnie z zaleceniem mojej doktor Ewy (Marty) rzucam.

Z mafią nie trzymam. Mam swój lokalny rewir na dzielni, nie wpuszczam nikogo, a sam nie pcham się między ludzi. Wspomniane pseudonimy nie są mi zbyt dobrze znane.

Rozkręciłem radio (wczoraj je otwierałem) – AGA FM:
All we hear is radio ga ga
Radio goo goo
Radio ga ga
All we hear is radio ga ga
Radio blah blah

W tym szaleństwie jest metoda.

P.S. Z pobudzeniem członków chyba nie mam wiele wspólnego. Może udziela im się dziwna atmosfera ostatnio tu panująca. Patrz pan, ja te wieloznaczności same się dają na każdym kroku.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@CzarnyCitroen Za zaproszenie dziękuję. Moja @Paniodpolskiego zawsze powtarzała, „oj Kolasiński, Kolasiński, już lepiej poproś kolegę by na drugi raz za ciebie wypracowanie napisał”.
A wracając do uwag, to jakie mają być żebyś się nie czepiał. @Paniodpolskiego be. To może chociaż @Tomp cacy? I doceń zaszytą w tym pytaniu wieloznaczność😘
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Kolasiński - @Tomp przynajmniej otarł się o krytykę tekstu, a jak już znalazł jakieś byki, to konkretne. Nie "otwarte radia", "bezbarwne gesty", kurki pod prysznicem. Poza tym @Tomp jest mocno zaczepiony w rzeczywistości - czytałem jego opowiadania, zresztą z przyjemnością. Coś Cię gryzie, ale nie wywalisz do końca tego z siebie. Kiedyś, jak ktoś mnie wnerwiał, to umawiałem się z nim na tzw. piachach, tłukliśmy się na pięści i para schodziła. Może to jest jakiś pomysł...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Admin nie wytrzymał. A już trochę powietrza tu napłynęło. Niestety znów duchota jak w maglu. Krytyka dozwolona. 1. Jeśli krytykuje loża. 2. Jeśli krytykuje sympatyk loży. Głosy obiektywne lepiej skasować. Tak jest sympatyczniej. Sami swoi? 3xTAK
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+9
0
Jakie głosy? Wszystkie te wpisy są dodawane przez jedną i tę samą osobę. Zaloguj się na swoje autorskie konto (tak - wiemy kim jesteś) i prowadź dyskusję jak dorosła osoba.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
"Wiemy kim jesteś" sugeruje jednak, że i Ty możesz być jedną i tą samą osobą. Pytanie tylko którą? BTW. To jest przecież pierwszy odcinek Stawki większej niż życie. Najciekawsze było w kolejnych siedemnastu. No a jak Kloss rozszyfrował gruppenfuhrera Wolfa. Majstersztyk.
Ukłony dla @MafiaCLA
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@JustINe Wow. Jakąś szychą musisz tu być. Masz tyle gwiazdek na profilu, że za ramkę fona mi wychodzą!
@MrHyde już się wcześniej wypowiedział, pisząc - cytuję z pamięci bo trudno się teraz połapał co zostaje, co jest kasowane - „Czytelnicy nie mają tu nic do gadania”. Rozumiem. Macie ich głęboko w ... poważaniu.
Ale cały czasz rozchodzi się też o autorów, nie związanych z @MafiaCLA.
To jak masz tych gwiazdek tyle, to napisz prosty językiem, dlaczego opowiadania @AGAFM tkwią w Poczekalni. Należy do Loży. Ma na Głównej co najmniej dwa teksty. Są zasady, czy po uważaniu?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Nie zasłaniaj się @AgaFM. Zapytaj po prostu dlaczego Twoje opowiadania wciąż tkwią w poczekalni.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@JustINe Wszystkie trzy???
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Nie. Wszystkie siedem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@JustINe Wow. Zatkało mnie. Nie wiem co teraz. No ale skoro ze mną macie już spokój, to wróćmy do @AGAFM. Dlaczego Ona tkwi w Poczekalni?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie dajmy się zwariować, Co złego w tym by reguły były znane i publicznie dostępne?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Cytuję za: https://www.pokatne.pl/opowiadania/dodaj

Jeśli jest to Twoje pierwsze nadesłane opowiadanie, to zostanie opublikowane w naszej poczekalni, gdzie bardziej doświadczeni autorzy podejmą decyzję czy dany tekst kwalifikuje się do zbioru głównego. Jeśli Twoje opowiadanie pozostanie w poczekalni, to Twoje kolejne teksty też będą publikowane w tym dziale. Gdy co najmniej dwa Twoje teksty zostaną przeniesione do zbioru głównego głosami członków loży autorskiej, to kolejne nadesłane opowiadania będą automatycznie publikowane w zbiorze głównym.

Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Czyli można konkretnie. To teraz ta Aga o którą dużo osób pyta. Ona ma opowiadania i w zbiorze głównym i w poczekalni. Według tych zasad to niemożliwe. Dlaczego tak jest?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Kolego wielokropku. Trzeba do tego dodać pytanie uzupełniające. Czy tylko @AGAFM jest w takiej sytuacji, że jej opowiadania są przetrzymywane w poczekalni. A może jest więcej takich autorów?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Kolasinski
"JustINe · 3 godziny temu

Jakie głosy? Wszystkie te wpisy są dodawane przez jedną i tę samą osobę. Zaloguj się na swoje autorskie konto (tak - wiemy kim jesteś) i prowadź dyskusję jak dorosła osoba".

W pełni się z @JustiNe, która jako moderator ma dostęp do tego i owego, zgadzam. Więcej odwagi, kolego. W przeciwnym razie będziesz rozmawiał wyłącznie z własnymi klonami nicków tymczasowych.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@SENSEIH Tęskniłam 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Poważnie zaczynam nabierać podejrzeń, że coś tu jest nie tak. Nerwowe ruchy by nie udzielić odpowiedzi na proste pytanie zaczyna budzić coraz większe wątpliwosci?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@SENSEIH Tatku chrzestny. Jaś się poświęci. Odpowiedz na pytanie, a już nigdy, przenigdy JAŚu nawet tu nie zajrzy. Do odpowiedzi użyj dowolnego nicku. Mnie to obojętne. Ciekawy jestem wytłumaczenia. Czy awaria, której nikt nie zauważył, czy świadome zablokowania niepożądanej autorki
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Agnieska, "Różowy Cadillac" to był film, więc Twoja propozycja dla Czarnego Citroena jest wtórna.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1

TOMP rzekł:
Mówię "król jest nagi!". I daję jedynkę, bo to naprawdę nieporozumienie.


A ja porozumiałem się z opowiadaniem i dlatego daję 9 gwiazdek.

Lubię takie nie do końca rzeczywiste opowiadania i zabawę czy może żonglerkę słowem. Chociaż nie wiem, czy nie jest odrobinę, ale tylko odrobinę przekombinowane. Tak czy inaczej, podziwiam wyobraźnię.

Nie będę powtarzał się po poprzednikach, z jednym wyjątkiem:
„Otworzył radio”.
Moim zdaniem nie pasuje zupełnie. Pomyślałem, że gość rozkręcił radio lub zdjął tylną ściankę i zaraz coś z jego wnętrza wyciągnie. W następnym akapicie okazało się, że chodzi o coś innego. Ta zbitka wywołała u mnie niemal śmiech, co chyba nie było zamiarem autora. A jak już przy innych okazjach wspominałem, niezamierzony efekt komediowy może położyć najlepsze opowiadanie.
A że uznany autor kiedyś użył takiego określenia? I co z tego? Może tam pasowało – tu nie. Poza tym eksploatacja otwartego radia jest niebezpieczna. Grozi porażeniem prądem elektrycznym 😉


„można zjeść śniadanie przy pięknie przystrojonym stoliku, można zjeść na gazecie”
„Pomyślał o tekście, który ostatnio przeczytał pokątnie”.
„Kurwa, panie, co wy wszyscy z tymi wirami, jak pragnę matkę przytulać”.


To nie wytykanie błędu, tylko te cytaty z czymś mi się kojarzą, tylko z czym 🤔

Mam serię kaset VHS, wydanych na samym początku istnienia Królestwa.


Ha, a to akurat skojarzyło mi się z „Królestwem” Larsa von Triera. Pewnie niesłusznie, ale tak się stało. Może dlatego, że ten serial oglądałem jeszcze z VHS.

Poruszała delikatnie miednicą


„Miednica”, to chyba nie najszczęśliwsze określenie. Zawsze kojarzy mi się z emaliowaną miednicą i praniem…

Nie ma mowy, panie Adasiu


Kropka odpadła.

Dziwna para za nic miała ulewę – najwyraźniej nić porozumienia, które nawiązali, była dla nich na tyle cenna, że nie mieli zamiaru chronić się w podziemiach budynku.


„którą”? Nici porozumienia, które?

O analogowość tu idzie. Przejedź gwoździem po płycie CD i włóż ją do odtwarzacza – nie usłyszysz różnicy – podstępne algorytmy sprawiają, że taki kompakt to martwy odcisk rzeczywistości. Tak samo rzecz się ma z plikami multimedialnymi.


Też tak jakoś odnoszę wrażenie, że „analog” jest ciepły, a „cyfra” zimna.

Co do niskich ocen, Czarny Citroenie, nie przejmuj się. Sądzę, że znaczna część czytelników po prostu nie zrozumiała tej surrealistycznej (?) opowieści. Im wszystkim mówimy: zjedzcie krem z grzybów!
Poza tym nie łatwo jest przecież napisać tekst, mając cztery koła zamiast rąk. Wiem coś o tym. Klawiatura nie jest dostosowana do kocich łap.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
@Indragor Brawo👏👏👏
Czyli jednak można napisać recenzje bez gnojenia autora. Szacun👍
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@Indragor, dziękuję za pozytywną opinię o tekście. Trochę roboty włożyłem w jego napisanie, więc cieszy mnie, że bywają i takie osoby, którym on podszedł. Kocie łapy versus koła… U mnie to było tak: Cytryna na kołach, Adam górny, Adam dolny (właściwy bohater opowiadania, ale modyfikujący treść historii za pomocą długopisu), a do tego pająk, który szczególnie ważny jest dla ukrytej w opowiadaniu tajemnicy. Rzecz nie rzuca się w oczy, ale powoduje, że jest dodatkowy fatalizm zaserwowany czytelnikowi. Adam górny, leżąc na łóżku po wyjściu Justyny z mieszkania Adama dolnego, myśli o wycięciu i puszeniu z wiatrem głównej nici z pajęczej sieci, by usunąć ów wątek. Sporo ma się dziać podprogowo, nie wiem czy to w ogóle możliwe, ale zrobiłem próbę.

Wszystkie sugestie zmian uwzględnię – dziękuję za wyłapanie niezręczności. Nawet z tym otwieranym radiem się zgodzę. Skoro w niezłośliwych komentarzach również wytyka się śmieszność tej czynności – zgoda, poprawię, mimo że u mnie w głowie siedzi to od dzieciństwa (to wina tego samego dziadka, który nie umiał ustawić czasu w magnetowidzie).

Co do cytatów:
- „zjeść śniadanie przy pięknie przystrojonym stoliku, można zjeść na gazecie” – zapamiętałem to z jakiejś książeczki, przeznaczonej dla dorastających chłopców. Czytałem ją jako… dorastający chłopiec.

Wiem, że to nie do końca mądre, ale nie oparłem się - tekst pisałem z myślą o publikacji wyłącznie na „Pokątnych” i wstawiłem dwa oczka, puszczone do konkretnych osób.

- „Pomyślał o tekście, który ostatnio przeczytał pokątnie” – to tak w ramach symbolicznego podziękowania.

- „Kurwa, panie, co wy wszyscy z tymi wirami, jak pragnę matkę przytulać” – ten cytat odnosi się do dyskusji pod „Antypodami” (motyw wiru, nie przytulania).

Krem z grzybów dla czytających to dobry pomysł. Nie jestem fanem używania go w tak dużych ilościach jak w czasie pisania tego tekstu, więc kolejne produkcje będą mniej fikuśne, chociaż chciałbym zawsze pisać choć trochę nieszablonowo.

Raz jeszcze dziękuję!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Kiedy odstawiacie tak srogą inbę, aż @JustIne pojawia się w komentarzach, to wiedzcie, że coś się dzieje... 😳😆
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Indragor "Z drugiej strony - jako naiwniak podziwiam, jak przewspaniale owinąłeś sobie LOŻĘ dookoła palca. Niby to inteligencja, a dała się nabrać blubrom oszusta".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Czarny Citroen "Nie, nikt mi nie dał zielonego światła. Trzecia publikacja z automatu leci do głównego zbioru. Jeśli ktoś ma inaczej, to może to do Administratora zgłosić". No właśnie, wziąłeś LOŻĘ na pseudointelektualne plewy poprzednio, i teraz to procentuje. Poprzednie Twoje dokonania oceniam tak samo, jak to.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tomp zwiększasz kaliber. Odwinę się, pytając: kogo owijałeś wokół palca, pisząc pod mim pierwszym opowiadaniem bardzo pozytywny komentarz?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+11
-1
Srogą inbę mówisz @AgnessaNovvak? Ciekawy punkt widzenia. I naprawdę nie przeszkadza Ci atmosfera jaka została tutaj wykreowana? Atmosfera nagonki, pogardy wręcz dla mniej zdolnych, zdaniem oczywiście jedynie kilku "bardziej doświadczonych autorów". Zobacz sama tylko na tym jednym przykładzie, jak doskonale wyszło. Autor, sympatyczny zresztą @CzarnyCitroen, przygotował interesujący, choć każdy wypowiadający się zauważył, że mocno udziwniony tekst. Pojawiły się pierwsze uwagi. Wcale nie złośliwe. Konkretne, praktyczne. Ich wadą było jednak to, że nie zostały napisane przez "bardziej doświadczonych autorów". Gdy podobne w swojej istocie uwagi poczynił nie mniej sympatyczny @Indragor, autor posypał głowę popiołem i nawet radia już nie chce otwierać. Ani chybi porażenia prądem się przeląkł.
Jaki z tego wniosek? Dla mnie dość prosty. Mamy na Pokątnych równych i równiejszych. Jesteś "bardziej doświadczonym autorem" , świadomie unikam jak ognia słowa "członek", możesz więcej. Jesteś zafumflowany z "bardziej doświadczonymi autorami", twoja twórczość jest traktowana łagodniej.
Gnojenie innych, wyszydzanie, hejt, to nie jest żadna "ostra krytyka" . To zwykłe wywyższanie się i gardzenie innymi. Tak ja to odbieram. Oczywiście subiektywnie, ale przecież każda ocena jest subiektywna. Także "bardziej doświadczonych autorów".
Niestety sporo za uszami mają tutaj i @Marc i @JustINe i parę innych osób również. To w pierwszej kolejności admini nie powinni dopuszczać do takich sytuacji, jaki mają tu miejsce już od dłuższego czasu. Sytuacji częstego przekraczania granic "ostrej krytyki". To admini pierwsi powinni reagować, usuwając takie wpisy, jak chociażby "Niestety, znowu tekścik z cyklu "Nakolana suko" i z typowymi dla takiej twórczości błędami i głupotami. Gdybym chciał być złośliwy, napisałbym, że jest to kolejny mokry sen nastolatka, ale nie napiszę, bo nie chcę nadmiernie dołować Autora.", czy "I tu mi się zapaliła pierwsza czerwona lampka... Nie żebym nie gustował w krągłościach. Raczej mi chodzi o to "hehe". Intuicja mi podpowiedziała, czego mogę oczekiwać po dalszym ciągu. I nie zawiodła mnie. Ta intuicja, oczywiście. Poczekalnia to dobre miejsce dla nieruchomego członka." I wiele tego typu radosnych uniesień "bardziej doświadczonych autorów" łatwo jest znaleźć. A gdzie pierwotna misja Pokątnych. Gdzie podpowiedzi "bardziej doświadczonych autorów", dla tych mniej doświadczonych? Tak konkretnie, w tych przykładach, które podaję. Gdzie? Coś się Wam sympatyczni admini wymknęło spod kontroli. Tak sobie myślę, że i tak to już wiecie, że zaczęło Was to już uwierać. No bo jak inaczej wytłumaczyć Waszą absurdalną aktywność polegającą na szatkowaniu dyskusji i pozostawianiu, losowo chyba, wybranych komentarzy?
Pora na przemyślenia już chyba minęła. Czas działać. Zablokujcie hejt i dopuście różnorodność. Pokątne to nie tylko "bardziej doświadczeni autorzy". Różnorodność jest piękna. Nawet jeśli w oczach elyty większość to chłam, a niektórzy autorzy to "koniobijcy" i ... sama wiesz droga @AgnesasaNovvak kto, to i tak powinno być tu miejsce dla wszystkich. Nie chcecie wypuszczać "koniobijców" z poczekalni, stwórzcie trzecią podkategorię. Propozycja @Tomp jest dobra. Poczekalnia. Wybór Redakcji. Wybór Czytelników. W czym problem by to wdrożyć. Skąd ta rozpaczliwa obrona Częstochowy.
Ps. 1 I nie, nie zapomniałam. Dlaczego opowiadania @AGAFM tkwią w Poczekalni? @JustINe przypomniała zasady. @AGAFM je spełnia. Nawet jeśli to jakiś błąd w skrypcie, to zwykła przyzwoitość nakazuje, by dwóch "bardziej..." ruszyło d... przejrzało wszystkie opowiadania Agi i przeniosło je tam, gdzie ich miejsce.
Ps. 2 Sytuacja z @AGAFM to tylko pierwszy krok. W Poczekalni tkwią teksty sprzed 15 lat. Czy to nie wstyd @Marc @JustINe???
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-3
Ech, i znowu to samo...

Od razu zaznaczam, że nie będę zaznaczać każdego autora czy innej komentatorki osobno, tylko odpiszę zbiorczo, a każdy sobie wyłuska to, co jego zdaniem jest najistotniejsze. A zacznę od razu z grubej rury, mianowicie: dajcie sobie na wstrzymanie. Wszyscy.

Wbrew pozorom (bo potrafię brutalnie jebnąć z dzidy i nawet za bardzo nie mam wyrzutów sumienia, jeśli kogoś to zaboli) staram się w miarę możliwości łagodzić spory i znajdować złoty środek. I jak najbardziej rozumiem stanowiska zarówno wspomnianych autorów, komentatorów, krytyków, administracji i kogo tam jeszcze chcecie. Choćby dlatego, że osobiście zarówno publikuję, należę do Loży Autorskiej, komentuję, czasami grzecznościowo coś komuś pomogę prywatnie, ale też mam za sobą etap prawie dwuletniego administrowania największą grupą literacko-erotyczną na facebooku i współpracy z paroma pomniejszymi. I stąd wiem, że czasami owo poszukiwanie złotego środka oznacza tak naprawdę wybór mniejszego zła, z którego nikt nie będzie w pełni zadowolony.

I teraz: wiem, że ustrój panujący na Pokątnych nie jest idealny. Wiemy, że bywa mniej lub bardzie niewydolny, oparty na baaardzo subiektywnych ocenach i nieraz własnym widzimisiu pojedynczych osób. Tyle że wszędzie, gdzie istnieje jakakolwiek administracja, tak się dzieje. I zawsze znajdzie się ktoś, kto się poczuje w taki czy inny sposób "skrzywdzony", zwłaszcza gdy podejmowane są te bardziej niepopularne polityczne decyzje. Ale wierzcie lub nie, ale proste oddanie władzy ludowi, dopuszczanie wszystkiego jak leci i "róbta co chceta bo każdy może pisać i publikować, co mu się podoba" prowadzi tylko i wyłącznie do tego, że robi się jedno wielkie dziadostwo, a poziom takiego miejsca momentalnie się przewraca i sobie ten głupi ryj rozwala. Zresztą jeśli ktokolwiek uważa, że w takim właśnie miejscu czułby się lepiej, to ma przecież LOL24 czy zwłaszcza Wattpada.

To raz. Dwa: wiem, że mało kto się moim zdaniem przejmie, ale upraszam wszystkie ww. strony, by choćby spróbowały się nawzajem zrozumieć. Bo czy się to komuś podoba, czy nie, autor zawsze będzie bronił swojej pracy, nawet jeśli obiektywnie nie będzie ona specjalnie udana. I czy to będzie tekst Czarnego Citroena czy Białej Syrenki (chociaż nawet ta ostatnio jest mocno opalona - pozdro dla kumatych), czy będzie to ambitna minipowieść napisana naprawdę solidnym językiem, czy badziewne "nakolana", czy... to już nieważne. Ba, nawet najbardziej skromny i skłonny do przyjęcia krytyki autor też ma swoją wytrzymałość i w końcu każdemu włącza się opcja "ale co wy właściwie ode mnie chcecie? Jak uważacie, że piszę słabo, to zróbcie to samo, tylko lepiej". Bo krytykowanie, drodzy komentatorzy, jest bardzo łatwe. Logujecie się anonimowo, wypisujecie w kilka minut, że "to źle, tamto źle", wrzucacie link do słownika PWN i myślicie, że jesteście nie wiadomo jacy. I owszem, bardzo często (choć nie zawsze) macie rację! Wytykacie niedoróbki, których autor nie jest zwyczajnie świadomy przez braki warsztatowe, nie zauważył ich z powodu zwyczajnego zmęczenia czy nieuwagi (a redakcja/korekta własnego tekstu to naprawdę męcząca i miejscami mocno wkurzająca robota) lub czasami nawet zwyczajnej bylejakości. A nie ukrywajmy, że są autorzy, autorki i inne osoby autorskie, które mają jakość własnych tekstów serdecznie gdzieś i nawet nie próbują pracować nad jej poprawą. Ale nie oznacza to, że zaraz trzeba po nich jechać jak po burej suce i spuszczać do kibla ich wysiłek tylko dlatego, że "misie niepodoba" albo "zgodnie z regułą ze słownika poprawnej mongolszczyzny przecinek powinnien być...".

No dzizas, kurwa, ja pierdolę, czy wam się coś (i to obu stronom) nie pomyliło? Piszecie, drodzy autorzy, amatorskie pornosiki na darmowe strony w internetach. Nie epopeje narodowe, które staną się lekturą, a literaturę klasy najwyżej C, jak nie D (albo nawet i DD). I za długo siedzę w środowisku szeroko pojmowanej erotyki, żeby okłamywać siebie i was, że jest inaczej. Z drugiej strony, wiecie, szanowne "panie od polskiego", co kogo obchodzi niewłaściwe użycie takiej czy srakiej przydawki? Albo wytykanie, że połączenie typu tych nieszczęsnych "bezbarwnych emocji" jest błędne / pretensjonalne / zbyt poetyckie / jakie tam jeszcze chcecie? Jakby tego użył jakiś Białoszewski, to byście sikały po nogach z zachwytu, ale jak to zrobiła amatorska pornoautorzyna, to źle.

Ale wracając do meritum: apeluję raz jeszcze, byście odsapnęli, napili się herbatki, zrobili spacerek i zastanowili, czy obrzucanie się wzajemnymi pretensjami i udowadnianie, że "moja prawda jest mojsza" ma jakikolwiek sens. Bo - uwaga, uwaga - tak naprawdę nie ma. I owszem, autorzy mogliby się czasami bardziej postarać, wyciągnąć kije z tyłków i przestać się wywyższać, bo "oni to wielcy artyści a ten głupi plebs i tak tego nie zrozumie" - czego zresztą przykład idzie z góry, choćby od naszej pożal się Boże noblistki. Z kolei krytycy zdecydowanie powinni przestać krytykować dla samej krytyki, bo częstokroć czepiają się tak nieistotnych szczegółów, że nikt poza podobnymi im czepialskimi nerdami tego nie zauważy - zresztą na temat faktycznej wiedzy "panów nauczycieli" mam swoje zdanie, z każdym rokiem po zakończeniu edukacji coraz gorsze. I może wtedy, jak wszyscy zluzujecie majty (które najwyraźniej wam już mózg uciskają), to się jakoś dogadacie. Bo jak nadal będziecie z uporem trwali na waszych stanowiskach, to pod każdym opowiadaniem z byle gówna powodu będą takie przepychanki, jak tutaj i teraz.

PS Jeszcze słowo na temat działania poczekalni, bo to wraca jak jakiś pijany bumerang. Nie, nie jest to najlepsze z możliwych rozwiązań. Tak, staramy się mimo wszystko sprawić, by się do takiego zbliżyło. Nie, rolą CLA (mimo tego, co sobie niektórzy myślą) nie jest czytanie wszystkiego, co tam trafia, bo najzwyczajniej nie mamy na to ani czasu, ani ochoty. Tak, każdy bez wyjątku autor może się zareklamować na czacie, napisać prywatnie do kogoś z Loży, zostawić zachęcający do lektury komentarz, odnieść się do poprawek zgłoszonych pod tekstem. Natomiast jeśli tego nie robi (i nierzadko po jednym, dwóch tekstach znika na zawsze), to nie widzę żadnego powodu, żeby nie gnić jego "tfurczości" w poczekalni i pisiont lat, bo tam jest jej miejsce. I nawet mi z tego powodu powieka nie drgnie. Jeżeli natomiast ów autor wykaże jakąś inwencję i zobaczę, że mu zależy, to kliknę głos za opowiadaniem, któremu daleko będzie nie tylko do poprawności językowej, ale nawet zgodności z moim własnym gustem. Albo po prostu zrobię to "bo tak uważam". Dokładnie tak samo, jak dowolny inny czytelnik, który ma własne gusta, własne przekonania, własne ulubione tematy, własne fetysze i własne zdanie na dowolny temat. I polecam zrozumieć, że niekoniecznie muszą się one podobać mnie, tak samo jak i moje poglądy jemu. Ale przynajmniej starajmy się ową drugą stronę jakoś zrozumieć, a nie tylko wytykać wzajemnie błędy (mniej lub bardziej wyciągnięte z dupy), bo się skończy jak zwykle.

PPS Nie, CLA nie mają lepiej, lżej, nie są mniej krytykowani. Powiem raczej, że odwrotnie, bo się od nich więcej oczekuje. A jak taki zrobi błąd, to jest zaraz wielkie larmo, że "jakto tak morzna". Ech...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+12
-4
Zbiorczo? Czemu nie.
Dzień dziś ładny, słonko pięknie świeci, na spacer się wybrałam. Idę sobie, dookoła się rozglądam, miasto podziwiam. W końcu do mojej ulubionej piekarni doszłam. Zawsze mi tu chlebek smakował. Razowiec. Bułeczki też pyszne robili. Jakoś tak się poukładało, że dawno tu nie byłam. Zajrzę – myślę sobie. Ulubionych wypieków posmakuję.
Wchodzę. Ludzi w środku od chuja i trochę. Ledwie drzwi się za mną zamknęły a tu już jakaś awantura się zaczyna. Młodzież jakowaś stoi. Z postawy widać, że i młodzi i gniewni. Paru osiłków przy nich. Karki takie typowe. Młodych szturchają, szarpią, przejść dalej nie dają. Ludzi w środku od chuja i trochę. Mówiłam przecież. Nikt nie reaguje. Dwie osoby dziś obsługują. Przystojniak jakiś, z zajebistą, czarną, hiszpańską bródką i dupencja wyfikowana. Też się przyglądają i dupy na pomoc młodzieży nie ruszą. Myślę sobie – kuźwa, przecież tak nie można. Przecież każdy może bułkę kupić. Przecież ludzi szarpać nie wolno. Panowie – mówię, dajcie spokój. Puśćcie młodych. No jak na mnie wsiedli, jak obskoczyli. Jak ci się babo nie podoba to do innej piekarni spieprzaj. Szkoda gadać. Skoro szkoda to i wszyscy cicho siedzą. Karkom narażać się nie chcą. Nieśmiało jeden gostek głos w mojej obronie zabiera. Drugi za chwilę się dołącza. No – myślę sobie, zaraz z karkami porządek będzie. Zaraz Hiszpan z Dupencją miejsce im pokażą, młodziaków nie pozwolą gnębić, starszą panią z kłopotów wywabią. Gdzie tam. Hiszpan tylko wzrok odwraca. Dupencja myśli, myśli by w końcu wypalić – pan cicho siedzi i drugi pan też. Wy to ta pani w przebraniu jesteście.
Kuźwa – myślę sobie. To mnie pojebało, czy ich???
Torebunię w garści mocniej ściskam, odwracam się, chcę już wychodzić, ale ruch jakiś za oknem widzę. Samochód podjeżdża. Marki nie rozpoznaję, okulary w domu zostawiłam, ale widzę, że żółty jest chyba. Misiu jakiś z niego wysiada. Chłop jak nic ze dwa metry i ze sto kilo, taki w typie moim. Myślę, o jest w końcu obrońca. Wchodzi. Już na szyję chcę mu się rzucić, wybawcy w końcu nagroda się należy, ale mija mnie obojętnie. Do karków podchodzi. Misia z nimi strzela, po plerach się poklepują. Do Dupencji oczko puszcza, z Hiszpanem zaraz piątkę przybije. Ludzi w środku od chuja i trochę. No mówiłam przecież. Każdy grzecznie w kolejce stoi. A tu misiu do kasy lezie, ludzi rozpycha i razowiec chce kupować. Razowiec ostatni na półce leży, mój miał być przecież. Myślę sobie – kuźwa, przecież tak nie można. Przecież kolejka jest. Każdy czeka. Misiu – mówię. Poczekaj trochę. Jeszcze kolej nie twoja przyszła. W radiu o tym coś mówili. No jak na mnie wsiedli. I Misiu i karki i Dupencja. Jak się pani nie podoba, to se niech pani do innej piekarni idzie – znów słyszę. Hiszpan tylko wzrok odwrócił. Razowiec w pizdu poszedł. Misiu jeszcze z karkami po plerach się poklepał, w drzwiach rzucił tylko że z tym radiem to może i racja była, w żółte cacko się zapakował i teraz już pewnie razowiec mój wpierdala.
Kuźwa - myślę sobie. To mnie pojebało, czy ich???
Pięknie – myślę. Zawsze tu tak fajnie było, ludzie sympatyczni, życzliwi, otwarci. Trochę mnie nie było i w pizdu wszystko poszło. Trzeba było, babo głupia, na fejsa czasu nie tracić, tylko codziennie tu po razowiec przychodzić. Chyba jednak piekarni nowej trzeba poszukać – myślę sobie (kuźwa – czy ja nie za dużo myślę?) Już się odwracam, już do drzwi zmierzam, ale patrzę laska jakaś wchodzi. Już na pierwszy rzut oka wyraźnie dojrzalsza mi się widzi. A i ubrana w stylu dalece odbiegającym od pozostałej klienteli. Nabijaną ćwiekami, błyszczącą czernią wypielęgnowanej skóry ramonescę o głęboko wyciętym dekolcie ma na sobie. Na dekolcie ciężki wisior wisi i biust podkreśla. Kojarzę ją – myślę sobie. Ale skąd? Pamięć już nie ta. Główkuję, kombinuję, czas leci. Znowu drzwi się otwierają. Dziarska babina z foliową torebką wparowywuje. Do kasy się pcha. Starsza to i wszyscy jej miejsca ustępują. Jeszcze czasy do końca nie zdziczały. Z tyłu za Dupencją i Hiszpanem półki z pieczywem pełne. Babcia jednak okulary na nosie poprawie, wzrok wytęża i bingo, swoje ulubione kajzerki dostrzega. Leżą gdzieś tam w kąt wciśnięte. Cztery poproszę – do Dupencji mówi i w portmonetce drobniaków szuka. No co pani – głos laski w ramonesce słyszę. Jakie kajzerki. One na zapleczu są tylko. Kupić ich się nie da. Myślę sobie – kuźwa, przecież tak nie można. Pani droga – do laski się zwracam, no niechże każdy sam wybierze co mu smakuje i na co drobniaków mu dziś wystarczy. No co też pani opowiada – no jak na mnie wsiadła. Jakby każdy tak chciał toby tu Biedronka była. Hiszpan tylko wzrok odwrócił.
Kuźwa – myślę sobie. To mnie pojebało, czy ich?
Ps. 1 Oczywiście WSZELKIE podobieństwa do prawdziwych postaci i sytuacji są wyłącznie przypadkowe.
Ps. 2 Co z AGAFM?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
@Agnieska "Dlaczego opowiadania @AGAFM tkwią w Poczekalni? @JustINe przypomniała zasady. @AGAFM je spełnia. Nawet jeśli to jakiś błąd w skrypcie, to zwykła przyzwoitość nakazuje, by dwóch "bardziej..." ruszyło d... przejrzało wszystkie opowiadania Agi i przeniosło je tam, gdzie ich miejsce". Odpowiedź szeregowego CLA znajdziesz w bardziej stosownym miejscu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-4
@Agnessa Ament. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tomp @Czarny Citroen Obaj wtykacie motyw papierosów, obaj wtykacie słowa skrajnie mało frekwentowane (trącące myszką "otwieranie" radioodbiornika @Czarny, dziwne, na mój gust nowotworowe archaizoidy, "protokóły" - @Tomp,), objawiliście się z bardzo ponadprzeciętnie przygotowanymi tekstami w mniej więcej tym samym czasie. Mam nadzieję, że się nie obrazicie, jak ze wstydem przyznam, że byłem gotowy pomyśleć, że jesteście tą samą osobą. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
@Tomp Z zainteresowaniem czytam Twoje komentarze o owijaniu Loży i pseudointelektualnych plewach. Możesz podać przykłady tych blubrów?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@MrHyde – chylę czoła! Zauważyłem, że te tasiemcowe rozmowy pod niektórymi opowiadaniami są często dużo ciekawsze niż same komentowane teksty. Akurat niniejszy tasiemiec (dzięki Tobie mający fajny epilog) obfituje w napięcie i wręcz agresję (czasami ukrytą pod życzliwymi słowami). Swoim komentarzem, w którym utożsamiłeś mnie z kolegą @Tomp, będącym wspomnianego napięcia szczególną przyczyną, spuściłeś ze mnie parę w ledwie kilka sekund. Nie wiem, czy zrobiłeś to nieco naciągając owo dostrzeżone przez Ciebie podobieństwo autorów, czy może faktycznie jakoś kleiliśmy Ci się z racji tych petów i mysich zapachów… mam pewne podejrzenie co do tego. Jeśli podobna poprawa humoru spotkała moje drugie wcielenie, to tym bardziej dziękuję. Podziwiam!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
No wiesz, mój nick do czegoś chyba zobowiązuje w domenie podwójnych tożsamości 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
@MrHyde Przecież w opowiadaniach Czarnego Citroena nic nie trzyma się kupy. Inny komentator pod innym Jego opowiadaniem napisał "mechanika kwantowa" (bodajże, cytuję z pamięci). "Nielinearna"... Coś się pojawia i znika, coś spada w niebyt zanim dało się poznać, jakieś aluzje do niczego. Inni snuli dziesiątki teorii na temat wirów (aż autor poczuł się zobowiązany powtórzyć wir w kolejnym; chyba po to, by uzasadnić jakoś ten poprzedni, ale mu nie wyszło). Podobnie rozgryzano inne blubry (sam autor nie wiedział, o co mu chodziło, ale cieszył się dociekaniami intelektualistów). Jakieś (niemieckie) karły, Śnieżka (po co?), baśnie, wideo, piosenka (nieznana, musiałem wyszukać, ale nadal nie widzę jej zaczepienia). Mi się nie klei. Pełno słów, jakieś strzępki akcji bez sensu, bez kontynuacji... Ja to nazywam blubrami. To już chyba resztki papirusów z Qumran są bardziej kompletne.
Nie obrażaj mnie posądzeniami o tożsamość z Czarnym Citroenem.
Frazę "otworzyć radio" znam ze słyszenia i nie uważam jej za dyskusyjną, tylko za slangową.
Możesz mi przybliżyć motyw papierosów w moich opowiadaniach? Mnie nic o tym nie wiadomo.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Agnessa Novvak Święta prawda. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale to Ty spuściłaś mi parę 😉 .
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Czarny Citroen Odpowiadam na pytanie o pozytywny komentarz pod opowiadaniem "Za mostem". Zwyczajnie - "Za mostem" ma sens. Ma ciągłość narracyjną. Nie jest pseudointelektualne. Wiedziałeś, co piszesz, a ja - czytelnik - wiedziałem, co czytam. To różni Twoje pierwsze opowiadanie od następnych.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
@Tomp O TEORII kwantowej napisałem ja w sposób następujący:
"Zatem zaryzykuję twierdzenie, że nie da się analizować i rozumieć w pełni jego tekstów w schematyczny, realistyczny, akademicki sposób. Należy porzucić optykę falową i skorzystać z teorii kwantowej".

Przy czym celowo użyłem słowa "optyka". BARDZO celowo.
Potem koledzy dołożyli rozważań i słowo "kwantowa" pojawia się aż osiem razy pod "Antypodami".

Natomiast mnie szalenie ciekawi źródło Twojego określenia "oszust" w stosunku do Citroena. Czy członkowie Loży już mają się trzymać za portfele i oczekiwać od Citroena dziwnych propozycji inwestycyjno-fnansowych?

Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-4
@SENSEIH @Tomp Panowie. Ta dyskusja nie prowadzi do rozwiązania problemu, jaki t7 narastał od dłuższego czasu. Te nieuczciwe zasady traktowania różnych autorów, raz wg przynależności, dwa wg uznania, trzy wg nie wiadomo czego, prowadzą do absurdalnych sytuacji. Członkowie loży w poczekalni, koledzy innych członków loży na głównej. A fe, bardzo brzydko.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tomp Zwracam honor. Wątek papierosowy w Twoim opowiadaniu pochodzi z obrazka, którym w żaden sposób nie zawiniłeś, a nawet zgłosiłeś przeciw niemu reklamację: "PS Na ilustracji daliście zdjęcie faceta... Z PAPIEROSEM???"
Tym samym całe to moje wrażenie tożsamości dwóch nicków/autorów jest jak o kant stołu potłuc.
Przepraszam Was obu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
@Senseih
《Należy porzucić optykę falową i skorzystać z teorii kwantowej".
Przy czym celowo użyłem słowa "optyka". BARDZO celowo.》

"optyka falowa" to pojedyncze pojęcie jak, nie przymierzając, palec Boży czy woda święcona, znaczące zupełnie co innego niż suma rzeczowników, z których się składa. Nie można go sobie dzielić na kawałki i używać tychże kawałków bardzo celowo. To znaczy można, nikt nie zabrania, tylko kto wtedy odgadnie myśl autora? Dla mnie to, co wtedy napisałeś, to był kompletny nieściślacki bełkot. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde To dobrze, że użyłeś czasu przeszłego: "Dla mnie (...) to BYŁ kompletny nieściślacki bełkot".

Dziś, po lekturze rozmów na czacie, już na pewno wiesz, że chodziło o subtelną aluzję dla bystrych: "Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko".
Tak przy okazji - matematyka jest królową nauk, ale przy analizie i ocenie tekstów mniej lub bardziej literackich, zwłaszcza surrealistycznych, owa królowa jest równie potrzebna, jak Francisco Goya w jury konkursu piosenki. Z ruchu warg tekst może i odczytałby, ale na tym koniec.

Dla uniknięcia kolejnych nieporozumień od razu przypomnę, że Goya, co prawda pięknie malował, lecz był głuchy... 😉

P.S. Teoria kwantowa wyjaśnia wiele zjawisk, których nie potrafiła wyjaśnić teoria falowa. I to też było zawarte we wspomnianej aluzji.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Senseih "że chodziło o subtelną aluzję dla bystrych"
czyli nie dla mnie. Trudno.

Wyjaśnienia dla niebystrych przyjmuję z pokorą. Ale porzucać coś, co działa? Dlaczego? Po co? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-2
W pizdę jeża. Oto moja optyka. Wir to taki humorystyczny wtręt jedynie. Adam po bajkowym weekendzie, wciąż jeszcze w fazie wyostrzonej wrażliwości (musi nosić przyciemniane okulary), będąc jedną nogą za progiem pałacu, zaczyna zachowywać się jak Janusz na wakacjach pod palmami. Że to panie kierowniku kiepska obsługa, bo nie donieśli papieru toaletowego i miałem w nocy tylko dwie rolki. I osa mie wpadła do pokoju. Nie umiem tego dosadniej napisać... Facet zanurzył się świecie bajki, przespał się ze Śnieżka, a czepia się, że wir mu się odwrotnie kręci. Z mojej strony drugiego dna nie było, już samo to zestawienie wydało mi się komiczne. Cała reszta Antypodów to tylko odtajanie bohatera w komfortowym hotelu, i branie garściami z tego co oferuje mu odrobina spokoju, wyciszenie i uruchomienie fantazji. Jako literat (motyw długopisu), może łatwo pozłocić rzeczywistość. Pozłota znika w powyższych "antyantypodach". Kara nałożona przez Wilczycę zdejmuje opakowanie ze Snieżki i zamienia ją w enerdowską kurtyzanę. Tak to widzę przez optykę ordynarną, korzystając co najwyżej z różowych okularów. Wydaje mi się, że opowiadanie "Antypody" jest dosyć proste i napisałem je maksymalnie uczciwie, cyzelując klimat i nastrój tak długo, że przy okazji wszystkie przecinki znalazły się na swoim miejscu, a erotyka obyła się bez śladu wulgarności. Stąd moja irytacja z powodu deptania buciorami po tekście przez moje drugie wcielenie

Zastanawiam się czy nie rozłożyć na czynniki pierwsze powyższego opowiadania i nie wyjaśnić niedowiarkom, że nie jest zbitką przypadkowych epizodów. Tu jest w pewnym momencie srogi surrealizm, ale przecież pojawia się w chwili wejścia w glowę bohatera. Czy motyw szuflad w piachu nie jest zupełnie na miejscu w takim momencie? Cała reszta opowiadania da się wyjaśnić optyką różową i potrafię wykazać nieprzypadkowość wszystkich elementów. Jedynie motyw wypadku samochodowego jest rozproszony równomiernie po tekście, stąd te samochodowo-jesienne nawiązania, które są trochę zawieszone w powietrzu.
Odkrycie kim jest ten, co został prawie zabity przez Adama (choc to wina plamy oleju na asfalcie), ma wprowadzić fatalizm do opowiadania. Taka kara za dociekliwość.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-2
@Marc @JustINe Co z opowiadaniami @AGAFM? Dlaczego, pomimo tego, że autorka spełnia kryteria automatycznego kwalifikowania jej tekstów na stronę główną, w dalszym ciągu są przetrzymywane w poczekalni?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Rzeczywiście 4 opowiadania na głównej i 6 w poczekalni. Błąd? I niby wszyscy święci już o nim wiedzą, ale dziwnym trafem nic się z tym nie dzieje. Trzeba śledztwo przeprowadzić, by wyszło na jaw kto za tym niecnym zaniechaniem stoi 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-1
Widzę, że sporo popracowałeś nad tekstem. I z wodą dałeś sobie radę i radia już nie chcesz otwierać. I jeszcze wiele innych życzliwie słanych poprawek uwzględniłeś. Za innych się nie wypowiadam, ale mnie podoba się teraz o wiele bardziej. Przede wszystkim tekst nabrał płynności. Swoją pierwotną ocenę (5) zamieniam więc na (7). Dałabym więcej, nawet 8, ale wciąż sceny erotyczne są dla mnie nieprzekonujące. A moim zdaniem w coraz częściej erotycznym zbiorze tekstów, erotyka to podstawa. Nic to, ważne że mimo początkowych uszczypliwości, małymi krokami podążamy we właściwym kierunku. Ostatni krok będzie zaledwie malutkim krokiem człowieka a dla tutejszych autorów, może być olbrzymi. Szerokiej drogi.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-3
Boże kto takie badziewie wpuścił na główną?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-5
Weszło zgodnie z regulaminem. Dwie osoby z uprawnieniami musiały zagłosować. Nie czepiaj się. Każdy ma prawo pisać po swojemu. Nie podoba się nie czytaj.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Wirginia - weszło, bo wpuściłem. Miałem dwa opowiadania, które weszły do zbioru głównego, trzecie wskakuje już o własnych siłach, bez niczyjego głosowania. Ale - gdybym miał więcej opowiadań w poczekalni, pochodzących z okresu przed publikacją tych dwu na "głównej", to one z automatu nie wskoczyłyby na główną. Należałoby jakiś marketing zrobić, trochę się postarać i wypromować te starocie, a nie dzielić włos na siedem, czy tam ile tych wcieleń jest. Ot, cała tajemnica. Mało pisywałem w otwartej przestrzeni, stąd dopiero niedawno udało mi się doświadczyć hejtu. Zwykle stoi za nim głupota ("Dzieci Gamońszczyzny"), a czasem frustracja, która dopada nawet inteligentne osoby - z tą drugą odmianą hejtu deczko trudniej sobie poradzić.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Słowa najczęściej znaczą to co znaczą i niekoniecznie trzeba się w nich doszukiwać drugiego dna.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@CzarnyCitroen Być może w przypadku Twojego opowiadania tak było. Nie wiem tego, ale zakładam pozytywnie, że opisujesz istniejąca rzeczywistość. W przypadku opowiadań @AGAFM to co napisałeś nie sprawdza. Jej/jego 😂 ostatnie opowiadanie wylądowało w poczekalni mimo iż na stronie głównej były już trzy inne opowiadania. Już nie pamiętam kto, tyle tu tych Waszych klonów😉 operuje, chyba @MrHyde informował, że to on naprawił ten błąd. Nieważne. Może jednak Ty zechcesz powiedzieć jak to jest, że w Twoim i wielu innych przypadkach ta reguła, dwa teksty na głównej i każdy następny z automatu i bez łaski tam się znajduje, działa, a w przypadku AGI nie? Moderatorzy milczą, a przecież czytają te uwagi. Czasami nawet w takich emocjach, że kasują co popadnie, byle tylko nie dało się zrozumieć, że coś tu jest nie tak. Skoro czytają i wiedzą, to w jakim celu łamią własne zasady? Pojęcia nie mam. Może Ty masz. Może możesz zapytać sam wiesz kogo. Nie jestem podejrzliwy, ale dla mnie coś tu brzydko pachnie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
-6
Wartałoby śledztwo rozpocząć i ujawnić kto za taką niegodziwością stoi. Czy gdyby autorka była autorem to jej utwory przeszłyby na główną?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@Lukrecja Ano wartałoby. Nawet pisząc o tym pod tekstem Czarnego Citroena, a nie pod opowiadaniem AgaFM. Ale spoko.
Bo wchodząc tu: https://opowiadaniaerotyczne-darmowo.com/142_nikt-o-tym-nie-wie-ze-robie-to-z-tata-cz-1
widzimy, że w kwietniu 2018 niejaki pawel19951 opublikował to samo opowiadanie. (Data: 25.04.2018, Kategorie: Tabu, Autor: pawel19951).

Zatem albo AgaFM dokonała/dokonał plagiatu, albo AgaFM jest facetem, który uznał, że jako kobitka zdobędzie więcej uznania w pokątnym internecie.
Zmiana płci zasadniczo nie jest karalna, ale warto wiedzieć, co kto ma w gaciach, zanim się tam łapę włoży 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
Albo opowiadanie napisała AGA i na innym portalu zamieściła je jaka pawel. Tak więc @Watsonie analiza nie w pełni się udała. Skoro jednak już ustaliliśmy, że AGAFM jest podwójnej płci, cokolwiek ma to za znaczenie, to wróćmy do podstawowego tematu. Dlaczego wobec niej stosowane są inne reguły niż te, które obowiązują tu wszystkich?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1
@Franceska/Agnieska/Lukrecja/Kolasinski i kilkanaście innych klonów
Bardzo współczuję, że zapomniałeś hasło do swojego profilu zaczynającego się na literę"S", ale gdy już sobie je przypomnisz, to po prostu wejdź, napisz do Administracji portalu i zadaj to pytanie ludziom kompetentnym i decyzyjnym. Przedłużanie tej inby w komentarzach robi się zwyczajnie nudne, dziecinne i niesmaczne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Administracja czyta komentarze. Nie potrzebuje specjalnej petycji by zmienić coś co stanowi naruszenie przez nią ustalonych zasad. Co do manii prześladowczej, nie odniosę się. Nie wiem o co Tobie chodzi.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+7
-1
@Watson Dałbyś już spokój z tym śledztwem. Rozumiem, że chodzi o odwrócenie uwagi od prawdziwego problemu. Kogo byś jeszcze na pomoc nie przywołał, może być i Hercules Poirot, to i tak nie uda się uciec od tego pytania. Tego, czyli dlaczego opowiadania @AGAFM tkwią w poczekalni? Autorka należy przecież do Waszej Loży, a poza tym już przed przetrzymywaniem jej ostatniego opowiadania miała na stronie głównej już trzy teksty. Takie proste pytanie, tyle Was tam kombinuje nad nim, bo i @MrHyde próbował i @CzarnyCitroen się pocił, a odpowiedzi wciąż brak? A może po prostu te opowiadania Wam się nie podobają? Czytelnicy są zachwyceni.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Nie, nie wierzę! „S”??? To naprawdę Ty? Toż to przednia intryga. Szkoda, że mnie nie wtajemniczyliście!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Watson „Kopernik była kobietą!” 😂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Krysia „Liga rządzi, liga radzi, liga nigdy was nie zdradzi” 😂
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.