Ilustracja: Alex Motoc

Antypody

11 lutego 2023

Szacowany czas lektury: 14 min

Szli korytarzem łączącym hall z kawiarnią. Adam wiedział, że gdyby nie towarzystwo jegomościa w białej koszuli z muszką, już dawno dałby nogę i wiał gdzie pieprz rośnie. Nabierał wątpliwości. Może to jeszcze nie czas, by szukać nowych przygód? Czy te kwiaty są odpowiednie na taką okazję? I na czym polega cała zabawa?

Facet z muszką dotknął ramienia Adama. Wskazał stolik, przy którym siedziała kobieta o bujnych, kasztanowych włosach, skrywająca oczy za okularami przeciwsłonecznymi. Trwała w bezruchu i była obojętna na to, co dzieje się dookoła. Ożywiła się w chwili, gdy na pulpit padł cień mężczyzny.

– Są piękne – powiedziała, uśmiechając się szeroko.

– Proszę uważać na kolce.

Choć nie widział oczu dziewczyny i nie mógł w pełni ocenić jej urody, czuł się skrępowany. Onieśmielała go dyskretna elegancja stroju kobiety. Czarna, dwuwarstwowa sukienka sięgała zewnętrzną częścią do kostek, lecz dzięki odpowiedniemu wcięciu, pozwalała zaprezentować zgrabną nogę. Ostatecznego sznytu nadawały buty w stylu punk, z wysoką cholewką, przyozdobione ćwiekami, oraz kolorowa apaszka na szyi.

– Mam na imię Iwona – powiedziała, wyrywając Adama z odrętwienia.

Przywołał kelnera i złożył zamówienie.

– Myślisz, że mogę się zranić?

– Zapewniam, będę delikatny, nie ma powodu do obaw – rzekł Adam, próbując zagrać pewnego siebie samca.

Iwona schowała twarz za bukietem czerwonych róż, ale nie zdołała ukryć, że się śmieje.

– Zabawny z ciebie facet – powiedziała, kładąc dłoń na jego nadgarstku. – Nie stresuj się tak, przecież to nie randka.

Niewielki owad zatoczył krąg wokół ich stolika. Ruch powietrza, wywołany aktywnością jego skrzydełek, utrudniał Adamowi zebranie myśli. Wiedział, że musi wziąć się w garść, inaczej przegra sromotnie.

– Okulary… czy możesz je zdjąć? – zapytał.

– Ależ tak. Ściągnę je, gdy znajdę się w twoim pokoju.

Rozpiął guzik przy kołnierzyku. Nadal nie miał pewności, że zdoła przejąć inicjatywę.

– Nieznośne jest to światło – zauważyła Iwona.

Rzucił okiem na salę. Przez przeszklone ściany i sufit przenikały promienie zachodzącego słońca, ślizgając się po jasnych meblach. Subtelne lśnienie powodowało, że miejsce robiło wrażenie ciepłego i przytulnego.

W pomieszczeniu panował półmrok.


Otworzył drzwi pokoju i przepuścił Iwonę, wbijając wzrok w jej włosy. Dziewczyna usiadła w fotelu i wsunęła dłoń do torebki. Dołączył do nich mężczyzna z tacą. Adama zirytowało zachowanie fagasa, który najwyraźniej nie wiedział, do czego służy kołatka. Był skromnego wzrostu. Jego krótkie nogi plątały się w przydługim płaszczu bez rękawów. Z trudem poradził sobie z zastawieniem stołu. Napełnił kieliszki i zniknął w mrokach korytarza.

Adam wyjął szczotkę z dłoni Iwony. Delikatnie zanurzył ją we włosach i powoli przesunął w dół. Powtórzył tę czynność kilka razy. Zastanawiał się, czy nie pozwala sobie na zbyt wiele. Kobieta zdjęła okulary, odchyliła lekko głowę i przymknęła oczy. Odebrał to jako aprobatę dla swoich zabiegów.

– Czy mogę je pogłaskać?

Na policzkach Iwony pojawiły się urocze dołki. Zauważył, że dziewczyna bez okularów wygląda mniej tajemniczo, a wręcz całkiem zwyczajnie. Ośmieliło go to spostrzeżenie. Położył dłoń na głowie kobiety i zaczął powoli przeczesywać włosy, owijając je wokół palców. Zbliżył twarz, by nacieszyć się ich zapachem. Nabierał pewności siebie. Pocałował ją delikatnie w szyję. Kobieta westchnęła i objęła ręką jego głowę. Poczuł, że świat zaczyna wirować. Teatralnym gestem strącił naczynia ze stojącej obok dębowej ławy.

– Nie, Adam, nie tak.

Wstała, chwyciła dłoń mężczyzny i pociągnęła go w kierunku łóżka. Kładąc się, zsunęła apaszkę.

– Całuj tutaj – powiedziała Iwona, wskazując na zakryte dotąd miejsce.

Ciało dziewczyny dygotało, a jej oddech stał się szybki i płytki.

– Adam, proszę!

Zwilżył wargi. Czułości, zrazu mające charakter delikatnych muśnięć, szybko przerodziły się w gorące i namiętne pocałunki. Skóra na szyi dziewczyny nosiła chropowate ślady. Gra ust i języka stawała się coraz bardziej żywiołowa, ale wciąż koncentrowała się na jednym obszarze. Adam tracił umiar, choć zdawał sobie sprawę, że kąsając, zadaje ból. Poczuł na głowie uścisk i usłyszał krzyk. Miał wrażenie, że paznokcie dziewczyny za chwilę wbiją się w jego mózg.


Zwinął rolety. W pokoju panował porządek. Jedynym śladem zdarzeń ostatniego wieczora była samotna róża, tkwiąca w wazonie koło łóżka.

 

Zjadł obiad w pałacowej restauracji. Liczył, że spotka tam dziewczynę o kasztanowych włosach. Spędził przy stole dobre dwie godziny, ale nie doczekał się Iwony. Personel knajpki rozkładał bezradnie ręce.

 

Wrócił do apartamentu i zasiadł w wygodnym fotelu. Zastanawiał się co robić z wolnym czasem. Nic nie stało na przeszkodzie, by powrót do domu odłożyć o jeden dzień. Podobała mu się panująca w tym miejscu aura i związane z nią wrażenie wyostrzenia wszystkich zmysłów. Każda godzina spędzona w pałacu pogłębiała ten stan. Przeciągnął delikatnie palcem po brwiach. Autoerotyczny gest sprawił mu przyjemność. Zupełnie nowe doznanie, za którym musiała stać tajemnicza istota pałacu. Całkowicie przeszła mu złość, którą kierował początkowo na Roberta. To właśnie ów ekscentryczny kolega zafundował Adamowi weekendową przygodę. „Zobaczysz, świetnie się zabawisz i zapomnisz o wszystkich przykrościach. Wskoczysz we właściwe koleiny, będziesz tym samym Adamem, którego poznałem przed laty”. Tak Robert tłumaczył cel wizyty w pałacu. Cała reszta miała być niespodzianką.

 

Wieczorem zjawił się niewysoki człowiek, obsługujący go poprzedniego dnia. I tak samo, jak wtedy, nie zapukał do drzwi. Rozstawił wiktuały na stole, nalał wino.

– Czy pamięta pan kobietę, która była tu ze mną wczoraj?

Karzeł przystawił palec do ust. Adam nie wiedział, jak ma rozumieć ten gest. Czy zabrakło mu języka w gębie, czy raczej woli trzymać go za zębami? Mężczyzna dał jeszcze jeden znak ręką, ale i tego sygnału Adam nie potrafił rozszyfrować. Służący wyjął z kieszeni pudełko i położył je na blacie. Na opakowaniu czekoladek widniała złota korona.


Stał przy oknie. W bladym świetle latarni kłębiły się roje nocnych owadów. Było coś kojącego w tym widoku. Przymknął oczy i pozwolił, by strumień doznań swobodnie przepływał przez jego umysł. Powrócił zapach i dotyk włosów Iwony. Wspomnienie urywało się na grze wstępnej. Czyżby wypierał to, co zdarzyło się później? Może zawiódł na całej linii i stąd owa amnezja? Miewał problemy tego rodzaju, choć dotąd zrzucał je na karb gasnącego żaru w jego małżeństwie. Czy kilka miesięcy, które minęły od rozwodu i zamknięcia wszystkich spraw z tym związanych, to za krótki czas, by wrócić do pionu?

 

Poczuł czyjąś obecność. W lustrze pojawiło się odbicie czarnowłosej kobiety, odzianej w futrzany płaszcz.

– Czym mogę służyć? – zapytał szeptem, uważając, by nie spłoszyć tej wizji.

– Mam na imię Sylwia. To ja jestem na służbie, drogi panie.

Kobieta zdjęła płaszcz. Miała na sobie ciemny gorset, częściowo przykrywający piersi, oraz czarne, zamszowe buty na wysokich obcasach, z cholewami sięgającymi nad kolana. Długie, nieznacznie falujące włosy sięgały do pośladków.

– Należy ci się odrobina relaksu – powiedziała Sylwia, przesuwając fotel tak, by stanął na wprost lustra.

Położyła na oparciu dłoń, przyozdobioną, pomalowanymi ciemnoczerwonym lakierem, paznokciami.

– Zdejmij marynarkę i siądź tutaj.

Widział w lustrze ręce, gotujące się do pracy. Kciuki poczęły wykonywać koliste ruchy, najpierw w obrębie ramion, a następnie karku.

– Jesteś spięty. Boli?

– Tak, ale nie przerywaj.

Sylwia ugniatała ramiona mężczyzny. Masaż stawał się coraz subtelniejszy, a główną rolę odgrywały teraz paznokcie. Drapanie szyi i strefy znajdującej się za uszami spowodowało, że zniknął stres, a krew w ciele Adama zaczęła płynąć szybciej. Dłonie przeczesywały jego włosy, od czasu do czasu pociągając za nie. Oddał się bez reszty we władanie Sylwii. Takiej delikatności oczekiwał po kontaktach z kobietami, ale nigdy nie miał odwagi przyznać się do tego. Czuł się jak mały, niedopieszczony chłopiec, który gotów jest skomleć o ciąg dalszy. Paznokcie Sylwii drażniły delikatnie płatki jego uszu. Sprawy nabierały rozpędu. Czy mógł liczyć na spełnienie? Gdzie kończył się zakres obowiązków Sylwii?

– Kim jesteś, pani?

Poczuł dotyk ust na szyi, a zaraz potem usłyszał szept Sylwii.

– Otóż, mój miły, to ja jestem owa panna, co z karzełkami mieszka i zowie się Śnieżka.

Dłonie powędrowały teraz w okolice leżące poniżej żuchwy i zaczęły delikatny taniec, do którego ponownie włączyły się paznokcie.

– Lecz nie spędzam życia w tym pałacu, wpadłam tu na godzin kilka, spotkać się z dziewczyną, o której mówią, że jest Siostrą Wilka.

– Raczej lisa – dodał męski głos z głębi pokoju.

– Postaw lód koło łóżka i uciekaj – rzekła Sylwia.

Karzeł ukłonił się i spełnił polecenie Śnieżki.

– A jednak potrafi mówić! – zauważył Adam, nie ukrywając rozbawienia. – Co to za jeden?

– Jestem krasnoludkiem, pod grzybkiem mam swoją budkę. Jadam mrówki, żabie łapki…

– Zmykaj do tych łapek i nie przeszkadzaj mi, zazdrośniku – powiedziała Sylwia stanowczym głosem.

Usłyszał szelest. Odgłos pojawił się najpierw w okolicy lewego ucha, później przeniósł się bliżej prawego. Poczuł mrowienie na czubku głowy. Sylwia włożyła do jego ust kawałek czekolady.

– Jaką barwę sobie wyobrażasz?

– Pomarańczową.

Szelest powrócił, choć tym razem w trochę mniej natrętnej formie. Szept Sylwii spotęgował mrowienie.

– Nieliche pomieszanie zmysłów, przyznasz?

Dziewczyna ułamała kawałek czekolady i skosztowała.

– Siostra Wilka? – zapytał Adam.

– Wilka – wilka – wilka – wilka – wilka – wilka – tak – tak – tak – tak – wilka – wilka – wilka.

Stukoczące słowa wpadały do jego trzewi, raz lewym, raz prawym uchem, powodując łaskotanie na całej długości kręgosłupa.

– Więc kim jest Siostra Wilka?

– Ależ znasz ją, mój miły. Opowiedziała mi co nieco o tym, jak zaopiekowałeś się nią ostatniego wieczoru.

Sylwia ściągnęła z Adama koszulę i zaczęła całować go w kark.

– Wspomniała o tym, że potrafisz znakomicie czesać. I właśnie dlatego tu jestem. Chcę twoich pieszczot, kochany. Odwzajemnię się tym, czego nie dała ci Iwona, nie leży to bowiem w jej naturze.

Poczuł delikatne kąsanie na szyi i uszach. Oddech Sylwii stał się bardzo szybki i o wiele gorętszy.

– Siostra Wilka kochać potrafi tylko kobiety. Ja mam więcej szczęścia, mój drogi.

– Niczego bardziej nie pragnę, niż czesać twoje włosy, Królewno – rzekł Adam, prowadząc dziewczynę w stronę łóżka.

Obserwowała go w zwierciadełku z rękojeścią wyłożoną kolorowymi kamykami. Ręce Adama wędrowały powoli po plecach Królewny, kierując się w stronę szyi. Połaskotał skórę jej karku. Kreślił dłońmi pociągłe linie, zaczynając na szyi, kończąc na uszach. Złożył kilka pocałunków tuż nad obojczykiem. Mógł wreszcie zaznać aromatu włosów Królewny. Przylgnął mocno do pleców dziewczyny. Całował kark, głaszcząc brzuch, talię, piersi. Rozchylał usta, zwilżając skórę kochanki czubkiem języka. Od czasu do czasu wpijał się delikatnie w jej szyję.

– Nie każ mi czekać, mój miły!

Cofnął się pamięcią do tego, co zaszło poprzedniego wieczora, a w owym wspomnieniu mieścił się smak krwi Siostry Wilka.

– Łap za grzebień!

Odetchnął z ulgą i sięgnął do koszyka, zawierającego buteleczki z wonnościami, a także szczotki, grzebienie i inne utensylia, oraz duże, przeciwsłoneczne okulary. Wybrał zgrzebło o szeroko rozstawionych zębach. Użył mgiełki, chcąc zapewnić bezpieczeństwo włosom Śnieżki. Delikatnie przeczesał je, a dziewczyna zamruczała jak kotka. Powtarzał tę czynność przez dłuższy czas, dając rozkosz obydwojgu. Robił krótkie przerwy, by całować ramiona kobiety.

– Pozbądź się odzienia i spocznij, kochany.

Nałożyła mu opaskę na oczy. Efekt odcięcia wzroku był niezwykły – miał wrażenie, że wokół niego zgromadziły się potężne ładunki elektryczne. Gdy włosy Śnieżki opadły na jego tors, poczuł coś w rodzaju uderzenia pioruna. Takich wyładowań było kilka, a każde pojawiało się w najmniej oczekiwanym miejscu ciała. Usłyszał szklisty szmer. Pomyślał o dzbanku z lodem. Włosy znalazły się na tułowiu kochanka. Jednocześnie do gry włączyły się usta, delikatnie muskające skórę w okolicy uszu. Sztuczka z kostką lodu, która to wysuwała się z ust Śnieżki, to chowała w nich głęboko, doprowadzała go do obłędu. Fale gorąca, przedzielane atakami ostrego jak skalpel, gwałtownego ochłodzenia, zaczęły wędrować w kierunku brzucha, odwiedzając po drodze piersi. Podążała za nimi nawała włosów, dająca rozkoszne wytchnienie obszarom udręczonym lodowym szaleństwem. Pochód zatrzymał się na pępku, który szybko zamienił się w jeziorko. Adam wiedział, że to tylko droczenie się i że za chwilę nastąpi próba zdobycia głównego szczytu. Poprzedził ją szklany łoskot. Najwyraźniej należało uzupełnić zapasy przed decydującym natarciem. Poczuł dotyk gorących dłoni poniżej zwieńczenia organu, który w tamtym momencie można było nazwać, bez większej przesady, budzącym się wulkanem. Ucisk zwiększał się, to znowu ustępował, jednak cel ataku był nieustannie wyeksponowany. Włosy Śnieżki wiły się po brzuchu mężczyzny, by w końcu zacząć okręcać się dookoła wspomnianego wzniesienia. Chcąc uniknąć zbyt szybkiego zakończenia historii, należało szybko interweniować. Lodowate ukłucie sięgnęło aż po krańce układu nerwowego. Usta Królewny błyskawicznie usunęły wrażenie obecności stalowego szpikulca, jednak była to tylko chwilowa ulga. Język Śnieżki, tyleż zapobiegliwie, co bezlitośnie, popychał lodową kostkę, ponownie wbijając stalowe ostrze w umęczone ciało Adama. Przyszedł w końcu taki moment, gdy kostka lodu zniknęła na dobre. Intensywność natarcia zmalała nieco, ograniczając się do kilku pocałunków złożonych na adamowej męskości.

 

Sylwia sięgnęła do twarzy kochanka i zerwała opaskę. Mógł podziwiać dziewczynę w pełnej okazałości, dotykać włosów, piersi oraz pośladków, pozostając w niej głęboko. Zastanawiał się, czy nie jest zbyt twardy i czy nie sprawia bólu Śnieżce. Wydarzenia kolejnych godzin udowodniły, że obawa była nieuzasadniona. Dzięki znajomości rzeczy i kunsztowi, który ujawniła Królewna, Adam rad był poznać kilka nowinek w dziedzinie ars amandi. Żal tylko, że z uwagi na pikantność materii, a także zazdrosną naturę karła, przyjdzie Czytelnikom obejść się smakiem.


Obudziło go wszechogarniające światło poranka. Schronił się w łazience przed jego dojmującym blaskiem. Przy nanoszeniu pianki do golenia, dostrzegł na szyi dwa czerwone punkty. Przypomniał sobie lodowate pocałunki Śnieżki – zapewne dzięki nim, ukąszenie zostawiło tylko drobne ślady. Otworzył brzytwę i szarpnął kciukiem o jej czubek. Ostrze wydało piękny, metaliczny dźwięk. Zarost ochoczo poddawał się działaniu wzorowo naostrzonego narzędzia. Była to jedna z nielicznych, rutynowych czynności, sprawiających mu prawdziwą przyjemność. Nacisnął na dźwignię otwierającą odpływ umywalki. Kończył wycierać twarz, gdy zauważył, że coś się nie zgadza.

Usłyszał stukanie do drzwi. Tym razem służba pamiętała o kindersztubie. Mężczyzna, ubrany w białą koszulę z muszką, przystąpił do nakrywania stołu.

– Czy może mi pan wyjaśnić, o co chodzi z tym wirem w umywalce? Kręci się w przeciwnym kierunku niż zwykle.

Mężczyzna wszedł do łazienki, nalał odrobinę wody i pozwolił jej spłynąć.

– Według mnie wszystko jest w porządku. Jeżeli ma pan jakiekolwiek zastrzeżenia co do czystości pokoju albo do stanu technicznego jego wyposażenia, proszę zwrócić się z reklamacją do kierownika. Spotka go pan przy recepcji.

 

Adam zjadł śniadanie, spakował torbę podróżną i opuścił apartament. W sklepiku na parterze kupił okulary przeciwsłoneczne, notes i długopis, który natychmiast wpiął do kieszeni koszuli. Lubił mieć pod ręką coś do robienia notatek. W końcu pisanie to jego główne zajęcie, a myśl bywa ulotna.

Podszedł do recepcji. Za ladą stał kierownik. Postanowił zapytać go o dziwne zachowanie wody w umywalce.

– Panie Adamie, no niechże pan, jak to się mówi, zluzuje gumę. Niech pan powie, tak z ręką na sercu, nie podobał się panu pobyt w naszym pałacu?

– Ależ było wspaniale. Ja tylko chcę mieć pewność, że…

– Ano właśnie, panie Adamie, niech pan unika ślepych uliczek, raf – jak zwał, tak zwał te głupstewka. Panie Adamie, sprawa wiru to pewnie pikuś przy tym, co przytrafiło się panu przez te dwa dni, prawda?

Pokiwał głową, podał rękę kierownikowi i wyszedł z pałacu. Na podjeździe czekała taksówka.

„Zluzować gumę, pikuś, rafy” – te słowa przypominały mu język redaktora, który ostatnio korygował jego teksty. Światło słońca raziło go niemiłosiernie, więc przyspieszył kroku. Siedząc już w środku auta, usłyszał głos kierownika.

– Panie Adamie, zapomniałbym, to dla pana. Do zobaczenia!

Rzucił przelotnie okiem na coś, co wziął za pamiątkowy gadżet. Dopiero kiedy taksówka minęła bramę, przyjrzał się dokładniej okrągłemu przedmiotowi. Pudełeczko można było otworzyć z dwu stron. W pierwszej komorze znajdował się kosmyk kasztanowych włosów i bilet wizytowy. W drugiej również umieszczono bilet, a także kosmyk czarnych włosów. Adam schował puzderko do kieszeni spodni.

 

Przejechali nie więcej niż kilometr, gdy na drodze stanęło stado łaciatych krów. Zerkały na samochód wielkimi oczami, a ich żuchwy poruszały się nieśpiesznie. Adam wysiadł i zapalił papierosa. Spomiędzy zbitej gromady zwierząt wychynęła osoba, odziana w ciemnogranatowy garnitur. Z barwą jej stroju kontrastował pomarańczowy kolor krótkich włosów. Podeszła do Adama, poruszając się dostojnym krokiem. Poczuł miękkość w nogach, gdy dotarło do niego, że stoi przed nim kobieta. W dłoniach, odzianych w skórzane rękawiczki, trzymała laseczkę, zakończoną metalową gałką. Garnitur był nienagannie skrojony i musiał kosztować krocie. Ozdobę twarzy o pięknych, rasowych rysach, stanowiły niebieskie oczy.

– Panie Adamie, słyszałam pana uwagi. Kierownik w miarę dosadnie wytłumaczył panu, w czym rzecz, choć przyznam, że zrobił to w mało eleganckiej formie. Cóż, niewiele mogę dodać od siebie. Wierzę, że następnym razem będzie dużo lepiej.

Adam z trudem przełknął ślinę. Czuł, że dygocze niczym uczniak, nakryty na psocie przez piękną nauczycielkę.

–  Zdolność prawidłowego widzenia wróci lada chwila. A swoją drogą, czy miał pan okazję zajrzeć do podziemi budynku?

Upuścił papierosa. Chciał schylić się po niego, ale belferka była szybsza. Zdusiła peta lakierowanym butem.

– Jestem kierowniczką dolnego pałacu. Następnym razem musi pan odwiedzić mój rewir. Uprzedzam jednak: to, co tam czeka na pana, jest jak noc wobec dnia, gdy dokonać zestawienia z pana dotychczasowymi doświadczeniami.

Stał jak wryty. Nie przypuszczał, że tak potężna siła może tkwić w krótko obciętych włosach.

– Pan chce zapytać mnie o coś.

– Czyta pani w moich myślach!

– Niech pan pamięta, wszystko jest możliwe, o ile ma się otwartą głowę. Tu jest moc – powiedziała, stukając końcówką laseczki w długopis wystający z koszuli Adama.

Uśmiechnęła się i ruszyła w stronę pałacu. Krowy rozstąpiły się. Ich krokom towarzyszył metaliczny odgłos ciągniętych po ziemi łańcuchów.

– Mam na imię Ewa. Czekam na pana!

Ten tekst odnotował 16,432 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.44/10 (20 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (51)

+2
0
Hm… Jak przyjemnie jest przeczytać ciekawe opowiadanie z nutką tajemniczości, w dodatku poprawnie napisane. Czysta słodycz 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
@Indragor W pełni Twe zdanie podzielam. Oceny dać chwilowo nie mogę, gdyż "pomiędzy oddanymi głosami nie upłynął wymagany czas" - tako rzecze czerwony prostokąt... ale głos na "Główną" jak najbardziej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1
Tajemnicze i bajkowe. Tylko tytuł trochę mało atrakcyjny i wątek chiralnie wirującej wody (chyba) zbędny. Królewna Śnieżka super. A może to nie Śnieżka, lecz Królowa Lodu? Lodów? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Jednak ta woda wywołuje odrobinę niepokoju, co dodaje smaczku opowiadaniu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Dziękuję za pozytywne komentarze i za zielone światło od @SENSEIH. Motyw wiru wisiał nad tym opowiadaniem od samego początku. Miał korespondować z tytułem. Został w tekście głównie ze względu na pretekst do rozmowy z kierownikiem, a poza tym, jak zauważył @Indragor, dodaje jakiejś tajemnicy tej historii. Tytuł "Antypody" - był to przede wszystkim roboczy tytuł dla tekstu, który miał być radykalnie różny od utworu debiutanckiego ("Za mostem"). Chciałem sprawdzić jak zostanie odebrane opowiadanie, obywające się bez wulgaryzmów i kontrowersyjnych pomysłów, ale w miarę pikantne.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Zielonych świateł dostałeś więcej. 😉

"opowiadanie, obywające się bez wulgaryzmów i kontrowersyjnych pomysłów". Myślisz, że motyw wody nie jest kontrowesyjny?

o co chodzi z tym wirem w umywalce? Kręci się w przeciwnym kierunku niż zwykle


Trzeba było to jakoś rozwinąć, opisać tę dziwność i jakoś wyrazić zdziwienie bohatera. Teraz to pytanie jest zwyczajnie out of the blue. Pojawia się, zawisa i wisi bez komentarza. Sprowadza uwagę czytelnika do ślepego zaułka. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde, wielkie dzięki za światło 🙂
Co do kontrowersji, to zapewne domyślasz się, że w komentarzu miałem na myśli rzeczy typu gwałt czy kazirodztwo. Ale oczywiście masz rację, być może dopiszę parę zdań nadających większy sens fenomenowi wiru, choć mleko już się rozlało. A swoją drogą zastanawiam się, czy nie jesteś "ściślakiem", podobnie jak ja. I dobrze wiesz, że sprawa kierunku wiru to mit i dlatego szczególnie razi Cię to "głupstewko". Cóż, nawet kierownik wspominał coś o rafach. Nie wiem czy wybrnę z tego zaułka 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
"A swoją drogą zastanawiam się, czy nie jesteś "ściślakiem", podobnie jak ja. I dobrze wiesz, że sprawa kierunku wiru to mit i dlatego szczególnie razi Cię"
Razi, bo podskórnie podczuwam naśladownictwo - kradzież motywu z jakiejś beletrystyki (moge tylko zgadywać: Dan Brown, Umberto Eco? Kto jeszcze eksploatuje spiski i miejskie legendy?). Kradzież, nie twórcze rozwinięcie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde, to takie buty... Cóż, mogę próbować bronić się, ale nie da się zweryfikować, czy nie kłamię. Pozostaje mi zdecydować: usunąć, czy rozwinąć...
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Czarny_Citroen
MrHyde najwyraźniej Cię podpuszcza, badając granice uległości autora w stosunku do krytycznego czytelnika. MrHyde, jako gość oczytany, doskonale wie, że autorzy, może bardziej powieści niż opowiadań, ale jednak; stosują świadomie zabieg kierowania uwagi czytelnika w ślepy zaułek, pozostawiając niektóre wątki niewyjaśnionymi. Czasami lepiej, gdy pozostają niewyjaśnione, niż gdyby autor próbował się głupio z tego tłumaczyć, pogarszając tym samym sprawę.
To tak, jak w tej historii:
Żona kolegi z pracy karczemnie pokłóciła się z mężem i obawiając się rękoczynów, poprosiła cię o przenocowanie przez jedną dobę. Masz wolny pokój, to czemu nie? Trzeba pomóc kobiecie w kryzysie. Jednak na drugi dzień niepytany zaczynasz się tłumaczyć i zaklinać, że owszem, nocowała u ciebie, ale nic między wami nie było. Zwykła przyjacielska pomoc. Jednak w wyniku takiego tłumaczenia, współpracownicy natychmiast nabierają podejrzenia, graniczącego z pewnością, że jednak coś było… Chociaż nic nie było.
Moja konkluzja jest taka: nie grzeb w trzewiach opowiadania, bo może tej operacji nie wytrzymać i Ci zdechnie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Indragor, domyślam się, że MrHyde liczy raczej na inteligentną ripostę niż na faktycznie rezultaty, mające postać zmian fabuły opowiadania. Jestem tu nowy, moszczę się, węszę i staram się być grzeczny (nie mylić z uległością). Cieszy mnie, że rozmowa z Wami daje możliwość przemyślenia zagadnień związanych z twórczością literacką. A co do grzebania w tekście - chyba faktycznie odpuszczę sobie modyfikacje. Wir jest tylko jednym z trzech uzasadnień tytułu, który przy okazji jest ślepym zaułkiem, podbijającym nieco klimatyczność historii. Spory ciężar ma zarzut o kradzież motywu... Wg mnie pomysł z wirem jest na tyle prosty, że mogę odeprzeć wspomniany zarzut, tłumacząc się przypadkową zbieżnością.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Czarny Citroen I masz rację 🙂
Zresztą dzięki owemu wirowi (oraz dyskusji o nim) to opowiadanie zostanie w pamięci, niezależnie od innych zalet. Ono wygląda, jakby miało mieć kontynuację, do czego zachęcam szczerze i życzliwie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

Czarny Citroen rzekł:
Spory ciężar ma zarzut o kradzież motywu... Wg mnie pomysł z wirem jest na tyle prosty, że mogę odeprzeć wspomniany zarzut, tłumacząc się przypadkową zbieżnością.


Nie ma się czym przejmować. Tolkien też rąbał od innych 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@SENSEIH, ależ dokładnie tak - zrobił się wir, pal licho w jakim kierunku się obraca, ważne że coś się kręci. Dziękuję za życzliwość. Rozważam ciąg dalszy, choć zabrałem się do szukania materiałów do pewnej kryminalnej historyjki okraszonej erotyką, w związku z czym sprawa może się przeciągnąć. W mrocznej części pałacu czuję się zdecydowanie pewniej, więc korci mnie, by podzielić się przygodami.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
To ja dorzucę trzy grosze:
i wsunęła dłoń do w torebki.
Włosy śnieżki
Żal tylko, że z uwagi na pikantność materii, a także zazdrosną naturę karła, przyjdzie Czytelnikom obejść się smakiem.
Zdanie mnie rozbawiło. Tak na marginesie dodam, że cały ten króciutki akapicik uważam za zbędny - bezcelowy i to jego wstawienie uznaję za bezzasadne, a nie temat wiru.
p.s.
Zaskoczyła mnie reakcja MĘŻCZYZN na to opowiadanie... Kto wymyślił, że to natura kobiety zmienną jest!?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Krystyna, bardzo dziękuję za wychwycenie błędów. Co do akapiciku - uznałem, że należy jakoś przerwać tę relację, bo faktycznie trochę obawiam się karzełka, a poza tym po grze wstępnej zapewne doszłoby do scen mocno "zwierzęcych", nie licujących z założonym klimatem opowiadania. A tak urywać bez słowa wyjaśnienia... no nie miałem sumienia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Czarny Citroen
"zabrałem się do szukania materiałów do pewnej kryminalnej historyjki okraszonej erotyką"

Już mnie z wiadomych względów zainteresowałeś 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Krystyna "Zaskoczyła mnie reakcja MĘŻCZYZN na to opowiadanie..." Co konkretnie zaskoczyło?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
"Wg mnie pomysł z wirem jest na tyle prosty, że"
Dla kogoś prosty, dla kogoś innego nie. Jeżeli bohater przyglądał się tym "wirom", to znaczy, że musiał 1. je tworzyć, 2. się nimi interesować. Po co i dlaczego? No i jeszcze ten tytuł: ma jakiś związek z czymkolwiek w treści? Ja - ślepak - nie widzę.
No ale czego by się nie czepiać, krowy są mega. 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@MrHyde Autor kocha klimaty surrealistyczne. I świetnie się w nich odnajduje, co z przyjemnością stwierdzam...
Zatem zaryzykuję twierdzenie, że nie da się analizować i rozumieć w pełni jego tekstów w schematyczny, realistyczny, akademicki sposób. Należy porzucić optykę falową i skorzystać z teorii kwantowej.

Akurat jeden związek wiru z tytułem "Antypody" jest wręcz banalnie prosty. Opiera się na micie, że "down under" woda spływa, kręcąc się w odwrotnym kierunku.
Pokusiłem się o próbę odgadnięcia dwóch pozostałych. Tak a propos - Czarny Citroen wcale nie powiedział, że uzasadnienie JEST W TREŚCI. Może być wyłącznie w jego myślach, skojarzeniach, ledwo dostrzegalnych aluzjach - wolno mu 🙂
Btw, uważam za mistrzowskie niektóre "wtręty", z których aż bije, wspomniane jakby mimochodem, wyostrzenie zmysłów

Ruch powietrza, wywołany aktywnością jego skrzydełek, utrudniał Adamowi zebranie myśli.




Zatem pokusiłem się i zwróciłem uwagę na jedno małe coś:

– Niech pan pamięta, wszystko jest możliwe, o ile ma się otwartą głowę. Tu jest moc – powiedziała, stukając końcówką laseczki w długopis wystający z koszuli Adama.



I potem pomyślałem o tym, co mnie zawsze pchało do pisania: zmęczenie i irytacja rzeczywistością, chęć ucieczki do wirtualnego świata papierowych postaci, nad którymi mam kontrolę.
Uciekać jak najdalej - nawet na "antypody"...

Z trzecim mam, przyznam, problem. Nie jestem pewien.

–  Zdolność prawidłowego widzenia wróci lada chwila. A swoją drogą, czy miał pan okazję zajrzeć do podziemi budynku?


Czy ten fragmencik jest dobrym tropem @Czarny_Citroen? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Senseih "Należy porzucić optykę falową i skorzystać z teorii kwantowej".
A co to za diabły? 😉

"Opiera się na micie, że "down under" woda spływa, kręcąc się w odwrotnym kierunku."
To kojarzę. Wątek zerżnięty z jakiejś beletrystyki, zupełnie od czapy. Mnie się kojarzy z kopiowaniem szkolnych wypracowań i sprawdzianów. Jeden klient - ten od którego spisują - chlapnie, że Soplica Jacek kichnął od tabaki spod Ostrej Bramy, bo mu się skojarzy z wątkiem Ostrej Bramy w inwokacji, następni klienci multiplikują, ale już bez związku z niczym. Tak, że widać okiem nieuzbrojonym, kto od kogo kopiuje. 😉
Ot i całe moje niezadowolenie. A surrealizm Citroena oczywiście przedni! I wolno mu. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Dzięki @MrHyde za komentarz. Z aku na wiadomej galanterii męskiej jeszcze nikt nie kłamał, ale może gra nie warta aż takich poświęceń, więc tylko powtórzę: podpasował mi ten pomysł, wymyślony przy okazji przetykania rury (bez skojarzeń) i tak zostało. Mniejsza o większość 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@SENSEIH, po tym komentarzu czuję się bardzo zmotywowany - nie chodzi o połechtanie ego, tylko o to, że trud włożony w dopracowanie szczegółów bywa doceniony. Świetnie, że zauważasz "ambient" pałacowy, który raz utrudnia zebranie myśli, a innym razem daje przyjemność uszom (dźwięk wydany przez brzytwę). Bardzo chciałem, by to było dostrzegalne tło dla całej akcji. I jak najbardziej podzielam Twoje podejście do pisania, jako możliwości kreowania światów wg własnego przepisu. Dobry trop. Podziemia pałacu to kolejny motyw nawiązujący do tytułu. Bardzo dziękuję za tak zaskakująco wnikliwą analizę tekstu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0

SENSEIH rzekł:
Zatem zaryzykuję twierdzenie, że nie da się analizować i rozumieć w pełni jego tekstów w schematyczny, realistyczny, akademicki sposób. Należy porzucić optykę falową i skorzystać z teorii kwantowej.


Tak! I to jest właściwy sposób analizy tego opowiadania. Bo gdzie byśmy doszli, rozbierając opowiadanie według mechaniki newtonowskiej? A przypominam, że znajdujemy się na portalu erotycznym, gdzie rozbiór ma szczególnie istotne znaczenie. Otóż stosując mechanikę newtonowską, doszlibyśmy jedynie do trzech rozbiorów Rzeczypospolitej. Jednak czy o taki rozbiór nam chodzi? Zaryzykuję stwierdzenie, że nie! Tylko na gruncie teorii kwantowej, można z powodzeniem zanalizować to opowiadanie.
Podobnie jak SENSEIH, postaram się zwrócić uwagę na niektóre, moim zdaniem kluczowe, aspekty opowiadania.
MrHyde napisał: „Dla kogoś prosty, dla kogoś innego nie. Jeżeli bohater przyglądał się tym "wirom", to znaczy, że musiał 1. je tworzyć, 2. się nimi interesować. Po co i dlaczego?”.
A właśnie. Ja przyjrzałem się temu wirowi uważnie i fakt, że kręcił się w innym kierunku niż spodziewany, wzbudził niepokój. I o to wyjaśnienie obsługi hotelu:

Według mnie wszystko jest w porządku. Jeżeli ma pan jakiekolwiek zastrzeżenia co do czystości pokoju albo do stanu technicznego jego wyposażenia, proszę zwrócić się z reklamacją do kierownika. Spotka go pan przy recepcji


Właśnie, przyzwyczailiśmy się do myśli, że żyjemy może nie świecie idealnym, ale poukładanym, realnym, a o nasze bezpieczeństwo i poczucie realności i niemal doskonałości świata dba kierownik. Tymczasem wir kręcący się w przeciwną zadaje jakby kłam prawdziwości świata. Bohater zaczyna wątpić. Może ten świat nie jest wcale takim, za jakiego kierownik chce, bym go uważał?
Patrzymy przez okno i widzimy kota. W newtonowskiej teorii mamy pewność, że kot tam jest. Jednak według mechaniki kwantowej, takiej pewności mieć nie możemy. Widzimy kota, ale być może w tamtym miejscu wcale go nie ma, jest zupełnie gdzie indziej? Czy świat, w którym żyje bohater opowiadania, jest prawdziwy, czy może jest złudzeniem. A może jedno i drugie? Eksperyment, który na gruncie mechaniki kwantowej na swoim kocie przeprowadził pan Schrödinger, może sugerować również taką możliwość.
Kierownik hotelu jednak uspokaja naszego bohatera:

Panie Adamie, no niechże pan, jak to się mówi, zluzuje gumę. Niech pan powie, tak z ręką na sercu, nie podobał się panu pobyt w naszym pałacu?


Czyli, nie podoba się panu świat taki, jaki na miarę pana potrzeb, my kierownicy stworzyliśmy dla pana wygody? Proszę się nim cieszyć i nie zadawać niepotrzebnych pytań. My o wszystko zadbamy.
Ludzie wolą żyć w świecie, który przynajmniej wydaje się realny i przewidywalny. Dlatego mimo niepokoju, spowodowanego dziwnym wirem wody, bohater przyjmuje wyjaśnienia kierownika bez zastrzeżeń.
Niepokój jednak ponownie narasta, gdy spomiędzy stada krów, symbolizujących nieidealny świat, wychynęła kobieca postać, besztając go, że śmiał zwątpić w świat urządzony przez kierownika. Bohater, cytuję „Czuł, że dygocze niczym uczniak, nakryty na psocie przez piękną nauczycielkę”. Po czym kobieta kontynuuje:

Zdolność prawidłowego widzenia wróci lada chwila.


Czyli, Adamie, zaraz zapomnisz o swoich wątpliwościach i wrócisz do swojego sprawdzonego i przewidywalnego życia.

A swoją drogą, czy miał pan okazję zajrzeć do podziemi budynku?


Chyba że… Chyba że Adam zechciałby zapoznać się z tą inną ukrywaną przed nim rzeczywistością. Tylko czy jest gotowy stanąć oko w oko z prawdą? I czyja to będzie prawda?

Autor sam o swoim opowiadaniu rzekł:

podpasował mi ten pomysł, wymyślony przy okazji przetykania rury


Jakież to odważne i głębokie stwierdzenie! Kto wie, co się w niej znajduje i dokąd prowadzi czarna czeluść rury. Jest to wyraźna alegoria naszego wciąż zakorkowanego i zatykającego się świata zachodniej cywilizacji. Autor odważnie niczym Don Kichot z La Manchy próbuje, samotnie uzdrowić nasz świat poprzez opowiadanie „Antypody”, jednak wydaje się, że i tu jest to tylko walka z wiatrakami. Niemniej już sam fakt, że tekst pięknie napisany polszczyzną, zmusza do myślenia, w świecie bezrefleksyjnej konsumpcji i tylko konsumpcji, jest ogromnym plusem.

Na antypodach opowiadania możemy znaleźć takie to oto wypowiedzi dwóch członków elitarnej, wydawałoby się, Loży Autorskiej. Co prawda nie dotyczą bezpośrednio tego opowiadania, ale jakże są znamienne. Imiona owych lożowników litościwie przemilczę.

Również nie wyznaję się na dywidach i tym podobnych i nawet nie chcę się wyznawać.

Ja też nie wiem o co chodzi z tymi cudzysłowami, półpauzami itp.


Cóż można powiedzieć? Wszystko po prostu opada. Nie tylko ręce. Wiatraki się przewracają, a panele słoneczne ze zgrzytem zsuwają z dachów.

To tyle. Muszę kończyć.
Siostro! Basen! I leki poproszę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Indragor Implementacja w dzikich ogrodach literackich sadzonek ze szklarni nauk ścisłych dodaje uroku pejzażom...
Kocham, lubię, szanuję, używam 😉

Aż wrzucę przykłady. Żartobliwie, rzecz jasna:

1. (romantycznie i melancholijnie)

" - Dlaczego posmutniałeś? - zapytała.
- Nie posmutniałem. Zamyśliłem się - odparłem, starając się przywołać uśmiech na mordę oszusta, którym równocześnie byłem i nie byłem. Jak nazwać grę, w którą się jednocześnie jest zmuszonym grać i chce się tego bardziej niż czegokolwiek?
Przypomniałem sobie określenie, które padło z ust Adama, gdy mówił o izraelskiej broni atomowej - „jądrowy kot Schrödingera”. A kim ja byłem w tej kawiarni?
- Uśmiechnij się, bardzo tego dziś potrzebuję... - padło z ust Kasi.
- Tylko dziś? - naprawdę się uśmiechnąłem".

2. (prozaiczne zastosowanie, gdy facet chce przez moment odpocząć od seksu i wypić drinka)

"- Ty mnie rozbierz - usłyszała. - Nie. Nie rękami - zaprotestował, gdy wyciągnęła dłonie w kierunku jego krótkich spodenek.
Domyślnie uklęknęła i otworzyła usta, chwytając zębami materiał. Pod spodenkami nie miał nic. Rozchyliła wargi i objęła nimi prężącego się penisa.

- Co sądzisz o teorii względności Einsteina? - zapytał, gdy po kilkunastu minutach skryli się za parawanem.
- Co ci odbiło?
- Nic. Po prostu usiłuję zejść z obłoków".

3. (zakamuflowany antyantropocentryzm)

" - No właśnie... Kilka ośrodków na świecie prowadziło, a moim zdaniem nadal prowadzi, niezbyt legalne, a w każdym razie niekoniecznie etyczne badania nad wpływem różnych substancji na zachowania ludzi. I ich umiejętności - dodał spokojnie.
- Oglądałem kilka filmów SF, panie profesorze - obdarzyłem go prowokującym uśmiechem.
- W każdej fikcji jest cząstka prawdy, pamiętaj młody człowieku - stuknął laską o podłogę. - Dziś świeczka, jutro żarówka. Wiesz kto to powiedział?
- Nie wiem... Edison? - szukałem w pamięci.
- Nie. Ja to zawsze mówię, gdy ktoś myśli, że świat osiągnął szczyt rozwoju nauki".

P.S. Opowiadanie bardzo zacne. Dyskusja pod nim również. Czarnemu Citroenowi udało się zorganizować imprę w prosektorium 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Świetnie wam idzie analiza opowiadaniowych meandrów w świetle teorii kwantów w przestrzeni Banacha. Ja jednak konserwatywnie wybieram klasyczne zespolenie: realizm Euklidesa i urojenia Freuda. Bez kwantów, kwarków i twarogów. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Zacytuję autora:
,, ... podpasował mi ten pomysł, wymyślony przy okazji przetykania rury (bez skojarzeń) i tak zostało. Mniejsza o większość."
Mam wrażenie, że w tym zdaniu autor wytłumaczył, skąd wziął się wątek wiru.
Poza tym, to opowiadanie jest dokładnie takie, jak w zacytowanym zdaniu - ,,podpasowanym" pomysłem... i tyle. Jak dla mnie pomysłem niedopracowanym. Jest klimat, i to on ,,robi" całe opowiadanie. Coś się ma dziać i z ciekawością ale bez zbytniego zniecierpliwienia, czekamy na to. Nic się jednak nie dzieje. Dlaczego? Zacytuję fragment tekstu: ,, ...Żal tylko, że z uwagi na pikantność materii, a także zazdrosną naturę karła, przyjdzie Czytelnikom obejść się smakiem." Tu kolejne słowa autora tłumaczące powyższe zdanie: ,, poza tym po grze wstępnej zapewne doszłoby do scen mocno "zwierzęcych", nie licujących z założonym klimatem opowiadania. A tak urywać bez słowa wyjaśnienia... no nie miałem sumienia. " Autorze, poważnie? nie miałeś sumienia? a mnie się wydaje, że bardziej pomysłu na opisanie z założonym klimatem, jak to nazwałeś.
Mówię tu o jednym nierozwiniętym wątku, a tych wątków w opowiadaniu jest multum. Po co?
To nie są zarzuty, a jedynie moje wnioski... a miałam nie komentować, jedynie w pierwszym wpisie wskazać błędy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-1

Krystyna rzekła:
a miałam nie komentować, jedynie w pierwszym wpisie wskazać błędy.


Czyż opowiadanie, które wzbudza tyle twórczych komentarzy, od których nie można się powstrzymać, może być złe?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0

– Wilka – wilka – wilka – wilka – wilka – wilka – tak – tak – tak – tak – wilka – wilka – wilka.

Stukoczące słowa wpadały do jego trzewi, raz lewym, raz prawym uchem, powodując łaskotanie na całej długości kręgosłupa.



Jeszcze mi się coś przypomniało w ramach ukrytych skojarzeń... Może się mylę, ale czyżby nawiązanie do ASMR?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@SENSEIH, tak, to jest ASMR.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Czarny_Citroen Zaczynam się czuć jak profesor Langdon... I powiem, że dobrze mi z tym 🙂

To opowiadanie jest jak skarbnica różnych doznań dla smakoszy. Tu nie ma nic "zbędnego", nic "niepotrzebnego". Trzeba tylko dostroić radio lub jak kto woli - wyostrzyć zmysły.
Kolejny raz biję brawo!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Świetnie SENSEIH. Pozostaje mi "zluzować gumę" i wykombinować jakiś patent na dolne piętra tego pałacu. Ewa chodzi bez okularów przeciwsłonecznych, więc tam nie będzie takiego wyostrzenia zmysłów, jak na górnych pokładach. A może Ewa to zimna suka, nieczuła z natury... Czy muszki i nocne owady zagrają tam, też nie wiem. Odgłosu łańcuchów nie zabraknie z pewnością.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
@Czarny_Citroen Czekam z zaciekawieniem. Albo na lochy, albo na zapowiedziany kryminałek.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Czarny_Citroen Tak na marginesie kryminałów z dozą erotyki. Wkleję niepublikowany TU fragment "Ciemnej strony Księżyca". Powiązany ze "Sprawą Laury K." zresztą.
Wkleję, bo to czyste fakty. A wspominałeś coś o szukaniu materiałów do opowiadania...

"Pierwszy zareagował Karol.
- Twój zastępca ma na imię Janusz? A ten młodociany - Antek? To przypadek czy jakaś aluzja?
Marek spojrzał z wyrozumiałym uśmiechem.
- Mój zastępca naprawdę ma na imię Janusz. Natomiast imię chłopaka zmieniłem. Wybaczysz, że na imię twojego syna?
Stępień pokręcił głową.
- Dziwny zbieg okoliczności, komisarzu. W ogóle, gdyby nie to, że jesteś policjantem, pomyślałbym, że ta historia jest zupełnie nieprawdopodobna.
Brodacz sięgnął po szklankę.

Marek uśmiechnął się drwiąco.
- Nie wierzysz, że małolaty są zdolne do takich rzeczy? Pamiętasz rok 2006? Województwo zachodniopomorskie... Miejscowość Sulikowo. Kojarzysz?
- Nie.
- Pewien czternastolatek zgwałcił tam i zamordował trzynastoletnią koleżankę. Dostał siedem lat poprawczaka. W czasie przepustek molestował swoją jedenastoletnią siostrę, a kiedy miał lat siedemnaście, uciekł z zakładu i rzucił się z nożem na kobietę. Wiesz, gdzie? We Wrocławiu. To nie koniec. Dostał za to trzy lata w normalnym kiciu. Potem wyszedł, założył rodzinę. Partnerka urodziła mu dwie córki. Wiesz, co zrobił jako trzydziestolatek? Zgwałcił i zabił osiemnastolatkę! Prawie w tym samym miejscu, co tamtą dziewczynkę. Wierzycie w resocjalizację i w ten pieprzony system? Ten potwór ma na imię Dawid. Możecie sprawdzić w internecie.

Burski poczerwieniał, a na jego czole pojawiła się groźnie wyglądająca zmarszczka. Chwycił szklankę i wypił whisky do dna.
Karol milczał. Wszyscy spuścili wzrok.

Drzwi trzasnęły. Komisarz wyszedł na dwór i zniknął w ciemności.
Zapadła niezręczna cisza.
- Wojtek, broniłeś kiedyś takie monstrum? - zapytałem. - I w ogóle jak to jest, gdy adwokat wie, że klient jest winny?

Mecenas popatrzył na mnie szklistymi oczami.
- Nie chce mi się o tym gadać, wybacz - odparł. - Zawód prawnika... - zaczął, ale zamilkł i machnął ręką. Wstał i ze szklanką w dłoni poszedł na górę.

- Coś nerwowo się zrobiło... Proponuję przerwę - odezwała się Marianna, która dzięki elektronicznemu translatorowi zrozumiała każde słowo. - Za godzinę zapraszam na obiad - dodała".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Hej @SENSEIH, bardzo dziękuję! Wrzucam do teczki z materiałami. Dwa pierwsze skrawki szczególnie przednie. Część pomysłów być może faktycznie się przyda. Akcja mojego kryminałku rozegra się w II RP, a więc w czasie, w którym podejście do gwałtu czy przemocy wobec kobiet było zupełnie inne niż teraz. Sądzę, że glina, będący głównym bohaterem opowiadania, będzie bardziej nowoczesny w swoich poglądach na gwałt niż taki np. Boy-Żeleński - to może będzie coś, za co na dzień dobry czytelnik polubi go. A że swoje potrzeby chłop ma, to zupełnie inna sprawa.
Tymczasem trybiki kręcą się - napisałem w weekend spory fragment kontynuacji opowiadania Antypody. Raz jeszcze dziękuję i życzę miłego dnia.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Czarny_Citroen, czekam na jedno i drugie 🙂
I coś tu wrzucę. Mały fragmencik. Tak w ogóle, mam wrażenie, że obaj lubimy odrywać się od szarości. Na różne sposoby. A ten z długopisem wystającym z koszuli Adama jest najlepszy.

" Doktor Załuski zdjął okulary. Wsunął je do futerału i schował w kieszeni.
- Olaf... Echokardiografia wykazała, że wszystko jest w porządku. Sam chciałbym mieć takie wyniki - uśmiechnął się.
- To skąd te objawy?
- Wcześniej to się nie zdarzało? To był pierwszy raz?
Strumiłło spojrzał na podłogę. Nie odpowiedział.
- Jest coś, o czym nie wiem? - zapytał Andrzej.
- A jeśli ci zdradzę, że to się powtarza co wieczór od trzech dni? I w dodatku ma dziwne skutki.
- Jakie? - zainteresował się kardiolog.
- Jesteś lekarzem, więc ci powiem. Każdy następny dzień jest kopią poprzedniego.
- Nie bardzo rozumiem... To jakaś literacka metafora?
- Nie. Po prostu ciągle jest trzydziesty pierwszy sierpnia. Wszystko się powtarza. No... prawie wszystko - przypomniał sobie odzyskany plik.
Załuski pokiwał głową.
- Olaf, jesteś przepracowany. Poza tym chyba za bardzo wciągasz się w fabuły twoich książek. Na twoim miejscu bym wyjechał na krótki odpoczynek. Zmienił otoczenie. No... chyba że chciałbyś zostać w klinice na obserwacji. Dla pewności. Ale ręczę za wyniki dzisiejszych badań. Jesteś zdrów jak koń.
Popatrzyli sobie w oczy.
- Jest jeszcze inna opcja... - kardiolog spojrzał w okno.
- Jaka?
- Lekarz innej specjalizacji...
- Czy ty mnie masz za wariata, Andrzej?
- Po prostu chcę ci pomóc. Wybór należy do ciebie.
Olaf wstał i zaczął spacerować po gabinecie. Podjął decyzję.
- Mogę zostać w klinice?
- Możesz. Akurat mam wolną jedynkę. Spodoba ci się.
- Rozumiem, że w razie... no wiesz... pomoc medyczną mam na miejscu? - upewnił się.
- Oczywiście.
Załuski sięgnął po telefon.
- Pani Zosiu, proszę przyjść. Zajmie się pani moim pacjentem.
Spojrzał na stojącego nieruchomo pisarza.
- Tak. To mój znajomy. I znany literat - dodał, uśmiechając się leciutko.

***********

Musi się udać - pomyślał, przykrywając się cienką kołdrą. Ściany pokoju miały optymistyczną, pastelową barwę. Przy dość twardym łóżku stała mała szafka, na której czerwieniał przycisk alarmu.
Zasnął w poczuciu bezpieczeństwa.

Tuż przed północą obudził się zlany potem. Ból nasilał się z każdym uderzeniem serca. Szybko wcisnął czerwony guzik. Pielęgniarka zjawiła się po kilkunastu sekundach.
- Resuscytacja na piątce! - krzyknęła.
Tracąc przytomność, widział zamglone postacie w fartuchach. Czuł dłonie ugniatające mu klatkę piersiową.
- Odchodzi! Szybko na blok! - usłyszał.
- Tracimy go!
Potem zapadła ciemność".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
I jeszcze jeden fragment tego samego wykwitu fantazji. Jeżeli chcesz @Czarny_Citroen, to daj mi prywatnie adres mailowy. Podzielę się niekomercyjnie większą porcją, Skąd mam taki pomysł? Ano stąd, że pisząc, zamieszczasz w tekstach elementy mocno wysublimowane i najwyraźniej ze stoickim spokojem obserwujesz, kto jest w stanie je odczytać. Nieprzypadkowo użyłem nieskromnej aluzji do profesora Langdona i wiadomego kodu.
Ciekaw jestem, czy to działa również w drugą stronę 😉

"Witamy w słoneczny poniedziałek. Ostatni dzień sierpnia zapowiada się słonecznie. W całym kraju nie spadnie ani jedna kropla deszczu. Rozległy wyż obejmuje swoim zasięgiem Europę Środkową i Wschodnią. A teraz posłuchajmy starego przeboju Urszuli i Budki Suflera - „Michelle ma belle”.

To się robi nudne - pomyślał. Wstał i wyjrzał przez okno. Tym razem nie sprawdzał zawartości kieszeni ubrań w szafie.
Zaparzył kawę i włączył komputer.
Wysłał maila do wydawnictwa i usiadł, zatopiony w myślach.
Umarłem, ale żyję. Co prawda jak pewien owad... Jak on się nazywa? Aha. Jętka jednodniówka - przypomniał sobie lekcje biologii w podstawówce.
Mam codziennie ponad siedemset złotych w gotówce i chyba coś jeszcze na koncie. I codziennie świeci słońce, a przecież mógłby padać deszcz - pomyślał optymistycznie.

Ubrał się szybko, do torby zapakował ręcznik i kąpielówki. Parawan znalazł na pawlaczu. Wyłączył komórkę i zjechał windą na poziom parkingu. Podróż na Półwysep zajęła mu prawie sześć godzin. Samochód zostawił na parkingu, ignorując opłaty.
- Możecie mnie pocałować w dupę - powiedział z bezczelnym uśmiechem do przechadzającego się inkasenta, znajdując pierwszy konkretny plus bycia więźniem zapętlonego czasu.
Obiad zjadł w smażalni, wybierając najdroższe danie. Potem pomaszerował wzdłuż plaży. Szedł długo. Rozstawił parawan na odludziu i położył się na ręczniku. Słuchając szumu fal rozbijających się o piaszczysty brzeg, zasnął.
Obudził go chłód. Zachodzące słońce malowało Bałtyk na czerwono.
Piękne widoki - pomyślał, wkładając bluzę i sweter. Położył się na wznak.
- Tu jest fajniej umierać... - szepnął, patrząc w gwiazdy.

***********

Witamy w słoneczny poniedziałek. Ostatni dzień sierpnia zapowiada się słonecznie. W całym kraju nie spadnie ani jedna kropla deszczu. Rozległy wyż obejmuje swoim zasięgiem Europę Środkową i Wschodnią. A teraz posłuchajmy starego przeboju Urszuli i Budki Suflera - „Michelle ma belle”.

Strumiłło uśmiechnął się.
- To gdzie dziś pojedziemy? - zapytał swoje odbicie w lustrze. Włączył komputer. Upewnił się, że plik z książką nadal istnieje, ale nie wysłał go do wydawnictwa.
Zanim wyłączył komórkę, odszukał w kontaktach pewien numer.
- Cześć, Ania. Masz wolny dzień? - zapytał.
- To ty, Olaf? Przypomniałeś sobie o mnie? Dlaczego dziś?
- Bo to ostatni dzień mojego życia.
- Nic się nie zmieniłeś, wariacie!
- Twój mąż nie wrócił z Norwegii?
- Nie. Masz jakiś pomysł?
- Mam. Pakuj się. Jedziemy na rejs. Na Mazury.
- To żart, prawda?
- Nie. Za pół godziny będę pod twoim domem.
W głośniczku zapadła cisza. Zaskoczona kobieta zwlekała z odpowiedzią.
- Ty naprawdę... tak całkiem poważnie?
- Śmiertelnie poważnie. Jedziesz ze mną?
- Mam zabrać kostium kąpielowy?
- Bez niego będziesz piękniejsza.
- To mówisz, że już za pół godziny? Daj mi przynajmniej dwa razy więcej, dobrze?

Pędził w stronę Krainy Jezior. Adres firmy czarterującej łodzie zapisał na karteczce. Miał już rezerwację, a obok siedziała ponętna blondynka w mini.

***********

Opary nocnej mgły spowiły niewielki jacht, zakotwiczony kilkanaście metrów od brzegu. W kajucie było ciepło i przytulnie.
Olaf spojrzał na zegarek. Potem na lekko pijaną dziewczynę.
- Wiesz, że zawsze marzyłem, żeby kostucha przyszła po mnie w trakcie seksu?
Rozlał resztę wina do dwóch szklanek.
- Uwielbiam twoje żarty. Nawet gdy są makabryczne... - odpowiedziała, ściągając majtki.
- To nie żarty".
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Profesorze, klucz do mojej celi leży pod wycieraczką. Czekam niecierpliwie z mocną herbatą.
P.S.
To jeszcze raz, publicznie, podziękuję za powyższe skrawki.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Nie będę się powtarzać po poprzednikach... chociaż właściwie to będę, bo wyskoczył nam z krzaków (czy raczej z jakiegoś nastroszonego pornobuszu 😀 ) naprawdę oryginalny autor. Oczywiście mogę się czepiać, że tu przecinek, tam powtórzenie, gdzieś można by pociągnąć dłużej jakiś motyw, ale to są rzeczy drugorzędne. Ważniejsza jest dla mnie umiejętność budowania fascynującego i niepokojącego jednocześnie, na wpół (nie)rzeczywistego klimatu, gdzie niby wszystko jest dobrze znajome i całkowicie realne, a jednak czujemy, że coś nie gra.
Kojarzy mi się to mocno z dwiema autorkami, które nawet swego czasu tutaj publikowały i z którymi polecam się, Autorze, zapoznać. Czy raczej z jedną (bo druga wycofała się zupełnie z aktywności internetowej i wszystko pokasowała), a konkretnie:

https://www.pokatne.pl/autorzy/entalia
https://najlepszaerotyka.com.pl/author/entalia/

(mam nadzieję, że nikt mnie nie zje za link do NE, ale tam jest więcej jej prac)
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Agnessa Novvak - bardzo dziękuję za miły i budujący komentarz. Z twórczością Entalii zapoznam się z przyjemnością.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Jak dzieła algorytm wyliczania średniej oceny? Czytam "średnia głosów 9,17". Głosów 17. Rozkład następujący: 7x10 + 2x9 + 2x8 + 2x7 + 4 + 3 + 2 + 1. Mi suma wychodzi 128, co daje arytmetyczną średnią 7,58. Do 9,17 daleko.
BTW To chyba jedyny tekst, którego objętość jest mniejsza niż komentarzy.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
,,Najlepsze opowiadania erotyczne Na liście najlepszych opowiadań (na podstawie średniej ważonej) znajdują się teksty, które otrzymały ponad 20 oddanych głosów!" Być może średnia ocen konkretnego tekstu jest tak samo wyliczana.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tomp, na punkty nie zwracałem dotąd uwagi. Na sposób liczenia średniej też nie. Lada dzień wskoczy tu opowiadanie, dla którego "Antypody" stanowią ledwie przedsionek i dają sposobność rozprostowania nóg przed wejściem w świat Adama. Tekst będzie dłuższy, więc pewnie ten paradoks, o którym wspominasz, już nie wystąpi.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
(7^2*10+2^2*9+2^2*8+2^2*7+1^2*4+1^2*3+1^2*2+1^2*1)÷(7^2+2^2+2^2+2^2+1^2+1^2+1^2+1^2)=9,169... @Tomp Może to tak działa? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Średnia ocen liczona jest według średniej ważonej.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Marc'u, średnich ważonych jest jak psów niekastrowanych. Zgadłem, że w tej konkretnej średniej wagą jest liczba ocen danej wartości? 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@MrHyde Zgadza się.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde Jak na to wpadłeś, drogi Watsonie? 😉
Czy nie powinno to być gdzieś oficjalnie podane? A może jest?
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@SherlockTomp "Jak na to wpadłeś, drogi Watsonie?"
Jak na słup. Idziesz, idziesz i bac czołem w beton. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Tomp Temat ocen był wałkowany nie raz. Wiedziałem, że wagi są tak dobrane, żeby wyeksponować oceny najbardziej frekwentowane, a więc że (1) Waga danej oceny = f(Liczba powtórzeń danej oceny) i (2) wartość funkcji f rośnie z Liczbą powtórzeń. No a jakie funkcje spełniają ten warunek? Potęgowa, wykładnicza, tangens... Coś jeszcze? Tangens odpada, bo jest ciągła w przedziale (-Pi/2;Pi/2), a oceny mieszczą się w 1 do 10 - przedziały się nie poktywają i żeby dostosować tangens do postawionego zadania trzebaby się trochę napracować. Z potęgowych i wykładniczych jaka jest najbardziej prawdopodobna/intuicyjna/prosta/rozpowszechniona/znana/lubiana? W szkole najwcześniej pojawia się x^2. Bierzemy, testujemy i bingo! Wpadnięcie, drogi Sherloku, zajęło 10 razy mniej czasu niż napisanie tego wyjaśnienia. 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tomp Autorekta: funkcja liniowa f(x)=x pojawia się jeszcze wcześniej 😉 Ale ze mnie debil 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.