Rzymska niewola (I)

10 stycznia 2021

Szacowany czas lektury: 5 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Lucjusz od dawna już nosił się z zamiarem kupienia sobie niewolnicy. Pochodził z pośledniego rodu patrycjuszy, który to ród dzięki udanym przedsięwzięciom handlowym Lucjusza w końcu zaczął prosperować. Wreszcie miał pieniądze na realizację hedonistycznych zachcianek. Zasłużył na to po latach ciężkiej pracy i zręcznego manipulowania w kupieckim środowisku.

Do miasta przybył właśnie nowy kontyngent niewolników z dalekiego miejsca zwanego Slavia. Lucjusz nie wiedział gdzie ta kraina dokładnie jest, po za tym, że daleko na północy. Pociągała go wizja dziewczyny z dalekiej krainy, nie znającej języka, kompletnie zdanej na jego łaskę, egzotycznej i tajemniczej. Ubrał się w najlepsze szaty i wyruszył.

***

Kobiety stały w rządku na uklepanej ziemi, nagie, przypięte za kostki kajdanami do leżącej za nimi ogromnej i ciężkiej drewnianej belki, w razie gdyby któraś była na tyle nierozsądna, żeby próbować uciec. Dyscypliny pilnowali siedzący za nimi strażnicy uzbrojeni w ciężkie skórzane pejcze, aż rwący się do egzekwowania dyscypliny. Lucjusz podejrzewał, że do takiej roboty nikt nie przychodził z przypadku. 

***

Niedomira czuła przede wszystkim wstyd. Stała na środku placu targowego, zupełnie naga, chlastana spojrzeniami przechodniów. Bezlitosne tutaj słońce paliło jej nieprzyzwyczajoną do gorąca skórę. Nie chodziło tylko o spojrzenia. Potencjalni klienci bezceremonialnie obmacywali jej piersi, trącali bądź wręcz jej wykręcali sutki, które zrobiły się od tego twarde i zaczerwienione, a niektórzy nawet wpychali swoje łapy między jej drżące nogi – chociaż na tych pokrzykiwał i odganiał kupiec.

Cokolwiek by się nie działo, musiała stać wyprostowana, z pupą wypiętą do tyłu i piersiami do przodu, w przeciwnym razie siedzący za nią strażnik zrobiłby użytek ze swojego skórzanego narzędzia. Nie chciała dawać mu do tego okazji, wiedziała już zbyt dobrze, że nie warto. 

Była piękną dziewczyną, dopiero zeszłej zimy w pełni rozkwitłą. Smukła i dość wysoka, jej symetryczną twarz zdobiła bujna grzywa jasnych włosów. Wszyscy chłopcy w wiosce się do niej zalecali, babki wróżyły jej spokojną przyszłość u boku silnego mężczyzny i gromadki dzieci. To było kiedyś, w innym życiu, które skończyło się, gdy na wioskę napadnięto, mężczyzn wyrżnięto a kobiety i dzieci wzięto do niewoli. Teraz była tutaj, w obcym kraju, na obcej ziemi, bez imienia i głosu, traktowana jak rzecz.

Poczuła na swym podbródku palce, niczym rozkaz by podniosła swój wzrok. Jej zlęknionemu spojrzeniu odpowiedziały zimne i zaciekawione oczy ciemnowłosego mężczyzny odzianego w białą szatę...

***

Wziął ją pod brodę, obejrzał twarz, spodobało mu się to, co widział. Była inna niż Rzymianki: jasna, zarumieniona twarz, złociste włosy. Pokiwał z uznaniem. Nie przeszkadzało mu przerażone spojrzenie sarnich oczu, łzy w ich kącikach i drżenie ust. Jego ręce powędrowały ku piersiom, z których każdą ledwo mógł zmieścić w dłoni. Były to piękne piersi, pełne i jędrne, z twardymi sterczącymi sutkami i jasną różową brodawką. Wyobraził sobie jak zadziwiająco by wyglądała czysta i umyta, a nie zakurzona i oblepiona brudem. Pokiwał głową po raz kolejny.

***

Niedomira skrzywiła się i prawie zgięła w pół, gdy mężczyzna zaczął przesuwać dłonią po jej cipce. Wiedziała, że musi znosić to spokojnie, w przeciwnym razie doczekałaby się spotkania z pejczem. Jej delikatne plecy już wystarczająco wycierpiały, zadrżała na myśl o kolejnych razach. Zacisnęła więc zęby i stała nieruchomo, patrząc przed siebie.

***

Wszystkie niewolnice zostały wydepilowane woskiem zgodnie z najnowszą rzymską modą, która zawitała do Rzymu z dworu Kleopatry, tak przynajmniej mówiono, więc Lucjusz wyczuł pod palcami tylko jedwabne włókna najsekretniejszych miejsca ciała oglądanej niewolnicy. Kupiec spojrzał na niego z wyrzutem, ale zamilkł na widok jego bogatych szat i ogromnego sygnetu. To Lucjusz był tutaj panem, mógł robić co mu się podobało.

***

Poczuła palce siłą rozpychające jej cipkę i wchodzące głęboko do środka. Jęknęła cicho. Przypomniała jej się noc pojmania, gdy rzucono ją na siano, zadarto sukienkę i trzymano mocno, wykręcając ręce, podczas gdy z tyłu raz po raz przychodzili nowi żołnierze i wkładali swoje ogromne twarde przyrodzenia w jej delikatny skarb, który miała była podarować mężowi w noc poślubną. Na początku krzyczała, ale wetknięto jej w usta jakąś szmatę, więc krzyki zamieniły się w stłumione jęki, które szybko zupełnie umilkły gdy opadła z sił, wtedy pozostał jej bezsilny szloch. Po udach ściekała krew zmieszana z białym nasieniem, którego wciąż przybywało, gdy kolejni żołnierze przychodzili nasycić się jej ciałem. Nie rozumiała ich języka, ale wielu z nich pokazywało sobie ją palcem, zaśmiewając się i powtarzając te same słowa, jedno brzmiało jak "wirgo", a drugie -- "sangłis". Nie miała pojęcia co znaczyły, ale już nigdy ich nie zapomni. Tamtej nocy coś w niej umarło, dusza odłączyła się od ciała i zaczęła całą scenę obserwować jakby z góry. Wiedziała, że jej najdroższy kwiat rozrywany jest brutalnymi pchnięciami męskich członków i wiedziała, że powoduje to piekący ból. Wiedziała, że bolą ją pośladki od mocnych uderzeń nagą dłonią, których nie szczędzili sobie niektórzy z oprawców. Wiedziała, ale nie czuła. Zastanawiała się wtedy, czy cokolwiek jeszcze kiedyś poczuje. Miała nadzieję, że nie.

Nadzieje jednak okazały się płonne. Stojąc na środku placu, wystawiona na publiczny widok w całej swej nagości, nie mogła nie czuć wstydu. Dojmującego uczucia, które kazało jej się zasłonić rękami i skulić w jak najszczelniejszy kłębek. Wiedziała jednak że nie może tego zrobić. Pomocnik kupca z pejczem tylko na to czekał, już nie raz się przekonała. Musiała stać wyprostowana, z rękami przy ciele i piersiami wypiętymi ku słońcu. Spojrzenia oblepiały ją w każdym możliwym miejscu, czuła się brudniejsza od nich nawet niż od wszędobylskiego pyłu. Łzy ciekły jej po twarzy a usta drżały, to jedyna reakcja ciała na jaką jej pozwolono, której nie karano chlaśnięciami pejcza.

A teraz ten mężczyzna wkładał jej palce w miejsce, które tamtej nocy tak brutalnie pozbawiono świętości. Jęknęła znów i poruszyła lekko biodrami, próbując uciec od tego dotyku, ale nie na tyle, by wywołało to reakcję strażnika.

– Au! – zawyła, gdy ten chlasnął ją od niechcenia pejczem. Poczuła na plecach pręgę pulsującego bólu.

***

Ledwo udało mu się zmieścić w niej dwa palce, musiał dość brutalnie wepchnąć je do środka. Nie odmówił sobie potrzymania ich nieco dłużej niż to konieczne i poruszania kolistymi ruchami w środku; z zadowoleniem poczuł drżenie jej ciała, usłyszał jęki i – w chwili gdy zaczęła się odsuwać – soczyste uderzenie pejcza. Cofnął rękę, wyjmując palcem z cichym siorbnięciem (cipka zasklepiła się za nimi do swojego naturalnego ciasnego kształtu). Spojrzał z satysfakcją na jej zapłakaną i wykrzywioną w grymasie bólu i upokorzenia twarz, wyobraził sobie jakich rozkoszy dzięki niej dozna, jakie ofiary złoży z nią na ołtarzu Aurory i jaką zazdrość zobaczy w oczach znajomych patrycjuszy. A może da im się z nią zabawić by zyskać u nich jeszcze większą przychylność?

Ustalił z kupcem szczegóły i raźnym krokiem wrócił do swojego miejskiego domu. Niewolnica miała zostać dostarczona dziś wieczorem, umyta, nakarmiona i wypoczęta.

Ten tekst odnotował 23,316 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.51/10 (35 głosy oddane)

Komentarze (4)

+1
0
Zacznijmy od pierwszego akapitu:

Lucjusz od dawna już (bez "już") nosił się z zamiarem kupienia sobie (bez "sobie") niewolnicy. Pochodził z pośledniego rodu patrycjuszy, który (ród patrycjuszy?) w końcu zaczął dzięki niemu (dzięki komu: rodowi czy Lucjuszowi?) prosperować za sprawą udanych interesów handlowych. Wreszcie miał (ród czy Lucjusz?) pieniądze na realizację hedonistycznych zachcianek. Zasłużył na to po latach ciężkiej pracy i zręcznego manipulowania w kupieckim środowisku.




Do miasta przybył właśnie nowy kontyngent niewolników z dalekiego miejsca zwanego Slavia. (Lucjusz) Nie wiedział gdzie to dokładnie jest,



bądź wręcz jej (bez "jej"?) wykręcali sutki (które zrobiły się od tego twarde i zaczerwienione) (Zapomnij o nawiasach. Masz do dyspozyzji przecinki, myślniki i kropki (krótkie zdania). Tych znaków powinno wystarczyć.),



--

To trzeba zastąpić porządnym myślnikiem.

Poczuła na swojej brodzie

Na podbródku?


w przeciwnym razie doczekała by się spotkania z pejczem

"doczekałaby" łącznie

Wszystkie niewolnice zostały ogolone zgodnie z najnowszą rzymską modą

Tu bym poprosił o opis tej mody. Przy okazji zapytam, czy to golenie to licentia poetica autora, czy fakt zaczerpnięty ze źródeł historycznych.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Dzięki za lekturę! Uwagi jak najbardziej trafne.

Licentia poetica oparta na tym, że kojarzy mi się coś, jakoby na dworze Kleopatry depilacja miejsc intymnych woskiem była praktykowana (nie pamiętam już skąd i nie wiem ile w tym prawdy, wypadałoby zrobić research). Masz rację, zdecydowanie przydałoby się więcej szczegółów.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
Wprowadziłem nieco poprawek do fragmentów wyszczególnionych przez MrHyde. Będę wdzięczny za dalsze wskazówki i uwagi.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Skoro nikt się nie kwapi, odezwę się jeszcze raz. Spójrz na to zdanie. Czegoś tu zabrakło: co on wyjął palcem? Czegoś jest za dużo: dwóch nawiasówwziętych z jakiegoś tekstu technicznego.

Cofnął rękę, wyjmując palcem z cichym siorbnięciem (cipka zasklepiła się za nimi do swojego naturalnego ciasnego kształtu)

Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.