Rzymianin (I)

14 sierpnia 2011

Opowiadanie z serii:
Rzymianin

Szacowany czas lektury: 10 min

Lucius Ovidius Varro był obywatelem rzymskim w pełnym słowa znaczeniu. Dla niego i każdego innego w tym czasie bycie obywatelem imperium rzymskiego było swoistą nobilitacją, głownie przez sam fakt urodzenia. Rzymianin cieszył się dobrą reputacją, a to za sprawą tego, że dostarczał proletariatowi rozrywkę najwyższej klasy. Nie, Lucius nie prowadził domu publicznego. On stworzył jedną z najlepszych szkół gladiatorów w całym imperium. Może nie dorastał do pięt najsłynniejszej szkoły z Kapui, ale możnowładcy ceniący sobie dobrą rozrywkę znali jego imię. Znały go też różne menty dostarczające mu niewolników z najdalszych zakątków świata. Brzydził się nimi, no ale co zrobić kiedy dostarczali mu pieniędzy. Walki gladiatorów to był dochodowy interes i mimo czasochłonnego szkolenia wcale nie przeszkadzało mu, że jego niewolnicy ginęli na arenach całego imperium. Czasy cesarza Domicjana były wyjątkowo łaskawe dla wszelkich igrzysk. Cesarz był okrutny i lubował się w oglądaniu krwawej rozrywki. Lucius Ovidius Varro siedział w swej wygodnej lektyce czytając papirusowe zwoje. W Cezarei w owym czasie było bardzo gorąco. Mężczyzna musiał co chwilę zwilżać swoje usta chusteczką nasączoną wodą. Lektykę nieśli czterej Nubijczycy pilnowani przez przyboczną straż właściciela szkoły gladiatorów. Lucius jako zamiłowany sadysta smagał co jakiś czas batem swoich czarnoskórych niewolników. Kto znał tego człowieka, wiedział że sprawia mu to niesłychaną przyjemność. Ból to było to co znał najlepiej. Sam był wielokrotnie bity przez swoje przybrane rodzeństwo. Lucius Ovidius Verro był bowiem adoptowanym dzieckiem, a to się nie podobało dzieciom jego przybranego ojca. Zapłacili mu za ból, poniżenie i inne okropności. O ile ich ciała nigdzie nie wypłynęły to leżą na dnie Tybru. Rzymianin podążał na targ niewolników. Szeregi jego uczniów po ostatnich igrzyskach zostały przerzedzone. To samo dotyczyło jego sakiewki. Lucius upatrywał szansy w igrzyskach ogłoszonych przez cesarza Domicjana. Nie mógł się doczekać tych atrakcji - rozlanego wina, zerżniętych prostytutek i chłopców. A najbardziej podniecał go widok trupów ścielących się niczym dywan na arenie. Droga na targowisko nie była długa. W tym czasie Lucius zdążył smagnąć jeszcze parę razy swoich niewolników.

Gdy dotarli na miejsce, kazał się im zatrzymać. Samodzielnie wyszedł z lektyki. Odziany był w białą togę oraz sandały. Lucius Ovidius Varro był jeszcze młodym człowiekiem. Miał zaledwie trzydzieści pięć lat. Jego skóra brązowa od słońca poznaczona była wieloma pęknięciami oraz bruzdami. Głowę przyozdabiał mu lniany turban mający za zadanie chronić głowę przed skwarem. . Jego duże dłonie ozdobione były wspaniałymi pierścieniami. Varro kochał biżuterię. Wszystkie szlachetne kamienie były jego ulubionymi koleżankami W prawej ręce dzierżył drewniany kostur. Wcale nie po to by się podpierać. Nie, jego ciało miało się dobrze. Kostur było jego insygniem władzy oraz przedmiotem, którym skutecznie mógł zadać ból. Nie nosił miecza. Nikt nie podniósłby na niego ręki. Taki wybryk mógł zbyt wiele kosztować. Lucius miał wielu wiernych wielbicieli jak i przyjaciół, którzy mogli zaszkodzić każdemu kto będzie chciał zakończyć jego żywot. Lucius Ovidius Verro swobodnie przechadzał się po targowisku. Nie interesowały go brylanty, piękne tkaniny, perfumy, ani magiczne środki na potencję. Rzymianin zmierzał prosto do swojego starego znajomego Poliksena. Poliksen był greckim handlarzem niewolników i jednym z najlepszych znajomych Luciusa. Oczywiście tylko dlatego, że robili razem interesy. Mężczyzna szybko zobaczył Greka. Podbiegł do niego i objął ramieniem.

- Poliksenie jak miło cię widzieć. Jak idą interesy ? - zapytał mężczyzna z uśmiechem na twarzy.

- Odkąd cesarz ogłosił wielkie igrzyska w Rzymie to wszystko idzie coraz lepiej. Z resztą w Cezarei arena też ruszyła. Nie tylko ty do mnie zaglądasz ostatnio - powiedział Grek. Następnie wskazał Luciusowi zydel oraz stolik, przy którym zaraz też siedli.

- Co mi możesz zaoferować przyjacielu? - zapytał szybko Rzymianin.

- Jak na razie wino daktylowe. A o interesach później. Co w Rzymie?

- Rzym jak to Rzym. Cesarz organizuje igrzyska. Senat skamle jak pies i płaszczy się do stóp Dominusa et Deusa jak kazał siebie nazywać cesarz. Podobno ci, co mu tego odmawiają kładą kark pod miecz katowski - odparł Lucius

- A to z jakiej racji? - zapytał Poliksen

- Z racji sprawowania swej władzy albo jak kto woli Crimen lćsć maiestatis. Dobra. Koniec pierdolenia. Kupię coś u ciebie? - zapytał oschle Lucius znudzony ciekawością handlarza.

Grek powstał i w milczeniu podążył w stronę niewolników. Rzymianin podążył za nim dając gestem znać swojej straży, że ma się udać za nim. Poliksen wskazał na niewolników

- Oto wspaniały towar z najdalszych części imperium. Są bardzo obiecujący - powiedział handlarz uśmiechając się do Luciusa. Lucius Ovidius Varro zmierzył wzrokiem Poliksena po czym sam podszedł do niewolników by przeprowadzić wstępną selekcję. Pierwszego wybrał rosłego Nubijczyka. Murzyni robili furorę na rzymskich arenach. Plebs uważał ich za demony , które mieszkają na krańcu świata. A cesarz dobrze płacił za walki czarnoskórych. Następnie podszedł do szczupłego blondyna z podbitym okiem. - Idioci! Bijecie dobry towar! - wrzeszczał Rzymianin. - To barbarzyństwo. Taki ładny chłopak - stwierdził prawdę Lucius podczas gdy badał jego uzębienie, twardość mięśni oraz przyrodzenie. Rzymianin musiał osobiście sprawdzić każdy zakupiony towar. Pewność, że dokonał właściwego wyboru była kluczem do osiągnięcia sukcesu. Mężczyzna wybrał jeszcze paru niewolników.

- To ile płacę ? - zapytał powoli Lucius.

- sześć tysięcy denarów - odparł Poliksen.

- Zgoda. Niech będzie.

***

Pierwsze promienie wschodzącego słońca, przefiltrowane przez półprzezroczyste okna domu, kładły się na kamiennej posadzce plamami blednących barw. Jedyne dodatkowe światło pochodziło z niewielkiego kosza z żarzącym się drewnem. Lucius Ovidius Varro przebudził się nagle. Bolała go niemiłosiernie głowa. Przypomniał sobie, że wczoraj brał udział w uczcie zorganizowanej przez wielkiego kupca Saurunisa. - Wody i cytryn - zawołał Rzymianin. Na sam dźwięk własnych słów skrzywił się.

Postanowił wyjść na balkon swojego domu by zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie przeszkadzało mu, że stroi nagi.

Lekki powiew wiatru muskał jego wyrzeźbione ciało. Zdawało się, że był wyrzeźbiony w marmuru. Fidiasz nie powstydziłby się tego dzieła. Lucius Ovidius Varro podrapał się po swej ogolonej głowie. Na balkon wszedł niewolnik. Uklęknął na podłodze i podał dzbanek wody oraz cytryny swemu panu. Rzymianin szybkim ruchem pochwycił gliniany dzbanek z wodą i wylał zawartość dzbanka wprost na siebie. Następnie odłożył naczynie i zaczął jeść cytrynę, która w tak trudnym czasie dodawała mu mocy. Poczuł lekkie orzeźwienie. - Przecz! - rozkazał niewolnikowi. Varro zaczął się rozciągać. Poranna gimnastyka była jedną z pierwszych rzeczy, które wykonywał rano. Musiał wzbudzać respekt nie tylko dzięki swoim czynom, zawartości sakwy, czy wygranym na arenie. Dbał także by do tego zbioru wartości dołączyło także jego ciało. Kiedy tak wyginał swoje kończyny w różnych konfiguracjach, jego penis zaczął się podnosić. - Ocho! Mój gladius szykuje się do walki. - Marcja! Marcja ! - zawołał zniecierpliwiony Lucius. Czekał na swoją niewolnicę na balkonie. Na samą myśl o jej ciele rozchodziło się ciepło po członkach jego ciała. Przypomniał sobie jej piękno. Najbardziej podobały mu się jej gęste, złote loki oraz jej blada skóra. Zadziwiało go to, ze mimo tak prażącego słońca skóra jej pozostawała blada niczym alabaster. I te jej piegi. Tak, one dodawały jej jakiegoś diabelskiego uroku. Lucius miał wyraźną słabość do swojej niewolnicy. Była tylko rzeczą. Mógł ją sprzedać, zabić lub oddać swoim gladiatorom w prezencie za dobre wygrane. On jednak tego nie czynił. Marcja była jego. Jej piersi niczym dwa sąsiadujące wzgórza Rzymu oraz jej łono słodkie jak trunek z cesarskich winnic. - Panie już jestem - wyrwała z zamyśleń Luciusa Marcja. Następnie spuściła głowę na znak poddaństwa. - Widzisz Marcjo twój Pan potrzebuje fachowej ręki - powiedział stanowczo Rzymianin. Marcja wiedziała o jaką fachową rękę chodzi jej panu. Natychmiast ramiączka jej tuniki powędrowały na dół. Ubranie zsunęło się z jej ciała. Penis mężczyzny jeszcze bardziej stanął. Marcja nie pierwszy raz widziała obnażony miecz pana. Często, gdy pan zawitał w domu musiała go polerować. Jej dłonie zaczęły pieścić przyrodzenie mężczyzny. Delikatne dłonie powoli zsuwały i naciągały skórkę na żołądź. Lucius delikatnie wzdychał. Wiedział, że niewolnica jest bardzo dobra w tym co robi. Nawet kurwy rzymskie mogłyby u niej pobierać lekcje. Marcja zaczęła drażnić drugą ręką jądra. Palce ruszały się niby to w tańcu rozkoszy powodując, że Lucius coraz mniej myślał o bólu głowy oraz innych frapujących go problemach. Oddał się jej całkowicie. Zapomniał się w tej chwili. Marcja pieściła penisa coraz silniej i mocniej. W końcu otworzyła usta i wysunęła swój język. Zaczęła nim drażnić wędzidełko.

Przyjemność jakiej doznawał Lucius zaczęła się piąć na nowe wyżyny. W końcu kobieta włożyła sobie jego przybytek przyjemności do ust. Jej język powolutku czyścił każdy milimetr powierzchni jego członka. Zapamiętale ssała go przesuwając swoją głowę bardzo rytmicznymi ruchami. Pochłaniała go w całości mimo jego niesamowitego rozmiaru. Marcja mlaskała przy tym głośno. Widziała, że jej pan to uwielbia. Z resztą obserwowała jego twarz. Widoczna była na niej błogość i rozluźnienie. W dodatku zamknięte powieki mówiły jej wszystko. Zaraz dojdzie. Z resztą jej usta były już wypełnione po brzegi.

Czuła jak jego penis drga i pulsuje. - Aaaaaah! Aaaaaaa! - wyrzucił ze swoich ust Lucius. Jego gladius wytrysnął z siłą wybuchu Etny. Strugi nasienie wystrzeliwały obryzgując Marcję. Jej twarz była oraz piersi były przyozdobione spermą. Lucius odwrócił się w kierunku ogrodu. Marcja wiedziała, że może już odejść. Bez słowa rozumiała się ze swoim właścicielem. Lucius planował na dziś odwiedzić szkołę, w której szkolił się nowy narybek.

***

Dzień był słoneczny. Lucius Ovidius Varro mieszkał w rezydencji pod Cezareą. Judea pełna Żydów oraz Legionów rzymskich byłą jego drugą ojczyzną. To tutaj szkolił wojowników do walk na śmierć i życie. Mieli zaszczyt zasilać szeregi jego szkoły. Varro nigdy nie był gladiatorem, ale za to świetnie znał sztukę fechtunku. Miał dobrego nauczyciela, który smagał go kijem, gdy robił coś nie po myśli mistrza. Wtedy nauczył się dyscypliny, zaciskania zębów i innych cnót, które powinien nabyć obywatel rzymski. Miał zostać legionistą. Pewnie teraz stacjonowałby gdzieś na rubieżach imperium. W wiosce nieopodal koszar miałby tłustą żonę oraz gromadkę dzieci. Snucie wizji nie było mocną stroną Rzymianina. Był pesymistą jeśli chodzi o alternatywne ścieżki, którymi mógłby podążyć. To kim był, podobało mu się. Szkoła gladiatorów znajdowała się w pobliżu jego rezydencji. Varro miał ochotę przejść się do szkoły. Lektyki był dobre kiedy nie był u siebie. Teraz mógł zachowywać się swobodnie. Jego kostur stukał po kamiennej drodze.

Zmierzał przed siebie. Kwestią chwili był to, kiedy zjawi się u bram szkoły. Uczelnia składała się z kliku wielokondygnacyjnych budynków oraz dużego placu pomiędzy nimi. Obecnie Varro szkolił około trzydziestu niewolników. Niektórzy już zakosztowali krwi. Inni jeszcze byli dziewicami jak mawiali byli gladiatorzy, którzy szkolili młodych adeptów. Gdy wszedł na dziedziniec, niewolnicy ćwiczyli w parach walkę atrapami mieczy. Nauczyciele bacznie przyglądali się zmaganiom niewolników. Wydawali rozkazy, krzyczeli oraz doradzali. Kiedy zobaczyli Luciusa Ovidiusa Varro przyklękli na jedno kolano. - Witaj Panie - odezwał się pierwszy Beniamin zwany kapłanem. Był to najstarszy z nauczycieli, którzy pracowali dla Rzymianina. Podobno niegdyś był kapłanem żydowskiego Jahwe. Teraz nikt nie miał wątpliwości,że jeśli to prawda to było to bardzo dawno temu. - Witajcie gladiatorzy !- odezwał się Lucius. Kapłan wstał i podszedł do swego pracodawcy.

- Jak idą przygotowania do igrzysk?

- Nienagannie panie. Trzeba jeszcze wiele nauczyć te psy, ale rokują na przyszłość. Nie martwiłbym się o zarobek.

- To dobrze. Którzy są najlepsi?

- Numidyjczyk Saml, Grek Dios oraz ta Egipcjanka Seka

- Mogą sobie zażyczyć czego chcą. Oczywiście w granicach rozsądku. A co z tym chłopcem, którego niedawno zakupiłem?

- Ten młodzieniec nie nadaje się do niczego. Nie chce walczyć. Kazaliście panie go nie bić.

Każcie go zerżnąć!

Kapłan przekazał innemu nauczycielowi co mają uczynić. Czterej gladiatorzy pochwycili młodzieńca. Wyrywał się i wrzeszczał. Zaprowadzili go do kuchni. Trzymali go mocno. Bili go. Płakał. Przywiązali go do stołu. Niewolnik ze strachu zsikał się. Płakał, szlochał i błagał o litość. Gladiatorzy jej nie znali. Od miesięcy nie mieli kobiety, a młodzieniec miał wyjątkowo kobiece rysy.. W oczach gladiatorów było widać determinację oraz rządzę. Gladiatorzy szybko zrzucili z siebie tuniki i przystąpili do dzieła. Dwaj z nich trzymali chłopaka. Trzeci chwycił go za kędzierzawe włosy i wpakował swego kutasa prosto w jego usta. Chłopakowi zaszkliły się oczy, aż poleciały łzy. Gladiator posuwał go w usta. Nie przeszkadzało mu, że ich ofiara krztusi się i łapczywie łapie powietrze. Czwarty gladiator też nie próżnował. Zaczął rozchylać pośladki młodzieńca. Główka jego penisa już napierała na odbyt. Parę ruchów i już jego członek był w środku. Ofiara darła się, ale gladiatorzy bili ją by była cicho. Niewolnicy zmieniali się między sobą by dorwać się do kuszącego tyłka. Tymczasem na dziedzińcu nadal trwały ćwiczenia. Gladiatorzy ćwiczyli walkę różnymi rodzajami broni.

- Macie tylko dziesięć dni do igrzysk. Oni mają być gotowi! - Rozkazał Rzymianin.

Ten tekst odnotował 21,826 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.64/10 (18 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Z tej samej serii

Komentarze (5)

0
0
Jestem fanką starożytnego Rzymu. Opowiadanie bardzo mi się podoba.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Od razu widać, że ktoś się naoglądał Spartacusa. Klimat zajebisty.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Za wrażliwa jestem na ostatni akapit. A było tak fajnie. Przyjemnie się Ciebie czyta, podoba mi się że nie ma kretyńskich błędów, powtórzeń i tych wszystkich popierdółek psujących smak tekstu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Tekst świetny, interesujący, pięknie ukazałeś barbarzyństwo rzymian, dzięki za lekturę, czekam na kolejne części. A i jeszcze coś, kilka niewidocznych błędów wkradło się w twoje opowiadanie, ale i tak pewnie większość ich nie zauważyła. Oby tak dalej!
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Warot2, jest przecież część II i III. Na dalsze, biorąc pod uwagę datę publikacji, bym nie liczył.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.