Przeznaczenie (I)
23 lutego 2012
Szacowany czas lektury: 25 min
Zapowiadał się zwykły dzień. Jak każdego ranka wstałam w świetnym humorze, miałam zamiar spędzić ten dzień w domu i skupić się wyłącznie na sobie. Podczas śniadania nagle zadzwonili do mnie z pracy. Okazało się, że natychmiast muszę pojawić się w firmie. Szybko się ubrałam, zrobiłam makijaż i pognałam na spotkanie z szefem. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że moje szczęście zamieni się w ogromny pech.
- Dzień dobry, co się stało, że nagle mnie pan wezwał? - zapytałam zaniepokojona, obserwując swojego niezadowolonego pracodawcę.
- Dziś z samego rana dostałem telefon od jednego z klientów ze skargą! - rzucił oburzony. Nie dostarczyła mu pani projektu na czas! Krzyknął.
- Przepraszam, próbowałam się z panem skontaktować i poinformować, że nie zdążę w tak krótkim terminie wykonać tego zlecenia.
Szybko się wytłumaczyłam, licząc na odrobinę zrozumienia z jego strony.
- Obiecuję, że jutro najdalej jutro dostarczę projekt... szybko dodałam.
- Myślę, że nie musi się Pani już fatygować. Nie potrzebuję nieodpowiedzialnych i niesłownych pracowników. Po przemyśleniu całej tej sytuacji, doszedłem do wniosku, że zwolnię Panią.
Oznajmił mi ozięble i delikatnie dał do zrozumienia, że mam opuścić gabinet i odejść z firmy. "Cudownie, co ja teraz zrobię?" to pytanie było moją pierwsza myślą jaka przyszła mi do głowy po usłyszeniu ostatnich słów szefa... w sumie byłego szefa. Byłam załamana, chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce. Czym prędzej udałam się po rzeczy. Wychodząc z gabinetu spotkałam swoją wieloletnią przyjaciółkę Jolę.
- Cześć kochana, a Ty gdzie się wybierasz?
Ehhh... szkoda gadać, Marek mnie zwolnił. Kompletnie nie wiem co teraz robić.
- Dlaczego? Co się takie stało, że od razu pozbawił Cie pracy?
- Sama nie wiem dlaczego zostałam tak srogo potraktowana. Fakt nie dotrzymałam warunków umowy, nie wyrobiłam się z projektem. Nie rozumiem jednak dlaczego nie dał mi drugiej szansy...
- Wydaje mi się, że to nie jest główny powód jego decyzji. Obniżyła ton.
- Może porozmawiamy w innym miejscu? - zapytałam, bo wyraźnie było widać, że nie jest to dobre miejsce na rozmowę.
- To może spotkamy się około dwudziestej, u mnie?
- Dobrze, więc do zobaczenia! Szybko się pożegnałam i udałam się do wyjścia.
Niestety pech mnie nie opuścił. Przy samych drzwiach karton z rzeczami nagle się rozwalił i wszystko runęło na podłogę. "Szlak" - pomyślałam. Zdarzenie to jeszcze bardziej mnie poirytowało i miałam ochotę płakać ze złości.
- Pomóc Pani? Usłyszałam nagle głoś młodego mężczyzny. Uniosłam głowę i nagle zobaczyłam piękny uśmiech i cudowne niebieskie oczy.
- Nie, nie trzeba. Sama sobie poradzę. odpowiedziałam niemiło i pozostawiając rzeczy na podłodze szybko wybiegłam z firmy. Po krótkiej chwili zaczęłam żałować swojego zachowania.
"Mogłam mu chociaż podziękować". Byłam zła na siebie, że tak go potraktowałam. Zaczęły męczyć mnie wyrzuty sumienia a do tego jeszcze dochodził brak pracy i samotność. Cholerna samotność, która dobijała mnie każdego dnia. Długo jeździłam po mieście szukając miejsca w którym mogłabym się uspokoić. W takich właśnie chwilach, kiedy wszystko się wali mam ogromną ochotę się do kogoś przytulić. Po prostu mieć kogoś przy sobie. Zawsze, gdy oglądałam komedie romantyczne lub czytałam harlekiny, utożsamiałam się z główną bohaterką.
"Najwyższa pora się ogarnąć, Kama weź się w garść" - pomyślałam i udałam się do domu. Wzięłam prysznic, zjadłam coś szybkiego i pognałam do Joli. Przyjaciółka powiedziała mi w tajemnicy, że szef na moje stanowisko ma swoją młodą kochankę.
"No proszę niezłe z niego ziółko" - stwierdziłam.
Wtedy wszystko stało się jasne. Nie chodziło o to że zawaliłam, no na pewno nie był to główny powód. Marek chciał po prostu mieć możliwość częstszego spotykania się ze swoją "przyjaciółką". Do domu wróciłam w odrobinę lepszym nastroju. Byłam zmęczona w związku z czym szybko udałam się do łóżka.
Niestety myśl o chłopaku z biura nie dawała mi zasnąć. Próbowałam wszystkiego, zaczęłam nawet liczyć barany... idiotyczne co?, ale w takich sytuacjach człowiek chwyta się wszystkiego. Po kolejnej godzinie męczarni postanowiłam wejść na stronę firmy, ponieważ jest tam zamieszczona lista pracowników z ich danymi i fotografiami. W głowie wciąż miałam jego cudowny uśmiech, który przykuł moją uwagę. Uważnie studiowałam listę, ale niestety nie znalazłam go.
"Cóż, chyba nie wart zaprzątać sobie tym głowy. Nigdy się nie spotkamy. Czas spać."
Jak pomyślałam tam zrobiłam. Wyłączyłam komputer i po raz drugi udałam się do łóżka.
"Jutro kolejny ciężki dzień."
To była moja ostatnia myśl tamtej nocy.
Kolejny dzień zaczął się całkiem "miło", wizytą moich rodziców...
- Dzień dobry kochanie! - usłyszałam nagle przez sen.
- Już jedenasta a Ty jeszcze w łóżku? - zapytał mnie znajomy głos. W związku z tym, że nie do końca byłam budzona informacje do mózgu docierały nieco wolniej.
- Ooo! Cześć Mamo, cześć Tato! - powiedziałam, gdy otworzyłam oczy i ujrzałam ich przez mgłę. Co wy tu robicie, stało się coś? - rzuciłam z lekkim zaniepokojeniem, ukrywając tym samym niezadowolenie.
- Nic się nie stało, po prostu chcieliśmy Cię odwiedzić. Myśleliśmy, że się ucieszysz.
- Jejku ciesze, pewnie, że się ciesze. Po prostu jestem trochę zaskoczona... - odrzekłam natychmiastowo, bo zrobiło mi się przykro, gdy zobaczyłam smutną twarz mamy.
- Wiesz córeczko, martwimy się z tatą o Ciebie. Coraz rzadziej się odzywasz i jakoś tak zmizerniałaś - powiedziała zatroskana. Co się dzieje?
- Nie chciałam Was martwić, dlatego nic nie mówiłam. Coraz częściej czuje się okropnie samotna i na dodatek... - zacięłam się. I na dodatek wyrzucili mnie z pracy - dodałam po chwili.
- Córeczko nie martw się, kiedyś znajdziesz miłość swojego życia.
Te słowa jakoś mnie podbudowały.
- Dziękuję mamuś, że przyjechaliście.
- Nie musisz nam za to dziękować. Zawsze przy Tobie jesteśmy - rzekła zatroskana. Niestety musimy już jechać, tata ma badania kontrolne.
- Dobrze odezwę się do Was wieczorem.
- Pa! Dbaj o siebie! - wykrzyknęła wychodząc z domu.
Po niedługim czasie uczucie samotności powróciło...
"Cóż trzeba żyć dalej"
Przez głowę przeszła mi myśl. Zebrałam się, napisałam CV i wyruszyłam na poszukiwania. Odwiedziłam wiele miejsc i rozniosłam mnóstwo swoich podań. Miałam dość. Marzyłam o gorącej kąpieli. Udałam się do domu i gdy zaczęłam napuszczać wodę do wanny z łazienki wyrwał mnie dzwonek telefonu.
- Tak, słucham?
- Kama? Z tej strony Krzysiek - usłyszałam niepewny, zakłopotany głos kolegi z byłej pracy.
- Tak to ja. O co chodzi? - zapytałam.
- Wiesz... trochę mi głupio, ale chciałbym, żebyś poszła ze mną na bal firmowy – rzekł.
- Zrozumiem jeśli się nie zgodzisz - dodał szybko.
Byłam zaskoczona tą propozycją. Niemniej jednak zgodziłam się. Miałam nadzieję, że spotkam tam tajemniczego niebieskookiego.
- To kiedy gdzie i o której? - zapytałam.
- Hmmmm... impreza odbędzie się. Zaplanowano ją na godzinę osiemnastą. Będę po Ciebie w sobotę około siedemnastej.
- Dobrze! To do zobaczenia - szybko się pożegnałam.
Z wrażenia i z zaskoczenia kompletnie zapomniałam o lecącej wodzie. Opamiętałam się dopiero, kiedy poczułam ją pod swoimi stopami w korytarzu. Zamiast przyjemnej, gorącej kąpieli, miałam dodatkową robotę. Nim posprzątałam cały bałagan była już dwudziesta trzecia. Wzięłam szybki prysznic i leżąc w łóżku, zagłębiałam się w kolejnej książce z kategorii "romanse". Straciłam poczucie czasu. Nawet nie wiem kiedy zleciały cztery godziny czytania.
"Noo... chyba najwyższa pora spać" - pomyślałam. Wyłączyłam lampkę i zamknęłam oczy. Zanim zasnęłam, przypomniałam sobie jeszcze ten cudowny uśmiech.
Czas mijał szybko, każdy dzień wyglądał podobnie. Opierał się głównie na poszukiwaniu pracy. Pochłonięta obowiązkami zapomniałam o balu. Nie spodziewałam się gości, rozwalona na kanapie w sobotnie popołudnie oglądałam film. Kiedy zegar wybił godzinę szesnastą przypomniałam sobie o owej imprezie. Zerwałam się z miejsca i jak poparzona pognałam do łazienki przygotować się. Wyjęłam z szafy pierwszą lepszą sukienkę i zrobiłam delikatny makijaż.
"Gotowe!" - powiedziałam, gdy już byłam zwarta i gotowa do wyjścia. Stojąc przed lustrem podziwiałam samą siebie. Obcisła, czarna sukienka idealnie podkreślała figurę. Włosy spięte tak aby nie zasłaniały ramion i szyi. Do tego skromna, srebrna biżuteria.
"Mam nadzieje, że na balu spotkam księcia." Dzwonek do drzwi przerwał moje rozmyślania.
Już idę! zawołałam, biegnąc po schodach.
Witaj! Wyglądasz wspaniale - rzekł, gdy tylko mnie ujrzał. Wyraźnie było widać, że mu się podobam. Wtedy obudziły się we mnie wyrzuty sumienia. Chciałam tam iść, ale bałam się, że przez to Krzysiek narobi sobie nadziei. Od jakiegoś czasu wydawało mi się a raczej byłam pewna, że mu się podobam, lecz niestety on był dla mnie tylko znajomym. Na bal szłam ze względu na to, że miałam nadzieje na spotkanie tajemniczego niebieskookiego.
Dziękuję. odparłam skromnie, próbując ukryć swoje zmieszanie. To jak, jedziemy? Dorzuciłam.
No jasne, zapraszam do auta piękna!
On zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Kiedy miałam wejść do auta otworzył mi drzwi, gdy z niego wychodziłam podał mi rękę i podążyliśmy na salę. Lokaj zabrał od nas odzienie wierzchnie i ruszyliśmy do pozostałych gości.
Mimo tego, że kiedyś pracowałam w tej firmie było mnóstwo osób, których nie znałam. Nie obeszło się również od spotkania mojego "cudownego", byłego szefa.
- No proszę, kogo ja tu widzę!... - powiedział ironicznie, przechodząc obok mnie.
- Dzień dobry! Stęskniłam się już za Panem!
- Tak, czyżby? Wie Pani, że jest to impreza zamknięta? Wyłącznie dla pracowników i ich partnerów!
- Owszem, ale tak się składa, że jeden z Pańskich pracowników mnie zaprosił. kończąc to zdanie za plecami Marka dostrzegłam Krzyśka. Nie wdając się w dalszą konwersacje, ominęłam go i podążyłam do swojego partnera.
- Wszystko w porządku? - rzekł zatroskany Krzysiek.
- No pewnie? Może zatańczymy? - zapytałam.
- Zapraszam na parkiet! - powiedział, głośno kierując głowę w stronę poddenerwowanego Marka.
Długo wirowaliśmy na parkiecie. Ja przez cały czas wzrokiem błądziłam po sali poszukując tajemniczego młodzieńca. Niestety nie dojrzałam go.
- Może napijemy się czegoś? - powiedział Krzysiek, kiedy orkiestra zrobiła chwile przerwy.
- Bardzo chętnie. Przyda się chwila odpoczynku.
Zmierzyliśmy zatem w kierunku naszego stolika, po drodze wstępując do baru po drinki. Przesiedzieliśmy tak sporo czasu wypijając przy tym dość dużo napojów alkoholowych.
"Boże, spraw żeby on się tu pojawił." - pomyślałam w pewnym momencie odrywając się od nudnej konwersacji z Krzyśkiem. W tłumie nagle dojrzałam znajomy mi uśmiech, nie zastanawiając się ani chwili poderwałam się z krzesła i szłam w kierunku nieznajomego. Niestety byłam już trochę pijana... Szczerze mówiąc to nieźle wstawiona. Nie pamiętam czy doszło do jakiejkolwiek rozmowy między nami, ba nie wiem nawet czy dałam rade dojść do niego. Jednym słowem urwał mi się film. Obudziłam się w domu.
"Jaki wstyd, kurcze nie tak miało to wszystko wyglądać. Muszę przeprosić Krzyśka za to co zrobiłam."
Szybko chwyciłam za telefon i wybrałam numer mojego partnera.
"Ale zaraz, chwila. Co to jest?" powiedziałam sobie w myślach gdy zobaczyłam na półce małą karteczkę. Rozłączyłam się, gdyż postanowiłam najpierw sprawdzić co jest tam napisane.
"Dziękuje Ci za tą noc. Było wspaniale! Do zobaczenia." Po przeczytaniu tego trochę się przeraziłam.
"Do licha... co ja zrobiłam! Muszę to jak najszybciej wyjaśnić."
Ponownie wybrałam numer Krzyśka.
- Halo! Krzyś?
- Oooo no proszę, już się wyspałaś? Jak się czujesz? - zapytał, śmiejąc się.
- No powiedzmy, że się wyspałam. Niestety nie najlepiej się czuję. Mam mega moralniaka.
- Mógłbyś mi wyjaśnić jak dotarłam do domu?
- W sumie ja dużo nie wiem... Siedzieliśmy przy stoliku i rozmawiając piliśmy drinki. Nagle ty się zerwałaś i pobiegłaś do jakiegoś kolesia. Rzuciłaś się na niego i zaczęłaś namiętnie całować. Nie widziałem co jest grane i trochę dziwnie się poczułem - powiedział z lekkim niesmakiem.
- Jak to? I nic nie zrobiłeś, pozwoliłeś na to, żebym całowała jakiegoś faceta?
- Skąd mogłem wiedzieć, że go nie znasz? Zresztą próbowałem Cię stamtąd zabrać, ale powiedziałaś, że to Twój facet i mam się odwalić. Więc zabrałem rzeczy i pojechałem do domu.
- Jak mogłeś mnie zostawić sama, taka pijaną. Ja nie znałam tego fagasa. Mam nadzieje, że mimo wszystko wróciłeś i odwiozłeś mnie do domu? - zapytałam niepewnie.
- Krzysiek zamilkł.
- Halo? Krzysiek słyszysz? To Ty odwiozłeś mnie do domu, tak?
- Chodzi o to, że nie. Krzyczałaś, że mam jechać, bo masz na dzisiaj inne plany. Zrozum, poczułem się jak śmieć. Partnerka kompletnie nawalona, całuje innego i jeszcze mnie ośmiesza... To nie było miłe.
Krzysiek był szczery do bólu a mi zrobiło się wstyd. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Spoko rozumiem. Muszę kończyć na razie. Po szybkim pożegnaniu odłożyłam słuchawkę. Chciałam uniknąć pytań, aczkolwiek wiedziałam, że jestem mu winna wyjaśnienia i przeprosiny.
Długo leżałam w łóżku. Jedyne co miałam w głowie to pytania: "Jak znalazłam się w domu?", "Od kogo jest karteczka" i "Do czego tak naprawdę doszło?". Nie wiedziałam kompletnie co mam zrobić. Nagle zadzwonił mój telefon.
- Tak?
- Cześć kochana. Jola z tej strony. Jak się czujesz?
- Zależy o co konkretnie pytasz.
- No jak to o co, o Twoje samopoczucie.
- Kiepsko, nie wiem jak się znalazłam w domu ani też od kogo jest karteczka na szafce nocnej.
- Jak to nie wiesz od kogo.
- No normalnie nie pamiętam z kim wychodziłam - powiedziałam, lekko poddenerwowana cała sytuacją.
- Oj no to nieciekawie. Co jest napisane? - zapytała zaciekawiona.
Przeczytałam jej treść po czym opowiedziałam dokładnie rozmowę z Krzyśkiem.
- Co ja mam robić? - zapytałam bezradna licząc na pomoc.
- Zaraz, zaraz. Teraz mi się przypomniało. Mój Michał widział Cię wczoraj z jakimś facetem jak wychodziłaś. Postaram się dowiedzieć czegoś więcej o nim, chociaż tego jak wyglądał. Jak się czegoś dowiem dam znać.
- Dziękuję jesteś wspaniała.
- Nie ma za co. Od tego są przyjaciele. To do usłyszenia.
- Pa.
Niecierpliwie czekałam na telefon od Joli. Nie mogłam się na niczym skupić. Co chwile zerkałam na telefon sprawdzając czy aby na pewno nie dzwoniła. Strasznie mi się dłużył czas. Postanowiłam zająć się gotowaniem i oderwać trochę od rzeczywistości zrobiłam obiad i kiedy miałam siadać do stołu zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Czy Pani Kama Prunus? - powiedział facet trzymający ogromny bukiet kwiatów.
- Tak to ja. Od kogo te kwiaty? - zapytałam.
- Nie mam pojęcia. Ja jestem tylko posłańcem. W środku powinien być liścik - poinformował mnie uprzejmie i podał kwiaty.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Miłego dnia - odrzekł z uśmiechem.
"Od kogo to może być?" zastanawiałam się szukając jakiejkolwiek wiadomości.
Znalazłam liścik, na którym było napisane. "Mam nadzieje, że nasze spotkanie jest nadal aktualne. Kawiarnia "Rubus" o dwudziestej."
"Może w końcu się dowiem kto jest tym "cichym wielbicielem"."
Włożyłam kwiaty do wazonu i zadzwoniłam do przyjaciółki.
- Jolka słuchaj dostałam kwiaty, chyba od tego faceta, z którym wychodziłam z balu, to znaczy tak mi się wydaje, ze od niego.
- No ok, ale co w związku z tym?
- No był tam liścik i okazało się, że jestem z nim umówiona na dzisiaj w kawiarni "Rubus".
- Mam nadzieję, że pójdziesz tam?
- No jasne, chcę się dowiedzieć kto to jest.
- Czekam na dokładne relacje z randki - powiedziała chichocząc do słuchawki. I nie pij za dużo! - dodała jeszcze.
- Nie zamierzam pić przez jakiś czas. Zresztą jak coś to będę dzwoniła do Ciebie po pomoc - śmiałam się.
- Dobra to leć odpoczywaj i przygotuj się na spotkanie z "adoratorem".
- No to pa! Do usłyszenia.
Pożegnałyśmy się i poszłam zrobić sobie gorącą kąpiel w ramach odpoczynku. Później poszłam wybrać jakiś odpowiedni strój na wieczór. Zadecydowałam, że włożę czerwoną zwiewną sukienkę i do tego czarne szpilki. Włosy wyprostuję i zepnę z boku różyczką.
"Tak, to jest to. Idealny strój. Teraz czas na makijaż." Udałam się więc do łazienki i zaczęłam się malować. Chciałam wyglądać olśniewająco i delikatnie. W duchu miałam nadzieję iż okaże się, że wielbicielem jest niebieskooki. Czas miną szybko. Nim się przygotowałam było już po dziewiętnastej.
"No to chwila prawdy." - powiedziałam do siebie wychodząc z domu. Do kawiarni miałam niedaleko, może jakieś dziesięć minut. Kiedy weszłam do środka kelner wziął ode mnie płaszcz i zaprowadził do stolika zamówionego przez zapraszającego mnie mężczyznę.
"Co jest do diabła, skąd on wie gdzie powinnam siedzieć, kim jestem i z kim się umówiłam..." głowiłam się czekając na "tajemniczego adoratora". Zniecierpliwiona rozglądałam się po sali. Nagle za plecami usłyszałam znajomy mi głos.
- Witam ślicznotko! Chyba nie mogłaś się doczekać spotkania, że jesteś tu już pół godziny przed czasem - powiedział mężczyzna stojący za mną. "Hmm... ten głoś mi kogoś przypomina." - pomyślałam. Kiedy się odwróciłam w jego kierunku dostrzegłam ten cudowny uśmiech.
- Witam. Fakt nie mogłam się doczekać, ponieważ byłam ciekawa kim Pan jest - rzekłam skrępowana.
- Aaaa no tak niech Pani wybaczy, mogłem podpisać się na kartce przy łóżku lub liściku.
- Dobrze nie szkodzi, najważniejsze, że doszło do tego spotkania. Może usiądziemy i opowie mi Pan wszystko po kolei bo niestety nic nie pamiętam.
- Nic a nic? - zapytał zdziwiony.
- Niestety nic.
- Fakt byłaś nietrzeźwa... - powiedział i zaraz się poprawił. Była Pani nietrzeźwa, ale myślałem, że chociaż trochę utkwi w Pani pamięci.
- Mógłby mi pan wszystko opowiedzieć?
- Jasne, ale może najpierw się przedstawię. Mam na imię Filip. Może będziemy mówili sobie po imieniu? - zaproponował.
- Dobrze, ja jestem Kama.
- Wiem - powiedział uśmiechając się. No dobrze więc teraz wszystko po kolei. Poznaliśmy się na balu i... po chwili zaciął się. Zaraz, zaraz! Tak mi się wydawało, że gdzieś Cię już widziałem! - powiedział rozpromieniony, a ja byłam pewna, że już go wcześniej spotkałam. Czy to nie Tobie zaproponowałem pomoc przy podnoszeniu rzeczy z podłogi w firmie? - zapytał.
- Tak to byłam ja. Wybacz, że nawet Ci wtedy nie podziękowałam.
- Nic nie szkodzi, nadrobiłaś w sobotę. Zaczął się śmiać i puścił do mnie oczko. Kurcze, ten Twój cudowny wyraz twarzy utkwił mi w głowie. Mimo, że miałem przy sobie cudowną kobietę, nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Robiłam wszystko, żeby Cię odnaleźć. Niestety okazało się, że już u nas nie pracujesz. Byłem bezradny, nie wiedziałem jak Cię namierzyć, aż tu nagle cud. Miałem nie iść na tę imprezę, ale moja dziewczyna chciała zobaczyć jak takie coś wygląda i poszedłem tam ze względu na nią. Kiedy dojrzałem Cię w tłumie chciałem jak najszybciej podejść i zagadać, ale z drugiej strony nie mogłem Agi zostawić samej. Na szczęście Ty przejęłaś inicjatywę. Podeszłaś do mnie powiedziałaś, że już dłużej tak nie możesz i zaczęłaś mnie całować. Zaszkodziło to mojemu związkowi, ale sam jestem sobie winien. Zamiast Cię odepchnąć, ja odwzajemniłem Twój namiętny pocałunek. Nawet nie widziałem jak Aga wychodzi. Później powiedziałaś, że mam Cie zawieść do domu. Podałaś adres a ja spełniłem Twoją prośbę. W drodze zasnęłaś. Nie miałem sumienia Cię budzić, więc wziąłem Cię na ręce i zaniosłem do sypialni. Ty się wtedy obudziłaś i poprosiłaś, żebym położył się z boku...
Zatrzymał się na chwilę popijając kawę.
- I co dalej, zrobiłeś to?
- Tak, położyłem się obok. Zanim powiem co było dalej to wyjaśnię jedno. Nie chce, żebyś pomyślała, że chciałem Cię wykorzystać. Wcale tak nie było i nie jest tak. Naprawdę mi się podobasz. Poza tym wybacz, że to powiem ale wyglądałaś bardzo seksownie. No i kiedy tak leżeliśmy i rozmawialiśmy, zaczęłaś mnie całować, no i przespaliśmy się.
"Jaki wstyd." - pomyślałam.
- Przepraszam. Na ogół taka nie jestem, nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Daj spokój nie masz za co przepraszać.
- Fakt, od tej sytuacji w biurze też nie mogłam przestać myśleć o Tobie i robiłam wszystko, żeby Cię odszukać. Niestety bez rezultatów. Dalszą część już znasz.
- Ja niestety zaraz muszę wyjść. Mam nadzieje, że nasza znajomość nie skończy się na tym spotkaniu. To jest mój numer telefonu - powiedział podając mi swoją wizytówkę.
- Nie mam zamiaru tak szybko tego zakończyć. Uśmiechnęłam się i spojrzałem na niego uwodzicielsko.
- Masz jakieś plany na dziś? - zapytał.
- Nie, a dlaczego pytasz?
- Tak pomyślałem, że przełożę spotkanie z klientem i pojedziemy do Ciebie, chodząca bombo seksu? Jego głos sprawił, że na moim ciele pojawiły się ciarki i nie mogłam mu odmówić.
- Dobrze, bardzo chętnie - zgodziłam się szybko.
Po drodze zmieniliśmy nieco nasze plany i pojechaliśmy do Filipa. Było cudownie. Kiedy dotarliśmy na miejsce oniemiałam z wrażenia. Jego miejsce zamieszkania to piękny, duży, drewniany dom przy lesie. Zaprosił mnie najpierw do swojego salonu, który połączony jest z kuchnią. Znajduje się tam również nieduży kominek, obok którego stoją dwa wiklinowe, bujane fotele i kanapa do kompletu.
Właściciel tego zacnego miejsca był bardzo uprzejmy. Rozpalił ogień w kominku, nalał czerwonego wina po czym podał mi kieliszek i zajął miejsce tuż przy mnie na kanapie. Mieliśmy mnóstwo wspólnych tematów w związku z czym nasza rozmowa była spójna i ciekawa. Czasami tylko robiliśmy krótką przerwę na podłożenie do kominka bądź przygotowanie kolacji.
- Masz kogoś? - zapytał w pewnym momencie Filip.
- Nie, jestem sama.
- Jak to możliwe, że taka kobieta jest sama? Piękna istota o cudownym charakterze nie ma nikogo.
- Jakoś tak wyszło. Może jest mi pisana samotność. odparłam. Filip zbliżył się do mnie, odgarnął moje włosy i pocałował czule, przygryzając delikatnie moją górną wargę. To było cudowne uczucie. Przeszły mnie dreszcze. Odruchowo zaczęłam gładzić do po twarzy i włosach kontynuując pocałunek. Namiętność rosła w nas. Filip nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni, która znajdowała się na pietrze. Rzucił mnie na łóżko zamknął drzwi i zapalił kilka kilka aromatycznych świec. Nastrój panujący w pomieszczeniu potęgował napięcie i moje uczucia w danej chwili. Było mi duszno. Pragnęłam Filipa. Chciałam cały czas całować go ostro i namiętnie. Usiadł obok mnie na brzegu łóżka i zaczął powoli pieścić moje piersi.
"Cudowne uczucie." pomyślałam, nie zamierzając przerywać.
Później odwrócił mnie na brzuch, tak by miał możliwość rozsunięcia mojej sukienki. Jednym ruchem rozsunął suwak i zrzucił ze mnie ciuch. Jedyne co pozostało na moim ciele to seksowna czarno-czerwona bielizna. Nie wytrzymałam, musiałam dotknąć jego nagiego ciała. Zerwałam z niego koszule i rozpięłam spodnie. On natomiast całował mnie po szyi i dekolcie cały czas dotykając piersi. Stopniowo schodził jedną ręką w dół wkładając ją w majtki.
"Tak!" jęknęłam niekontrolowanie, ponieważ czułam się cudownie. Po chwili zrzuciłam go z siebie i to ja znalazłam się na nim. Usiadłam na jego członku wykonując delikatne ruchy. Podczas tego całowałam jego ramiona, klatę i językiem pieściłam sutki. Widząc zadowolenie na jego twarzy postanowiłam doprowadzić go do szaleństwa. Ściągnęłam stanik i zaczęłam bawić się swoimi piersiami. Nie obeszło się również bez odgłosów wywołanych zadowoleniem. Filip wyraźnie nie wytrzymał i postanowił przejąć inicjatywę rzucił się na mnie i zaczął ostro całować. Zerwał ze mnie i siebie ostatnie części bielizny. Następnie zaczęliśmy się kochać.
"O tak! Jesteś cudowna!" słowa które nieustannie powtarzał mój kochanek wzbudzały we mnie niesamowite emocje.
Straciliśmy zupełnie głowę, jednak niczego nie żałowałam. To była upojna noc. Boski seks z cudownym mężczyzną.
Po wszystkim, leżeliśmy długo w łóżku rozmawiając na temat wydarzenia sprzed paru chwil oraz na inne tematy. Nadeszła godzina czwarta, kiedy uznaliśmy, że czas najwyższy chociaż chwilę się zdrzemnąć.
- Dobranoc skarbie - powiedział Fifi czule całując mnie w głowę.
- Dobranoc. odparłam i odwróciłam się na bok.
Nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło. Byłam podekscytowana. Bałam się też, że jeśli zamknę oczy to okaże się, że to był tylko piękny sen.
"Czy to możliwe, że spotkało mnie coś takiego?" - pomyślałam i zasnęłam.
Rano obudziłam się sama w łóżku. Trochę spanikowałam.
- Filip, jesteś? zawołałam.
- Tak księżniczko. Zapraszam na śniadanie.
Wszystko było już gotowe, stół nakryty. Zjedliśmy przygotowany posiłek po czym Filip odwiózł mnie do domu.
- Dziękuję, było wspaniale - powiedziałam i pocałowałam go.
- Nie ma za co. To kiedy teraz się spotkamy?
- Może jutro? - zaproponowałam i jednocześnie pomyślałam "Dziewczyno co Ty wyrabiasz?".
- Chętnie. Przyjadę wieczorem. Do jutra. uśmiechnął się całując mnie w głowę.
- Pa! krzyknęłam wychodząc z samochodu.
Poczekałam chwile na podwórku aż odjedzie. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po wejściu do mieszkania był telefon do Joli. Dokładnie opowiedziałam jej przebieg wydarzeń z ubiegłego wieczoru i upojnej nocy.
Jola nie ukrywała swojego zaskoczenia. W sumie dopiero kiedy jej o tym mówiłam, zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo zmienił mnie ten facet. Przy nim byłam zupełnie kimś innym. Budziła się we mnie nimfomanka. Inaczej tego nazwać nie mogłam, ponieważ jedyną rzeczą o której przy nim myślałam był SEX.
Spotykaliśmy się tak, codziennie przez jakieś trzy miesiące. Można powiedzieć, że celem naszych spotkań było sypianie ze sobą, nic więcej. No ale ile można. Przyszedł czas na poważną rozmowę i ustalenie czegokolwiek.
- Wiesz Kama szczerze mówiąc nie chciałbym pakować się jak na razie w związek - powiedział Filip.
Ja jak najbardziej się z tym zgadzałam. Jakoś już sobie nie wyobrażałam siebie w stałym związku. Przyzwyczaiłam się do tego co miałam dotychczas.
Ufff.... no to trochę mi ulżyło. Bałam się, że zaproponujesz mi coś stabilnego. Nie nadaję się do związku, przynajmniej nie teraz. Przywykłam do tego co się działo ostatnio i nie chce tego zmieniać.
- Cieszę się, że się rozumiemy. Jesteśmy zawsze dla siebie gdy potrzebujemy bliskości, wsparcia lub pomocy, ale jednocześnie nie ograniczamy się wzajemnie.
- Dokładnie, świetnie to ująłeś. Czyli niczego nie zmieniamy? - zapytałam, choć dobrze wiedziałam, że wszystko zostaje po staremu.
- Skoro i Tobie i mnie to odpowiada, to po co zmieniać cokolwiek - oznajmił.
- Cieszę się...
Po tej krótkiej rozmowie, umówiliśmy się na wieczór. Spotykaliśmy się tak jeszcze prze ponad rok. Każde spotkanie miało niby to samo przesłanie, czyli ostry, namiętny sex, ale mimo wszystko każde było wyjątkowe. Nawet jeśli spotykaliśmy się u kogoś w domu to sex uprawiany był w różnych miejscach. Robiliśmy to w publicznej toalecie, firmie Filipa, samochodzie, zdarzyło się też nawet w lesie. Niestety sielanka nie trwała wiecznie. Mimo umowy, zaczęliśmy się w to jakoś niekontrolowanie angażować. Zaczęły się kłótnie, wzajemne pretensje i pojawiło się coś co dało nam do myślenia, zwie się to "zazdrością". Postanowiliśmy szczerze porozmawiać o tym i wspólnie jakoś to rozwiązać.
- Co się z nami dzieje? - zapytałam retorycznie podczas jednej z rozmów.
- Nie mam pojęcia. Przecież nie chcieliśmy się w to angażować. Chodziło tylko o sex.
- Nie mam pojęcia co robić. Nie chce tego niszczyć. Dobrze mi z Tobą, oczywiście w kwestii łóżkowej.
- Może powinniśmy na jakiś czas to przerwać. Nie tylko spotkania i sex, ale również ograniczyć kontakt ze sobą?
Te słowa zabolały mnie okropnie. Poczułam się jakby ktoś wbił mi nóż w serce.
"Czy naprawdę musimy to robić?" zapytałam siebie w myślach. Byłam zdezorientowana i na chwile oderwałam się od rzeczywistości, jednak Fifi szybko przywrócił mnie na ziemię.
- Co się dzieje? Wszystko ok? - zapytał zatroskany.
- Tak, jak najbardziej. Po prostu musiał to sobie wszystko szybko poukładać, przemyśleć.
- Powiedziałem coś nie tak?
- Nie. Myślę, że to rozstanie to dobry pomysł. powiedziałam, chodź tak na prawdę miałam odmienne zdanie.
- Więc dowiedzenia. Za jakiś czas się odezwę. Tylko uważaj na siebie.
- Ty również. Będę czekała.
No i nadszedł czas rozłąki. Nigdy nie myślałam, że rozłąka z kochankiem może tak zaboleć. Musiałam jakoś odreagować i postanowiłam odwiedzić Jolę.
"Może najpierw zadzwonię i zapytam czy ma czas się spotkać."
- Hej wariatko, masz może dzisiaj czas na pogaduchy? - powiedziałam śmiejąc się do słuchawki.
- No pewnie - odrzekła uradowana.
- To u mnie czy u Ciebie?
- U mnie. Przyjedź tak na dwudziestą - powiedziała moja przyjaciółka i odłożyła słuchawkę.
Przez cały dzień nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Nic mi nie wychodziło. Wewnątrz siebie czułam pustkę, czegoś mi brakowało a raczej Kogoś. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że chyba zakochałam się w Filipie.
"Może jednak tylko mi się wydaje." łudziłam się.
"Może to brak seksu a nie Filipa." próbowałam sobie zastąpić jakoś to uczucie. Niestety prawda była taka, że między nami pojawiła się Miłość, której się wybieraliśmy.
Jadąc do Joli po drodze wstąpiłam do sklepu i kupiłam winko.
- Hej młoda! - zawołał mąż Joli kiedy otworzył mi drzwi.
- Oooo cześć dawno Cię nie widziałam - powiedziałam ściskając go.
- Rozgość się zaraz zawołam Jolkę.
Usiadłam na kanapie i czekałam.
- O już jesteś a ja jeszcze nie gotowa.
- Daj spokój, po co masz się stroić. To tylko zwykłe pogaduchy. Poza tym i tak wyglądasz świetnie.
- W sumie masz rację - powiedziała siadając na kanapie.
Jej mąż podał nam kieliszki, do których nalał nam wino, po czym opuścił pokój zostawiając nas same.
- No to opowiadaj co tam u Ciebie, jak układa się z Filipem?
- Hmmm... no właśnie chodzi o to, że się nie układa.
- Co się dzieje?
- Wiesz, zaczęło się między nami dziać coś dziwnego. Kłóciliśmy się a co najgorsze zrobiliśmy się o siebie zazdrośni. Postanowiliśmy wspólnie rozwiązać ten problem.
- Podczas rozmowy na ten temat Fifi zaproponował rozstanie.
- Rozstanie? A na czym konkretnie ono polega?
- Koniec z seksem, spotykaniem się i mieliśmy ograniczyć kontakty. Niestety nasz kontakt urwał się całkowicie.
- W ogóle się nie spotykacie? Nawet nie widujesz go na mieście?
- Nie, od tamtej pory nigdzie go nie widziałam - powiedziałam to i zaczęłam płakać.
- Spokojnie jakoś dasz rade. Poza tym sama mówiłaś, że się w to nie angażujecie.
- Właśnie, najgorsze jest to, że się w nim zakochałam. Dotarło to do mnie dopiero teraz, kiedy go zabrakło. Jola ja nie mam pojęcia co mam robić!
- Ejj uspokój się coś wymyślimy.
- Dziękuję, że jesteś przy mnie i że mi pomagasz.
- Nie ma za co, w końcu jesteś dla mnie jak młodsza siostra - rzekła i przytuliła mnie.
- Na mnie już czas. Muszę się przespać z tym wszystkim. Jutro się do Ciebie odezwę.
- No mam nadzieję, bo jeśli nie to sama przyjadę.
- To trzymajcie się do jutra! - krzyknęłam dość głośno, tak żeby mąż Joli też słyszał.
Po powrocie do domu poszłam od razu do łóżka. Tym razem zasnęłam szybko, wykończona natłokiem niemiłych wydarzeń.
Czas bez Filipa mijał powoli. Ja popadłam w depresje, praktycznie nie wychodziłam z łóżka. Do nikogo nie dzwoniłam ani też nie odbierałam telefonów od nikogo. Cały czas liczyłam na to, że Filip zadzwoni, nie chciałam blokować linii. Minął tydzień, dwa, miesiąc a on nadal milczał. Nie dawał żadnego znaku życia.
"Ciekawe co teraz robi. Czy jeszcze o mnie myśli, chociaż czasami." - zastanawiałam się każdego dnia, czekając z utęsknieniem na ukochanego.
Nagle moje życie nieodwracalnie się zmieniło.