Przemytnik (I)
21 maja 2021
Szacowany czas lektury: 14 min
Mam nadzieję, że spodoba wam się tekst i zachęcam do komentowania pracy :D Miłej lektury
Ech będę musiała zmienić ścieżkę przemytniczą - pomyślała kobieta, która powoli jechała na koniu, zauważając przed sobą na trakcie kilku uzbrojonych mężczyzn. Mieli na sobie szare kolczugi, a na niej godło w kształcie niedźwiedzia.
Otaczał ją wszechobecny las, przez który ledwie przebijały się promienie słoneczne. Specjalnie wybrała mniej uczęszczaną ścieżkę, licząc na swoje szczęście, które często jej towarzyszyło, lecz tym razem ją opuściło. Kobieta była ubrana w zwykłą skórzaną kurtkę i była owinięta niedźwiedzią skórą, ponieważ pogoda się ochładzała przez nadchodzącą zimę. Miała przy sobie tylko sztylet i worek, który miała przerzucona przez plecy, a w nim ładunek, który starała się przemycić do miasta, w którym miała swojego klienta. Ryzyko przemycania różnych towarów było różnie oceniane, w zależności od przemycanego towaru: od drobnej daniny do kary śmierci, a Katia wiedziała, że jej jest przeznaczony największy wyrok.
Przepraszam, który z panów jest sierżantem? - powiedziała pokojowo, podjeżdżając do nich i schodząc z konia.
Grigorij - odezwał się jeden z mężczyzn, wskazując najwyższego z nich.
Mam pilną sprawę do omówienia z Panem. Czy możemy się udać do Pańskiej strażnicy? - blondynka zapytała z wysoką kulturą, kłaniając się delikatnie, a mężczyzna machnął ręką.
Nie jesteśmy na dworze droga damo. Niech Pani pójdzie za mną - odpowiedział oschle, lecz połowa jej planu wymyślonego na szybko jak na razie idzie po jej myśli.
Kobieta zaczęła się rozglądać po okolicy. Aktualnie znajdowała się na głównej drodze i przeklęła w duszy swoją decyzję, aby jednak wybrać taką drogę.
„Następnym razem podróżuję lasem i tylko nocami” - pomyślała, przypatrując się sierżantowi.
Był uzbrojony w krótki miecz, a na plecach miał puklerz. Był szeroki w barach i naprawdę dobrze zbudowany, więc otwarty atak odpadał, a atak z zaskoczenia był zbyt ryzykowny, patrząc, że miał pod ręką pięciu swoich towarzyszy, więc kobieta doszła do prostej dedukcji: trzeba będzie się posunąć do podstępu. Po chwili marszu po drodze w środku lasu dotarli do budynku, które z daleka przypominał miniaturowe baraki, a w rzeczy samej były wcześniej wspomnianą strażnicą. Były one rozstawione w strategicznych miejscach w kraju i obsługuje go dwa plutony lekkiej piechoty i naturalnie miała to szczęście, że musiała się natrafić na jeden z nich, który musiał pilnować sporego odcinka traktu, prowadzącego do stolicy. Sama konstrukcja z zewnątrz sprawiała pozytywne wrażenie. Kamienne fundamenty, a reszta wykonana z drewna. Gdy weszli do środka, kobieta mogła zauważyć, że budynek składał się z trzech pokoi: sali z wielkim stołem, na którym walały się puste i brudne talerze, gdzie, izba z łożami oraz pokój porucznika, który zarządzał tą całą ruderą. Skierowali się do pokoju Grigorija, który składał się z dwóch prostych drewnianych krzeseł i biurka, które było pełne wszelakich papierów.
Usiądź Pani - powiedziała, wskazując krzesło naprzeciwko siebie, a kobieta zrobiła to co jej polecił - W czym rzecz? - zapytał wprost, a blondynka poprawiła się.
Szanowny Panie, chciałabym się przyznać, że przemycam mięso królicze - skłamała Katia, wiedząc, że w swoim worku ma co, co podlegało o wiele większej karze, niż przemycanie dziczyzny.
To poważne wykroczenie - podsumował krótko mężczyzna, ściągając niewygodny hełm ze swojej głowy.
Dlatego chciałabym oddać się Panu w pobliskim łożu, abym mogła na spokojnie dojechać do miasta - odpowiedziała chłodnie, a mężczyzna skinął głową.
Tylko ani słowa cesarzowi Jesofi i niech tak będzie - powiedział z ironią w głosie, wstając z biurka - Niech Pani zjawi się za parę minut w sali obok, będę już rozebrany, to samo Pani zalecam - polecił mężczyzna, a Katia skinęła głową.
Zaraz będę - orzekła z przekąsem.
Odprowadziła swojego rozmówcę z maślanymi oczami, a gdy tylko zamknął drewniane drzwi, wyjęła zza pasa nóż i chwyciła go mocno w prawą dłoń.
Twoje kurwa niedoczekanie - powiedziała sobie pod nosem, przypatrując się swojej broni.
Odczekała około pięciu minut, aby dać czas na zdjęcie ubrań mężczyźnie i udała się do miejsca, które jej polecił sierżant. Z pokoju wybrzmiał krzyk zaskoczenia, następnie odgłosy szarpaniny i cichy jęk człowieka, który odchodził na drugą stronę, jakby dusza została brutalnie z niego wyrwana. Następnie kobieta z uśmiechem triumfu wyszła z pokoju z zakrwawionym nożem i szybkim krokiem skierowała się do jadalni, z której wzięła trochę świeżego mięsa, które włożyła do swojego worka. Następnie wybiegła ze strażnicy i jakby nigdy nic wróciła do swojego konia, pozdrowiła pozostałych strażników i odjechała w siną dal.
Pewnie, zanim się skapną, to minie godzina. Zdążę już dojechać do Cuvag - głośny pomyślała Katia.
Resztę podróży spędziła na rozmyślaniu, co zrobi z ogromną sumą pieniędzy na zlecenie oraz podziwianiu lesistych krajobrazów, które stopniowo przemieniało się w stepowe. Fale lekkich wzgórz i trawiastych pól stały się normalnością. Miała zlecenie już praktycznie w kieszeni, ponieważ powinna dojechać do swojego celu podróży w mniej niż w godzinę, co też się nie myliła. Po wjechaniu na spore wzgórze ujrzała przed sobą panoramę ogromnego miasta, które było chronione dwoma warstwami murów. Pod murami mieściły się liczne farmy i pola, które mijała przejeżdżając konno obok wieśniaków, którzy pracowali przy plonach.
W końcu. Stolica - podsumowała kobieta i skierowała konia przed siebie.
***
Jesteś jebaną cudotwórczynią! - krzyknął głośno podstarzały mężczyzna, mocno przytulając kobietę.
Od tego jest moja robota - odpowiedziała wymijająco Katia, bojąc się, czy klient nie będzie naciskać na źródło zdobycia narkotyku.
Dobrze, oto twoje dwa tysiące koron - powiedział z entuzjazmem starzec, wręczając blondynce ciężki mieszek pełen złotych monet.
Kobieta pożegnała się ze łysym starcem i wyszła z jego mieszkania wprost na targ, który huczał od tabunu ludzkich mas. Wiele targowisk i jeszcze więcej ludzi były typowym dla niej miejscem pracy. Wejście w tłum, nasłuchiwanie w poszukiwaniu przydatnych informacji, czy kradzież kieszonkowa była codziennością życia przemytników, a że zbliżało się święto pożegnania wiosny i zebrania plonów, tym lepiej dla nich. Kobieta mijała tłumy ludzi w różnym wieku, którzy rozkoszowali się z okazji zbliżającymi święta, tańcząc do muzyki granej przez licznych minstreli, którzy wprawiali więcej ciepła w coraz mroźniejsze dni. Kobieta w końcu dotarła do karczmy „Pod świńskim łbem”, którą zazwyczaj traktowała jako miejsce, gdzie może się porządnie nasycić oraz wyspać w wygodnym łożu. Gdy kobieta weszła do karczmy, zrzuciła z siebie niedźwiedzie skóry, która mocno złapała i od razu skierowała się do barmanki, jej przyjaciółki. Bywalcy w tawernie próbowali zagadać dziewczynę, bo dobrze ją tutaj znali, czy to od wspólnych popijaw, czy to byli jej to przeszli klienci, lecz nie był na to czas. Jedyne, o czym w tej chwili myślała, to tylko o ciepłej strawie i wygodnym łóżku.
Agnes, kochana - powiedziała z uśmiechem Katia, przytulając pulchną barmankę.
Witaj! Czego potrzebujesz? - zapytała, ukazując swoje piękne dołeczki.
Gorący gulasz oraz izbę - odrzekła pewnie blondynka.
Już się robi, a tak poza tym Bastian kazał mi coś powiedzieć: Masz się z nim spotkać tam, gdzie zwykle - odpowiedziała treściwie.
Na twarzy blondynki pojawił się wyraz zdziwienia, lecz starała się grać dobrą minę do złej gry. Skierowała się do wolnego stolika i rozmyślała na ten temat przez cały czas. Ta myśl nie dawała jej spokoju. Gdy jedna ze służek przyniosła jej danie, ofiarowała jej zapłatę oraz lekki napiwek. Na twarzy kelnerki wykazał się promienny uśmiech dziękczynny i bez słowa odeszła
„Czego chce ten dupek?” - zapytała sama siebie w myślach, spożywając posiłek
Skoczna muzyka przygrywa w karczmie, tworząc miłą atmosferę, która zapraszała gości do tańca, lecz Katia miała to głęboko gdzieś. Tydzień w siodle i wiele niebezpieczeństw wystarczająco ją doświadczył, na tyle, że jedyne, o czym marzy to święty spokój. Kobieta wstała i wzięła pustą miskę po gulaszu. Skierowała się do lady, za której stała jej przyjaciółka. Była to wysoka kobieta przy tuszy w okolicach późnej trzydziestki. Prowadziła gospodę wcześniej ze swoim mężem, lecz odkąd mąż poszedł na wojnę i na niej zginął, kobieta musiała zacząć wszystkim sama zarządzać i okazało się, że ma do tego ogromną smykałkę. Wzbogaciła się znacznie i otworzyła więcej karczm, które zaczęły jej donosić ogromny dochód, który zaczęła inwestować w inne dziedziny i tak kobiety się poznały. Katia pracowała dla Agnes wiele razy i pomiędzy nimi rozbudziła się przyjacielska relacja. Kobieta była przy tuszy i miała na sobie ozdobne szaty, które wyglądem przypominał kupiecki. Szata miała dosyć luźny dekolt, który ukazywał jej pokaźny biust.
Jak się interes kręci? - zapytała blondynka swoją pulchną przyjaciółkę.
Niedługo otwieram jeszcze więcej gospód, więc kwitnie. A jak twoje zlecenia? - rzuciła w odpowiedzi kobieta, z przyjaznym usposobieniem na twarzy.
Zarobiłam kupę złota ostatnim zleceniem, które pewnie przepiję przez okres trwania święta - zaśmiała się w odpowiedzi Katia - A resztę wleje na moje konto bankowe - dorzuciła po chwili kobieta.
Co, z Bastianem? - zachichotała Agnes, a blondynka machnęła ręką.
Co ty się tak na niego uwzięłaś? - zapytała lekko zirytowana kobieta.
Oj wiesz, to bardzo konkretny facet - rzuciła barmanka, wywracając wymownie oczami.
No tak, to trzeba mu przyznać - stwierdziła Katia.
***
Krajobraz, który malował się zza wzgórza, przedstawiał wiele wiejskich chat i liczne pola uprawne. Na każdym z nich wielu wieśniaków różnych płci pracowało w pełnym słońcu uczciwie na swoje utrzymanie. Machali ostro sierpami i kosami, trudząc się przez wysiłek oraz dojmujący gorąc. Kilku wieśniaków z mułami i wozem, na którym związane były snopy pszenicy, przejeżdżali przez brukowane kamieniami drogę, która ciągnęła się ze wzgórza i prowadziła wprost do miasta. Na samej górze zaś znajdowała się pojedyncza drewniana chatka, która była skryta w cieniu pojedynczych drzew. Na tym wzgórzu rosły jedyne drzewa pod miastem, bo reszta terenu była zagospodarowana przez pola uprawne. Cała okolica wydawała się spokojna, lecz z samej chatki dochodziły donośne odgłosy.
No lecisz kurwa! - jęknęła głośno Katia, posuwana ostro na skrzypiącym drewnianym łóżku.
Dobrze zbudowany brunet z licznymi bliznami na plecach, wkładał wiele siły w penetrację, która spotkała się z ciężkimi oddechami obydwu osób. Raz za razem swoimi umięśnionymi dłońmi uderzał w wysportowane pośladki dziewczyny, nie ustępując w szaleńczym tempie stosunku. Widać było po nich dwójce, że oboje są bardzo zadowoleni z seksu, który aktualnie uprawiali. Mężczyzna przyciągnął kobietę do siebie, unosząc wyżej jej pośladki, które dziarsko podskakiwały. Nagle przyśpieszył jeszcze bardziej, ostrzej się o nią obijając, co wywołało falę spazmów blondynki. Złapał za jej warkocz, przyciągają jej do siebie, wpatrzony w kobiece, jędrne pośladki. Po trzech ostatnich ostrych wejściach dynamicznie zmienili pozycję na misjonarską. Mężczyzna złapał za obie nogi i zaczął Katię penetrować, która złapała się za swoje spore piersi, nawiązując kontakt wzrokowy z mężczyzną. Brunet znał się na rzeczy. Rozłożył szeroko solidne nogi kobiety i przyśpieszył jeszcze bardziej tempo, obijając się swoimi jądrami o pośladki kobiety, powodując kolejną falę spazmów u Katii. Bastian położył nogi przemytniczki na swoich barkach i schylił się bardziej do niej. Pocałował ją niby mimochodem, a następnie dalej ją penetrując, skupił swoje dłonie na piersiach dziewczyny, które dziarsko podskakiwały przez narzucane szybkie tempo. Oboje byli jak w transie, oboje byli bardzo dobrzy w łóżku, nawzajem na siebie wspaniale działając.
Chodź na jedźca - rzucił krótko swoim basem, a Katia posłusznie stała ze swojej leżącej pozycji.
Mężczyzna położył się wygodnie na łożu, a kobieta usiadła na nim okrakiem z szerokim uśmiechem, który zmienił się w grymas przyjemności, gdy włożyła jego członka wprost do siebie. Dziewczyna zaczęła się delikatnie unosić, lecz po chwili zaczęła zdecydowanie mocniej podskakiwać na przyrodzeniu Bastiana, powodując jego ciężkie oddechy. Złapał za jej jędrne piersi, które mocno uderzył, a następnie ścisnął, ku głośnemu jękowi Katii. Czuć było po nim, że jest już blisko mety. Zalał wnętrze kobiety sporą dawką lepkiej mazi.
Zawsze nasze spotkania się kończą w tym punkcie - zauważyła z sarkastycznym tonem blondynka, na co brunet wybuchnął śmiechem.
Zeszła z niego zwinnie i zaczęła pomału ubierać się w zwykły ubiór, w którym przyszła. Nie mogła uniknąć cichych westchnień, podziwiając sylwetkę swojego łóżkowego partnera. Miał sylwetkę atlety i aparycje Herkulesa: istny cud świata. Powoli ubrała całe oporządzenie, przypatrując się mężczyźnie
Takie ryzyko spotkania z Bastianem - wzruszył ramionami w pełni ubrany w luźną kolczugę - Mam dla ciebie biznes - dodał po chwili, co bardziej zainteresowało Katię.
Mów - powiedziała krótko, a mężczyzna podszedł do jednej z szaf, którą otworzył, a z jej wnętrza wyjął paczkę, która była owinięta różnymi zwierzęcymi skórami.
Masz do dostarczyć do pośrednika, który to przekaże dalej - rzucił krótko, podchodząc do kobiety i przekazując jej przedmiot.
Katia wzięła w dłoń paczkę i zaczęła ją odpakowywać powoli. W środku znajdowało się ostrze, które znajdowało się w skórzanej pochwie. Kobieta wstała, wyjęła oręż z pochwy i zaczęła się mu przypatrywać szczególnie, lekko go obracając. Wzięła lekki zamach, łapiąc oburącz miecz i uśmiechnęła się.
Dobrze wyważony - powiedziała kobieta i zwróciła uwagę na okucie całego miecza i jego ozdoby - I pięknie wykonany - podsumowała kobieta, wkładając z powrotem broń do pochwy.
Przekaż to naszej wspólnej przyjaciółce karczmarce, ale to po święcie zbiorów - rzekł Bastian, żegnając się z kobietą, która wychodząc z chatki, uświadomiła sobie, że w końcu może odpocząć od pracy.
Przez cały rok przyjmowała wiele mniej lub bardziej niebezpiecznych zleceń, aby mieć co włożyć do miski, a przy tym móc zaszaleć w życiu, a że już niedługo odbędzie święto zbiorów, tym bardziej była spokojna. Święto, o którym tak namiętnie myślała, polega na tym, że w ostatnim dniu wiosny są zbierane zbiory, które były pielęgnowane i chowane przez całe lato, a następnie dochodziło do licznych hulanek, a każde z nich Katia miło wspominała. Czy to picie od wieczora do rana ze swoimi kompanami, czy to przyjemne chwilę w pewnej stodole z czarnoskórym kupcem z dalekiego wschodu. Pomału przechodziła przez wieś, która mieściła się pod głównym miastem. Mieścina była zdecydowanie biedniejsza od miasta, które wyzyskiwała biednych rolników i bogaciła się ich kosztem. Widać było to po zubożałych chatkach, które nie zawsze miały pełnoprawny dach i po wyraźnie podniszczonych mieszkaniach, które były w opłakanym stanie. Dużo czasu spędziła u Bastiana, więc widocznie się ściemniało. Katia skręciła w boczną ulicę, która była skrótem do miasta, lecz nie mogła przewidzieć, co mogło wydarzyć się dalej. Zza jej pleców pojawiła się trójka obdartych wieśniaków, a przed nią zaś dwójka z groźnymi grymasami. Byli uzbrojeni w małe drewniane pałki, oraz sierpy, które może i wyglądały zabawnie, lecz całe życie rolnicy spędzali z tymi narzędziami, więc w ich dłoniach były one śmiertelną bronią.
Wyskakuj z mieszka - wypowiedział się jeden z nich i splunął w ziemię, a Katia nawet się chwilę nie zastanawiała.
Rzuciła pakunek na ziemię i zwinnym ruchem wyjęła z pochwy miecz. Oburącz złapała oręż i zakręciła krótki młynek nad sobą, aby powiększyć dystans pomiędzy nią, a chłopami. Mężczyźni odskoczyli od niej, lecz ani myśleli puszczać ją wolno. Przypatrywali się jej, szukając jej słabego punktu. Trzymałą oręż pod kątem, aby w razie czego zablokować potencjalne uderzenie, mierząc raz w jedną grupę chłopów, a raz w drugą, wyczuwając jawne zagrożenie. Chłopi byli w widocznym szoku, co kobieta postanowiła brutalnie wykorzystać. Skróciła dystans szybkim krokiem i zamachnęła się na jednego z grupy, która stała przed nim. Miecz wbił się brutalnie w bark, powodując krzyk bólu i wodospad krwi, który obryzgał pozostałą dwójkę mężczyzn. To była jej szansa. Rzuciła się w bieg, wykorzystując oszołomienie nagłą falą krwi, która obryzgała ich całych. Puściła się w sprint i gdy jej agresorzy ogarnęli się w sytuacji, otrzeźwieli i zaniechali napaści, doskoczyli do swojego nieprzytomnego stronnika. Katia skierowała się biegiem w kierunku pobliskiej rzeki i zatrzymała się tam, łapiąc oddech. Rzuciła skórę, która miała na sobie i chroniła ją przed mrozem tej nocy.
I w pizdu dobra skóra. Głupia krew - powiedziała do siebie cicho rozgniewana.
Rozejrzała się za siebie i nasłuchiwała dokładnie, zanim wróciła na ścieżkę. Przeszła przez mury miasta i natychmiast skierowała się do karczmy Agnes. Cicho przemknęła się przez uliczki, które wciąż tętniły życiem i jak nie została zauważona w mieście, tak samo w tawernie. Skierowała się do swojej izby i natychmiast po rozebraniu się, poszła do łóżka, próbując zasnąć bez żadnego kaca moralnego. Jej życie było najważniejsze i była gotowa poświęcić wszystko i wszystkich dla swojego bezpieczeństwa. Próbowała zasnąć, lecz wiele rozmyślała nad przyszłością. Siłą rzeczy możliwe, że zabiła człowieka, więc lepiej, żeby nie pokazywać się przez dłuższy czas na wsi. Po dłuższej próbie zaśnięcia kobieta zerwała się z łóżka.
Psia krew, nie mogę tak - zaklnęła kobieta i wstała, ubierając się w luźną koszulę nocną.
Zeszła na dół karczmy i skierowała się do pomieszczanie służby za barem, gdzie mieściło się skromne mieszkanie jej przyjaciółki. Tym bardziej się zbliżała do niego, tym bardziej słyszała ciche jęki przyjaciółki i stykania się gwałtownie ludzkich ciał. Katia westchnęła z uśmiechem.
Ciekawe kogo sobie znalazła na noc - głośno pomyślała kobieta, wracając po cicho do swojej izby, ubierając się w swój normalny strój
Pójdę się powszędzać po mieście i tak pewnie dzisiaj nie zasnę - stwierdziła dziewczyna, wychodząc z karczmy, kierując się na miasto. Chciała dać się mu zaskoczyć i odpocząć od ciągłego roku pracy.
brak komentarzy