Porwanie (II)
13 kwietnia 2012
Szacowany czas lektury: 17 min
Wczesny ranek był wyjątkowo ciepły. Lekki wiatr wpadał przez uchylone okno i delikatnie poruszał firanką, a jasne promienie słońca igrały ze sobą po ścianach pokoju. Laura siedziała na łóżku kompletnie zaskoczona wiadomością, którą zostawił jej Mark. Przez długi czas wpatrywała się tępym wzrokiem w kartkę i zastanawiała co zrobić. Czy zadzwonić na policję i oskarżyć go o porwanie i gwałt? Miała w sobie wciąż jego spermę, więc pobranie próbki DNA sprawcy nie stanowiłoby problemu, ale czy to był gwałt? Jedyną rzeczą jaka przyszła jej do głowy to telefon do Ramony. Chwyciła za słuchawkę i wykręciła numer przyjaciółki.
- Halo!
Usłyszała zaspany głos po drugiej stronie słuchawki.
- Ramona, przepraszam, że budzę cię tak wcześnie, ale muszę koniecznie z tobą porozmawiać - powiedziała Laura.
- Stało się coś?
- Tak. Wczoraj wieczorem po wyjściu z restauracji zostałam porwana.
- Co? Jak to porwana? - zapytała Ramona.
- Na skrzyżowaniu wsiadł do mojego samochodu uzbrojony facet i celował do mnie z pistoletu. Kazał, abym zawiozła go do siebie. Powiedział, że musi u mnie przenocować. Jak obudziłam się rano, to jego już nie było.
- O Boże! Skrzywdził cię? Zabrał ci pieniądze?
- Nie, no i to mnie zastanawia. Nie rozumiem po co mnie porwał, skoro nie żądał żadnych pieniędzy.
- Próbowałaś jakoś uciec? Broniłaś się? - dopytywała Ramona.
- Tak, ale złapał mnie i przykuł kajdankami do łóżka - odparła Laura.
- A próbował cię ... zgwałcić?
- Yyyy, właściwie na początku tak.
- Co masz na myśli, że właściwie na początku tak? - zapytała Ramona z nutą zdziwienia i ciekawości w głosie.
- Próbował mnie zgwałcić, a potem... Cholera, potem sama chciałam. Był taki gorący, że przestałam nad sobą panować. Jeszcze nigdy żaden facet nie działał na mnie tak, jak on. Teraz mam problem, bo nie wiem czy zgłaszać to na policję?
- Obcy facet tak na ciebie podziałał, że mu się oddałaś? Nieźle. Musisz mi wszystko wieczorem opowiedzieć ze szczegółami. Skoro cię nie skrzywdził i nie zabrał ci pieniędzy, to daj sobie spokój ze zgłaszaniem przestępstwa. Po co masz sobie robić kłopot w dniu urodzin. Mam nadzieję, że z wrażenia nie zapomniałaś o dzisiejszej imprezie w "Golden Palace"? - zapytała Ramona.
- Nie zapomniałam. Masz rację, dam sobie spokój z policją. Dziś jest mój dzień i powinnam się dobrze bawić.
- No właśnie, wieczorem obie się urżniemy.
- No, to buziaki i do wieczora, pa.
- Pa - odparła Ramona.
Po śniadaniu Laura postanowiła wziąć relaksującą kąpiel. Zanurzyła się po szyję w gorącej, parującej wodzie, skropionej olejkiem z kwiatu lotosu. Z trudem udało jej się uspokoić skołatane nerwy. Jej myśli wciąż krążyły wokół osoby porywacza. "Kim on jest? Czy jeszcze go spotkam? Co się za tym wszystkim kryje?". Ogrom wrażeń jakich doświadczyła w nocy sprawił, że poczuła ogromne zmęczenie. Wyszła z wanny, osuszyła ciało ręcznikiem i narzuciła na siebie biały, satynowy szlafrok. W sypialni położyła się na miękkim, wygodnym łóżku i zamknęła powieki, odpływając w świat marzeń sennych.
Nagle poczuła na ustach czyjąś dłoń i usłyszała cichy, chrapliwy, męski głos przy uchu.
- Nie krzycz, to ja. Ktoś kręci się po twoim domu. Pójdę się rozejrzeć.
Po kilku dłuższych chwilach od jego wyjścia z sypialni usłyszała dwa, donośne, rozdzierające wszechobecną ciszę wystrzały z broni palnej. Mark wrócił z pistoletem w dłoni.
- Co się stało? - zapytała Laura z paniką w głosie.
- Zabiłem dwóch typów. Musimy się stąd zmyć jak najszybciej.
- Jakich typów?
- Handlarzy narkotyków - odparł Mark.
Laura szybko ściągnęła szlafrok i włożyła na siebie sukienkę, którą miała na sobie poprzedniego dnia, ale bez bielizny pod spodem. Chwyciła w dłonie szpilki i torebkę, a Mark zaczął ją ciągnąć w kierunku samochodu. Wsiedli do Bentleya, otworzyli zdalnie sterowane drzwi garażowe, a następnie bramę i po chwili mknęli z dużą prędkością przed siebie. Na zewnątrz już szarzało, a Laura zastanawiała się ile godzin spała. Co chwilę spoglądała na miejsce kierowcy i lustrowała Marka od stóp do głów. Miał na sobie białą koszulę rozpiętą pod szyją, niebieskie dżinsy i lekki zarost na twarzy. Był niesamowicie męski i pociągający.
- Cholera, mamy ogon - powiedział Mark.
- Jaki ogon? - zapytała Laura.
- Jedzie za nami czarny Subaru. Musimy go zgubić. Trzymaj się mocno.
Mark dodał gazu i zaczął wyprzedzać inne samochody. Czarny Subaru nie dawał za wygraną i prawie zrównał się z Bentleyem. W tym momencie Mark zrobił gwałtowny manewr kierownicą w prawą stronę i wjechał w małą, wąską uliczkę. Samochód, który ich ścigał wpadł w poślizg, wchodząc w zakręt i kilka metrów dalej uderzył w uliczną latarnię.
- Chyba ich zgubiliśmy. Za nami czysto - powiedział Mark.
Po czterdziestu minutach udało im się wyjechać poza miasto. Wokół drogi rozpościerały się kolorowo ukwiecone łąki, a w oddali dostrzegli gęsty las.
- Najbezpieczniej zrobimy, jak zaparkujemy gdzieś w lesie i przenocujemy w samochodzie. Na pewno będą nas szukać.
- Jak uważasz - odparła Laura.
Skręcił w krętą, leśną dróżkę i po przejechaniu kilku metrów wyłączył silnik samochodu.
- Chodź, położymy się na tylnym siedzeniu - mówiąc to, Mark usiadł z tyłu bokiem i oparł się plecami o szybę.
Przyciągnął Laurę do siebie tak, że znalazła się miedzy jego nogami oparta o tors.
- Odłóż torebkę i buty - powiedział i zabrał jej z ręki buty, a następnie rzucił na przednie siedzenie.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, a potem Laura spojrzała mu w oczy i powiedziała:
- Proszę, bądź ze mną szczery. Dlaczego zabiłeś tamtych facetów? Dlaczego nas ścigają?
- Robiłem z nimi interesy i próbowali mnie oszukać, a ja nie pozwolę, żeby ktoś robił ze mnie idiotę.
"A jednak jest przestępcą i ma porachunki z handlarzami narkotyków" pomyślała i zadrżała. Poczuła się nieswojo, kiedy uświadomiła sobie, że jest skazana na towarzystwo bandyty, który nie ma oporów przed używaniem broni. Będąc z nim sam na sam, w ciemnym lesie daleko od miasta, ogarniał ją coraz większy strach.
- Mocno drżysz. Zimno ci? - zapytał Mark i objął ją ramionami.
Pod cienkim materiałem sukienki poczuł miękkie, ciepłe piersi. Zorientował się, że w pośpiechu nie zdążyła włożyć bielizny. Wsunął dłoń pod jej ubranie i zaczął pieścić sutek, delikatnie podszczypując go palcami. Laura westchnęła, przysunęła twarz do jego ucha i wyszeptała:
- Dlaczego nie potrafię ci się oprzeć?
Bała się go, a jednocześnie tak bardzo ją pociągał i sprawiał, że każda komórka jej ciała drżała z podniecenia. Mark spojrzał jej w oczy, przesunął palcem po rozpalonym policzku, a zatrzymał go przy jej miękkich wargach. Po chwili zaczął ją całować bardzo łapczywie i namiętnie aż cicho zamruczała z rozkoszy. Ich wilgotne, gorące języki przeplatały się ze sobą, poddając się pożądaniu. Położyła dłoń na jego rozporku i zaczęła pieścić przez materiał spodni aż zrobił się twardy, jak skała. Mark delikatnie głaskał ją po udach, a potem wsunął rękę pod sukienkę. Muskał opuszkami palców rozpaloną szparkę, a oddech Laury stawał się coraz szybszy i głośniejszy.
- Ale jesteś mokra - powiedział Mark i uśmiechnął się.
Laura czuła, że za chwilę eksploduje, zwariuje z podniecenia, tracąc kontakt z rzeczywistością...
W tym momencie z obu stron samochodu usłyszeli łomotanie w szyby.
- Wychodźcie i bez numerów - odezwał się męski, tubalny głos.
- Co się dzieje! - krzyknęła przerażona Laura.
- Kurwa, jakoś nas znaleźli - odparł Mark.
Przy samochodzie stało dwóch łysych mężczyzn w ciemnych garniturach, wysokich i bardzo umięśnionych. Trzymali w rękach karabiny, których lufy skierowane były w kierunku wystraszonej pary.
- Gdzie jest towar?! - zapytał jeden z mężczyzn.
- W bezpiecznym miejscu - odparł Mark.
- W takim razie dziewczyna jedzie z nami. Będziemy ją przetrzymywać do czasu aż go nam dostarczysz - mówiąc to, mięśniak podszedł do Laury, zakuł jej ręce w kajdanki, a na głowę założył płócienny worek.
- Proszę, nie! - krzyknęła przerażona Laura.
Mężczyźni posadzili wystraszoną dziewczynę na tylnym siedzeniu ciemnozielonego jeepa, odpalili silnik i ruszyli z miejsca. Jechali dość długo, a kierowca często zmieniał kierunek. Po około trzech godzinach samochód zatrzymał się. Jeden z osiłków zaprowadził Laurę do ogromnego baraku, posadził na krześle i zdjął jej worek z głowy. "Co oni ze mną zrobią? W co Mark mnie wpakował?" pomyślała, a serce szaleńczo tłukło się w jej piersi. Zaczęła nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu, które mogło służyć jako magazyn. W środku było praktycznie pusto. Znajdowało się tam tylko biurko, trzy krzesła i spora ilość łańcuchów zwisających z sufitu. Dwaj ochroniarze stali tuż za jej plecami, a po chwili otworzyły się drzwi i do baraku wszedł trzeci mężczyzna. Był niski i krępy, z lekkim zarostem na twarzy, złotym sygnetem na palcu, a w ustach trzymał cygaro. Laura niespokojnie wierciła się na krześle i czuła, że jej strach sięga zenitu.
- Ok, chłopcy, zostawcie nas teraz samych - powiedział nowo przybyły.
Mężczyzna postawił krzesło blisko dziewczyny i usiadł naprzeciwko niej.
- Będę szczery, pani chłopak próbował nas okraść i będzie musiał ponieść tego konsekwencje.
- On nie jest moim chłopakiem. Poznałam go dopiero wczoraj wieczorem - odparła Laura.
- I ja mam w to uwierzyć? Moi ludzie widzieli, że łączy was bliska zażyłość - powiedział mężczyzna z ironicznym uśmiechem na twarzy.
- On jest dla mnie obcy. Wczoraj wieczorem porwał mnie i... zgwałcił.
- W lesie nie wyglądało to na próbę gwałtu. Podobało ci się to, panno Lauro, tak? A może lubisz, kiedy mężczyzna bierze cię siłą ? - zapytał.
- Yyyy, to nie tak - odparła.
- A jak? - mówiąc to, mężczyzna położył dłoń na jej kolanie. - Powiedz mi, gdzie ukryliście towar?
- Ja nic nie wiem. Nie mam pojęcia o jaki towar chodzi - odparła.
- Postaram się, żeby ci się przypomniało. Mówiłem ci już, że jesteś bardzo ładna?
Przyglądał się jej badawczo swoimi wielkimi, piwnymi oczami, a kąciki ust uniosły mu się do góry w tajemniczym półuśmiechu. Zacisnął palce na jej kolanie, a potem zaczął delikatnie masować, przesuwając dłoń znacznie wyżej na udo. Dotykał ciepłej, wrażliwej skóry, rozkoszując się jej miękkością. Twarz Laury oblała się rumieńcem, ciśnienie mocno się jej podniosło, nerwy wprawiły ciało w drżenie, a to wszystko spowodował nagły wzrost adrenaliny. Zachowywała się, jak wystraszone zwierzę schwytane w pułapkę. Mężczyzna był bardzo pewny siebie. Czuł, że jest panem sytuacji i ma nad nią kontrolę. Jego ręka coraz śmielej wędrowała pod sukienką w kierunku jej krocza.
- Przestań! Proszę! - krzyczała Laura.
- Wiesz dobrze, że zrobię to, na co mam ochotę - odparł.
Laura próbowała zaciskać nogi, jednak on skutecznie jej to uniemożliwiał. W końcu szorstkie opuszki jego palców natrafiły na miękki pasek włosów łonowych, a po chwili rozszerzyły płatki warg sromowych, torując sobie drogę do łechtaczki. Zaczął ją delikatnie podrażniać i masować kolistymi ruchami. Laura próbowała wstać z krzesła, uciec przed nim, przed jego dotykiem, który ją parzył. Był od niej silniejszy, przytrzymał ją i nie pozwolił na wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Jego palce nieustannie i nachalnie ocierały się o jej szparkę. Sprawiały, że łechtaczka mimowolnie coraz bardziej nabrzmiewała, a cipka puszczała coraz więcej soków. Dziewczynę przeszył dreszcz, uda zaczęły drżeć, usta rozchyliły się, wydając ciche westchnienie. Laura czuła narastające podniecenie i zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie w stanie dłużej opierać się mężczyźnie. Jego ogromne, czarne, jak węgle źrenice przeszywały ją na wylot. Drugą ręką dotykał jej loków i patrzył jak włosy przesypują się między jego palcami. Odgarnął je do tyłu i powoli ściągał z jej ramion sukienkę, odsłaniając krągłe, jędrne piersi, które lekko falowały pod wpływem jej przyspieszonego oddechu. Zaczął je uciskać, masować, rozkoszować się ich ciepłem i delikatną skórą, podszczypywać coraz bardziej sterczące sutki. Następnie skierował wzrok na jej pełne, czerwone usta i zapragnął poczuć, jak smakują. Przysunął twarz i zatopił się w nich, wsuwając język głęboko do środka. Laura przestała się opierać i całkowicie poddała jego woli. Ich gorące, wilgotne języki przeplatały się ze sobą, wirując w tańcu pożądania. Nagle mężczyzna przestał ją całować, wstał z krzesła i powiedział:
- Zobacz, jak mi kutas stoi - mówiąc to, rozpiął rozporek i wyciągnął sztywnego, nabrzmiałego penisa. - Uklęknij przede mną i weź go do buzi - dodał.
- Ale...
- Bez gadania. Bierz go - powiedział i uderzył ją penisem w policzek.
Laura poczuła się urażona, ale zdała sobie sprawę z tego, że z nim nie wygra. Posłusznie uklękła, wysunęła język i zaczęła dokładnie wylizywać czerwoną, przekrwioną żołądź. Mężczyzna półprzymkniętymi oczami obserwował jak jej usta zaciskają się na sztywnym penisie. Chwycił ją za włosy i zanurzał go głęboko w jej buzi aż zaczęła się nim dławić.
- Popieść też paluszkami moje jajka - nakazał.
Laura skrępowanymi dłońmi zaczęła masować i pieścić pomarszczoną skórę moszny. Widziała, że sprawia mu to ogromną przyjemność. Każde jądro po kolei wkładała sobie do ust i delikatnie zasysała, a potem znowu wsadziła sobie penisa do buzi.
- Oooo, tak, bierz go całego - powiedział mężczyzna i po chwili zaczął głośno jęczeć z rozkoszy.
Laura poczuła, jak jego członek zaczął pulsować, wtłaczając w jej gardło dużą ilość nasienia.
- Teraz wstań - mówiąc to, mężczyzna zapiął rozporek. - Chodź.
Podszedł do niej, chwycił za ręce i zaczął ciągnąć w kierunku zwisających z sufitu łańcuchów. Po chwili przykuł ją do nich kajdankami. Laura była pewna, że za chwilę ją zgwałci, ale on odwrócił się na pięcie i poszedł otworzyć drzwi do baraku.
- Chłopcy, zapraszam - powiedział. - Panna Laura jest już gotowa.
- Nie rób mi tego! Błagam! - krzyczała, domyślając się tego, co ją czeka.
Dwaj łysi, umięśnieni ochroniarze zaczęli się śmiać, widząc jej przerażenie. Otoczyli ją z obu stron.
- To będzie długa i bardzo przyjemna noc - powiedział mężczyzna stojący przed nią, szczerząc zęby w uśmiechu.
Podszedł do niej, zaczął taksować wzrokiem półnagie ciało, a po chwili położył dłonie na jej obnażonym biuście. Ścisnął mocno obie półkule, a kciukami pocierał sterczące sutki. Pożerał ją swoimi dużymi, niebieskimi oczami i co chwilę oblizywał spierzchnięte, spragnione namiętności usta. Drugi od tyłu podciągnął do góry sukienkę i zaczął dotykać jej pupę, wydając z siebie przy tym pomruki zadowolenia. Laura była coraz bardziej zdenerwowana i miała ochotę się rozpłakać. Czuła się osaczona, zdominowana i napastowana przez dwóch mocno podnieconych mężczyzn z pełnymi wzwodami.
- Przestańcie! Nie dotykajcie mnie! - krzyczała.
- Cicho, mała. Zaraz zrobimy ci dobrze - odparł jeden z nich.
Mężczyzna stojący z przodu klęknął, rozszerzył jej uda i zatopił nos w płatkach warg sromowych, wchłaniając jej intymny zapach. Trzymał mocno jej nogi w kostkach, aby nie mogła ich zacisnąć, ani kopnąć któregoś z nich. Po chwili wysunął wilgotny, ciepły język i zaczął przesuwać nim po rozwartej szparce. Sztywnym koniuszkiem delikatnie, zmysłowo podrażniał łechtaczkę, lizał ją i zasysał. Ciało Laury mimowolnie reagowało na pieszczoty. Była coraz bardziej mokra. W tym momencie drugi ochroniarz rozszerzył jej pośladki i zaczął dokładnie, powoli wylizywać odbyt. Czuła, że sprawia jej to coraz większą przyjemność. Nigdy wcześniej nie było jej dane zaznać czegoś podobnego.
- O tak, tak - jęczała, nie mogąc opanować narastającego podniecenia.
Obaj mężczyźni wylizywali ją coraz bardziej zachłannie, łapczywie i dziko, owładnięci pierwotnym instynktem. Laura przygryzała wargi, aby nie zacząć krzyczeć na całe gardło z rozkoszy. Jej całe ciało drżało, jak jesienne liście wprawiane w ruch porywistym wiatrem. Odchyliła głowę mocno do tyłu, kiedy jej łono zaczęło pulsować i zaciskać się. Głośno dyszała. Ochroniarze wstali z podłogi. Ich twarze były czerwone i lekko spocone. Usłyszała dźwięk rozpinanych rozporków, a po chwili ujrzała dwa sterczące, wielkie penisy w pełnej gotowości do penetracji. Jeden z nich podniósł do góry jej nogę i zarzucił sobie na biodro. Po chwili nakierował twardego członka na wejście do pochwy i wbił się w nią z impetem aż po jądra. Głośno stęknął przy tym, a na jego skroniach nabrzmiały żyły. Miał muskularną budowę ciała, był bardzo męski. Laura obserwowała, jak pod skórą pracują jego mięśnie. W tym momencie poczuła, jak drugi mężczyzna napiera czubkiem penisa na jej odbyt. Po kilku nieudanych próbach wtargnął do wnętrza. Poczuła ból, będąc maksymalnie wypełnioną z obu stron.
- Aaaaa, zaraz mnie rozerwiecie! - krzyczała, a łzy ciekły jej po policzkach.
Poruszali się w niej rytmicznie i naprzemiennie, dysząc przy tym głośno. Coraz bardziej przyśpieszali tempo pchnięć, doprowadzając Laurę na skraj rozkoszy. "Obaj rżną mnie tak ostro, że zaraz nie wytrzymam" pomyślała. Dzika orgia trzech ciał trwała w nieskończoność, a ich donośne jęki mieszały się ze sobą, tworząc surrealistyczny chór...
Laura ocknęła się na łóżku zlana potem, zdyszana, drżąca i mocno podniecona. W jej uszach wciąż dźwięczały męskie, głębokie głosy. Sen odszedł od niej, jak zaspokojony kochanek, sprowadzając do rzeczywistości. Usiadła i spojrzała na zegarek. "Boże, ile ja spałam? Za dwie godziny impreza". Zerwała się z łóżka i poszła wziąć szybki prysznic. Uczesała się, umalowała, skropiła szyję ulubionymi perfumami Imperial Majesty i poszła włożyć kreację, którą zakupiła specjalnie na tą okazję. Czarna, długa suknia z rozcięciem do połowy uda idealnie podkreślała jej zgrabną sylwetkę. Zamówiła taksówkę i pojechała na swoje przyjęcie urodzinowe.
Weszła do "Golden Palace" pewnym krokiem, lekko kołysząc biodrami. Wystrój wnętrza był iście pałacowy: marmurowa posadzka, pozłacane kolumny, kręte schody ze złotymi zdobieniami, purpurowe zasłony w oknach, a na środku duża fontanna z rzeźbą Zeusa. Przy wejściu przywitała ją Ramona, a za nią stał tłum zaproszonych gości, którzy od razu zaczęli śpiewać "Happy birthday to you". Po chwili wjechał na salę wielki, dwupoziomowy, śmietankowy tort, na którym płonęło dwadzieścia osiem świeczek.
- Skarbie, pomyśl życzenie i zdmuchnij - powiedziała Ramona.
"Życzę sobie, aby odnalazł się mój tajemniczy nieznajomy i żeby nie był gangsterem" pomyślała i zdmuchnęła świeczki. Rozległy się gromkie brawa i każdy z zaproszonych gości po kolei składał Laurze życzenia oraz wręczał prezenty. W monecie, w którym zaczęła grać orkiestra część osób ruszyła do tańca, a reszta zebranych do "szwedzkiego stołu" obficie zastawionego jedzeniem i napojami.
Laura i Ramona stanęły przy jednej z kolumn i popijając szampana rozmawiały o wydarzeniach z ubiegłej nocy.
- Wiesz, sposób w jaki o nim opowiadasz świadczy o tym, że się zauroczyłaś - stwierdziła Ramona.
Laura zaczerwieniła się lekko.
- Jakoś nie mogę go sobie wybić z głowy. Nigdy w życiu nie przeżyłam czegoś podobnego. On był taki... O Boże! O Cholera! - wykrzyknęła Laura i szarpnęła Ramonę za rękę tak mocno, że wytrąciła jej kieliszek, który z łoskotem rozbił się na marmurowej posadzce.
- Co robisz? Zwariowałaś?
- To on! To ten facet mnie porwał - mówiąc to, wskazała ręką na mężczyznę w ciemnym garniturze stojącego przy fontannie.
- To mój kuzyn Mark - powiedziała Ramona.
- Kuzyn?
Laura ze zdziwienia aż rozchyliła usta.
- Pamiętasz jak opowiadałam ci kiedyś o kuzynie, który od wielu lat mieszka w Los Angeles? - zapytała Ramona.
- Coś tam pamiętam, ale nie za bardzo.
- Mówiłam wtedy o Marku. W końcu przyjechał mnie odwiedzić.
- Ja nic z tego nie rozumiem. Dlaczego on mnie porwał? - dopytywała Laura z pobladłą twarzą.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię.
- Masz z tym coś wspólnego? - zapytała Laura.
- Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i w związku z tym opowiedziałam Markowi co nieco na twój temat. Powiedziałam mu, że nie masz szczęścia do facetów i ciągle trafiasz na jakiegoś osła. Jak pokazałam twoje zdjęcie, to bardzo mu się spodobałaś. Bardzo chciał cię poznać i dostarczyć niezapomnianych wrażeń. Wymyślił tą zabawę z porwaniem, a ja się na to zgodziłam.
- Chyba ci odbiło! A skąd wziął broń?
- To służbowy pistolet Marka. On pracuje w policji, jest komisarzem. Nie myśl sobie, że to kolejny łowca posagów. Jest bogaty, a pracuje dla własnej przyjemności i satysfakcji. Nie próbowałam wybić mu z głowy tego pomysłu z porwaniem, bo on jest zbyt twardy i nieustępliwy - powiedziała Ramona.
Laura przepełniona złością odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku fontanny. Mark spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Ramona wszystko ci wyjaśniła?
- Jak mogłeś zrobić mi coś takiego?!
- Wczoraj odniosłem wrażenie, że bardzo ci się podobało - powiedział Mark.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo - odparła kąśliwie Laura.
- Tak, to spójrz mi w oczy i powiedz, że ci się to w ogóle nie podobało. Ja tylko chciałem dać ci przyjemność jakiej jeszcze nigdy nie zaznałaś. Ja...
- Dobrze, już cicho bądź - mówiąc to, Laura chwyciła Marka za krawat i przyciągnęła do siebie.
Zamknęła jego usta namiętnym pocałunkiem.
- Zbieraj się, jedziemy do mnie - powiedziała.
W taksówce Mark nie mógł oderwać wzroku od Laury, od ponętnego rozcięcia w jej sukience, które odsłaniało zgrabne udo. Przeszywał ją na wskroś swoim roziskrzonym wzrokiem. Odwzajemniła jego spojrzenie, czując przyjemne ciepło w podbrzuszu.
- Tym razem ja będę rozdawać karty - powiedziała i uśmiechnęła się enigmatycznie.