Porwanie
22 marca 2012
Szacowany czas lektury: 15 min
Był gorący, letni wieczór, a w powietrzu czuć było nadciągający deszcz. Po niebie płynęły leniwie ciemne, ołowiane, kłębiaste chmury, a przybierający na sile wiatr coraz mocniej kołysał konarami drzew. Jak w każdy piątek Laura śpieszyła na spotkanie ze swoją najbliższą przyjaciółką do restauracji "Ambasador". Wsiadła do czarnego Bentleya Continental i z piskiem opon ruszyła spod bramy swojej ekskluzywnej posesji. Była pewną siebie, młodą, atrakcyjną i bardzo bogatą kobietą. Wysoki status ekonomiczny posiadała dzięki ojcu, który dorobił się fortuny, grając na giełdzie.
Zacisnęła na kierownicy swoje wypielęgnowane dłonie z długimi, pomalowanymi czerwonym lakierem paznokciami, nadepnęła mocno pedał gazu i po piętnastu minutach była już na miejscu. Lekkim, pełnym gracji krokiem weszła do przytulnego wnętrza jednej z najdroższych restauracji w mieście. Uwielbiała klimat tego miejsca, perfekcyjną obsługę, śnieżnobiałe obrusy na stołach, świeże kwiaty w wazonach, zapalone świece i grający w tle kwartet smyczkowy. Ruszyła przez tłumnie wypełnioną salę, wzbudzając niemałe poruszenie wśród gości, a w szczególności płci męskiej. Długie, blond loki swobodnie opadały na smukłe ramiona, zgrabną figurę podkreślała granatowa, krótka i niezwykle obcisła sukienka od Versace. Na stopach miała czarne szpilki od Aleksandra Mcqueena, a całości dopełniała mała torebka Diora.
Przy ulubionym stoliku pod oknem czekała już na nią jej najlepsza przyjaciółka.
- Cześć. Długo na mnie czekasz? - zapytała Laura.
- Nie, pięć minut, nie dłużej. Ładnie wyglądasz - mówiąc to, Ramona uśmiechnęła się promiennie.
- Dziękuję. Masz świetną, lawendową kieckę - odparła Laura.
Ramona przeczesała palcami czarne, krótkie włosy i spytała:
- Co dzisiaj jemy?
- Mmmm, może koguta w winie? Skuszę się też na lampkę czerwonego, wytrawnego wina, ale tylko jedną, bo jestem samochodem.
- W porządku - odparła Ramona i gestem ręki przywołała kelnera.
Po złożeniu zamówienia kobiety kontynuowały rozmowę.
- Jutro masz urodziny. Jak się czujesz ze świadomością, że kończysz dwadzieścia osiem lat? - zapytała Ramona.
- Dobrze. Do szczęścia brakuje mi tylko stuprocentowo męskiego samca.
- Brakuje ci faceta? A co z Gregiem? Zabrał cię przecież w weekend na swój jacht. Czyżby nie sprawdził się twój latynoski kochanek? - zadając pytania, Ramona nie kryła zdziwienia.
- Daj spokój. Po trzech pchnięciach jęknął i powiedział, że doszedł. W ciągu nocy powtórzył to jeszcze dwa razy w tym samym stylu. Poza łóżkiem też jest beznadziejny, jak wszyscy inni, którzy się wokół mnie kręcą. W rzeczywistości każdy z nich pragnie pieniędzy mojego ojca, a nie mnie. Banda nadętych, bogatych snobów, którzy chcą mieć więcej niż mają - odparła Laura.
W tym momencie podszedł kelner z winem, otworzył je i podał Ramonie korek, aby powąchała. Następnie nalał niewielką ilość do kieliszka, aby mogła sprawdzić kolor oraz bukiet. Skinieniem głowy zaakceptowała zawartość butelki i kelner nalał kobietom do pełna. Po krótkiej chwili przyniósł gorące, apetycznie wyglądające dania, życzył smacznego i oddalił się od stolika.
- Muszę ci się z czegoś zwierzyć. Edi zmienił się nie do poznania - powiedziała Ramona.
- Na lepsze, czy na gorsze?
- Na lepsze. Nie wiem co mu się stało, ale zrobił się z niego niezły ogier. Ostatnio zaproponował mi ostry seks z elementami bdsm. Chciał żebym była uległą suczką.
- No proszę, jak miłość małżeńska kwitnie - zaśmiała się Laura.
- Mało tego, ostatnio stwierdził, że wydaję za dużo pieniędzy. Powiedział, że za każdą wydaną przeze mnie stówkę powinnam brać jego olbrzyma do buzi - powiedziała Ramona.
- A ile ostatnio wydałaś?
- Jakieś dziesięć tysięcy.
- Ha, ha, dziewczyno, do końca życia mu się nie wypłacisz - powiedziała Laura i zaczęła się głośno śmiać.
- Powinnam przy nim zakładać czarny lateks, obrożę i zacząć szczekać - odparła z uśmiecham Ramona.
- Będziemy brały jakiś deser? - zapytała Laura.
- Ja nie mogę, bo się odchudzam.
- No tak, w sumie ja też muszę dbać o linię.
Po zjedzeniu kolacji dziewczyny przez dłuższy czas omawiały szczegóły sobotniego przyjęcia urodzinowego. Jak co roku organizację imprezy wzięła na swoje barki Ramona. Po pewnym czasie spojrzała na zegarek i powiedziała:
- Muszę się zbierać, bo Edi niedługo kończy pracę. Skoro jestem teraz jego suczką to powinnam warować pod drzwiami w oczekiwaniu na powrót pana - mówiąc to, Ramona uśmiechnęła się i puściła oko do Laury. - Ureguluję rachunek. Następnym razem ty postawisz.
- To leć i miłej zabawy życzę.
Ramona wstała od stolika, pocałowała w policzek przyjaciółkę i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia. Laura wyjrzała przez okno: "No nie, zaczęło już kropić".
Na zewnątrz poczuła jak zimne krople mżawki zraszają jej odkryty dekolt i ręce, a silny wiatr targa blond czupryną na wszystkie strony. Gdy tylko wsiadła do samochodu zrobiło się bardzo ciemno i strugi ulewnego deszczu zaczęły tłuc o przednią szybę samochodu. Włączyła wycieraczki i powoli ruszyła w kierunku domu. Miasto nagle wyludniło się i opustoszało. Widziała jedynie wartki strumień wody płynący rynsztokiem po obu stronach ulicy i świecącą zamglonym światłem sygnalizację, która zmieniła kolor na czerwony. Zatrzymała się przed skrzyżowaniem i utkwiła zamyślone spojrzenie w skąpanej deszczem szybie. W tym momencie z letargu zbudziło ją silne szarpnięcie za klamkę, a po chwili otworzyły się drzwi od strony pasażera. Do samochodu wsiadł mężczyzna, obejrzał się nerwowo za siebie, po czym zwrócił się do dziewczyny:
- Jedź! - krzyknął.
Laura chciała zaprotestować lecz niewypowiedziane słowa uwięzły jej w gardle. Zamarła w bezruchu, kiedy zobaczyła lufę pistoletu kaliber dziewięć milimetrów Smith&Wesson wycelowaną w swoją pierś.
- No jazda, ruszaj! - powtórzył.
- Gdzie mam jechać? - zapytała Laura łamiącym się głosem.
- Przed siebie!
Laura z przerażeniem w oczach kurczowo zacisnęła palce na kierownicy, nadepnęła pedał gazu i z wielkim trudem udało jej się ruszyć z miejsca. Słyszała bicie swojego serca, krew w żyłach krążyła w zawrotnym tempie i miała całkowity mętlik w głowie: "Boże i co teraz?".
- Gdzie masz torebkę? - zapytał.
- W schowku.
Mężczyzna wyjął ze schowka małą, czarną torebkę i zaczął plądrować jej wnętrze.
- Weź wszystkie pieniądze i karty też - powiedziała Laura.
- Dzięki, ale nie tego szukam - mówiąc to, wyciągnął z torebki jej dowód osobisty i obejrzał go z każdej strony. - Pojedziemy do ciebie, panno Lauro - dodał.
- Dlaczego do mnie? - zapytała, nie ukrywając zdenerwowania, które graniczyło z paniką.
- Jak będziesz mnie słuchać i robić co każę, to nic ci się nie stanie - odparł.
- Mieszkam z narzeczonym i na pewno czeka już na mnie w domu - powiedziała Laura, próbując zniechęcić napastnika. Miała cichą nadzieję, że dzięki temu odwiedzie mężczyznę od chęci pojawienia się u niej w domu, jednak on nie dał za wygraną.
- Jakoś sobie z nim poradzę - odparł i uśmiechnął się ironicznie.
Dalszą drogę pokonywali w milczeniu, a mężczyzna co chwilę zerkał w jej kierunku. Najpierw zlustrował jej piękną twarz, duże niebieskie oczy oprawione gęstymi, długimi rzęsami, pełne, zmysłowe, czerwone usta i długie, blond loki. Następnie skierował wzrok niżej na średniej wielkości biust, który kusił zalotnym przedziałkiem oraz na zgrabne, długie nogi. "Gorąca z niej sztuka. Chętnie wsadziłbym rękę między jej uda" pomyślał, jednocześnie czując lekkie podniecenie.
Po kilku minutach byli już pod jej domem.
- Wjedź do garażu - rozkazał mężczyzna.
- Ale...
- Bez gadania. Nie chcę, żeby ktokolwiek zobaczył samochód zaparkowany przed bramą - dodał.
W garażu wysiedli z samochodu i napastnik kazał, aby zaprowadziła go do kuchni. Szła z przodu, a on tuż za nią z bronią wycelowaną w jej plecy. Minęli duży, przestronny hol, a następnie korytarz aż znaleźli się w jadalni, która była połączona z kuchnią.
- Posłuchaj - zaczął - muszę u ciebie przenocować, a rano zniknę - mówiąc to, patrzył na nią wielkimi, niebieskimi, roziskrzonymi oczami. - Zrób mi coś do jedzenia, bo kolacji jeszcze nie jadłem.
Laura, słysząc jego słowa poczuła się tak, jakby dostała obuchem w głowę. "To chyba jakiś koszmar" pomyślała. Po chwili oprzytomniała i wydusiła z siebie:
- Może być odgrzewana lazania?
- Tak, chętnie i coś mocniejszego do picia na rozgrzewkę, bo nieźle zmokłem - odparł.
Laura wyjęła z lodówki półmisek i włożyła do mikrofalówki. Sięgnęła z półki butelkę różowego, półsłodkiego wina i wraz z dwoma kieliszkami postawiła na stole. Czuła, że musi się napić, bo jej nerwy zostały wystawione na ciężką próbę. Napełniła kryształ do pełna i swoją porcję wypiła do końca. Usłyszała dźwięk mikrofalówki i poszła wyjąc z niej lazanię. Jej wzrok co chwilę uciekał w bok na znajdujący się na kuchennym blacie stojak z nożami. Upatrywała w tym szansę zdobycia broni. Powoli przysuwała dłoń, aby móc chwycić za trzonek i w tym momencie poczuła jak mężczyzna ścisnął jej rękę.
- Nawet o tym nie myśl, bo pożałujesz - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Ałł, puść mnie, to boli!
- Bierz jedzenie i siadaj do stołu - dodał.
Laura przyszykowała wszystko i oboje usiedli przy stole. Ponownie nalała wina do kieliszków i swoją porcję wypiła trzema haustami. Alkohol powoli rozluźniał jej ciało, dzięki czemu miała odwagę przyglądać się mężczyźnie, który z apetytem pochłaniał jedzenie. Wyglądał na jakieś trzydzieści lat, ciemnowłosy, krótko obcięty, szeroki w barkach. Miał na sobie czarne spodnie i czarną koszulę, która kleiła się do ciała kompletnie przemoczona od ulewnego deszczu. W pewnym momencie skierował na nią swój wzrok i zapytał:
- A ty nie jesz?
- Jadłam już w restauracji - odparła.
- Masz niezłą chatę. Widać, że władowałaś w dom sporo kasy. Naprawdę robi wrażenie - mówiąc to, zaczął się rozglądać dookoła.
- Chcesz moich pieniędzy? - zapytała.
- Nie.
- W takim razie po co mnie porwałeś?
- Im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie - odparł enigmatycznie i lekko uśmiechnął się do niej.
- A mogę chociaż dowiedzieć się jak masz na imię? - zapytała Laura.
- Możesz do mnie mówić Mark - powiedział i zaczął powoli sączyć wino z kieliszka.
- Ok, Mark co dalej zamierzasz zrobić?
- Zamierzam wziąć prysznic, a ty pójdziesz ze mną - odparł i wstał od stołu. - Zaprowadź mnie do łazienki.
Podszedł do niej, chwycił za ramię i pociągnął do góry. Laura po raz kolejny czuła się oszołomiona. Nigdy żaden mężczyzna nie traktował jej w taki sposób, nie rozkazywał, nie dominował. Czuła przed nim respekt nie tylko z powodu pistoletu, ale również ton jego głosu nie uznający sprzeciwu sprawiał, że czuła się mała, bezbronna i krucha.
Zaprowadziła go do dużej, przestronnej łazienki, w której znajdowała się wanna z jacuzzi, kabina prysznicowa, pralka, suszarka i toaleta. Posadził ją na zamkniętej desce klozetowej i niespodziewanie wyjął z kieszeni spodni kajdanki, którymi przykuł jej nadgarstki do grzejnika drabinkowego. Mark zlustrował pomieszczenie, położył pistolet na umywalce i zaczął po kolei sprawdzać szafki.
- Nie widzę tu nawet śladu twojego narzeczonego - stwierdził i uśmiechnął się, widząc nadąsaną minę dziewczyny.
Zaczął powoli odpinać guziki koszuli i odsłaniać umięśnione, męskie ciało. Laura po raz kolejny zaczęła mu się badawczo przyglądać. Omiotła spojrzeniem jego mocno zarysowaną linię szczęki, rozbudowany tors, silne, duże ramiona i płaski brzuch pokryty ciemnymi włoskami. "Drań jest cholernie przystojny" pomyślała.
Ściągnął buty i rzucił je w kąt, następnie zdjął skarpetki, a po chwili również spodnie i stał przed nią w czerwonych bokserkach. Wrzucił ubrania do bębna suszarki i włączył ją.
- Czuj się, jak u siebie - rzuciła Laura z przekąsem.
Mark spojrzał na nią i uśmiechnął się. "Każda inna na jej miejscu zaczęłaby panikować i płakać, a ta potrafi odszczeknąć, kiedy coś jej się nie podoba" pomyślał. Odwrócił się do niej przodem, ostentacyjnie ściągnął bokserki i rzucił je na podłogę. Laura spuściła wzrok, aby nie dać poznać po sobie, jak bardzo jest nim zainteresowana i tym co ma między nogami. Wszedł do kabiny prysznica, odkręcił wodę i zaczął namydlać swoje ciało. Laura starała się dostrzec przez mleczną szybę szczegóły jego anatomii. "Boże, ale ma zgrabne pośladki. Jest cholernie seksowny" pomyślała. Od dawna żaden mężczyzna nie zrobił na niej tak dużego wrażenia, nie wzbudził tak wielkiej ciekawości i podniecenia. Zastanawiała się dlaczego ją porwał? Czy okaże się być psychopatą lub mordercą? Nie chciała dopuścić do siebie takiej myśli, ale wewnątrz trawił ją niepokój. Zaczęła intensywnie myśleć i analizować czy istnieje choć cień szansy na ucieczkę.
Drzwi kabiny rozsunęły się i nagi, ociekający wodą mężczyzna sięgnął po biały ręcznik, po czym owinął go sobie wokół bioder. Podszedł do Laury i oswobodził jej skute kajdankami ręce.
- Teraz prowadź do sypialni - rozkazał.
Wstała i zorientowała się, że Mark jest nieuzbrojony, ponieważ pistolet wciąż leżał na umywalce. Gwałtownie odepchnęła go od siebie, wybiegła z łazienki i zaczęła uciekać w kierunku drzwi wejściowych. Udało jej się dobiec do holu, a tam chwycił ją w pasie i powalił na podłogę. Złapał ją za nadgarstki i przygniótł ciężarem swojego ciała. Był ciężki i z trudem łapała oddech. Wiła się pod nim, próbując go z siebie zrzucić, ale bezskutecznie. Mark czuł jej przyśpieszony oddech, falujące piersi ocierające się o jego tors. Intensywnie poruszała biodrami na wszystkie strony, co sprawiło, że jego ciało przeszył dreszcz. Zaczął odczuwać przyjemne podniecenie i stawał się coraz twardszy. Laura zorientowała się, że coś sztywnego napiera jej na krocze.
- Uspokój się, do cholery, bo zaraz cię zgwałcę - wysyczał.
Znieruchomiała i utkwiła w nim pełen zaskoczenia wzrok. Przysunął swoją twarz tak blisko, że czuła, jak ciepłe powietrze z jego ust muska jej policzki. Spojrzenie, którym ją obdarzył było przepełnione pożądaniem. Z jednej strony odczuwała strach, a z drugiej cała ta sytuacja zaczęła jej się podobać. Jej ciało zaczęło reagować na niego tak, że miała coraz bardziej wilgotne majtki. "On zachowuje się jak nieokrzesany troglodyta, jak zwierzę, jak... Boże, jak prawdziwy samiec" pomyślała.
- Wstawaj - mówiąc to, pociągnął ją do góry za ręce.
Ruszyli w kierunku łazienki, a tam Mark zabrał z umywalki pistolet i odpiął kajdanki z rurki od grzejnika.
- Teraz prowadź do sypialni - wypowiadając te słowa po raz kolejny obdarzył ją ognistym spojrzeniem, które wywołało rumieniec na jej twarzy.
W sypialni rzucił ją na materac i przykuł za nadgarstki do ramy łóżka. Pistolet położył na małym stoliku, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł. Po chwili był już z powrotem, trzymając w ręce kieliszek z winem.
- Wypij to, będziesz spokojniejsza - powiedział i przystawił jej kieliszek do ust.
Laura próbowała zaprotestować, usilnie odwracała głowę, ale on chwycił ją za włosy i zmusił do wypicia całej zawartości.
- Jak będziesz się tak stawiać, to każę ci wypić resztę butelki. Chcesz tego? - zapytał.
- Pieprz się! - krzyknęła.
- Pieprzyć to ja będę, ale ciebie - odparł.
Zrzucił z siebie ręcznik i położył się na niej, mocno przygniatając do materaca. Zachłannie wpił się ustami w jej szyję, zaczął lizać, zasysać i przygryzać delikatną skórę.
- Przestań! - krzyknęła i zaczęła się wić, próbując go z siebie zrzucić.
Przygwoździł ją jeszcze mocniej i wyszeptał do ucha:
- Zerżnę cię na wylot.
Laura słysząc jego słowa, zaczęła drżeć, czując jednocześnie strach i podniecenie. Tak skrajne uczucia na raz stanowiły mieszankę wybuchową, zniewalającą zmysły. Jedną ręką przytrzymał jej głowę i zaczął namiętnie całować, a drugą wodził po kobiecych krągłościach. Obrócił ją na bok, rozpiął suwak i ściągnął z niej sukienkę, a następnie szpilki. Laura widziała, jak jego penis stoi wyprężony w całej okazałości. "Cholera, ale wielki" pomyślała. Mark na dłuższą chwilę zatrzymał wzrok na granatowym, koronkowym staniku, zapinanym z przodu. Nie namyślając się długo chwycił go i rozerwał. Laura cicho jęknęła:
- Co ty mi robisz?
Widziała w jego oczach podniecenie graniczące z obłędem. Patrzył na nią, jak drapieżnik na ofiarę, którą ma ochotę zjeść. Położył dłonie na jej krągłych piersiach i mocno ścisnął. Zaczął je badać, bawić się nimi, masować i ugniatać, a po chwili schylił twarz, delikatnie przygryzał, ssał i lizał po kolei sutki. Laura głośno westchnęła z rozkoszy, a jej majtki były już tak mokre, że przepuszczały wilgoć, która obficie zraszała jej uda. Mark, widząc dużą plamę na jej bieliźnie położył dłoń na jej kroczu i zaczął masować kolistymi ruchami.
- O tak, maleńka. Takiego efektu oczekiwałem - mówiąc to, uśmiechnął się o niej i zaczął pożądliwie całować.
Laura ciężko oddychała, była rozpalona, drżąca, a jej ciało usilnie domagało się spełnienia. Pod wpływem uniesienia nie słyszała nawet jak silny wiatr wyje w kominie, a ulewny deszcz zacina, mocno tłukąc w okno sypialni. Liczył się tylko on i rozkosz, którą od niego dostawała, czas zwolnił tempo. Mark gwałtownie zdarł z niej majtki i włożył głowę między jej rozpalone uda. Z dziką pasją przesuwał gorącym językiem po wilgotnej, zachęcającej szparce, a koniuszkiem podrażniał coraz większą i twardszą łechtaczkę. Laura ciężko dyszała i mocno przyciskała nogami do krocza jego twarz. Po chwili wsunął do dziurki język najgłębiej jak potrafił. Dziewczyna wygięła ciało w łuk, po czym zaczęła intensywnie poruszać biodrami w górę i w dół.
- O tak, nie przestawaj - jęczała głośno.
Pragnęła go dotknąć, zatopić palce w jego ciemnych włosach lecz zaciśnięte na rękach kajdanki uniemożliwiały jej to. Po chwili poczuła, jak Mark wsunął w dziurkę dwa palce, nie przestając jej wylizywać. Wsuwał je do samego końca i wyciągał. Robił to szybko i energicznie. Tego było już za wiele i błyskawica przeszyła jej ciało. Łono rozkosznie pulsowało, a głośny krzyk rozdzierał usta. Roziskrzonymi oczami spojrzała na niego i wyszeptała:
- Wejdź we mnie.
- Poproś - odparł, jednocześnie ocierając się główką penisa o wejście do pochwy.
- Proszę, chcę mieć cię w sobie.
Mark uniósł jej nogi do góry i zarzucił sobie na ramiona. Po chwili wbił się w nią z impetem aż po nasadę członka. Oboje głośno jęknęli. Szybka, głęboka penetracja aż jądra uderzały o kobiece pośladki. Laura nigdy dotąd nie była tak dziko i mocno rżnięta, zakuta w kajdanki, zniewolona, zdominowana. W końcu udało jej się zasmakować tego, o czym nie raz skrycie fantazjowała.
Mark zwiększył tempo, oboje dyszeli i jęczeli, a pot zwilżał ich ciała.
- Dobrze ci ze mną? - zapytał.
- Jeszcze jak - odparła.
Mark uśmiechnął się i dodał:
- Mnie jest z tobą zajebiście, kurwa dobrze.
Laura czuła, że za chwilę oszaleje. Było jej cudownie z nieobliczalnym, dzikim i wulgarnym w swoim zachowaniu facetem. Mark ani na chwilę nie zwalniał tempa. Ujeżdżał ją, jak dziką klacz.
- Ja zaraz... aaaaaa - wyjęczała Laura.
Potężny dreszcz orgazmu wstrząsnął jej ciałem, a po chwili poczuła jak Mark napiął mięśnie i jego penis zaczął pulsować, uwalniając nagromadzone nasienie. Po wszystkim leżeli wyczerpani na łóżku.
- Teraz będzie nam się lepiej spało - powiedział Mark i uśmiechnął się do Laury.
Po tak dużym wysiłku fizycznym szybko odpłynęli w błogi sen.
Rankiem intensywne promienie wschodzącego słońca wdarły się do wnętrza domu, rozjaśniając go swoim blaskiem. Laura powoli otworzyła powieki i zauważyła na poduszce obok kluczyk do kajdanek i kartkę papieru. Pościel w miejscu, gdzie spał Mark była już zimna. Oswobodziła na wpół zdrętwiałe ręce i przeczytała wiadomość: "Proszę, nie dzwoń na policję. Wszystko ci wytłumaczę w swoim czasie".