Pocieszenie

7 czerwca 2020

Szacowany czas lektury: 11 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

I

– Ekipa się rozlatuje, niestety, każdy biega za swoimi sprawami. – Emilia, jedyna z graczy, która dotarła na sesję, jak zwykle, pół godziny wcześniej przed wyznaczonym czasem, by pomóc mi ogarnąć przestrzeń, oraz ta z tych graczek, która zostawała jeszcze pół godziny po sesji, bym po pięciu godzinach narracji nie poczuła się osamotniona i potrzebna innym w jednym celu. Nawet jeżeli była to prawda.

– Jak się chce, to się czas na wszystko znajdzie. – Wzdycham ciężko, jeszcze głębiej sadzam się w fotelu i rzucam telefon na stół, gdzie znajdowały się kubki do kości, kubki do napojów, napoje, kartki, ołówki, długopisy, dodatkowe materiały czy to własną ręką tworzone czy drukowane z internetu, i oczywiście dwa podręczniki do Neuroshimy 1.5. Jeden mój, jeden Emilii.

– Mira jest bardzo w ciąży, a Seba męczy się wewnętrznie, że jego dupa przyłapała go na zdradzie, z tobą.

– Reszta dała znać, że się nie pojawi. Mimo że wiedzieli o sesji od dwóch tygodni.– Wskazuje wzrokiem na świecący się ekran mojego telefonu, potem odwracam głowę na zasłony w pokoju, starając się zignorować to, że Emi z uniesioną brwią wbija we mnie wzrok.

– Nie zaprzeczyłaś.

– Ta jego Agata…

– Agnieszka.

– Ta jego Agnieszka to zazdrosna sucz, nie daje Sebie oddychać, bo ciągnie za smycz. Dusi i to przy wszystkich. Dodatkowo znęca się na nim psychicznie i emocjonalnie.

– Jakiś konkret?

– Konkret? – Chwyciłam za butelkę pepsi i kulturalnie nalałam sobie do czarnego kubka z białym napisem „Ten kubek należy do MG, i to bez jaj.”, którą dostałam właśnie od Seby kilka miesięcy temu.

– Widocznie sobie zasłużył, a jak było mu źle, to czemu jej nie zostawił?

Emi położyła swoje nogi na stole, przebierając palcami w tęczowych skarpetorękawiczkach. Westchnęłam ciężko i przywłaszczyła sobie pudełko z sezamowymi paluszkami.

– Em, jesteś okrutna. W przeciwieństwie do bohaterek, w które się wcielasz.

– Olen, jesteś zbyt dobra, zbyt naiwna wobec innych. W przeciwieństwie do praktyk, jakie stosuje moja surowa, ale sprawiedliwa mistrzyni gry. – Potrzepała rzęsami.

Zaśmiałam się, odwróciłam głowę w bok i zasłoniłam dłonią oczy, odcinając się od przyjaciółki. Em wybuchła śmiechem, aż wygięło jej plecy w łuk i mało co nie odepchnęła się za bardzo od stołu, mogła wraz z fotelem polecieć do tyłu.

– Kocham to, jak nie potrafisz przyjmować komplementów. Rozbraja mnie to.

– Mnie też rozbraja.

Zabrałam dłoń ze swojej twarzy, a Emi ponownie ryknęła śmiechem, aż się zrobiła czerwona na twarzy i pociekły jej łzy. – Ładnie się rumienisz. – Dostała czkawki. – Na dole też robisz się mokra.

– Od komplementów? Czasami.

– To, jak jesteś rozgrzana, to opowiadaj, jak to było z Sebą.

 

II

Mój dom, moja twierdza i nie mogę zaprzeczać, że gdyby nie znajomości i przyjaciele, to z domu wychodziłabym tylko po poranne bułki. Jednak, co to za twierdza? Bardziej przystań, która wita każdego. Często do mnie wpadali, podrzucali paczki jeden dla drugiego czy pozostawiali swoje lub wciśnięte im na siłę pociechy mi pod opiekę.

 

Jako mistrz gry prowadziłam głównie Warhammera i Neuroshimę dla dwóch składów drużyn, bardziej męskiego i bardziej kobiecego, chociaż męski skład miał Artura, speca od intryg i wielkich bitew, kiedy mnie przypadł tytuł siepacza i sadystki. Od kilku sesji ciężko było zebrać chociaż jeden skład. Padł pomysł na to, bym poprowadziła sesje dla wszystkich, naraz. Przerażał mnie trochę fakt prowadzenia dla siedmiu, w porywach do dziesięciu, osób, ale Artur zaoferował się w roli pół–mistrza, jeżeli nie zdezerteruję w obliczu wyzwania. Poza tym, pół z nich miało nie dotrzeć na miejsce. Wtedy nie wiedziałam, że przyjdzie tylko Emi.

 

III

Słońce zaszło, a na ulicy świeciły lampy, i prócz jednego bezpańskiego psa, nie było innej żywej duszy. Nagle pod moim blokiem zapiszczały opony. Dźwięk jedynie na chwilę oderwał mnie od monitora, gdzie świeciły się tabelki komputerowej bazy danych.

Usłyszałam charakterystyczne pukanie – cztery, pauza, dwa. Nie patrząc przez wizjer, otworzyłam drzwi. Nie zdziwił mnie Seba, a to, że biło od niego potem, a jego blond kręcone włosy lepiły się do pryszczatej twarzy. Cały wyglądał, jakby go złapał deszcz lub biegł przez las, uciekając przed kimś.

– Mogę wejść?

– Gość w dom. – Otworzyłam szeroko drzwi i zachęcającym, nieco teatralnym gestem zaprosiłam go do środka. Skinął głową, wszedł.

– Mogę u ciebie przenocować, góra dwie trzy noce.'

Otworzyłam usta, nie zdążyłam zaprzeczyć.

– Wiem, że nagle i bez uprzedzenia, ale nie mam gdzie się podziać. Ja i Agnieszka, pokłóciliśmy się.

– Możesz spać, ale nie musisz mi o tym mówić, jak nie chcesz.

– Chcę. Chcę bo zeświruję.

– Idź do pokoju, pogadamy.

Przyniosłam szklankę z wodą, dla niego i dwie kanapki na kolację. Wziął szklankę i nie mrożąc powiek, wypił całość.

– Chyba wolałbym piwo.

– Nie mam. – Usiadłam tuż przy nim.

Wyglądał na strasznie zestresowanego, otwierał usta i długo nie mógł myśli ułożyć w odpowiednie słowa. Błądził oczami, przełykał ślinę, a gdy złapałam go za rękę i wplotłam palce dłoni między jego palce, w końcu się zebrał.

– Kocham Agnieszkę, ale całkowicie nie rozumiem jej. Nie rozumiem was, kobiet, ani trochę.

– Co się stało?

– Nie wiem, od czego zacząć.

– Zacznij od końca.

Nie czułam się mocna w doradzaniu, a tym bardziej w relacjach damsko–męskich, jednak Sebastian nie był pierwszym mężczyzną, który zwierzał mi się o problemie z wybranką swojego serca. Zawsze „on” jest tym, komu zależy i zawsze „on” nie jest w stanie wyznaczyć punktu przełomowego ani przedziału czasu, kiedy wszystko w ich relacji przestało grać. Dlatego, jak dobra, samozwańcza terapeutka, spytałam się ich ostatnie spotkanie.

Sebastian zaczął bardzo emocjonalnie, gubiąc ciąg przyczyny i skutków, ale o ile niczego nie przekręciłam, próbując wczuć się w jego sytuację i zorientować się o czasie opowiadanych przez niego wydarzeń; Seba chciał trochę się zabawić, a skończyło się tym, że wrócił lekko wstawiony do mieszkania, w którym mieszkali po imprezie. Agnieszka zrobiła mu awanturę o to, że nie powiedział jej, gdzie jest i, że ona się martwiła. On jednak mówił o wyskoku kilka dni wcześniej i wysłał jej SMSa, że wróci później. Nawet mi tę wiadomość pokazał. Agnieszka się rozpłakała i raz w gniewie, raz żałosnym płaczem, zaczęła wytykać mu wszystkie wady, wyciągać wszelkie brudy i rozszarpywać na nowo dawno zabliźnione rany. Sebastian mimo młodego wieku zajmował się modelarstwem i robieniem figurek w różnych materiałach, a niezaprzeczalnie był w tym bardzo dobry, na tym sobie dorabiał i często przynosił swoje małe dzieła sztuki na użytek sesji lub obdarowywał nimi innych. Zniósł to, że według Agnieszki powinien w końcu dorosnąć, rzucić modelarstwo i granie w rpg z nami, ale nie zniósł tego, że oskarżyła go o zdradę.

– Jedna, dwie rzeczy w sobie mogę dla niej zmienić, ale jej nie podoba się wszystko. – Mówił, cierpiał, przeżywał. – Jestem wierny jak pies, a nawet piwa się nie mogę napić.

– Jak mi to wszystko mówisz, to może nie jesteście dla siebie stworzeni.

– Też uważasz, że to moja wina?

– Nie, Agnieszka to wyraźnie suka, która lubi z facetów robić szmaty. Bierze zdrowego faceta, mieli go przez swoje bebechy, a na końcu wyrzyguje szmatę.

Sebastian zaśmiał się, otarł łzy, które zaczęły się mu zbierać pod oczami.

– Pięknie to brzmi w twoich ustach. Ale ja nie mogę bez niej żyć. Kocham ją.

– Ufasz jej? – Zapytałam współczująco.

– Nie. – Odpowiedział bez namysłu, a na twarzy malowała mu się trwoga. Myśl, że nigdy jej nie ufał i tym samym, nie kochał.

– Nie powinieneś z nią wiązać nadziei. Zasługujesz na lepszą kobietę, a ta tępa pipa nie zasługuje na ciebie.

Odwrócił wzrok, przygryzł skórkę kciuka, jednocześnie ściskając mocnej palce dłoni splątanej między moją.

– Umyj się, odpocznij, przygotuję łóżko.

 

IV

Sebastian wszedł do mojego pokoju–pracowni bez pukania. Ja oparta o poduszki, czytająca książkę, która kryjąc swoje nagie ciało od pasa w dół pod kołdrą. Dopiero po chwili szoku, przyłożyłam otwartą książkę do siebie, zasłaniając piersi.

– Zajebiście wyglądasz w okularach, otwartymi szeroko ustami i książką. Goła i gotowa na wszystko.

Sebastian, miał na sobie tylko ręcznik owinięty wokół pasa. Nie oblizał warg, jak zdarzało się to jego pogromcy troli na sesjach, a się uśmiechnął. Zabłyszczało w oczach, jakby patrzył na skarb, który daje mu niesamowicie wiele możliwości.

– Dziękuję. – Uśmiechnęłam wstydliwie, opuszczając wzrok i lekko nadymając policzki, czułam się jak mała niezbyt pewna siebie dziewczynka, okręciłam gruby kosmyk moich włosów wokół palca.

Nie zdążyłam skarcić się w myślach za swoje odruchowe reakcje na komplementy, gdy mężczyzna zinterpretował je w oczywisty sposób. Stając przy łóżku, gładząc kciukiem po moich policzkach, blisko ust. Mój flegmatycznomelancholijny i dyslektyczny mózg lubiący się nad wszystkim rozwodzić otępiał, nie wyrabiał się z podpowiadaniem mi działań i słów. Zniknął.

Jego kciuk rozchylił mi wargi, z automatu otworzyłam usta. Gdy tylko palec znalazł się na moim języku, patrząc Sebastianowi w oczy, zaczęłam ssać. Ruszając głową i przytrzymując swoimi dłońmi, jego rękę przy swojej twarzy.

– Pięknie się rumienisz i lubisz ssać.

Jąkając cichutko, kiwnęłam głową.

– Zostawiłaś dildo przyklejone do kafelek, specjalnie dla mnie. Prawda?

– Prawda. – Jak pod wpływem uroku, skłamałam idealnie, kiedy obśliniony kciuk miział mi podbródek. Seba wpadł niespodziewanie, późnym wieczorem, więc zwyczajnie zapomniałam o zabawce, a rano, przy porannej higienie, bym sobie o niej przypomniała.

Wszedł na łóżko, by kolejno głaszcząc, sugestywnie przycisnąć moją głowę do poduszki, pocałować namiętnie, objąć dłonią szyję, wprowadzić swój język. Nagle dotknął mojego podniebienia, zrobiłam kwaśną, klepię go po ramieniu, interpretuje to jako fałszywy protest. Gilgocze jeszcze raz.

Zaciskam zęby.

– Przepraszam. – Czuję jego krew w swoich ustach.

– Jesteś niebezpieczna. – Przygryza moje wargi, nie robiąc mi krzywdy, prócz grzesznego szczypnięcia.

Rzuca ręcznik, osłaniając swoje ogolone i przystępnych rozmiarów genitalia. Chwytam za nie. Odrywam od łóżka plecy, chcąc zmienić pozycję, ale gwałtownie chwyta za tył głowy. Wyciągając ze mnie jęk i grymas bólu. Siłą ściąga mnie z łóżka i przyciska mnie twarzą do ściany. Wykręca mi ręce, otwiera szufladę, krępuje mnie kajdankami.

– Podoba ci się?

– Bardzo!

Chwyta mnie za szyję i przyciąga do swojego torsu. Za chwilę klepie mnie dłonią między nogami, wydobywając ze mnie gardłowe „Uuu”. Ślini mi ucho. Przeszywa mnie dreszcz, będący małą demonstracją tego, co czeka mnie na samym szczycie.

Uderzał swoim przyrodzeniem po moich pośladkach.

– To najpierw w anal.

– Czekaj! – Krzyknęłam ze strachu. – Trzeba nawilżyć!

Słyszę jak spluwa i zaraz z ledwo naślinionym członkiem przybliża się do mojego tylnego oczka.

– To za mało!!!

Próbuje się we mnie wcisnąć, spinam pośladki. Całe szczęście nie forsuje mnie siłą, tylko wybucha śmiechem.

– W szufladzie mam wazelinę, żelu nie mam chyba.

– To nie problem.

Gwałtownie mnie odwraca i zmusza, bym usiadła na skraj łóżka. Chwyta mnie za głowę i nadziewa moje usta na jego przyrodzenie. Nie daje mi szans na zapoznanie się z jego rozmiarem, tylko wpycha się na wpół twardy, przechodząc do ostrego grzmocenia mojej głowy. Szybko twardnieje, szybko przechodzi do penetracji mojego gardła. Kilka długich chwil dławię się i kostusze w wyjątkowo niewygodnej dla mnie pozycji. Łzy mi ciekną po policzkach, ale daje mi chwilę wytchnienia, z której korzystam, by uklęknąć przed nim na podłodze.

– Błagaj o więcej, szmato!

– Ja, gibt mich mehr! – Za dużo niemieckich pornoli.

– Usta szeroko! – Warkną. Słucham go, wystawiając i język. Spluwa mi w twarz i rozprowadza ślinę. Chwyta za swoje przyrodzenie u nasady i chwile jeździ szczytem po moim języku, trzepie po nim kilka razy, po czym wpycha w moje rozchylone, pełne wilgoci, usta. Zasysam, cmokam, zabawiam językiem, a Sebastian w odpowiedzi postękuje.

– Długo dasz radę na bezdechu? – Nie czeka. Sprawdza, wpychając swojego kutasa, aż mój nos nie tonie w jego podbrzuszu. Nie przytrzymuje, pozwala mi wziąć od razu oddech.

– Masz potencjał – Kolejno. Łapie mnie konkretnie za tył głowy, chwytając w garść włosy. Uderza mnie w policzek, a dłoń, która mnie skarciła, znajduje miejsce pod moją żuchwą. Na początek, wolno i dogłębnie sprawdza, czy będę się dławić, czy może nauczy mnie panować nad tym. Nie dławiłam się, pierwsze cztery pchnięcia, więc rozpoczyna się ostry seks jego narzędzi z moją głową.

– Lubisz to suko.

Kiwam głową. Przez kutasa czuje moje przytaknięcie.

Karci mój policzek dwa razy. Wpycha się do końca, czeka kilka, kilkanaście sekund i puszcza, gdy brakuje mi tchu i daję mu poczuć swoje zęby.

– Bez zębów szmato!

Klepie mnie zdecydowanie za mocno kilka razy, a następnie obślinioną przeze mnie męskość obija po mojej twarzy.

– Wymorduje ci wszystkie postacie! – Krzyczę.

– Dobra, tylko elfa zostaw.

Chwyta mnie za włosy, prowadzi przed siebie do drzwi.

– Co robisz?

– Idziemy podziwiać gwiazdy.

Schodzimy po schodach, wyprowadza mnie na ulice. Rozkuwa kajdanki tylko po to, by przykuć mnie do znaku drogowego.

– Jeszcze ktoś nas zobaczy.

– Może zobaczy, ale bez zwątpienia usłyszy.

 

Ten tekst odnotował 10,722 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 4.38/10 (11 głosy oddane)

Komentarze (2)

0
0
A tak właściwie to o co kaman. Walił ja w buzię to zapamietałem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
-2
Jak to o co kaman.To jest zły sen autora-i oby jak najmniej-a najlepiej wogole-takich snow. Ani to śmieszne,ani to tragiczne,ani to erotyczne..Więc co?Totalny bubel.
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.