Mandat Anny
12 sierpnia 2010
Szacowany czas lektury: 58 min
I - ZATRZYMANIE.
SOBOTA, GODZ. 2.30-3.30
Było już dobrze po drugiej w nocy, jednak Anna nie czuła się senna. Pędziła drogą pomiędzy podmiejskimi domkami miasteczka G. z prędkością prawie 120 kilometrów na godzinę. Kompletnie lekceważyła mijane znaki ograniczenia prędkości, nakazujące zwolnienie do 70, a potem do 50 kilometrów w terenie zabudowanym. Nogą wciskała do oporu pedał gazu, całkowicie ignorując obowiązujące przepisy, własne bezpieczeństwo i zagrożenie, jakie tworzyła na krętej drodze. Spieszyła się. Wiedziała doskonale, że nie powinna tyle pić i jechać samochodem, ale obiecała mężowi, Pawłowi, że będzie w domu przed północą. Miała już ponad dwie godziny spóźnienia, a do domu miała jeszcze przynajmniej pół godziny jazdy. Wiedziała, że będzie wściekły.
Nie pierwszy raz wracała do domu tak późno z imprezy w swojej firmie. Właściwie nie wiedziała już ile razy się spóźniła. Jej nocne powroty stały się główną kością niezgody w małżeństwie. Problemem, podkreślanym jeszcze dodatkowo przez teściową. Doskonale wiedziała, że Paweł, nakręcany przez matkę, podejrzewa ją o biurowy romans i choć jego podejrzenia były w rzeczywistości całkowicie bezpodstawne, czasami, w cichości ducha, chciała, aby były.
Jej małżeństwo, tak przynajmniej czuła, przeżywało coraz większy kryzys. Paweł był wspaniałym mężem, ale od pewnego czasu, wbrew sobie, zaczynała się zwyczajnie nudzić. Oczywiście mogłaby świadomie wprowadzić w swoje życie odrobinę emocji. Jako wiceprezes dużej firmy, mogłaby poderwać prawie każdego mężczyznę w swoim biurze. Ale nie chciała. Mimo wszystko nie wyobrażała sobie pójścia do łóżka z innym mężczyzną niż Paweł.
Z drugiej strony, ich życie erotyczne stało się w ostatnim czasie bardzo rutynowe, zaś seks małżeński był coraz rzadszy. Zawsze lubiła seks... Ale subtelne pieszczoty męża, które wcześniej tak ją podniecały, przestały ją bawić. Niestety, nigdy nie odważyła się porozmawiać na ten temat z Pawłem. Zresztą jej mąż też w ostatnim czasie nie przejawiał specjalnej ochoty do igraszek.
"A może to on ma romans?" - pomyślała, ale ta myśl w kontekście jego zazdrości o jej późne powroty wydała się niedorzeczna.
Czuła się sfrustrowana. Coraz bardziej. Miała zaledwie trzydzieści dwa lata i świadomość własnego fantastycznego wyglądu. Jej kształty były prawie idealne, podkreślała je zresztą ubiorem, czasami może nawet zbyt seksownym, jak na jej pozycję społeczną i pochodzenie, ale Paweł, przynajmniej ostatnimi czasy, kompletnie przestał na to zwracać uwagę.
"Mam cię gdzieś!" - pomyślała i przycisnęła jeszcze mocniej pedał gazu.
W tym momencie z zamyślenia wyrwał ją dźwięk syreny. Spojrzała w tylne lusterko i zobaczyła migającego koguta na dachu nieoznakowanego samochodu.
- Kurwa mać! - krzyknęła, uderzając dłońmi w kierownicę.
W pierwszej chwili zamierzała zignorować wezwanie do zatrzymania. Kiedy jednak syrena samochodu z tyłu zawyła po raz drugi, a silne, długie światła błysnęły w lusterku, zwolniła i podjechała do krawężnika. Wyłączyła silnik i siedziała z dłońmi na kierownicy, spięta i wściekła. Znowu miała pecha... Niestety, nie po raz pierwszy... Tylko w ciągu ostatniego roku zarobiła pięć mandatów za przekroczenie prędkości, w sumie zebrało jej się już 18 punktów karnych. Miała świadomość, że jeszcze jeden i... oczko. A to była ostatnia rzecz, jakiej pragnęła... tym bardziej, że wiedziała, że poziom alkoholu w jej organizmie zdecydowanie przekracza obowiązujące normy. Gorączkowo usiłowała znaleźć rozwiązanie...
Była zaskoczona, kiedy ujrzała ubranego po cywilnemu, w sportową koszulkę i jeansy, wysokiego mężczyznę, pochodzącego do jej samochodu. Poczuła nagły przypływ strachu, gdy otworzył drzwi od strony kierowcy i pochylił się, wyciągając jednocześnie z kieszeni koszulki policyjną legitymację.
- Dobry wieczór, aspirant Jerzy S., komisariat Policji w G. - powiedział - Proszę wysiąść z samochodu.
- Panie władzo, o co chodzi? Chyba nie przekroczyłam prędkości? - Anna próbowała podjąć dyskusję.
- Owszem i to bardzo. Jechała pani ponad 120 na godzinę w obszarze, w którym obowiązuje ograniczenie do 50 kilometrów. Proszę wysiąść z samochodu. - powiedział poważnie policjant.
Anna nie miała innego wyjścia, jak wysiąść z samochodu. Kiedy postawiła nogi na ziemi i usiłowała wstać, zachwiała się i oparła plecami o drzwi.
- Proszę pani, pani jest pijana! - to nie było pytanie, to było stwierdzenie oczywistego faktu.
- Och... wcale nie... Wypiłam tylko jedno czy dwa piwa... - wyjaśnienia Anny były zupełnie idiotyczne, wziąwszy pod uwagę stan, w jakim się znajdowała.
- Tylko jedno lub dwa? No cóż, sprawdzimy alkomatem - policjant był śmiertelnie poważny.
Sytuacja zaczęła wyglądać naprawdę nieciekawie. Anna gorączkowo szukała wyjścia.
- Panie władzo, może uda nam się znaleźć jakieś rozwiązanie - sięgnęła do torebki i wyciągnęła 200 złotych - Przyznaję, że mam już kilka mandatów i raczej wolałabym uniknąć kolejnego.
- Cudownie - policjant stał, patrząc na nią z ironicznym uśmiechem - przekroczenie prędkości, jazda pod wpływem alkoholu i próba wręczenia łapówki. Poproszę dokumenty.
Anna chwiejąc się na nogach podała mu prawo jazdy i dowód osobisty. Policjant pochylił się i wyciągnął kluczyki ze stacyjki jej samochodu.
- Proszę poczekać - powiedział.
Z dokumentami w ręku wrócił do swojego samochodu. Kiedy po chwili wrócił, miał jeszcze poważniejszą minę.
- Rzeczywiście, ma pani pięć mandatów w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy - przyjrzał się uważnie Annie w dalszym ciągu chwiejącej się na nogach i opierającej o karoserię.
- Pojedzie pani ze mną na komisariat, pani Anno K. - powiedział odczytując jej nazwisko z dowodu - Nie jest pani w stanie utrzymać się na nogach.
- Pani Anna K. z rodziny K. Mój mąż jest prezydentem miasta W. - powiedziała bełkotliwie Anna starając się zrobić na policjancie wrażenie swoim nazwiskiem. Tylko to przyszło jej w tej chwili do głowy.
- Nie obchodzi mnie kim pani jest, pani K., ani kim jest pani mąż. Popełniła pani kilka poważnych wykroczeń i przynajmniej jedno przestępstwo na terenie działania mojego komisariatu. Czy wsiądzie pani do mojego samochodu dobrowolnie, czy też mam zadzwonić po kolegów z drogówki?
Annę zaczęło ogarniać przerażenie. Wszystkie jej argumenty zawiodły, a w zasadzie pogorszyły tylko sytuację. Miała zostać zatrzymana. Sprawa trafi do prokuratury, dostanie się do mediów, a to oznaczało... Nie chciała nawet o tym myśleć. Musiała, za wszelką cenę znaleźć jakieś rozwiązanie...
- Panie władzo, proszę... Jestem pewna, że możemy się jakoś porozumieć... - powiedziała, jak najbardziej seksownym głosem i spojrzała w oczy policjanta ze łzami w oczach.
Podchodząc do mężczyzny chwiejnym krokiem niby przypadkiem zatoczyła się i oparła o jego klatkę piersiową swoimi wydatnymi piersiami, ukrytymi w sukience. W tym momencie żałowała, że nie założyła dziś czegoś bardziej w jej stylu, czegoś seksownego. Policjant nie wykazał jednak żadnego zainteresowania. Chwycił ją pod rękę i poprowadził do swojego samochodu. Kiedy doszli, pomógł jej wsiąść do środka i poszedł zamknąć jej wóz.
Po chwili wrócił, wsiadł do samochodu i uruchomił silnik.
- Przepraszam bardzo, panie władzo - odezwała się Anna - Ale dlaczego nie jest pan w mundurze i w nieoznakowanym samochodzie?
- Dopiero jadę na służbę, a to jest mój prywatny wóz... Ale to nie powinno pani obchodzić - odpowiedział oschle.
- Byłam tylko ciekawa - Anna poczuła się urażona tonem jego głosu.
Poczuła jednak ulgę, słysząc rozsądne wyjaśnienie. Czekając na niego w samochodzie przypomniała sobie plotki o przestępcach podszywających się pod policjantów i gwałcących kobiety zatrzymane do rzekomej kontroli.
Po kilku minutach podjechali pod komisariat w centrum miasteczka. W jednym z okien świeciło się światło. Policjant pomógł Annie wysiąść z samochodu i poprowadził ją po schodkach. W dyżurce komisariatu siedział otyły mężczyzna w mundurze.
- Kurde, Jurek, spóźniłeś się! - zawołał zdenerwowany - Pół godziny temu skończyłem służbę! Moja stara...
Grubas urwał, gdy zobaczył Annę prowadzoną przez kolegę.
- To właśnie ta pani mnie spóźniła - powiedział Jerzy - Trochę przeholowała z alkoholem.
- Jakaś poważna sprawa? - zainteresował się grubas.
- To jeszcze ustalimy - policjant poprowadził Annę w kierunku jednej z dwóch cel izby zatrzymań - No zbieraj się. Żona czeka. Ja zajmę się wszystkimi papierami.
Aspirant wprowadził Annę do niewielkiej celi i zamknął metalową kratę. Odwrócił się i bez słowa wyszedł.
Na metaliczny dźwięk zatrzaskiwanych drzwi serce Anny zaczęło walić jak szalone. Stało się. Została zatrzymana. Pierwszy raz w życiu. Boże, co to będzie za skandal, kiedy napiszą o tym lokalne gazety... Paweł jej tego nie wybaczy... zrujnuje mu karierę polityczną... sobie zresztą też... A jej teściowa, dawna działaczka opozycyjna, obecnie jedna z czołowych postaci partii "Pomyślność i Szczęście", posłanka na sejm, była wiceminister w poprzednim rządzie... Nigdy nie lubiła Anny, uważała ją za prostą dziewczynę, która omamiła jej syna. Twierdziła, że Paweł popełnił błąd żeniąc się z Anną i nie raz już sugerowała, że powinien się z nią rozstać... Jeśli teraz się dowie...
"Mam przechlapane" - pomyślała, rozglądając się po celi - "Kurwa, mam przechlapane..."
II - KOMISARIAT.
SOBOTA, GODZ. 3.30-6.00
Po kilkunastu minutach drzwi izby zatrzymań otworzyły się. Anna podniosła się z pryczy. Aspirant, który ją zatrzymał, miał już na sobie mundur. Policjant zamknął drzwi i podszedł do kraty z poważną miną.
- No cóż, pani K., czy zdaje sobie Pani sprawę, w jakie problemy się pani wpakowała? - zapytał, patrząc na Annę przez kraty - Ma Pani już 18 punktów karnych. Dzisiejsze rażące przekroczenie prędkości to co najmniej dodatkowe 5, co oznacza, że przekroczyła Pani limit 21 punktów. To skutkuje zatrzymaniem prawa jazdy. Do tego należy doliczyć prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, a więc przestępstwo umyślne oraz próbę przekupstwa funkcjonariusza, czyli kolejne przestępstwo. Myślę, że prokurator będzie miał proste zadanie, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności. I sądzę, że nie pomoże pani ani mąż, ani teściowa...
Mówiąc te słowa policjant pokazał Annie trzymany w ręku alkomat.
- Oczywiście powinienem to zrobić bezpośrednio po doprowadzeniu pani do komisariatu, ale biorąc pod uwagę pani stan, sądzę, że nawet teraz badanie wykaże wielokrotne przekroczenie norm.
Anna pobladła. Czuła, jak pętla wokół niej zaciska się. Kompletnie nie widziała wyjścia z sytuacji. To wszystko zaczynało ją przerastać. Przerażenie ścisnęło jej gardło. Patrzyła na policjanta szeroko otwartymi oczyma.
- Czy to... czy to naprawdę konieczne? - zapytała głuchym głosem.
Aspirant wzruszył ramionami.
- Oczywiście, ma pani prawo odmówić poddania się badaniu alkomatem. W takim razie zadzwonię na Pogotowie. Myślę, że wynik badania krwi będzie dla prokuratora jeszcze bardziej wiarygodny...
W oczach Anny zalśniły łzy. Była kompletnie osaczona. Policjant przyglądał jej się uważnie.
- Cóż - powiedział z namysłem - ma pani także prawo powiadomić o swojej sytuacji męża lub adwokata. Czy chce Pani skorzystać z telefonu?
Anna pokręciła głową. W tej chwili wydawało się jej to najgorszym wyjściem. Powiadomić Pawła? W sytuacji, kiedy jutro, najdalej pojutrze wszystkie lokalne media będą trąbić o niej? Jak jej mąż zareaguje? Jak zareaguje teściowa? Nie, musiało przecież istnieć jakieś wyjście!
- Zapraszam do badania alkomatem - słowa policjanta zabrzmiały jak przez mgłę.
Anna nie była w stanie dalej panować nad emocjami.
- O Boże, panie władzo, zrobię wszystko, co tylko pan zechce, tylko niech pan nie robi sprawy, niech pan nie niszczy mi życia, - jej głos był stłumiony przez łzy - Proszę, dogadajmy się...
Zapanowała cisza. Policjant bacznie obserwował kobietę. Nie dało się ukryć, że była bardzo piękną kobietą. A do tego osobą z tzw. "wyższych sfer". Ta kobieta była naprawdę pociągająca... i zdesperowana. I na dodatek całkowicie bezbronna. Byli tylko we dwoje w komisariacie... Miał na nią ochotę. Wiedział, czego chce... Ale to musiało wyjść od niej. Uśmiech rozjaśnił mu twarz. Spojrzał w jej załzawione oczy.
- Zatem... Co to znaczy "zrobię wszystko", pani K.? - zapytał spokojnie.
Anna patrzyła na policjanta szeroko otwartymi oczami. Gdzieś głęboko zaczęła pojawiać się w niej nadzieja. Być może była szansa, aby uniknąć skandalu. Ale jednocześnie obok nadziei pojawił się strach. Czy to naprawdę jedyne wyjście? Czy naprawdę chce zaoferować mu seks w zamian za zwolnienie? Co ma zrobić? Było oczywiste, że musi jakoś wybrnąć z sytuacji, w którą się wpakowała. Nie może dopuścić do sprawy w prokuraturze. Co by powiedział Paweł? Co by powiedziała jej wredna teściowa? Oczywiście, dla niej byłoby jasne, że miała rację od początku. Od początku twierdziła, że Anna, dziewczyna zaledwie ze średnim wykształceniem, nie była wystarczająco dobra dla jej "Pawełka". Jej synka, który w wieku 35 lat był prezydentem miasta, a wkrótce miał zacząć robić ogólnokrajową karierę polityczną dzięki poparciu partii i mamusi... Jeśli sprawa się wyda... teściowa ją zniszczy.
Anna wzięła głęboki oddech.
- Mogłabym... - powiedziała cicho - Mogłabym być dla pana miła...
- Miła? Co to znaczy? - ironia w głosie policjanta była aż nazbyt wyraźna - Może pani sprecyzuje, o co chodzi...
- To znaczy... - Anna przełknęła ślinę - Mogłabym zaoferować odrobinę... pieszczot?
- Coraz lepiej - policjant zaśmiał się cicho - A może tak jeszcze dokładniej? Chcę dokładnie usłyszeć, co mi pani oferuje...
Annie zakręciło się w głowie. Do czego on zmierzał? Co chciał usłyszeć? Czy to nie była kolejna pułapka?
- No... to znaczy... Mogłabym popieścić pana ustami - powiedziała szybko, sama zaskoczona, że takie słowa przechodzą jej przez gardło.
- No proszę! Bogata, dobrze sytuowana dama, żona prezydenta miasta, proponuje coś takiego biednemu aspirantowi! - policjant najwyraźniej dobrze się bawił - Jesteś w tym dobra?
Twarz Anny płonęła rumieńcem. Nie zwróciła nawet uwagi na fakt, że powiedział do niej na "ty".
- Tak... Ja to robiłam już... z mężem - jej głos drżał.
Nie była to do końca prawda. Wprawdzie kilkakrotnie próbowała seksu oralnego z Pawłem, ale z nieznanych jej powodów taka forma pieszczot niezbyt odpowiadała mężowi.
Jerzy czuł narastające podniecenie. Była taka bezbronna. Podniecała go. Mógłby zgodzić się na jej propozycję, ale... chciał czegoś więcej. Chciał ją zerżnąć. Chciał, żeby mu się oddała. Sama. Bogata dziwka, żona lokalnego VIP-a...
- Cóż... - powiedział, patrząc na nią bez uśmiechu - Wydaje mi się, że nie jestem do końca przekonany... Chyba lepiej będzie, jak potraktujemy sprawę oficjalnie.
Odwrócił się i sięgnął dłonią do klamki.
Serce Anny zamarło. Naprawdę nic się nie da zrobić? Jej myśli pędziły jak szalone.
- Proszę poczekać! - zawołała zrozpaczona - Jeśli pan chce... możemy... możemy zrobić coś innego...
Ostatnie słowa wypowiedziała prawie szeptem. Na twarzy Jerzego stojącego tyłem do niej pojawił się triumfalny uśmiech. Powoli się odwrócił.
- Coś innego? Czy mam rozumieć, że bogata lalunia chce się ze mną pieprzyć?
Te słowa jak kamień uderzyły Annę. Patrzyła na aspiranta szeroko otwartymi oczyma. Wreszcie powoli, z wahaniem, skinęła głową.
- Nie słyszę wyraźnej odpowiedzi - Jerzy stał z założonymi rękoma. Widać już było znaczne wybrzuszenie w spodniach jego munduru.
Anna ponownie przełknęła ślinę.
- Tak... - powiedziała cicho - Tak... Pod warunkiem, że użyje pan... prezerwatywy...
Jerzy roześmiał się głośno. Miał ją. Była jego. Bogata dziwka.
- Przykro mi kochanie, nigdy nie używam prezerwatyw. Nie lubię ich. A poza tym, nie produkują gumek w moim rozmiarze...
Podszedł z powrotem do kraty celi. Anna patrzyła na niego ze zdziwieniem. Nie do końca go zrozumiała.
- Chcesz go zobaczyć?
Drgnęła przestraszona, ale pokiwała głową.
- Popatrz...
Jerzy opuścił ręce i powoli rozpiął guziki spodni. Anna poczuła rosnący strach. Dłoń mężczyzny zniknęła w rozporku. Kiedy pojawiła się z powrotem, kobieta zaczęła ciężko oddychać. Jerzy trzymał w ręku największego, najdłuższego penisa, jakiego kiedykolwiek widziała. Był niesamowicie gruby i wielki. Większy, znacznie większy niż penis jej męża. Miał chyba co najmniej ze trzydzieści centymetrów. Kiedyś, dawno, widziała coś podobnego w filmie porno, wtedy jednak myślała, że tak wielki penis jest jedynie trikiem filmowym. A teraz widziała przed sobą jeszcze większego... i to nie był z pewnością trik filmowy...
- Wyobraź sobie, że wchodzi w Ciebie - usłyszała jak przez mgłę śmiech Jerzego.
- O mój Boże! - jęknęła Anna, przerażona obrazami, które podsuwała jej wyobraźnia.
Jednocześnie, obok strachu, poczuła z zaskoczeniem rodzące się podniecenie. Podniecenie i... jeszcze jedno, nieokreślone uczucie. Myśl o tym, co ma stać się za chwilę, co zamierza zrobić... Czy naprawdę tego chciała?
Jerzy wziął klucze i otworzył kratę celi. Stanął w drzwiach.
- Przede wszystkim muszę sprawdzić, czy nie masz ukrytej broni. To się nazywa kontrola osobista - powiedział patrząc na Annę zmrużonymi oczyma - Na początek zdejmij sukienkę... Nie chcesz chyba, żeby się ubrudziła.
Anna zszokowana stała bez ruchu. Zaczęła drżeć ze strachu. To było czyste szaleństwo. A jeśli naprawdę będzie chciał w nią wejść? Nawet nie mogła sobie tego wyobrazić. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w olbrzymi członek, sterczący w niewyobrażalnym wzwodzie.
- Zdejmiesz ją sama, czy ja mam to zrobić? - zapytał zniecierpliwionym głosem Jerzy.
Anna wreszcie oderwała wzrok od penisa.
- Nie... proszę... zrobię to sama... - powiedziała cicho.
Powoli rozpięła guziki i zsunęła materiał z ramion. Sukienka zsunęła się wzdłuż jej ciała na podłogę. Jerzy wytrzeszczył oczy. Nie miała na sobie bielizny.
- Masz cudowne piersi, kochanie - powiedział z szerokim uśmiechem, patrząc na jej obfity biust - Proszę, proszę... Lalunia z wyższych sfer, w sukience wartej pewnie parę tysięcy, a pod spodem bez bielizny... jak dziwka.
Anna poczuła, że się rumieni. Chciała zaprotestować, ale słowa uwięzły jej w gardle.
- Odwróć się i oprzyj rękoma o ścianę - powiedział mężczyzna wchodząc do celi.
- Proszę... nie... - szepnęła kobieta.
Czując drżenie całego ciała wykonała polecenie.
Jerzy pogładził jej plecy, po czym sięgnął dłońmi do nagich piersi. Zaczął je pieścić powolnymi, okrężnymi ruchami, stymulując palcami sutki, które pod dotykiem momentalnie stwardniały. Pochylił się i zaczął całować jej szyję.
Anna jęknęła. Mimo obezwładniającego strachu, jej ciało, całkowicie wbrew jej woli, zaczęło reagować na stymulację. Czuła, jak jej muszelka zaczyna ociekać wilgocią. Nie mogła uwierzyć w to, co się z nią dzieje. Nigdy jeszcze jej podniecenie nie rosło tak szybko, jak teraz, w więziennej celi. Kolejna fala drżenia, strachu połączonego z ekscytacją, przebiegła jej ciało, gdy poczuła wyprężony penis mężczyzny, dotykający jej pośladków.
- Grzeczna dziewczynka - Jerzy odsunął się i odwrócił Annę - A teraz zobaczymy, jak dobrze sytuowana lalunia poradzi sobie z obiecanymi pieszczotami.
Chwycił ją za ramiona i zmusił do uklęknięcia.
Anna osunęła się na kolana. Ogromny penis mężczyzny był wprost naprzeciw jej twarzy. Patrzyła na niego z przerażeniem. Z bliska wydawał się tak wielki, że zaczęła mieć wątpliwości, czy da radę objąć go ustami. Kolejny jęk wyrwał jej się z ust, gdy poczuła dłonie Jerzego wpijające się w jej włosy. Mężczyzna chwycił ją za głowę i przyciągnął do siebie. Chciała zaprotestować przeciwko takiemu traktowaniu, ledwie jednak otworzyła usta, poczuła główkę członka opierającą się na wargach. Jerzy wykonał delikatny ruch biodrami i olbrzymia żołądź wsunęła się pomiędzy wargi kobiety. Anna zakwiliła żałośnie.
- Ssij go - syknął bezlitośnie mężczyzna.
Anna ledwie słyszała jego słowa. Kręciło jej się w głowie. Serce waliło jak młot. Czuła odrazę, obrzydzenie, strach, a jednocześnie ekscytację i niesamowite podniecenie. Była już całkiem mokra. Ten olbrzymi penis. Jego smak i zapach. Fakt, że była praktycznie bezbronna, musiała robić to, czego zażądał jej oprawca. To wszystko niewiarygodnie mocno na nią oddziaływało.
Jerzy pociągnął ją za włosy do tyłu i do przodu, wysuwając i wsuwając członka w usta. Zrobił to kilkakrotnie, potem jednak kobieta złapała rytm i zaczęła go pieścić, tak jak sobie życzył. Czuła ogromny pal wchodzący w jej usta, coraz głębiej, docierający głęboko do gardła. Zaczęła cicho pojękiwać.
Podniecenie zalewało Annę coraz większą falą. Czuła soki, cieknące jej po udach. Wstydziła się tego co robi, ale wstyd coraz szybciej odpływał gdzieś, znikał. Dreszcze rozkoszy zaczęły przebiegać przez jej ciało, wypierając gdzieś wstyd i obawę. Ścisnęła mocno uda, usiłując opanować drżenie kolan. To jednak nie pomogło. Czuła, jakby prąd przebiegał przez jej ciało, od rozpalonej, wilgotnej muszelki, aż do mózgu i z powrotem. Nigdy jeszcze w życiu nie czuła takiego wrażenia. To było wręcz zwierzęce uczucie, wszechogarniająca żądza, wbrew woli, wbrew świadomości. Niesamowicie przyjemna żądza samicy, całkowicie oddanej dominującemu samcowi. Ssała coraz szybciej, coraz zachłanniej. Zatraciła się w tym, co robiła...
Nagle, całkowicie nieoczekiwanie dla niej, znalazła się na szczycie. Czegoś takiego nigdy jeszcze nie przeżyła. Fale rozkoszy popłynęły przez nią niepohamowaną falą. Nieomal straciła zmysły. Gdyby Jerzy nie trzymał jej mocno za głowę, bez wątpienia osunęłaby się na ziemię.
- Jasna cholera! - zaśmiał się mężczyzna, zdając sobie sprawę, że Anna znalazła się na szczycie z jego penisem w ustach - Jasna cholera! Naprawdę jesteś niezła! Nigdy nie widziałem kobiecego orgazmu podczas ssania... Cholera! Nawet Cię nie dotknąłem...
Orgazm Anny trwał i trwał. Całkowicie straciła poczucie rzeczywistości. Nie zdawała sobie sprawy, że wciąż trzyma wyprężonego członka w ustach, wciąż pieści go powolnymi ruchami. Wreszcie fale przyjemności zaczęły się zmniejszać, słabły... Ale dopiero po dłuższej chwili uświadomiła sobie, że Jerzy coś mówi. Słyszała jego słowa, ale nie rozumiała sensu. Kiedy wreszcie go pojęła, było już za późno.
- Boże, Boże! - jęknął mężczyzna - Wypij... Wypij wszystko...
Zanim Anna zdążyła zareagować, chwycił jej głowę z całej siły, pchnął penisem głęboko w jej usta i zamarł. Odrzucił głowę do tyłu i głośno krzyknął.
Anna otworzyła szeroko oczy, czując pierwsze uderzenie gorącego nasienia wlewającego się w jej gardło. Połknęła najszybciej, jak mogła, ale za pierwszą falą popłynęła druga, a potem kolejne. Penis w jej ustach drgał wyrzucając z siebie kolejne fale słodko-gorzkiej mazi. Było jej tak dużo, płynęła tak szybko, że kobieta nie mogła połknąć wszystkiego. Strużki nasienia wyciekły z kącików jej ust, spływając na szyję i skapując na wciąż falujące piersi.
Nasienie mężczyzny zalewało jej usta. Jego smak był inny, niż nasienia męża. Zupełnie inny... Smak prawdziwego samca... Oddziaływał na nią. Była cała roztrzęsiona. Z jednej strony wstydziła się, że została zmuszona do połykania spermy obcego mężczyzny, a z drugiej... niesamowicie ją to podniecało. Ssała penisa oprawcy, czując jego coraz słabsze drgania. Ssała... do ostatniej kropli.
Kobieta i mężczyzna trwali tak przez dłuższą chwilę. Wreszcie Jerzy podniósł Annę na nogi i pogładził ją po policzku.
- To było naprawdę cudowne, kochanie - uśmiechnął się, rozmazując płynące z kącików ust wąskie strużki białej mazi po policzkach - Jesteś naprawdę dobra. A teraz usiądź na łóżku i pokaż mi swoją słodką cipkę...
Anna spojrzała na Jerzego ze zdumieniem.
- No dalej laluniu, połóż się na łóżku i rozłóż nogi.
Strach Anny powrócił. Przecież dopiero co wytrysnął. A więc jeszcze mu mało? Chce ją zerżnąć? Wejść w nią tym olbrzymim penisem bez prezerwatywy? A co będzie, jeśli tryśnie w nią? Głos rozsądku krzyczał w niej, że powinna to przerwać, ale... w głębi duszy, głęboko w środku, nie była pewna, czy chce go zatrzymać. Myśl o tym, co się za chwilę stanie, była tak naprawdę podniecająca. Wstydziła się jej i... chciała, aby tak się stało. Jej rozpalona muszelka ociekała sokami, które spływały po wewnętrznej stronie ud.
Powoli, bez słowa, cofnęła się o dwa kroki i położyła na łóżku. Jej twarz płonęła rumieńcami... sama już nie wiedziała - wstydu czy podniecenia. Powoli uniosła i rozwarła nogi odsłaniając w całej okazałości jej najbardziej intymną, kobiecą część, zastrzeżoną dotychczas jedynie dla męża.
Leżała w milczeniu i patrzyła zszokowana na Jerzego. Jego pulsujący penis nie stracił nic ze swej twardości. W słabym świetle żarówki lśnił cały od jej śliny i jego nasienia i wyglądał jak... jak olbrzymi wąż. Mimowolnie pomyślała, że to jest niemożliwe, aby tak ogromny członek zmieścił się w jej cipce.
Jerzy przyglądał się chwilę bezbronnej, leżącej przed nim kobiecie z uśmiechem.
- Nooo.... kochanie. Widzę, że jesteś całkiem gotowa - pogładził jej mokre od soków uda - Taka cudownie wilgotna... A teraz dopiero będzie najlepsze. Poczekaj, aż poczujesz, jak Twoja słodka cipka wypełni się nim...
Mówiąc te słowa mężczyzna ukląkł pomiędzy rozwartymi nogami Anny, nakierowując dłonią wyprężonego członka.
Anna patrzyła jak zahipnotyzowana na olbrzymiego węża zbliżającego się do jej muszelki. Próbowała przygotować się na nieuniknione... na tego potwora, który prawie na pewno rozerwie ją od środka. Jerzy pochylił się nad nią z uśmiechem. Przez chwilę wodził główką penisa po wilgotnych wargach muszelki rozkoszując się chwilą i jej oczekiwaniem, po czym zdecydowanym ruchem pchnął...
- Aaaaach.... - prawie zwierzęcy skowyt wyrwał się z ust Anny, gdy poczuła olbrzymi twardy pal wdzierający się w jej ciało.
Jerzy wsunął się w nią tylko trochę. Cofnął się i pchnął ponownie, głębiej.
- O Boże, o Boże, o Boże!!! - jęknęła Anna, czując męski organ wchodzący w nią coraz głębiej.
Nigdy dotychczas żaden mężczyzna nie znalazł się tak głęboko w jej ciele. Wprawdzie nie było ich wielu, przed ślubem miała tylko dwóch chłopaków, ale ani Paweł, ani żaden z nich nigdy nie dotarł do miejsca, które dotknął penis Jerzego. Przypomniała sobie nagle Azję Tuhaj-Beja nadziewanego na pal. Ta scena zawsze na nią mocno działała. Teraz pomyślała, że przeżywa to samo.
- Oooch... Kochanie... jesteś cudowna... - jęknął Jerzy - Taka mokra... Taka głęboka...
Zaczął posuwać ją coraz mocniej. Z każdym pchnięciem wchodził odrobinę głębiej.
Anna bezwiednie zaczęła jęczeć coraz głośniej, czując członka wypełniającego ją całkowicie. Zdawało jej się, że ją przebije na wylot, rozerwie. Dosięgał do jej samego jestestwa, do macicy ukrytej głęboko w jej wnętrzu. Mimo, że wszedł tak głęboko, wciąż jeszcze nie cały zanurzył się w jej cipce.
- Rozluźnij się jeszcze bardziej.... - szepnął mężczyzna - Rozluźnij się... i weźmiesz go całego...
Anna nie słyszała już jego słów. Jej świadomość odpłynęła. Została tylko rozkosz, żądza i ten olbrzymi penis wdzierający się bezlitośnie w jej ciało. Czując jego coraz szybsze pchnięcia, zaczęła ponownie zbliżać się do orgazmu. Jej zmysły przestały rejestrować, co dzieje się wokół. Chciała tylko jednego, natychmiast. Chciała poczuć tą ogromną falę, narastającą głęboko w niej, opanowującej każdy zakątek ciała...
Bezwiednie zaczęła unosić biodra w górę, w rytm pchnięć mężczyzny. Za każdym razem, gdy członek ocierał się o najgłębsze dno jej pochwy, czuła kolejne uderzenie rozkoszy.
- Tak.... taaaak... - zaczęła krzyczeć, czując nadchodzącą falę.
W tym momencie, zupełnie niespodziewanie, Jerzy przerwał. Zatrzymał się i wysunął z niej. Anna spojrzała na niego mętnym wzrokiem. Poczuła się nagle niesamowicie opuszczona. Pragnęła go, pragnęła czuć go tak mocno. Patrzyła na mężczyznę z błaganiem w oczach.
- Włóż go z powrotem... proszę... - szepnęła, nie do końca uświadamiając sobie, co mówi.
Jerzy uśmiechnął się. Jego oczy błyszczały. Tak, teraz była całkiem jego. Mógł zrobić co chciał.
- Oczywiście, skarbie. Ale dlaczego nie zrobisz tego sama? - powiedział chrapliwym z podniecenia głosem.
Odsunął się od kobiety i położył na podłodze. Jego penis w olbrzymiej erekcji sterczał w górę jak maszt.
- Usiądź na nim, kochanie - powiedział cicho, ale zabrzmiało to jak rozkaz.
Jak w transie, Anna podniosła się i stanęła na drżących nogach. Zrobiła krok w kierunku leżącego mężczyzny i zatrzymała się. Przez krótką chwilę jej rozsądek powrócił. Gdzieś głęboko w głowie błysnęła myśl - "Co ja robię?". A w ślad za nią pokusa, aby powiedzieć "nie" i przerwać to, co się działo. Ale była to tylko myśl, natychmiast stłumiona przez pożądanie.
Zbliżyła się do Jerzego i kucnęła nad nim, powoli opuszczając się na sterczący pal. Jerzy wyciągnął dłonie i położył na jej piersiach. Zaczął je pieścić.
- Aaaach... - jęknęła kobieta, czując jak główka penisa ponownie dotyka warg jej muszelki.
Rozkosz natychmiast powróciła. Nie była w stanie dłużej się hamować. Zamknęła oczy i osunęła się niżej.
- Tak, skarbie. Zrób to... Weź go całego do środka - wyszeptał Jerzy.
Anna odrzuciła głowę do tyłu i krzyknęła głośno. Ponownie czuła, jak ogromny penis wdziera się do jej mokrej muszelki. To było niesamowite, nieziemskie uczucie. Chciała go całego, chciała go poczuć głęboko, najgłębiej... Zaczęła się poruszać, za każdym razem nabijając się głębiej.
- Spokojnie, kochanie. Nie spiesz się - głos Jerzego docierał do niej jakby z zaświatów.
Nabijała się głębiej i głębiej, aż wypełnił ją cały. Czuła, że więcej już w nią nie wejdzie. Mętnymi oczami spojrzała w dół i zobaczyła z zaskoczeniem, że zostało jeszcze kilka centymetrów. Z jękiem uniosła się trochę i z całej siły opadła w dół. Jądra mężczyzny otarły się o jej rozpalone, mokre wargi. Wszedł w nią, do samego końca. Krzyknęła głośno z rozkoszy.
- Ciiiicho skarbie... - usłyszała szept - Uspokój się... Przyzwyczaj...
Anna nie chciała czekać. Jej żądza stłumiła wszystkie inne uczucia. Była samicą w rui. Jej oczy płonęły szaleństwem. Nie myślała, przekroczyła już wszystkie granice. Jej wstyd, strach, obawy gdzieś zniknęły. Zostało czyste pożądanie.
- Aaaach... Nieee... - jęknęła - Pieprz mnie! Rozerwij mnie!!!
Czując nadciągającą, niewyobrażalną rozkosz zaczęła galopować. Coraz szybciej i szybciej. Jej piersi falowały nad mężczyzną.
- Och... taaak... taaak... - jęczała.
Jerzy też czuł nadciągającą rozkosz. Czuł, jak nasienie w jego jądrach gotuje się, jak zaczyna spływać do kanalików. Ciężko oddychając obserwował unoszącą się i opadającą na niego w transie kobietę. Zrobiła dokładnie wszystko, czego chciał. Tak, jak chciał...
- Aaaaa... - zawyła Anna nieswoim, zwierzęcym głosem.
Orgazm przyszedł z całą siłą. Pchnęła biodrami w dół, najmocniej, jak mogła i zastygła w tej pozycji, z odchyloną głową. Niepowstrzymana rozkosz popłynęła przez jej drżące ciało. Czuła, jakby w jej głowie wybuchła bomba.
- Dochodzę... - usłyszała jęk Jerzego.
To słowo, przecinające jak nóż fale rozkoszy, na absurdalnie krótką chwilę przywróciło jej rozsądek. Uświadomiła sobie, że za chwilę mężczyzna tryśnie w jej wnętrze. W jej niezabezpieczone wnętrze... Nie była pewna, czy w ogóle mogła zajść w ciążę, ponieważ z Pawłem przez prawie pięć lat bez powodzenia próbowali mieć dziecko. Poza tym, okres dni płodnych teoretycznie już się skończył, chociaż nie mogła być całkowicie pewna...
Ale była to tylko chwila. Chwila rozsądku, który paradoksalnie, podsycił jeszcze jej żądzę. Myśl o tym, że może zostać zapłodniona przez ten ogromny, wypełniający ją organ wepchnęła ją jeszcze wyżej na szczyt.
- Aaaach... Tryśnij.... we mnieee.... - krzyknęła.
Jerzy jęknął głośno, chwycił kobietę za biodra i uniósł się nieco zastygając w ekstazie. Jego penis, zanurzony po same jądra w jej muszelce zaczął drgać. Fale nasienia trysnęły w głąb Anny.
Czując drgania członka kobieta zaczęła nieludzko jęczeć. Trzęsła się cała, targana wewnętrznymi wstrząsami. Upadła by na mężczyznę, gdyby ten nie chwycił ją za ramiona. Czuła, po raz pierwszy w życiu czuła fizycznie, fale nasienia wlewające się głęboko w nią, w jej niezabezpieczoną cipkę...
Oboje zastygli w nieziemskiej ekstazie, trwając w bezruchu.
Dopiero po dłuższej chwili rozkosz zaczęła powoli opadać. Penis mężczyzny wreszcie zwiotczał i wysunął się z kobiety. Anna opadła na Jerzego całując go w usta. Z muszelki wypływał nadmiar nasienia pomieszany z jej sokami.
Wreszcie Jerzy podniósł Annę i poprowadził do pryczy. Oszołomiona kobieta bezładnie osunęła się na łóżko. Wypływające z niej nadal nasienie plamiło prześcieradło.
- Odpocznij chwilę skarbie - powiedział mężczyzna, patrząc na nią - Prześpij się chwilę i wytrzeźwiej do reszty. Potem odwiozę Cię z powrotem do samochodu.
Rozejrzał się po celi z uśmiechem, zatrzymując wzrok przez dłuższą chwilę w jednym miejscu. Potem odwrócił się i wyszedł.
Anna momentalnie odpłynęła. Prawie natychmiast zapadła w głęboki sen.
Niemal natychmiast zaczęła śnić... bardzo realny sen... Stała w domu swojej teściowej i była całkiem naga. Obok niej stał Jerzy, również nagi. Z uśmiechem na twarzy, długo trzymała jego potężnego, wyprężonego członka w dłoni i pieściła go palcami. A Jerzy pieścił jej nagie, pełne piersi. A przed nimi stała jej teściowa... wredna kobieta, znany polityk... Stała zszokowana i przyglądała się bez słowa cudownie zaokrąglonemu brzuchowi ciężarnej Anny...
Około godziny szóstej rano Jerzy obudził kobietę. Była jeszcze oszołomiona przeżyciami nocy, ale czuła się już prawie trzeźwa. Jerzy dał jej do podpisania papiery o zwolnieniu z izby zatrzymań wskutek nie stwierdzenia znamion przestępstwa. Jak w amoku podpisała, nie czytając i ubrała się. Policjant oddał jej kluczyki, dokumenty i odwiózł ją do samochodu. Wciąż jeszcze nie do końca świadoma, nieobecna myślami, uruchomiła samochód i wróciła do domu.
III - DOM.
SOBOTA, GODZ. 9.00-20.30
Anna spała krótko i niespokojnie. Obudziła się około dziewiątej otępiała, zastanawiając się, czy to co zdarzyło się w nocy nie było jedynie koszmarnym snem. Kiedy jednak podniosła się z kanapy, na której położyła się w ubraniu po powrocie, aby nie budzić męża śpiącego w sypialni, poczuła lepkość pomiędzy nogami. Potrząsnęła głową i powlokła się do łazienki. Była cała obolała. Rozciągnięta do granic możliwości muszelka pulsowała.
Właściwie nie czuła wyrzutów sumienia. Wspomnienie nocnych przeżyć, olbrzymiego członka Jerzego, niesamowitych orgazmów kompletnie je przytłumiło. Jej ciało wciąż jeszcze drżało podnieceniem. Kiedy podeszła do drzwi łazienki i sięgnęła do klamki, oczyma wyobraźni ujrzała inne drzwi, drzwi izby zatrzymań. Prawie natychmiast poczuła, jak staje się wilgotna. Jej muszelka zaczęła pulsować i przez chwilę miała wrażenie, że same zemdleje. Oparła się o drzwi i oddychała głęboko. Dopiero po chwili opanowała się na tyle, że mogła wejść do łazienki.
Stanęła przed lustrem i spojrzała na siebie. Jej włosy były w kompletnym nieładzie, zaś zaczerwienione oczy wyraźnie wskazywały na nieprzespaną noc. Na policzku miała biały strupek, jakby złuszczoną skórę. Dotknęła tego miejsca i zadrżała. Rumieńce wystąpiły na twarzy, kiedy uświadomiła sobie, że to zasuszona sperma. Zdjęła sukienkę. Ślady nasienia pokrywały jej piersi i wewnętrzne strony ud. Serce Anny zaczęło bić mocniej na wspomnienie milionów plemników wlewających się do jej niezabezpieczonej cipki zaledwie kilka godzin wcześniej. Jej strach powrócił. Weszła pod prysznic i zaczęła myć dokładnie całe ciało, ze wstydem usiłując zatrzeć ślady minionej nocy.
Kiedy wreszcie wyszła z łazienki, usłyszała Pawła krzątającego się w kuchni. Szykował poranną kawę. Poszła do sypialni i ubrała się. Kiedy po chwili weszła do kuchni, Paweł siedział przy śniadaniu.
- Anka, gdzie byłaś ostatniej nocy? - zapytał z wyraźnym gniewem.
Chciał powiedzieć coś więcej, jednak przerwał, widząc wyraz jej twarzy.
- Nie chcę o tym mówić teraz - w głosie Anny brzmiał smutek pomieszany ze złością - Może wyjaśnię ci to później.... a może nie.
Paweł poczuł przypływ wściekłości. A więc to tak? Nawet nie próbuje się usprawiedliwiać? Miał ochotę zrobić jej awanturę, ale w ostatniej chwili się zawahał. Nie chciał, aby kolejna ich rozmowa zakończyła się kłótnią. Kłótnią, która tak naprawdę nie rozwiązywała żadnego problemu. Wcześniej wielokrotnie już przerabiali w ten sposób kwestię jej późnych powrotów. Ostatniej nocy, leżąc bezsennie i czekając na jej powrót, jeszcze raz przemyślał sprawę. Jej późne powroty i coraz częstsze nadużywanie alkoholu były objawami poważnego problemu. Zdecydowanie coś nie tak było z ich małżeństwem. Być może, tak jak uporczywie twierdziła matka, Anna miała romans. Nie chciał jednak dopuścić do siebie tej myśli. Kochał Annę i miał, mimo ciągłych podchodów ze strony matki, wewnętrzne przeczucie, że ona też go kocha. Ale ostatnio ich wspólne życie, wypełnione głównie pracą, stało się kompletnie przyziemne i nudne. Bardzo rzadko ze sobą normalnie rozmawiali, o życiu seksualnym praktycznie nie wspominając. Tak, trzeba było coś z tym zrobić...
- W porządku - powiedział uspokajająco - Chcę z tobą porozmawiać. Ale poczekam, aż ty będziesz gotowa...
Przez całą resztę dnia Anna starała się unikać Pawła. Nie było to specjalnie trudne, ponieważ przez większość dnia go nie było - pojechał na imprezę z okazji dni miasta. Nie chciała mu towarzyszyć... Po tym, co się stało... co nie miało prawo się zdarzyć, była zbyt zażenowana, zawstydzona, aby spojrzeć mu w twarz, a co dopiero pokazywać się wspólnie publicznie. Chciała mieć dzień na przemyślenie, ustalenie tego, co ma dalej robić. Przez wszystkie lata ich małżeństwa nigdy nie dopuściła się czegoś takiego, jak ostatniej nocy. Nigdy nie zdradziła męża i była pewna, że Paweł też był jej wierny. Teraz wszystko się zmieniło. Została zerżnięta przez innego mężczyznę... policjanta, a co najgorsze, to się jej podobało. Co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Tylko... co teraz? Miała ukryć to przed mężem? A jeśli jej wyliczenia były błędne i... była w ciąży? Czy powinna zachować to, co się stało w tajemnicy, czy też uczciwie przyznać się Pawłowi. Jak zareaguje? Czy to nie będzie oznaczało końca jej małżeństwa? A co, jeśli powie swojej matce? Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi...
Późnym popołudniem, pijąc kolejną kawę, przypomniała sobie o kartce, schowanej w dokumentach samochodu. Wyjęła ją i obejrzała ponownie. Kiedy Jerzy odwiózł ją nad ranem do samochodu, położył tą kartkę z numerem telefonu komórkowego na siedzeniu samochodu.
- Jeśli będziesz chciała znów się zabawić, po prostu zadzwoń - powiedział.
Chciała ją wyrzucić, ale nie była w stanie. Ponownie złożyła i schowała do dokumentów.
Była gotowa do rozmowy. Zagra. To będzie trudna gra, ale jeśli się uda...
IV - ROZMOWA.
SOBOTA, GODZ. 20.30-23.00
Było już dobrze po ósmej wieczorem, gdy Paweł wrócił do domu. Anna, ubrana w szlafrok, siedziała w kuchni przy stole. Paweł wszedł do kuchni i bez słowa włączył czajnik elektryczny.
- Paweł - powiedziała Anna cicho.
Mąż zatrzymał się, odwrócił i spojrzał na nią pytająco.
- Słucham... - powiedział chłodno.
Oczy Anny zaszły łzami. Paweł przyglądał jej się przez chwilę, po czy usiadł przy stole naprzeciw niej i czekał na ciąg dalszy.
Dotychczas Annie wydawało się, że jest do rozmowy gotowa. Teraz jednak czuła, że zaczyna się w środku trząść. Nagle jej postanowienia zaczęły słabnąć. Czy ta rozmowa ma sens? Odetchnęła głęboko. Nie... bez względu na wszystko, musi mu powiedzieć. Nie może dalej żyć z Pawłem, dźwigając tą tajemnicę...
- Paweł, chciałam z tobą porozmawiać o ostatniej nocy - powiedziała cicho, z obawą.
Paweł nic nie odpowiedział. Skinął tylko głową, czekając na dalsze wyjaśnienia.
Anna przełknęła ślinę i cicho westchnęła.
- Ostatniej nocy... coś się wydarzyło - zebrała całą swoją odwagę - Zostałam zatrzymana za przekroczenie prędkości.
- Boże, Aniu, to twój szósty mandat! - wykrzyknął Paweł.
Anna ponownie westchnęła.
- Nie powiedziałam, że dostałam mandat... Zostałam zatrzymana... w izbie zatrzymań...
Paweł złapał się za głowę.
- Dobry Boże, zatrzymana? Nie mogę w to uwierzyć. Czemu do mnie nie zadzwoniłaś?
- Właśnie o tym chcę z tobą porozmawiać... - Anna czuła, że twarz ją pali. Brnęła jednak dalej - Nie mogłam do ciebie zadzwonić... To by tylko pogorszyło sytuację... Byłam kompletnie pijana i po zatrzymaniu próbowałam dać policjantowi pieniądze... To raczej poważne przestępstwa. Nie chciałam skandalu...
Mąż patrzył na nią szeroko otwartymi oczyma. W wyobraźni widział już tytuły poniedziałkowych gazet. Strach zaczął ściskać mu gardło. Byłby skończony. Opozycja w radzie miejskiej wdeptałaby go w ziemię. A jego matka? Jego kariera polityczna...
- Czy ktoś o tym wie? - zapytał, czując rosnące przerażenie.
Anna pokręciła głową.
- Nikt... Poza mną i policjantem, który mnie zatrzymał... - szepnęła.
Paweł odetchnął z ulgą. Jeden policjant? To nie jest problem. Sprawę da się załatwić po cichu.
- Kto to był? Ktoś z naszej komendy?
- Nie... To było w G. Zatrzymał mnie, kiedy wracałam... Nie znam go, chyba nowy... Powiedział, że nazywa się Jerzy... Nazwiska nie pamiętam...
Paweł pomyślał o swojej matce. Nie chciał, aby się dowiedziała. Miał dość wtrącania się jej w swoje małżeństwo. Po ostatniej aferze Anny postawiła wręcz ultimatum, jeśli to się powtórzy, zostawi żonę, albo jego kariera... Gdyby to było w ich komendzie - miałby problem - znała tam prawie wszystkich. Ale w G... Wprawdzie komendant posterunku był podobno jej znajomym z dawnych lat, Paweł nie znał go osobiście, ale jeśli to był nowy funkcjonariusz...
- Powiedz mi, jak to się odbyło? Po prostu cię zwolnił?
Anna zasłoniła dłońmi twarz.
- Zwolnił mnie... Zrobiłam coś... coś bardzo złego... - szloch wyrwał się jej z piersi.
Paweł odruchowo wyciągnął do niej rękę, ale odepchnęła ją. Siedział więc dalej, coraz bardziej zdenerwowany i patrzył na żonę czekając na dalsze wyjaśnienia.
Po dłuższej chwili Anna opanowała i wytarła nos chusteczką. Spojrzała na męża z determinacją w oczach.
- Nie mogłam dopuścić do sprawy karnej. Nie mogłam pozwolić, aby to dostało się do prasy... To byłby koniec... mój i pewnie twój... Twoja matka nigdy by mi tego nie wybaczyła... Wiem doskonale, że mnie nienawidzi... Musiałam coś zrobić, żeby się wydostać...
- Co zrobiłaś? - w głosie męża czuć było niepokój i napięcie.
- Paweł, ja... Ja zaoferowałam policjantowi... siebie...
Nagle w kuchni zrobiło się bardzo cicho. Paweł patrzył na żonę zszokowany. Ale było w jego spojrzeniu coś jeszcze. Coś, czego kobieta nie mogła określić.
- Zaoferowałaś policjantowi... seks? - wyszeptał mężczyzna.
Pochylił się do przodu, przeszywając ją wzrokiem i czekając na potwierdzenie.
Anna skinęła głową.
- Tak... i propozycja została przyjęta... Paweł, ja... ja... zrobiłam to z policjantem, a potem on mnie wypuścił... - wyrzuciła z siebie drżącym głosem.
- O mój Boże - sapnął mężczyzna - Zrobiłaś TO z policjantem?
- Tak... w... w celi... w izbie zatrzymań...
Zapadła cisza. Paweł powoli podniósł się z miejsca. Widać było całkowity szok na jego twarzy.
- Anka.... nie wiem... co mam powiedzieć...
Anna też nic już nie miała do powiedzenia. Siedziała cicho i czekała na wybuch gniewu męża, na coś, co nieuchronnie musiało nastąpić.
Przez dłuższy czas Paweł patrzył w okno. Dopiero po kilku minutach odwrócił się. Jego twarz była o dziwo spokojna.
- No, cóż. - powiedział - Myślę, że zrobiłaś to, co trzeba było zrobić. Jeśli sprawa rzeczywiście wyglądała tak, jak mówisz, to przynajmniej uniknęłaś skandalu. Gdyby rzeczywiście doszło do sprawy karnej, moglibyśmy mieć spore problemy, zarówno rodzinne... myślę o mojej matce... ale także polityczne...
Kobieta szeroko otworzyła oczy ze zdziwienia. Jej mąż, jako świetnie zapowiadający się młody polityk, zawsze wypowiadał się w sposób niezwykle logiczny, ale tym razem, w tej sytuacji, spodziewała się wybuchu emocji, złości, krzyku, a nie logicznego wywodu. Spojrzała na Pawła. Na jego twarzy nie było widać śladu złości.
- Czy to znaczy... - spytała cicho - Czy to znaczy, że nie jesteś na mnie zły?
- Ja... nie wiem... - odpowiedział, przecierając twarz dłonią - To... to... nie mogę w to uwierzyć.
Nadal nie podniósł głosu, ani nie wykazał najmniejszych nawet oznak gniewu.
Anna była kompletnie zaskoczona reakcją męża. Dokładniej rzecz biorąc była zaskoczona brakiem jego reakcji. Spodziewała się, że będzie wściekły, spodziewała się, że może nawet uderzyć ją w twarz. Tymczasem Paweł usiadł z powrotem za stołem patrząc na nią z dziwnym wyrazem twarzy.
- Zatem, ten policjant... Zgodził się ciebie wypuścić i nie robić sprawy, jeśli... jeśli będziesz się z nim kochać? - głos Pawła nadal był opanowany.
Anna zaczerpnęła tchu i ponownie skinęła głową.
- Tak. Przynajmniej tak było, kiedy mu zaproponowałam - widząc zaskakującą reakcję męża podjęła decyzję.
Postanowiła, że powie mu wszystko. Nie chciała już nic ukrywać. Nie wiedziała, jak zareaguje, ale jeśli nawet ich małżeństwo miało się skończyć, przynajmniej nie będzie sobie wyrzucała, że była nieuczciwa.
- Paweł, prawda jest taka, że zrobiłam to, aby uniknąć skandalu, aby oszczędzić siebie i ciebie. Ale... nie mogę ukrywać, że... że cholera jasna, Paweł... Podobało mi się.
Wyrzuciwszy to z siebie zamilkła i czekała na jego kolejną reakcję.
- Podobało ci się?! - powiedział cichym głosem.
Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie faktu, niż pytanie.
- Tak. Wstydzę się siebie, tego co czułam, ale on pieprzył mnie tak dobrze, doprowadził mnie do takiego stanu, że prawie zemdlałam. A... A do tego miał chyba ze trzydzieści centymetrów w kroku... - Anna niczego już nie chciała ukrywać.
Paweł znów otworzył szeroko oczy. Jego usta też były otwarte. Oddychał ciężko.
- No nieźle... Trzydzieści centymetrów? - to było jedyne, co był w stanie powiedzieć.
Anna czuła się niemal zmiażdżona psychicznie reakcją męża. Bardziej był zainteresowany faktem, że mężczyzna, który ją zerżnął miał długiego penisa, niż tym, że jego żona pieprzyła się z obcym. Szczerze mówiąc, wszystkiego się spodziewała, tylko nie tego. Widząc zachowanie męża postanowiła, że nadszedł dogodny moment, aby porozmawiać o ich życiu erotycznym. Oboje unikali dotychczas tego tematu. A przecież problemem nie była wielkość członka Pawła. Nie miał tak naprawdę czego się wstydzić, sam mając we wzwodzie blisko dwadzieścia centymetrów. Zresztą długość członka nie miała tak naprawdę znaczenia. Mógłby mieć i piętnaście. Problemem była technika. Prawie zawsze jej mąż bardzo szybko dochodzi, zbyt szybko... przed nią. Wielokroć potem, pozostawiona przez męża, musiała doprowadzać się sama... w łazience. Z czasem stało się to nie do zniesienia. Zaczęła po prostu unikać zbliżeń. I teraz, widząc przedziwną reakcję Pawła zdecydowała się porozmawiać o tym, czego dotychczas unikała.
- Wiesz - powiedziała jak najspokojniej - od dawna już nie rozmawialiśmy o naszym życiu erotycznym. Nie wiem, co się z nami właściwie stało, ale prawda jest taka, że ostatnimi czasy właściwie nie istnieje. To nie znaczy, że to, co zrobiłam, było dobre. Ani, że nasze problemy są tylko twoją winą. Ale gdyby było między nami inaczej, może nie zdarzyło by się to, co się stało...
Powiedziawszy te słowa, poczuła ulgę. Wreszcie się odważyła. Powiedziała mu co myśli. Teraz się wścieknie.
Paweł odwrócił się na krześle i ponownie spojrzał w okno, wpatrując się w zapadający zmierzch. Przez kilka minut milczał. Wreszcie spojrzał na żonę.
- Masz rację - powiedział prawie szeptem.
Po raz kolejny Anna poczuła całkowite zaskoczenie.
- Naprawdę tak myślisz?
- Tak, mamy problem i przyznaję, że dotychczas nic nie zrobiłem, aby temu zaradzić. Wiem, że powinienem być wściekły, że zdradziłaś mnie z innym mężczyzną, ale to rzeczywiście nie była do końca twoja wina - Paweł mówił powoli, starannie dobierając słowa - Częściowo to okoliczności, a częściowo... Przez ostatnie kilka miesięcy nie wiedziałem, co mam zrobić. Do tego jeszcze to, co mówiła matka... Myślałem, że masz romans... Gdyby tak było, nie winiłbym ciebie, ale... gdyby doszło do skandalu... miałbym naprawdę trudny wybór... Ty i moja kariera...
Anna spodziewała się tego. Jej mąż był w sumie dobrym człowiekiem, jednak bardzo przy tym ambitnym, skupionym na polityce, a do tego popychanym przez mamusię. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w sytuacji dokonywania przez niego wyboru byłaby na przegranej pozycji. Zastanawiała się co odpowiedzieć, kiedy zaskoczyły ją jego kolejne słowa.
- Powiedz mi więcej o tym, co się stało. To znaczy, o tym, jak się kochałaś z tym policjantem - Paweł miał dziwny, coraz dziwniejszy wyraz twarzy.
- Więc... To nie było tak od razu. Najpierw chciał... żebym go popieściła ustami - zażenowana kobieta zastanawiała się, jakie znaczenie mają dla Pawła te szczegóły.
- Pieściłaś ustami jego penisa? - mężczyzna ciężko oddychał.
Było oczywiste, że chciał usłyszeć szczegóły. Anna nie miała ochoty sprowadzać dyskusji na ten poziom i wspominać wydarzeń ostatniej nocy. Z drugiej strony reakcja Pawła na jej zdradę była dużo lepsza, niż mogła sobie wyobrazić. Nie chciała wszystkiego zepsuć, wycofując się i nie mówiąc wszystkiego. Kto wie, jakby się zachował. Postanowiła zagrać dalej szczerze.
- Tak. Kazał mi się rozebrać, a potem zmusił, żebym uklękła. - westchnęła cicho - Czy na pewno chcesz to usłyszeć?
- Tak, opowiadaj dalej.
"Skoro naprawdę chcesz" - pomyślała.
- Jego członek był tak wielki, choć ledwo mogłam zmieścić go w ustach. A gdy trysnął...
- Trysnął w twoich ustach? - Paweł po raz pierwszy okazał jakiekolwiek emocje.
Anna poczuła, jak policzki płoną jej ze wstydu. Skinęła powoli głową.
- Połknęłaś to... - zapytał z szeroko otwartymi oczami.
Dotychczas Anna nigdy nie połykała jego spermy.
- To było tak szybko, że musiałam... poza tym... trzymał mnie za głowę. Miał tyle nasienia, że wylewało mi się z ust... - Anna urwała, porażona nagle myślą, która właśnie przyszła jej do głowy.
Spojrzała na męża z zaintrygowaniem. Przez chwilę ujrzała coś znajomego w jego oczach. To był tylko ułamek sekundy, ale poznała to spojrzenie. Spojrzenie pożądającego samca...
- Podnieca cię moje opowiadanie, prawda? - wyrwało się jej.
Teraz z kolei Paweł poczuł zakłopotanie. Miała rację. Jego penis od dawna był już twardy i coraz bardziej uwierał go w spodniach. Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego. Wyznanie Anny nie było czymś, co powinno go podniecić. Ale słuchając, jak mówi o pieprzeniu się z obcym mężczyzną dostał wzwodu. Wstydził się tego....
- Skądże znowu, wcale mnie nie podnieca - skłamał, choć nie zabrzmiało to chyba wiarygodnie.
- Podnieca - powiedziała spokojnie Anna - Widzę przecież.
Poczuła jednocześnie gniew i...rozbawienie. Zupełnie nie przypuszczała, że ta rozmowa tak się potoczy. Gdyby Paweł się rozzłościł, wyrzucił ją z domu, zażądał rozwodu... to wszystko byłoby normalną reakcją. Zamiast tego, dostał erekcji. Zakręciło jej się w głowie.
- Podnieca cię, że zrobiłam loda obcemu mężczyźnie. Podoba ci się, że trysnął mi w usta i że później zerżnął mnie tak, że wyłam z rozkoszy - rzuciła oskarżycielskim tonem.
- Eeech... nie... Ja tego wcale nie powiedziałem - wyjąkał Paweł.
- Nie musiałeś tego mówić. Twój twardy penis przemówił za ciebie. To niesamowite. Miej chociaż odwagę się przyznać.
Zapadło milczenie. Paweł i Anna patrzyli sobie w oczy. Serca obojga biły bardzo szybko. Każde czekało na kolejny ruch drugiego.
Przez głowę Anny przebiegały myśli. Ta partia zaczynała się układać po jej myśli. Jej mąż, wytrawny polityk, okazał słabość, popełnił błąd tam, gdzie się nie spodziewała...
- Co jeszcze chcesz wiedzieć o ostatniej nocy? - spytała wreszcie.
- Yyyy... - zająknął się Paweł - Czy używał prezerwatywy kiedy się... kochaliście?
- Cóż, nie miał czasu, aby ją założyć. Poza tym nie sądzę, żeby produkowano rozmiary na jego członka. Więc... po prostu... wszedł we mnie.
Paweł zerwał się z miejsca z otwartymi ustami.
- Dobry Boże, Aniu, wiesz, jak to może mieć następstwa! - prawie krzyknął.
Chciał, żeby w jego tonie zabrzmiał gniew i oskarżenie. Ale podniecenie, które odczuwał coraz mocniej spowodowało, że głos mu drżał.
- Wiem. Wiem też, że od prawie pięciu lat staraliśmy się o dziecko i nic z tego nie wyszło. Myślę, że to było zupełnie bezpieczne. A poza tym, nie jestem w trakcie dni płodnych. - Anna na chwilę wstrzymała oddech, zastanawiając się, czy posunąć się jeszcze dalej - Wiesz, najciekawsze było to, że możliwość zajścia w ciążę bardzo mi się podobała. Czy to nie dziwne?
- Tak... nie wiem... Ja... to dziwne... - dukał Paweł.
Czuł się kompletnie skołowany. Jego penis boleśnie uwierał w spodniach. Czuł się głupio, wręcz jak nastolatek. Czuł znajome mrowienie w dole ciała i zaczynał się obawiać, że jeszcze chwila i wytryśnie w spodnie. Zupełnie nie wiedział, co się z nim dzieje.
Obserwując podniecenie na twarzy męża Anna zdecydowała się podjąć ostatnie ryzyko. Czuła, że ta partia należy już prawie do niej.
- Pokaż mi go Paweł. Pokaż mi go... Chcę go zobaczyć. Tak dawno go nie widziałam - szepnęła najbardziej zmysłowo, jak potrafiła.
- Cooo? - Paweł wytrzeszczył oczy.
Słowa żony wprawiły go w osłupienie. Nie był pewny, czy powinien tak się zachowywać w tej sytuacji, ale nie miał innego pomysłu. Drżącą ręką powoli rozpiął spodnie i wyciągnął pulsującego członka. Z zaczerwienionymi policzkami i kompletnym zażenowaniem w oczach stał prosto z opuszczonymi rękoma. Wyglądał prawie jak mały chłopiec przyłapany na brzydkich zabawach. Tylko sterczący, nabrzmiały, w pełni męski penis zaprzeczał temu wrażeniu.
Anna patrząc na męża zachichotała. Szybko zakryła usta dłonią. Poczuła, że także w niej, głęboko, zaczyna narastać żądza.
- Paweł... czy chcesz pójść na górę, do sypialni? - zapytała szeptem.
- Tak... - odpowiedział, nie patrząc na nią.
Pobiegli po schodach na piętro.
Przed drzwiami sypialni Anna zatrzymała się.
- Poczekaj chwilę - szepnęła do męża i pobiegła do łazienki.
Paweł rozebrał się i usiadł w fotelu, czekając na Annę. Kiedy wróciła, była też całkiem naga.
- Kochany... Popatrz, jaka jestem wilgotna... - wydyszała z podnieceniem w głosie stając przed nim.
- O Jezu! - jęknął Paweł.
Bezwiednie pogładził dłonią członka, patrząc na cipkę żony. Soki wypływały z jej muszelki, spływając po udach. Paweł poczuł dreszcz biegnący wzdłuż ciała.
Anna uklękła przed mężem, pomiędzy jego udami. Dłonią pogładziła wyprężonego penisa. Pomyślała, że nigdy jeszcze, od początku małżeństwa nie był tak twardy, jak teraz.
Paweł, podniecony do granic możliwości nie chciał dłużej czekać. Chwycił głowę żony i pchnął ją w stronę swojego podbrzusza.
Anna pochyliła się i zaczęła ustami pieścić czerwoną główkę. Lizała ją, czując narastającą rozkosz męża. Drżał cały i cicho pojękiwał.
- Ssij go.... proszę... - wydyszał wreszcie.
Kobieta z jękiem otworzyła usta i wsunęła w nie członka. Czuła, że jest coraz bardziej rozpalona. Środki nawilżające, których użyła w łazience, aby sprawić wrażenie wilgoci, zaczęły mieszać się z jej naturalnymi sokami.
- Mmmm... - mruknęła i zaczęła go ssać.
- Bożeeee... - jęknął Paweł, czując jak jego podniecenie gwałtownie wzrasta.
Wiedział, że jeszcze chwila i tryśnie. Chwycił ponownie żonę za głowę i siłą odciągnął ją od penisa. Spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Nie chcę tak szybko skończyć. Chcę cię pieścić, a potem zerżnąć... Zerżnąć, aż będziesz wyła...
Anna tylko się uśmiechnęła.
Paweł praktycznie rzucił ją na podłogę. Zachichotała i rozwarła szeroko nogi. Mąż opadł pomiędzy nimi, patrząc z fascynacją na jej różową, ociekającą wilgocią muszelkę. Z jękiem chwycił wargami jej nabrzmiały guziczek.
- O tak, taaak.... pieść mnieee... - jęknęła.
To niesamowite, ale błyskawicznie poczuła nadpływającą olbrzymią falę rozkoszy. Owinęła nogi wokół głowy męża i czując jego język pieszczący jej najbardziej wrażliwe miejsce nieomal zemdlała. W ciągu kilku sekund znalazła się na szczycie. Wypchnęła biodra do góry, zaciskając mocno uda i zmuszając język Pawła do jak najgłębszego zanurzenia się w jej wnętrzu. Orgazm przyszedł gwałtownie i był bardzo mocny - może nie tak mocny, jak ten przeżyty z Jerzym, ale to była zupełnie inna sprawa.
Kiedy wreszcie fale rozkoszy zaczęły opadać, rozluźniła uścisk i dłońmi odepchnęła delikatnie głowę męża. Podniosła się, wzięła go za rękę i zaprowadziła do łóżka.
- Teraz mnie przeleć... Zerżnij mnie z całej siły... - szepnęła namiętnie, kładąc się na plecach na łóżku.
Oczyma wyobraźni zobaczyła olbrzymiego członka Jerzego. Chciała go poczuć znowu...
Paweł nie czekał ani chwili. Prawie rzucił się na nią. Anna chwyciła dłonią jego wyprężoną męskość i nakierowała ją pomiędzy swoje wilgotne wargi. Z jękiem, czując zanurzającą się w niej główkę, rozwarła jeszcze szerzej nogi i ponownie wypchnęła biodra do góry.
- Aaach.... - jęknął Paweł, czując jak wchodzi w jej gorące, rozpalone wnętrze po same jądra - Boże, jesteś taka mokra i gorąca...
Z niesamowitą gwałtownością zaczął ją posuwać, coraz szybciej i szybciej....
- Tak, tak, taaak! Pieprz mnie... Tak mi dobrzeee... - jęczała Anna, poddając się jego pchnięciom i wijąc się w pościeli.
Sypialnia wypełniła się jękami kochanków. Tak dawno się nie kochali.... Niewiele trzeba było, aby Paweł poczuł, że dłużej nie wytrzyma. Nie chciał twego jeszcze, ale był zbyt podniecony. Czuł, jak nasienie gotuje się w jego jądrach.
- Aniu.... Aaach... zaraz będę... - jęknął.
- Taaak... tryśnij.... zrób to! - krzyknęła.
Być może to pamięć doznań poprzedniej nocy, a może co innego sprawiło, że ponownie poczuła skurcze rozkoszy. Tym razem była zadowolona, że Paweł dochodzi tak szybko. Dochodzili razem...
Paweł jęknął głośno, czując znajome mrowienie członka. Wbił się w żonę głęboko i znieruchomiał. Fale gorącego nasienia trysnęły w głąb Anny.
Kobieta czując drgania penisa, nieomal fizycznie czując wlewającą się w nią spermę, poddała się falom rozkoszy.
- Aaaaaa..... - krzyknęła nieswoim głosem, miotając głową w ekstazie.
Obojgu wydawało się, że czas stanął w miejscu. Całkowicie zatracili się w przyjemności, w rozkoszy... w tym, co było w ostatnim czasie tak rzadkie.
Dopiero po dłuższej chwili napięcie zaczęło z nich opadać. Paweł opadł na bok, obok żony. Kiedy jego skurczony penis wysunął się z pochwy, wypłynęła z niej białego strużka nasienia zmieszana z sokami.
Leżąc koło Anny powoli dochodził do siebie. Przytulił się do żony i zaczął gładzić dłonią jej cudowne piersi. Tak bardzo mu tego brakowało przez ten cały czas...
- Kocham cię, Aniu - szepnął bezwiednie.
- Kochanie... - Anna powoli wracała do rzeczywistości - To było niesamowite.
Paweł pochylił się i zaczął ssać jej nabrzmiały sutek.
Anna rozważała w myślach ostatnie chwile. Było jej z Pawłem naprawdę dobrze, tak dobrze, jak nigdy, prawie tak dobrze, jak z Jerzym. Ale nie była przekonana czy jej mąż, kiedy emocje opadną, nie... Musiała mieć pewność...
- Paweł, co będzie z nami? - zapytała, gładząc męża po spoconych włosach - Po raz pierwszy od dawna było mi z tobą tak nieziemsko dobrze... nie chcę tego stracić. Seks w naszym życiu nie istniał, dopóki nie... wiesz... ostatniej nocy...
- Dopóki nie zerżnął cię policjant? - Paweł uniósł głowę i spojrzał na nią z poważną miną.
Spojrzała na męża z niepokojem. Może niepotrzebnie wracała do tego tematu? Jego ton głosu był bardzo serio. Nie czuła jego emocji.
Przez chwilę patrzył na nią z powagą, a potem się uśmiechnął. Anna odetchnęła z ulgą.
- Zgadzam się z tobą, kochanie. Nasz związek był ostatnio w najlepszym razie bardzo nudny. Ale myślę, że to się teraz zmieni - powiedział.
Słowa męża prawie uspokoiły kobietę. Prawie... Została jeszcze jedna kwestia...
- Paweł, a co z twoją matką? Wiesz, co ona o mnie myśli...
Mężczyzna skrzywił się. Wspomnienie matki było w tej chwili prawie bolesne. Była silną kobietą, zawsze dominowała. Przypomniał sobie, co mówiła o Annie.
- Myślę, że nie musi się o niczym dowiadywać. Być może przyszedł czas, żeby zrozumiała, że nie ma prawa wtrącać się w nasze życie - odpowiedział z namysłem.
Popatrzył na Annę z powagą. Tak, teraz już nie miał wątpliwości, że była mu wierna, że kochała go. To matka od początku nie miała racji. A ten wypadek ostatniej nocy... Jego najbardziej ukryte pragnienia, których nigdy nikomu nie mógł ujawnić... Uśmiechnął się do żony.
- Aniu, czy jesteś pewna, że ten mężczyzna... ten policjant... jest dyskretnym człowiekiem?
- Oczywiście. Nie ma zresztą innego wyjścia. Sądzę, że jego przełożeni nie tolerowali by takiej formy przyjęcia łapówki...
Paweł zastanowił się chwilę.
- Wiesz... To może chciałabyś ponownie się z nim spotkać?
Annę kompletnie zatkało.
- Ach... Mówisz poważnie??? - zdawało jej się, że się przesłyszała.
- Nnnieee... Ja... ja tylko żartuję... - policzki męża pokryły się rumieńcem.
- Aha - Anna nie wiedziała, co o tym myśleć.
Paweł przyglądał się żonie. Czuł, jak serce wali mu w piersiach. Czy mógł ujawnić jej swoje skrywane fantazje? Fantazje, których tak naprawdę się trochę wstydził?
- Wiesz... - sam nie mógł uwierzyć, że to mówi - Tak naprawdę to tylko na wpół żartuję...
Anna z trudem łapała oddech.
- Naprawdę? Pozwoliłbyś mi... uprawiać seks z nim jeszcze raz? - zapytała cicho.
Paweł milczał, poszukując w myślach właściwej odpowiedzi. Czy naprawdę tego chciał? Jego fantazją był zawsze seks grupowy. Dotychczas to była tylko fantazja... Jeśli się zgodzi, będzie mógł ją wreszcie zrealizować. Wyznanie żony i jego uruchomiona wyobraźnia sprawiły, że ich seks przed chwilą był niesamowity. Wiedział, że nie może i nie chce wrócić do tego co było, to będzie oznaczało praktycznie koniec ich małżeństwa. Patrzył na Annę i widział, że czeka na jego odpowiedź. Odpowiedź, która zmieni ich intymne życie raz na zawsze...
- Nooo... Myślę, że pod jednym warunkiem... - powiedział powoli - Pod warunkiem, że ja też w tym będę mógł uczestniczyć...
- Masz na myśli trójkąt??? - Anna otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Po raz kolejny ją zaskoczył.
- Nie wiem czy trójkąt... Ja po prostu nie chcę być pominięty. Wiesz, słyszałem o różnych zabawach erotycznych... Może powinniśmy kilka wypróbować... wspólnie z tym policjantem...
- Paweł i... mógłbyś tak patrzyć, jak ja... z obcym? Nie byłbyś zazdrosny? - gorączkowo analizowała to, co właśnie powiedział.
- Pewnie byłbym... Zazdrosny i... - szukał w myślach właściwego słowa - i podniecony. Kiedy przyznałaś się dziś wieczorem do zdrady, byłem bardzo zazdrosny, ale potem... potem poczułem się podekscytowany. To zabawne uczucie. Mieszanka zazdrości i podniecenia w dole brzucha.
Anna pokręciła głową.
- A więc myślisz, że mógłbyś obserwować, jak kocham się z innym i twoje podniecenie byłoby większe od zazdrości?
- Hmm... Gdyby to było zaplanowane... Gdybyśmy to razem zaplanowali... Myślę, że tak. Ale tylko, gdybym w tym uczestniczył... Nie zniósłbym myśli, że mogłabyś zabawiać się sama z kochankiem...
Anna przypomniała sobie kartkę z numerem telefonu, schowaną w dokumentach. Nie mogła jej wyrzucić. Wspomnienie potężnego pala Jerzego wdzierającego się w nią było tak mocne, że wiedziała że prędzej czy później zadzwoni... Myślała, że będzie musiała się ukrywać, ale słowa męża... warto było rozważyć tą propozycję. "Legalny kochanek" był idealną receptą na uniknięcie kłopotów. Zastanawiała się tylko, czy mąż nie wycofa się w razie czego z tego co powiedział. Musi to jeszcze przemyśleć...
Usłyszała ciche westchnienie. Spojrzała na Pawła. Jego penis znów ożył i sterczał w erekcji. Widać było, że ta rozmowa bardzo go rozpaliła. Uśmiechnęła się i pogładziła go po twarzy.
- Zastanowimy się nad tym jeszcze - szepnęła zmysłowo - Ale teraz... Chcę, żebyś mnie znów zerżnął...
- O taaak... - jęknął Paweł i nasunął się na nią.
Kobieta uniosła biodra. Jego penis wsunął się bez trudu, od razu głęboko, w jej gorące wnętrze.
- Aaach... - jęknął.
- O tak, pieprz mnie. Robisz to tak dobrze... - dyszała mu do ucha - Jesteś tak głęboko wewnątrz mnie... taki cudowny...
Paweł słysząc jej słowa, poruszał się w niej coraz szybciej, coraz bardziej podniecony.
- Będę twoją dziwką... Mogę rżnąć się z innymi, ale zawsze będę wracała do ciebie... - szeptała - Chcesz tego?
- Ooooch.... - Paweł jęczał coraz głośniej.
Czuł, jak nasienie w jego jądrach zaczyna się gotować. Czuł, że za chwilę popłynie kanalikami... Nigdy dotychczas nie przeżył tak szybko orgazmu po raz drugi. Zawsze musiał odpocząć.
- Taaak... Będę twoją małą dziwką. Będę rżnąć się na twoich oczach... - Anna zaczynała wić się w pościeli.
Ku jej zaskoczeniu własne słowa w połączeniu z szybkimi i głębokimi pchnięciami męża rozpaliły ją błyskawicznie. Czuła, jak jej muszelka pulsuje, jak dreszcze rodzącej się rozkoszy przeszywają ciało. Fala wzbierała błyskawicznie.
- Pieprz mnie... Spuść się we mnie.... Taaaak... - zaczęła krzyczeć, czując zbliżający się orgazm.
Zadrżała. Gwałtowny skurcz szarpnął jej ciałem. Wbiła paznokcie w plecy męża...
Paweł stęknął i zaczął tryskać tryskać głęboko w jej muszelce po raz drugi tej nocy.
W nocy obudził Paweł obudził Annę i kochali się ponownie. Ponownie doprowadził ją do szczytu. Ponownie wypełnił jej rozpalone wnętrze swoim nasieniem...
Usypiając, z głową opartą na jego piersiach, Anna uśmiechała się do siebie. Nigdy jeszcze w trakcie ich małżeństwa nie kochali się trzy razy w ciągu jednej nocy. Ich życie seksualne zdecydowanie ulegało zmianie.
Czuła się szczęśliwa. Kiedy kilka godzin temu podejmowała grę z Pawłem, nie liczyła specjalnie na wygraną. Chciała jedynie uratować swoje małżeństwo, pozycję żony prezydenta, pieniądze i prestiż. Jej teściowa miała rację i... myliła się. Miała rację, bo Anna uwiodła Pawła, wyszła za niego dla pieniędzy, pozycji i prestiżu. Przywiązała się do niego przez te wszystkie lata, był w sumie dobrym człowiekiem. Myliła się, bo traktowała Annę jak pionka w grze, jak prostą dziewuchę ze wsi. Zapomniała, że pionek po przejściu całej planszy staje się królową...
A Anna chciała być królową. Dlatego, czując, że wszystko co posiadała jest zagrożone, zagrała va banque. Zagrała i... udało się. Nie tylko utrzymała stan posiadania, ale osłabiła bardzo pozycję mamusi. Teraz Paweł będzie jeszcze bardziej do niej przywiązany. Może pora, aby namówiła męża i z jego pomocą zaczęła samodzielną karierę polityczną? Tak, to był chyba dobry pomysł.
A poza tym... jej niesamowity, teraz już prawie legalny kochanek... Zwykły, niewiele znaczący policjant z dużym penisem... Cóż, gdyby ponownie spuścił się za przyzwoleniem Pawła w jej niezabezpieczoną cipkę w trakcie dni płodnych... Od dawna chciała mieć dziecko...
"Zadzwonię do ciebie... Wkrótce..." - pomyślała usypiając.
V. TELEFON.
PONIEDZIAŁEK, GODZ. 10.00
Dzwonek komórki na biurku rozbrzmiał donośnie. Siedząca z biurkiem starsza kobieta z niechęcią oderwała się od czytanego właśnie projektu rozporządzenia i spojrzała na wyświetlacz. Ujrzany numer sprawił, że szybo odebrała.
- Słucham - rzuciła krótko.
- Yyy... Dzień dobry pani minister - głos po drugiej stronie był wyraźnie zdenerwowany.
- Co tam, panie komendancie?
- Pani minister.... yyy.... ta sprawa.... o której rozmawialiśmy - w głosie rozmówcy słychać było zakłopotanie - Chciałem powiedzieć, że właśnie... jest już załatwiona...
Kobieta zmarszczyła brwi.
- Czy mam rozumieć, że chodzi panu... o moją synową?
- Tak... yyy... dokładnie.
- Dokładnie? Co to znaczy?
- Te dowody, o których rozmawialiśmy... Udało się je zdobyć... Oczywiście kosztowało mnie to trochę pracy... poza godzinami służby...
Twarz kobiety rozjaśniła się w uśmiechu.
- Znakomicie, panie M. Dobrze się pan spisał. Gdzie i kiedy mógłby mi je pan dostarczyć?
- Yyyy.... No cóż... proponuję może... Dziś po południu, powiedzmy o siedemnastej... Możemy spotkać się tuż za miastem, koło starego wiaduktu... wolałbym unikać miejsc publicznych. Sama pani rozumie.
- Oczywiście, zatem o siedemnastej - kobieta spojrzała w swój kalendarz.
Tak, miała trochę czasu pomiędzy 16.40, a 17.20. No cóż, nikt nie powinien nic podejrzewać.
- Yyy... pani minister..?
- Tak?
- Wie pani... czy mogę liczyć... yyy... Ta sprawa była dość kosztowna, a potrzebuję...
- Tak, jak się umówiliśmy. Dostanie pan do ręki to co obiecałam. Coś jeszcze?
- Yyy... nie... to chyba wszystko, dziękuję...
Poseł Dorota K. rozłączyła się. Rozparła się w fotelu z uśmiechem zadowolenia na twarzy. Miała ją, wreszcie rozwiąże problem rodzinny raz na zawsze.
Nienawidziła Anny. Dziewczyna ze wsi, zupełnie nie pasująca do jej kochanego Pawełka. Kompletnie nie pasująca dla niego, przyszłego posła, a może nawet ministra... Do tego jej poglądy polityczne... Nie, to małżeństwo tylko szkodziło Pawłowi.
Poza tym, od dawna podejrzewała, że synowa musi mieć romans. Te jej późne powroty do domu...
Komendant Policji w G. był jej starym znajomym, jeszcze z czasów liceum. Dzięki niej ten obleśny, głupi tłuścioch zajmował to stanowisko. A teraz... okazał się przydatny. Fakt, trzeba będzie mu zapłacić, ale tą kwotę wpuści się w koszty biura poselskiego. W sumie niewielka kwota za szczęście Pawełka...
Teraz, mając dowody niewierności synowej, zmusi ją do rozwodu. Oczywiście, Anka dostanie jakieś pieniądze na nową drogę życia, ale pozbędzie się jej wreszcie na dobre. A gdyby nie zgodziła się odejść dobrowolnie... No cóż, jeśli wybuchnie skandal, Paweł nie będzie miał innego wyjścia, niż odciąć się od żony... Zbyt dużo go by to kosztowało...
A potem... Przecież nie może zostać sam. Miała już na oku młodą, miłą dziewczynę, liderkę młodzieżówki partyjnej. Tak, będzie lepszą partnerką dla syna, lepszą niż ta... A do tego może wreszcie da jej wnuki... Anka nawet pod tym względem była do niczego...
Komendant Policji w G. odłożył słuchawkę. Kraciastą chustką otarł spocone czoło. Spojrzał na młodego mężczyznę w marynarce, siedzącego po drugiej stronie biurka.
Jerzy wyłączył małe urządzenie nagrywające podłączone do telefonu. W zamyśleniu postukał długopisem w blat biurka.
- Taaak... Dziesięć tysięcy łapówki dla funkcjonariusza publicznego za dowody niewierności synowej - powiedział cicho - Nisko ją wyceniła... Stanowczo zbyt nisko...
Przyjrzał się spoconemu grubasowi siedzącemu naprzeciw niego.
- Za bardzo się denerwujesz... Lepiej odegrałeś swoją rolę w sobotę w nocy...
Komendant westchnął głęboko. Na cholerę mu była ta cała historia. Zostały mu tylko cztery miesiące do emerytury i chciał spokojnie je przepracować. Nie byłoby tego całego zamieszania, gdyby nie wdał się w grę z byłą minister... Skąd miał wiedzieć, że jej telefon jest na podsłuchu... Jego teraz pewnie też...
Kiedy kilka dni temu pojawił się w jego gabinecie pracownik Biura ze stolicy i przedstawił konkretną propozycję - albo spokojne dopracowanie do emerytury, albo... - wiedział, że nie ma wyjścia. Podjął grę, której tak naprawdę do końca nie rozumiał... i nie chciał rozumieć.
Zmienił grafiki służby, dał wolne podległym, aby być wieczorem w sobotę na służbie. Monitoring izby zatrzymań był cały czas włączony. Był zaskoczony, kiedy agent przyprowadził Annę, a potem odesłał go do domu, spodziewał się innego rozwiązania. Do tego jeszcze teraz miał rzeczywiście spotkać się z dawną koleżanką...
- Poproszę płytę... - spokojny głos siedzącego naprzeciw mężczyzny przerwał rozmyślania komendanta.
- Tak, tak... oczywiście! - grubas sięgnął do szuflady biurka i wyjął kopertę z nagraniem z monitoringu.
Jerzy zważył ją w dłoni.
- Mam nadzieję, że jej nie obejrzałeś?
- Skądże znowu! - ton i głos komendanta nie był przekonujący.
- No! - Jerzy pogroził mu palcem.
Sięgnął do aktówki i wyjął płytę w identycznej kopercie.
- Tą płytę przekażesz o siedemnastej pani K. Odbierzesz pieniądze i przywieziesz je tutaj. Któryś z moich ludzi będzie na ciebie czekał. I postaraj się być naturalny... - zaśmiał się cicho - nie powinieneś źle wypaść na ekranie. To może być przepustka do Hollywood.
- Naturalnie... - komendant z wysiłkiem przełknął ślinę - Czy mogę wiedzieć... co jest na tej płycie?...
- Kilka ciekawych informacji, które z pewnością zainteresują twoją znajomą panią poseł - agent uśmiechnął się z ironią - A oryginalne nagranie zabezpieczam dla potrzeb Biura. Nie chcemy przecież, aby wpadło w niepowołane ręce...
Podniósł się, zamknął aktówkę i schował płytę do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- No, na mnie już pora. Obowiązki wzywają do stolicy. Zostawiam do wieczora trzech ludzi. Jeden z nich przekaże panu przed odjazdem rachunek za hotel.
Skinął głową grubasowi, ignorując wyciągniętą rękę i skierował się do drzwi.
- Przepraszam, panie Tomaszu - usłyszał sapnięcie za sobą - a co ze mną?...
Odwrócił się ze zdziwieniem w oczach.
- O czym ty mówisz? Nie słyszałem, żebyś miał jakieś problemy w pracy. Przekażesz płytę, odbierzesz pieniądze... sprawa zamknięta. Aha... - podrapał się po głowie - coś obiło mi się o uszy, że komendant wojewódzki ma zamiar dać ci solidną premię na odejście. Ale to tylko takie plotki... DYSKRETNE plotki... - podkreślił znacząco, wychodząc.
Plac przed komisariatem zalany był słońcem. Tomasz vel Jerzy skrzywił się i założył okulary. Idąc do samochodu zaparkowanego po drugiej stronie rynku podsumowywał w myślach ostatnie dni. Szefowie powinni być zadowoleni. Zadanie w sumie okazało się łatwe. Na pewno łatwiejsze, niż te poprzednie - na Helu czy ze sprzedażą tej willi. Pani poseł tak nienawidziła swojej synowej, że zupełnie straciła instynkt samozachowawczy. Wystarczyła tylko drobna propozycja korupcyjna i dała się poprowadzić, jak po sznurku.
Uśmiechnął się do siebie. Anna była tylko pionkiem, wystawionym przez byłą minister. Pionkiem, którego zbicie teraz byłoby całkowicie zbędne. Od początku był poinformowany, ile wypiła na przyjęciu, o której i którędy wraca. Szczerze mówiąc, był zaskoczony, że tak grzecznie dała się zatrzymać i zaprowadzić na komisariat. Był przekonany, że będzie musiał wezwać swoich ludzi, czekających w mundurach drogówki pół kilometra dalej. A potem, na komisariacie... to było naprawdę proste...
Odruchowo pogładził płytę ukrytą w kieszeni. To nagranie teraz nie miało wielkiej wartości. Ale kiedyś, w przyszłości... Jeśli sprawdzą się prognozy analityków Biura na temat przyszłej kariery Pawła K...
Otworzył drzwi samochodu i rzucił aktówkę na siedzenie. Tak, nagrania rozmów telefonicznych, film z przekazania pieniędzy powinny szefom wystarczyć. A dodatkowo miał przecież zeznanie Anny K., która była pasażerką samochodu, prowadzonego przez pijaną byłą minister. Wystarczyło ją trochę zmęczyć i podsunąć pomiędzy papierami o zwolnieniu. Nawet nie czytała, co podpisuje. A brak protokołu zatrzymania pani poseł? No cóż, specjaliści z Biura nie takie fałszywki preparowali...
Lekko uśmiechnął się do siebie. Cóż, pijana poseł prowadząca samochód i wręczająca łapówkę za odstąpienie od czynności służbowych. Nie miała solidnego alibi, w świetle dowodów nikt nie uwierzy, że spędziła sobotni wieczór samotnie w domu. Szczerze mówiąc, wątpił, aby z tej akcji była sprawa medialna. Dorota K. była zbyt wytrawnym graczem, aby nie zdawać sobie sprawy z zagrożenia. Sądził raczej, że w najbliższym czasie sejmowa komisja śledcza, której przewodniczyła, dość radykalnie zmieni nastawienie do istotnych aspektów sprawy oraz że projekty kilku ustaw rządowych zaczną być nieco inaczej oceniane przez opozycję. Ale to nie była już jego sprawa. W tej grze był tylko skoczkiem. Jego zadaniem było zaszachować królową, omijając pułapkę w postaci piona. Zadanie wykonał. Gra toczyła się dalej. Gra, którą tak naprawdę prowadzono poza nim. Gra, która nie kończy się nigdy...
Uruchomił silnik i ruszył. Jeszcze raz myślami wrócił do Anny. Naprawdę była niezła. Lepsza, niż ta ostatnia, z Helu. Był prawie pewien, że jeszcze zadzwoni. One zawsze dzwoniły...
"No cóż, laleczko. Jeszcze się zabawimy" - pomyślał, wyjeżdżając na drogę prowadzącą do stolicy.