Pobudka

11 lutego 2023

Szacowany czas lektury: 12 min

Poniższe opowiadanie znajduje się w poczekalni!

Poranki w dni pracujące wyglądają u mnie z reguły tak samo: parokrotne przesuwanie alarmu na telefonie, zejście (a raczej zsunięcie się siłą bezwładu po wypchnięciu z łóżka) na dół domu, do kuchni, pierwsza kawa, substytut pełnowartościowego śniadania w postaci kanapek z byle-czym. Przyspieszenie następuje gdzieś w połowie „posiłku”, gdy widzę już oczami wyobraźni korki na drodze do pracy, stworzone przez tych wszystkich, którzy tak jak i ja nie wygrzebali się odpowiednio wcześniej. Ubrać się i do auta.

Schemat ten jest szczególnie aktualny w sytuacjach, w których żona ma dyżur nocny, co oznacza dla mnie brak rygoru pójścia spać o jedenastej, „chodź już, bo nie wstaniesz z rana” oraz „a przyjdziesz mnie chociaż chwilę podrapać?”. W takie dni mogę posiedzieć nieco dłużej, obejrzeć parę odcinków serialu i co tu dużo mówić - pogapić się na „gołe baby w internecie” jakby to powiedziała moja lepsza połowa, nieświadoma tego, że w takie dni mogę swobodnie pooglądać porno w sieci. Nigdy nie przestała mnie zastanawiać naiwność kobiet, które niby to wiedzą, że 90% mężczyzn robi sobie dobrze ręką pod ich nieobecność, i że jak najbardziej wszyscy faceci oglądają świństwa w internecie, ale jednocześnie zdają się wierzyć, że ich mąż, chłopak akurat nie. Oczywiście tak długo w to wierzą, jak jest dobrze w ich łóżku. Akurat o to ostatnie nie martwię się z dwóch powodów. Po pierwsze, nie dopuszczam do sytuacji, w której moje zabawy z samym sobą uczyniłyby mnie niesprawnym w seksie małżeńskim. A po drugie jestem przeświadczony, że oglądanie porno nie powoduje u mnie niedosytu czy też braku satysfakcji z seksu na co dzień. Pewne fantazje, jak np seks w trójkącie z sąsiadką, zaskoczenie ich obydwu w łóżku w jakieś upalne popołudnie, wylizujących i masujących wzajemnie swoje cipki - nie mogą zostać spełnione. Częściowo dlatego, że skoro Magda w żartach powiedziała „nie, brzydziłabym się seksu z kimś trzecim”, i to bez określania płci tej trzeciej osoby, to zapewne nie dopuściłaby do takiej sytuacji nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach. Zabawne, że przy innej okazji powiedziała, że seks z kobietą jeszcze potrafi sobie wyobrazić. Trzymam się tego stwierdzenia przy wielu fantazjach i powiedziałbym nawet, że pożądanie i frajda ze wspólnego seksu jest z tego powodu większa.

Ten poranek był właśnie taki - spóźnione śniadanie, pośpieszne wyjście, pierwszy telefon do żony, która właśnie zeszła z dyżuru i wracała zmęczona do domu.
- Hej kochanie, jak noc?
- Cześć, no ciężka, a jaka miała być? Prawie w ogóle nie spałam, do tego jeszcze o piątej przyszedł jakiś baran, który twierdził, że go strasznie bolą plecy, ale na pytanie czy wziął jakieś leki przeciwbólowe, stwierdził że „nie, bo przeciwbólowe mu szkodzą”. Szkoda gadać… właśnie dojeżdżam do domu i powiem ci, że tylko wezmę prysznic i idę spać. Nie budź mnie przed południem, dobrze?
- Spoko, nie będę. Dzisiaj wrócę zresztą pewnie później, więc będziesz miała czas, żeby zrobić dobry obiad.

Tę drobną zaczepkę sprzedałem celowo, wiedziałem, że Magdę rozbawi wizja jakobym oczekiwał, że po dyżurze w try miga zajmie się ogarnianiem domu i gotowaniem. Akurat te dwie rzeczy zawsze robiłem w ramach wolnego popołudnia w dniu „dyżurowym”.
- Taa, akurat - odparła zgodnie z moim oczekiwaniem - to do zobaczenia, jestem już na miejscu.

Moje zmęczenie z niewyspania było oczywiście niczym w porównaniu z jej zmęczeniem, niemniej jednak żeby naprawdę się dobudzić, potrzebowałem drugiej kawy i łagodnego opieprzu w pracy od prezesa, który przyłapał mnie spóźnionego w wejściu do biura. Do jedenastej ogarniałem pracę, zerkając co i rusz na siedzącą naprzeciw mnie Olę. Ola strasznie nie lubiła, gdy faceci gapili się na jej cycki - a robili to wszyscy. Ot, kolejna niezmienna w facetach rzecz. Jest coś takiego w nas, że w tej jednej kwestii traktujemy kobiety wyjątkowo przedmiotowo, postrzegając je przez pryzmat biustu. I dałbym rękę sobie uciąć, żeby zobaczyć Olę masującą mojego penisa swoimi piersiami.. ale cóż, była to tylko jedna z tych niespełnialnych fantazji. Bo na co dzień była po prostu fajną koleżanką, na której można było polegać, pośmiać się (także ze świńskich i szowinistycznych dowcipów), oraz liczyć, że nie podłoży świni. Wybawienie z tej udręki, jaką była praca w dusznym biurze tego dnia, stała się awaria prądu. Odcięło całą dzielnicę i około południa do naszego pokoju wpadł prezes i z kwaśną miną rzucił:
- Dość na dzisiaj, idziemy do domu bo prądu ma nie być do czwartej.

Do domu dojechałem pół godziny później. W drodze krążyłem myślami wokół Oli, oraz zastanawiałem się czy Magda miałaby ochotę na małe co nieco. Prawdę mówiąc marzyłem, żeby ją po prostu wylizać. Chociaż ona za specjalnie za tym nie przepadała, ale pozwalała mi wiedząc, że to zaspokaja jakąś część moich własnych fantazji. A może po prostu nie potrafiłem jej miętosić między nogami odpowiednio dobrze? Tak czy inaczej do domu dojechałem z nadzieją na seks.

Żar lał się z nieba, aż nie chciało mi się wysiadać z auta. Mimo tego wydostałem się i leniwym krokiem obszedłem dom dookoła. Drzwi na taras były otwarte, zrobiłem krok przez próg przesuwając przy tym powiewającą na lekkim wietrze firankę i ujrzałem Magdę. Spała skulona na fotelu naprzeciw wejścia. Chciałem po cichu wejść dalej i zakręcić się w domu tak, aby jej nie budzić, ale stanąłem w pół kroku bo zauważyłem coś co mną kompletnie zawładnęło. Magda była dość drobna, więc udało jej się wcisnąć z podkurczonymi nogami na fotel. Ubrana była w przydługą niebieską koszulkę, jej miodowo-blond włosy rozlały się po boku i zasłoniły częściowo twarz. Uderzyły mnie dwie rzeczy – pierwsza, że nie miała majtek, więc wspaniale prezentowała światu i mnie swój wypięty tyłek i lekko wypukłe wargi sromowe. A druga, że między tymi nogami leżała jej dłoń, przy czym środkowy palec był lekko, bo zaledwie koniuszkiem zagłębiony dokładnie pośrodku cipki. No, to był budujący widok. Nie miałem pojęcia, że moja żona mogłaby się masturbować, ale ustawienie nóg, dłoni nie mogło być przypadkowe. Czy robiła to wcześniej, przed zaśnięciem, czy też w półśnie – nie miało znaczenia. Tak czy inaczej poczułem błyskawiczny przypływ ciepła do penisa, i wszelkie wizje Oli, sąsiadki i czegoż tak jeszcze ustąpiły miejsca innej - chęć obudzenia żony, wylizania jej i umieszczenia w jej cipce fiuta jak najprędzej.

Przymknąłem lekko drzwi tarasu, zacząłem rozbierać, ale pragnienie zbliżenia się do jej wypiętego tyłeczka było tak wielkie, że zdążyłem zdjąć tylko spodnie, po czym padłem na kolana tuż obok fotela. Zbliżyłem usta do jej szparki i wysuniętym językiem zacząłem muskać jej dolną część. Po chwili wepchnąłem koniuszek między wargi, poczułem ciepło, i powolnym ruchem zacząłem jeździć w górę i w dół, aż do miejsca gdzie spoczywał jej palec. Po paru takich ruchach Magda stęknęła i przesunęła dłoń nieco wyżej, i poruszyła nią na boki, masując się delikatnie. Tak naprawdę musiała być pogrążona w półśnie i ruch ten był zapewne tylko w połowie świadomy, ale widok pieszczącej się żony rozlał kolejną falę ciepła w moim mocno już w tym momencie wyprężonym kutasie. Wcisnąłem język głęboko w szparkę, przyssałem się ustami tak, że w końcu mogłem poczuć w pełni jej smak, ciepło i gładką skórę wałeczków okalających cipkę. To ją obudziło - sekundy później uniosła lewą nogą i spojrzała na to, co dzieje się w jej kroczu. Zabrała szybkim ruchem rękę spomiędzy nóg, odchyliła włosy z twarzy i rozespana wymamrotała:
- Co tam… o… Marek.
Złapaliśmy kontakt wzrokowy na moment, ale dokładnie w tej chwili wpiłem się w nią jeszcze mocniej, posuwając językiem to wgłąb, to po wierzchu wilgotnej i śliskiej już szparki. Uchwyciłem dłoni jej uda od wewnątrz i rozchyliłem na boki aby mieć jeszcze lepszy do niej dostęp. Magda leżała trochę na boku, jedna noga zsunęła się z fotela na ziemię, drugą uniosła na jego oparcie, udostępniając mi w pełni miejsce pomiędzy. Zamknęła z powrotem oczy i odchyliła głowę, podczas gdy ja starałem się wylizywać ją tak intensywnie jak tylko potrafiłem, żeby tylko nie opadła emocja, która powstała podczas tej nagłej pobudki. Prawą rękę wsunąłem pod koszulkę Magdy, żeby odnaleźć i pomiętosić jej piersi, drugą natomiast przesunąłem po brzuchu w dół i zacząłem górną część cipki. Wygięte w łuk ciało i głośny oddech dał mi znać, że tym razem Magdzie jest dobrze.
- Chodź, chcę żebyś już wszedł - powiedziała już całkiem obudzona.
Nie potrzebowałem żadnej większej zachęty, tak jak nie potrzebował jej mój penis, wyprężony i tak ledwo mieścił się pod osłoną bielizny. Oderwałem się od lizania szparki żony, pochyliłem szybko nad nią i odnalazłem jej usta swoimi. Wydostałem szybkim ruchem kutasa na wierzch i byłbym skierował go miedzy rozchylone nogi Magdy gdyby nie to, że to ona uchwyciła go pierwsza, najpierw za główkę, by po chwili zacząć go pompować w górę i w dół. Robiliśmy to na oślep, złączeni pocałunkiem, i chociaż bardzo chciałem wejść to cierpliwie czekałem aż Magda pobawi się moją sterczącą pałą. Poczułem jej pociągnięcie w dół, ale zamiast wsadzić bezpośrednio do środka to uchwyciła go w połowie i zaczęła masować się po całej wysokości szparki jego końcówką. Uwielbiałem gdy to robiła, ślizgając nim po wierzchu cipki, niby to wsadzając do środka, ale jednak tylko trochę - na tyle abym poczuł ciepło wnętrza. W pewnym momencie zsunęła rękę w dół aż do nasady członka, na co odpowiedziałem wepchnięciem się do środka - najpierw tylko grubą końcówkę, do połowy długości, a potem już powoli aż do momentu gdy mój wzgórek oparł się na jej. Przywarłem do niej tak mocno jak pozwalała na to pozycja na fotelu i zacząłem pompować. Z początku powolnym ruchem, rozkoszując się całą głębokością na którą mogłem wejść, potem już wolnym ale miarowym ruchem ślizgałem się po jej wilgotnej cipce. Magda podniosła koszulkę tak, że odsłoniła swoje rozlewające się na boki piersi. Stałem pochylony nad fotelem, jedną nogą na ziemi, druga na wolnym kawałku siedziska fotela, przez co mój członek wbijał się między wargi żony mocno odchylony do dołu, prezentując się nam obojgu co chwila. W pewnym momencie wyszedłem za dużo przez co wyskoczył na zewnątrz jak z procy.
- O, sorry, już wchodzę z powrotem - powiedziałem szybko
- Poczekaj - odparła Magda i zmieniła pozycję na fotelu. Usiadła pośrodku, ściągnęła z siebie koszulkę, po czym zsunęła tyłek na krawędź fotela a nogi bezwstydnie uniosła do góry i rozchyliła na boki. Po czym powiedziała z uśmiechem:
- Fajna pobudka, TERAZ wsadź go z powrotem.
Podłożyłem sobie dla podwyższenia poduszkę pod kolanami, po czym klęknąłem i ponownie odnalazłem członkiem szparkę żony. Tym razem przywarłem w końcu do niej całym ciałem i głębokimi, szybkimi, posuwistymi ruchami zacząłem rozpychać się w środku. Magda uchwyciła mnie za pośladki tak, jakby chciała dopchnąć mnie jeszcze mocniej i głębiej, ale prawdę mówiąc nie potrzebowałem takiej pomocy. Czułem, że powoli narasta ciśnienie w dolnej części mojego krocza, i że jeśli nie zwolnię – to w krótkim czasie będę musiał zakończyć tę jazdę. Wtulony w jej włosy zapytałem:
- Kochanie, czy ty się pieściłaś sama dziś rano?
Magda musiała to słyszeć, a jednak zwlekała z odpowiedzią. W końcu odparła:
- Tak… skąd wiesz?
- Po prostu widziałem cię jak spałaś. Bardzo fajny widok kochanie.
Po paru kolejnych sekundach powiedziała:
- Skoro tak bardzo Ci się to podobało to poczekaj. Pokażę Ci przez chwilę.

Zaskoczony tymi słowami wyszedłem z niej, i spojrzałem na nagie ciało Magdy pode mną. Musiałem mieć dość głupkowaty wyraz twarzy, bo po złapaniu mnie wzrokiem Magda roześmiała się, ale jednocześnie powolnym ruchem zjechała dłonią między nogi i zaczęła się masować. Z początku delikatnie, po wierzchu, potem dwoma palcami znalazła miejsce między wargami i jeżdżąc nimi wzdłuż cipki przyspieszała. Czym innym jest oglądać takie coś w internecie, a czym innym jest widok własnej żony, pieszczącej własną szparkę tuż obok mnie.
- Chodź na moment wyżej Marek - powiedziała i pociągnęła mnie za sterczącego kutasa do góry.
Zrozumiałem o co jej chodzi i z ochotą podsunąłem penisa tuż do jej ust. Magda bardzo rzadko brała go do buzi, ale najwidoczniej tego poranka sama miała na to ochotę – coś takiego, jak moja ochota na wylizywanie jej cipki. Nie przerywając pieszczenia się między nogami jedną ręką, drugą zaczęła ślizgać po całej długości członka trzymając jednocześnie końcówkę ustami. Czułem, jak jej język biega po nim od spodu, od czasu do czasu wyciągała go z ust tylko po to, aby objechać językiem dookoła. Mimo lat razem nigdy nie robiła tego w ten sposób, czułem rozkoszne fale ciepła rozlewające się po moim kroczu. Trwało to może z minutę, w ciągu to której Magda delikatnie pieściła mnie już tylko ustami, a swoje obie dłonie skoncentrowała na cipce – lewą masowała szybkimi ruchami od góry, środkowe palce drugiej wpychając do środka. Wypuściła moją wyprężoną pałę z buzi i powiedziała:
- Dobra, dosyć tego, wsadź go z powrotem i już nie zwalniaj.

Odwróciła się i oparła na fotelu, uklęknęła na ziemi i wypięła w moim kierunku swoją kształtną dupę. Poprawiła jeszcze nogi rozsuwając je na boki, ale chyba tylko po to, aby łatwiej umieścić na swoim kroczu dłoń. Ja w każdym razie bez zwłoki wszedłem w nią od tyłu, opadłem na nią, uchwyciłem ręką w pasie i zacząłem posuwać mocno uderzając o wypięte pośladki. Obydwoje lubiliśmy tę pozycję, a już szczególnie jeśli ja w trakcie pieściłem Magdę po łechtaczce. Akurat tym razem ona sama zajęła się sobą, natomiast ja mogłem się skoncentrować na jak najdłuższym powstrzymywaniu fali spermy, która szybko zaczęła napierać po całej długości mojego członka. Po parunastu kolejnych ruchach zacząłem strzelać w środku, nie przestając jednocześnie wbijać się w tyłek żony. Zwalniałem i ciężko dysząc opadłem całkowicie na leżącą pode mną Magdę. Bez zbędnych słów cieszyliśmy się sobą jeszcze przez kilkadziesiąt sekund, po czym po paru ostatnich powolnych, śliskich od spermy ruchach wyszedłem z niej.
- Może się powtarzam, ale to była naprawdę fajna pobudka kochanie - powiedziała Magda.
- Aha, rzeczywiście, dziękuję… ale teraz to ja pójdę się wykąpać i przespać, ok?  odpowiedziałem - a może potem to Ty mnie obudzisz?

W tym momencie nie potrzebowałem żadnych trójkątów, sąsiadki, koleżanki z pracy, po prostu chciało mi się spać. To kolejna z męskich cech, której co prawda można się wypierać, ale z reguły występuję u wszystkich.

 

Ten tekst odnotował 9,747 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.98/10 (26 głosy oddane)

Komentarze (18)

+2
0
Opowiadanie może nie odkrywcze, ale przyjemnie się czyta, a właściwie czytałoby, gdyby nie liczne błędy. Moim zdaniem w tej postaci nie kwalifikuje się do przeniesienia na stronę główną, aczkolwiek nie ja o tym decyduję.
Autorko, jeśli jesteś zainteresowana „uszlachetnieniem” opowiadania, daj znać, wypiszę zauważone przeze mnie błędy. Gdybyś nie wiedziała, masz na Pokątnych możliwość edycji tekstu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Indragor. Niestety, mimo czytania nie wyłapuję wszystkich błedów, nie mówiąc o "korekcie" online. Skorzystam z każdej podpowiedzi i wyedytuję.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+3
0
@ghostwriter1980, proszę bardzo:

Częściwo – CzęściOwo
wogóle – w ogóle
dojeżdzam – dojeżdŻam
conieco – co nieco
na przeciw – naprzeciw
zdjąc – zdjąĆ
wewnatrz – wewnĄtrz
wzgóra – wzgórKa
mocniec – mocnieJ
podemną – pode mną
jeżdząc – jeżdŻąc
pałe – pałĘ
kształną – kształTną
ślizkich - śliSkich

pójścia spać o 11, cyt. “chodź już, bo nie wstaniesz z rana”


Sens tego, co napisałaś, to: „pójścia spać o jedenaście”. Jak godzina to raczej dwudziesta trzecia. W opowiadaniach, liczby, przynajmniej mniejsze, piszemy słownie. Nie używamy skrótów (cyt., np.).

że ich mąż/chłopak akurat nie


Mąż łamany przez chłopak? Nie używa się ukośników. Przeredaguj zdanie.

ok


„ok” to skrót od „około”. https://www.ekorekta24.pl/ok-ok-okej-okay-a-moze-okey-ktora-pisownia-jest-poprawna/

Wybawienie z tej udręki, jaką była praca w dusznym biurze tego dnia, była awaria prądu.


A nie lepiej: Wybawieniem z tej udręki, jaką była praca w dusznym biurze tego dnia, stała się awaria prądu.

Dość na dzisiaj, idziemy do domu bo prądu ma nie być do czwartej.


Czwarta jest nad ranem.

Po chwili wepchnąłem koniuszek między jej wargi, poczułem jej ciepło, i powolnym ruchem zacząłem jeździć w górę i w dół, aż do miejca gdzie spoczywał jej palec.


Trochę nie za dużo „jej”? Proponowałbym przebudować to zdanie. I „miejsca”, a nie „miejca”.

Wcisnąłem język głęboko w jej szparkę w miejsce zwolnione przez palec


A w inną szparkę była możliwość? To po co „jej”?

Co tam… o.. Marek


Wielokropek to 3 kropki. Ani więcej, ani mniej.

Prawą rękę wsunąłem pod koszulkę Magdy, żeby odnaleźć i pomiętosić jej piersi, zjechałem dłonią po brzuchu aż do wzgóra, po czym zacząłem masować na górze cipki, ustami i językiem skoncentrowany gdzieś po środku.


Pokręcone, mało zrozumiałe zdanie. Przede wszystkim podzieliłbym na dwa (od „zjechałem).
I właśnie. Zjechałem tą samą, prawą ręką, czy drugą? Masować na górze cipki,czy raczej „od góry”, „górną część” itp. Tak czy inaczej, zdanie jest koślawe i wymaga poprawki.

pochyliłem szybkna nad nią


???

Usiadła po środku, ściągnęła z siebie


Razem, chyba że w międzyczasie łyknęła jakieś tabletki, wtedy „po środku” 😉

Magda musiała to słyszeć, a jednak nie odpowiadała. Ale w końcu odparła:


Może tak lepiej: Magda musiała to słyszeć, a jednak zwlekała z odpowiedzią. W końcu odparła:

“posiłku” – Błędny cudzysłów (wszędzie). Właściwy to „posiłku” ( „ ” ).

Zaimki osobowe pisze się małą literą – to nie pismo urzędowe.
– Dialogi zaczyna się pauzą lub półpauzą, a nie łącznikiem (wszystkie kreski mają być tej samej długości).
– Kontroluj zaimki, bo masz tendencję do ich nadużywania.
– Sporo problemów z interpunkcją – pomoże Ci ogarnąć ta strona: https://sentencechecker.com/

Jak dokonasz poprawek, daj znać w komentarzu.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0

- Dość na dzisiaj, idziemy do domu bo prądu ma nie być do czwartej.



Wszystkie uwagi Indragora popieram.
Z wyjątkiem subtelnej sugestii, aby zamienić godzinę na "szesnastą".
To wszak nie rozkład jazdy PKP.
W mowie potocznej, codziennej, nieoficjalnej, swobodnej, naturalnej, bezpretensjonalnej o niebo lepiej brzmi "czwarta".

Uzmysłowić to sobie można bez trudu, próbując zamienić słowo "dziewiątą" na "dwudziestą pierwszą" w słynnej piosence Eugeniusza Bodo.

Co zresztą potwierdzają źródła "oficjalne":
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/piec-po-trzeciej-czy-piec-po-pietnastej;260.html#:~:text=Nie jest to kwestia poprawności,godzin popołudniowych, jak i nocnych.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
Raczej zwróciłbym uwagę na "dni pracujące", które to określenie (choć niestety powszechnie spotykane wsród ludu pracującego miast i wsi) jest socrealistycznym koszmarkiem do zastąpienia przez "dni robocze".

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/dni-robocze-i-soboty-pracujace;572.html#:~:text=Dzień roboczy czy dzień pracujący,języku są to soboty robocze.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
-1

SENSEIH rzekł:
W mowie potocznej, codziennej, nieoficjalnej, swobodnej, naturalnej, bezpretensjonalnej o niebo lepiej brzmi "czwarta"


Ja uważam, że naturalnie brzmi "szesnasta". W końcu obowiązuje zegar 24-godzinny, a nie 12-godzinny. I większość osób, które znam posługuje się zegarem 24 h.
To jednak tylko moja sugestia i autorka zrobi, co uzna za stosowne.
A co do piosenki, wiesz przecież, że teksty piosenek, poetyckie, rządzą się własnymi, luźniejszymi regułami, więc przykład niezbyt szczęśliwy 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Indragor Nadal funkcjonuje wiele zegarów i zegarków ze wskazówkami i cyferblatami, na których mamy tradycyjnie dwanaście godzin. Ja te luźniejsze reguły rozszerzam również na prozę... Z tym że kieruję się wyczuciem i kontekstem.
Oto przykłady. W każdym pasowało mi użycie innej formy.

1. (Kumpel mówi do kumpla, a więc nie sili się na oficjalność, jednocześnie chcąc być precyzyjny i podkreślić, że chodzi o jeszcze ten sam dzień)

" - Stary skurwiel - podsumował adwokat.
- Ale pożyteczny. Nie martw się o kasę. Mam pewien... fundusz operacyjny.
- Niech zgadnę. Od pana Hirscha?
- Panu Hirschowi naprawdę bardzo zależy - odparł wymijająco Zibi. - Bądź o dziewiątej wieczorem przed stacją kolejową w Sulejówku".


2. (Bohaterowie oglądają zapis z monitoringu. A tam latają cyferki w systemie 24h)

" - To przecież Molenda. Idzie w kierunku Trasy Łazienkowskiej. Dodatkowy dowód dla prokuratury!
- Jesteś pewien, że dla prokuratury? - zaśmiał się detektyw. - Spójrz na godzinę...
- O żesz kurwa... - zaklął Wojtek.
- No właśnie. Według zeznań sąsiadki, strzał padł o północy. Mąż ofiary nie był w stanie podać dokładnej godziny i nikt go o to nie męczył. Zatem jakim cudem o dwudziestej trzeciej czterdzieści pięć domniemany morderca idzie sobie uliczką, oddalając się ze stoickim spokojem? W ogóle się nie spieszy, a nawet przystanął, żeby poprawić sznurowadło. Zagięcie czasoprzestrzeni?
- Sprawdziłeś, czy zegar rejestratora działa prawidłowo?
- To system podłączony do internetu. Ściąga datę i godzinę tak samo jak każdy telefon. Nie ma mowy o błędzie".


3. (Dzięki temu zabiegowi, czytelnik ma pewność - o ile w ogóle go to interesuje - że bohater ma w civicu ustawiony na ekranie komputera pokładowego zegar cyfrowy, a nie analogowy. Bo tradycyjny też można włączyć)

"Gdy z trudem znalazłem miejsce do zaparkowania w okolicy chińskiej ambasady, zegar na desce rozdzielczej wskazywał siedemnastą".

Natomiast... gdybym budował dialog, w którym para umawia się na 20:30 w kawiarni, w życiu bym nie wsadził w usta (bez skojarzeń) kobiecie tekstu: "Bądź skarbie o dwudziestej trzydzieści". Ani "pół do dwudziestej pierwszej". Zwyczajnie - pół do dziewiątej. Z kontekstu wyniknie, że nie chodzi o rano.
Chyba że ona jest konduktorką a on maszynistą, ewentualnie oboje służą w policji, codziennie pisząc setki raportów, co jak wiadomo rzuca się na leksykę 😉

Ogólnie formy "dwudziestoczterogodzinne" brzmią urzędowo, oficjalnie, zimno i wrzucanie ich do dialogów lub narracji bez wyraźnej potrzeby jest psuciem tekstu.
Ale to moje zdanie i moja sugestia, a autorka faktycznie zrobi, co uzna w tej kwestii za stosowne. Natomiast pozostałe liczne uwagi powinna owa autorka zastosować bezwzględnie 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Indragor
Dziękuję za poprawki ewidentnych błędów i sugestie. Uwzględnione, poprawione. Godziny czwartą pozostawiam, bo szefowi wolno mówić tak, jak mu się podoba😉. Podobnie z dniem pracującym, który to w tekście formalnym staje się urzędowym, pozostawiam tak jak jest... bo tak po prostu mówi bohater tej opowieści. Rzut okiem na pozostałe opowiadania i wiem, że techniczna część uwag ma zastosowanie także do nich, zatem i tam dokonam poprawek. Sentencecheckera używałam, ale nie jest to jak widać narzędzie doskonałe. Część błędów wynika oczywiście z amatorszczyzny, a części po prostu nie widziałam. Jest coś takiego, że wzrok przebiega własny tekst szybko, przeskakując to co jest przecież na pewno dobrze.

@SENSEIH
Soczyste przykłady.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
Nie ze wszystkimi uwagami @Indragora się zgadzam. Dodam jeszcze jeden zauważony błąd: "*wgłąb" w zastosowanym znaczeniu pisze się rozdzielnie: w głąb.
Argument przeciw zmienianiu "czwartej" na "szesnastą": Jeśli w dialogach cytowanych postać literacka mówi cokolwiek (nawet błędnie gramatycznie lub bez sensu) to redakcja NIE MA PRAWA NARZUCAĆ ZMIANY. Co innego w narracji. Postać może wyrażać się jak chce i używać dowolnego słownictwa, bo to współtworzy jej charakterystykę.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+2
0
"Postać może wyrażać się jak chce i używać dowolnego słownictwa, bo to współtworzy jej charakterystykę".
Dodam do Waszej pasjonującej dyskusji mały kamyczek: narrator też bywa/jest postacią, narrator też ma prawo mieć swój własny styl, ma prawo się mylić, nie wiedzieć, kłamać, mówić etno- czy socjodialektem, robić błędy gramatyczne... Rzecz w tym, żeby to autor panował nad narratorem i jego przywarami, a nie odwrotnie. Rzecz w tym, żeby autor, jeśli wprowadza błędy, robił to świadomie.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@ghostwriter1980 Soczyste? 🙂 Bo ja jestem soczysty jak cytryna. Kto mnie ugryzie, ten się krzywi 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@MrHyde zaintrygowałeś mnie. Podaj przykłady (nawet z portalu Pokątne), w których "narrator panuje nad autorem". Oczywiście to nie dotyczy gimnazjalnych transkrypcji z obejrzanych filmików porno.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@Tomp W punkt. I to duży punkt. Swego czasu obywatelka Lipińska Blanka przyznała nieopatrznie w jakimś wywiadzie, że ma problemy z językiem polskim "na etapie szkoły podstawowej", co automatycznie spowodowało moje pytanie - kto zatem wygładza te kicze i ile na tym zarabia? Niemniej należy uszanować oryginał. I jeżeli w dialogu pojawi się menel pod budką z piwem, to nie może gadać Mickiewiczem.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
A, i jeszcze proszę autorkę o translację na język polski tego sformułowania. Tak dla uspokojenia mojej wrażliwej natury, bez złośliwości - "który to w tekście formalnym staje się urzędowym".
Buziaczki 🙂
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
"@MrHyde zaintrygowałeś mnie. Podaj przykłady (nawet z portalu Pokątne), w których "narrator panuje nad autorem". Oczywiście to nie dotyczy gimnazjalnych transkrypcji z obejrzanych filmików porno."

SENSEIH'u (wołacz zamiast @, żeby było po polsku), są to wszystkie moje teksty - w nich autor się broni, ale i tak narrator zwycięża - i pewnie kilka jeszcze. Moja uwaga była uwagą teoretyczną, ogólną, nie odnosiła się ściśle do powyższego dzieła.
Zgadzasz się z tym komentarzem?
+1
0
@MeHyde "narrator też bywa/jest postacią, narrator też ma prawo mieć swój własny styl, ma prawo się mylić, nie wiedzieć, kłamać, mówić etno- czy socjodialektem, robić błędy gramatyczne".
Inspirująca uwaga! Jednakowoż nie we wszystkich opowieściach narrator jest osobowością, której te prawa przysługują. W wielu (większości?) przypadkach narrator jest bezpostaciowy, czyli jest utożsamiany z autorem=literatem. Na pewno tak jest, gdy narrator opisuje rzeczywistość, w której sam nie uczestniczy (niemożność uczestniczenia wynika zwykle z narracji). Przykładem narratora-literata jest twórczość J. Verne'a (że sięgnę do klasyki), a narratora uczestniczącego, któremu więcej wolno, jest Don Kichot z La Manczy (też klasyka, choć Cerwantes tej szansy nie wykorzystał).
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
@Tomp'ie Święta prawda. Prawie. 😉 Większość narratorów udaje bezpostaciowych blobów i chce, żeby ich utożsamiać z autorami=literatami i literatkami (nie tymi do wódki). Zhakowali nawet szkolne podręczniki, żeby odpowiednio wyprać mózgi najbardziej podatnym na pranie, czyli dzieciom. Ale... Ale zdemaskował ich Indragor w wiekopomnym tekście: https://m.pokatne.pl/opowiadanie/pod-kamieniem
Tylko czekać, aż prawda powróci na karty podręczników literatury. A wtedy biada kłamliwym narratorom, nastanie era narratorów prawdziwych 😉
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
-2
Do zauważonych przez poprzedników rzeczy do poprawienia dodałbym:

czegoż tak jeszcze

Coś tu się chyba poplątało

- Hej kochanie, jak noc?

Hej, kochanie

- Chodź na moment wyżej Marek

wyżej, Marek/Marku
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.