Pętla czasu
9 kwietnia 2013
Szacowany czas lektury: 7 min
Napisane eony temu, znalezione na dysku, miłego czytania ;)
- O czym tak myślisz?
- O seksie. - Uśmiechnęła się łobuzersko i dalej wcinała swój kawałek tortu czekoladowego. - A o czym ja mogę myśleć?
Również się uśmiechnąłem. Czyli jednak nie zmieniła się, aż tak bardzo przez te lata. Sięgnąłem po świeżą lampkę wina, którą postawiono przede mną zaledwie kilka sekund wcześniej. Bez specjalnej uwagi opróżniłem jednym haustem jej zawartość. Nie lubiłem takich imprez.
- No nie wiem... Osoba obdarzona takim intelektem na pewno ma parę tematów do przemyśleń. - Zdecydowanie rozmowa z nią była najciekawszym epizodem tego wieczoru.
Taki urok imprez na których wypada być, a na których czujemy się mniej więcej tak komfortowo, jak w poczekalni u dentysty. Wszystko zapewne przebiegłoby wg typowego dla mnie schematu, zawierającego takie atrakcje, jak kurtuazyjne i jałowe rozmowy o pracy, spożycie wszystkich dostępnych zasobów alkoholu, krótkie przemówienie dla osób z branży o ogólnorozwojowym temacie w stylu "o wyższości mądrości nad głupotą" i wreszcie upragniony powrót do mej jaskini. Przebiegłoby, gdyby nie spotkanie miłości z przed lat. Miłości nigdy nie powetowanej i nigdy nie zapomnianej.
- No to w takim razie... Myślę akurat o seksie oralnym. - Uśmiechnęła się ponownie i spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
Pewnie dla większości kobiet taki ton wydałby się obcesowy, ale na pewno nie dla niej. Było w niej coś tak niezwykłego, że takie teksty dodawały jej jedynie jeszcze większego uroku. Na każdym facecie robiła wielkie wrażenie. Nie było istotne co miała na sobie, czy były to najzwyklejsze w świecie jeansy i t-shirt, czy niesamowicie stylowa sukienka. To specjalna klasa - kobiety zjawiska.
- Mhhmm. A to Ci powiem, że zdecydowanie jeden z moich ulubionych... wariantów. - Mrugnąłem do niej i rozejrzałem się po sali w poszukiwaniu kelnera.
- Przecież wiesz, że mój także... - Uśmiechnęła się i zmrużyła oczy patrząc na drugi koniec sali. - A propos, a może miałbyś ochotę się przejść na górę? - Położyła swoją dłoń na moim udzie, a może nawet nieco wyżej niż na udzie.
Zapewne mógłbym w tej sytuacji wymyślić jakiś śmieszny tekst i obrócić całą sytuację w żart. Na pewno mógłbym zaimprowizować jakąś wymówkę i wycofać się. Z całą pewnością mógłbym zapytać co tam u jej podstarzałego lutnika, albo chociaż pomyśleć o tych wszystkich moich wątłych zasadach. Mogłem niemal wszystko, ale zrobiłem dokładnie to, co chciała. Zatracałem się w niej.
Drzwi do łazienki zatrzasnęły się za nami, a ona pchnęła mnie w kierunku lustra. Jeden wprawny ruch jej rączek i jej bluzka wywędrowała przez głowę prosto na wyłożoną drogimi płytkami podłogę. Podążyłem wzrokiem za jej cycuszkami w wariancie C, uwięzionymi za bardzo ciekawym stanikiem. Zawsze miała genialny gust do bielizny. Podeszła do mnie bliżej i zmusiła do skierowania wzroku na jej twarz.
- No to proszę bardzo, do dzieła. - Nie straciłem pewności siebie mimo tego manewru dywersyjnego.
Zbliżyła twarz jeszcze bardziej, ale zamiast pocałunku przekręciła głowę i oblizała mój policzek. Jej języczek był ciepły i szorstki. Uśmiechnęła się i podążyła w dół. Rozpinając guziki mojej koszuli całowała mnie po kawałeczku, centymetr po centymetrze. Przyklęknęła i zaczęła rozpinać moje spodnie, co z resztą szło jej całkiem zgrabnie. Wkrótce mój fiut został oswobodzony i prężył się tuż przed jej twarzą. Chyba przypomniał sobie nasze dawne czasy, bo naprawdę dał z siebie wszystko. Ona zaś zrobiła to co przed chwilą z moim policzkiem. Przyjemny dreszcz przeszedł moje ciało. Pocałowała go w czubek i powoli, niespiesznie zniknął on w jej cudnej buzi. Jej wargi i język wykonywały wspaniałą pracę. Zaraz także postanowiła pomóc sobie dłońmi i to z naprawdę ciekawym efektem. Jej usta rytmicznie pochłaniały niemal całego mojego członka. Położyłem dłonie na jej głowie i starałem się nadawać jej staraniom odpowiednie tempo. Wytwarzane przez nas odgłosy wydały mi się przez chwilę nieco dziwne. Szybko jednak przestałem przejmować się takimi szczegółami. Było mi po prostu dobrze. Jej cudowne akrobacje uświadomiły mi, że jednak dobrze jest się rozwijać, zamiast stosować te same wyświechtane zabawy z przed lat, co było w moim przypadku swego rodzaju rutyną. Mój umysł umknął na chwilkę w wir wspomnień, powrócić jednak musiał dokładnie teraz, gdyż rozkosz chwili osiągała właśnie apogeum. Przytrzymałem jej głowę i przeciągłym westchnieniem dałem wymierny upust memu zadowoleniu. Jej usta ani na chwilę nie zwolniły rozkosznego uścisku. W momencie, gdy oddałem jej już absolutnie wszystko co mogłem, wstała i z niewinnym uśmiechem zbliżyła do mnie twarz.
Popatrzyłem na jej buzię. Naprawdę była śliczna. Mógłbym przysiąc, że śliczniejsza niż cały świat. Uśmiechnąłem się także i podarowałem jej najlepszy pocałunek na jaki było mnie stać. Odwzajemniła go i przez krótką chwilę nasze języki wykonywały wesoły taniec. Było cudownie, ale wciąż była jedna rzecz na którą miałem ogromną ochotę.
- No zdecydowanie nalegam na rewanż. - Bez tracenia czasu na odpowiedź polizałem jej policzek i jednym ruchem rozpiąłem jej stanik.
Ściągnąłem ramiączka i pożarłem wzrokiem jej piersi. Przyciągnąłem ją bliżej do siebie i zaczynając od szyi przemierzałem jej ciało. Jej skóra była sprężysta i ciepła. Wtuliłem się w jej piersi i bez opamiętania lizałem jej różowe, idealne sutki. Zjechałem nawet niżej całując jej brzuszek. Zawsze wielbiłem jej figurę. Niektórzy z nas dostają po prostu dobre geny i ona była idealnym przykładem takiego właśnie przypadku. Mój języczek znalazł sobie drogę do jej pępka, co spowodowało u niej napad śmiechu. Chwyciła mnie za głowę i przyciągnęła do siebie. Wtuliłem się w jej włosy i lizałem jej lewe uszko. Tymczasem moje ręce znalazły sobie drogę w dół jej pleców. Przeniknąłem przez jej spódniczkę i stringi, tak że obejmowałem właśnie jej kształtne, jędrne pośladki. Ugniatałem je, zahaczając lekko o jej cipkę. Gdy zaczęła przyjemnie mruczeć, uznałem, że czas na następny krok. Rozpiąłem spódniczkę, która zaraz wraz z majteczkami wylądowała na podłodze. Podniosłem ją i usadowiłem na komodzie koło lustra. Nadszedł czas na danie główne. Delikatnie rozchyliłem jej uda i zbliżyłem twarz do jej wilgotnego miejsca. Była zgrabnie wygolona, udekorowana wąskim paseczkiem włosków na górze. Jednym, niespiesznym ruchem oblizałem ją z dołu do góry. Westchnęła i przycisnęła mnie rękoma do swego krocza. Uznałem to za znak aprobaty i przystąpiłem do dzieła. Mój języczek wykonywał serię akrobacji, na dziesiątki sposobów trącając jej łechtaczkę, a także torując sobie drogę do jej wnętrza. Kątem oka zobaczyłem jak jej dłonie masują piersi, znacznie jednak bardziej motywujące było nie to co mogłem zobaczyć, ale to co mogłem usłyszeć. Byłem na dobrej drodze do wielkiego finału, ale moje plany były nieco inne. Wstałem i za tyłeczek ściągnąłem ją z komody, odwracając ją do siebie tyłem. Widok który mi się objawił był wprost nieziemski. W lustrze widziałem jej twarz, a w moją stronę wypinał się najlepszy tyłek jaki pamiętam, oraz jej już nieźle wytarmoszona pipka. Dodatkowo, żeby efekt był jeszcze lepszy, zakręciła tym swoim tyłeczkiem zachęcająco. Złapałem ją zatem za włosy, a drugą rękę skierowałem w najlepszym możliwym kierunku. Dwa paluszki znalazły sobie miejsce bez żadnych oporów. Jej ciche pojękiwanie ustąpiło teraz miejsca prawdziwym odgłosom rozkoszy. Było to cudowne uczucie. Posuwałem ją w doskonałym tempie, a w lustrze widziałem jej pełną rozkoszy twarz, która zdawała się mówić coś jeszcze. Chyba rozszyfrowałem ten znak poprawnie, ponieważ gdy do dwóch pierwszych paluszków dołączył trzeci i wystarczyły zaledwie trzy ruchy by jej ciało spięło się w miłosnym szczytowaniu. Uniosłem ją wtedy, podnosząc jej ręce do góry. Jej odbicie w lustrze było takie piękne w tej pozie. Jej zgrabne uda zaciskały się na mojej ręce, tak że z tej perspektywy widziałem tylko jej subtelne włoski łonowe, dalej jej piękny brzuszek i swobodnie kołyszące się piersi. Wisienką na torcie była jej twarz na której najzwyczajniej w świecie wymalowany był orgazm.
Gdy emocje opadły nieco, odwróciłem ją do siebie i pocałowałem, co spotkało się ze zdecydowaną aprobatą. Manewr ten wykonałem na tyle zręcznie, że moja rączka mogła pozostać tam gdzie do tej pory tak baraszkowała. Ten pocałunek był zdecydowanie dłuższy i zakończył się gdy jej ciałem targnął subtelny spazm, w momencie gdy postanowiłem oswobodzić moją dłoń. Jeszcze raz pocałowałem ją w usta i schyliłem się podając jej stringi i spódniczkę. Uśmiech, który zobaczyłem był nagrodą sam w sobie. Korzystając ze zdobytej dawno temu wprawy doprowadziliśmy się do idealnego porządku. Gdy byliśmy gotowi do powrotu na tą jakże poważną imprezę, przytuliliśmy się jeszcze raz, ostatni raz.
Wyszedłem na spory taras, zapinając marynarkę namacałem paczkę papierosów. Zapaliłem jednego, zaciągnąłem się i zamknąłem oczy. Palę tylko wtedy, gdy chcę jedną chwilę dla siebie. Jedną chwilę niczym uczucie spełnienia ustąpi wyrzutom sumienia i uczuciu specyficznej pustki. Ale jeszcze nie teraz.