Pay Per View
7 stycznia 2004
Szacowany czas lektury: 5 min
- Zgodzę się na to za 50 złotych. Co pan na to? - zapytała nieśmiało nastolatka. Miała piętnaście, może szesnaście lat. Ciemna karnacja sprawiała, że wyglądała na trochę więcej. Była raczej wysoka a jej brązowe włosy sięgały nie dalej jak do ramion. Piękny uśmiech, który rozciągał się od ucha do ucha onieśmielał przechodniów płci obojga. Miała na sobie biały podkoszulek z czerwoną gwiazdką na piersiach oraz brązową drelichową spódniczkę.
- Niech no się zastanowię. - odpowiedział M. szczypiąc się w myślach we wszystkie części swego nieszczęsnego ciała. - No dobra, zgadzam się. Ale pamiętaj, że będę mógł przyjrzeć Ci się z bliska.
Dziewczyna bez słowa sprzeciwu odwróciła się i szybko zaczęła zdejmować podkoszulek. Była na wpół naga. Gdy spod ubrania ukazało się jej kształtne ciałko, M. zaczął zastanawiać się czy dobrze postąpił godząc się na to przedstawienie. Czy chwile strachu i grozy jakie w tej chwili mu towarzyszyły zostaną mu wynagrodzone?
Zsunęła spódniczkę i przestępując z nogi na nogę zdjęła białe, bawełniane majtki. Odwróciła się twarzą do M. Teraz zauważył, że już nie jest taka odważna. Wstydziła się co niemiara. Skrzyżowanymi rękami próbowała zasłonić swoje nastoletnie podbrzusze.
- No dobra, a teraz mogę się już ubierać? - zapytała naiwnie.
M. podszedł do niej i rozchylił jej ręce na bok. Jej dziewicze łono sprawiało wrażenie nietkniętego ludzką (co według M. oznaczało - męską) dłonią. Nie broniła się przed jego zimnym i szorstkim dotykiem. Jej skóra na całym ciele była jednakowo delikatna i równo brązowa. Nie była to sztuczna opalenizna jakich wiele wypełnia ulice tymi czasy, lecz piękny naturalny brąz, brąz który niesamowicie współgrał z jej dużymi piwnymi oczami. M. nie mógł opanować się od zanucenia słynnego szlagieru Ryszarda R., co niezmiennie świadczyło o jego wielkiej subtelności.
W miejscach tak skrzętnie przez nią skrywanych wszystko wydawało się zachowywać swoje proporcje. Wszystko z wyjątkiem malutkich piersi, które na czas rozkwitu musiały widocznie jeszcze poczekać. Natomiast gładki brzuszek ze znakomicie wkomponowanym, głęboko osadzonym pępkiem, zakończony był wąskim rowkiem, którego nieziemskie piękno nie jednego mężczyznę do szaleństwa (a niejedną kobietę do ataku zazdrości) doprowadzi. M. czuł szczęście, ... szczęście bez granic.
Obnażone, młode ciałko nie miało nic do ukrycia. I choć lekki nadmiar tłuszczu trochę rozczarowywał M., to czuł on, iż piękno istnieje i istnieć będzie na wieki. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął pomięty banknot pięćdziesięciozłotowy. Wręczył go ponętnej nimfetce i podziękował za olbrzymie poświęcenie jakiego ta się dla niego a przede wszystkim dla jego pieniędzy dopuściła. Dziewczyna ochoczo przyjęła pieniądze i ze wdziękiem podziękowała.
- Wie pan, ... może mogłabym się zgodzić na to żeby mnie pan podotykał gdzieniegdzie. Za dodatkową opłatą oczywiście. Powiedzmy jeszcze 50 złotych i przymknę oczy na minutkę dla pana. - zaproponowało już nie tak zawstydzone dziewczę. Z biegiem czasu (i pieniędzy) jej wstyd kruszał.
M. nie mógł powstrzymać się od drżenia całego ciała. Nic nie pił już od tygodnia i myśli takich nawet w najskrytszych zakamarkach swojego umysłu nie posiadał. Toteż cały rozedrgany zaczął przeszukiwać kieszenie swoich wysłużonych, granatowych dżinsów.
Nastolatka zaczęła się rozkręcać.
- Wie pan była chyba kiedyś taka książka... O starszym facecie i takiej młodej lasce... Co to niby się zakochali. A może to on ją uwiódł? Tak, to on ją poderwał. I kochali się przez cały czas. Słyszał pan o tym? To chyba jakaś stara i znana książka była. - próbowała podtrzymać kontakt dziewczyna. - To jak decyduje się pan?
M. odnalazł banknot i znacząco pomachał nim w powietrzu. Nic nie mówił. Teraz stali obok siebie. Na wyciągnięcie ręki. M. zaczął krążyć wokół niej. Krążyć i przyglądać się dokładnie. Zdawało się, że bardzo ją to bawi. A on dalej, tylko wolniej - krążył i muskał dłonią brązowe ciałko. To gładził jej sprężyste pośladki, to znowu bawił się z miło sterczącymi, niedużymi piersiami. Dziewczyna oniemiała przyjemnością, jaką dotyk M. nagle jej sprawił - nie przerywała mu. W końcu stanął naprzeciwko niej i głęboko zajrzał w jej cudnie brązowe oczy. Dziewczyna odwzajemniła spojrzenie i tak przez chwilę obydwoje stali w bezruchu.
- Czy mogę Cię pocałować? - zapytał zachrypniętym głosem M.
Nastolatka rezolutnie przytaknęła i głęboko uśmiechnęła się. Gdy poczuła zbliżające się usta M., zamknęła oczy i lekko rozchyliła wargi.
Plan M., albo od początku wyglądał inaczej, albo w tej chwili uległ zmianie. Wpadł mu do głowy nowy, zupełnie inny, obrazoburczy pomysł. Gwałtownie klęknął przed dziewczyną i z głową na wysokości jej podbrzusza nagle objął dłońmi jej biodra, a swoimi ustami przylgnął do jej małej muszelki. Dziewczyna zaskoczona zaistniałą sytuacją początkowo chciała z całych sił odepchnąć natrętne usta i język M., ale nie mogła. Fala niekrytej przyjemności ogarnęła jej ciało. Odchyliła głowę do tyłu i nie otwierając oczu jęknęła. Jej dłonie błądziły w zmierzwionych włosach M. Jego język niczym niegrzeczny miś zakradał się do niedostępnej dziupli by wykraść odrobinę pachnącego miodu. Najdelikatniej jak tylko można to sobie wyobrazić M. spijał drogocenny "miód". Ssał, lizał i taktownie wąchał. Co jak co, ale żaden język z pewnością nie dotarł tam jeszcze nigdy.
Gdy właścicielka po raz pierwszy (prawdopodobnie) zbliżała się do punktu kulminacyjnego, M. odsunął głowę od jej lśniącego od soków zdroju i godnie zakończył pieszczoty dłonią. Jego smukłe palce wiły się w dziewiczym rowku, a ciało młodej dziewczyny zdawałoby się po raz pierwszy przeszyte zostało potężnym orgazmem.
Gdy wyszli z mieszkania (po uprzednim ubraniu się - ona i uregulowaniu łączących ich należności - on), obydwoje doskonale wiedzieli, że muszą paść nieuchronne słowa:
- Musimy to kiedyś koniecznie powtórzyć... Nikt mnie tak nigdy nie całował - na pożegnanie oznajmiła młoda nimfetka.