Pani M... (I)
25 kwietnia 2013
Szacowany czas lektury: 24 min
... tak więc siedzę tutaj. Chłodne krzesło przyprawia o dreszcze. Półmrok zaplecza sali nr. 5, w której odbywały się zajęcia fizyki tworzył z październikową jesienią niepowtarzalny klimat. Siedzę zatem i czekam, jak na wyrok, bo on już zapadł, w momencie kiedy zostałem wezwany. W powietrzu unosi się zapach kurzu i starych rupieci, przyniesionych niegdyś z sali lekcyjnej. Przed oczami mam okno, przez które melancholijnie podziwiam ubrane w jesienne barwy drzewa, co jakiś czas moją uwagę odwraca przelatujący liść. Zachodziłem w głowę, co mogło być powodem wezwania mnie przez Panią profesor M. Byłą wychowawcą klasy. Nie przypominam sobie abym ostatnimi czasy dał jej powód ku temu. Słyszę dokładnie stukot jej obcasów i spokojny głos, pomimo, że zajęcia odbywają się za ścianą. Uwielbiała szpilki, nigdy nie widziałem jej na płaskich podeszwach. Buty były zawsze starannie dobrane do pozostałej części garderoby. A co do szpilek... były przeróżne. Od skórzanych kozaków, przez lakierki do butów letnich, również na szpilce. Nie była już młoda. Pani M. miała blisko czterdziestu lat. Wyróżniała się jednak na tle innych profesorek. Po części ze względu na ubiór, to oczywiste, ale nawet najbardziej modne ciuchy nie zrobią z zaniedbanej kobiety modelki. Więc Pani M. nie tylko potrafiła się ubrać, dbała tez o linię, to było widać. Miała długie nogi, małe stópki. Pełne, sprężyste uda sugerowały, że Pani M. nie przesiaduje w domu oglądając tanie seriale. Łuk jej ud idący od pasa ku kolanom wystawał delikatnie przed nią, patrząc na to nie musiałem sobie nawet czegokolwiek wyobrażać... Serce biło szybciej a spodnie robiły się ciasne. No ale wracając do Pani M... jej pupa. Nie była idealnego rozmiaru, ale niewiele jej brakowało. Co było dla mnie dziwne to to, że pomimo drobnej budowy, miała okrągłą pupę i pełne uda. Jej pupa może była nawet delikatnie większa od ideału ale podobało mi się to. Pani M. nie była tylko nogami i pupą więc miała jeszcze wcięcie w talii, w sumie idealne, to można było u niej uznać za wzór. Proste plecy utrzymywały w idealnej postawie tułów Pani M. Brzuch płaski, zupełnie. No i piersi... Jej piersi były malutkie. Trudno określić mi ich rozmiar, 2 kuleczki po prostu były, na całe szczęście "kuleczki", "ołówki" zepsułyby cały efekt. No i w końcu buźka Pani M. Widać było, że chodzi na solarium... to było dla mnie oczywiste, miała twarz modelki. Dziwiłem się dlaczego taka kobieta poświęciła się nauce. Widziałbym ją na każdej okładce kolorowego magazynu. Przypominała J. Lopez, nawet bardzo, ale miała swoje indywidualne, unikatowe cechy. Jej włosy były długie, opadały na plecy, kończyły się "trójkątem", kilka centymetrów pod łopatkami. Pisząc trójkątem mam na myśli włosy, których przycięcie ów odwrócony trójkąt przypominają, opadając na plecy właśnie.
W klasie zapadła cisza. Zupełna. Obcasy również przestały stukać w drewnianą podłogę. Zmysł słuchu w tym momencie wzmocnił się na tyle, że byłem w stanie usłyszeć szeleszczące kartki zeszytów jakiejś tam klasy... Ogarnął mnie ogromny stres. Pani M. za chwilę tu przyjdzie. Strasznie onieśmielała mnie ta kobieta. Jej spojrzenie powodowało u mnie dreszcze. Kontakt wzrokowy urywał się dopiero po zakończeniu rozmowy, czasem mam wrażenie, że w ogóle nie mrugała. Poczułem na skórze klatki piersiowej mocne uderzenia serca. Było to widać nawet na koszulce, w którą byłem ubrany. Pomimo, że niczego złego, co mogło by jej dać powód by mnie wezwać nie zrobiłem, to sam fakt przebywania z nią sam na sam był mocnym impulsem. Przecież fantazjowali o niej chyba wszyscy uczniowie płci brzydkiej w szkole... Nie zdziwiłbym się, gdyby profesorowie z grona pedagogicznego również.
Usłyszałem dźwięk odsuwającego się krzesła, stukot obcasów rozległ się po całej klasie, serce miałem już w gardle. Usłyszałem skrzypnięcie klamki, po chwili dźwięk zamykających się drzwi i ponownie skrzypnięcie klamki. Przeszła obok mnie, zwyczajnie minęła mnie siedzącego na krześle, szła wprost przed siebie, tyłem do mnie. Ciemne dżinsy ciasno opinały pupę Pani M. Czarne skórzane kozaki na szpilce, ze srebrnym czubem stukały już delikatniej, czarna skórzana kurtka wydawała specyficzny dźwięk. Kiedy doszła do okna, odwróciła się przodem do mnie, oparła pupą o kaloryfer, który znajdował się pod oknem. Spojrzała mi w oczy. To był kolejny impuls, wtedy już chyba drżałem. Patrzyła spokojnie. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Próbowałem w jakiś sposób się wyluzować ale bezskutecznie. Kiedy się odezwała, prawie drygnąłem. Miała taki piękny i ciepły głos... - "Panie Marcinie, więc co się stało w zeszły czwartek...?" (zapytała, mówiła tak spokojnym i opanowanym głosem... wręcz hipnotyzowała)
Zatkało mnie, skąd wie? Mieszkałem daleko od szkoły, musiałem do niej jakoś dojechać. Jako transport służył mi samochód. W zeszły czwartek wysiadły mi hamulce. Na szczęście nic się nie stało, auto jest całe. Ale skąd ona wie...? Powiedziałem tylko kilku osobom w klasie. – "Mała awaria Pani profesor..." Odpowiedziałem podenerwowany. – "Wszystko w porządku? Na pewno nic Ci nie jest?" – dalej pytała. – " Tak, nikomu nic się nie stało Pani profesor..." Nie wiedziałem do czego to wszystko zmierza. Przecież ktoś, kto powiedział jej o awarii, na pewno powiedział też o tym, że wszystko się dobrze skończyło. Tutaj należałoby dodać, że tego dnia nie byłem w humorze. Dodatkowo melancholijna pogoda powodowała u mnie przygnębienie. Padło kolejne pytanie – "Jesteś pewien, że nie potrzebujesz pomocy?" Ale w jaki sposób Ty mi kobieto możesz pomóc? – myślałem. Pani M. wzięła krzesło i usiadła naprzeciwko mnie. Kontynuowała... - "Marcin, przecież wiesz, że jeżeli masz jakiś problem to możesz na mnie liczyć, lubię Cię nie tylko jako ucznia, ale także jako faceta, jesteś porządny i poważny, czego nie mogę powiedzieć o Twoich rówieśnikach, możemy porozmawiać o wszystkim." Pomimo, że mieliśmy 20 lat... fakt, moim rówieśnikom daleko było do dojrzałości psychicznej. Pani M. darzyła mnie sympatią ze względu na to, że często jej pomagałem. Miałem smykałkę do komputerów. Kilka razy nawet odwiedziłem ją w domu, bo miała mały problem. Nie raz wtedy widziałem jej męża, był ogromny. Łysy, ok. 200cm wzrostu i szeroki. No tak... taka kobieta musi się czuć bezpiecznie. Ale wracając do zaplecza... - "Widzę przecież, że coś jest nie tak..." Ciągle milczałem, teraz jednak patrzyłem w podłogę. Minęły może ze 2 minuty w milczeniu. Miałem pustkę w głowie. Wychodzę z założenia, że jeżeli nie ma się niczego ciekawego do powiedzenia... lepiej przemilczeć, milczałem zatem. Nagle coś się zmieniło... poczułem jej ciepłe dłonie na moich przedramionach, które były już chłodne. Pomimo, że na zapleczu był kaloryfer, zawsze był zimny. Jesienna pogoda nie miała litości więc lekko zmarzłem. W tym momencie doszło do mnie, że długi kontakt wzrokowy na lekcjach fizyki czy przypadkowe otarcia... nie były przypadkowe. Często bywało też tak, że Pani M. wypinała pupę zaraz obok mojej twarzy lub w moją stronę, niby nie celowo. Oblała mnie fala ciepła, dostałem gęsiej skórki. Pani M. zauważywszy to cofnęła ciepłe dłonie. Spojrzałem na nią, uśmiechnęła się i położyła je z powrotem na moich przedramionach, masując je szybko. Siedzieliśmy tak w milczeniu a ja walczyłem, by nie spojrzeć jej w dekolt. Był głęboki więc walka nie należała do najłatwiejszych. W końcu nie wytrzymałem i pękłem, byłem pewien, że to widziała, w końcu cały czas patrzyła na mnie. Opalona skóra i okrągłe piersi aż prosiły się, by spojrzeć tam ponownie, znowu nie wytrzymałem... Zawstydzony spojrzałem na nią, znowu się uśmiechnęła. W momencie kiedy spuszczałem głowę, zabrała jedną dłoń z przedramiona mojej prawej ręki i ciągnąc palcem moją brodę ku górze zasugerowała, że chce bym ów głowę podniósł. Zrobiłem to więc i spojrzałem jej w oczy. To co w nich ujrzałem spowodowało kolejny dreszcz i ponownie dostałem gęsiej skórki. Jej oczy niemal iskrzyły, nie musiała nic mówić, mówiły za nią. Widziałem w nich pożądanie i ciekawość. Te wszystkie bodźce spowodowały u mnie natychmiastową erekcję. Pomimo dość luźnych dżinsowych spodni i wszelkich starań z mojej strony ów erekcja uwydatniała się na dżinsie przykuwając wzrok Pani M. Zabrała palec z mojej brody i zaczęła gładzić mnie po policzku zewnętrzną częścią dłoni. Zesztywniałem, było mi tak dobrze, chociaż do niczego szczególnego jeszcze nie doszło... - "Jesteś uroczym chłopcem..." Usłyszałem z jej ust. Pomimo 20 lat, słusznej postury i tego, że byłem dość wysoki, widziała we mnie chłopca. Fakt, mając 20 lat uważałem, że jestem jeszcze szczeniakiem, ale określenie "chłopiec"...
Sam nie wiem co we mnie wstąpiło, ale chwyciłem jej dłoń gładzącą policzek i zacząłem całować jej zewnętrzną stronę. Po czym przyłożyłem do policzka stronę wewnętrzną. Przechyliła głowę nieco w bok by za chwilę pocałować mnie w czoło. Tego było dla mnie za wiele, z potężną erekcją, sercem walącym jak młot i drżącymi dłońmi również przechyliłem głowę i zbliżyłem swoje usta to jej ust. Na swojej twarzy czułem jej ciepły i nieco przyspieszony oddech, na czole jej włosy, zastygła ale nie odsunęła się. Czułem wtedy tyle zapachów... zapach kawy zmieszany z miętowym zapachem, prawdopodobnie gumy do żucia. Zapach lakieru do włosów, zapach perfum. Dodatkowo ciepło jej skóry, którą przypadkowo muskałem poszczególnymi częściami twarzy... To było coś niebywałego. Musiałem zaryzykować, nie było odwrotu. Delikatnie musnąłem jej usta swoimi. Były ciepłe, o ile nie gorące. Od razu wyszła z inicjatywą, tak jakby już od jakiegoś czasu czekała na mój krok. Poczułem jak jej usta rozwierają moje a jej ciepły język wdziera się w celu znalezienia wspólnego rytmu z moim. Pocałunek był delikatny i jakby... w zwolnionym tempie. Nigdy w życiu nie czułem takiego podniecenia. To nie było to samo co fantazjowanie i masturbacja, to był zupełnie inny wymiar podniecenia. Całowałem się już nie raz, nie raz byłem także w intymnej sytuacji z dziewczynami, ale coś takiego czułem pierwszy raz. Poczułem jak zadrżała, jej ręka nadal była na moim policzku, druga natomiast spoczywała na moim przedramieniu, od jakiegoś czasu bez ruchu. Swoją wolną dłoń położyłem na jej gorącym udzie i trwając w pocałunku delikatnie gładziłem ów udo. Było jędrne, a raczej takie wydawało się przez ciasne dżinsy. Za każdym razem kiedy zahaczałem o wewnętrzną stronę uda, gdzie skóra jest bardzo czuła, drżała, co dodatkowo mnie podniecało.
Czułem już, że bokserki mam wilgotne, każdy facet zapewne wie o co chodzi.
Oderwaliśmy się od siebie. Pani M. zaczęła wstawać i dała mi wyraźnie do zrozumienia, bym i ja wstał. Odsunęła swoje krzesło, zaczęła iść w stronę pustego stolika, który stał przy ścianie. Obejrzała się za mną, ruszyłem więc i ja. Usiadła na nim, jej nogi wisiały w powietrzu, nie dostawały do drewnianej podłogi. Rozłożyła je szeroko. Stanąłem między nimi, zbliżyłem się do niej. Wplotłem dłonie w jej włosy jednocześnie całując namiętnie. Poczułem jak Pani M. wkłada dłonie pod moją koszulkę i zmierza ku górze, delikatnie masując mój tors. Wracając w dół zatrzymała się na brzuchu, który delikatnie skrobała pazurkami. Dreszcze przywołały już trzeci raz dzisiaj gęsią skórkę. Pani M. pozostawiając jedną dłoń na brzuchu, drugą przeniosła na plecy. Na zmianę masowała je i delikatnie drapała... To było niesamowite. Poczułem jak oplata mnie nogami, mniej więcej na pupie. Oderwałem się od niej przerywając namiętny pocałunek, wpiłem się w jej szyję, całując także dekolt. Teraz to ja zacząłem powoli ale pewnie wkładać ręce pod jej koszulkę. Cała ta sytuacja wydawała się trwać wieczność. Szczęście jakie mnie spotkało było nie do opisania. To wszystko spowodowało, że obojętne mi było, czy na zaplecze ktoś wejdzie, czy zadzwoni dzwonek... Poczułem ciepłą falę, znowu. Tym razem z ciepłą falą przyszły emocje. Wzruszyłem się, że to wszystko przyszło tak naturalnie, zwyczajnie, że jest mi tak dobrze, że Pani M. sama z siebie daje mi tyle szczęścia. Pragnąłem jej. Dłońmi dotarłem już do jej piersi. Pomimo, że były niewielkie, były niezwykle jędrne. Jeszcze nie widziałem jej sutków, ale czułem je delikatnie przez stanik. Był śliski w dotyku i trzymał gorące piersi Pani M. Przez jej przyspieszony i głębszy oddech usłyszałem westchnięcie. To był dla mnie impuls. Nie pomyślałem by rozpiąć stanik, chciałem jak najszybciej poczuć jej piersiątka w dłoniach. Włożyłem więc dłonie pod stanik i pomimo, że było ciasno, udało mi się zamknąć jej piersi w dłoniach. W tym momencie docisnęła mnie nogami do siebie jeszcze bardziej. Dłonią chwyciła tył mojej głowy i przyciągnęła moją twarz do swojej. Ten pocałunek już nie był taki delikatny jak na początku, był bardziej dziki i namiętny. Jej dłonie znalazły się na moich pośladkach. Wciąż trzymałem dłonie na jej piersiach, nie myśląc o rozpinaniu stanika. Poczułem jak przyciąga mnie jeszcze bardziej. Nie przerywając pocałunku zaczęliśmy pocierać się kroczami przez spodnie, stymulując stosunek. Pisząc to teraz wydaje mi się to głupie, ale wtedy było to tak dzikie i podniecające, że wytrysnąłem w bokserki. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego, mało tego... mój penis w ogóle nie słabł po wytrysku, był non stop tak samo twardy. Podniecenie również nie opadło, miałem ochotę zerwać z niej ubrania i zrobić to tutaj, teraz, najbardziej dziko jak to możliwe...
... zadzwonił dzwonek. Oboje drygnęliśmy jak porażeni prądem. Oderwaliśmy się od siebie w pośpiechu. Spojrzałem na nią... wyglądała świetnie. Fryzura w nieładzie, odsunięty w dół stanik przysłonięty bluzką, sutki odznaczały się na wymiętej ów bluzce. Oddychała bardzo szybko. Siedziała i patrzyła na mnie. Uspokajała się. Mi serce waliło jak oszalałe, oblał mnie zimny pot. Spocone miałem nawet dłonie. – "Musimy iść..." Rzekła. Nie docierało do mnie. Miałem wrażenie, jakbym obudził się z najlepszego snu, jaki kiedykolwiek mógłby przyjść w nocy. Doprowadzała się do porządku. Spojrzała na mnie i zobaczyła moją nietęgą minę. Uśmiechnęła się, zrobiła krok w moją stronę i pogładziła mnie po policzku. – "Spokojnie..." Usłyszałem. Zaczęła zmierzać w stronę drzwi zapinając po drodze skórzaną kurtkę. Spojrzałem na jej pupę... chwila, coś tu nie gra. Miała niewielką plamę między nogami. Na dżinsie! – "Więc jej też było dobrze..." Pomyślałem. Wyszła. Tak po prostu. Nie powiedziała nawet "Mam nadzieję, że to będzie nasza tajemnica", nic w tym stylu, jakby wiedziała, że zostawię to tylko dla siebie. Zimne powietrze sprawiło, że umysł zaczynał trzeźwieć i pracować. Na moich dżinsach nie ujrzałem plamy. Przeszkadzał natomiast ładunek, który wylądował w bokserkach. Szybko wyciągnąłem pomięte chusteczki i zacząłem robić z tym porządek. Normalnie czułbym się strasznie niekomfortowo ale teraz... nie przeszkadzało mi to, zupełnie. Nie myślałem o tym. Martwiłem się tylko... co dalej? Nie wiedziałem co zrobić z pomiętą koszulką... Pomyślałem, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeżeli wpuszczę ją w spodnie. W klasie, z której zostałem wezwany zostawiłem bluzę, wszystko tam zostało. Wyszedłem z zaplecza. Klasa Pani M. była już pusta, siedziała nad dziennikiem bazgroląc coś. Podniosła wzrok, spojrzała spokojnie i odprowadziła mnie wzrokiem do drzwi. Nie mówiłem nic, byłem ciągle rozdygotany. Wróciłem do klasy, gdzie zostały moje śmieci. Zabrałem wszystko i podziękowałem Pani profesor, za to, że zaczekała aż przyjdę. Kumple z klasy żartowali głupio na przerwie, że dobrze musiałem podpaść, w końcu nie rozmawiałem z nikim a moja mina nie wskazywała na nic pozytywnego. Chciałem być sam, nie rozmawiać z nikim. Nawet bliższy kumpel denerwował mnie tego dnia. Po prostu czułem się lepszy od nich, od kogokolwiek. Ich dziecinne tematy nie interesowały mnie zupełnie, drażniły. Cała ta sytuacja spowodowała u mnie natłok myśli i emocji. Do końca dnia byłem zamyślony. Każda choćby najmniejsza myśl o tym co miało miejsce powodowała podniecenie. Może nie aż tak intensywne jak wtedy... ale chodzenie ze wzwodem to nic przyjemnego. Na lekcji wyszedłem do toalety, nie miałem na celu załatwienia potrzeby. Chciałem się po prostu przejść po kilku długich korytarzach i popatrzeć przez okno. Uwielbiałem jesień. Idąc i gapiąc się, starając nie wracać już myślami do "akcji z zaplecza" usłyszałem za sobą stukot szpilek. Przeszył mnie silny dreszcz, zwolniłem, nie odwróciłem się... miałem dziwny hamulec psychiczny. Pani M. doszła do mnie przyspieszonym krokiem, złapała mnie za ramie, zatrzymałem się... Odwróciłem się, spojrzałem na nią, wyglądała już praktycznie jak przed zapleczem, zdradzały ją tylko oczy, a dokładnie podniecenie, które się z nich wylewało. – "Porozmawiamy? Po lekcjach? Nie zabiorę Ci zbyt wiele czasu. Możesz?" Powiedziała. Mogłem, pewnie, że mogłem! Bez wahania odpowiedziałem – "Tak Pani profesor, myślę, że znajdę chwilę..." I powiedziałem to tak, jakby mi nie zależało, a zależało... jak nigdy. – "Będę w 5tce... tylko przyjdź na pewno, to ważne." Kiwnęła twierdząco głową, jej włosy i wielkie kolczyki poruszyły się. Odwróciła i poszła w swoją stronę. Zacząłem się martwić... - "A co, jeśli powie, że jej chwilowo odbiło i to nie może mieć więcej miejsca? A co jeśli..." Nie czułem się zbyt dobrze, chciałem to wyjaśnić i mieć za sobą. Z drugiej strony szkoda mi było tego co się wydarzyło...
Pospiesznie szedłem do sali nr 5. Spojrzałem przez szybkę w drzwiach, Pani M. siedziała i przeglądała jakieś papierzyska. Otworzyłem drzwi, wszedłem bez słowa. – "Usiądź." Powiedziała spokojnie. Usiadłem w 2giej ławce. Nawet na mnie nie spojrzała. – "Nie tu głuptasie, przy mnie" Powiedziała. Wziąłem pierwsze lepsze z brzegu krzesło, usiadłem obok Pani M. Pachniała perfumami. Nie czułem już kawy ani rozgrzanego ciała. Przyglądałem się jej profilowi, była taka kobieca... matka natura nie popełniła przy niej ani jednego błędu. – "Przepraszam Cię Marcinie, to był impuls. Mój mąż od miesiąca przebywa za granicą, rozumiesz..." Nie odpowiedziałem, siedziałem i czekałem na najgorsze. Kontynuowała... - "Nie wiem jak mi to wybaczysz, nie wiem co we mnie wstąpiło, jestem nauczycielem i muszę przestrzegać pewnych zasad." Załamałem się... - "Więc to koniec?" pomyślałem. Odsunęła swoje krzesło, wstała, kontynuowała swój monolog. – "Nie chciałabym stracić praw do wykonywania zawodu, ufam Ci, ale tak nie można..." Szła w stronę zaplecza aż w nim zniknęła. Strasznie zabolała mnie ta "porażka" chociaż tak naprawdę nie miałem jeszcze okazji walczyć. Wstałem i bez zastanowienia skierowałem się w stronę zaplecza. Stała bokiem, pakowała papiery na jedną z wysokich półek. Odwróciła się w moją stronę, spojrzała mi w oczy. Widziałem w nich to samo co w momencie, kiedy mnie pożądała. Zbliżyłem się do niej, niemal czułem jej ciało na swoim... - "Marcin, czy ja się nie jasno wyraziłam...?" Powiedziała delikatnie. Pomyślałem... - "Nie tym razem, tyle razy odpuszczałeś w życiu, nie teraz." Zamknęła oczy, nie mam pojęcia o czym myślała, czy chciała kolejnego zbliżenia jak ja... Było mi wszystko jedno, raz się żyje! Zbliżyłem swoje usta do jej ust jak dzisiaj rano. Dotknąłem ich. Nie zrobiła następnego kroku jak wcześniej... Objąłem ją ręką w pasie. Dłoń drugiej ręki wplotłem jej we włosy i pocałowałem, delikatnie i powoli. Co było dla mnie dziwne, chciała się cofnąć ale nie przerywała pocałunku. Czułem, że robi to na pokaz a tak naprawdę nie jest w stanie się temu przeciwstawić. Przylgnąłem do niej jeszcze bardziej. Czułem jak jej piersi rozpłaszczyły się na moim torsie. Poddała się już zupełnie. Jej dłonie w pośpiechu rozpięły zamek mojej bluzy po czym zrzuciły ją ze mnie. Upadła gdzieś obok, na podłogę. Nie obchodziło mnie, że się wybrudzi. Nie zdążyłem się oswoić z niską temperaturą zaplecza a Pani M. ściągała już moją koszulkę. Przerwała pocałunek. Stałem przed nią nagi od pasa w górę. Cofnęła się kilka kroków, spojrzała z uznaniem. Pomimo niskiej temperatury byłem strasznie rozpalony. Ręce mi drżały, ale nie z powodu niskiej temperatury. Zapomniałem o wszystkim złym co mnie dzisiaj spotkało. Ruszyłem w stronę Pani M. która jakby w zwolnionym tempie ściągała skórzaną kurtkę. Jej bluzka okazała się topem bez rękawów, była czarna. Opalona skóra Pani M. przyjemnie współgrała z tym kolorem. Bluzki już nie zdążyła sobie ściągnąć, zrobiłem to ja, niemal błyskawicznie. Został stanik. Przyciągnęła mnie do siebie za pasek od spodni. Szepnęła mi do ucha – "Ładnie tak obnażać panią profesor...?" Po czym wpiła się w moje usta i zaczęła rozpinać pasek od spodni. Byłem w euforii. Pomimo wytrysku i wielokrotnego wzwodu tego dnia, mój wacek stał jak drąg. Spodnie wydawały się ciasne. Nie mogłem wytrzymać, musiałem ujrzeć jej piersi, przerwałem pocałunek, zająłem się jej szyją jednocześnie walcząc z zapięciem stanika. Nie byłem w tym wprawiony, poszło mi dość opornie. Ramiączka zsunęła sama. Odsunąłem się od niej odruchowo, stanik opadł na podłogę. Patrzyła mi w oczu z nutą niepewności, uśmiechnąłem się. Tym samym uświadomiłem ją, że jej piersi pomimo rozmiaru podniecają mnie niezwykle. Miałem ochotę ich spróbować, najlepiej obu na raz! Dopadłem do Pani M. która zatrzymała mnie... – "Nie tak szybko..." Padło z jej ust. Dłonią wskazała krzesło. Zdziwiłem się ale pośpiesznie na nim usiadłem. Było zimne, jak rano... Pani M. podeszła do mnie wolnym ale pewnym krokiem, była niezwykle pociągająca. Skórzane kozaki na szpilce, ciasne dżinsy, naga od pasa w dół... i ten spokój, opanowanie. Usiadła mi na kolanach, okrakiem, przodem do mnie. Palcem przeciągnęła od mojego palca do rozporka, odchyliła się do tyłu eksponując mi swoje piersi. Były kilka centymetrów od mojej twarzy, spojrzała wyzywająco... Nie wytrzymałem. Pomimo, że nigdy tego nie robiłem przyssałem się do jej lewego piersiątka. Westchnęła. Na początku za bardzo nie wiedziałem jak się z obchodzić z sutkiem. Miał słonawy smak. Najwięcej przyjemności dawało Pani M. ssanie ów sutka. Kiedy delikatnie go ugryzłem usłyszałem pierwsze tego dnia jęknięcie. To zadziałało na mnie potężnie. Poczułem musowanie i ciepło w kroku, nie chciałem teraz skończyć. Dodatkowo Pani M. znowu poruszała się na mnie stymulując stosunek, co mnie dodatkowo podniecało. Otworzyła oczy, spojrzała na mnie, widziała ku czemu to zmierza. Zaczęła się podnosić by w końcu wstać, jej sutek błyszczał od mojej śliny. Bijące serce czułem wszędzie, nawet na plecach. Przeciągnęła palcem, tym razem od rozporka do twarzy, zatrzymała go pod moją brodą i zasugerowała, bym wstał. Wyglądało to mniej więcej tak, jakby mnie nim postawiła na nogi. Nie wiedziałem co dalej. Najchętniej rzuciłbym się na nią i zgwałcił. Widziała, że aż się we mnie gotuje. Znowu się do niej zbliżyłem, chciałem ją pocałować. Zatrzymała mnie ręką, zrobiła prowokacyjną minę i zaczęła majstrować przy moich spodniach. Poszło jej gładko, pasek załatwiła wcześniej. Zadrżałem, serce przyśpieszyło z tempa maksymalnego na super maksymalne. Myślałem, że zejdę na zawał. Byliśmy już spoceni, a przynajmniej ja. Słodki zapach Pani M. Unosił się w powietrzu. W jej kroczu znowu ujrzałem plamę, tym razem nieco większą. Moje spodnie już opadły na drewnianą podłogę. Pośpiesznie ściągnąłem buty i wyplątałem się ze spodni. Musiałem wyglądać komicznie w mroku zaplecza... ja, stojący w skarpetkach i wilgotnych bokserkach... ze stojącymi interesem.
Znowu chciałem dopaść do Pani M. Tym razem znowu mnie jednak zatrzymała, uśmiechnęła się. Kilka razy pomasowała moje przyrodzenie przez bokserki. Chłód pomieszczenia dziwnie dodatkowo mnie podniecał. Zresztą... było mi już duszno. Czułem, że długo tak nie wytrzymam, wytrysk był coraz bliżej, odchyliłem głowę. Dobrze wiedziała co zaraz nastąpi. Zaczęła powoli osuwać bokserki w dół, penis wyskoczył, naprężony do granic możliwości. Spojrzałem w dół, nigdy nie widziałem go w takim stanie. Był ogromny, purpurowy, żyły pulsowały na nim energicznie. Pani M. nie mówiła nic, położyła na nim swoją dłoń z pomalowanymi na czerwono paznokciami i pierścionkami. Dodatkowo bransoletka na przegubie dopełniania ten niesamowity widok. Poruszyła ręką. Zamknąłem oczy, nie chciałem już kończyć a ten widok był nie ziemski. Ona nawet nie uklękła, robiła to na stojąco. Poczułem jak sperma zbiera się ku ujściu. Wytrysk był nieunikniony. Wytrysnąłem... raz, drugi, trzeci... czwarty. W życiu nie myślałem, że można wystrzelić takim ładunkiem, pierwszy raz widziałem tyle własnego nasienia. Przestała ruszać ręką. Wytrysk był na tyle mocny, że sporo mojego nasienia znalazło się na brzuchu i dżinsach Pani M. Nie wycierała się, zbliżyła się ciągle trzymając mojego członka w dłoni i pocałowała mnie namiętnie po czym szepnęła do ucha – "Dziękuję..." Miałem nogi z waty. Byłem tak podniecony, że dopiero kilkanaście sekund po wytrysku zacząłem znowu widzieć na oczy. Podczas wytrysku straciłem kompletnie czucie w nogach czy rękach. To było coś niesamowitego. Serce osiągnęło szczyt swoich możliwości, teraz zwalniało. Pani M. przerwała pocałunek. Chwyciła moją dłoń i zaczęła prowadzić mnie w stronę stolika, z którym zapoznaliśmy się rano, tego samego dnia. Dopiero teraz dotarło do mnie, że za oknem jest już o wiele ciemniej, pomarańczowy blask latarni oblewał okna. Pani M. położyła się wygodnie na stoliku. Musiał być zimny jak wszystko w tym zapleczu, dostała gęsiej skórki. Rozłożyła szeroko nogi, moje dłonie ułożyła na zapięciu dżinsów, odchyliła głowę do tyłu i oddała się chwili. Zamiast ściągnąć jej najpierw buty, potem spodnie... spojrzałem na mokrą plamę. Klęknąłem na zimnej zakurzonej podłodze. Zbliżyłem twarz. Zapach plamy był dla mnie czymś całkowicie nowym. Nie umiem określić tego zapachu ale wywoływał podniecenie, mimowolne zresztą. Przybliżyłem twarz jeszcze bardziej, dotknąłem jej nosem. Pani M. drgnęła a z ust wydobył się przeciągły pomruk. Nerwowo zacząłem rozpinać jej spodnie. Położyła swoje ciepłe dłonie na moich. Kiedy uporałem się z zapięciem uniosłem delikatnie jej biodra i zacząłem powoli pozbawiać Panią M. spodni. Przeszkodą były buty, nie chciałem, by je ściągała... strasznie mnie podniecały. Niestety, to było nieuniknione. Buty upadły na podłogę ze stuknięciem, zaraz za nimi upadły także obcisłe dżinsy. Pani M. zacisnęła nogi drocząc się ze mną. Co wywołało u mnie zdziwienie to to, że miała białe majtki. Bardzo seksowne bo z koronką, ale... białe majtki i czarny stanik... Nie brnąłem w to dalej, niemal wdarłem się pomiędzy jej nogi. Poczułem zapach dokładnie taki, jakim pachniała plama na spodniach. Różnica polegała na tym, że zapach był ciepły i o wiele bardziej intensywny. Majtki były kompletnie przemoczone, znajdowały się jakieś 30cm od mojej twarzy. Penis stał już w pełnej gotowości. Nie chciałem znowu wytrysnąć zbyt wcześnie więc kontrolowałem się jak mogłem. Ponownie przyłożyłem nos do łona Pani M. Jęknęła cichutko. Położyła dłonie na mojej głowie, palce wplotła we włosy. Pocałowałem mokre majtki. Cichy jęk znowu doszedł do moich uszu. W końcu pocałowałem te majtki z języczkiem, delikatnie przyssałem się do nich. Pani M. w tym momencie wydała z siebie długie i przeciągłe jęknięcie, zacisnęła uda na mojej głowie i drgnęła, dosłownie czułem jak przechodzą ją dreszcze. Uścisk ud zelżał więc ssałem majtki na całego. Czułem przez nie na ustach miękką cipkę Pani M. Im więcej kosztowałem jej cipki tym bardziej podniecony byłem. Jej uda zaciskające się co jakiś czas na mojej głowie to był dodatkowy impuls. Penis już przyjemnie podrygiwał, nie miałem wpływu na to. Przestałem się kontrolować, hamulce puściły. Nerwowymi dłońmi złapałem za brzegi majteczek i zacząłem je delikatnie osuwać. Musiałem sam rozszerzyć nogi Pani M. bo sama chyba nie uwolniłaby mojej głowy... Spojrzałem na nią, dłonie zaciskała na piersiach, co chwilę przegryzała wargę. Z majtkami byłem już na łydkach, puściłem je, zawisły na stópce Pani M... po chwili opadły. Znowu rozszerzyłem jej nogi i o mało nie wytrysnąłem, kiedy zobaczyłem ten cud natury. Jej cipka była zupełnie mokra, śluz był nawet na wewnętrznej stronie ud. Nad cipką szedł paseczek ledwo widocznych włosków, cała błyszczała od soków szczęścia Pani M. Niepewny, bo niedoświadczony delikatnie zacząłem muskać ten skarb. Najpierw samymi wargami, potem czubkiem języka. Cipka miała bardziej słonawy smak niż sutek, był natomiast o wiele bardziej intensywny i podniecający. Nie wiedziałem co pieścić, chciałem wszystko na raz. Jej łechtaczkę wyczułem z łatwością pomimo braku doświadczenia. Chciałem jednak zrobić coś bardziej perwersyjnego. Chciałem włożyć język do jej wnętrza. Swoją drogą aż dziw, że cipka tak dojrzałej kobiety może być tak wrażliwa na najmniejszy choćby dotyk. Moje dłonie spoczywały bezczynnie zaciśnięte na jej udach, które z kolei jak wcześniej ściskały moją głowę. Zastanawiam się co wtedy czułem... sam nie wiem, wcześniej czymś niebywałym było dla mnie podniecenie spowodowane pocałunkiem. To co przeżywałem teraz... spełniałem marzenie, to nie było zwykłe podniecenie, to jak zespolenie ciał, kompletnie nic mnie nie obchodziło, wszystkie problemy odeszły, testosteron wylewał się ze mnie hektolitrami, mogłem nawet skoczyć ze spadochronem! Tymczasem smakowałem Pani M. i skierowałem język pomiędzy jej wargi. Wszedł z lekkim przyjemnym oporem. Pani M. jęknęła najgłośniej jak do tej pory. Jej uda zacisnęły się kurczowo na mojej głowie z większą siłą. Język wszedł cały, tak naprawdę to żałowałem wtedy, że człowiek ma tak krótki język... Jej pochwa była gorąca, miękka, cała pulsowała, niemal wciągała do środka. Na samą myśl, że mój penis się tam znajdzie... pulsował jak przed wytryskiem. Skupiłem się teraz na jej łechtaczce. Nie miałem pojęcia jak ją pieścić. Szybko jednak poznałem, że najwięcej przyjemności dają jej okrężne ruchy na ów guziczku. Łechtaczka nie była już tak mała jak zaraz po ściągnięciu majtek, była teraz bardzo dobrze widoczna. Pieszczenie tej kobiety dawało mi ogromną przyjemność i satysfakcję. W zasadzie myślałem wtedy, że mógłbym wcale z nią nie współżyć... mógłbym ją po prostu pieścić bez końca, byłem gotowy do wytrysku. Pani M. zaczęła się dziwnie zachowywać. Jej podbrzusze i nogi zaczęły drżeć, w tym momencie oderwała moją głowę od swojej cipki i przyciągnęła do siebie. Uraczyła mnie słodkim pocałunkiem. Kiedy znowu chciałem zatopić usta w jej myszce... nie pozwoliła na to. Była blisko orgazmu, niemal go przeżywała, to było widać. Myślałem, że popłaczę się ze szczęścia. Znowu zaczęliśmy się całować, tym razem delikatniej i czulej. W mojej dłoni wylądował niewielki cycuś z twardym sutkiem. Na swoim penisie poczułem mocny uścisk dłoni Pani M. Ciągnęła mnie za wacka w stronę... swojej pochwy. Przestała. Na łonie czułem gorąco jej łona, zniewalający zapach było już czuć w powietrzu. Złapała mocniej mojego penisa i potarła nim o swoją wilgotną piękność. Starałem się myśleć o wszystkim innym, niż sytuacja w której się znajduję... już tak niewiele brakowało, by nasze ciała zespoliły się we wspólnym galopie... CDN