Pan Twardowski. Żądza i przeznaczenie (IV)
8 kwietnia 2016
Pan Twardowski
Szacowany czas lektury: 34 min
Opowiadanie inspirowane legendą o Panu Twardowskim.
Tytułowy bohater po pięciu wiekach pobytu na Księżycu wraca na Ziemię. Przejmuje ciało młodej kobiety, manipuluje ludźmi, rozkochuje w sobie urocze niewiasty. Zostaje uznany przez kochanki za opętanego przez diabła i zamknięty w wieży na Zamku Królewskim w Krakowie.
Połowa XVI wieku, gdzieś w Królestwie Polskim...
W okolicy starej karczmy szalała burza. Deszcz lał się z nieba, a żywiołowy wiatr porywał krzewy i łamał gałęzie drzew. Ciemną noc rozjaśniały błyskawice, a ciszę przerywały ich złowieszcze uderzenia.
Karczmarz kulił się po każdym huku. Jako człowiek przesądny wiedział, że taka pogoda nie zwiastuje nic dobrego. Postanowił przeczekać burzę w Izbie i nie wyściubiać nosa na zewnątrz nim ten kataklizm nie dobiegnie końca. Wtem jak na złość rozległo się stukanie do drzwi. Z początku nieśmiałe pukanie, zamieniło się w gwałtowne walenie. Karczmarz niechętnie, udał się ku drzwiom wejściowym. Ledwo zdążył je uchylić, a postawny mężczyzna siłą wepchnął się do środka prowadząc za sobą młodą niewiastę. Właściciel lokalu bojaźliwie odskoczył od nachalnych gości.
- Gospodarzu - krzyknął na wejściu przemoczony mężczyzna - wynajmujecie pokoje na nocleg?
- Wynajmujemy - karczmarz sprawiał wrażenie chama.
- Zaopiekujecie się końmi na noc? - tajemniczy mężczyzna zostawił niewiastę przy drzwiach i zbliżył się do karczmarza.
- Zaopiekujemy - powiedział cham.
- To za pokój i za konie - Mężczyzna rzucił karczmarzowi złotą monetę, po chwili wyciągnął jeszcze jedną i ta także poszybowała ku gospodarzowi - A to byście nie baczyli na hałasy...
Karczmarzowi błysnęły oczy. Złapał szybko monety i schował je do saszetki, jakby obawiał się, że gość się rozmyśli. A niby gdzie miałby jeszcze jechać? Po chwili się zreflektował, na tym zadupiu, stała przecież tylko jego karczma...
Odzyskawszy swoją prostacką pewność siebie przyjrzał się hojnym gościom. Mężczyzna, w średnim wieku, był w miarę przystojny, miał ciemne włosy, sumiaste wąsy oraz starannie przyciętą bródkę. Złocisty żupan, oraz narzucony na niego czerwony kontusz jasno wskazywały na szlacheckie pochodzenie gościa. Nie często tacy do niego witali.
Stojąca z tyłu dziewka, odziana jedynie w jasną suknię sprawiała wrażenie pospolitej. Niepospolita była natomiast jej uroda. Niewiasta miała nieskazitelną cerę, długie jasne włosy zawiązane w gruby warkocz. Chłop ordynarnie zerknął w dół, wpatrując się w wypychające przemoczoną suknię dorodne piersi. Niczym dwie główki kapusty, rozmarzył się karczmarz.
Po chwili zapomnienia sam siebie zganił za zbereźne myśli. Próbując odciągnąć swoją uwagę od półnagiej dziewki, zwrócił się do mężczyzny.
- Proszę, proszę, jaśnie miłościwego pana i szacowną panią za mną - nieokrzesany gospodarz, chyląc się cały czas w pokracznych ukłonach zaczął prowadzić gości - mam przygotowany specjalny pokój, godzien książąt i królów!
Pomieszczenie uzbrojone jedynie w łóżko, szafę i stolik nie zrobiło wielkiego wrażenie na mężczyźnie. Z pewnością książęta i królowie rzadko tu zaglądali. Jednak on nie przyjechał tutaj podziwiać wystrój wnętrza...
- Przynieść najlepsze potrawy do pokoju z napitkiem - Szacowny gość już na wejściu rozwiązał swój pas od kontuszu - zapukać dwa razy i zostawić obok drzwi - dodał do karczmarza, po czym kiwnął mu głową jednoznacznie wskazując, by tamten się oddalił.
Nie zadawszy więcej pytań, gospodarz opuścił pokój zamykając za sobą drzwi.
- Różo - czule szepnął mężczyzna. Kobieta uśmiechnęła się diabelsko i zaczęła szarpać się z wiązaniami swojej sukni. Po chwili zwyciężyła, a suknia sfrunęła na podłogę. Gwałtowny grad uderzył w budynek, zagłuszając jego dalsze słowa.
- Twardowski - powiedziała niewiasta, a mężczyzna zrzucił swój kontusz. Strzelił piorun, przyjemne ciarki przeszły przez jej całe ciało.
Młoda kobieta stanęła przed swym kochankiem nago. Nie próbując już teraz nawet powstrzymywać swojego pożądania, błyskawicznie doskoczyła do mężczyzny popychając go i przewracając wprost na łóżko. Pragnąc już nie tracić więcej czasu usiadła na kochanku okrakiem. Dłonie jej powędrowały w kierunku krocza partnera. Po krótkiej szamotaninie ze spodniami, rozpięła je w nagrodę otrzymując nabrzmiałe przyrodzenie mężczyzny. Westchnęła z pożądania, tak długo przecież na to czekała...
Uniosła biodra tuż nad sterczącym członkiem i gwałtownie opuściła je w dół, nadziewając się na niego. Prącie Twardowskiego weszło w wilgotną pochwę pewnie i do samego końca. Mężczyzna zaskoczony porywczością kochanki, objął jej dorodne piersi obiema rękami i począł się z nimi zabawiać. Ku swej wzrastającej euforii zaciskał je i puszczał, łapał i kręcił nimi, jakby nie dowierzał ich jędrności. Bawiąc się piersiami i czując ciepło opatulające jego penisa zatracał się w rozkoszy coraz bardziej. Zamknął oczy pragnąc uchwycić każdą doznawaną przyjemność. Kobieta nadziawszy się na wymarzoną twardość, zaczęła miarowo pracować biodrami. Na zmianę unosiła się i opadała na członka, by następnie kierować swoje łono w przód i w tył. W miarę jak gorączka pożądania wzrastała, przyśpieszała swoje ruchy, coraz szybciej i szybciej. Ujeżdżając kochanka, wyła przy tym jakby wstąpił w nią sam diabeł. Huk uderzających raz, za razem błyskawic wtórował jej wrzaskom.
Karczmarz przyniósł strawę, zapukał dwa razy i postawił pod drzwiami. Wycie kobiety, mieszające się z grzmotami błyskawicy napełniły jego serce trwogą. Przeżegnał się dwa razy i w przerażeniu zbiegł po schodach wprost do swej izby. Tam padł na kolana przed krzyżem i zaczął modlić się do Matki Boskiej o opiekę. Pragnął tylko przetrwać tę złowieszczą noc.
Apokaliptyczna sceneria napełniała kopulującą parę dodatkowym dreszczykiem podniecenia. Twardowski był jak pioruny, one uderzały w krzewy i drzewa, on walił w słodką szczelinę między udami niewiasty. Takiej kobiety jeszcze nie miał. Dochodząc do nieuniknionego, puścił piersi kochanki i złapał ją za biodra. Napinając mięśnie przytrzymał kobietę, po czym rzucając swoje lędźwie ku górze uderzył żołędziem penisa o końcową ściankę pochwy kobiety. Skurcze przeszyły jego przyrodzenie, a nasienie zaczęło tłoczyć się z jąder ku ujściu, wprost do macicy. Trysnął potężnym strumieniem, a zaraz potem kolejne spazmy orgazmu zaczęły wyrzucać następne porcje spermy.
Róża osiągnęła orgazm razem z mężczyzną. Naprężyła ciało, przechylając je do tyłu starała się nasycić ulotną przyjemnością. Zaspokoiwszy fizyczną żądzę, mogła teraz ujawnić się przed partnerem.
Mężczyzna otworzył oczy i dojrzał przemianę kochanki. Sutki jej błyszczały w kolorze złota, włosy dotychczas związane w warkocz teraz unosiły się wokół głowy kobiety i świeciły jasną poświatą.
Twardowski zląkł się niewytłumaczalnym zjawiskiem. Dziewczyna otworzyła przymrużone oczy, a on z przerażeniem zobaczył, że miały kolor krwistej czerwieni. Pot oblał jego ciało, a przed chwilą tryskający penis skurczył się, jakby przeczuwał pułapkę. Kobieta na moment zastygła w bezruchu. Potem przemówiła.
- Dziesięć lat na ciebie czekałem - dotychczas słodka niewiasta przemawiała męskim głosem - teraz jesteś mój i będziesz mi służył w piekle przez całą wieczność.
- Mieliśmy umowę Lilith, podpisałem cyrograf! - Twardowski był przerażony - będę wolny dopóki nie pojadę do Rzymu!
- Głupcze, jesteśmy w Rzymie! - oczy dziewczyny płonęły piekielnym ogniem - Wiedziony swoim kutasem miast rozumem, nie zauważyłeś nawet, że karczma nosi nazwę Rzymu. Chyba nie myślałeś, że jestem aż tak głupia, by czekać aż sam udasz się do Stolicy Piotrowej? - diabelna kobieta zaśmiała się teraz szyderczo - kara za grzech rozpusty jest tylko jedna. Wieczne męki w piekle.
Diabelski śmiech przybierał na sile, aż w końcu Twardowskiemu wydało się jakoby słychać go było na całym świecie. Wysłannica piekieł zaczęła lewitować, a po chwili dołączył do niej bezwolnie Twardowski. Nic nie mogąc na to poradzić, mężczyzna unosił się w powietrzu coraz wyżej. Opuścił karczmę i razem z diablicą kierował się ku gwiazdom...
Czasy współczesne. Kraków, Zamek Królewski.
Siedziałem zamknięty w wieży od dwóch dni. Z nikim się nie widywałem. Na przemian tylko jadłem i spałem na starej kozetce. Lecząc kaca i doświadczając straszliwej, comiesięcznej kobiecej przypadłości pragnąłem tylko snu i odpoczynku.
Daj spokój, kac przeszedł ci wczoraj, okres kilka godzin temu.
Przypomniała o sobie moja alter ego, nazywana przeze mnie Waginą, a będąca pozostałością dawnej właścicielki ciała. Miałem chwilowo dosyć jej rad, jej ciała i całego tego życia.
- Masz mnie za głupiego? - powiedziałem rozhisteryzowanym głosem - za miesiąc wróci! I będzie wracać tak ciągle co miesiąc, aż mnie wykończy!
Od tego się nie umiera, kretynie. Mamy zresztą poważniejszy problem...
-Nie pouczaj mnie smarkulo - fuknąłem - jestem starszy od ciebie, o jakieś pięćset lat...
Musimy się wydostać z tej wieży, myśl jak to rozegrać. Czy ten mężczyzna naprawdę jest...
-Diabłem? - dokończyłem, wolałem o tym nie myśleć, zaprzeczyć temu i udawać, że nic się nie stało. Zaraz jednak dodałem - Jest diabłem jak skurwysyn, to Lilith.
To diabeł czy diablica?
- Kobieta, ale diabelskie nasienie może zmieniać płeć do woli - byłem już ekspertem - teraz najwidoczniej przejęła męskie ciało.
Księdza? I to na dodatek Egzorcysty? Jak to możliwe?
- To potężna istota, a klecha najwidoczniej miał chwile słabości -zaspokoiłem ciekawość Waginy.
I co z nim, z nią zrobimy?
Abym to ja wiedział. Byłem rozbity i zrezygnowany, gdybym mógł uciekłbym stąd. Jednak nie mogę.
- Muszę dowiedzieć się czego ode mnie chce - odparłem, chociaż rozmowa z diabelskim pomiotem była ostatnią rzeczą na jaką miałem ochotę - w XVI wieku mieliśmy umowę, sprzedałem diabłu duszę w zamian za magiczną moc. Jednak mógł się po nią zgłosić tylko, jeżeli pojechałbym do Rzymu. A ja nie miałem najmniejszego zamiaru tam się udawać...
Opowiedziałem Waginie całą historię, o tym jak ta podstępna kreatura w ponętnym ciele młodej niewiasty zwabiła mnie do karczmy o nazwie Rzym, pięćset lat temu. Jak zebrała mi duszę i jak w drodze do piekła upuściła mnie na Księżyc. Nie sądziłem, że zrozumie.
I dobrze się bzykała?
- Jesteś bardziej zdeprawowana ode mnie! - krzyknąłem rozzłoszczony. Byliśmy w szarej dupie, a ona myślała tylko o chędożeniu - Lilith to przebiegły czort, z pewnością znajdzie sposób, by wydymać nas obojga!
To może nie byłoby takie złe!
Wagina była rozochocona, fantazją o seksie z diabłem. Ja natomiast pamiętając wydarzenia sprzed lat nie miałem na to zupełnie ochoty. Już miałem zbesztać ją za głupie pomysły, gdy zadałem sam sobie jedno, zasadnicze pytanie :
- co ja właściwie tutaj robię?
Rozmawiam z własną cipą - odpowiedziałem.
Waż lepiej własne słowa Twardowski!
To było wariactwo.
Postanowiłem milczeć i więcej z nią o tym nie rozmawiać. Wagina nie rozumiała powagi sytuacji. Ja natomiast potrzebowałem czasu do namysłu. Zacząłem wysilać szare komórki. Przebywałem na jednej z Wawelskich wież. Byłem tutaj bezpieczny, diabeł musiałby mnie wysłać do Wiecznego Miasta, albo ponownie użyć podstępu i zwabić do budynku ze słowem Rzym w nazwie. Uspokoiłem się. Wystarczy zachować czujność i zdrowy rozsądek, a uratuję swój tyłek przed czarcim pomiotem.
Zacząłem sam siebie zapewniać, że wszystko dobrze się skończy. To proste, porozmawiamy i wyjaśnimy sobie sporne kwestie. Gdy Lilith zrozumie, że nic nie osiągnie zostawi mnie w spokoju.
Przekonam moje dziewczyny, by mnie wypuściły i wszystko wróci do normy, czyli orgie, pijatyki, magiczne sztuczki, a potem... Odrodzenie Rzeczpospolitej. Zawsze byłem szalenie ambitny.
Postanowiłem się zrelaksować.
Zawinąłem swoją nocną koszulkę do góry odsłaniając piersi. Aż się prosiły o dotyk. Złapałem więc je oburącz i zacząłem zaciskać. Uwielbiałem to robić. Bycie facetem w kobiecym ciele miało jedną, zasadniczą zaletę - nieograniczony dostęp do własnych piersi!
Przyjemny dreszczyk przeszył cały mój organizm od stóp, aż po sam czubek głowy. Z powrotem polubiłem swoje kobiece ciało. Ścisnąłem cycuszki mocniej i zacząłem ocierać nimi o siebie. Bawiłem się tak przez jakiś czas, po czym sięgnąłem palcami po sutki, szczypałem je, a one odpowiadały twardnieniem. Pomału ogarniał mnie błogostan. Potrzebowałem tego jak cholera, po dwóch ciężkich dniach, gdy w samotności zmagałem się z kacem i okresem. Puściłem jedną ręką pierś i powędrowałem ku swoim majteczkom. Już odchylałem ich delikatny materiał, już wilgotniałem z podniecenia, gdy nagle usłyszałem klucz przekręcający się w drzwiach.
Serce skoczyło mi do gardła. Przerażony niczym nastolatek możliwością złapania na gorącym uczynku, błyskawicznie podciągnąłem koszulkę w dół zakrywając piersi. Czułem jak cały się rumienię.
Do pomieszczenia wszedł wysoki, stosunkowo młody mężczyzna. Czarna sutanna z koloratką, zdradzały jego profesję. To ksiądz, egzorcysta, którego diabelny głos słyszałem w pijackim amoku dwa dni temu.
-Niech będzie POCHWAlony - klecha przemówił akcentując słowo "pochwa". Nie miałem żadnych wątpliwości, to diabeł wcielony!
- Nie znam żadnej Lony - cała pewność siebie uszła ze mnie w ciągu paru sekund - Mam na imię Maja... - pragnąłem tylko, by wyszedł stąd jak najszybciej.
- Jestem Ojciec Tadeusz - mężczyzną nie dał się zbić z tropu - twoje... Przyjaciółki - tutaj uśmiechnął się lubieżnie - wezwały mnie ponieważ są głęboko zaniepokojone twoim stanem.
- Dziękuję, ale już czuję się dobrze - postanowiłem udawać głupka - miałam straszliwego kaca i no wie Ojciec, trudne dni...Już jest mi dobrze, niepotrzebnie się ksiądz fatygował...
- Przyjaciółki CI POwiedziały dlaczego konkretnie mnie wezwały? - facet mnie przerażał, z pewnością siedział w nim diabeł i kpił sobie ze wszystkich świętości.
Odpowiedziałem milczeniem.
- Mówią, że omotał cię szatan, mówią, że rozmawiasz z własną...waginą - wyraźnie zaakcentował to ostatnie słowo - podobno raz mówisz głosem kobiety, a raz głosem demona, który jest w głębi ciebie - uśmiechnął się, podkreślając słowo "w głębi" - mówią także, że manipulujesz ludźmi sprawiasz, że są
CI POwolni, podobno ściągasz ich na drogę grzechu i występku! - klecha zagrzmiał, a mnie wydało się, że postawny mężczyzna urósł jeszcze bardziej.
Powiedz, że to wina napięcia przedmiesiączkowego. Podpowiedziała mi Wagina.
- To przez syndrom napięcia przedmiesiączkowego! - rzuciłem wytłumaczenie niczym uczniak - to jego wina, że się tak zachowywałam!
- Masz mnie za głupca?! - klecha zagrzmiał ponownie, podchodząc do kozetki na której leżałem - Już ja wiem dobrze co siedzi w takiej małej suczce ... Wielki, paskudny, cuchnący szkodnik, którego wypcham z ciebie całą swoją siłą... Twardowski jeszcze pożałujesz, że wróciłeś.
Opętany przez diabła egzorcysta rzucił się na mnie rękoma chwytając za gardło i dusząc mnie gwałtownie. Zacząłem się szarpać i wierzgać nogami i rękami w obronie. Jednak moje kobiece ciało było zbyt słabe, by odepchnąć postawnego klechę. Nie mogąc nabrać powietrza, zacząłem tracić przytomność. Koniec mój był już bliski, gdy egzorcysta puścił uchwyt i odskoczył od łóżka. Odwrócił się tyłem do mnie i zaczął coś mamrotać pod nosem.
- Mówiłam ci pierdolony prawiczku abyś się nie wtrącał - klecha mówił sam do siebie. Teraz byłem już pewny, że to Lilith. Najwidoczniej kłóciła się z buntującym dawnym właścicielem ciała - będę robiła na co mam ochotę, a ty mnie nie powstrzymasz! - ksiądz wybuchł szaleńczym śmiechem.
Przez ten moment zdążyłem już nabrać powietrza do płuc i odzyskać równy oddech. Taktyka udawania głupka się nie sprawdziła, postanowiłem wystąpić przeciw diabłu z otwartą przyłbicą.
- Wiem dobrze kim jesteś, pamiętam cię doskonale - podskoczyłem na kozetce i wycelowałem w księdza palcem - jesteś Lilith, diablica, która chciała mnie uprowadzić do piekła!
Egzorcysta z powrotem odwrócił się w moją stronę, głowę miał pochyloną w dół, usta wykrzywione w groteskowym uśmiechu.
- Znasz zasady - wykrzyczałem demonowi prawdę prosto w twarz - możesz zabrać moją duszę tylko, gdy znajdę się w Rzymie. Nie możesz mi tutaj nic zrobić!
- Ależ żaden problem - parszywy uśmiech nie schodził diablicy z twarzy - wystarczy jeden telefon i zabieram cię stąd, pakuję do samolotu i po trzech godzinach jesteśmy w Upadłej Stolicy.
Negocjuj, kurwa Twardowski negocjuj!
Moja alter ego była równie przerażona jak ja. Pomysł jednak wydał mi się rozsądny, zresztą co miałem do stracenia?
- Lilith, dogadajmy się - próbowałem udawać pewnego siebie, ale z tym kobiecym głosikiem nie na wiele to się zdało - wiesz dobrze, że nie dam się stąd wyciągnąć. Będę walczył z całych sił!
- Na to liczę Twardowski, na to liczę... - klecha zastygł w bezruchu z tym swoim groteskowym uśmieszkiem na twarzy. Po chwili milczenia, wciąż się nie ruszając, dodał głosem brzuchomówcy - A co możesz mi zaproponować?
Moja pozycja negocjacyjna była słaba, nie miałem niczego co mógłbym oferować. Duszą swoją kupczyć ponownie nie zamierzałem. Bałem się, że demon w akcie złości pozbawi życia to ciało, a wraz nim umrze Wagina, jego prawowita właścicielka. Byłbym wówczas winny jej śmierci.
Rany boskie! Ja nie chcę umierać!
Moja alter ego odczytała moje myśli. Była przerażona.
- Wybacz Wagina, że cię w to wpakowałem - skrucha była autentyczna - nie wiem co mógłbym jej zaproponować...
Daj mu...jej...im dupy! Zawsze tak robiłam, gdy miałam problemy i działało!
- Niewiem, czy potrafię - wyraziłem wątpliwość, miałbym kupczyć ciałem?
Lepiej ciałem niż duszą...Po prostu rozłóż nogi i dalej samo pójdzie...
Nęciła mnie myśl, że to mogłoby się udać. Diabelskie pomioty zawsze wykazywały się nadzwyczajną pożądliwością...
Uczciwy układ. Seks w zamian za spokój.
Wagina mnie przekonała. Diabeł w postaci księdza wciąż stał nieruchomo i przypatrywał mi się uważnie. Zebrałem się na odwagę i przemówiłem.
- Dzikie, ostre, nieokiełznane walenie w zamian za danie nam spokoju - dla lepszego efektu zarzuciłem swoimi długimi, rudymi włosami i rączką chwyciłem się przez koszulkę za pierś.
- Spuszczenie w zamian za odpuszczenie... - Lilith się zastanawiała. Po chwili dodała - To mogłoby być interesujące... Rozprawiczyłabym przy okazji tego świętoszkowatego księżulka...
Idąc za głosem Waginy, zachęcająco rozłożyłem nogi. Moją kobiecość skrywały teraz tylko cienkie paseczki majteczek. Strach mieszał się z podnieceniem. Byłem mężczyzną w ciele kobiety. Zawsze brzydziłem się uprawieniem sodomii z osobnikami tej samej płci, kilku takich grzeszników nawet swego czasu zarekomendowałem Inkwizycji do posłania na sztos... A teraz miałem pieprzyć się z innym mężczyzną... Byłem jednak w ciele kobiety i czułem się jak kobieta, z każdą chwilą żeńska strona mojej natury umacniała się kosztem męskiej. Tak naprawdę byłem więc kobietą... Dodatkowo Lilith była demonem rodzaju żeńskiego, który przejął ciało mężczyzny. Tak naprawdę była więc mężczyzną. Faktycznie więc nie popełniałem grzechu sodomii, robilibyśmy to jak facet z kobietą...
Przekonałem sam siebie, uspokajając sumienie.
Zdjąłem koszulkę odsłaniając swoje ponętne piersi. Opętany klecha uśmiechnął się i pochylił twarz pragnąc lepiej przyjrzeć się moim cyckom. Napaliwszy się widokiem, kilkoma sprawnym ruchami uporał się, ze swoją sutanną pod którą miał jedynie stringi. Widok mężczyzny w tego rodzaju majtkach normalnie, by mnie rozśmieszył teraz jednak ogarnęła mnie trwoga. Cienkie paski z trudem utrzymywały w ryzach ponad naturalnie duży organ rozrodczy klechy. Taki instrument bardziej pasowałby do konia niż do mężczyzny, a już na pewno nie do księdza.
Uradowany demon bezceremonialnie włożył rękę w stringi i po sekundzie obnażył swój dorodny korzeń. Zrobiło mi się słabo.
Czegoś takiego jeszcze nie widziałam! Bierzemy go! W całości!
Wagina była pod wrażeniem, siedząc gdzieś w głębi mnie stymulowała podniecenie rozpływające się po całym naszym organizmie. Egzorcysta tymczasem złapał oburącz kutasa, jakby obawiał się czy zdoła nad TYM zapanować. Zakolebał się, jakby walczył sam ze sobą.
- Przecież sterczysz, czego ty jeszcze chcesz - wyglądało to jakby mężczyzna rozmawiał z własnym penisem - Żaden grzech... A Nawet jeśli to biorę pełną odpowiedzialność...
Diablica Lilith najwidoczniej przekonywała swoje alter ego, opierającego się księdza do popełnienia cudzołóstwa.
- Chciałeś kiedyś włożyć dziewczynie i się nie zmieścił? - mężczyzna zaczął teraz mówić kobiecym, uspokajającym głosem - Boisz się, że ją skrzywdzisz? Zaufaj mi, nic jej się nie stanie... - Ksiądz zaczął teraz delikatnie pieścić swojego drągala i przemawiał do niego dalej- Tak, wiem, że jesteś prawiczkiem...
Już ja dopilnuję abyś stanął na wysokości zadania...
Będzie zadowolona...
Daję wam obojgu stuprocentową gwarancję satysfakcji...
Podniósł swoją głowę i spojrzał teraz na mnie.
- Gotowe! - oznajmij wykrzywiając usta w uśmieszku - Bierz go w całości! - dodał wskazując na swój nabrzmiały narząd.
Wykonał krok w stronę kozetki na której leżałem, wielkiego kutasa miałem już na wyciągnięcie ręki. Przyjrzałem się jeszcze raz tej czerwonej główce i ponownie zląkłem się. Diabły, kapłany, kutasy, to nie dla mnie, nie wiedząc co czynić dalej postanowiłem zagrać na czas.
- Lilith, co tobą kierowało przy wyborze ciała? - zwróciłem się do opętanego księdza, chciałem porozmawiać, odwrócić jej uwagę.
Klecha objął rękoma moją głowę, jednocześnie sycząc złowieszczym damskim głosem
- wielkość kutasa! - po czym błyskawicznie pociągnął moją twarz ku sobie i wbił się penisem pomiędzy moje rozchylone wargi.
Nim zdążyłem jakoś zareagować miałem już go w buzi. W odruchu obronnym próbowałem odchylić głowę do tyłu, wypluć kutasa, ale uchwyt mężczyzny był za mocny. Olbrzymi członek wypełniał całą moją buzię, a spora jego część nadal pozostawała na zewnątrz.
- Ssij, ssij mi kutasa mała - Egzorcysta znów zasyczał do mnie.
- Du,ła,we, sssssssseee - próbowałem powiedzieć, że się dławię, ale nie dałem rady. Diablica nie czekając na moją reakcję, szarpnęła mnie za włosy w tył i w przód, wyciągając kawałek kutasa, a potem wpychając go z powrotem. Lilith zawyła niczym wilczyca.
Próbując się jakoś ratować, chwyciłem demonicznego księdza za umięśnione pośladki. Odzyskałem równowagę. Ten tymczasem owinął sobie moje długie włosy wokół rąk. Mógł teraz według uznania manipulować moją głową. Poczułem jak napina mięśnie, a po chwili moja twarz znów poleciała w tył i w przód. Potworny penis wbijał mi się po samo gardło. Szarpnąłem się do tyłu, pragnąc zaczerpnąć świeżego powietrza, ale po chwili klecha rzucił lędźwiami w przód ponownie wbijając mi się kutasem po same gardło. Piekielny pomiot zacisnął uchwyt na moich włosach, pozbawiając mnie możliwości ruchów głową. Byłem ubezwłasnowolniony. Mogłem zrobić tylko jedno...
Ciągnij go! Ciągnij!
Słyszałem krzyki swojej Waginy. Nie pozostało mi już nic innego, poddałem się więc jej woli i zacząłem obciągać. Pogodzenie się z losem natychmiast poskutkowało reakcją ze strony mojego ciała. Przyjemne ciepło mające swoje źródło w moim łonie rozlało się po całym organizmie. Podczas, gdy moja buzia rytmicznie pracowała podczas obciągania, sutki mi stwardniały, a intymne wzgórza Wenus pokryły się mokrą rosą. Lilith, która omotała ojczulka, w rozkoszy odchyliła głowę do tyłu i z wdzięcznością przyjmowała moje zabiegi, by jej dogodzić. Z coraz większą wprawą obciągałem diablicy jej wielkiego kutasa, uruchomiłem też języczek, aby pieścił wędzidełko u podstawy żołędzi penisa. Dobrze pamiętałem, jaką mi to przyjemność dawniej sprawiało...
Takimi sprawnymi ruchami doprowadziłem czarciego członka do ostateczności. Klecha zadrgał cały i ryknął potężnie, zacisnął ręce mocniej na mojej głowie i ostatni raz wbił kutasa po same gardło. Chwilę później posmakowałem ciepłego i lekko gorzkiego diabelskiego nasienia. Strumień lał się obficie, a ja nie wiedziałem co z tym zrobić, próbowałem wypluć, ale kutas w gębie wciąż mi to uniemożliwiał.
Po prostu zamknij oczy i połknij.
Poradziła mi moja osobista specjalistka. Zamknąłem więc oczy i połknąłem.
Diabeł puścił mnie i po tej szaleńczej jeździe zacząłem łapać oddech. Klecha tymczasem odskoczył ode mnie i ponownie zwrócił się do swojego penisa.
- I co świętoszku? Mówiłam, że wszyscy będą zadowoleni! Rozprawiczyłeś się!- mężczyzna przemawiał żeńskim głosem pełnym entuzjazmu - Że niby w jakimś radiu mówili, że obciąganie to nie po bożemu? Ale ty jesteś marudny... Chcesz po swojemu to zrobić?... To Wstawaj, kurwa, wstawaj Tadziu!
Egzorcysta wyglądał komicznie, zgięty w pół, damskim głosikiem krzyczał na swojego członka. Ten chociaż zwiotczał po wytrysku, nawet w zwisie prezentował się groźnie. Kolejny raz przeszyły mnie ciarki, ni to z podniecenia ni, ze strachu.
A co będzie jeżeli wbije mi ten korzeń między nogi?
- Dostałaś to czego chciałaś Lilith - strużka spermy wypłynęła mi z ust i pociekła na dół, oblizałem się podświadomie - wywiązaliśmy się z umowy, zwróć nam wolność!
Opętany ksiądz oderwał się od pogawędek z penisem i zwrócił się do mnie.
- Myślałeś, że tak łatwo się wykpisz Twardowski? Miało być walenie, a na razie było tylko obciąganie...Dopiero zaczynamy zabawę! - rozległ się złowrogi śmiech Diablicy. Zaraz potem złapała się za kutasa i ponownie wymierzyła nim we mnie - Wstawaj klecho, ta sucz potrzebuje poczuć cię w środku.
Najwidoczniej Lilith postanowiła sobie poużywać moim kosztem. Ta kreatura traktowała mnie najwyraźniej przedmiotowo, jak obiekt zaspokojenia seksualnego. Przecież tak się nie traktuje kobiet, byłem oburzony. Mężczyźni to zwykłe świnie, odkryłem prawdę o swojej płci.
Nie tak sobie wyobrażałem swój pobyt na Ziemi, miałem łzy w oczach.
Nie mazgaj się, tylko zdejmuj majtki!
Wagina kolejny raz mobilizowała mnie do działania. Czułem jej podniecenie kłębiące się pod brzuchem...Widok ojczulkowego członka doprowadzał ją do seksualnego amoku.
Jej nastrój udzielił mi się, dzięki czemu przezwyciężyłem rozpacz. Zdjąłem więc majtki, ukazując swoją błyszczącą szparkę. Kapłan nie potrzebował dodatkowej zachęty. Znów podszedł do mnie, a serce zaczęło mi bić, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Po Lilith mogłem spodziewać się wszystkiego.
Poczułem silne, męskie dłonie na swoich policzkach. Opętany przez diablicę kapłan pieścił mnie czule opuszkami palców. Przejechał nimi kilka razy po policzkach i przeniósł się następnie w wrażliwe okolicy uszu. To było cholernie przyjemnie.
Nagle gwałtownie poderwał jedną dłoń w kierunku moich długich włosów. Złapał je i z całej siły pociągnął w dół. Moja wykrzywiona z bólu twarz skierowała się ku górze, a nasze oczy spotkały się w jednym punkcie. Przypomniałem sobie chędożenie z Lilith przed kilkuset lat i fatalne skutki tej ulotnej przyjemności. Musiałem się mieć na baczności.
Diablica tymczasem traktowała mnie nadzwyczaj przedmiotowo i brutalnie. Zostałem popchnięty na kozetkę i upadłem na plecy.
- Tak się nie godzi traktować kobiety! - zaprotestowałem, ale Lilith na to nie zważała.
Przystawiła wciąż zwiotczałego penisa do mojego łona i zaczęła nim mnie obmacywać. Powinienem krzyknąć, by zabierała tego potwora ode mnie, ale zamiast tego odbierałem przyjemności. Brutalność diablicy mnie rozpalała. Klecha macał twardniejącego penisa w moich płynach. Sprawiając, że cały aż błyszczał.
Po krótkiej zabawie Lilith uznała, że jest ON już wystarczająco twardy, złapała mnie i niczym słomianą kukłę przewróciła na brzuch. Poczułem jeszcze poduszkę wepchaną pod moje biodra.
Po tym zabiegu mój tyłek wypinał się wprost w kierunku mężczyzny i tego co sterczało mu na wysokości kroku.
Niepewność tego co miało nadejść strasznie mnie rozpaliła, cipka wręcz się sama prosiła o bolca. To był czysty instynkt, przymus prokreacji. Lilith przystawiła swój korzeń do mojej kobiecości i zaczęła się rozpychać. Zapragnąłem doświadczyć kutasa w cipce. Diablica miała jednak inne plany.
Zatrzymała się na chwilę i przesunęła penisa wyżej. Strach wrócił ze zdwojoną siłą.
Poczułem nacisk na swój drugi otwór. On służy czemuś innemu, chciałem wykrzyczeć, ale nie miałem czasu. Diablica pchnęła prącie w dziurkę napotykając na silny opór. Nie potrafiłem sobie wyobrazić jak COŚ tak dużego można zmieścić się w takiej małej, dziewczęcej dupci jaką teraz miałem.
Kapłan ponowił atak z podwójną siłą zdobywając przyczółek w mojej dupie. Jęknąłem z bólu. Lilith na to nie zważała, sapała, wyła, bluźniła i nieustannie popychała końską pałę w głąb mojej pupy. Wąska dupcia musiała sprawiać jej nieokiełznaną rozkosz, bo czułem jak jej kutas rozrasta się we mnie coraz bardziej i bardziej. Gdy weszła tak głęboko, że wydawało się to niemożliwością, zaczęła rytmicznie posuwać TYM czymś mój tyłeczek. Moje jęki mieszały się z jej rykami i wyciem.
Zapewne słychać nas było na całej wieży. Jakby na potwierdzenie tych słów, wbiegła do pomieszczenia zaniepokojona pani Krysia.
- Co się tutaj dzieje?!- kobieta była skonsternowana widokiem, potężny nagi kapłan leżał na moim kobiecym ciele i dupczył z zacięciem - Miałeś Ojcze szatana wypędzić, a nie kutasa wpędzić!
- Precz babo - klecha zwolnił tempo dupczenia - Nie widzisz, że ten szatański pomiot złamał mi kropidło? Musiałem improwizować... I sięgnąć po swój osobisty przyrząd liturgiczny...Tego mi nie złamie... Myślisz, że sprawia mi to przyjemność? - mężczyzna ciężko sapał, a ja czułem jak odpowiedź na jego pytanie rozsadza mi tyłek.
- Przepraszam Ojcze Tadeuszu! Zadbam, by wam nie przeszkadzano! - Krysia pośpiesznie opuściła pomieszczenie. Wychodząc, jeszcze usłyszałem jak zapewniała Andżelikę i Sandrę, że egzorcysta robi wszystko co w jego mocy...
Ksiądz ponowił działania z nowym animuszem. Popychał mnie bezlitośnie. Im bardziej gnębił moją pupę tym większą zaznawał rozkosz. Wreszcie przy dźwiękach jęków, wycia, chlaśnięć uderzających się o siebie ciał i skrzypienia kozetki, kutas wystrzelił kolejną porcją nasienia.
Poczułem ulgę, ciepła ciecz rozchodząca się po moim tyłku zwiastowała koniec moich udręk. Zaraz potem Lilith wysunęła się z mojej pupci i wycieńczona zwaliła obok mnie na kozetce.
Pierdolony diabeł! Przez tydzień nie będziemy mogli usiąść!
Wagina miała rację. Dupa piekła mnie niemiłosiernie. Byłem zdruzgotany fizycznie i psychicznie. Lilith robiła ze mną co chciała, a ja jak ta głupia pizda na wszystko jej pozwalałem...
Dosyć tego! Nie możemy puścić jej tego płazem! Trzeba ją ukarać!
Stan wkurwienia Waginy sięgał zenitu. Domagała się zemsty. Kolejny raz poczułem jak stymuluje mnie od środka, znów robiło mi się ciepło, a pulsujący tyłek bolał coraz mniej. Odzyskiwałem pewność siebie.
- I co Tadziu, teraz było po bożemu? Mówili coś o tym w twoim radiu? - diablica ponownie zaczęła naigrywać się ze swojego alter ego - Jestem zboczona? A żebyś kurwa wiedział!
- Naprawdę myślałeś Twardowski, że ukryjesz się przede mną w ciele tej rudej kurewki? - Lilith zwróciła się do mnie, ręką złapała mnie za sutek i zaczęła go szczypać - Wszędzie zostawiałeś ślady swojej magii i jeszcze ten numer z przejęciem Zamku Królewskiego...
- Ja nie potrafię żyć w cieniu! - oznajmiłem chwytając ją za penisa - Wyznaczam sobie cel i go realizuję bez względu na wszystko. Jak z tobą skończę i odzyskam wolność, to koronuję się na króla Polski i przywrócę mojej ojczyźnie dawną świetność! - Nie traciłem nadziei, że jeszcze zdołam spełnić swoje ambitne plany.
- Ten kraj już nigdy nie będzie wielki! - Opętany klecha zarechotał, poczułem jak jego członek rośnie mi w dłoni - ludzie są tu apatyczni, samolubni i zakompleksieni. Nie po to siły diabelskie niszczyły go przez setki lat, by teraz pozwolić mu się odrodzić. Stworzyliśmy nową potęgę, kraj będący wiernym odzwierciedleniem piekła, nazywa się...
- To może mały układ - zaproponowałem, jej kutas przyjemnie grzał mi dłonie, a sutki mi zesztywniały. Moje ciało było podniecone - Jak cię poskromię, jak nikt dotychczas, to ty i inne piekielne siły dacie Polsce czas na odrodzenie...
- Zgoda! Ostrzegam cię jednak, to się nigdy nie uda! - Koński kutas klechy sterczał już na całą wysokość, uwalniając się od napletka świecił swą czerwoną główką niczym latarnia - waliłam się we wszystkich pozycjach, w każdej możliwej konfiguracji z ludźmi i nie tylko ludźmi. Nic mnie już nie zaskoczy.
Możliwe, pomyślałem. Jednak ciało egzorcysty żadnego doświadczenia w łóżku nie miało...
Jaki ty jesteś przebiegły... Jestem z ciebie taka dumna ...
Z poparciem Waginy mogłem przystąpić do czynu. Przykucnąłem okrakiem nad leżącym mężczyzną. Główka jego penisa obijała się o moje wrażliwe okolice potęgując podniecenie. Był już tak twardy, że nie musiałem nawet przytrzymywać go, by się nadziać. Opuściłem się w dół i poczułem jak TO coś z trudem rozpycha się w mojej cipce. Ogarnęła mnie gorączka pożądania. Uniosłem biodra ponownie, wysuwając penisa z siebie, by po chwili znów go wpuścić na długość żołędzi. Powtórzyłem ten przyjemny manewr kilka razy, przyzwyczajając pochwę do obecności intruza, a nawiedzonemu ojczulkowi dostarczając silnych bodźców. Wreszcie opuściłem się do końca, pochłaniając sterczący organ w całości we swoim wnętrzu. W najśmielszych snach nie przypuszczałem nawet, że cipka może być tak rozciągliwa. Kutas diablicy rozkosznie wypełnił pustkę we mnie, poczułem się pełnowartościową kobietą.
Siedząc na męskim ciele diablicy oparłem ręce o jej silne ramiona i zacząłem ujeżdżać tak jak ona to robiła mnie kilkaset lat temu... Pogrążająca się w coraz większej ekstazie Lilith zdolna była jedynie do pochwycenia moich piersi i ich przyjemnego miętoszenia. Podczas cięcia kutasa znów zacząłem jęczeć tym razem jednak nie z bólu, ale z podniecenia. Sukcesywnie idąc śladem przyjemności zwiększałem tempo ujeżdżania diabelskiego organu. Robiłem to coraz szybciej, wdzięczny diablicy za to, że wybrała ciało tak hojnie obdarzonego przez naturę klechy. Pogrążony w cielesnych uniesieniach, zapomniałem o bożym świecie. Wspaniały finał zbliżał się wielkimi krokami.
Zwolnij, bo jak sie zaraz spuści to go stracimy!
Głos Waginy uratował mnie przed zatraceniem. Zatrzymałem się walcząc z rozrywającą mnie od środka żądzą. Byłem o krok od orgazmu.
Wysuń się, niech klecha pokaże jak mu zależy... Daj mu polizać...
Posłusznie uniosłem biodra, wysuwający się pomału kutas tarł o wszystkie moje wewnętrzne połączenia nerwowe. Eksplodowałem.
Zakręciło mi się w głowie i spadłem z kozetki na podłogę. Zwijając się na niej z ekstazy przyjmowałem upragniony orgazm. Marzyłem, by ta chwila trwała jak najdłużej. Moja intymność jeszcze pulsowała z ekstazy, gdy zauważyłem skonsternowanego księdza jak szczenięcymi oczami wpatruje się we mnie. Niedbale usiadłem na podłodze rozsuwając nogi. Moja delikatna kobiecość prezentowała się olśniewająco.
- Liż niecnoto! - wydałem rozkaz, gorączka podniecenia znów nabierała na sile.
Lilith posłusznie sturlała się z kozetki i na kolanach przybiegła wprost do mojej szparki. Diablica nie traciła czasu. Będąc mistrzynią minetek zaczęła wyprawiać z moją cipką takie rzeczy jakie nie śniły się nawet filozofom - erotomanom. Najpierw delikatnie świdrowała językiem po całej powierzchni mojego łona. Potem zaczęła przysysać się na zmianę, to do fałdów mojej mokrej szczeliny, to do mojej łechtaczki. Zacząłem szczytować.
Diablica nie bacząc na orgazm nie ustawała w swoich staraniach o moją rozkosz. Ledwo spazmy pierwszego spełnienia ustały, zaraz dopadł mnie następny orgazm. Krzyczałem w uniesieniu zarzekając się na wszystkie świętości, by Lilith nie poprzestawała.
Ta ku mojej uciesze nie miała najmniejszego zamiaru przerywać. Nieustannie dręczyła intymne okolice mojego ciała. Po wbiciu języczka w szczelinę szczytowałem kolejny raz...
Tak samo jak po ugryzieniu w wargi sromowe...
I po rehabilitacyjnym oblizaniu mojej zapasowej dziurki...
I po triumfalnym powrocie ust omotanego klechy do mojego rozkosznego guziczka...
Moje życie zmieniło się w jeden nieskończony orgazm. I było mi z tym kurewsko dobrze.
Wreszcie, gdy diabeł przeniósł swój piekielny język ku moim piersiom, wystarczyły pocałunki i kilka cmoknięć w sutek, bym kolejny raz pogrążył się w cielesnym spełnieniu.
Straciłem kontakt w rzeczywistością.
Także klecha miał już dosyć, bezwładnie osunął się na podłogę.
- Boli mnie gemba od tego lizania. Jenzyk mi zesztyfnjał - zaseplenił mężczyzna - moglibyśmy się po dupczyć wreszcie?
Otworzyłem oczy i dojrzałem koński instrument ojczulka. Niezłomnie stał w pełnej gotowości bojowej, czekając na swoją kolej, by ponownie zamoczyć w mokrym środowisku mojej cipki. Byłem jednak już zmęczony i całkowicie zaspokojony niezliczonymi orgazmami. Nawet Wagina czuła się już spełniona.
Wystarczy. Każ jej wypierdalać! Niech przyjdą nasze dziewczyny...
Jej pomysł mi się spodobał. Niech diablica cierpi z pożądania. Zaśmiałem się w głębi duszy na myśl o tej małej zemście.
- Słuchaj Lilith, dobrze się spisałaś i zawsze będę o tym pamiętał - postanowiłem zakończyć ten związek z klasą, jak na faceta przystało - ale nasza znajomość i twój pobyt tutaj nie ma dalszej racji bytu, było nam dobrze, ale ja wybieram inną przyszłość - starałem się być maksymalnie delikatny- jeżeli chcesz się jeszcze spuścić to idź sobie strzepać gdzieś indziej... Żegnaj.
Demon zakolebał się nie dowierzając moim słowom. Zaczął kiwać się w przód i w tył jakby cierpiał na chorobę sierocą. Po dłuższej chwili kolebania i milczenia, cały poczerwieniały wypuścił powietrze z ust. Nie sądziłem, że Lilith tak ciężko zniesie moje słowa.
- Myślisz Twardowski, że mnie wychujałeś? - tak właśnie myślałem, podczas gdy mężczyzna zasyczał złowieszczym głosem Lilith - Myślisz, że możesz tak mnie wykorzystać i zostawić jak pierwszą lepszą szmatę?
- Nie nazwałbym tak tego - chciałem załatwić to dyplomatycznie, byłem w świetnym nastroju po przebytych orgazmach - Obojgu było nam dobrze, ale wiesz, że ta znajomość nie ma przyszłości ...
- Stul pysk głupcze! - Lilith syczała dalej - myślisz, że przyszłam tutaj tylko cię wychędożyć? Zaspokoić swoją piekielną żądzę? Spotkać się z dawnym kochankiem?
- A nie? - zaniepokoiłem się, diablica zmierzała do czegoś co już z daleka brzydko pachniało.
- Zapomniałeś spytać jak się nazywam ... - twarz udręczonego nawiedzeniem klechy kolejny raz wykrzywiła się w grymasie mającym imitować uśmiech.
Ty, to chyba Tadeusz Rydz..., Ten z radia, tylko po dużym liftingu...
- Ksiądz Tadeusz? - wciąż nie rozumiałem o co chodziło diablicy, może moja Wagina miała rację?- Tadeusz R...
- Milcz ty i ta twoja głupia latawica - Lilith straciła cierpliwość - ksiądz którego ciało przejęłam nazywa się... Tadeusz, Tadeusz Rzymski...
Momentalnie zrobiło mi się słabo. Paraliżujący strach zawładnął moim ciałem. Nie byłem wstanie ani się poruszyć ,ani wypowiedzieć słowa. Diablica kolejny raz zrobiła mnie w chuja.
- Dźgałam cię we wszystkie dostępne dziurki - Lilith jakby dla podkreślenia wagi tych słów zamachała wciąż sterczącym penisem - byłam w tobie, połączyliśmy nasze ciała... A to znaczy, że byłeś w Rzymie... Twoja dusza należy teraz do mnie!
Mężczyzna wybuchł szyderczym śmiechem, śmiech stawał się coraz głośniejszy aż wkrótce wypełnił całą moją rzeczywistość. Zatkałem uszy próbując go nie słyszeć, ale diabelski rechot wciąż wypełniał mi głowę. Przegrałem.
Na nic się zdadzą moje wielkie plany, wszystko zaprzepaściłem. Łzy spłynęły mi po twarzy...
Czas jakby się zatrzymał w miejscu. Klecha zaczął wypowiadać zaklęcia w starożytnym języku aramejskim. Powietrze w pomieszczeniu zrobiło się tak gęste, że można je było ciąć nożem. Po chwili zaczęło drgać. Mężczyzna stanął naprzeciwko mnie i zaczął krzyczeć jakby coś rozrywało go od środka. Zobaczyłem Lilith opuszczającą zniewolone ciało księdza. Po chwili naga diablica unosiła się tuż nade mną.
Byłem przerażony, czułem też strach mojej alter ego. Nic jednak nie mogliśmy począć. Lilith wypowiedziała dalsze wersy zaklęcia i poczułem jak jakaś nieznana siła wypycha mnie z ciała kobiety. Próbowałem się czegoś złapać, ale moja dusza nie mogła uchwycić fizycznych przedmiotów.
Znalazłem się poza ciałem Mai. Poczułem przejmujący żal i pustkę, że tak to się kończy.
Diablica pochwyciła mnie za ramię i zaczęła unosić.
Wyciągnąłem rękę w kierunku dziewczyny...
- Maja krzyknąłem - moja partnerka w szelmostwie stała w miejscu zszokowana błyskawicznie rozgrywającymi się wydarzeniami.
Na widok mojej próby złapania jej, otrząsnęła się z niedowierzania wyciągając ku mnie dłoń.
- Twardowski - krzyknęła z rozpaczą w głosie. To jedno słowa znaczyło więcej niż wszystkie inne słowa. Przez moment oboje namacalnie poczuliśmy więź jaka się między nami wytworzyła.
Rudowłosa dziewczyna wyciągnęła się maksymalnie próbując mnie pochwycić.
Była już blisko... Bardzo blisko...Wreszcie nasze ręce zetknęły się w jednym punkcie.
Jednak miast dotyku delikatnych palców niewiasty, poczułem nicość. Moja dłoń przeleciała przez rękę Mai niczym przez pustkę.
Byłem teraz przecież tylko niematerialną duszą, a dziewczyna posiadała fizyczne ciało. Wszystko na nic, zdałem sobie sprawę z rozpaczą.
Straciłem ją...
Oddalając się niesiony przez diablicę widziałem tylko wielkie, mokre od łez oczy Mai.
Żegnaj, wyszeptałem.
Kosmos, czas nieokreślony
Opuszczam Ziemską atmosferę i unoszę się w przestrzeni kosmicznej ku gwiazdom. Prowadzi mnie Lilith, diablica będąca moim przeznaczeniem. Oglądam się za siebie, ze smutkiem żegnając błękitną planetę.
- Żałujesz? - diablica odzywa się po raz pierwszy od opuszczenia Zamkowej wieży - żałujesz, że to tak się skończyło? Mogłeś zostać na księżycu i żyć wiecznie, albo mogłeś wrócić na ziemię, zaszyć się w jakiejś dziurze i tam spędzić całe życie. Mogłeś być dla nas niewidzialny.
Przypominam sobie swój kilku dniowy pobyt w Krakowie. Przypadkowe opanowanie ciała Mai, poznawanie wspaniałego rozwoju technicznego świata XXI wieku, śliczny uśmiech mojej pierwszej kochanki Andżeliki i drapieżne spojrzenie drugiej kochanki Sandry. Przypomniałem sobie czary i łatwość z jaką ludzie się im poddawali. Wreszcie przypomniałem sobie smak poznawania kobiecego ciała, wszystkich jego blasków i cieni.
- Nie, niczego nie żałuję - odpieram z przekonaniem - Te parę dni znaczyło dla mnie więcej niż kilkaset wcześniejszego życia.
- Nawet perspektywa ogni piekielnych nie zmieni twojego zdania? - Lilith mruga do mnie zalotnie.
- Będę wiedział, za co się tam znalazłem. Jestem dumny z życia jakie miałem i z wyborów jakich dokonałem...- odpowiadam mrugnięciem.
- Racja - Lilith kiwa głową z uznaniem - też wolałam być władczynią w piekle, niż sługą w niebie.
Szybujemy dalej, coraz dalej od Ziemi i coraz bliżej piekła. Nie zważam na to. Dumam nad osobami, które pozostawiłem w Krakowie. Zbieram się na odwagę i pytam diablicy o ich dalsze losy.
- Sandra, ta dziennikarka? - Lilith się uśmiecha - taka niegrzeczna dziewczynka zawsze sobie poradzi, będzie sławna i bogata. Także w życiu prywatnym jej się ułoży...
- Andżelika - dziennikarka zawsze była zaradna, martwię się bardziej o swoją blond włosą boginię - czy jej też będzie dobrze się żyło?
- Jak najbardziej. Zejdą się z Sandrą i będą stanowiły udaną parę. Wezmą ślub, będą miały dzieci. Andżelika zadba o podtrzymywanie domowego ogniska, podczas gdy Sandra będzie robiła karierę.
Nie wiem wprawdzie jak dwie lesbijki mogłyby mieć dzieci, ale postanowiłem nie męczyć dalej tego tematu. Być może rozwój techniczny im to umożliwi... Ostatecznie jestem szczęśliwy, że będą miały dobre życie.
- Maja, co będzie z Mają?- losem mojej wspólniczki przejmuję się najbardziej.
- Oooo, będzie miała ciężkie życie - Diablica jakby dla podkreślenia negatywnej wymowy swoich słów ścisza głos - Znajdzie sobie zawód pogardzany w społeczeństwie...
- Zostanie kurwą? - lękam się, gotów jestem podnieść bunt i wrócić na Ziemię ratując moją rudą...
- Gorzej - Lilith zamilkła na chwilę - zostanie politykiem!
- Cholera! - przeklinam.
- Poświęci wszystko, gdy odkryje swoje polityczne powołanie - diablica kontynuuje - dom, rodzinę, związki. W zamian otrzyma urząd Prezydenta Polski i wyprowadzi ten kraj na prostą drogę. My, diabelne nasienia nie będziemy się temu sprzeciwiać, zgodnie z naszym małym zakładem...
Byłem dumny, że Maja doprowadzi naszą ukochaną ojczyznę do nowego złotego wieku, ale z drugiej strony czułem żal. Pragnąłem, by jak każda szczęśliwa kobieta została panią domu z tuzinem dzieci przy boku... Niestety nie można mieć wszystkiego...
- Pani Krysia? - pytam, po otrząśnięciu się z szoku po wieściach o przyszłości rudej.
- Będzie miała dobre życie. Zrobi ZUS w chuja i przejdzie na wcześniejszą emeryturę.
- Należy jej się - komentuję - A co z tym twoim klechą, którego tak omotałaś?
- Pomogłam odnaleźć mu właściwe powołanie. Porzuci kościelne szaty i zostanie gwiazdą filmów pornograficznych...
- Z takim kut... - przerywam, uznając że inne słowo będzie bardziej właściwe - z takim talentem, szkoda byłoby gdyby się marnował w kościele...
Dalej już nie mam ochoty rozmawiać. Pokornie podążam za Lilith ku swojemu przeznaczeniu. Mam nadzieję, że ognie piekielne nie są aż tak gorące jak powiadają... Ostatecznie jest tylko jeden sposób by się przekonać, a ja go znalazłem...
Przelatujemy nad Marsem, planeta boga wojny nęci mnie swoją tajemniczością. Lilith jest z przodu i nie patrzy w moją stronę. Nachodzi mnie iście szatański pomysł - a gdybym tak lekko zboczył z kursu?
Czerwony glob kusi mnie coraz bardziej i bardziej...
Koniec.