Oszukać przeszłość

30 maja 2013

Szacowany czas lektury: 17 min

Postanowiłam się podzielić. Szukam motywacji by pociągnąć historię. Bądź napisać coś innego. To moje pierwsze opowiadanie. ;)

- Imponujące... - kobieta z delikatnie zatajoną dumą odrzuciła na plecy hebanowe włosy. Teraz właśnie nadchodziły chwile, które uwielbiała... nie szanowała swojej pracy, bo któż szanowałby zabijanie? Nikt nie lubił zabójców. No, chyba że ich przyszli pracodawcy.

Mężczyzna siedzący naprzeciw niej opuszkami palców rysował niewidzialne obramowania wokół jednego ze zdjęć. Wpatrywał się w nie z zapartym tchem i Lena wiedziała już, że dostanie więcej niż ustalili. Zadanie zostało wykonane skrupulatnie, precyzyjnie i po cichu. Nikt nie widział postaci przemykającej pomiędzy zmurszałymi szkieletami kamienic, nikogo też nie wzruszył stłumiony krzyk na piątym piętrze. Wieczne burdy, ciągłe kradzieże, morze alkoholu... w tamtych stronach podobne zjawiska witane były z obojętnością. Rutyna dnia codziennego.

- Bardzo cierpiał? – zapytał mężczyzna, chwilowo oderwawszy płonący wzrok od fotografii. Usta kobiety rozchyliły się w nieznacznym uśmieszku.

- Tak, jak pan sobie życzył – rzuciła krótko.

Lena była zawodowcem; nie miała rodziców, wychowywała ją kuzynka ojca, rodzina, można rzec, piąta woda po kisielu. Od najmłodszych lat trenowała sztuki walki, a czas biegł nieubłaganie. Do tego stopnia, iż nie zauważono kiedy zaczęła biegać po mieście z bronią. Z początku traktowała swoje zajęcie jako rozrywkę, lecz "kolega po fachu" uświadomił ją, że stoi na żyle złota. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Tajna organizacja momentalnie zwietrzyła świetny interes i nie zawiedli się. Lenie zależało na kasie tak bardzo, że dla kilku marnych tysięcy potrafiła puścić z dymem całą knajpę. Zdawała sobie sprawę z tego, iż jest notorycznie wykorzystywana, jednakże sytuacja, w której się znalazła była jej tylko na rękę – filia żywiła ją, opłacała mieszkanie, potrzebny sprzęt, transport, przelotne noclegi, jedzenie, większe imprezy... miała wszystko, czego dusza zapragnie, a że nie odznaczała się szczególnym romantyzmem, miłość znajdowała w amfetaminie czy przelotnych numerkach.

- Pieniądze zostały przesłane na twoje konto. Wraz z kolejną zaliczką... - dziewczyna w akcie zdumienia uniosła lewą brew. Mężczyzna odchrząknął krótko, po czym strząsnąwszy z twarzy kosmyk siwiejących włosów, kontynuował.

- Jutro o trzynastej zgłoś się na pocztę. Odbierzesz paczkę, którą zostawiono w skrytce numer dwieście czternaście. – niedbałym gestem przesunął maleńki kluczyk w jej stronę. – Pracował dla mnie przez kilka lat. Gdy dowiedział się, że pieprzyłem jego siostrę, nabrał rozpędu i nieco nasrał mi w papiery. To "nieco" jednak bardzo kłuje mnie w tyłek, a on jest cierniem który to wszystko rozpoczął. Nie patyczkuj się. – mężczyzna zmienił ton tak gwałtownie, iż Lena delikatnie zmarszczyła brwi. – Ma być szybko i bezboleśnie. Nie zależy mi na karze. Po prostu ma zniknąć. – Fin, który siedział przed nią uwielbiał rozkoszować się smakiem zemsty. Upajał się czyimś cierpieniem, krok po kroku rujnował ludzki żywot, a dobrnąwszy do samego końca przecinał linię życia niczym niezaspokojona Mojra. Powoli, z namaszczeniem i z obłędem w oczach. Tak przynajmniej było we wszystkich poprzednich przypadkach; zdjęcie, które leżało na biurku tuż pod jego nosem przedstawiało zwłoki rozczłonkowanego mężczyzny. Fin nie pytał, w jaki sposób umarł i jakie tortury znosił – dokładną instrukcję rozpisał wcześniej. Wyobrażał sobie tylko widok młodzieńca z przerażeniem pożerającego własne palce...

Tym razem wymyślił sobie szybki numerek. Dziwne... Lena mimowolnie zaczęła rozmyślać nad tokiem męskiego rozumowania. Najprawdopodobniej kolejna ofiara była tylko karaluchem. Robakiem na tyle uciążliwym, iż nie trzeba było marnować na niego zbyt wiele czasu. Nie pytała o szczegóły. Wyszła czym prędzej, chcąc zaspokoić swoją nieokiełznaną żądzę posiadania. Chciała wejść do banku i zobaczyć zielone banknoty piętrzące się rozkosznie jeden na drugim. I pomyśleć z chytrością, iż wszystkie należą do niej...

Odebrawszy paczkę ze skrytki numer dwieście czternaście skierowała kroki od razu do niewielkiego mieszkania wynajmowanego nieopodal centrum miasta. Pomimo huku maszyn oraz krzyków rozsierdzonych kierowców czuła się tam o wiele spokojniejsza, niż gdziekolwiek indziej. Sprężystym krokiem pokonywała kolejne przecznice w akompaniamencie postukiwania wysokich obcasów. Czuła na sobie spojrzenia innych... prześlizgiwały się po ramionach, biodrach, udach...

Mogłaby uchodzić za kobietę piękną... jej fach nie pozwalał jednak na zbyt częste odstawanie od normy. Ubierała się z klasą, lecz skromnie. Nie nosiła wydekoltowanych bluzek oraz obcisłych, krótkich spódniczek. Podobny ubiór przypisywała wyłącznie dziwkom, a ona nie czuła się jak dziwka. Była panią, miała władzę i nie wyobrażała sobie podobnego poniżenia.

Czarne włosy opadały kaskadą na plecy a końcówki zaczepnie łaskotały okolice bioder. Szare, przenikliwe oczy zostały przesłonięte szkłami okularów. Długie palce pianistki zaciskały się wokół paska torebki a półpełne usta uniosły się delikatnie, ukazując rządek równych ząbków. Lubiła siebie... bardzo. Aż za bardzo.

Wchodząc po schodach powoli otwierała paczuszkę. Szybko uporała się z drzwiami, niedbałym gestem rzuciła klucze na kanapę. Kroki skierowała do kuchni, gdzie nalała sobie soku jabłkowego, po czym usiadłszy na jednym z wysokich krzeseł wyciągnęła kolorowe zdjęcie.

I wtedy czas stanął w miejscu. Serce niemal podskoczyło jej do gardła, nie mogła opanować drżenia rąk. Na fotografii widniała postać dobrze zbudowanego mężczyzny, na oko po trzydziestce. Wyglądał na cwaniaka, a przynajmniej na doskonałego kanciarza. Uśmiechał się półgębkiem, eksponując dołeczek w policzku porośniętym czterodniowym zarostem. Burza blond włosów opadała nieco na czoło, poprzez co Lena nie mogła dostrzec wyrazu jego oczu. Ale wiedziała, co w nich ujrzy – płonący cynizm, lubieżny błysk oraz dziką nieufność. Przełknęła ślinę, po czym zacisnęła dłoń w pięść, jakby chciała dodać sobie odwagi.

A później? Później zerknęła na niewielki bilecik przyklejony do dna pudełeczka.

- Trzysta tysięcy? – potwór żądzy dogłębnie szarpnął jej wnętrzem.

Tego wieczoru nic się nie działo. Nic też nie zmieniło się od poprzedniego dnia... ani od tego, który upłynął miesiąc wcześniej. Jedno, wielkie nic opanowało życie mężczyzny, który właśnie pełzł znudzony w stronę swojego mieszkania. Skórzana kurtka wisiała na jego ramionach, jakby chciała a nie mogła. Wytarte dżinsy i glany przedstawiały go jako zwolennika ciężkich brzmień, ale jak wiadomo, pozory mylą. Ze słuchawek, które mężczyzna snadnie wetknął w uszy sączył się słodki blues. Gdyby nie fakt, iż był tak bardzo pogrążony w myślach, na jego zarośniętej gębie wymalowałby się beztroski uśmieszek. Nie wiedział nawet, kiedy doszedł do kamienicy. Mieszkał tutaj już drugi rok, a zdawało mu się, jakby wprowadził się tydzień temu. Może to przez stosy kartonów w dalszym ciągu piętrzących się na przedpokoju?

Z cichym westchnieniem wspiął się po schodach, po raz setny tego dnia utyskując na spadek kondycji.

Nigdy nie pamiętał chwili, w której znalazł się w tej klitce. Zawsze wchodził tak samo... najpierw prawa, potem lewa. Krótkie trzaśnięcie drzwiami, powitanie labradora, który jako jedyny cieszył się na jego widok. Mozolny spacer w kierunku lodówki, łyk chłodnego piwa, telewizor, kanapa...

Kiedy bez zbędnego entuzjazmu przerzucał kolejne kanały, instynkt podpowiedział mu, że coś jest cholernie nie w porządku. W pierwszej chwili chciał wyciszyć dźwięk, jednakże jeśli ktoś czaił się za drzwiami, mógłby go spłoszyć. Tylko kto, do stu diabłów, miałby ochotę napadać na emerytowanego szpiega? I dlaczego...

Nawet nie potrzebowała mapy, by dostać się do mieszkania Rona. Drogę pamiętała aż za dobrze. Przez ten cały czas nie potrafiła wyrzucić go z głowy. Rzucała się w wir namiętności, zawalała pracą, podróżowała, czytała... jednakże we wszystkich tych odsłonach czaił się on, z tym kpiarskim uśmiechem na ustach.

Był najlepszym kochankiem. Potrafił rozpalić ją do białości, a potem wznieść na wyżyny spełnienia. Nikt nie całował i nie dotykał tak jak on. Spędziła z nim kupę czasu, nieraz w ogóle nie wychodząc z łóżka. Ich drogi rozeszły się, gdy dowiedziała się w jakim zawodzie pracuje. Nie mogła pozwolić sobie na podobne ryzyko. Skoro ktoś obsadził go na stołku szpiega, musiał docenić jego czujność, bystrość oraz błyskotliwość. A wszystkie te trzy cechy reprezentował sobą aż w nadmiarze. Czasem zastanawiała się, czy nie wiedział o jej zajęciu. Ale chyba nie... chociaż... masa wątpliwości przewalała się przez jej głowę.

Dobrnąwszy do pierwszej kondygnacji schodów zawahała się... czy aby plan jest dobry? Czy Ron nie zwietrzy podstępu? Po roku ciszy, obietnic bez pokrycia i tysiącu pustych słów nie zdziwi go jej obecność? Z pewnością tak... nie umiała tego inaczej rozegrać. Zdawała sobie sprawę, iż jej słabość gryzie ją po piętach. A do tego mężczyzny miała ogromną słabość. Teraz, idąc ulicą, minąwszy go, nie potrafiłaby się nie obejrzeć. Napawał ją wewnętrznym ciepłem, na sam jego widok mimowolny uśmiech cisnął się na kobiece usta a myśli biegły w stronę jego rozporka. No, może nie tylko myśli...

Uśmiechnęła się delikatnie.

Mieszkanie Rona znajdowało się niemal na końcu korytarza. Podłoga zbudowana z drewnianych desek niosła piekielne echo, w związku z czym musiał się domyślać, iż ktoś podąża w jego stronę. Nawet na boso nie byłaby w stanie wyważyć, która deska zdradzi ją złośliwym skrzypnięciem.

Na to spotkanie nie wystroiła się aż nadto. Pamiętała, jaką Ron lubił ją widzieć – naturalną, nieco skromną... twierdził, iż spódnice za kolano oraz sweterki w jednolitym kolorze nadają jej niewinnego uroku. Cały obraz, rzecz jasna, zmieniał się w łóżku, gdy poddawał się jej zabiegom i musiał przyznać, że panowała nad nim z siłą, jakiej pozazdrościłaby jej niejedna kobieta.

Lena poprawiła kołnierzyk żółtej koszuli i stanęła przed drzwiami. Miarowe kroki ustały, zastąpił je głęboki oddech. Delikatnie mrużyła oczy, poszukując w umyśle odpowiednich słów. Uniosła dłoń, przecięła palcami powietrze...

Puk, puk, puk...

Mężczyzna do maksimum wytężył swoje zmysły. Lekki krok... albo wybitnie chudy facet, albo kobieta. Nie, to z pewnością stukot obcasów. Krótkie wahanie, później znów rytmiczny spacer.

Miarowe pukanie do drzwi.

Ron wsunął dłoń pod kanapę, wyjmując spod niej niezawodnego Crosmana.

Zwinnie podniósł się z miejsca, a wsunąwszy broń za pasek , przykrył ją wyświechtaną koszulą, po czym podążył w kierunku drzwi.

Lenie zdawało się, że minęła cała wieczność do momentu, gdy zamek w drzwiach zaczął skrzypieć. Serce zabiło jej mocniej i czuła że się rumieni. Nie cierpiała tego... na samą myśl, że...

Z początku zaległa bezdenna cisza. Oplotła cały korytarz i nawet znużony czas jakby nieco zwolnił, dając Ronowi i Lenie możliwość uzewnętrznienia swoich uczuć.

Dziewczyna stała, zdawać by się mogło, niewzruszona; odważnym spojrzeniem otuliła twarz mężczyzny, w trakcie gdy on sam nie mógł uwierzyć własnym oczom. Oto stała przed nim bogini, nimfa, muza, dzięki której czuł, że żyje. Ile dni, tych dobrych i złych poświęcił na rozmyślaniu – co się z nią dzieje? Gdzie jest? A teraz była tutaj, wpatrywała się w niego swym kocim wzrokiem.

- Przeszkadzam? – zapytała cicho. Jej głos pozwolił mu wrócić do rzeczywistości. Pokręcił głową, jakby chciał pozbyć się natrętnych myśli.

- Nie, skąd. Wejdź, proszę. – odsunął się od drzwi, by przepuścić kobietę. No tak... wnętrze jego mieszkania nie zmieniło się ani na jotę. W dalszym ciągu panował tam rozgardiasz nie do zniesienia.

Zaciekawiony labrador powitał Lenę głośnym ujadaniem. Pozbył się kocura, ale skombinował psa, pomyślała Lena, układając rękę na głowie zwierzaka.

Ron przekręcił klucz w zamku i włożywszy dłoń do przedniej kieszeni spodni oparł się o ścianę, obserwując swojego gościa. Boże, była taka piękna...

- Nie sądziłem, ze kiedykolwiek wrócisz. – powiedział. Zaryzykował. Nie musiał przecież od razu wyjeżdżać z tak ciężką artylerią. Nie miał jednak ochoty na trywialne pytania.

- Ja również. – odpowiedziała, odwracając się doń przodem. Odgarnęła włosy z ramienia, po czym przycupnęła na krawędzi fotela zawalonego stosem ubrań. Widziała jak na nią patrzył... od tego spojrzenia zakręciło się jej w głowie. Wbiła wzrok w bliżej nieokreśloną przestrzeń.

- Co więc cię sprowadza? – zapytał.

Lena powoli wstała z fotela. Zdjęła szpilki, torebkę położyła na szafce nocnej, stojącej tuż koło biurka. Niespiesznym krokiem podeszła do mężczyzny. Zapomniała już, jaki był wysoki. Delikatnie zadarłszy głowę w górę, utonęła w jego oczach.

- Ty. – jedno, krótkie słowo dało początek nieokiełznanej lawinie. Jak wygłodniałe wilki, rzucili się na siebie w szale namiętności. Czuła jego dłonie ze zniecierpliwieniem błądzące po karku, jego zachłanne usta na swoich wargach. Całowali się niczym para nienasyconych nastolatków, w amoku wędrując w stronę łóżka.

Miała gdzieś wszelkie konwenanse; głośny trzask guzików akompaniował dźwiękowi rozdzieranej koszuli. Głodne dłonie błądziły po męskim torsie, smakowały i pochłaniały ciepło jego skóry.

- Odwróć się... - głos Rona, nieco zachrypnięty, spowodował iż włoski przy karku zjeżyły się samowolnie. Odruchowo przylgnęła do niego plecami, pozwalając by silne dłonie zamykały się na jej piersiach. Szybkim ruchem uchwyciła brzegi sweterka, ściągając go przez głowę. Przez moment wydawało jej się, że Ron upuścił coś na łóżko, lecz po otwarciu oczu zobaczyła wyłącznie skołtunioną pościel. Z roztargnieniem rozpinała guziki.

Usta mężczyzny teraz drażniły jej szyję, palce masowały ramiona i boki. Tkanina bezwładnie opadła na ziemię, ukazując koronkowy, fioletowy biustonosz. Ron nie miał zamiaru się z nim patyczkować. Głód, jaki dopadł go w momencie gdy przekroczyła progi mieszkania teraz był nie do opanowania. Zerwał z niej skąpe odzienie, nie zważając na cichy jęk dezaprobaty. Od razu przylgnął do niej całym ciałem, pozwalając by straciła równowagę i runęła na łóżko. Smakował jej, wchłaniał zapach. Miękkość jej piersi doprowadzała go do pasji.

- Och, Ron... - mruknęła cichutko, gdy nienasycone wargi mężczyzny objęły jeden z sutków. Zatopiła palce w jego włosach, ugięła nogę w kolanie.

- Moja... tylko moja... - Lena wiedziała, co się teraz stanie.

Mężczyzna momentalnie oderwał się od niej i uniósł się na klęczki. Mocne szarpnięcie za włosy postawiło ją w pozycji na czworaka.

- Wypnij tyłeczek... - szepnął zdławionym głosem. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Tylko on potrafił ją tak stłamsić, zdominować. Toczyli w łóżku ciągłą walkę chociaż wiedziała, że w momentach, w których to ona przejmowała władzę, dawał jej fory.

Posłusznie wypięła się w jego stronę. Westchnęła ciężko, czując jak męskie palce dotknęły cipki przez materiał. Kochał ją torturować... miarkował rozkosz, raz lżej, raz mocniej.

Szybkim ruchem pozbawił ją spódnicy; klęczała przed nim, prawie naga, rozpalona.

- Czego chcesz, ćmo? – zapytał, ponownie szarpnąwszy za włosy. Lena poderwała się na kolana, oddychając ciężko.

- Dotykaj mnie... - odpowiedziała, szeroko otwierając oczy.

- Pokaż mi, gdzie... - momentalnie ujęła jego dłoń przy nadgarstku. Nakierowała ją na prawą pierś i zacisnęła nań palce. Dawał jej przewagę...

Drugą dłoń mężczyzny skierowała niżej, między uda. Przez chwilkę błogie uczucie rozlało się po ciele. Ron upajał się władzą, którą teraz nad nią zdobył. Należała do niego, taka bezbronna w jego ramionach. Topniała z każdą chwilą. Z pożądaniem w oczach patrzył, jak reaguje na palce raz po raz dotykające guziczka. Zataczał wokół niego kręgi, to znów mocniej przycisnął. Położyła rączkę na jego dłoni, poprzez co wyglądało to tak, jakby chciała mu pomóc. Niemalże brutalnie odchylił jej głowę, po czym wgryzł się w łabędzią szyję.

- O Boże, Ron... - cichy jęk prześwidrował jego słuch. Nie wytrzymała.

Siłą wepchnęła jego palec do swojej cipki. Towarzyszące temu głuche westchnienie zmotywowało go do dalszej pracy. Wchodził i wychodził, coraz szybciej.

Kobieta zupełnie zatraciła się w rozkoszy. Co i raz z gardła wyrywały jej się głębsze westchnienia, a głód rósł z chwili na chwilę.

Nagle palce Rona cofnęły się. Mężczyzna złapał ją za ramiona i pchnął na łóżko. Hebanowe włosy rozsypały się na białej pościeli. Widok rozpalonej kotki burzył mu krew w żyłach. Klęczał nad nią, błądząc wzrokiem po krągłościach piersi.

- Ron... - kolejny pomruk zmącił gorącą ciszę. – Weź mnie... pieprz mnie... - nie była to prośba, a ewidentny rozkaz. Widział to w jej oczach, tę niepomierną żądzę posiadania.

Lubieżny uśmieszek wpełzł na męskie wargi. Zwinnie pozbył się reszty ubrania, po czym raz jeszcze przylgnął do niej całym ciałem.

Lizał ją po szyi, podszczypywał sutki, szorstkością uda ocierał się o rozpaloną szparkę. Lena wzdychała coraz głośniej i wiedział, że długo nie wytrzyma. Chciał doprowadzić ją do samej krawędzi, wzbudzić obłęd w oczach i patrzeć jak bezsilnie szamota się w pościeli w poszukiwaniu spełnienia.

- Ron...

Odsunął się od niej, po czym ujął jej nogi w kostkach i podniósł w górę, by założyć je sobie na ramiona. Dziewczyna ze zbyt wielką gorliwością objęła jego kark. Czuł na sobie niecierpliwy wzrok, kątem oka widział jak oblizuje wargi.

W innych okolicznościach z pewnością zacząłby się z nią drażnić. Wodziłby główką wokoło szparki, tym samym powodując lawinę kolejnych jęków. Teraz jednak był zbyt głodny. Jednym, płynnym ruchem wniknął do jej wnętrza, a czując gorąco rozlewające się na penisie westchnął cicho, delikatnie zmrużywszy oczy.

- Pieprz mnie... - rozkazała gardłowym głosem, zacisnąwszy dłonie na pościeli.

Ron wsparł się na rękach i poruszył biodrami. Słodkie uczucie wypełnienia nakazało jej wypuścić z gardła kolejny dźwięk. Wypięła piersi do góry. Tak rozkosznie kołysały się przy każdym ruchu. Niczym zahipnotyzowany wpatrywał się w słodkie półkule, zwiększając tempo.

Dreszcze watahą przechodziły przez kobiece ciało, szturmem atakowały mięśnie.

- Tak... mocniej! – jęki przybierały na sile.

Jakżeby mógł jej nie posłuchać... pochylił się nad dziewczyną i pchnął mocniej, czując jak jądra uderzyły o pośladki. Wtedy też pod powałą sufitu zawisł pierwszy krzyk. Lena wygięła się w ponętny łuk, mocniej zaciskając nogi na karku mężczyzny.

Ron potraktował to jako sygnał do działania. Miał w nosie, czy usłyszą ich sąsiedzi, nie dbał o wizerunek. Pieprzył ją z całej siły, puścił się w galop. Adrenalina buzowała w nadnerczach, puls pędził jak szalony.

Lena wydawała z siebie serię nieartykułowanych dźwięków. I kto by pomyślał, że tak drobna kobieta posiada tak mocny głos?

Niedbałym ruchem strząsnął jej nogi ze swoich ramion i ustawił ją przed sobą na klęczkach. Oszołomiona, z zamglonym spojrzeniem zdała sobie sprawę z tego, co się stało dopiero gdy wszedł w nią od tyłu i szarpnął za włosy.

- Och, Ron! Rżnij mnie! Tak! – mężczyzna potraktował ją jak dziwkę.

Pieprzyli się jak zwierzęta, głodni swoich ciał, wciąż nienasyceni. Zniknęła chęć zaspokojenia drugiej osoby, liczyły się własne korzyści, własne odczucia. Wbijał się w nią jak taran, karmił słuch jej świdrującym wrzaskiem. Szczytowała kilka razy.

W końcu i on przyspieszył ruchy, które znacznie straciły na rytmice. Czując, jak mięśnie pochwy zaciskają się na jego przyrodzeniu zastygł w niej, mocniej szarpnąwszy za hebanowe włosy. Lena opadła bezwładnie na łóżko a biała posoka powoli wypływała z jej wnętrza.

Czuła, jakby czas się zatrzymał. Mrowienie w palcach oraz wszechogarniające uczucie gorąca kompletnie pozbawiły ja gruntu pod nogami. Nie wiedziała, czy minęło piętnaście minut czy całe godziny. Nie to się teraz liczyło. Oddychała głęboko, starając się zniwelować drżenie nóg. Ron legł zaraz koło niej, na plecy, wbijając wzrok w sufit.

Perwersja ciszy tylko działała mu na nerwy.

- Czyli nie powiesz mi, co po przyszłaś? – zapytał nagle. Dziewczyna kilka razy zatrzepotała rzęsami i gdyby jej nie znał, z pewnością uwierzyłby w ten brak zrozumienia. Lena jednak nie należała do kobiet, które przychodzą po seks. Była łowczynią, polowała sama i nie poniżyłaby się do tego stopnia, by ot tak, wleźć facetowi do łóżka.

Lena podniosła się zgrabnie. Z torebki wyciągnęła plik zdjęć.

- Znalazłam informację dotyczące faceta który... - słodko wydęła usta, szukając odpowiedniego słowa. – Zabawiał się z twoją siostrą. – Ron błyskawicznie przeniósł na nią spojrzenie. Nienawiść, jaka weń zakwitła przysporzyła dziewczynie dodatkowych dreszczy. W pierwszej chwili mężczyzna leżał jakoby niewzruszony, lecz zaraz sięgnął dłonią po jedną z fotografii. Pośród tłumu przypadkowych osób figurował jegomość na oko pięćdziesięcioletni, ubrany z klasą. Siwizna, która przyprószyła jego włosy dodawała mu tylko animuszu, lecz wyraźne rysy twarzy, przebłyski jasnych, niemal słomianych włosów oraz niebieskie oczy od razu demaskowały jego pochodzenie. Fin...

- Eikki Hentinen – stanowczo wymieniła imię i nazwisko, z coraz większym zaciekawieniem obserwując zmiany zachodzące na twarzy Rona.

- Wiem kim jest ten skurwiel – odpowiedział krótko. Nie kwapił się, by pociągnąć temat. Zebrał się z leża i ruszył do kuchni. – Przynieść ci coś do picia?

Lena pokręciła głową. Gdy tylko Ron zniknął, zerwała się z miejsca, zaczynając myszkować po pokoju. Starała się uchylić poły jednej z szafek, jednakże alarmujące skrzypienie odwiodło ją od tego pomysłu. Przemykając jak kotka przeszła obok fotela i zastygła w bezruchu. Spod sterty ciuchów ewidentnie wystawała lufa pistoletu.

Macki strachu owinęły się wokół umysłu dziewczyny. Nim zdążyła zareagować, w pomieszczeniu rozległ się dobrze jej znany dźwięk. Załadownie magazynka...

- Ty sukinsynu...

Huk zmieszał się z wrzaskiem. Lena siedziała na łóżku, z grobową miną wpatrując się w martwy punkt. Oddech coraz bardziej zwalniał, podobnie jak uczucie lęku. Przecież teraz już nic jej się nie stanie... nie będzie kolejnych zleceń, nie będzie wahania oraz uczucia zagubienia. Cóż gorszego mogłoby się stać? Rozluźniła ucisk palców, po czym bezwładnie runęła na pościel, zamykając oczy.

Wczoraj minęła piąta rocznica śmierci Rona.

Nie wiedziała, jak zginął. Najprawdopodobniej zarobił kulkę podczas jednej ze swych szpiegowskich wypraw. Śniła o Nim co noc, ten sam koszmar. Momentami zatapiała się we wspomnieniach, żałując, iż nie mogła powiedzieć mu kilku słów więcej.

Drzwi sypialni skrzypnęły. W progu stała mała dziewczynka z rozwichrzonymi blond włosami.

- Mamusiu, znowu krzyczałaś – powiedziała, przecierając piąstkami zmęczone oczka. Lena uśmiechnęła się łagodnie, wyciągnąwszy doń rękę.

- Wiem, skarbie.

- Śnił ci się potwór z szafy? – zapytała, powoli zbliżając się do łóżka. Lena przytaknęła. Dziewczynka wślizgnęła się pod kołdrę i położyła główkę na ramieniu kobiety.

- Kupisz mi jutro lizaka? – pytanie zniekształciło słodkie ziewnięcie. Lena zaczęła głaskać dziewczynkę po włosach.

- Nawet dwa, królewno. Nawet dwa.

Ten tekst odnotował 15,964 odsłon

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.5/10 (12 głosy oddane)

Pobierz w formie ebooka

Komentarze (3)

0
0
Nie za bardzo rozumiem .. Ona zaszła z nim w ciążę ? A nie było żadnej mowy o jakimkolwiek orgaźmie .. A tak .. Świetne .. Zazdroszczę kreatywności .. ;D
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Eragoners - nie zostało powiedziane, że akurat po scenie którą opisałam główna bohaterka zaszła w ciążę. Mogło się to zdarzyć później bądź wcześniej. Ron i Lena znali się trochę. Możliwości jest mnóstwo, a tę kwestię zostawiam do rozpatrzenia według własnego uznania. =]
Dziękuję bardzo. ^^
Zgadzasz się z tym komentarzem?
0
0
Świetne opowiadanie 🙂) jestem oczarowana 🙂 10/10
Zgadzasz się z tym komentarzem?

Dodaj komentarz

Zaloguj się

Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.