Ojcowska miłość
23 kwietnia 2021
Szacowany czas lektury: 14 min
Czyż zakazany owoc nie smakuje najlepiej?
Był mroźny, styczniowy wieczór, wszystko na dworze pokrywał szron, co sprawiało wrażenie, że świat zamarzł, a wszelkie życie zapadło w zimową hibernację. Jakub właśnie skończył w pracy popołudniową zmianę i niezależnie od wszechogarniającego mrozu rozgrzewała go jedna myśl, a dokładniej jego własna córka - Anastazja, szesnastoletnia, niska, bo zaledwie sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu uczennica liceum o długich, złocistych włosach z końcówkami pofarbowanymi na różowo, które z jej lśniącymi od błyszczyka krwistoczerwonymi ustami oraz rumianymi policzkami tworzyły magiczne połączenie, jak gdyby ktoś ją zaczarował, aby uwodziła od pierwszego wejrzenia. Filigranowa sylwetka, błękitne oczy oraz porcelanowa cera uformowały chodzącą boginię pożądania - Afrodytę, która zstąpiła z Olimpu. Pomimo bycia drobną dziewczyną w wieku dojrzewania jej kobiece wdzięki były już, aż nadto uwydatnione. Niejeden chłopak odwracał za nią wzrok, gdy latem szła ulicą w opiętej na biodrach dżinsowej miniówce, czarnym topie na ramiączkach z napisem “Babygirl”, odsłaniającym jej płaski brzuszek oraz w skórzanych Conversach, których barwę podkreślały białe skarpetki. Nie przepadała za noszeniem staników, co powodowało jeszcze większe zainteresowanie dojrzewających nastolatków, a nawet dorosłych mężczyzn. Znaczna część zauroczonych nią osób, zapewne nie tylko płci męskiej, spekulowała czy druga część bielizny jest na swoim miejscu. Bynajmniej nie miała nic wspólnego z kobietą lekkich obyczajów, nikt tak nawet o niej nie myślał, raczej była artefaktem nie do zdobycia. Wyglądała ponętnie i apetycznie bez względu na to, co w danej chwili miała na sobie. Promieniowała od niej młodzieńcza energia, dlatego każdy mógł ulec urokowi jasnowłosej nimfy.
Jadąc do domu samochodem miał przeczucie, że ten wieczór będzie pełen przyjemności, co sprawiało, że rytm pracy jego serca był znacznie przyspieszony. Krew transportowała ciepło po całym ciele, a szczególnie nabuzowaną częścią było krocze. Właśnie tam trafiała znaczna część płynnej tkanki. Na czerwonym świetle obserwował jak materiał spodni napina się pod wpływem grzesznych fantazji. Był świadomy, że nie powinien myśleć tak o swojej córeczce, ale to było silniejsze od niego. Kręciła go pod każdym względem. Była urocza, a przede wszystkim seksowna. Jej niewinne oblicze sprawiało wrażenie, że jest istnym aniołkiem. Po części była to prawda, ale powiedzenie cicha woda brzegi rwie nie wzięło się znikąd. Tak też było w tym przypadku. Była w wieku pokwitania, więc hormony buzowały w jej nastoletnim ciałku. Wystarczyła iskierka, żeby rozpalić wielki płomień. Tą iskrą okazał się jej ojciec – trzydziestotrzyletni brunet, ponadprzeciętnego wzrostu o orzechowych oczach, dbający o swój wygląd i formę fizyczną. Sami do końca nie wiedzieli jak to się stało, że zaczęli ze sobą sypiać, ale oboje tego potrzebowali.
Zadzwonił dwukrotnie dzwonkiem. Drzwi otworzyła mu jego mała córcia. Miała na sobie zawiązany czarny, jedwabny szlafrok, kończący się w połowie ud, a na stopach puszyste kapcie w kształcie króliczka. Nie wiedział, co skrywa pod spodem, ale błyskawicznie chciał się przekonać.
- Dobry wieczór tatusiu - przywitała, uśmiechając się zadziornie.
Podświadomie wiedziała, co ją czeka tej nocy, dlatego też czuła w podbrzuszu przyjemne mrowienie.
- Jak było w pracy? - dodała, licząc na odpowiedź, która nie nadeszła.
Wszedł do mieszkania bez słowa i spokojnie ściągnął wierzchnie odzienie wraz z butami, po czym podszedł do niej. Przydusił ją do ściany i chwycił ją za udo. Podniósł schwytaną nogę do góry, spoglądając głęboko w jej onieśmielone oczy.
- Dzisiaj sprawię, że będziesz posłuszną kotką - wyszeptał jej do ucha, a po tych słowach skosztował jej niewielką małżowinę uszną.
- Och-h tatusiu - cicho zajęczała - cały dzień myślałam o tobie i nie mogłam się skupić na zwykłych czynnościach.
- Zaraz coś na to zaradzę - w tonie jego głosu można było już usłyszeć spowolniony oddech.
Rozwiązał jej tymczasowe nakrycie. Jego oczom ukazały się jędrne, gołe piersi, do tego była przyodziana w białe figi połączone paskami do cienkich, wzorzystych pończoch. Transparentny materiał zakończony w połowie nóg szerokim pasem koronki doskonale wyglądał na nagiej skórze. Elastyczna lycra podkreślała jej zgrabne nogi i ozdabiała ciało miękką, przyjemną w dotyku warstwą. Ten widok uruchomił w jego głowie najdziksze instynkty. Zerwał z niej szlafrok i złapał ją za tyłek. Zaczęli lizać się jak dwa kopulujące ślimaczki.
- Mmm spokojnie tato - zarumieniła się - przygotowałam dla ciebie kolację.
- Dzisiaj ty będziesz moim posiłkiem - odpowiedział i włożył jej rękę w majtki – grzeczna sucz przygotowała się na mój powrót - dodał, macając dłonią idealnie gładkie łono, które momentalnie zostawiało wilgoć na jego wścibskich palcach.
Zamilkła i znieruchomiała, jedynie odchyliła głowę do tyłu, oddając się przyjemności. Lizał jej szyjkę, wpychając gwałtownie dwa palce w jej pulsujące gniazdko. Drugą dłonią miętosił piersiątka, raz po raz szczypiąc sterczące sutki.
- Dochodzę tatuś - ledwo wykrztusiła z siebie zaciskając trzęsące się nóżki i upadła na ziemię.
Uśmiechnął się, widząc jak jego wrażliwy na dotyk kwiatuszek przeżywa ekstazę. Korzystając z sytuacji, że znalazła się przed nim na kolanach, rozpiął spodnie i opuścił je razem z bokserkami. Nie czekając na pozwolenie sprawnym ruchem wepchnął w jej kształtne usta swojego nabrzmiałego, nieco owłosionego penisa. Kiedy ona przeżywała kolejne spazmy orgazmu, on już w najlepsze ruchał jej anielską twarzyczkę. Oparł się rękoma o ścianę i jedynie poruszał biodrami wpychając w gardło jej ulubiony kąsek. Smak jego kutasa po całym dniu sprawił, że wkrótce doszła do siebie i oprócz pieszczot językiem ugniatała rąsią jego pełne słodyczy jaja. Sprawny język Andzi wodził po wędzidełku, co sprawiło, że po kilku minutach igraszek z jej buzią, trysnął sporą ilością spermy prosto w jej przełyk.
- Uwielbiam spuszczać się w twoje gardełko - wysapał.
- Połknęła cały ładunek z radością - mniam - oblizała wargę.
Spojrzała do góry, wyciągając język na dowód, że już wszystko trafiło do układu pokarmowego. Podniósł ją za rękę i ucałował jej czółko.
- Kocham cię śliczna - wyszeptał.
- Ja ciebie też - wystękała, robiąc do niego maślane oczka.
Tej nocy pieprzył ją praktycznie w każdej możliwej pozycji. Jej pośladki wyglądały jak dwa pomidorki, gdyż nie żałował jej klapsów. Wpadała w zachwyt, kiedy ją totalnie dominował, czuła się wtedy jak bezbronna ofiara drapieżnika. Nie używali prezerwatyw, to dodawało im niezbędnej do tak długiego seksu adrenaliny. Lubował spuszczać się w jej ciasnych dziurkach, zaraz po tym zasypiał. Tak było i tym razem.
Dochodziła godzina dziesiąta nad ranem. Leniwie podniósł powieki, spoglądając na puste miejsce, na którym spała jego córka. Przyłożył nos do ciepłego jeszcze prześcieradła. Zaciągnął się i przez moment jego nozdrza wypełnił zapach, który doskonale znał - woń jego małolaty. Przeciągnął się jak kot, prostując swoje kończyny. Przetarł oczy, po czym rozejrzał się po pokoju, do którego wpadały przez żaluzje poranne promienie światła, rozlewając się po niebieskich ścianach. Leżał na waleta, a koc zasłaniał jedynie jedną z jego nóg oraz prącie w pełnym zwodzie. Nie minęła chwila, a przypomniał sobie, co wydarzyło się zeszłej nocy. Na jego twarzy zarysował się sprośny półuśmieszek, który wskazywać mógł na zadowolenie oraz satysfakcję. W mieszkaniu panowała ogłuszająca cisza. Wstał, aby spojrzeć przez okno. Padał obficie śnieg, zasypując opustoszałe ulice miasta. Jedynie gdzieniegdzie można było zauważyć dzieci, lepiące bałwany oraz rzucające się śnieżkami.
- Ciekawe, co robi mój cukiereczek – chwila konsternacji - wpierw orzeźwiający prysznic - pomyślał.
Po jego wyrzeźbionym ciele zaczęły spływać ochładzające krople wody. Był rozgrzany po nocnych igraszkach ze swoją jedynaczką. Jego członek mimo zimna pozostawał dalej na posterunku. Umył zęby, uporządkował zarost, nabalsamował ciało. Po wykonaniu tych rutynowych czynności, owinięty w pasie ręcznikiem poszedł do kuchni. Był głodny jak wilk, gdyż po powrocie z pracy konsumował zupełnie coś innego niż powinien. Dostawał fioła na punkcie tego, co jego samiczka produkowała pomiędzy nogami pod wpływem emocji. Czasami zachowywał się jak spragniony kundel, który przez dłuższy czas nie mógł zaspokoić swojego pragnienia. Jej nektar była dla wygłodniałego Puchatka niczym miód. Nieraz ogarniało go szczęście, że może pozwolić sobie na grzmocenie swojej podopiecznej. Mimo wszystko wiedział, że ten typ miłości jest nieakceptowalny społecznie i uznawany za niemoralny, dlatego oboje starali się trzymać swoje uczucia w tajemnicy, niemniej jednak zdarzyło im się otrzeć o zdemaskowanie swojej ukrytej relacji.
Podczas domówki prawie zostali nakryci przez koleżanki, które Nastka zaprosiła na swoje urodziny. Nie zabrakło oczywiście alkoholu – napoju dodającego odwagi. Kuba nie obył się bez wypicia paru kieliszków szampana, a to pewnie mogło w dużym stopniu przyczynić się do dalszych wydarzeń.
- Wybaczcie, że przerywam wam babskie plotki - powiedział, powolnie uchylając zamknięte drzwi do pokoju - pozwolisz na chwilę kochanie? - rzucił spokojne spojrzenie w kierunku solenizantki.
- Nie obrazicie się jak na momencik zniknę - spytała retorycznie swoje przyjaciółki.
- Bez obaw - odpowiedziały, kontynuując grę w planszówkę.
Po wyjściu z salonu złapał ją mocno za rękę i wepchnął do łazienki.
- Tato teraz?! - wyszeptała zdenerwowana, wiedziała już, co się święci.
Zaciągnął ją w kierunku toalety. Rozpiął spodnie, zsunął je do kostek i usiadł na muszli klozetowej.
- To sprawa niecierpiąca zwłoki - wyszeptał, a jego nabuzowany banan napiął materiał bokserek.
- Jeśli nas przyłapią to pożałujesz - wyszeptała przez zaciśnięte zęby.
Szarpnął ją za materiał eleganckiej, niebieskiej sukienki w białe groszki z głębokim dekoltem, sprowadzając na kolana przed sobą. Sprawnie spięła włosy w kucyk gumką i wyciągnęła zawartość Calvinów Kleinów. Otworzyła usta, a następnie z zapałem zaczęła nabijać swoją rozpromienioną buźkę na jego sterczącą dzidę. Chciała dać upust jego zwierzęcym instynktom jak najszybciej, wiedziała, że czas to kluczowy wątek w tym sprośnym spektaklu, dlatego też oprócz oralnych pieszczot, miętosiła w swojej maleńkiej dłoni jego ociężałe jądra. Zawiesiła nawet na jego pionowym wieszaku różowe majteczki, które miała na sobie. Jednym z fetyszy Kuby była bielizna, jej doświadczenie podpowiadało, że to znacznie przyspieszy zwalenie konia tacie. Coraz ciężej brał oddech, a w ustach Andzi gromadziła się ślina, która spływała wzdłuż nabrzmiałego trzonu, aż skraplała się jak poranna rosa z moszny na podłogę. Jego ręka była zaciśnięta na jej splecionych włosach i dociskała główkę do napinającego się mocno brzucha. W pewnym momencie poczuł jak żołądź został pochłonięty przez przełyk, którego mięśnie zacisnęły się w reakcji na obce ciało, które nie powinno się tam znaleźć, aczkolwiek jego córunia traktowała ojcowskiego fiuta jak rarytas. To spowodowało, że jego podbrzusze również doświadczyło skurczu. Rozpoczął opróżniać swoje genitalia w jej ustach niczym wulkan, który stał przez setki lat, aby w końcu nastąpiła monstrualna eksplozja. Nagle klamka od ubikacji poruszyła się. Drzwi na szczęście były zamknięte, mimo wszystko zastrzyk stresu spowodowany lękiem przed nakryciem sprawił, że impulsywnie odchyliła głowę do tyłu. Armatka dalej strzelała pociskami, ale w tym momencie na jej zszokowaną twarz.
- Przepraszam nie wiedziałam, że zajęte - powiedział intruz.
Cisza. Ostatnie sekundy ejakulacji dopłynęły końca, a gęsty balsam zaczął spływać jej po policzkach i brodzie.
- Szukam Anastazji - dodała po chwili.
- Och, nic nie szkodzi, zaraz wychodzę. Anasia poszła przyjąć urodzinowe życzenia od sąsiadki - nerwowo wymyślił alibi.
To wspomnienie wypełniło jego umysł, na chwilę przed wejściem do kuchni. Zastał swoją wyuzdaną suczkę przygotowującą śniadanie. Raz po raz stawała na swoich stópkach (rozmiar trzydzieści siedem), aby sięgnąć coś z wiszącej na ścianie szafki. Ubrana była w bawełniane, czarne majtki z nadrukiem „eat me”, które wrzynały się w jędrną dupę oraz seledynową koszulkę, przez którą, jeśli się tylko dobrze przyjrzało, widać było jej sutki. Na głowie miała założoną opaskę z króliczymi uszami. Zakradł się od tyłu i szybko przytulił się do jej pleców.
- Dzień dobry słoneczko - powiedział, dając jej całusa w policzek.
- Dzień dobry śpiochu - zachichotała - mmm, nie tylko ty się obudziłeś.
Poczuła jak jego poranny wzwód opiera się przez materiał ręcznika o jej pośladki.
- To przez wspomnienie jak robiłaś mi loda na swoim przyjęciu urodzinowym - odrzekł, dalej tuląc się do niej, a jedną rękę przeniósł z brzuszka na jej pierś, ściskając ją jak piłeczkę antystresową.
- Nawet mi nie przypominaj - odpowiedziała z lekkim zdenerwowaniem - gdybyś je nie zagadał, a ja nie wymknęła się po kryjomu z tej łazienki to ciekawe, jak wytłumaczyłbyś im fakt, że spędziłeś z nieletnią kwadrans w toalecie.
- Powiedziałbym im, że zaczęłaś się dławić i musiałem pozbyć się przyczyny z twojego gardełka - zaśmiał się, włożywszy rękę w jej majtki posuwistymi ruchami zaczął masować jej małą cipkę.
- Mmm - zajęczała - mam nadzieję, że nie dodałbyś, że to twój ptaszek był tą przyczyną.
- Myślisz, że zazdrościłyby? - zapytał molestując jej nastoletnią kobiecość.
Odwróciła się, położyła rączki na jego klacie i spojrzała niemal błagalnym wzrokiem prosto w jego oczy.
- Sama nie wiem, może troszkę - odpowiedziała, rozwijając ręcznik, który powoli opadł na kafelki - upsi.
- Ale ty mnie kręcisz mokra szmatko, wyczyszczę dzisiaj tobą podłogę - delikatnie zacisnął rękę na jej szyjce.
Zagryzła wargę, a jej drobne dłonie już intensywnie pracowały, wykonując zamaszyste ruchy w górę i w dół. Jego pała była na tyle duża, że mogła robić to bez problemu oburącz.
- Byłam przecież grzeczną dziewczynką - powiedziała niewinnie.
- To w nagrodę - odrzekł, a ich języki zaczęły wymieniać się śliną.
Chwycił ją za uda i posadził na stole. Sprawnym ruchem odsłonił jej soczystą szparkę, po czym wsunął w nią palec wskazujący i środkowy. Czuł jak jego drżące z podniety palce w szalonym tempie pokrywają się mazistą cieczą. Zaczął powoli schodzić z pocałunkami niżej, przez szyję, na której zostawił malinkę, dwie okrągłe jak bułeczki piersi, dziecięcy brzuszek, aż wreszcie dotarł do jej krocza. Położył jej dłoń na swojej głowie, a ona automatycznie zacisnęła rączkę w garści kasztanowych włosów. Słyszał jak jej oddech stał się powolny. Przejechał językiem parę centymetrów po jej udzie, kończąc niemalże na brzoskwince, która ekspresowo tonęła w produkowanych z maksymalną wydajnością soczkach.
- Och tatusiu - stęknęła, a jej nóżki prawie zacisnęły się na jego szyi.
Rozłożył je pewnie, żeby mieć swobodniejszy dostęp do jej grotki rozkoszy. Wziął liza drugiego uda. Jej nóżki zaczęły się trząść mimowolnie, a jęki przybierały na głośności. Splunął na jej rozochoconą kuciapkę. Ślina wymieszała się ze słodko-kwaśną wydzieliną. Wsadził jej język do środka i zaczął nim wykonywać ruchy na wszelkie możliwe strony. Zdawał sobie sprawę, że ciała jamiste łechtaczki wypełniły się w całości krwią, dzięki czemu jego małolata odczuwa błogość.
- Tatuniu, tatuniu... - jęczała, a jej policzki pokryły rumieńce - ubóstwiam twój sprawny jęzorek.
Po tych słowach jego fiut zadrżał. Wyciągnął swój sprawny twór mięśniowy z jej cieknącej pochwy. Wstał i jednym solidnym ruchem wpakował w jej wnętrze swoją kamienną maczugę. Żeby uciszyć ją, wepchnął jej do pyszczka wysmarowane palce, a ona jak niemowlę zaczęła je ssać, odczuwając jak jest rozciągana od środka czymś niesamowicie gorącym i twardym.
- Oooch mmm - wyjęczała, pomimo zatkanych ust, a jej muszelka zaczęła sprężać i rozprężać się. Wyciągnął palce z jej ust i wytarł je o jej rozpalone policzki, aby je trochę ostudzić.
- Dopiero go włożyłem niunia - powiedział ucieszony, że jego łania tak zareagowała na niespodziewanego gościa w sobie.
Położyła się bezwiednie na stole, próbując dojść do siebie, a on już był w trakcie wykonywania dynamicznych ruchów biodrami. Jedyne, co było słychać to jęki, dyszenie oraz odgłosy wilgotnej, rozpychanej waginy. Po kilkunastu ciosach wyciągnął z niej swój ociekający skondensowanymi kroplami miecz. Bez namysłu chwycił marchew, leżącą na desce do krojenia. Chwilę później warzywo wylądowało w piczce. To spowodowało, że Nastka od razu się ocknęła.
- Tatko! To miało być na śniadanie! - wykrzyknęła.
A kto powiedział, że tego nie zjem króliczku - zripostował, pieprząc ją karotką. Niecierpliwy kutas, nie mogąc doczekać się swojej kolei, wylądował w jej znacznie ciaśniejszej dziurce - odbycie.
- Zrobiła duże oczy i rozpostarła usta - ach nie tak dziko tygrysie - podniosła ton.
Widział w jej oczach, że jest totalnie podjarana uczuciem podwójnej penetracji i to w roli głównej z jej własnym ojcem. Przeszły ją ciarki, a podbrzusze wypełnione mrowieniem spowodowało, że jej brzoskwinka i kakaowe oczko zaczęły ponownie zaciskać się na wypełniających je przedmiotach. Nasienie wytrysnęło i miliony plemników wypełniły przestrzeń z natury nie przeznaczoną do tego. Rzadko się to zdarzało, ale tym razem doszli jednocześnie. Nie bał się również zlewać w jej muszelkę, ale to wymagało zażywania niezdrowych tabletek antykoncepcyjnych, a on dbał o to, żeby jego domowniczka była witalna i pobudzona, dzięki temu do igraszek dochodziło znacznie częściej.
- Kubuś - wyszeptała, kiedy nieproszeni goście opuścili jej dwa przytulne lokale.
- Kocham cię - powiedział, a ich usta zatopiły się w namiętnym pocałunku, przypieczętowującym zakazaną miłość.
- I, co ja teraz zrobię z tą marcheweczką? – zapytała, podkładając łapkę pod kapiące z warzywa krople.
- Pokrój ją na kawałeczki i nasyp mi ją do miski - odpowiedział, uśmiechając się do niej.
- Ja też chcę! - krzyknęła podekscytowana.
- Ogólnie rzecz biorąc razem przygotowaliśmy to danie, więc... - puścił jej oczko.
Po jego muskularnym ciele spływały krople potu podobnie jak po intensywnym treningu. Musieli przewietrzyć kuchnię, bo w powietrzu było czuć również zapach substancji wyprodukowanych przez ich narządy rozrodcze. Na koniec wzięli wspólną kąpiel i zjedli śniadanie w łóżku.
Potrafili z niewyżytych kochanków przejść na tryb rodzic-dziecko na pstryknięcie palca, a w ich działaniach nie było już wtedy śladu erotyzmu. Sąsiedzi widując ich byli przekonani, że to jedynie przykładna córka i jej kochający ojciec. Pozory mylą, ale mimo mroczniejszej strony ich więzi to był fakt. Resztę dnia spędzili na rozwiązywaniu pracy domowej, oglądaniu seriali oraz spacerze, zakończonym wspólnym podziwianiem zachodu olbrzymiej, gorącej gwiazdy oddalonej od nich o miliony kilometrów.
- Wiesz kotku, zawsze jak widzę chowające się Słońce za horyzontem przepełnia mnie nostalgia, tak jakby coś pięknego się właśnie kończyło... Ale wiesz, co się nigdy nie skończy?
- Cio? - zapytała, tuląc się do jego ramienia.
- Moja miłość do ciebie.